Detoks po rozstaniu. Jak wrócić do równowagi po długoletnim związku?
Mówią, że każde rozstanie trzeba poczuć. Do szpiku kości. Wypłakać wszystkie łzy, wyszarpać pierze z ulubionej poduszki, podrzeć ukochane zdjęcia, zbić kilka talerzy, wyrzucić wręczony wisiorek i rozdać sprezentowane sukienki. Wyrazić prawdziwą wściekłość, nie bać się krzyczeć i wyć. W czterech ścianach pozwolić sobie na rozpacz, strach i żal, że się nie udało.
Nie ma innej możliwości, trzeba przejść detoks, przetrwać bolesny okres, w trakcie którego gubi się własne ja, depcze poczucie wartości i buduje się je od nowa. Bez tego nie da się ruszyć dalej. To trudne, dlatego tak kusząca jest droga do skróty. Wiele osób wybiera opcję „oszukiwania”, poudawania, że przeszłość nie istnieje, że to, co było, jest mało istotne, że mnie nie obchodzi. Myślenie z kategorii – to trzeba wyciąć, nie pozwolę się dalej krzywdzić, zacznę nowe życie tu i teraz, nie poświęcę mu ani jednej dodatkowej chwili kryje niebezpieczną pułapkę.
Nie da się przeskoczyć z jednego związku w drugi bez złamania chwiejących się nóg…i przy okazji wymazania pustki z serca. Ta koszmarna próżnia i beznadzieja, która istnieje gdzieś pomiędzy dwoma rozdziałami w życiu, jest tak przygnębiająca, że wydaje się bez sensu, ale istnieje po coś. I trzeba mieć odwagę spojrzeć jej w oczy, stoczyć z nią bitwę, a potem przegrać, dać jej prawo głosu, a na koniec podziękować za siniaki i skaleczenia, których się nabawiłyśmy.
Po co nam kwarantanna po rozstaniu?
Pocieszanie się w ramionach innego po rozstaniu jest ludzkie. Czerpanie radości z życia, balowanie, wydawanie więcej niż spływa na konto również, dowartościowanie się drogimi perfumami i ekskluzywnymi gadżetami- także. Wpadanie w wir pracy, by nie myśleć, odrzucenie dotychczasowych wartości także nie zadziwiają. Jakoś przecież trzeba przetrwać trudny czas.
Problem w tym, że nie da się tak długo i w końcu trzeba zmierzyć się z tym, co staramy się wyprzeć. Nie da się uciec od kwarantanny, tej, którą w wielkim uproszczeniu przedstawiała krążąca po internecie grafika: „jeśli twój związek trwał rok, zrób miesiąc kwarantanny, jeśli miesiąc, dzień, a jeśli dzień, godzinę”.
Oczywiście nie tylko czas jest wyznacznikiem. Liczy się przede wszystkim jakość związku. Gdy kończy się prawdziwa relacja, potrzeba czasu i morza emocji, by wrócić do równowagi.
Czas na pogodzenie się z rozstaniem
Gdy kończy się związek, doświadczamy poczucia straty. Psychologowie mówią nawet o żałobie. Nasze emocje, odbiór rzeczywistości są podobne do tych, których doświadczamy, gdy umiera ktoś nam niezmiernie bliski.
Kobiety, które najczęściej w związek angażują się w 100%, bez pamięci i za powodzenie relacji w mniemaniu stereotypowego podejścia odpowiadają, poświęcają swój czas i emocje, a po rozstaniu zauważają zgliszcza. Nie ma co zbierać. Wydaje się, że wszystko się kończy. Ich świat dosłownie i w przenośni się rozpada na kawałki. Nie sposób ten fakt zignorować. To cena zaangażowania emocjonalnego, które obserwuje się za każdym razem, gdy para tworzy prawdziwy, zdrowy związek.
Nie jesteś gotowa
Po rozstaniu można zatracać się w znajomościach, zapominać w seksie z nowo poznanymi mężczyznami, w ten sposób szukając potwierdzenia własnej atrakcyjności.
Jednak nie jest to droga do zbudowania prawdziwej relacji. Oczywiście, jak to w życiu, wszystko jest możliwe i żaden scenariusz nie jest wykluczony, jednak szanse na stworzenie czegoś na trwałe na tym etapie są niewielkie. Przeżycie detoksu, kwarantanny, wyciszenie własnego wnętrza jest potrzebne, by znaleźć w sobie nadzieję i wiarę, że na tym świecie istnieje jeszcze taki ktoś, komu możemy zaufać.
Porównywanie, projektowanie, czyli to nie to
Nieprzeżycie detoksu po związku i wkroczenie w kolejną relację zbyt pospiesznie daje niemal pewność wkroczenia w kolejny związek nie we dwoje, ale…we troje. Jakim cudem? Skąd ten tłum?
W krótkim okresie po rozstaniu tworzymy nowy związek na bazie poprzedniego, poszukując partnera podobnego do poprzednika lub wręcz przeciwnie – całkiem odmiennego. Tak czy inaczej eks cały czas istnieje, buduje naszą motywację i towarzyszy naszym wyborom. A nie powinno go tam być. Podejmowane decyzje nie są dobre, a my same nie jesteśmy wolne.
Detoks po rozstaniu, czyli co musisz przeżyć, by zacząć żyć na nowo?
Z długoletnich związków wychodzimy poobijane, pokiereszowane, zrozpaczone, jednak nie od razu. Gdy ukochany zaczyna się pakować i odchodzi, pierwszą reakcją jest szok. Myślimy, że to niemożliwe, jak to tak, przecież jesteśmy, pfu…byliśmy idealną parą, co zrobiłam źle, dlaczego on wychodzi, nie wróci, jest pustka, zdezorientowanie, dziwny stan umysłu, po którym przychodzi czas na zaprzeczanie.
To etap, kiedy trzymamy się złudnej nadziei, że on wróci, zrozumie swoje błędy, wierzymy, że na pewno cierpi, że wszystko się ułoży. Nie przyjmujemy opcji, że rozstanie jest naprawdę, że to się dzieje i nic się z tym nie da zrobić.
Gdy jednak sobie w końcu uświadamiamy, że nie ma szans na pogodzenie i powrót do przeszłości, przychodzi kolejny etap, do głosu dochodzą silne emocje – gniew, a nawet agresja, zaczynamy szukać winnego i zapowiadamy zemstę, wygrażamy jemu w myślach i planujemy najokropniejsze tortury, by tylko popamiętał.
Wszystko to są mechanizmy obronne, których nie powinnyśmy się bać. Przeciwnie są one jak najbardziej wskazane: każda emocja, choć to trudne, powinna być przez nas przyjęta i przepracowana. W tej fazie warto otoczyć się zaufanymi ludźmi i w ich obecności pozwolić sobie na złość, płacz i negatywne emocje. To ważne, by nie wylewać przeżywanych frustracji na byłego partnera, żeby zachować twarz i odseparować się od pokusy „żebrania o miłość”. Gdy przejdziemy tę fazę, da nam to poczucie satysfakcji i pozwoli zachować godność.
Inny często powtarzany błąd? Ubliżanie aktualnej partnerce eks. Postępując tak, wysyłamy prosty sygnał, że to ona a nie on jest winna i odpowiedzialna naszemu nieszczęściu. Trzeba jednak pamiętać, że nasz były nie jest pozbawiony woli i to on decyduje o sobie, to również on odpowiada za swoje zachowanie i to do niego możemy mieć słuszne pretensje (powtarzane w myślach, niekoniecznie w słowach kierowanych do niego), że postanowił zrezygnować ze związku. Kobieta, która „niszczy czyjąś miłość” jest tą trzecią, obcą, która niczego nie obiecywała, nie snuła z nami wizji…Obarczanie jej odpowiedzialnością jest kuszące, ale pozbawione sensu.
Co się dzieje dalej? Kolejnym etapem przepracowywania rozstania jest miotanie się między dwoma postawami – z jednej strony drzemy zdjęcia i kasujemy numer telefonu, z drugiej poszukujemy nawet najdrobniejszej informacji na temat eks, czyli trzymamy rękę na pulsie. Stoimy w rozkroku – „chcemy puścić go wolno”, ale nie pozwalamy myślom o utraconym związku opuścić naszej głowy.
Potem przychodzi czas na najboleśniejszy etap – sięgnięcie dna, uwierzenie w to, że do niczego się nie nadajemy, że nasza kobiecość jest nic nie warta, że nigdy nikogo nie pokochamy i nikt nas nie obdarzy prawdziwym uczuciem. Gdy osiągniemy ten poziom rozpaczy…możemy już tylko odbić się od dna (co jest pocieszające), czyli dojść do fazy, w której zaczynamy godzić się z sytuacją i bardziej obiektywnie spoglądać na to, co się stało.
Ten okres jest trudny, ale potrzebny
Podczas kwarantanny, detoksu po rozstaniu tracimy siebie, umieramy razem z kończącym się związkiem, a potem odbudowujemy własne ja, niejako tworząc je na nowo. Zaczynamy znajdywać radość w ćwiczeniach, w dbaniu o swoje ciało, zaczytujemy się w pasjonujących książkach, odnajdujemy przyjemność w urządzaniu mieszkania w taki sposób, o jakim, zawsze marzyłyśmy, planujemy podróże i nowy dzień z wielkim zaangażowaniem, itd. Zaczynamy kochać siebie, znajdujemy te części siebie, które lubimy, a które jeszcze kilkanaście dni wcześniej nie istniały. Wszystko to pozwala nam otworzyć się na nową miłość. Nie po to, by sobie lub innym coś udowodnić, ale by cieszyć się nowym związkiem w dojrzały sposób i odczuwać wdzięczność do byłego partnera, że pozwolił nam zmienić własne życie i przeżywać je na nowo, w lepszym wydaniu.
122 komentarze
Czasami po prostu trzeba dać czasowi czas, żeby zdziałał. Myślę, że po długich związkach potrzeba nawet roku, żeby stanąć na nogi – ale trzeba sobie na to pozwolić.
Masz rację. Jednak chyba właśnie to jest najtrudniejsze, by dać sobie czas. Zwłaszcza dla osób niecierpliwych.
Od dwoch dni doswiadczam tej plataniny gniewu/zalu. Po 20 latach zwiazku „moja” kobieta znalazla nowa milosc.
Ja też dołączyłam do grona porzuconych jest cholernie źle, mam dziecko i to wszystko sprawia że jestem w tej chwili wrakiem kobiety i na wpół matką, nie umiem się cieszyć życiem potrzebuje ukojenia.
i jak sobie poradziłeś ? Jestem w podobnej sytuacji- ty 3 lata po…
Dla niektórych nawet rok nie uleczył cierpienia
Trochę prawdy jest ale ja 5 lat jestem po rozstaniu z narzeczoną i nie mogę dalej żyć beż niej.
I chyba już lepiej nie będzie…
Przerobiłam wszystkie etapy jestem na samym końcu błagałam go o miłość on powiedział mi ze mam być szczęśliwa bo już kogoś ma A ja nadal go Kocham mimo wszystkich złych rzecz które mi zrobił co jest ziemna nie tak
Mam to samo po 16 tatach zostawila mnie dla innego
Mam to samo po 16 tatach zostawila mnie dla innego i jest teraz szczesliwa
A co jak partner wszystko najwazniejsze ukrywa I oklamal mnie w najwazniejszych sprawach ? Czuje sie niekochana I ta druga, caly czas gdzies z boku
8 lat temu zostawił mnie mąż… Miałam wtedy 30 lat i dwójkę dzieci w wieku 2lata i 6lat. Bolało gdy się pakował, bolało gdy się pojawiał u dzieci, bolało gdy wiedziałam, że jest z inną, bolało przy rozwodzie, świętach, urodzinach…boli do dziś, choć trochę mniej, może trochę inaczej… Już nie czekam, tak często nie myślę „dlaczego”, nie łudzę się, nie lamentuję…..czasem jednak on wraca do mnie w mojej głowie, przypomina mi, że był, że jest teraz szczęśliwy z inną kobietą – było ich już trochę – .. Te 8 lat temu zawalił się mój świat…umarłam… Pracowałam, studiowałam, zajmowałam się dziećmi, zajmowałam głowę czym się dało… dziś uczęszczam na psychoterapię, biorę też leki…objawy somatyczne nie dawały mi normalnie żyć… Wszystkie etapy za mną…. i nie potrafię „się odbić”…mam wrażenie, że nie stanie na drodze już nikt kogo mogłabym pokochać, przy kim mogłabym czuć się bezpiecznie.. samotność tylko przez jakiś czas jest dobra …
później już tylko nas niszczy…
Ja mam 41 lat. Miesiąc temu skończył się nasz 2 letni związek. Mieszkaliśmy razem i teraz on się wyprowadził. 4 Mc temu byłam w mojej 1 ciąży ale poroniłam w 3 miesiącu. Jest ciężko ale próbuję myśleć pozytywnie.
