Główne menu

Dlaczego emocjonalność jest uważana za coś złego?

Skąd się to wzięło, że emocjonalność uchodzi za wadę i należy się jej wystrzegać? Najprościej byłoby powiedzieć: bo emocje są kobiece, a przez długi czas to, co przypisywano płci żeńskiej, traktowano jako słabości i wady. Ale to tylko część prawdy. Okazywanie emocji jest często po prostu niewygodne dla otoczenia, wprowadza w zakłopotanie i nie wiadomo, jak na nie zareagować. Oczywiście nie zawsze, bo zbiorowy wybuch radości, gdy reprezentacja wygrywa mecz, raczej nikogo nie mierzi – mowa głównie o tych emocjach, które wiążą się z czymś negatywnym, smutnym, przykrym.

Przede wszystkim jednak emocje przeszkadzają w myśleniu i pod ich wpływem trudno o dobre, rozsądne decyzje. Zamiast kierować się faktami człowiek zawierza instynktom, reaguje impulsywnie, działa de facto wbrew sobie. Ale czy można tak kompletnie się odciąć od swoich emocji? I czy w ogóle jest to nam rzeczywiście tak bardzo potrzebne?

Dlaczego emocjonalność jest uważana za coś złego?

Jestem, więc czuję

Posiadanie emocji jest bardzo ludzką cechą, a jednak ludzie często się od swoich uczuć stanowczo odcinają. Emocjonalność przez całe wieki przypisywano niemal wyłącznie kobietom, co miało podkreślić ich niższość względem mężczyzn, którzy dla odmiany kierowali się w życiu rozsądkiem, logiką, chłodnym, trzeźwym myśleniem. I dlatego jeszcze również dzisiaj mężczyźni są uczeni tego, by emocje w sobie ukrywać, choć właśnie – nie
chodzi wcale o wszystkie uczucia, a tylko o pewien zakres reakcji.

Bo jakie jest pierwsze skojarzenie z emocjonalnością? Zazwyczaj płacz, histeria, takie stereotypowo babskie przeżywanie czegoś. Rzadko natomiast się powie o mężczyźnie, że jest emocjonalny, gdy okazuje np. gniew – taki osobnika można nazwać „agresywnym” i w żadnym wypadku nie zostanie on postawiony na równi ze szlochającą dziewczyną.

Mężczyzna będzie emocjonalny dopiero wtedy, gdy się pobeczy z błahego powodu lub zacznie piszczeć, czyli postąpi tak jak kobieta.

Ten podział jest widoczny prawie w każdej sytuacji. Wrzeszczące nastolatki na koncercie Taylor Swift zachowują się histerycznie, nie panują nad sobą, odbiło im – określenia są w większości negatywne i lekceważące. Ale mężczyźni na stadionach, chociaż też wrzeszczą, bywają wulgarni, strasznie przeżywają to co widzą na murawie, są po prostu kibicami.

Reagują żywiołowo, i w ich przypadku te reakcje są w pełni uzasadnione – mężczyźni okazują zaangażowanie, kobiety są irracjonalne. Przez to też emocjonalność była i jest stosowana jako narzędzie dyscyplinujące kobiety, bo wystarczy, że dziewczyna podniesie głos i zirytuje się czyimś postępowaniem, by zrobić z niej histeryczkę.

Zaburzony porządek

Sposób ekspresji jest dosyć sztywno przypisany do płci, czyli kobiecie wybaczymy płakanie, ale mężczyźnie nie, i w drugą stronę podobnie, facet walący pięścią w stół będzie ok, u dziewczyny to zdecydowanie mniej akceptowalne. I zasadniczo za emocjonalność bierze się właśnie to, co robią kobiety, poza tym męskie zachowania znacznie częściej się racjonalizuje – baba się wścieka bez powodu, bo jak każda samica już tak ma, ale kiedy wkurza się facet, jak nic są ku temu solidne podstawy, przecież on by nie wybuchł ot tak, z niczego, jest w końcu mężczyzną.

Generalnie to kobietom bardziej się pozwala na okazywanie emocji, lecz od jakiegoś czasu gorąco się zachęca mężczyzn, by zaprzestali tłumienia uczuć. Co budzi całkiem spore kontrowersje, ponieważ emocjonalny mężczyzna jest postrzegany przez wielu jako zniewieściały, a przez to nieatrakcyjny dla potencjalnych partnerek. Jest „jak baba”, czyli gorszy od swoich powściągliwych, męskich kolegów, bo jeśli już musi wybuchnąć, to jak facet – lepiej widziana będzie agresja niż delikatność, wrażliwość. I nawet gdy ta agresja
stanie się niebezpieczna dla otoczenia, wciąż mnóstwo osób uzna, że bardziej emocjonalny, a więc godny pogardy, byłby szloch.

Może także dlatego, że stereotypowo kobiece emocje posiadają mniejszą siłę rażenia. Owszem, płacząc można kogoś zmanipulować i postawić w niezręcznej sytuacji, ale to jednak męskich reakcji ludzie obawiają się bardziej. Płacząca szefowa będzie nieprofesjonalna i nie zbuduje na swoich łzach autorytetu, w przeciwieństwie do szefa, który może skutecznie ustawić do pionu swoją załogę wybuchami gniewu i ostrymi słowami – jego emocje
wywołują u innych strach oraz niepewność, a w konsekwencji określone działania, więc łatwiej je wziąć za efektywny środek do celu. A skoro coś działa, to nie ma mowy o emocjonalności, która w potocznym rozumieniu jest tylko objawem braku samokontroli.

