Główne menu

Dlaczego kobiety tak bardzo chcą być szczupłe?

Nie tak dawno temu internetową społeczność oburzyła kwestia wyretuszowanego plakatu promującego festiwal w Cannes. Plakatowa wersja Claudii Cardinale przeszła ‘drobną’ kurację upiększającą – zyskała szczuplejszą talię i smuklejsze nogi. Nic wielkiego, robi się to codziennie, a jednak wywołało kontrowersje. No bo po co w ogóle ten retusz? Przecież Claudia Cardinale wyglądała bosko! Cóż. Najwyraźniej nie dość bosko, według dzisiejszych standardów.

szczupłe

Można oczywiście wzruszyć ramionami i skwitować krótko: ale w czym problem? Niestety, problem jest. I to duży. Przypadek włoskiej aktorki pokazuje, jak ogromne znaczenie ma szczupła sylwetka, zwłaszcza u kobiety. Możesz być obiektem westchnień, a i tak twojego ciała będzie zawsze ciut za dużo. To już nawet nie moda na szczupłość, to prawdziwy kult smukłej sylwetki. Obsesji tej ulegają miliony kobiet na całym świecie, nierzadko za cenę zdrowia, a bywa, że i życia. Dlaczego?

Nigdy nie można być zbyt chudym ani zbyt bogatym

Ciało kobiety ma być doskonałe. Dos-ko-na-łe. W każdym calu. A jednym z głównych wyznaczników tej doskonałości jest odpowiednia waga. Dzisiaj piękna kobieta jest szczupła. Bardzo szczupła, by nie powiedzieć chuda. To oczywiście kwestia nazewnictwa i subiektywnego postrzegania ‘normalności’ i ‘chudości’, ale każdy wie o co chodzi, wystarczy rzucić okiem na pierwszy z brzegu pokaz mody. Kłopot w tym, że do tego wzorca naprawdę trudno dorównać. Bo umówmy się, perfekcyjną, niebywale smukłą sylwetkę ma niewielki odsetek kobiet i rzadko kiedy jest ona wyłącznie darem natury. Większość na doskonały wygląd musi zapracować, a że życie jest niesprawiedliwe, dla niektórych oznacza to prawdziwą orkę na ugorze. Więc może by odpuścić? No nie bardzo. Szczupłość nie sprowadza się bowiem wyłącznie do estetyki, to także w pewnym sensie wyznacznik społecznego statusu.

 

Chcesz być na topie? No to nie możesz sobie pozwolić na nadwagę. Znaczy, możesz, ale na pewno ktoś prędzej czy później ci to wytknie. Po prostu, grubym jakby się nie ufa. Nie kojarzą się oni z prestiżem i wysokim standardem. Nie nadają się na firmowe wizytówki. Showbiznes najlepiej to ilustruje. Komputerowe wyszczuplanie aktorek, piosenkarek czy modelek to już norma. Retuszuje się nawet najpiękniejsze gwiazdy, bo choć w realu jest spoko, to zawsze może być lepiej. Jeszcze szczuplej. W reklamach luksusowe produkty są wyłącznie dla szczupłych, te pulchniejsze muszą się zadowolić proszkiem do prania. Podobny schemat jest w filmach, grubsza dziewczyna zazwyczaj jest tylko koleżanką, nieszczęśliwą i trochę wredną, podczas gdy niebo i ziemię porusza się głównie dla kobiet o wyglądzie modelki. W ten sposób tworzy się jakiś nierzeczywisty ideał, do którego należy dążyć, w przeciwnym razie nigdy nie będzie się boginią wartą zainteresowania.

I masa kobiet dąży do ekstremalnej wręcz chudości. Zadręczają się również te, którym trudno cokolwiek zarzucić, z wyjątkiem tego, że są ‘zaledwie’ ładne, a nie olśniewająco piękne. Głupota? Wiedzą to same kobiety, ale i tak nie mogą się powstrzymać. Presja jest tak silna, bo trudno się od tych wyidealizowanych wizerunków oderwać. Ciężko uniknąć porównań, gdy na każdym kroku widzi się idealne szczupłe piękności. Niektóre kobiety są z tego powodu tak zakompleksione, że za nic nie uwierzą we własną atrakcyjność. Poczują to dopiero, gdy dojdą do stadium wykałaczki.