Aneta!
Wiem, że jest ciężko. Nawet bardzo! Wysyłam Ci z mojego złamanego serce dobrą energię.. walcz Kobieto!
Rzuciłam partnera po 3 latach i odeszłam do innego czuje się z tym bardzo źle bo nadal go kochami ni mogę bez niego żyć chodz kłóciliśmy sie i niedogadalismy chce dalej z nim być
My rozstalismy się po 30 latach małżeństwa. Najbardziej rozwalił mnie sposób w jaki się ze mną rostawał. Nie jestesmy juz drugi rok ze sobą, a od rozwodu minie zaraz rok. Zostawił mnie w depresji. Poradziłam sobie. Dzisiaj jestem szczęśliwym człowiekiem. Odkrywam świat na nowo.
Dziewczyna rzuciła mnie po 5 latach szczęśliwego związku bez wyraźnego powodu, jasne mieliśmy problemy bo widywaliśmy się na jeden weekend co 2 tygodnie bo chodzę do odległej szkoły, ale byłem pewien że tak długi i dojrzały związek przetrwa próbę czasu zwłaszcza, że wiedziała że został mi rok nauki. Gdy przyjechałem po prostu mi to oznajmiła bez prób naprawienia relacji bez wyjawienia mi powodu, jak głupi czekałem 2 miesiące aż sobie to poukłada w głowie bo ją kochałem. Mija już 3 miesiąc rozstania i został mi ostatni etap. Szkoda poświęconego czasu, ale najbardziej bolał brak powodu zerwania, teraz jest powoli lepiej. Zakupiłem książki o rozstaniach i chcę się całkowicie wyleczyć. Odkryłem nowe zainteresowania i zamierzam się całkowicie nim poświęcić a jak przyjdzie na to pora zacząć nowy związek aby nie czuć się samotnym. Wiem że będzie co raz lepiej
Zostawił mnie facet 3 miesiące temu dla innej .Poronilam nie miałam wsparcia od niego
Nie daje rady
Od 4 miesiecy jestem sama. Chłopak zostawił mnie po 3 latach. Jest bardzo trudno o tym wszystkim zapomniec.
Zostawiłam faceta po 7 latach.To był błąd.kocham go nie mogę bez niego żyć.On juz mnie nie chce.Dalam mu cała swoją młodość.Ratunku.Nie mogę wytrzymać bez niego.
Mój mąż zdradził mnie 4 lata temu później okazało się ze miał aż 3 kochanki w jednym czasie pracuje w elektrociepłowni Białystok jego 2 kochanki tez pracuja w tej samej firmie w biurze jedna to Magda a najlepsze ze jej syn pracuje z moim mężem i nic o tym nie wie mówił ze się już nie spotyka z nią ale mu nie wierze znowu ma przy sobie prezerwatywy jak kiedyś .Myśle bardzo poważnie o rozwodzie chociaż jesteśmy 30 lat po ślubie to nigdy nie zaznalam czułości od mego męża on uważa ze nic się nie stało po nim wszystko spływa jak po kaczce najważniejsi są koledzy to z nimi jedzi na wczasy bo tam może zaliczać panienki nawet teraz się nie kryje .Nigdy mnie tak nikt w życiu nie upokorzył jak on.Ciagle mnie poniżał wyzywał od kur domowych ale wzielam się w garść pracuje nie jestem uzależniona id niego i w końcu mogę się rozwieść nie kocham go już od dawna nie mogę nie chce żeby mnie dotykał brzydzę się go jak pomyśle ile bab dotykał .Zribili mi się lżej jak to z siebie wywalilam .Jola
Bardzo Ci współczuję utraty dziecka, ja byłam w małżeństwie 7 lat i mam synka jesteśmy w tym samym wieku, czasem sobie myślę że w życiu już nic dobrego mnie nie czeka, trzymaj się chyba Ci niepomoglam
Zostawił mnie po 20latach. Nie moge sobie z tym poradzic…, a na dodatek mąż powiedzial ze cala milosc przelal na dziecko i dla mnie juz nie ma. Jak mam teraz wychowywac syna? Jak sie pogodzic z tym skoro ja bardzo mocno kocham meza? Nie chce mi sie zyc…
Współczuje. Ja mam podobnie
Mnie zostawiła żona po 47 latach małżeństwa.
Bardzo boli, schudłem przez miesiąc 15 kg.
Śpię 1-2 h na dobę.
Mnie zostawiła żona po 47 latach małżeństwa.
Bardzo boli, schudłem przez miesiąc 15 kg.
Śpię 1-2 h na dobę.
Bardzo cierpię.
Miałam podobną sytuacje z małą różnicom. Mój partner po utracie obiecywał, że podejmiemy kolejna próbę i oszukał. Przez rok robił wszystko aż w końcu powiedział, że nigdy nie chciał dziecka. Rozstajemy się …. Boli podwójnie
Ja właśnie dzisiaj zostalam porzucona. Związek do końca nie był satysfakcjonujący, cały czas myślę że to wszystko moja wina. Partner wspaniały człowiek, la ejuz nie mógł dalej tak żyć, i ja go rozumiem. Bo ja ciagle nie wiedziałam, czego chce….8 lat związku, zero zmian…. I się w końcu wszystko rozwaliło. Jest mi teraz cholernie ciężko, 39 lat bez dzieci, sama…. I zero wiary, że będzie lepiej.
U mnie też źle. Dzisiaj czeka mnie rozmowa z mężem o naszym być albo nie być w lipcu było by 11 lat małżeństwa. Mamy 2 dzieci w wieku 2 i 6 lat. Jestem załamana bo już będac w delegacji dał mi do zrozumienia ze nie chce ze mną być. Jak to przyjmą dzieci zawsze bardzo cieszą się na jego przyjazd.
Jestem po ślubie 23 lata.
Mąż spędza czas z matką , do domu wraca o 20 ej ,piątki nie wraca wogole…pojawia się w soboty o 22 ej. Teściowa ani mnie ani drugiej synowej do siebie nie dopuszcza . Bywało ciężko,czekałam ,płakałam.
Teraz ocknęłam się. Nie chcę z nim być ,powiedziałam to oficjalnie,spakowałam go ( mam do po rodzicach)…
ale mąż nie wyprowadza się.
Lada dzień zawiozę walizki do jego pracy,złoże pozow o rozwód.
.Nie będę miała kwarantanny, żałoby,tysiąca poziomów wychodzenia z tego
…zatancze boso na łące lejąc zły radości,czego i Wam życzę
Kasia
Od tygodnia męczę się z nadzieją , że on wróci ,że jest szansa . Nie wiem jak to zastopować bo wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią ,że to koniec Rozpaczam i użalam się nad sobą , a przed dziećmi udaję , że jest Ok.
Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/detoks-rozstaniu-wrocic-rownowagi-dlugoletnim-zwiazku/
Mam podobnie 6 miesiecy temu zostawil mnie po 4 latach. Nie radze sobie zupelnie.
W czerwcu zakończył się mój 10 letni związek.. poszedł do innej.. sama nie wiem co robię z życiem i jak się w tym odnaleźć..
Mi powiedział po 15 latach, że mnie nie kocha i zrywa, łudziłam się od lat źle traktowana, że wreszcie się ocknie, naprawi. Kiedy tylko pojawiły się temat ślubu ( no po tylu latach to po prostu delikatnie o to zapytałam!) zaczęły się chamskie odzywki, fochy, brak uczuć; potem zmarł jeden z moich rodziców i miałam guza na jajniku. Tak byłam w tym czasie załamana i płakałam, prosiłam o wsparcie, a on nic poza obrażaniem się, bo płaczę. Zaraz po diagnozie u lekarza, że to nie rak, nawrzeszczał na mnie, że on nie widzi sensu, ma dość (?!) i nie możemy być razem. Dodam, że mam depresję, straciłam pracę i jestem kilka lat po 40. Tak, mogłam wcześniej przejrzeć na oczy, ale cały czas wierzyłam, że mnie kocha i coś w nim się zmieni, miałam lęki po tym co robił j mówił. A on od tak, zostawił mnie w najgorszej chwili i nie widzi w tej formie porzucenia nic złego. Nie mam na kogo liczyć, bo moi najbliżsi mają wszystko w dupie i będą mi dokuczać. Mieszkamy, na życzenie partnera w mieście gdzie nie mamy żadnych znajomych i nie ma pracy. Jestem mega załamana, poniżona, porzucona z psychopatą za ścianą, bez pracy i pieniędzy. Tak też może być, a byłam przed tym zadbaną, inteligentną i wykształconą kobietą, teraz wrak.
Witaj widzę że wszystkie jesteśmy w czarnej du… Chciałabym cie pocieszyć ale sama cierpie odszedł i tyle zostawił mnie z dzieckiem wyjechał teraz sobie żyje ja wolny ptak ma wszystko pieniądze, mieszkanie, prace i zero obowiązków zero zmartwień i na horyzoncie nowa pani, wierz mi że ja też zostałam też bez pracy, zaraz nie będę miała na czynsz i nic go to nie obchodzi zostawił po sobie kupę gnoju i smrodu a ja kocham, śmieszne co
On nie wróci. Sama przez to przeszłam
To wszystko jest idealnie tutaj opisane. Dziękuję wam za słowa otuchy
Przeczytałam,ale do mnie nie przemawia to wszystko, czuję się do niczego, zdradzil kiedyś zdradzil teraz 5 mcy temu mnie zostawil beż Śliwa właściwie, do dziś nie mogę się pozbierać, ponad 30 lat razem, nie chce mi się żyć choć się staram. To mnie dobija bo wrócił do tej samej dziwki z internetu która szukała seksu. Nie chcę go kochać ale to silniejsze ode mnie i brak mi sil, mam leki antydepresyjne, ale i tak nie daje rady. Mój życie straciło sens,po raz kolejny , teraz dużo gorzej. Nie jestem w stanie sobie poradzić z tą sytuacja
A ja po 12 latach od rozstania , prawie mąż i 4 dzieci później , wciąż nie mogę zapomnieć. Przeszłam „kwarantanne” ,żałobę ,dziką obsesje zemsty,ale on wciąż wraca do mojego życia. Dosłownie. Zaburza mój spokój , odświeża wszystko a potem znika. I wciąż to przeżywam . A najgorsze ,że coraz trudniej to znieść.
Joanno, a wraca ze względu na dzieci?
Rozstaliśmy się 1,5 roku temu. Nadal bardzo cierpię. Nie potrafię sobie z tym bólem i złością poradzić. Czasem się odzywa i wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Zbieram w sobie siły, aby kolejnym razem powiedzieć, aby przestał się odzywać. Skoro wybrał inną drogę niech zamilknie na wieki. To bardzo trudne, gdyż nadal mam nadzieję, że będziemy razem.
