Główne menu

Czym jest sukces? Liczy się tylko kasa i sława?

W byle dyskusji, gdy komuś bardzo się nie podobają krytyczne komentarze, pada nieśmiertelne: a co ty osiągnęłaś w życiu, że czepiasz się osiągnięć innych? Jasne, krytykujmy, wytykajmy błędy, lecz zbyt żałośnie takie słowa brzmią w ustach osób, które ze swoim życiem nie zrobiły niczego sensownego.

Bo tak ogólnie, życie nabiera prawdziwej wartości dopiero wtedy, gdy ma się na koncie jakiś sukces. Słychać wręcz głosy, by dążyć do sukcesu za wszelką cenę, nie bacząc na przeszkody i ponoszone koszty. Cóż kryje się za tym słowem, że budzi tak wielkie emocje i przesądza o wartości człowieka?

Żeby inni docenili

Ludzie generalnie chcą osiągać sukcesy. Mieć poczucie spełnienia i satysfakcji, zyskać uznanie otoczenia. Właśnie to ostatnie często jest napędem dla ludzkich działań – goni się za pieniędzmi, sławą, powodzeniem u płci przeciwnej i całą resztą symboli utożsamianych z prestiżem i wysoką pozycją, nie zastanawiając się nawet, czy są to rzeczy, których autentycznie się pragnie. Innymi słowy, sukces to po prostu pochlebna ocena otoczenia. Można mówić, że coś robi się wyłącznie dla siebie, ale w wielu przypadkach to zwyczajnie nieprawda.

Mnóstwo ludzi rozumie sukces dokładnie tak, jak definiują to inni. To cudza, a nie własna opinia jest drogowskazem – wybiera się taką ścieżkę życiową, by reszta powiedziała, że „tej to się udało”. Stąd na przykład parcie rodziców, by dzieci poszły na medycynę bądź prawo, ponieważ to zawody szanowane, perspektywiczne, dające spore pieniądze, i co z tego, że się woli antropologię albo szycie oryginalnych torebek.

Łatwo się wkręcić w korpo-życie, wystartować w wyścigu szczurów, poświęcić niemal wszystko na budowanie pozycji, która robi na innych wrażenie, ale nie do końca odpowiada naszym przekonaniom i pragnieniom. Wpada się w utarty schemat, i choć radości oczywiście są, to jednak każdy kolejny dzień trochę nuży, nowe wyzwania coraz mniej cieszą, a skutki uboczne sukcesu coraz bardziej uwierają. Bo to nie własny sukces, ale rodziców, małżonka, znajomych, środowiska – oni mówią, że jest bardzo dobrze, więc nie ma co kombinować.

czym jest sukces

Nie tylko nagrody i oklaski

Najgorsze, zwłaszcza dla młodych ludzi, jest to, jak niewiele się mówi o cieniach sukcesu, ile on tak naprawdę kosztuje i co dokładnie dostaje się w zamian. Owszem, coś tam wiadomo, że gwiazdy mają problemy, depresję czy nieudane życie miłosne, to jednak zwykle idzie w parze z lekceważącą wymówką, w rodzaju: jak można cierpieć, mieszkając w Beverly Hills, mając bezwarunkowe oddanie milionów fanów?

Postawa „po trupach do celu” jest ciągle żywa i ma tysiące zwolenników. Sprawdza się, gdy komuś zależy na tym, by zostać najlepszym z najlepszych – a w zasadzie tylko na tym, ponieważ totalne oddanie się swojej pasji to często samotność, kłopoty ze zdrowiem, brak zrozumienia, nałogi. W dążeniu do doskonałości jest coś destrukcyjnego, ponieważ rzadko kiedy kariera pozwala zachować życiową równowagę, w dodatku wciąga jak narkotyk.

Są tacy, którym to jak najbardziej pasuje, pytanie tylko, czy wchodząc na taką drogę, ma się pełną świadomość zagrożeń. Bo co będzie, gdy nagle noga się omsknie? Zabraknie sił? Zdrowie odmówi posłuszeństwa? Czy uda się wygospodarować dla siebie przyjazną przestrzeń w nieznanym świecie? Upadek z bardzo wysokiej góry boli dużo mocniej niż drobne, codzienne niepowodzenia.

Osobiste szczęście to żaden wyczyn?