Uczucia prowadzą na manowce

Odchodząc jednak od tego podziału na emocje żeńskie i męskie, nie da się zaprzeczyć, że emocjonalność bardzo często nam szkodzi. To właśnie pod wpływem emocji dzwonisz do ex i błagasz, żeby wrócił, a jak ochłoniesz, to się palisz ze wstydu na myśl o tym gigantycznym upokorzeniu. Albo mówisz mężowi okropne rzeczy, czego już po chwili żałujesz, ale znów, to uczucia nie pozwalają go przeprosić i unosisz się dumą. Podejmujesz zbyt ryzykowne i głupie decyzje. Tracisz pieniądze. Wybierasz najgorszą możliwą opcję. Zbyt optymistycznie
oceniasz własne szanse lub odwrotnie, kompletnie nie wierzysz w siebie i odpuszczasz idealną okazję.

Emocje w wielu przypadkach okazują się fatalnym doradcą, ponieważ żerują na najniższych instynktach i sprzyjają doraźnej satysfakcji, która w dłuższej perspektywie generuje prawie wyłącznie straty. Przez emocje chcesz komuś coś pokazać, udowodnić, zagrać na nosie, choć to nie ma najmniejszego sensu i jedynie doprowadzi do przykrych konsekwencji. W stanie wzburzenia nie chce się słuchać mądrych rad, wręcz przeciwnie, włącza się dziecinna przekora.

I te problemy z emocjonalnością dają o sobie znać na każdym polu, niezależnie czy chodzi o relacje międzyludzkie, pracę, finanse, codzienne obowiązki. Emocjonalnych ludzi łatwiej zwerbować do podejrzanej grupy i skłonić do zrobienia czegoś złego. Łatwiej ich wykorzystać, bo wystarczy podsycić już istniejące lęki i rozbudzić nadzieję na poprawę losu.

Autodestrukcji też nie napędza analityczne myślenie, a przy kolejnych niepowodzeniach coraz trudniej odwoływać się do rozsądku.

Na logikę

Inaczej mówiąc, z uczuciami trzeba bardzo uważać i najlepiej to kierować się w życiu rozumem. Ale czy tylko i wyłącznie? Otóż nie bardzo się da to zrobić. Wiadomo, że twarde dane, fakty, dowody są niezwykle użyteczne, a logiczne argumenty mają większą wartość niż czyjś wybuch pt. „a bo ty…” czy też „jesteś głupi”. Dowodząc czegoś emocjonalnie tak naprawdę nie ma się sensownego punktu zaczepienia, bo pogląd może się zmienić dziesięć
razy w trakcie minuty, tak jak zmieniają się uczucia. A fakty to fakty. Są stabilniejsze, potwierdzone, wiadomo czy coś działa czy nie działa.

Zaś w emocjach człowiek postępuje bardziej na czuja, zdaje się na łut szczęścia, wierzy, że jakoś to będzie, chociaż w sumie niewiele na to wskazuje. Emocjami trudno rozwiązać problem, raczej jeszcze bardziej się go pogłębi. Nie sposób zdobyć się na myślenie krytyczne, na obiektywizm. Tylko właśnie, czy człowiek jest w stanie zupełnie się od tych nie- rozumowych wpływów odciąć?

Słabość czy przewaga?

Emocjonalność często błędnie przeciwstawia się logice, podczas gdy obie te rzeczy zazwyczaj idą w parze. I jak pokazują liczne badania, większość naszych decyzji podejmujemy pod mniejszym bądź większym wpływem emocji, co jednak wcale nie wyklucza udziału rozumu. Po prostu da się to pogodzić. A nawet powinno, bo balans między tymi dwiema sferami daje najlepsze efekty.

To jednak trudne do ociągnięcia, bo ludzie na ogół lubią myśleć o sobie, jacy to są rozsądni i potrafią nad sobą panować, i przez to utożsamiają emocjonalność ze słabością charakteru. I można te obawy zrozumieć – otwierając się przed innymi odsłaniasz swoje bolączki i pokazujesz miejsca, które można skutecznie zaatakować, zdradzasz prawdziwe myśli, pragnienia, lęki. Słowem, dajesz przeciwnikom broń do ręki, z czego najprawdopodobniej ktoś w przyszłości skorzysta.

Rzecz w tym, że na dłuższą metę duszenie emocji bardzo szkodzi – powoduje to poważne problemy ze zdrowiem, negatywnie wpływa na samopoczucie, utrudnia serdeczne relacje z ludźmi. W dodatku całkowite wykluczanie ich z procesu podejmowania decyzji nie pomaga tak bardzo jak zwykło się sądzić. Emocje zresztą wcale nie są tak nielogiczne – mogą irytować, zaciemniać obraz, jednak zarazem przekazują bardzo ważne informacje, które warto wziąć pod uwagę.

No bo czemu coś wywołuje tak wielkie zdenerwowanie? Skąd się bierze ten strach? Albo dlaczego jakiś krok powoduje tyle entuzjazmu? Biorąc odczuwane emocje na tapetę, zyskuje się znacznie szerszy obraz sytuacji, z dodatkowymi niuansami, które czasem znaczą więcej niż suche liczby i naukowe dowody. Emocjonalność nie jest bowiem zła sama w sobie – jak się swoje emocje rozumie i wie, jak je kontrolować, to spokojnie można je brać pod uwagę również przy najważniejszych życiowych postanowieniach. W przeciwnym razie wyszłoby, że idealnym człowiekiem jest bezduszna maszyna. A to chyba nie brzmi wcale tak zachęcająco.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>