Główne menu

Czym jest ‘syndrom oszusta’?

Jest takie coś, że sobie czasem myślimy: nie zasłużyłam na to. Niekiedy słuszne, ale dość często nie. I nie chodzi wcale o jakąś niesprawiedliwość losu, wręcz przeciwnie – dobrze się dzieje, aż za dobrze, nieadekwatnie do naszego statusu. Kompleksy? Też, chociaż często to raczej przekonanie, że gdzieś nie pasujemy, nasza sytuacja jest trochę nienormalna. Krótko mówiąc, oszukaliśmy świat. Syndrom oszusta odczuwają najczęściej osoby, które wybiły się ponad przeciętność. Ktoś reagujący w ten sposób ma się właśnie za oszusta i słysząc pochwały myśli, że inni ludzie przeceniają jego osiągnięcia. Boi się również zdemaskowania i idącego za nim wstydu.
Umniejsza sobie, a komplementy wprowadzają go w zakłopotanie – choć obiektywnie są w pełni zasłużone.

Czym jest ‘syndrom oszusta’?

Za kogo ty się uważasz?

Ludzie, których dopada syndrom oszusta, nie wierzą w swoje zasługi. Z jednej strony widzą, ile dokonali, ale z drugiej, ich zdaniem wcale sobie na to nie zasłużyli. Zupełnie nie czują, że są tak mądrzy, kompetentni, dobrzy w swoim fachu, dlatego ogarnia ich strach – boją się, co będzie kiedy reszta odkryje ich indolencję.

Karty zostaną odkryte, i wyjdzie, że ten niby człowiek sukcesu to złodziej, który przywłaszczył sobie to, co do niego nie należy. Szacuje się, że wśród ludzi na szczycie, nawet co czwarty może walczyć z syndromem
oszusta. Niektórzy, zwłaszcza celebryci, otwarcie o tym mówią, większość jednak zostawia te myśli dla siebie, bo nie chce się zdradzić i prowokować publiczności do weryfikacji szczerego wyznania. Sporadycznie takiego poczucia doświadcza większość, w chwilach największych triumfów – obok szczęścia pojawia się także wątpliwość, czy aby na pewno fortuna trafnie wytypowała, do kogo się uśmiechnąć.

Dlatego też, trochę na wszelki wypadek, osoby z syndromem oszusta celowo sobie umniejszają, mówiąc, że to nic takiego, to tylko szczęście, korzystny zbieg okoliczności, a inni robią jeszcze więcej i to ich należy chwalić. Co otoczenie może brać za krygowanie i fałszywą skromność, albo przeciwnie, zaczyna gorąco zaprzeczać, czym tylko wpędzi chwaloną osobę w panikę. To uczucie potęguje się zazwyczaj w takich chwilach jak wygranie konkursu, awans, zdobycie superpracy czy ukończenie trudnych studiów, jak i w sytuacjach kryzysowych, kiedy po licznych sukcesach wpadło się w dołek, bo skoro teraz nie wyszło, to
może wcześniej szło dobrze zupełnie przez przypadek?

Czy to tylko niska samoocena?

Niekoniecznie. Owszem, kompleksy mogą w tym odgrywać jakąś rolę, jednak w syndromie oszusta bardziej chodzi o niedopasowanie do społecznych schematów i oczekiwań. To w pewnym sensie zaprzeczenie „prawom naturalnym” – przypisujemy różnym grupom określone role, i kiedy oni się z nich wyłamują, także pozytywnie, robi się troszkę dziwnie.

Charakterystyczne dla tego syndromu jest poczucie nieuzasadnionego awansu, społecznego bądź zawodowego. Wygrało się rywalizację, ale w sumie dlaczego? Bo teoretycznie powinno przecież wyjść inaczej. I co jak się reszta kapnie? Czemu jeszcze tego nie widzą? Porównując się do innych, brakuje pewności, że się od nich nie odstaje, a tym bardziej że się ich przewyższa, o czym świadczy wypracowana pozycja.

Na dłuższą metę jest to bardzo męczące, bo zmusza, aby każdą, najdrobniejszą rzecz robić perfekcyjnie, bez najmniejszej ryski – właśnie z tej obawy, że już drobny błąd udowodni, jak bardzo „oszust” nie zna się na swojej pracy. To prowokuje czasami do deprecjonowania i sabotowania własnych osiągnięć, utrudnia również realną ocenę własnych możliwości, inteligencji, kompetencji, wiedzy.

Kobiety doświadczają go częściej

Nie tylko kobiety, ale też np. mniejszości, które stereotypowo uważa się za gorsze i niezdatne do robienia jakichś wartościowych rzeczy. To tworzy trochę taką atmosferę, że jeśli jako kobieta zrobiłaś coś dobrego w sferze zawodowej, a już szczególnie gdy to rzecz określana „męską”, pojawia się jakiś zgrzyt. Znaczy tak, jak najbardziej możesz zostać doceniona, ale często z dodatkiem że „jak na kobietę”. Ten sukces jest po prostu nietypowy, zaskakujący, i oczywiście niczego nie zmienia – ona jest wyjątkiem, bo tak normalnie baby do tego się nie nadają.