Ja po18 latach zycia z jedna kobietą no i 2 dzieci no nadal rozpaczam no minrlo 8 miesięcy a ja dalej nie moge dojść do siebie no ex po 3 miesiącach znalazla innego ja dalej w tym samym miejscu romans zdrada no ciezko to przeżyć
Ja Po 16 latach rozstałem się z żona dwójka dzieci i nie wiem tak naprawdę co Się dzieje ze mną i moja głowa płacze strasznie boli mnie wszystko i nie wiem jak dalej żyć proszę pomóżcie Proszę Boga o sile wyglądam jak wrak człowieka i nie wiem jak długo pociągnę dziekuje pozdrawiamRafa
To ja pogoniła faceta, z którym byłam 2,5 roku. Znudziła mi się ciągła walka z nim, z jego nałogami i ..słuchanie, że to ja źle się zachowuje.
Dla niego byłam ważna jak coś potrzebował. Każdy jego znajomy czy nawet rodzina ostrzegała mnie, żebym nie pozwoliła się skrzywdzić.
Jego alkoholizm, głupkowate pisanie do małolat z portali randkowych, szpanowanie na każdym kroku i udawanie kogoś kim nie był, było dla mnie na początku jakimś wyzwaniem, żeby mu pomóc i pokazać mu, że ludzie mogą go kochać i cenić nie za to co ma, tylko kim jest.
Wczoraj, w sylwestrowa noc, stwierdziłam, że szkoda mi swojego czasu i walki z nim samym! Trudno zrobić sobie rachunek sumienia, w którym uświadamiasz sobie, że ktoś o kogo tak walczysz ma Ciebie za nic. Że telefon i znajomi po drugiej stronie słuchawki są ważniejsi niż ja, która siedzi obok!
Miał być super wieczór we dwoje a wyszedł wieczór w samotności z burzą myśli.
Przykro mi, ale też nie będę ukrywać, że gdzieś kamień spadł mi z serca, że to koniec! Ile można poświęcać siebie dla kogoś, kto tylko chce brać!
Mam wrażenie, że zmiana roku wyniosła mnie gdzieś na wyższy poziom postrzegania tego co dla mnie jest ważne! Dla mnie i tylko dla mnie!
Nie wiem jaki etap będzie dla mnie najlepszy: czy kwarantanna czy może coś jeszcze innego ? Nie będę rozpaczać, bo wiem, że jeśli sama nie zacznę siebie szanować to nikt inny tego nie zrobi.
Czuje, że decyzja, która podjęłam jest dojrzała i muszę być konsekwentna w moim postanowieniu.
Co mnie przeraziło ? Brak uczucia do faceta, z którym spędziłam 2,5 roku! Nagle coś we mnie pękło i stał mi się obojętny!
Witam.A u mnie to wyglądało tak. Z żoną jestem 5 lat po ślubie ja 31 ona 26. Mamy synka 5 lat.od dłuższego czasu była oziembła i ciągle chciała się wyprowadzać.w końcu ja sam wyprowadziłem bo jak twierdziła chce skupić się na sobie i dziecku i może ta rozłąka jej coś da. I dała. Tydzień w tydzień spotkanie ze znajomymi. Po 3 tygodniach napisalem list jak bardzo mi zależy na niej i naszej rodzinie, za co ją kocham i jak bardzo mi jej brakuje. Po przeczytaniu listu spotkaliśmy się choć najpierw poprosiła żebym został z małym a ona pojechała na kawę do koleżanki po powrocie oznajmiła mi że to koniec że ona nie czuje tego co powinna i że jestem dobrym mężem i ojcem i nie chce oszukiwać ani mnie ani siebie. Przez okres gdzie mieszkałem osobno zawsze powtarzała że nikogo nie ma i nie chce mieć. Powiedziała że się wyprowadza że ma już mieszkanie. Został tydzień do jej wyprowadzki miałem nadzieję że może jej przejdzie ale nie. Wiedząc że mam być rano w domu żeby opiekować się małym otworzyła mi z Gościem 22 latkiem który skacze z kwiatka na kwiatek. Załamalem się nogi mi odcieło i nawet nie potraktowałem gościa tak jak powinienem. Po 3 dniach się wyprowadziła a teraz mieszka już 20 dni na ,,swoim” każdy czas w którym ja jestem z synem ona spędza z nim wstawiając fotki itp jak to jej nie jest dobrze. Nigdy jej nie zdradzilem i była tego pewna że nigdy tego nie zrobię. Na swoje usprawiedliwienie powiedziała że to nie wina tego gościa tylko że od jakiś 3 lat nie układało się bo jak twierdzi jest inna niż wszystkie i nikt nie będzie jej życia układał a teraz baluje z dziećmi średnia wieku 21 lat nie mający pojęcia o życiu tylko picie i zabawa. Nie potrafię o tym nie myśleć tym bardziej że nasz syn jest i zawsze był z nami bardzo związany.tym bardziej nie potrafię zrozumieć tego co zrobiła i co robi.
Proszę sobie uświadomic ze jest Pan wartościowym człowiekiem , a żona – no cóż chciała innego życia , do którego Pan nie pasuje . Tylko cieszyc się ze jest Pan ciepłym i dobrym człowiekiem . Czas leczy rany , jeszcze będzie pięknie
Od tygodnia po 2 letnim związku, nowy dom, i plany założenia rodziny, dzieci to moje marzenie. Od pierwszych chwil wiedział ze chcę związek aby stworzyć rodzinę. On też, mówił planował, mieliśmy zacząć starać się o dziecko. Tydzień temu oznajmił że nie chce dzieci i nie kocha mnie… rozmawia przez tel z inną przy mnie… Jestem skazana na niego, razem pracujemy, dojeżdżamy i mieszkamy… to jest chore jak żyć?!
Roku?
U mnie to już trwa 14 lat i nie mogę zaakceptować
6 lat kwarantanny za mną, jestem tyle dumna co słaba
Masz całkowitą rację. Ja się jakoś wydobywam z otchłani rozpaczy po omacku i powoli… Po 15 latach związku. Ale jest coraz lepiej. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Hmmm
To chyba jedno z najbolesniejszych doswiadczen z jakimi mozna sie mierzyc
Też tak myślę..
Ja tam rozdalam wszystkie prezenty od niego…byly tez wsrod nich dwie sukienki 😛
😀
Pół roku po rozstaniu, kiedy już myślałam, że wszystko sobie poukładałam, kiedy wstałam i żyłam, uśmiechałam się, planowałam, czerpałam radość z codzienności… Nagle wszystko wróciło. Cały żal, poczucie krzywdy, ból duszy…
Jezu kochany, kiedy to się skończy?
A ja od 25 stycznia próbuje się poskładać na nowo. Nie umiem nie daje rady zbyt wiele się wydarzyło
Mysle, ze nie mozna definitywnie okreslic czasu trwania detokstu. Wszystko zalezy od wielu czynnikow. Mnie osobiscie detoks zajal prawie 5 dlugich lat. Nie dosyc, ze stracilam ukochana osobe to w dodatku uswiadomilam sobie, ze zostalam sama z wieloma problemami do rozwiazania, Mieszkajac za granica poczulam sie nagle osamotniona. W dodatku, otworzylam wlasna dzialalnosc na kilka miesiecy na ktora wzielam dofinansowanie z UE. Konsekwencje podjetych decyzji ponosze do dnia dzisiejszego. Wiem doskonale co znaczy utracenie poczucia wartosci i wlasnej tozsamosci. Pomimo uplywu tylu lat mam ciagle poczucie bladzenia…i czuje sie tak jakbym nie mogla znalesc wlasnej drogi. Samo zycie.
Karino, dzięki za ten komentarz, trzymam kciuki, by ten etap się skończył, żeby wszystko zaczęło się układać. Wysyłam wsparcie! Trzymaj się!
Dziekuje serdecznie! 🙂
Dobrze, że taka sytuacja mnie nie dotyczy:)
Noel, ciesze sie :-), Nie zycze nikomu takiej sytuacji…zwlaszcza poczucia straty czasu. Nagle budzisz sie z koszmaru i zdajesz sobie sprawe, ze inne osoby ulozyly sobie zycie…a jeszcze jak pomysle, ze moj ex poznal swoja przyszla zone po 4 miesiacach od rozstania sie i ulozyl sobie zycie pod kazdym wzgledem…niewiem jak ja to wszystko przezylam…
Karino, znam mnóstwo takich przypadków, kiedy mężczyzna czy kobieta, po długim związku, spotyka kolejną osobę i niemal od razu się z nią „wiąże” na stałe, ślub, dzieci, itd, idzie migiem. Ciekawe to bardzo…
myślisz że to dobrze czy źle?
właściwie tak sobie myślę jeśli się spotka kogoś odpowiedniego i chciałoby się jeszcze mieć z nim dzieci no to nie ma co zwlekać. bo jak tak się będzie odkładać w nieskończoność to potem może zrobić się za późno…
faceci czasem nie zdają sobie sprawy że u kobiet szanse na ciążę z wiekiem spadają…
Kochane jestem takze w rozsypce. 12 lat razem dwojka dzieci rozwod i kolejna proba wspolnego zycia rok po rozwodzie. Dramat wszystko wrocilo caly schemat i bledne kolotylko tym razem gorzej z tego wyjsc co na to dzieci…straszne jak moglam ludzic sie ze cos moze sie zmienic. Przezylam nasz rozwod drasrtcznie na psychotropach i w depresji odcielam sie sama od calego swiata. Pohawily sie problemy w wykonywanym zawodzie. Calymi dniami moglam tylko spac. Gdy zaczelam stawac na nogi uleglam bylemu mezowi i podjelismy kolejna probe….. czuje sie strasznie samotba w tym zwiazku a historie mamy niesamowicie bogata naszego rozpadu. Zdrady proba samobojcza meza ze tak kocha i chce zmienic a teraz znow jestem w sidlach. Czuje sie jakbym byla uzalezniona od niego to jest straszne zaden psycholog nie pomoze mi przez to przejsc. Boje sie strasznie czuje sie nikim bie mam rodziny w ciagu 3lat zmarly trzy bliskie osoby i jeszcze rozwod z takimi przezyciami.
Hej, choć jestem mężczyzną doskonale cię rozumiem ! Ja na sprawie rozwodowej dowiedziałem się , że urodziła czyli musiała zejść w ciążę też około 5 miesięcy od rozstania i ciągle dalszy problemów o zaprzeczenie itd. Przeżyłem wiele w życiu ale dlaczego spotkało mnie to wszystko nie rozumiem dla niej mogę być kim chce i niech opowiada co chce lecz nie życzę jej tego co ona opowiadała o mnie święty nie jestem ale nie ma pojęcia jaką krzywdę zrobiła mi i dziecia opowiadając o mnie kłamstwa. Nie zrobiłem się nie miałem nigdy fb . Powiem wam tylko jedno nie rozumiem jak ktoś mając nową rodzinę krzywdzi dalej macie się na kims przecież to ona tak zdecydowała a Ja 4 lata sam walczący o przetrwanie nie w życiu bo wszyscy myślą jak mam dobrze lecz w środku o czym tylko Ja wiem . Teraz rozumiem ludzi , którzy rezygnują z walki o widzenia dzieci Ja jeżdżę co 2 tygodnie 120km a jestem traktowany jak najgorsze zło. Przez młodsza córkę Kochany i ona jedyna mnie rozumie ale skutecznie mnie niszczą zestawiając Ją. Jeżeli kiedyś się poddam i nie przyjadę po córki proszę mnie zrozumieć też jako facet mam uczucia . Kocham Was i słoneczko Tata obiecał Ty wiesz co …Prawda jest taka jaką nam powiadają tylko w oczach ludzi , którzy są zimno więc Kochajmy tak jak sami chcemy być Kochani
Aż chciałoby się napisać – nigdy nic nie wiadomo 😉 No ale…nie napiszę tego 😉
Czas, smutek, czasem łzy nawet po wielu latach, jeśli to było coś ważnego. I smutne czasem bywa to, że jednak czas leczy rany. Tyle, że czasem bardzo to długo trwa…
Niestety…czas może w tym wypadku szalenie się lenić.
Chyba każdy z nas przeżył w swoim życiu jeden związek, po którym rozstanie było bolesne jak chodzenie boso po szkle.