Nie wolno spoczywać na laurach

W podziwianiu pięknego ciała nie ma niczego zdrożnego. Problemem są nie tyle same zdjęcia zgrabnych modelek, ile przekaz, jaki za nimi stoi. Każdy portal z ploteczkami to w ogromnej części właśnie krytyka wyglądu. Ale przytyła! Zobaczcie, jak wygląda bez retuszu! Czy z takimi udami powinna chodzić z mini? I ten wałeczek przy ramionach! Po czym cała galeria zdjęć pod każdym kątem i w dużym zbliżeniu, żeby przypadkiem nikomu nie umknęło, iż pani X ma fałdkę w talii. I jednocześnie zachwyt, że jakaś gwiazda dwa tygodnie po porodzie śmiga jak gazela w sznureczkowym bikini, bez grama tłuszczu na brzuchu oczywiście.

Pod ‘sąd wagowy’ idą kobiety uważane za wyjątkowo atrakcyjne, więc o rany, rany, skoro ona musi się poprawić, to co dopiero ja? Kolejne punkty ujemne przy samoocenie i rosnące poczucie winy. Tym bardziej, że znajomi i rodzina życia nie ułatwiają. W bliskim otoczeniu niemal zawsze jest ktoś, kto intensywnie się odchudza i daje do zrozumienia, że tylko lenie i nieudacznicy nie pilnują diety. Co tam billboard z Kate Moss, ostatecznym ciosem są komentarze w rodzaju: oj troszkę ci się przytyło… Jesz pączka? to 300 kalorii! Nie myślałaś o jakiejś diecie? Kupujesz bikini? no, no, masz odwagę. Podobne uwagi lecą pod adresem nie tylko kobiet, które faktycznie mocno się zaniedbały i pracują na przedwczesny zawał, ale i tych, które wyglądają całkiem normalnie, ot, mają tylko jakieś niewielkie niedoskonałości.

Najprościej byłoby te kąśliwe przytyki puścić mimo uszu, ale w rzeczywistości strasznie trudno jest pokochać bez zastrzeżeń swoje niedoskonałe ciało. Bo postawa ‘lubię siebie taką, jaka jestem’ bardzo często spotyka się z ostrą krytyką. No pewnie, że tak mówisz, co innego możesz powiedzieć? Cenisz inne wartości niż świetny wygląd, bo wyglądu nie masz, komu chcesz zamydlić oczy? Zwyczajnie kłamiesz albo nie masz za grosz samokrytycyzmu. Plus soczyste epitety: wieloryb, świnia, kaszalot, gdzie z tą wielką dupą, kto by cię chciał tłusta krowo. I dlatego wiele kobiet w końcu się ugina i zaczyna odchudzanie, by zejść do jedynego akceptowalnego rozmiaru zero lub choćby się do niego przybliżyć. Tylko dlatego, że dały sobie wmówić, jakoby ich tłuszczyk tu i ówdzie odbierał prawo do szczęścia.

Jak z obrazka

Zgrabna sylwetka zawsze była w cenie, choć każda epoka trochę inaczej rozumiała kobiecą atrakcyjność. Od kilku dekad na topie są figury niemalże wychudzone, dość mocno odbiegające od tego, co realnie widzi się na ulicach. Być jak wiotka modelka to marzenie milionów kobiet i dla tego marzenia są one w stanie poświęcić bardzo wiele. Po co tak właściwie? Bo nie mieści się im w głowie, że facetom spodobać się może kobieta w typie Christiny Hendricks. Ich zdaniem, jedynie wyglądając jak Keira Knightley da się wzbudzić pożądanie. Co nie do końca pokrywa się z rzeczywistymi preferencjami panów, którzy owszem, lubią zgrabne, szczupłe dziewczyny, ale niekoniecznie mówiąc ‘szczupła’ mają dokładnie to samo na myśli, co kobiety. Nie mówiąc już o tym, że ile ludzi, tyle gustów.

 

Więc skąd w ogóle wziął się ten wzorzec chudości? Dlaczego stał się tak modny i pożądany? Ideał kobiety zmieniał się na przestrzeni wieków, ale nieodmiennie wiązał się z płodnością. Atrakcyjna kobieta to taka, która zapewni zdrowe potomstwo. W czasach, gdy dobre jedzenie było towarem ekskluzywnym, preferowano kobiety o bujnych kształtach. Dzisiaj w krajach rozwiniętych dostęp do wysokokalorycznej żywności jest aż nazbyt łatwy, a postęp technologiczny zachęca do siedzącego trybu życia, dlatego za zdrową uchodzi kobieta szczupła, czyli taka, która – przynajmniej teoretycznie – stosuje wartościową dietę i nie stroni od aktywności fizycznej. Sęk w tym, że zwykłe bycie w formie już nie wystarczy. Nosząc rozmiar 38, możesz zostać grubaską i usłyszeć, że starasz się z mało. Aniołki Victoria’s Secret noszą 34, nawet 32, więc… Wnioski nasuwają się same.