Pieniądze i sława to zazwyczaj pierwsze, co przychodzi do głowy na hasło „czym jest prawdziwy sukces”, ale to nie znaczy, że dla wszystkich wyłącznie do tego sprowadza się udane życie. Wygranym można być na wiele sposobów, i to, co jednej grupie wyda się największym szczęściem, u drugich wywoła tylko uśmiech politowania. Zadziwia jednak, jak często zwyczajne, spokojne życie uchodzi za „przegranie”.

Zadziwia, ponieważ na liście najważniejszych wartości sukces materialny i uwielbienie tłumów są dość nisko, niemal zawsze wygrywa rodzina, miłość, przyjaźń, zdrowie, możliwość oddawania się ukochanemu hobby. Kariera ma znaczenie, ale nie o tym myśli się na łożu śmierci jako o największym osiągnięciu. Raczej jest żal, że nie wystarczyło czasu dla bliskich, że zamiast siedzieć całymi dniami w pracy nie poświęciło się czemuś mniej dochodowemu, za to bardziej przyjemnemu.

Bo fajnie zdobyć K2, zagrać w kasowym hicie czy trafić na listę Forbesa, ale czy to automatycznie oznacza, że cała reszta jest równie udana? A co jeśli wielki muzyk wpadł w alkoholizm, jest wredny i opryskliwy albo czuje się strasznie samotny i wykorzystywany? Czy to dalej można nazwać wielkim sukcesem? I analogicznie – co w przypadku, gdy z pieniędzmi krucho, za to ma się u boku fantastycznych, niezawodnych przyjaciół, dzieci same z siebie przychodzą na niedzielny obiad i wyłączają smartfony, a serce rośnie na widok własnoręcznie uprawianego ogródka przed domem? Jest to sukces czy nie?

Jest dobrze, ale bez szału

Z licznych badań psychologicznych wychodzi, że tak. Już prosty test G. Richarda Shella pokazuje, że dla większości sukces odniósł ktoś, kto wprawdzie nie ma za wiele pod względem materialnym i wykonuje najzwyczajniejszą w świecie pracę, ale jest dumny z sumiennie wypełnianych obowiązków, widzi owoce swoich wysiłków, a przede wszystkim cieszy się bliskością innych osób, czuje, że jest potrzebny. Po prostu porządny, poczciwy człowiek z poukładanym życiem osobistym.

Tak się jednak składa, że znacznie rzadziej ktoś mówi na przykład: powiodło mi się, naprawdę, bo jestem po 60-tce, a po schodach śmigam bez zadyszki, w stawach mi nie skrzypi, lekarze chwalą mnie za świetne wyniki. Nie mówi, choć doskonały stan zdrowia w starszym wieku to nie lada wyczyn, trzeba sobie na to zasłużyć. Lecz tego typu osiągnięcia wydają się nieco śmieszne, bo jakiż niby wysiłek za nimi stoi? W sumie to samo z siebie przychodzi, nie jak wtedy, gdy człowiek musi się napocić, żeby dotrzeć na sportowy czy biznesowy szczyt.

Nie docenia się po prostu tych drobnych kroczków, wyrzeczeń, codziennego trudu, samodyscypliny, jeśli nie idzie za tym coś spektakularnego – a najwyraźniej te największe wartości koniec końców nie są niczym niezwykłym zasługującym na podziw, mimo że w rzeczywistości wymagają mnóstwa pracy, każdego dnia, i niewielkie potknięcia czy zaniedbania mogą zniweczyć cały trud. No bo czy ktoś przeszedł do historii z powodu, iż był miły oraz uczciwy? A niesympatyczny, lecz piekielnie zdolny już tak.

Musi być publiczność

Co prowadzi do wniosku, że może mówiąc o sukcesie, niekoniecznie mamy na myśli całokształt, a jedynie jakiś wycinek życia. Ten, który jest w pewnym sensie na pokaz, bo dotyczy osiągnięć, które inni widzą, podziwiają i zazdroszczą. Zazdrość jest zresztą w tej układance niezmiernie ważna – świetna pielęgniarka raczej nie wywoła takiego uczucia, gdyż jej praca jest ciężka i niewdzięczna, poza tym niewiele osób słyszało o jej zawodowych dokonaniach, co innego influencerka na Instagramie, którą śledzi prawie milion osób, mimo że jej medialna działalność ogranicza się do ładnych zdjęć w luksusowych pomieszczeniach.