Co ciekawe – zaobserwowałam, ze czym bardziej toksyczny związek, tym trudniejsze i bardziej bolesne rozstanie.
Zanim przyjdzie ta upragniona świadomość, że dobrze się stało jest tysiące myśli, że własnie na tym etapie nasze życie się skończyło.
Pocieszające jest to, że zawsze przychodzi otrzeźwienie i przysłowiowy czas zawsze leczy rany, ale tak jak piszesz swoje odchorować trzeba.
Każda z nas jest inna, każda rozstanie będzie przezywała inaczej – trzeba wziąć poprawkę na odchyły, które wówczas będą robiły z nami różne dziwne rzeczy 🙂 ja np nabrałam pewności siebie i wiatru w żagle – jeździłam po imprezach, korzystałam z życia i generalnie dobrze się bawiłam 🙂
pozdrawiam !
To prawda bardziej toksyczny związek trudniej odejść 20 lat życia z alkoholikiem po 2 latach rozłąki jak znalazł sobie inną wszystko wróciło serce rozpadło się na 100 kawałków ale może kiedyś przejdzie? może będzie lepiej kiedyś ale nie poddam się dam rade
Chcialabym zauwazyc, ze tekst ukazuje w duzej mierze perspektywe kobiety, ktora zostala porzucona. Pamietajmy jednak, ze rozstanie nie zawsze jest wtedy, kiedy odchodzi mezczyzna. Czasami jest to nasz, w pelni swiadomy wybor, a wowczas niektore z powyzszych punktow sie dezaktualizuja. Kazde rozstanie jest bolesne, ale nie zawsze przechodzimy wszystkie wymienione etapy, nie zawsze odkopujemy z gruzow wlasna tozsamosc i poczucie wlasnej wartosci.
Pozdrawiam!
Magdo, słuszna uwaga. Trzeba to podkreślić, że rozstanie i sposób, w jaki do niego dochodzi to kwestia bardzo indywidualna. Często rozstajemy się, już będąc w związku, czyli de facto samo oficjalne zerwanie więzi jest tylko konsekwencją wcześniejszego oddzielenia.
Witam
Świetny artykuł, widzę w tym wszystkie swoje etapy. Prawdą jest to że im związek jest bardziej zawiły tym bardziej boli. Ja również liże swoje rany 🙁 po kimś kto mnie zdradził, upokorzył i chciał wrócić.
Pieknie tu, jeszcze nie byalm w Hiszpanii, ale chetnie bym sie wybrala…wiecie jak to z pogoda? bo chyba pewnosci w sezonie nie ma?
Niestety znam smak gruzu w ustach, upadlam na samo dno po 10 latach zwiazku mial byc slub, dzieci, piekne zycie, gdy teraz o tym mysle jest mi slabo…nie wiem jak to wszystko przetrwalam
11 lat w związku. Mam 35 lat i wizję bezsensowności- nie mamy dzieci . Mój facet jest bez inicjatywy, co i mi zarzuca. Od 4 lat nie uprawiamy sexu i żyjemy ze sobą jak przyjaciele. Zależy mi na nim ale nasz związek to równia pochyła….Moim pocieszycielem jest czekolada…, on dużo pracuje więc jest zmęczony. Nigdzie nie chce mu się wyjść. Nie mamy wspólnych znajomych ani hobby. On jest domatorem a mnie ciągnie aby razem gdzieś wychodzić. Najczęściej wychodzę gdzieś sama ze znajomymi. Jest między nami 11 lat różnicy. Jestem z nim bo się przyzwyczaiłam i jest mi wygodnie. Nie wiem co dalej…
Znam taki przypadek. Koleżanką była w takim zwiazku. Jeśli nie jesteś szczęśliwa i związek Cię nie rozwija musisz gruntownie.przemyslec to czy ma sens. To Twoja decyzja czy masz odwagę budować życie na nowo.
Idź do dietetyka, idź do psychologa, Idź do kosmetyczki, idź do fryzjera, następnie idź na siłownię, następnie idź do salonu samochodowego pooglądać kolory samochodów, tylko nie kupuj auta,
Znam kobietę, co w wieku 56 lat, po kilkunastu palantach co ją wciągnęli w lata, tak, po kilkunastu palantach, trafiła na 60-letniego kawalera, który zajmował się całe życie ciułaniem pieniędzy pod bacznym okiem mamusi, no i mamusia w końcu odeszła. Facet spod pantofla mamusi, ze świeżo odciętą pępowiną, doskonale wytresowany przez mamusię, obrzydliwie bogaty, okazał się być gościem dającym po pierwsze poczucie bezpieczeństwa… Ona teraz baba 56 lat wygląda jak ponętna trzydziecha i robi prawo jazdy. Na moje pytanie, kobieto, przecież już jesteś emerytka, w odpowiedzi słyszę: nie żałuję, że trafiłam na niego po 40 latach ulegania facetom…
Witaj Alu, Twoja sytuacja jestpodobna do mojej. 8 lat związku, ja mam 39 lat, mój już były partner 7 lat młodszy właśnie ode mnie odszedł. Tylko że to ja byłam bez inicjatywy, ciągle nie wiedziałam…. I dzisoaj oznajmił ze to jest definitywny koniec, nie ma odwrotu. I trochę go rozumiem, oboje jesteśmy winni. Ale ja jednak trochę bardziej, wogole się nie staraliśmy, brak rozmowy…. Partner idealny kandydat na męża ojca, a jednak coś nie poszło…. Teraz płaczę od 8 rana, jest ciężko… Jestem ciekawa co Ciebie…
Ja z partnerką rozstalem sie tydzień temu po 17latach bycia razem.Jest mi z tym bardzo zle i nie daję rady juz.Zaczęło byc zle miedzy nami juz jakis czas temu.Mamy razem wspaniala córkę którą bardzo kocham ale ona jak na razie nie chce mnie znac.Mam strasznego doła a oprócz tego jestem po kilku próbach samobójczych co mam robic.Niby nie daje tego poznac po sobie ale wiem że teraz te mysli powrócą .
Nie poddawaj sie. Masz corke. Spróbuj odbudować relacje. A co się stało w związku,że się rozpadł ?
Jeśli Dariusz, to Daniel Mariusz, to też pragnę odbudować relację.
Jak sie trzymasz?
Zakończyłam związek po 26 latach i 4 miesiącach.W zasadzie to mąż zakończył.Powodem był brak pracy męza i brak jakigokolwiek wsparcia finansowego. Bardzo go prosiłam, zeby chociaż „coś” dorzucił do domowego budżetu. Nie miał ochoty.Doszlam do ściany, gdzie nie miałam wyboru.Moj maz wyjechal do pracy za granicę. Po drodze okazało sie, ze ma potężne długi. Mimo wszystko bardzo to boli. Znalazl sobie szybko nowa partnerkę.
Sponsoriwalam go przez lata.
Wiem, ze kepiej dla mnie być bez niego, ale to jest bardzi trudne
Ja niestety jestem w bardzo złej sytuacji,najprawdopodobniej zostanę samotną mamą z 4 dzieci.Mamy 3 wspólnych dzieci a 4 w drodze a on?nic się nie zmienił.Moja naiwnosc mnie zgubiła,przeszłam w zyciu bardzo dużo chociaż mam 34 lata.Jego nadużywanie alkoholu zniszczylo moje zdrowie.
Witam ja zaczynam swoją drogę mamy razem 3 dzieci on nieodpowiedzialny, ignorant ja z problemem depresji chce zakończyć ten chory związek zapisałam się do psychologa psychiatry. Mam leki zaraz wizyta u psychologa jestem pełna nadziei że mi pomoże bo się poprostu boję. Boję samotności że będę sama już do końca… Między nim a mną przepaść on ma swoje tajemnice nigdy lub Zadko mówi co robi gdzie idzie zdrada SMS była nwm czy w Realu czasem też brał jakieś używki. Chcę to skończyć muszę bo sama popadne wskrajn8dc razem 15 lat
Ostateczny detoks po krótkim, ale bardzo intensywnym związku z osobą mocno rozchwianą i manipulującą, zajął mi aż 8 lat. Po 3 latach przeszło mi na tyle, że nie chciałem powrotu, później tempo opadania negatywnych emocji było dużo słabsze i ciągle one we mnie siedziały. Później szczęśliwy związek z przyszłą Żoną usunął przeważającą część toksyn. Ostatecznie pomógł… zakup mieszkania i idąca za tym wyprowadzka z domu rodzinnego. Dodatkowe obowiązki i pełnia odpowiedzialności za te 49 m kw. bardzo skutecznie usunęły dawne trucizny, choć odrobina zostanie pewnie już ze mną na zawsze.
Wszystkim przeżywającym rozstania życzę dużo wytrwałości w walce o siebie i własną godność. Wiem, że w chwili rozstania zaraz zapomina się o wpieniających cechach partnera, a zaczyna przypominać najlepsze, ale coś jednak do tego rozstania doprowadziło i zrozumiemy to za jakiś czas, gdy spojrzymy na sprawy z dystansem. Pewne rany niestety uleczy dopiero czas, oddani przyjaciele, pasje, aktywność – są wskazane, ale czasu nie zastąpią. Trochę jak z katarem – leczony trwa tydzień, nieleczony 7 dni 🙂
Ja (42 l) rozstalam się z mężem po 24 latach,bylam w niego bardzo wpatrzona, mamy 2 dzieci,(19 l i 10 l) praktycznie to ja podjęłam decyzję o tym. Przez lata próbowałam walczyć z jego uzależnieniem od internetu .Prośby, groźby nic nie dawały, ze wszystkimi problemami byłam praktycznie sama,on się nie starał bo wiedział że jak mu nie wyjdzie to zawsze ma otwarte drzwi do mamusi.Oprucz pracy istniał tylko komputer robił przy nim wszystko, spał, jadł,sprawy seksu też,nie raz go przylapalam że pisał na portalach randkowych, przez ostatnie 2 lata nie wiązało mnie z nim nic tylko tyle że był. Podjęłam ta decyzję świadomie i z przekonaniem że dam sobie radę i tak było do tej pory lecz niedawno dowiedziałam się przypadkowo że po miesiącu od wyprowadzki pisze i spotyka się z Panią. (tyle razy prosiłam żeby gdzieś razem wyjść, wiecznie słyszałam że nie ma kasy, że mu się nie chce itp..) Tak mnie to zabolało i coś pękło we mnie ze nie mogę sobie poradzić z tym, myśli gdzieś mi cały czas krążą po głowie staram się tłumaczyć że to i tak by nie było sensu być ze sobą,. Ja jestem wychowana w czasach gdzie matka zawsze mi wpajala że jak się już jest z jednym to do końca życia,myślę że w dzisiaj szych czasach większość Panów myśli tylko o jednym, chciałabym spotkać taka osobę z którą bym mogła przeżyć jeszcze wspaniałe dni wiedząc że jestem dla niego ważna. Pozdrawiam Aga
Rozstałam się kilka dni temu, była to tylko kwestia czasu. Decyzję powinnam była podjąć już dawno, jakieś 1,5 roku temu. Sama zakończyłam ten trzyletni związek. Dla większości życie w takim układzie nie miałoby najmniejszego sensu, ale przyjaźń przegrała z głębszym uczuciem. Miłością obdarzyłam mężczyznę , z którym rozumiałam się bez słów. Całe prawie życie przeżyłam jako singielka, a tu nagle taki strzał Amora. Wspólne urlopy, zainteresowania, wieczory, noce, wypady weekendowe wtedy mi w zupełności wystarczały. Przyszedł jednak moment, kiedy chciałam poznać jego dzieci z poprzedniego „toksycznego” związku. Raz jedne na przestrzeni tych lat spędziliśmy nimi prawie cały dzień. Obudziły się we mnie macierzyńskie instynkty macierzyńskie. Nagle zaciągnęłam ręczny hamulec. Ale zaraz, zaraz,przecież nigdy nie przedstawił mnie swoim rodzicom. Milczał, zmieniał temat, stosował skomplikowane zabiegi odejścia od tematu rodziny, wspólnego zamieszkania. Miał nade mną umysłową władzę, inteligentnie przebierając w słowach. Czekałam aż uporządkuje swoje sprawy, i jedyna próba jaką podjął skończyła się niepowodzeniem. Obawa przed rzekomą utratą kontaktu z dziećmi,spowodowana chorą relacją ze swoją „byłą” wygrała. Strach udzielił się również jego rodzicom, którzy chyba skutecznie się przyczynili do porzucenia przez niego pomysłu związania się z inną kobietą. Taki inteligentny, wygadany, a poddał się wówczas bez żadnej walki. Minął rok, potem dwa, trzy lata, a ja ciągle żywiłam nadzieję, że stworzymy coś trwałego. Zebrałam się na odwagę i opowiedziałam o swoich skrywanych dotąd potrzebach, pragnieniu poznania jego rodziny, wspólnego spędzania świąt z jego dziećmi, siostrami, a może też z czasem zdecydowania się na własne maleństwo. Chciałam jedynie normalności i miłości pod wspólnym dachem. Zakończyłam ten chory „związek”, lecz boleśnie próbuję nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego. On wykazał jedynie zrozumienie i przeprosił,że nie mógł sprostać moim wymaganiom. Do tej pory żywię nadzieję, że stanie w moich drzwiach i powie,że chce walczyć o mnie, dla mnie i ze mną, że przejdziemy przez to razem,że sprzeciwi się swojej byłej i wszystkim tym, którzy zabraniają mu kochać i żyć tak jak chce. Tak się nie stało, tak się nigdy zapewne nie stanie,, bo zwyczajnie strach go obleciał. Po co sobie komplikować idealny dla niego układ. Ból, rozpacz, bezustanna myśl, jak mogłam do tego dopuścić i pozwolić, by tak zranił moje serce. Za trzy wiosny wybije -dzieści, a ja mam zacząć od początku, z kimś innym, poznawać się od nowa? Nie wiem czy kiedykolwiek będę na to gotowa.