Nowoczesna znaczy szczupła

Kobiety nie odchudzają się jednak wyłącznie dla mężczyzn. Szczupła czy też chuda sylwetka jest dziś po prostu synonimem sukcesu. Smukłej kobiecie przypisuje się całą listę zalet. Szczupła znaczy zadowolona z życia. Przebojowa, inteligentna, samodzielna. Profesjonalistka. Szczupła robi karierę, jest niezależna, godna zaufania, zawsze na pierwszym planie. Jest ‘produktem’ wyższej klasy. Kobieta z nadwagą? Z nadwagą są tylko otępiałe gosposie serwujące mężowi klopsy, koniec, kropka.

Widać to doskonale na przykładzie młodych mam. Dzisiaj kobiecie w ciąży nie wypada dużo przytyć, a kilka tygodni po porodzie powinna mieć już idealnie płaski brzuch. Musi nie tylko dobrze wychowywać dziecko, ale i wyglądać jak bogini. Szybki powrót do figury sprzed ciąży to wyczyn chyba nawet bardziej ceniony niż samo macierzyństwo. Znowu, nic w tym złego, że zachęca się młode mamy do dbania o siebie, złe jest to, że do gorszej sylwetki przypisuje się od razu pakiet samych negatywnych cech. Skoro pozwoliłaś sobie przytyć, to pewnie jesteś leniwa, kiepsko zorganizowana, strasznie sfrustrowana, z mężem ci się nie układa, a i z potomkiem idzie tak sobie, bo jak ma iść dobrze, kiedy matka klucha. Co innego mama szczupła. Ona doskonale ogarnia całokształt oraz przeróżne detale, jest przecież taka nowoczesna.

Jest nawet pewna ciekawa teoria opisująca zależność między wyglądem a stylem życia. Kobiety nastawione na małżeństwo i posiadanie dzieci zazwyczaj starają się wyeksponować takie walory jak obfity biust czy pełne biodra, zaś te skupione na karierze dążą do tego, by mieć bardzo szczupłą, chłopięcą sylwetkę. I dlatego w latach 50-tych, gdy miał miejsce baby boom, a lansowanym wizerunkiem perfekcyjnej kobiety były ‘żony ze Stepford’, za symbol seksu uchodziła Marilyn Monroe, szczupła, ale kusząco zaokrąglona. Dekadę później, gdy do głosu doszedł feminizm, kobiety chciały wyglądać jak Twiggy.

Nie cofnę się przed niczym

Odchudzania jako takiego nie należy oczywiście potępiać, bo gdy idzie za tym zmiana stylu życia na zdrowszy, można tylko przyklasnąć. Ale gubienie kilogramów często nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. Po pierwsze, dąży się do ekstremalnie niskiej wagi, czy też raczej – niedowagi. Po drugie, sama droga do chudej sylwetki budzi mnóstwo wątpliwości. Dodając do siebie oba te punkty mamy przepis na wyniszczenie organizmu. Brzmi groźnie i takie właśnie jest.

Głównym grzechem jest chęć zrzucenia całej nadwagi w krótkim czasie. Maniaczki odchudzania przechodzą na bardzo radykalne diety lub zwyczajnie się głodzą. Do głodówki nierzadko dokładają reżim treningowy. Nie ma oczekiwanych efektów? No to sięgniemy jeszcze po silne środki przeczyszczające i podejrzane suplementy, które rzekomo spalają tłuszcz w błyskawicznym tempie. A, papierosy też się przydadzą, świetnie tłumią głód. Praktycznie każdy sposób, który przybliży do chudej sylwetki, jest dobry, bez względu na skutki uboczne. Łącznie z łykaniem tasiemca. Jak to pisała Bridget Jones w swoim pamiętniku przed wyprawą do Tajlandii, nie pogardziłaby jakąś ‘egzotyczną biegunką’, która pomogłaby jej wreszcie pozbyć się wałeczków tłuszczu. Po prostu, nawet najgłupsza rzecz pod słońcem wyda się rozsądna, jeśli przybliży do upragnionej, niskiej wagi.