I jeśli kobieta uwierzy w taki przekaz, częściej nachodzić ją będą myśli, że nieuczciwie oszukała system. Jest w miejscu, w którym być nie powinna. To wrażenie mogą podtrzymywać komentarze, w rodzaju: wow, myślałem że to zrobił facet. Szczególnie gdy to zaskoczenie pojawia się wielokrotnie, mimo że dziesiątki razy wcześniej kobieta już zdążyła udowodnić, jak dobrze daje sobie radę.

To nawet nie muszą być komentarze celowo złośliwe, wystarczy, że pojawia się w nich tak wielkie niedowierzanie – jak gdyby dziewczyna nie miała prawa być w czymś naprawdę świetna. Dobrze to pokazuje budząca ciągle spory kwestia feminatywów – nikogo nie boli sprzątaczka czy ekspedientka, ale prezeska albo naukowczyni to nagle zamach na język polski. A mężczyzna, właśnie przez społeczne przekonanie, że mężczyźni z definicji są mądrzejsi i lepsi, rzadziej będzie miał wątpliwości co do swojej pozycji i osiągnięć – choć oczywiście to się też zdarza, kiedy na przykład chłopak ze wsi, z prostej, niewykształconej rodziny, wejdzie na szczyt w prestiżowej i dość hermetycznej branży.

Wyjście ponad swoją sferę jest częstą przyczyną doświadczania syndromu oszusta – paradoksalnie właśnie wtedy, kiedy przychodzi uznanie. Syndrom oszusta nie jest bowiem efektem doświadczanej dyskryminacji, bo grupa nie odrzuca, tylko wyraża uznanie. Po prostu wygrywa mocno zakorzeniona wiara o pewnych niezmiennych zasadach, które się jakimś cudem nagięło.

W pułapce doskonałości

Kobietom czy dyskryminowanym mniejszościom łatwiej wpaść w takie sidła, bo częściej słyszą, że do wielu rzeczy się nie nadają. I do tego rzadziej widzą swoich przedstawicieli, których pozycji się nie kwestionuje – przykładowo, mężczyzna polityk to coś oczywistego i nie słychać za bardzo głosów jak to faceci są beznadziejni w rządzeniu, podczas gdy wysoko postawionych polityczek jest dużo mniej, i do tego nieustannie kwestionuje się to, czy baby w ogóle powinny się polityką zajmować.

Dyskryminacja i krzywdzące stereotypy mogą być zapalnikiem, ale są też inne przyczyny. Między innymi wychowanie i ogólna atmosfera, w jakiej się dorasta. Syndromu oszusta doświadcza sporo dzieci surowych rodziców, którzy oczekiwali dobrych wyników i nie szczędzili krytyki – już dorosłe, wciąż nie mogą uwierzyć, że ktoś ich pochwalił zasłużenie.

Środowisko mocno nakierowane na sukces, bardzo konkurencyjne, gdzie nieustannie jest presja na bycie numerem jeden we wszystkim, tak samo może ukształtować człowieka niepewnego własnych dokonań. Nierzadko mają z tym problem dzieci rodziców z dużymi sukcesami – jeśli ktoś zostanie dobrym prawnikiem tak samo jak tata, mogą go dręczyć wątpliwości, czy to aby nie przez nazwisko oraz znajomości.

Nic dziwnego zatem, że syndrom oszusta w wielu przypadkach łączy się z patologicznym profesjonalizmem. Do robienia jeszcze więcej i więcej popycha wewnętrzny niepokój, chce się po prostu za wszelką cenę udowodnić własną przydatność i wartość. Stąd przepracowanie, branie na siebie zbędnych obowiązków, zarywanie nocek żeby dopieścić na 200 procent najdrobniejsze szczegóły. Osoba z syndromem oszusta momentami boi się zdemaskowania tak bardzo, że nawet w luźnych, prywatnych rozmowach stara się utrzymać top formę i pilnuje każdego wypowiadanego słowa.

Zablokowany rozwój

Myślenie o sobie w kategoriach oszustwa nie jest oczywiście niczym dobrym dla zdrowia. Może to zablokować dalszy rozwój, gdyż lęk przed obnażeniem urojonych niedociągnięć w pewnym momencie weźmie górę.

Syndrom oszusta sam z siebie nie jest żadnym zaburzeniem, i też nie wszyscy odczuwają go przez cały czas, równie intensywnie. Ale gdy przekonanie o zmanipulowaniu otoczenia wejdzie za mocno, to rzeczywiście potrafi przejąć kontrolę nad prawie całym życiem.

Główne skutki uboczne tego stanu to wspomniany perfekcjonizm, stany lękowe, epizody depresyjne. Najczęściej zaleca się takim osobom, aby przestały postrzegać siebie tylko w kategoriach sukcesu i dążenia do ideału – przyzwolenie na niedoskonałość to pierwszy, bardzo ważny krok do wyjścia z syndromu oszusta. Warto też nauczyć się zwykłej radości ze swoich osiągnięć i w końcu uwierzyć, że nie wzięły się one z kosmosu – skoro jesteś w tym miejscu tyle czasu, to najwyraźniej do niego pasujesz.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>