Twoja sytuacja przypomina mi trochę moja .. jestem teraz w takim położeniu jesli chcesz porozmawiać daj znak
Ja jestem na tym ostatnim etapie.Po prawie 40 latach malzenstwa mój mąż związał się przez półtora roku z kobietą która była jego szkolną miłością.Przez 10 miesięcy nic nie wiedziałam dobrze się ukrywał.Dopiro przypadkiem przeczytałam jego wiadomości.Bylam w szoku i jestem do dzisiaj.Potrafil do niej dzwonić nawet dwadzieścia razy w miesiącu A że mną nie miał o czym rozmawiać. Twierdzi że widział się z nią parę razy A mnie to wystarczy.Bardzo mnie to boli .Próbowałam wybaczyc ale nie mogę..Z jednej strony tęsknię za nim ale tak naprawdę nie potrafie zapomnieć tego co mi zrobił.Czuje się oszukana, Oklamywana, i zdradzona.Jak żyć dalej ?
Mnie facet zostawił na sylwestra właściwie do tej pory nie wiem czy to była jego decyzja czy jego rodziców którzy od samego początku mnie nie akceptowali. Byliśmy razem 7 lat jest młodszy ode mnie o 3 lata mam 32 lata minęły 4 miesiące inie mogę się pozbierać.. Tym bardziej że nie daje rady się odciąć od tej przykrej sytuacji. Nadal mamy kontakt czasami się spotykamy mówi że kocha i nie może beze mnie żyć po czym wraca do rodziców i pisze ze nie wie co zrobić nie potrafi podjąć żadnej decyzji i że jego rodzice mnie nigdy nie zaakceptuja straszna sytuacja i niby chce zakończyć ale nie potrafi tego jasno określić nie wiem co mam robić wierzyć że dojrzeje czekac czy sama to zakończyć
Kochana, stało się bardzo dobrze, ja żyłam w takim związku 18 lat, do niczego mnie nie doprowadził, związek był ukrywany, bo to duchowny ewangelicki, który miał żonę i jak tłumaczył, nie mógł się rozwieść. Nie poznałam jego żony ani syna, dziś wiem, że był ze mną i z nią. Zerwał ze mną w marcu, zrzucając na mnie winę, a w maju dowiedziałam się, że się żeni – oczywiście nie od niego – mimo że przy rozstaniu jasno powiedział, że nikogo nie ma. Poszłam do jego narzeczonej i powiedziałam, że niedawno się rozstaliśmy, zbladła – była z nim już od dwóch lat. Duchowny potrafi pięknie mówić, a o miłości to już w ogóle, więc łatwo dałam się złapać, poza tym nigdy nie podejrzewałam go o kłamstwo – bo duchowny. Spotkał się ze mną, stwierdził, że skrzywdziłam jego ukochaną – kocha ją całym swym jestestwem i wszystkimi porami, jak się wyraził, bo powiedziałam jej prawdę, na dodatek poprosił, abym ratowała jego związek i gdy ona spyta, czy to co mówiłam jest prawdę – mam zaprzeczyć. Ona mu uwierzyła, ale to już ich życie. Ostatecznie stwierdził, że zrobi ze mnie idiotkę i powie jej, że czuję się oszukana, bo coś sobie wyobraziłam, jakiś związek z nim. Stwierdził, że nigdy nie powie jej prawdy. Byłam z nim tyle lat, nie mieszkaliśmy razem, tylko gdzieś tam wyjeżdżaliśmy, więc łatwo o mnie mówić tylko jako o swojej przyjacióce. Dodam, że z nową dziewczyną jeździ w te same miejsca co ze mną, mówi jej to wszystko i tak samo postępuje jak ze mną, ale ona będzie żoną. A ja zaczynam nowe życie. Nie poddam się taka kanalia niczego nie jest warta. I to duchowny, u nas szaleje pedofilia, a czy postępowianie tego duchownego – innego wyznania jest inne? Dobrze, że nie czekałaś tyle lat, ja powoli dochodzę do siebie, dzielę się swoimi przezyciami, bo to pomaga.
Izabelo, tak bardzo Ci współczuję. Za mną kilka lat rozstań i powrotów. On buduje nowy związek nadal wyznając mi miłość. Tęskniąc podobno i twierdząc że łączy nas coś ponadczasowego i nadal chce sexu. Przypominam sobie różne sytuacje i dręczą mnie ciężkie myśli, że nieraz wypytując mnie o szczegóły czegoś, pytał bo chciał przed nią zabłysnąć. Spotykaliśmy się rzadko, ale to ja jestem tą, która się zorientowała i to ja z całych sił próbuje nie dopuszczać go do siebie. Jak to możliwe że tamta nie wie!!! Przypominam sobie różne chwile, które już dawno mogły mi dać znać, ale też przecież nie musiały. Nie powiem, podjęłam tę nierówną walkę o niego nie wiedząc, że nie mam szans wygrać. Oszukiwał mnie. Z jednej strony czuję jak bardzo jestem dla niego atrakcyjną kobietą, a z drugiej zupełnie się nią nie czuję, skoro nie wybrał mnie. I mam to samo okropne uczucie, że w każdym jego wytłumaczeniu figurowałabym jako „przyjaciółka”, „wariatka”. Ale jakoś nie mam w sobie tyle siły co Ty.
Mnie dziewczyna zostawila po 13 latach powiedziala ze ja zdradzilem i spakowala sie i uciekla ze planowala to 4 miesiace ucieczke ale przez te 4 miesiace bawila sie w szczesliwa rodzinke mowila ze kocha sex i wszystko swieta wszystko pieknie ladnie a tu nagle w piatek wieczorem sex w sobote z pracy przychodze oznajmia ze zdradzilem i koniec z nami po 13 latach ani dowodow ani nic. Od poczatku naszej znajomosci miala problemy z zazdroscia o wszystkich byla zazdrosnatez mialem wady bo ja oklamywalem w blachych sprawach przez co stracilem zaufanie do niej .dziwie sie teraz ze wytrzymalismy tyle razem nie raz zylismy jak pies z kotem klutnie wyzwiska masakra najgorzej o kobiety nie moglem rozmawiac patrzec bo tylko jak przychodzilismy do domurobila mi klutnie ze juz chcialem ruchac te wszystkie dziewczyny ja sobie z tego nic nie robilem po prostu milczalem teraz to byl blad bo pozniej to odreagowywalem na zachowaniu traktowalwm ja hamsko robilem specialnie klutnie siedzialo to ciagle we mnie o dzieci mnie oskarzala kak sie bawilem czy droczylem z 13 latka naszych znajomych ona do mnie ze juz bralem sie za nia nie raz rece mi opadaly naprawde odciela mnie od wszystkich znajomych zostali mi tylko 2 kolegow gdy spotykalismy sie ze znajomymi ladnie pieknie a w domu ze juz chcialem zdradzac.kocham mimo to ponad zycie i teraz nie moge sie pozbieraz minelo 3 miesiace a ja zyje bo zyje ale ciagle mysle boli strasznie jest tragicznie idealizuje ja ale co zrobie na sile mam ja przywolac jak jest szczesliwa bezemnie to niech bedzie wiem ze oboje cierpimy bo po rozstaniu zdecydowalem sie na psyhologa nie daje rady psyhicznie fizycznie jest ok chodze dalej z nia bylem raz powiedziala ze jej raz wystarczy mowila mi ze mnie kocha ze bylem czyms najwspaniejszym jej w zyciu ale teraz nie moze przeszkoczyc ?? Tylko pytam sie czego?? To boli mnie najbardziej ja bym jej wszystko wybaczyl.. ksiazke by pisac o nas
Rozstałam się z mężczyzną ponad dwa lata temu. Byliśmy razem 7 lat. Wcześniej również były rozstania i powroty. Przemyślałam sprawę. Zrozumiałam, że jednak bardzo go kocham i chcę z nim być. Jednak było już za późno. Znalazł sobie inną kobietę. Próbowałam go odzyskać. Walczyłam o miłość. Starałam się wytłumaczyć wszystko. Nie chciał powrotu. Czasem się spotykaliśmy. Wtedy mnie przytulał, całował. Pisał do mnie. Też twierdził, że mnie kocha, że tęskni. To wszystko okazało się kłamstwem z jego strony. 2 miesiące temu napisał ze wspomnieniami z naszego życia, wysyłał mi wpólne zdjęcia. Miesiąc temu spotkaliśmy się. Znów były przytulasy i pocałunki. A teraz dowiedziałam się, że wziął ślub. Nic nie wspomniał o swoich planach. Wykorzystywał moją słabość do niego. Cały ten czas wierzyłam, że wrócimy do siebie. Okłamał mnie, zranił. Jest bardzo ciężko. Płacz nie schodzi z moich oczu. Muszę się nauczyć żyć bez niego. Nie mogę już napisać. Nie mogę już liczyć na wspólny wypad na rower. Muszę uszanować jego decyzję. Stworzył rodzinę. Monia, nie pozwól manipulować swoimi uczuciami. Ja popełniłam ten błąd. Nie potrafiłam się odciąć, zapomnieć. Czekałam cały czas, podczas gdy on układał sobie życie z inną, bawiąc się moim kosztem. Gdyby kochał tak jak mówi, wróciłby… Mężczyźni to tchórze. Teraz nie potrafię poradzić sobie z tym bólem. Jeszcze długo będzie gościł w moim sercu.