Nic dziwnego, że pragnienie bycia tak szczupłą jak tylko się da, w wielu przypadkach prowadzi do chorób. Notoryczne zmęczenie, bóle głowy, problemy z wypróżnianiem, rozregulowanie cyklu miesięcznego to dopiero początek kłopotów. Z czasem pojawiają się poważne zaburzenia odżywiania, między innymi anoreksja i bulimia. Choroby wciąż trochę bagatelizowane, choć w skrajnej wersji są one śmiertelne. I nie są wcale takim marginesem. W samych Stanach Zjednoczonych na różnego rodzaju zaburzenia odżywiania cierpi około 30 mln ludzi, niemal jedna dziesiąta całej ludności tego kraju. W Europie, Brazylii, Indiach czy Japonii ten problem również narasta. Powód? Najczęściej winne są kompleksy i kulturowy ‘nakaz’, by wyglądać idealnie i bardzo, bardzo szczupło.

Straszne jest i to, że obsesyjne kontrolowanie wagi dotyczy coraz młodszych osób – dietami katują się już dziesięcioletnie dziewczynki. Ta presja na bycie szczupłą pociąga za sobą także inne przerażające konsekwencje: według najnowszych badań, ryzyko, że anorektyczka popełni samobójstwo, jest 56 razy wyższe niż w przypadku osoby zdrowej, prócz tego ludzie cierpiący na zaburzenia odżywiania są zdecydowanie bardziej skłonni do sięgania po alkohol oraz narkotyki.

Szczupli mają lepiej?

Czy szczupła sylwetka to gwarancja szczęścia? Atrakcyjny wygląd bez wątpienia podnosi samoocenę i pewność siebie, dzięki temu czujemy się bardziej zadowolone, więcej w nas siły i chęci do dalszych zmian na lepsze. Ale niestety, zbyt często szczupłości przypisuje się niemal magiczne działanie, na zasadzie – wystarczy, że schudniesz i twoje życie nagle zacznie przypominać bajkę. Bo wygląd rzeczywiście wiele ułatwia, ale nie jest uniwersalną receptą na wszystkie życiowe bolączki. Nie znajdziesz wielkiej miłości tylko dlatego, że masz uda jak Anja Rubik. Nie będziesz mieć świetnej pracy tylko dlatego, że zabójczo wyglądasz w garsonce. To dobre na start, żeby złapać dodatkowe punkty. Na dalszy ciąg trzeba zapracować czymś jeszcze. No chyba że chce się żyć w świecie, który ocenia wyłącznie po wyglądzie.

    49 komentarzy

  • Rebel

    Taki prawdziwy temat…
    Rzeczywiście, wnioski nasuwają się tutaj same. Chyba wszystko zawarłaś w poście.
    Aż przypomniał mi on o czasach ed. Eh, zaburzenia odzywianiat o główna przyczyna dążenia do perfekcyjnego wyglądu.

    • Ewelina

      Każdy robi co uważa za słuszne….. ja pilnuję swojej wagi od 19 lat …. mnóstwo wyrzeczeń, 2 dzieci , dla mnie to jest bardzo ważne, otyłość kojarzy mi się z zaniedbaniem !!!!! Robię to tylko dla siebie 😉

    • Ewelina

      Każdy robi co uważa za słuszne !!!!

  • Dominika

    nienawidzę tego myślenia. Bo szczupła ma lepiej bo tamto, bo blondynka ma łatwiej bo to, a ta ma wielki biust to tamto.
    Szkoda ze wiele z ludzi zapomina o tym, że w kontaktach ( prawdziwych kontaktach ) z ludźmi to nie ma znaczenia czy ktoś ma uda jak Anja Rubik czy nie. Ja wychodze z załozenia, ze nie ma ideałów, a kazdy powinien czuć sie w swojej sylwtece spełniony, bo to przeciez nie szata ( czy ciało) zdobi człowieka

  • consek

    Przedstawiłaś problem bardzo wyczerpująco, ale wiesz co, jestem przekonana, że to same kobiety się tak nakręcają, bo jak to mówią mądrzy z ludu, mężczyzna nie pies i na kości nie poleci.

    • dorota

      Też jestem tego zdania. Swojego Męża znam od ponad 15 lat…i on również nigdy nie gustował w chorobliwie wychudzonych kobietach

  • Kasia

    niesamowita analiza, jestem pod wrazeniem

  • Elf Naczi

    Kiedyś miałam obsesję na punkcie tego, że powinnam się mieścić w rozmiar 0, na szczęście na tyle lubiłam jeść, że nie popadłam w żadną chorobę. Teraz mam do tego bardziej racjonalne podejście – nie można być ani wychudzonym, ani otyłym, a najważniejsze jest dobrze czuć się w swoim ciele 🙂

  • Kinga K.

    Bardzo ciekawy wpis ! Ja też uważam,że jest to trochę spowodowane modą,by dobrze wyglądać ,ale teraz też panującym stylem życia ..