Innymi słowy, sukces nie musi wcale wiązać się z czymś pożytecznym, wystarczy, że cała masa osób chciałyby się znaleźć na czyimś miejscu. Dlatego owa pielęgniarka, jeśli zechce skrytykować zawartość konta instagramerki, nierzadko usłyszy, że przemawia przez nią zazdrość i w ogóle to cóż ona takiego ważnego zrobiła, że czepia się osoby, którą tłumy podziwiają.

Tu właśnie ścierają się dwa różne podejścia do szczęścia i sukcesu. W pierwszym chodzi o własne, wewnętrzne wrażenia, życie w zgodzie ze sobą samą, spełnianie marzeń. W drugim przeważa pragnienie bycia podziwianym, niekiedy do tego stopnia, że robi się rzeczy wbrew sobie, za to takie, które gwarantują szacunek i uznanie otoczenia. I niestety, ta druga opcja czasami przeważa.

Wartościuje się życie na podstawie liczby osób podziwiających – mierny piosenkarz, który jednak zgromadzi wokół siebie niemałe grono fanek, będzie wyżej oceniany niż człowiek, który po cichu pomaga biednym i wykluczonym, a wieczory spędza ze swoją rodziną. Możliwe nawet, że tego drugiego osobnika wielu będzie szczerze podziwiać, jednak mało kto chciałby wejść w jego buty, dlatego powiedzą o nim raczej „dobry człowiek”, a nie „człowiek sukcesu”.

Bohater we własnym domu

Dzisiaj szczególnie trudno jest cieszyć się drobiazgami, gdy z każdej strony atakują piękne, kolorowe zdjęcia przedstawiające młodych i bogatych w scenerii jak z bajki. Ich życie zdaje się tak bezproblemowe, wygodne i obfitujące w przyjemności, że aż skręca. I można sobie mówić, że nie wszystko złoto co się świeci, że to na pokaz, że ustawka, że stoi za tym pustka – większość i tak chciałaby tego doświadczyć.

Mimo że własne życie bynajmniej nie jest pasmem gorzkich porażek. Ba, sukcesików dałoby się nazbierać całkiem sporo, gdyby tylko zaczęło się je postrzegać w tych kategoriach. Ale znowu, niełatwo docenić swój sukces, który blednie wobec celebryty i jego opowieści o idealnym życiu, w wielkim domu, z milionami na koncie, atrakcyjnym, kochającym współmałżonkiem i uśmiechniętymi dzieciakami. I pewnie, że oni sobie mogą mówić o duchowości, cnotach i realizowaniu pasji, skoro mają całą resztę i nie muszą się martwić jak przetrwać kolejny dzień.

Wszystko jednak zależy od perspektywy. Czy kobieta, która uwolniła się od toksycznego męża i zdołała swoim dzieciom stworzyć wreszcie dobry, ciepły dom, nie odniosła sukcesu? Oczywiście, że tak, i co z tego, że pracuje na kasie? Czy pokonanie choroby nie jest wielkim osiągnięciem? Jest, bez względu na to, czy dokonał tego dyrektor banku, czy pan siedzący na portierni. Czy to, że w dniu urodzin dziesiątki znajomych dzwonią ze szczerymi życzeniami, nie jest dowodem na bycie fajnym, lubianym człowiekiem?

Wreszcie, czy to, że każdego dnia starasz się być lepsza niż wczoraj, choć odrobinkę, nie liczy się jako sukces? Niech będą to „drobiazgi”, jak zakończona z powodzeniem dieta, rzucenie palenia, nauczenie się obcego języka – udało się, a przecież w tym samym czasie mnóstwo ludzi na tym poległo. A wielki sukces bierze się właśnie z takich drobiazgów. I z tego, że startuje się tylko w takim wyścigu, który prowadzi do wybranego przez siebie miejsca.

    2 komentarze

  • danka

    Życiem trzeba umieć pokierować ,żeby od dobroci nie odbiła „palma „Kto zdrowym rozsądkiem rozporządza,ten ma z tego owoce…Pozdrawiam.

  • jotka

    Każdy lubi być doceniony, a na pewno dołowanie nie pomaga. Sukcesem może być mały krok na drodze, która zamierzamy pokonać, jakieś drobne osiągnięcie, nawet poczucie szczęścia…najgorzej chyba porównywać się z innymi.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>