Moniko, tak bardzo mi przykro, z powody tego co Cię spotkało. Dużo z tego co piszesz, mam wrażenie że jest o mnie. Z tym, że mój „były” – nie chce BYĆ BYŁY tylko chce bym była jego najwspanialszą na świecie kochanką, ponieważ kobieta z którą od dwóch lat buduje nowy związek to tylko uwikłanie – tak mi tłumaczy. Od jego siostry dowiedziałam się o rozmowach o ich ślubie. A on wciąż wyznaje mi miłość, jednocześnie mówiąc że nigdy nie mieliśmy być razem. Nie wiem jak można być kimś takim. Najgorsze, ze w te jego wyznania miłości ja wciąż wierzę. Te etapy opisane w artykule, zamiast przechodzić po kolei, to mieszają się mi każdego dnia. Prosiłam go, że pozwolił mi dojść do siebie, żeby dał mi spokój. Ale on twierdzi że nie wyobraża sobie dnia bez najmniejszego kontaktu ze mną. Gdy się odcinam, odczekuje tylko jakiś czas i znów się zjawia. Znajduje jakieś wiadomości o mnie w mediach i się zjawia z wyznaniami tęsknoty, wielkiej bliskości. Jak ja mam przestać wierzyć w jego miłość? Nie wiem.
Miałem identyczną sytuację jak Ty
Identyczną
Wspolczuje… i sobie samej tez… wlasnie rozpada sie moj 20 letni zwiazek, mamy 11 letnia corke, nigdy nie wzięliśmy slubu, bo zawsze byly sprawy wazniejsze. Od kikku miesiecy utrzymuje kontakt telefoniczny z inna mezatka. Mowi, ze sie wypalil, ze dawno tak czul i ze sobie przyrzekl, ze jak ktos stanie na jego drodze to zaryzykuje i spróbuje. Skurw…..
Marto, współczuję Ci. To trudne zacząć nowe życie, gdy cień poprzedniego życia jes z nami. Mój były od czasu zaślubin nie odzywa się – na szczęście. Nadal za nim tęsknię i głęboko w sercu czekam na chwilę aż się odezwie. Mam do niego żal, że zmarnował mi dużo czasu. Wiele niestety straciłam. Zwodził mnie, podobnie jak jest to w Twojej historii. Mężczyźni powiedzą nam wszystko, aby nas wykorzystać, zabawić się. Sądzę, że gdyby Twój były mówił szczerze, byłby z Tobą. Nie wierz w żadne uwikłanie. Po prostu chce mieć rozrywkę i wykorzystuje Twoją słabość. Wydaje mi się, że powinnaś z nim porozmawiać i postawić ultimatum – albo jest z Tobą, albo z nią. Ale pamiętaj, jeśli zdradzał tamtą, to czy potrafi się zmienić? Ja teraz tak na to patrzę. Nie chciałabym być na miejscu tamtych kobiet, które były oszukiwane już przed ślubem. Co będzie później? Nie powiem Ci, że będzie łatwo. Ale trzeba sobie ułożyć życie. Nie wiem czy jeszcze pokocham, ale chcę mieć bliskiego sobie człowieka, który się mną zaopiekuje a ja nim. Jeśli pokocham, będzie cudownie. Życzę Ci dużo szczęścia.
Miesiąc temu, po 18 latach związku mój mąż oznajmił, że już mnie nie kocha z lekkością z jaką mówiłby „kupiłem chleb”. Mój świat zawalił się w ułamku sekundy. Rozpaczałam i czułam się jakby nie odszedł tylko umarł. Zdziwiła go moja reakcja, bo uważał, że te słowa przyniosą mi ulgę. Przyznał, że ta myśl męczyła go od ostatnich dwóch lat. Ta informacja rozbiła mnie jeszcze bardziej, bo nie mogłam (nadal nie mogę) zrozumieć jak można być tak wyrachowanym i przez cały ten czas korzystać z benefitów, które niosła mu moja miłość do niego? Mieszkamy za granicą od 15 lat. Nie dorobiliśmy się zbytnio, bo mąż ma lekką rękę do wydawania pieniędzy. W chwili obecnej nie pracuje ze względu na pandemię. Dwa dni po tym gdy usłyszałam, że przestał mnie kochać oznajmiłam mu, że po zlikwidowaniu obostrzeń ma się wyprowadzić i poinformować naszego 13 letniego syna o sytuacji. I tu ponownie zwalił mnie z nóg uznając, że ja mam rozmawiać z dzieckiem, bo to ja go wyrzucam z domu… Chyba wyobrażał sobie, że układ się nie zmieni, a wypowiedziane wcześniej słowa dadzą mu bilet do robienia tego co chce. Nie wiem – nie pojmuję sytuacji. Jest zdumiony, że „tak szybko się ogarnęłam”, nie rozpaczam i zajęłam się własnym życiem. Rozpaczam. Serce mam rozdarte na tysiące drobnych kawałków, ale na rozpacz pozwalam sobie kiedy on jej nie widzi. Powody wyczerpania się zapasów miłości też mnie zabiły. Były trzy; stałam się wredna, przestaliśmy się wzajemnie szanować oraz to, że owszem zgadzałam się na sex za każdym razem kiedy sobie życzył, ale sama do niego nie dążyłam. To wszystko prawda. Stałam się wredna, nie chwaliłam, bo i nie było za co. Kiedy podpierałam się nosem gotując dla niego obiady w trakcie zdalnej pracy, a potem sprzątałam i ogarniałam lekcje dziecka, on grał na konsoli. Moje prośby, a z czasem awantury o zaangażowanie się w związek i życie rodzinne skutkowały jedynie coraz większym oddalaniem się ode mnie. W weekendy grał ze zdwojoną siłą i dodatkowo pił. A ja byłam tu zamknięta jak w klatce – bez drogi ucieczki, bez żadnego azylu. Ciężko było być miłą i chwalić osiągnięcia w grze, bo innych nie miał. Znosiłam to wszystko z nadzieją, że się ocknie, obudzi i znów będziemy rodziną. Tak się nie stało. Obecnie staram się pozbierać, nie myśleć, zająć się uniezależnianiem się od niego. Kupiłam auto i uczę się jeździć. Wróciłam do porzuconego na rzecz związku i rodziny hobby. Uczę się żyć bez niego mimo, że ciągle jeszcze tu jest. W głębi duszy marzę, żeby to wszystko okazało się złym snem, żeby klepsydra się obróciła i moje życie wróciło do normy obok nieidealnego może partnera, ale jednak miłości mego życia. Wiem jednak, że i to nigdy się już nie stanie. Boję się. Boję się jak cholera! Wizji przyszłości i samotności, bo nikogo tu praktycznie nie znam. Mam wsparcie rodziny, ale także na odległość. Czasem przychodzi myśl, że powinnam się całkowicie zatracić, zrezygnować ze swojego ja, uszczęśliwiać go po kres własnej wytrzymałości, żeby przy mnie trwał. Z drugiej strony wiem, że to na nic, bo to typ człowieka, którego nie da się uszczęśliwić. Permanentnie nieszczęśliwy. Stawiam zatem na znoszenie sytuacji z godnością i czekam na to co przyniesie los… Jestem fajna i mam jeszcze dużo do zaoferowania, więc może jeszcze, za jakiś czas pojawi się na mej drodze ktoś kto przyjmie co mam i sam też przyniesie mi szczęście? Może…
Hej Naamah,
Podziwiam Cie, ze masz w sobie taka sile, zeby nie rozpaczac ani sie nie uzalac. Ja jestem dopiero na poczatku drogi „po rozstaniu” ale w zwiazku zdazylam sie wczesniej upokorzyc nie wiem ile razy, obwiniac sie o wszystko, plakac..do tego stopnia, ze chyba poczulam sie juz bezpiecznie w tej rozpaczy, to bylo cos pewnego, cos co mnie rozumialo, glupie to, wiem..
Mieszkam w UK i tak naprawde nie mam nikogo na miejscu, kto pomogl by mi przejsc przez te wszystkie emocje, wiec staram sie tadzic, acz nieudolnie;)
Podziwiam ludzi, ktorzy odnajduja sile w sobie zeby isc dalej, nie rozpaczac, tego mi brakuje. Zycze Tobie i wszystkim czytajacym wszystkiego dobrego, duzo wytrwalosci i duzo wiary <3.
W czerwcu powinniśmy obchodzić 14 rocznicę ślubu. Powinniśmy, a będziemy „świętować” rozwód. Dokładniej on będzie świętował. Ja Jestem w rozsypce… Poczucie własnej wartości spadło głęboko poniżej zera… Tylko dzieci mi żal 🙁
Polecam wszystkim którzy tu zaglądają książkę Stefanie Stahl „kochaj najlepiej jak potrafisz”. Będąc 10 lat w toksycznym związku pozwolilami zrozumieć gdzie jestem i co sie dzieje i przejsc przez rozstanie z uzależnionym, niedojrzałym facetem. Zostalam sama z 3letnim dzieckiem, ale poczułam ulgę.
Ja rozstałam się z facetem po 4 latach .
Oboje po przejściach , miałam nadzieję na związek najcudowniejszy z najukochańszą osobą . Niestety
Od samego początku przewijały się stare niezamknięte jego poprzednie związki .
Wieczne pisanie z byłymi i koleżankami
Straciłam zaufanie zmęczyło mnie to
Wyniszczało Zabijało
Życie dołożyło jeszcze jego uzależnienie od narkotyków
Wiedziałam ze nic już z tego nie będzie ale dalej w to brnęłam
Rozstałam się
Myślałam ze to szybko minie
Bardzo cierpię te cholerne myśli
Hej, kochana nie martw się, ja przeżywam właśnie to samo. Huśtawki nastrojów u mojego byłego narzeczonego to norma. Raz poroniłam, tyle nas łączyło. Dużo pił, nie radził sobie ze swoją firmą… wciągło go, poszedł na detoks, wrócił i nagle jest ogarnięty i po tym co dla niego robiłam, ogarniałam wszystko, byłam wszędzie.. on wolałby żebyśmy się rozstali.. no tak, pomóc w najgorszym czasie życia a jak jest dobrze, to nowa przyjdzie na gotowe i on będzie obok niej skakać.. ja też póki co jestem skazana, mimo że wypowiedziałam umowę wynajmu mieszkania i go właściciele wyprosili. Pojechał 200 km do rodzinnego miasta i nagle nigdy nie wróci do mnie bo nie podoba mu się życie w moim mieście.. Ja mam dobrą pracę tutaj, Jego miasto jest drogie, pędzi… sam to kiedyś mówił, że pojedzie za mną wszędzie. Teraz – tłumaczy że nie potrafi egzystować tu, a musi mieszkać w większym mieście, że jest więcej opcji.
Postanowił dać miesiąc czasu na odległość, by sprawdzić czy damy radę , ewentualnie wrócić do miasta w którym pracuje, bo tu gdzie mieszkam nie ma zamiaru… nie wiem co robić..
Do tego jutro idę na wesele przyjaciółki … z kolegą. Bo w tym czasie miał przebywać na terapii od alkoholu. Zrezygnował z niej i pracuje. Ja idę na wesele z kimś, kto po tygodniu od poproszenia towarzyszenia na weselu przynosi mi kwiaty, kupuje czekoladki i wyznaje że „koledze zależy na mnie”.
Sam narzeczony robi mi sieczkę z głowy, bo nie wiem jak to będzie wyglądało za miesiąc. Mieliśmy mieć ślub w maju.. ale teraz widzę że to niemożliwe, jest skreślony u mojej rodziny przez alkohol.. póki co.. mam to samo co Ty, brnę w to wiedząc o alkoholu i czasem narkotykach
nie wiem co robić…
Po 5-ciu latach związku – wydawało się szczęśliwego – dostałam kopa po nagłym wybuchu słownej agresji ze strony partnera. Jeszcze rano wszystko było pięknie i cukierkowo, plany na wieczór i nagle jak grom z jasnego nieba. Zabrałam co mogłam i pojechałam do rodziców. Po dwóch tygodniach napisałam smsa licząc, że minął odpowiedni czas (podobna sytuacja miała miejsce wcześniej) i co? W smsie poinformował mnie, że to koniec. Odczekałam jeszcze 1,5 tygodnia i nawiązałam kontakt. Łaskawie przez telefon po tylu latach poświęcił mi 22 minuty swojego cennego czasu informując, że zdał sobie sprawę, że jednak nie dla niego są poważne związki i w sumie to jemu się już jakiś czas nudziło… nie zrobił nic żeby to zmienić, nie dał sygnałów, nie podjął żadnych działań itp. Na pytanie ską więc te wszystkie słodkie słowa i plany jeszcze dzień przed tą akcją usłyszałam – z przyzwyczajenia. Od miesiąca nie mogę się pozbierać. Niewiele jem i śpię. Nie wiem jak sobie z tym poradzić…
Dzień dobry Wszystkim,
Dziś jest dokładnie 5-ty miesiąc jak mnie zostawił po 3,5 roku.