    • Edyta

      Na szczęście mody mają to do siebie, że lubią się zmieniać, więc może i tutaj w końcu coś ruszy w dobrą stronę 🙂

  • oironio

    „Uda jak Anja Rubik”? A ona ma w ogóle uda? 😀
    Mnie zawsze o białą gorączkę przyprawia koleżanka z pracy, która jest mojego wzrostu, waży tyle co ja i ciągle gada, że musi stracić parę kilo… Generalnie wkurza mnie gadanie o kilogramach i moim zdaniem ludzie skupiający się na nich mają siano zamiast mózgu.
    Każda inteligentna osoba wie, że tłuszcz waży mniej niż mięśnie, więc nic dziwnego ,że ktoś kto wygląda szczupło, zaczyna ćwiczyć i TADAM waży więcej. Dla mnie to nic dziwnego… dla niektórych totalne zaskoczenie i pretekst do stwierdzenia, że ćwiczenia nic nie dają.
    Ja osobiście nie mam nic do swojej sylwetki – no może mam wałeczek na brzuchu od siedzącej pracy, ale nie mam zamiaru stosować diet po których zakończeniu znów zacznę jeść jak wieloryb i tak wszystko wróci do normy. Ćwiczę regularnie i biegam, jednak waga nie jest moim wyznacznikiem. Podoba mi się zarysowana mięśniami sylwetka i tyle.
    A przesadnie szczupłą nigdy nie chciałabym być, ponieważ przeważnie idzie za tym totalny brak biustu – a mi podobają się zaokrąglone piersi czy fajny tyłek. 😉

  • Aga Es

    Czytałam dość szybko więc mogłam przeoczyć ale na pewno dodałabym wątek o depresji, która jest tym wszystkim spowodowana. Nawet przewleklej.

  • L.B.

    Przesadna chudość odpycha, kości wystają, nieładny widok. Jak Anja Rubik to nie chciałabym. Gdzieś tam nawet zaczęły się pojawiać kampanie, że krągłości są pokazywane i że są one piękne. Zatrudnia się modelki w plus size, tak to się chyba nazywa. Sama szczupła jestem, ale trochę się zmagałam ze swoją sylwetką.

  • Marta z Mikrożycie

    No niestety nic na to nie poradzimy – a i tak obecnie standardy w świecie mody są bardziej zdrowe niż jeszcze kilka lat temu. Podoba mi się, że modę na chudość wypiera moda na bycie fit. To dużo zdrowszy i bardziej realistyczny sposób na osiągnięcie ładnej sylwetki.

  • Freewolna

    Zdecydowanie nie należę do kanonu luskusu i atrakcyjności. Mam za mało tam, gdzie powinnam mieć więcej i za dużo tam, gdzie powinnam mieć mniej. Ostatnio nawet z wielkim bólem chodzę na zakupy, bo w sieciówkach naprawdę nie mam co na siebie włożyć. Marzy mi się tiul i plisy, ale wyglądam w tym jak pokraka. Wszystkie kroje, nawet te w rozmiarze 40, są dopasowane do figur maksymalnie 36 i od soboty bardzo mi to ciąży. Mimo wszystko stan naszego samopoczucia i postrzeganie innych siedzi w naszych głowach i dla mnie chore jest pokazywanie modelek plus size i komentowanie tego jako promocja otyłości.

  • Agnieszka

    Dbanie o figurę, pilnowanie diety, regularne ćwiczenia, to przejawy samodyscypliny. Mnie nie dziwi, że samozdyscyplinowanie i chęć do podjęcia wysiłku sprzyja rozwojowi i karierze i statystycznie to takie osoby częściej ją odnoszą. No ale łatwiej podsumować, że osiągnęła sukces bo jest chuda, niż że osiągnęła sukces, bo jest samozdyscyplinowana i zmotywowana do działania i poświecenia czasu/przyjemności, w każdej sferze życia.

    • Kamila

      Ja bym dopowiedziała jeszcze, że skoro jest szczupłą, znaczy że ma czas dbać o siebie i umie zachować równowagę między życiem zawodowym i prywatnym. Tzw work – life balance…
      Nie takie oczywiste. Jak przez trzy miesiące mialam wymagający projekt, to wracałam do domu tylko spać. I nie przesadzam. Ćwiczyć już nie było kiedy….

      • Agnieszka

        Ja Ci wierzę, w niektórych zawodach takie gorące okresy/projekty się zdarzają, sama pracuję w takim systemie. Niemniej taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie, bo by się człowiek zaciupał, na ogół można wygospodarować jakiś czas dla siebie. Sztuką jest przeznaczyć go właśnie na np. naukę czy ćwiczenia. Nie uważam, żeby to było łatwe i miłe – na pewno wygodniej znaleźć wymówkę i zająć się czymś przyjemnym. I znam osoby, które całe życie funkcjonują na zasadzie usprawiedliwiania się, szukania wymówek, racjonalizowania swojej bierności, unikania wyzwań, unikania wysiłku (fizycznego/psychicznego) – które nieustannie utyskują, że z karierą słabo, że się nie wiedzie, i jakie to one poszkodowane i pechowe, geny złe, system zły, wszystko złe. A jak ktoś odniósł sukces, to po znajomości lub miał szczęście – bo przecież takie coś jak ciężka praca, samodyscyplina i poświęcenie codziennych przyjemności to jakaś abstrakcja. Sorki, że odjechałam od wyjściowego tematu, poniósł mnie wątek

        • Kamila

          Pewnie, ze tak 🙂 dlatego teraz, w ramach postanowienia noworocznego, codziennie po 17:30 mam ustawione „out of office” 😀 – faktycznie miałam spotkanie tylko raz – od szefa 😛
          Niemniej jednak i tak często zostać trzeba – np tydzień temu w poniedziałek skoczyłam pracę o 23:15, bo trzeba było strategię zakupową przygotować… 🙁 no cóż, muszę sobie tłumaczyć, ze za nic mi nie płacą tych pieniędzy….
          Co do sukcesu… pięknie podsumowane. Ludzie myślą, ze to cwaniactwo, znajomości, lub dawanie d… – nikt nie pomyśli, ze to wykształcenie, wiedza, doświadczenie, luka na rynku (np kupców strategicznych – negocjatorów jest w EU i USA deficyt) i oczywiście CODZIENNA CIĘŻKA PRACA. Jak we wszystkim. Sukces płaskiego brzucha, to też zazwyczaj ciężka praca!

          • Małgorzata

            A tak naprawdę najważniejsza w tym wszystkim jest samoakceptacja. Jeśli akceptujesz siebie taką jaką jesteś, to najmniejsze znaczenie ma, czy jesteś super-hiper „wylaszczoną” istotą bez tłuszczyku tu i ówdzie, czy też masz tu i tam nieco więcej. To nie Twoja sylwetka, szczupła bądź nie, decyduje o Twoim sukcesie na różnych płaszczyznach, W ogólnym rozrachunku liczą się Wasze kompetencje, zaangażowanie, dyspozycyjność, umiejętność pracy w zespole i przede wszystkim dobre samopoczucie. Dobry nastrój, uśmiech, empatia mogą zdziałać dużo więcej niż modelowa sylwetka

    • Natalia

      Z jednej strony, można to kojarzyć w ten własnie sposób, że szczupła = zorganizowana. Z drugiej – samodyscypliny wymaga także wiele innych rzeczy niż gimnastyka i pilnowanie diety, choćby nauka języków, robienie kursów podwyższających kompetencje zawodowe, czytanie książek, wolontariat, powiększanie wiedzy ekonomicznej, by zadbać o finanse, świadome rodzicielstwo, pielęgnowanie przyjaźni czy innego rodzaju poświęcenie czasu drugiej osobie. Wszystko to trzeba zorganizować, być systematycznym, nie dawać się niedoborom czasu. Ale ok, to w sumie do nas należy decyzja, czy dbamy o sylwetkę, czy uczymy się zasad działania giełdy. Jedno tylko nie daje mi spokoju. Mężczyzna, który jest oczytany, radzi sobie z prowadzeniem firmy i jest dobrym ojcem, będzie oceniony pozytywnie, nie zależnie od tego jak wygląda. Kobieta, która jest atrakcyjna intelektualnie, brnie do przodu z biznesem i dba o relacje rodzinne i tak zostanie określona aktywną, ale zaniedbaną. Będzie uznana za wybrakowaną, mimo, że dba o siebie w kilku bardzo istotnych wymiarach życia. Nie za ostre te wszystkie kryteria?
      Przerobiłam już w życiu rozmiary 34-44 (obecnie 40), odczułam na własnej skórze różnicę w samopoczuciu, odczułam ją też w traktowaniu przez osoby trzecie (biologia jest łaskawa, ludzie niekoniecznie). I to jest właśnie dla mnie strasznie smutne, że dla ludzi wygląd ciała jest czymś tak znaczącym, tak bardzo wymownym. Nie mówię o otyłości III stopnia, ale o takim przykładowym BMI na poziomie 24. Żadne zagrożenie, w teorii żadnej problem. A w praktyce łzy, niepewność siebie i odkładanie wszystkiego na potem. Chciałabym czasem wesprzeć jakaś koleżankę, pocieszyć, dać znać, że robi wiele cennych rzeczy, ale nie daję rady, bo widzę, że wygląd wyszedł na pierwsze miejsce i wszystko inne, bezpieczeństwo, rodzina, wiedza, umiejętności są tylko dodatkiem. Niezmiernie mnie ten system wartości smuci.