Wyszedł tak po prostu i powiedział, że to nie rozstanie.
Mam 41 lat i to ja czuje, że zapłaciłam za własną głupotę.
Zostawiłam wiernego męża i wzięłam szybki rozwód. Wszystko z klasą. Mąż błagał abym wróciła a on zapewniał jego i mnie, że mnie kocha i będzie się mną zawsze zajmował.
Wiedziałam, że to największa i najwspanialsza miłość jaką można sobie wyobrazić. Skoczyłam wiec dla niego. Znosiłam wszystko i zawsze prosiłam, żeby wracał.
Byłam z nim szczera do bólu. Nie obrażałam byłego męża. I za to mnie obwiniał. Obrażał się i znikał.
Nie widziałam, że ostatecznie wszystko mu przeszkadzało.
Tyle mi obiecał i ja chowałam się w nim. Czułam się wspaniałe.
A teraz czuje się podle i nie mogę przestać cierpieć.
Obwiniam się za wszystko i chce już tylko aby wrócił. Nie wiem kiedy to minie.
Z nim odkrywałam świat. Każde miejsce było nowe. Teraz nie wystarczy pozbyć się sukienek. W każdym miejscu na ulicy jest wspomnienie jego.
Karma wróciła do mnie.
Zaczynam czuć, że oszaleje.
Wiem, że on nie jest dobrym człowiekiem i co z tego. Był mój.
Ponad 10 lat związku… On był dużo starszy, w separacji, ja z rodziny alkoholowej, DDA. Poznaliśmy się, gdy miałam 23 lata. Ponad rok starał się i zabiegał, aż mu wreszcie zaufałam i pokochałam. Nie ma dzieci z żoną, ze mną chciał trójkę. Bałam się zajść w ciążę, nie chciałam, żeby dziecko było z nieprawego łoża, nie chciałam, żeby było „bękartem” i wychowywało się bez ojca, który przyjeżdża raz na miesiąc w odwiedziny. Obawiałam się, że skończy się na alimentach i nazwisku, że tylko do tego się poczuje, chociaż zapewniał, że jak zajdę w ciążę to będziemy razem. Nie miałam jednak poczucia bezpieczeństwa. Była jedna wpadka i tabletka dzień po. Wypomniał mi to kiedyś mówiąc, że nasze dziecko miało by już 2 lata.
Teraz mam 33 i zostałam sama, bez rodziny, bez dzieci. Trudno zmieścić żal i ból w kilku słowach… Straconych lat, oddanych komuś, kto na to nie zasłużył i zwyczajnie wykorzystywał. Wiódł podwójne życie. Okłamywał mnie i ją. Ja o niej wiedziałam, ona o mnie – niekoniecznie. Zaczął parę lat temu robić karierę w lokalnej polityce, udało mu się w tym roku dojść do stanowiska. Z tej partii. I zaczęłam przeszkadzać najwidoczniej. Na swojej stronie od niedawna deklaruje, że jest zdecydowanie wierzącym katolikiem od X lat szczęśliwie (!) żonatym! A gdzie była jego wiara przez ostatnie 10 lat, gdy był ze mną?
Wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia, ale to nie pomaga.
W czerwcu ostatni raz się widzieliśmy. Uniosłam się honorem, że nie będę pozwalała się tak dalej traktować, jak rzecz, jak zabawkę, którą można zostawić, gdy się znudzi. Ten incydent stał się kroplą, która przelała czarę goryczy, jaka gromadziła się we mnie przez te wszystkie lata. Że w końcu z tym skończę. Z nim skończę. Że się uwolnię z relacji, która mnie niszczy.
Nie kontaktowałam się i nie odpisywałam. Myślałam, że dam radę. Wytrwam. Uda mi się zakończyć ten związek, który był dla mnie toksyczny od początku (mimo wiedzy, tkwiłam w nim, bo pragnienie bycia kochaną było we mnie silniejsz niż rozum i zdrowy rozsądek).
Pierwszy raz pękłam we wrześniu, po 3 miesiącach. Odezwałam się pierwsza, prosząc o kontakt. I nie byłam w stanie rozmawiać przez łzy, gdy usłyszałam jego głos. Tyle się we mnie kłębiło emocji: pretensje, wyrzuty, pytania dlaczego, co się stało, co się zmieniło. I jakoś przez chwilę to było, ale moja podejrzliwość i nieufność osiągała apogeum. Coraz oschlejsze relacje, brak serdeczności, z jego strony zainteresowanie ograniczało się już tylko do seksualności, a ja nie chciałam być zabawką. W październiku nastąpiło kolejne tąpnięcie, które przygniotło i rozerwało mi serce. Zaczął nosić obrączkę po kilkunastu latach. Myśłałam, że tym razem mi się uda zerwać z nim kontakt, kiedy jak nie teraz? Ile jeszcze zniesiesz dziewczyno, upokorzeń?
Wytrwałam do wczoraj. W święta nawet zdawkowych życzeń nie wysłał. On się po prostu odciął ode mnie jakby przez 10 lat nic nas nie łączyło. Przecież tego chciałam, prawda? Ale 10 lat nie da się wymazać gumką i po prostu zapomnieć. Chciałabym, ale nie potrafię. Czuję się jak uzależniona. Jakbym przechodziła jakiś ostry stan odstawienia. Myślałam, że uda mi się uniknąć „żebrania o miłość”, że nie będę się tak upokarzać, że to żałosne i godne litości zachowanie… Miotam się między bólem, żalem, gniewem, chęcią zemsty, między poczuciem wstydu i upokorzenia. Chce odesłać rzeczy, które od niego dostałam jego żonie. Te wszystkie fatałaszki. Nie się dowie, co „szczęśliwy” mąż robił w tajemnicy. Niech on też cierpi i poniesie konsekwencje. Serce chce się mścić za ból i doznaną krzywdę, a rozum mówi, że nie warto palić mostów i truć duszy. Żeby odejść z godnością.
Boże, pomóż mi, daj mi siłę… Daj mi Boże wytrwać w postanowieniu. Kiedy to się skończy? Jak mam po tym zaufać mężczyźnie? Z takim bagażem na barkach. Lęk przed tym, czy będę w stanie zbudować zdrową relację…
Wspolczuje… i sobie samej tez… wlasnie rozpada sie moj 20 letni zwiazek, mamy 11 letnia corke, nigdy nie wzięliśmy slubu, bo zawsze byly sprawy wazniejsze. Od kikku miesiecy utrzymuje kontakt telefoniczny z inna mezatka. Mowi, ze sie wypalil, ze dawno tak czul i ze sobie przyrzekl, ze jak ktos stanie na jego drodze to zaryzykuje i spróbuje. Skurw…..
14 lat małżestwa , 3 dzieci , postawione na ostrzu noża. Albo zwolnię siostrę z mojej firmy prowadzonej wraz ze wspólnikiem , albo rozwód . Takie ultimatum stawia moja żona. Dostaje szału jak słucham jej gadania , że nie odposci , ale tak naprawdę to problem mojej siostry nie ma innego podłoża jak tylko zazdrość , nienawiść , przemawiające przez moja żonę , obwinia mnie o to że obdzazylem moją siostrę wszystkimi zasługami które jej się należą . Uważam to za jakaś paranoję. Dodam że klutnie przez 14 lat , polegają na tym że żona mnie obwinia za wszystko , kuci się że mną o byle bzdury , ma być tak jak ona chce, uważa moją rodzinę za gorszy sort, choć nie obchodzi mnie bardzo zdanie jej na ten temat nauczyłem się nie słuchać tych jej spostrzeżeń dla świętego spokoju. Moim największym błędem przez te 14 lat było to że pozwalałem jej na to. Przyzwyczaiłem ja do tego że macham ręką na te wszystkie bzdury myśląc że , problem jaki żona ma to blachostka która dla mnie nie ma i tak większego znaczenia. Ale po 14 latach dochodzi do tego że kłuci się ze mną o to że jej Coli nie nalałem , ale to tak ostro że sugeruje rozwód . Kilkukrotnie wyrzucała mi ubrania i wyganiała mnie z domu. Ale teraz po wizycie u psychologa rodzinnego , i opowiedzeniu o naszym problemie , uświadomiłem sobie że to nie ja mam problem tylko ona , czuję że powinienem ja zostawić zgodnie z jej życzeniem i nie ulegać jej naciskom , krzykom klutnią itp. Ona nie chce szyszec o tym że siostra nic nie jest winna i że utratą pracy ja załamie , a ja jestem jej bratem biorę w jakimś sensie za nią odpowiedzialność , poza tym zwolnienie mojej siostry przysporzy mi wiele dodatkowej pracy , i narazi mnie na straty. Wspólnik nie chce słyszeć o jej zwolnieniu!!! Kabaret. Rozwód o siostrę istny cyrk. Ale obiektywnie patrząc na sprawę to jestem bez wyjścia , rozwód , albo potwór brat który zwalnia siostrę z powodu ,, widzimisię żony,, PAT co robić. Dzieci zostawić , dom , żonę psychopatkę , czy zwolnić siostrę i tkwić w tym związku bez przyszłości , bo zwolnienie siostry , rozwiązanie problemu , z czasem pojawi się następny i następny problem który będzie stawiał nasze małżeństwo na ostrzu moża. Co robić , tak wiem dogadać się z żoną , NIE DA SIE , !!! Ona budzi się i klutnia o siostrę , kładzie się spać kłucie się o siostrę, jest w pracy dzwoni lub pisze , zwojnij siostrę , psychoza ???
Po 13 latach powiedziała mi, że to jednak nie to…. że była ze mną bo tak było korzystniej finansowo. Teraz ona zarabia znacznie więcej niż ja. Szczerze? Nie wiem co ze sobą zrobić. Potraciłem przyjaciół, znajomych, zostałem praktycznie sam.
Podobno tylko czas….cos pomoże. Opowiem Tobie moja historię. Bo tez to się stało teraz i jestem w rozsypce, dlatego szukam czegoś w internecie, żeby sobie pomóc. Boje się bardzo…
18 lat małżeństwa, 20 lat razem, 2 dzieci. Rozwód 3 lata temu, kochałam go, ale życie przyćmiło wszystko, nie szanował mnie.
Nie raz myślałam odejdę, bałam się czy sobie poradzę. On spotykał kobiety, przyłapywałam go ,ale jakoś to trwało ,bo dzieci-wszystko dla nich(teraz wiem, że bezsensu). Ostatni rok małżeństwa był straszny , brak szacunku do mojej osoby, poniżanie-nigdy bym nie uwierzyła, że się na to zgodzę, ale życie płata różne figle.
W końcu zapytałam go, czy kogoś ma , powiedział że tak i w ciągu 9 miesięcy się rozwiodłam. W czasie gdy czekałam na rozwód poznałam Go, w pracy. Mówił, że jestem piękna , niesamowita, obłędna(a ja tego nie słyszałam przez lata),więc czułam się wspaniale.