  • Barbara

    Zacznę od ostatniego punktu: szczupli wcale nie mają lepiej. Całe życie próbowałam przytyć, bo dla mnie bycie szczupłą było synonimem dziecinności, bycia braną niepoważnie i traktowaną z góry, że niby nie mam na co narzekać w życiu (a już nie mówiąc o komentarzach w stylu: „co to za laska, co nie ma dupy i cycków?”). I nie, nie byłam uważana za kobietę sukcesu, zawsze wszyscy zwalali to na „szczęście”, czy „geny”, a nie to, co robię. A to, że od dziecka uprawiałam sporty w każdej wolnej chwili, to nie był żaden wysiłek (no, ok, to była przyjemność akurat, nadal jest). I do tego te głupie gadania „masz fajnie, bo nie musisz się ograniczać z jedzeniem”, co podnosi mi ciśnienie lepiej, niż kawa.
    Wracając do tematu – z artykułu wynika jedno – że, jak we wszystkich dziedzinach, u kobiet zawsze w jakimś stopniu liczyło się to, jak wyglądają. Pan prezes – może mieć brzuch jak w dziewiątym miesiącu ciąży, ale pani prezes już nie. Mało tego – nawet chcąc być żoną prezesa, nie można mu przynosić wstydu zaniedbaną figurą. Tatuś – może się roztyć i nikt nie będzie oceniał jego ojcostwa przez pryzmat brzucha, ale mama (chociaż to ona przybierała w czasie ciąży bardziej) ma być szczupła. I to jest niesprawiedliwe. Bo gdyby wszystkich oceniano w takim samym stopniu pod kątem wyglądu, nie byłoby to aż tak drażniące.

  • Klaudia

    Ja pokochałam siebie. Zawsze byłam dość pulchna, miałam skłonności do tycia, a wcale nie przesadzałam z niezdrowym jedzeniem. Raz mi się udało zgubić 20 kg dzięki ciężkiej pracy i codziennym treningom, niestety po kilku latach przybrałam z powrotem te 20 kg. Obecnie regularnie ćwiczę, staram się zdrowo odżywiać,ale czasami pozwalam sobie na grzeszki i trudno! Dobrze mi z tym, bo kocham dobre jedzenie,życie jest za krótkie aby sobie ciągle czegoś odmawiać. Mój facet kocha mnie taką jaką jestem, ja akceptuję siebie i to jest dla mnie najważniejsze.

  • Agnieszka

    Zawsze byłam chudzielcem ale w pewnym momencie dorobiłam się ponad 20 kg nadwagi. Dietetyk, zmiana nawyków żywieniowych i już 5 lat efekty odchudzania utrzymuję, chociaż tarczyca próbuje mi w tym przeszkadzać

  • Małgorzata

    Odchudzanie ciała niczemu nie sprzyja w moim przypadku, tylko tyciu. Najpierw muszę „naprawić głowę” a nie katować ciało, bo to katowanie jest bez sensu!

  • Monika

    Nigdy nie stosowalam żadnej diety kocham swoje ciało takie jakie mam chodź urodziłam 3 dzieci i jest super

  • Jagoda

    a ja jestem szczupła, zawsze taka byłam bez żadnych stosowanych diet – po prostu ot tak, no i lubię to, lubię siebie taką

  • Sylwia

    Jestem szczesliwa,bo akceptuje się taka,jaka jestem. 🙂 Nie dążę do obrobionych figur w TV czy gazetach.

  • Agnieszka

    Byłam raz na diecie przez 7 lat, masakra!!!!! Po niej przytyłam prawie 30 kg, efekt jojo. Od 3 lat inaczej się odżywiam (słodycze też jembez nich ani rusz) ćwiczę i nie czuję się niewolnikiem diety jak wcześniej, a że ludzie nie bardzo potrafią pojąć że można jeść tylko białe mięso i to w małych ilościach, nic na to nie poradzę. Głupie pytania są i zawsze będą. Teraz czuję się panią swojego losu.