Miał żonę i dzieci-nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym spotykać się z taki facetem, ale nieraz nie wiesz co robisz. Nic od niego nie chciałam, powiedział, że nie odejdzie od żony ,bo ma dzieci .Dziwiłam się, że można tak żyć bez uczuć, On jej nie kocha-w to akurat wierze-chodzi o dzieci .Jej nie przeszkadza, życie bez emocji. Spotykałam się z nim przez niecałe 2 lata, dał mi to czego nie miałam w małżeństwie od lat .Powiedziałam ,że już dłużej tak nie mogę, on powiedział ,że mnie kocha ale nie zostawi dzieci,. Cierpiałam oczywiście z własnej głupoty. Po 4 miesiącach odezwałam się do niego, wydawało mi się, że dam rade się z nim przyjaźnić, Spotkaliśmy się i tak od nowa wpadłam po uszy. Ale w grudniu powiedziałam, że już koniec ,że będziemy przyjaciółmi ,będziemy raz na jakiś czas rozmawiać. Wiedziałam ,że dam radę i było mi lżej z ta stratą. Po 3tyg.się z nim spotkałam, a on mi mówi ,że rozmawiał z żona i się wyprowadza( to był czas świąteczny). Wiedziałam ,że nie zrobi tego przed feriami, bo jada razem(zgodziłam się bo niech dzieci mają spokojne wakacje). Potem były inne sprawy ważne- tez rozumiałam. Ale już nie byłam tak silna jak wcześniej, kiedy chciałam odejść. Ciągłe doły, bez chęci do wielu rzeczy, które mnie wcześniej tak cieszyły. Czekałam, nadszedł koniec maja, powiedziałam, że już tak nie mogę. (bolało mnie to bardzo). Napisał, że powiedział żonie ,że za 1-2 tyg. się wyprowadza.
Ona nie kocha go, tylko chodzi o majątek jak się podzielą, i wiadomo dzieci. Więc mówię ok, uwierzyłam , bo najbardziej na świecie chciałam z nim być, jest dla mnie cudownym człowiekiem. I w moje urodziny po tych 2tyg.powiedział,że nie może odejść ,ze względu na dzieci. Czy jestem aż tak głupia, naiwna? Moje pytanie do niego, dlaczego mi to zrobił, dał tak wielka nadzieję, której nie miałam wcześniej , te 6 miesięcy mnie dobiły, zmieniły .Chciałam przerwać to 6 miesięcy temu i wiem ,ze zniosłabym to lepiej niż teraz.
Najgorsze jest to, że mu wierzę i nie mogę o nim myśleć źle.
Wiem, że możecie ocenić mnie źle, bo miał żonę, ale brak miłości przez tyle lat małżeństwa??? On dał mi tyle….
A teraz nie widzę sensu niczego, mam dzieci, ale nie mam już sił. jak sobie poradzić…
18 lat małżeństwa, 20 lat razem, 2 dzieci. Rozwód 3 lata temu, kochałam go, ale życie przyćmiło wszystko, nie szanował mnie.
Nie raz myślałam odejdę, bałam się czy sobie poradzę. On spotykał kobiety, przyłapywałam go ,ale jakoś to trwało ,bo dzieci-wszystko dla nich(teraz wiem, że bezsensu). Ostatni rok małżeństwa był straszny , brak szacunku do mojej osoby, poniżanie-nigdy bym nie uwierzyła, że się na to zgodzę, ale życie płata różne figle.
W końcu zapytałam go, czy kogoś ma , powiedział że tak i w ciągu 9 miesięcy się rozwiodłam. W czasie gdy czekałam na rozwód poznałam Go, w pracy. Mówił, że jestem piękna , niesamowita, obłędna(a ja tego nie słyszałam przez lata),więc czułam się wspaniale.
Miał żonę i dzieci-nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym spotykać się z taki facetem, ale nieraz nie wiesz co robisz. Nic od niego nie chciałam, powiedział, że nie odejdzie od żony ,bo ma dzieci .Dziwiłam się, że można tak żyć bez uczuć, On jej nie kocha-w to akurat wierze-chodzi o dzieci .Jej nie przeszkadza, życie bez emocji. Spotykałam się z nim przez niecałe 2 lata, dał mi to czego nie miałam w małżeństwie od lat .Powiedziałam ,że już dłużej tak nie mogę, on powiedział ,że mnie kocha ale nie zostawi dzieci,. Cierpiałam oczywiście z własnej głupoty. Po 4 miesiącach odezwałam się do niego, wydawało mi się, że dam rade się z nim przyjaźnić, Spotkaliśmy się i tak od nowa wpadłam po uszy. Ale w grudniu powiedziałam, że już koniec ,że będziemy przyjaciółmi ,będziemy raz na jakiś czas rozmawiać. Wiedziałam ,że dam radę i było mi lżej z ta stratą. Po 3tyg.się z nim spotkałam, a on mi mówi ,że rozmawiał z żona i się wyprowadza( to był czas świąteczny). Wiedziałam ,że nie zrobi tego przed feriami, bo jada razem(zgodziłam się bo niech dzieci mają spokojne wakacje). Potem były inne sprawy ważne- tez rozumiałam. Ale już nie byłam tak silna jak wcześniej, kiedy chciałam odejść. Ciągłe doły, bez chęci do wielu rzeczy, które mnie wcześniej tak cieszyły. Czekałam, nadszedł koniec maja, powiedziałam, że już tak nie mogę. (bolało mnie to bardzo). Napisał, że powiedział żonie ,że za 1-2 tyg. się wyprowadza.
Ona nie kocha go, tylko chodzi o majątek jak się podzielą, i wiadomo dzieci. Więc mówię ok, uwierzyłam , bo najbardziej na świecie chciałam z nim być, jest dla mnie cudownym człowiekiem. I w moje urodziny po tych 2tyg.powiedział,że nie może odejść ,ze względu na dzieci. Czy jestem aż tak głupia, naiwna? Moje pytanie do niego, dlaczego mi to zrobił, dał tak wielka nadzieję, której nie miałam wcześniej , te 6 miesięcy mnie dobiły, zmieniły .Chciałam przerwać to 6 miesięcy temu i wiem ,ze zniosłabym to lepiej niż teraz.
Najgorsze jest to, że mu wierzę i nie mogę o nim myśleć źle.
Wiem, że możecie ocenić mnie źle, bo miał żonę, ale brak miłości przez tyle lat małżeństwa??? On dał mi tyle….
A teraz nie widzę sensu niczego, mam dzieci, ale nie mam już sił. jak sobie poradzić…
ten czas zaraz po rozstaniu jest najcięższy, ale gwarantuję, że później jest lepiej! nie wolno się poddawać i wracać do eks, jeśli był toksyczny!
Ponad 8 lat związku, rozstanie nagle, wmawianie mi winy, a okazało się że chciał zmienił łóżko, w którym sypiał na łóżko 15 lat od niego młodszej nastolatki…
Jestem po 4letnim związku. Jestem teraz w tej najgorszej fazie po rozstaniu. Ja cierpię, a eks wchodzi w nowy związek. Daję sobie czas i przestrzeń na zagojenie tych ran. Trochę mi z tym ciężej, bo… wciąż mieszkamy ze sobą. No ale, życie toczy się dalej, nie możemy się poddawać, kobietki. Trzeba zawalczyć o siebie.
Po 14 latach związku powiedział mi z zaskoczenia, że mnie nie kocha, nie widzi ze mną przyszłości, to koniec i chce układać sobie życie na nowo ale już beze mnie. Nie potrafił powiedzieć mi tego przez rok, a ja kompletnie niczego nie zauważyłam. Zawsze czułam, że się kochamy i świetnie rozumiemy. W jednej sekundzie całe moje życie rozpadło się na milion elementów. Byłam gotowa żebyśmy postarali się o pierwsze dziecko, powiedziałam mu to i usłyszałam, że na to jest już za późno i on chciał jak miałam 33 lata. Nigdy mi tego nie powiedział wprost, tak samo jak nigdy mi się nie oświadczył. Ja znów z tą decyzją zwlekałam, bo zawsze był nieodpowiedni moment, to za słaba praca, to jakieś problemy rodzinne i konieczność pomocy finansowej. I tak oto zostałam w wieku 36 lat sama, bez mężczyzny mojego życia, którego mimo zranienia nadal kocham, z przygasającym zegarem biologicznym i brakiem planów na przyszłość. Nie mogę się z tym pogodzić, nie mogę jeść, nie mogę spać, a jak zasnę to budzę się po 2 godzinach z napadami paniki, cały czas o tym myślę. Nigdy nie czułam takiego cierpienia. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić ile będę się z tego podnosić, a co dopiero jak miałabym zaufać kolejnemu mężczyźnie…
Niestety, może trwać latami. Musisz znakeźć sprawy, które dają Ci stabilizację i brak poczucia chaosu. Mieszkanie i oineniądze to podstawa, potem psychoterapia. Jeśli ich nie masz, chwyć się czegokolwiek co daje spokój, powoli i coraz więcej, może wsparcie rodziny, przyjaciòł, hakuejś grupy w necie. Jeśli to też nie, znajdź choćby jekiś drobiazg. Najgorzej jeśli ex pasożyt nie zostawił niczego co daje choćby poczucie stabilności materialnej. Ja po strasznych przejściach wiem, że to podstawa do tego aby nie martwić się o bazę, co zjeść i gdzie spać, aby bardzo malutkimi kroczkami zacząć wypełzać się z jaskini. Nie jest łatwo. Trzymam kciuki
Cześć, dzięki za wszystkie wiadomości powyżej. I ten artykuł. Ja zostałem porzucony po 19 wspólnych latach. 15 lat po ślubie. Mamy 12 letnią dziewczynkę. Żona jeszcze mieszka ze mną. Chodzi na randki z nim. Oficjalnie nie kryje się. Jesteśmy na drodze rozwodowej uwięzieni we wspólnym domu który dla niej wybudowałem. Pod koniec grudnia 2022 roku odkryłem że mnie zdradza od pół roku przez smsowe wiadomości na jej telefonie. Po wielodniowych rozmowach kiedy oboje zrobiliśmy sobie rachunek sumienia obiecała że spróbujemy że skasuje jego numer i zero kontaktu że to było nic takiego kilka spotkań rozmowa bez spania i tyle. Nawet zorganizowała wspólny wyjazd wcześniej na który pojechaliśmy pod koniec lutego 2023. Przez te dwa miesiące stawałem na głowie żeby było lepiej między nami. Czułość kontakt zainteresowanie. Dodam że w 2021 pod koniec dostałem super kontrakt i widziała ze spłacimy szybko kredyt uprzedzałem że będzie ciężko bo rzucam się na pracę a dom po jej stronie ale potem po 8 miesiącach będzie dużo lżej na przyszłość. Zgodziła się że będzie mnie wspierać więc przyjąłem kontrakt. Po 5 miesiącach żona znikła z mojego życia prawie zupełnie. Prosiłem ją o wsparcie cokolwiek bo było naprawdę ciężko ale jak by mnie nie było. Dostałem lekkiej depresji i wziąłem się za siebie. Dalej tyrałem na dom na jej marzenie. Obiady opieka nad córką pół na pół. Ona dalej mnie nie widziała mimo moich starań. Potem ta zdrada wyszła na jaw. 24 lutego odkryłem dzięki pomocy specjalistów że rano kochała się ze mną a 4 h później była u niego w domu urywając się z pracy. Ciągle mnie zdradzała była z nim i ze mną. Jak to powiedziała spała z nami ale nie tego samego dnia. Załamałem się okazało się że jest z nim od 9 miesięcy, śpią razem i oszukiwała mnie dając nadzieje a robiła swoje. Jestem załamany nie wiem jak funkcjonować. Moje życie runęło w gruzach. Zawsze byłem dla niej słuchałem jej, rozmawiałem. Kupiłem samochód. Postawiłem dom w który wpakowałem oszczędności życia. Mamy piękną 12 letnią córkę. Wszystko to na nic. Teraz mieszkam z nią w tym domu a ona nie chce iść do niego mimo że z nim jest. Jak ja mam to znieść do rozwodu i sprzedaży domu który jest nasz wspólny.? Jestem w pułapce z kimś kogo w ogóle nie znam, kto okazał się kłamliwy, fałszywy. Jak to wytrzymać. Co się dzieje z kobietami teraz? Ilu moich kolegów też już tak skończyło w taki czy inny sposób. Kobiety już nie chcą budować rodzin tylko chcą się bawić bez żadnej odpowiedzialności?