  • Aleksa

    Myślę że dla kobiet sukcesem jest właśnie osiągnięcie wyglądu który je same zadowala. Jak jest szczupła zadbana automatycznie podnosi się jej poczucie własnej wartości. Automatycznie przyciąga dobrym samopoczuciem ludzi i sukcesy w różnych dziedzinach życia. Osoby które panują nad swoim ciałem panują zazwyczaj nad swoim życiem porostu u są postrzegane jako osoby silne.
    Oczywiście nie twierdzę że osoby z nadwagą są gorsze. W żadnym wypadku. Pod warunkiem że szczerze akceptują siebie i swoje kg. Wszystko jednak siedzi w głowie. I nie ma się co oszukiwać jednak większość kobiet przy kości nie są z tego powodu szczęśliwe. Aczkolwiek znam osoby okrąglejsze które tryskaja energia i optymizmem odnosząc sukcesy i przyciągając męskie spojrzenia

  • Kasia

    Grunt to zaakceptować siebie. Przy pomocy dietetyka , regularnych ćwiczeń mozna zdziałać wiele

  • Eve

    Gdyby wszystkie kobiety były szczupłe byłoby nudno. Zresztą nie każdy facet lubi chudzielce

  • Nina

    Ja chcialabym przytyc….. Niemoge… . Po urodzeniu 4 dzieci dalej chudzielec….

  • Anna

    Kobieta po 30 stce:,,nie odchudzajcie sie dla mezczyzn,,ale tekst pod spodem to szowinizm

  • Sylwia

    Jesteś jaka jesteś! I to twój atut! Bo jesteś niepowtarzalną wersja samej sb

  • Magdalena

    Same kości nie uniosa tak wspaniałej zajeb…. pozdrawiam

  • Ewa

    Pokochałam siebie

  • Ines

    Jedna dieta dwa lata temu i trzymam linie po prostu
    5 posiłków dziennie + prince polo codziennie
    Ćwiczę w domu
    Nie lubie snobistycznego lansu na siłowniach które wymuszają podpisanie umowy…
    Mam 3 z przodu
    Pozdrawiam i życzę pięknego życia bez chorych wizji na temat chudości

  • Marta

    Ja mam gdzieś odchudzanie nigdy się nie odchudzałam i nie będę

  • Iwona

    Ja tam nie wiem kto i gdzie dąży do bycia mega szczupłym 😉 Może w dużych miastach, gdzie różne mody przychodzą z innych dużych, europejskich [i nie tylko] miast. Sądzę, że bycie szczupłą jest dla wielu dziś kobiet (ale i facetów!) synonimem zmiany stylu życia na zdrowszy (dieta, ruch) co tylko się chwali. Wtedy szczupła sylwetka to efekt „uboczny 😉

  • Ultra

    Same sobie robimy wodę z mózgu. Ideał piękna to chorobliwa chudość i życie na diecie? Gazety pełne są retuszu głupich i niepodobnych do siebie niby-gwiazd. Żenujące, a my zamiast wyśmiać i wykpić podstarzałe dziunie udające nastolatki, to wzorujemy się na ich siłowniach, osobistych trenerach, dietach pudełkowych i wzdychamy, jakby ta waga miała wpływ na cokolwiek. Moja znajoma z pracy kupiła w Internecie pigułki, zniszczyła wątrobę i zmarła. Osierociła trójkę dzieci. Czy normalnie myśleć nie umiemy?
    Serdeczności

  • Julka

    Hej, osobiście zupełnie zgadzam się z powyższym !

  • Katka

    Jestem szczupla w kierunku umiesniona. Niektore kolezanki ze zgroza patrza na moje miesnie mowiac, ze to juz troche meskie a ja jestem zafascynowana jak moje cialo reaguje na treningi. Co zabawne dla mnie, komentatorki moich meskich miesni (w ogole miesnie chyba sa unisex?:D) same nie sa zadowolone ze swoich „niby” kobiecych kraglosci i tluszczyku tam, gdzie wiekszosc kobiet go naturalnie ma. Wiec jak to jest? Miesnie nie bo meskie, ale bez miesni nawet szczupla sylwetka moze kiepsko wygladac bo skora nie jest elastyczna (chyba ze ma sie 15 lat!). Brzuch zawsze mialam idealny i od kiedy pamietam kolezanki mi go zazdroscily a ja (zabawnie) nie zwracalam na niego uwago bo nie mialam z nim zadnego problemu. Ale zeby bylo sprawiedliwie ze swoich ud to bylam zadowolona ostatni raz chyba jak mialam 10 lat! Wiec rozumiem frustracje, ciagle porownania i sprawdzania roznych czesci ciala. W wiekszosci sytuacji jest to pierwsza czesc ciala, na ktora zwracam u innych uwage bo sama ze soba walcze, zeby te swoje uda zaakceptowac. Czasem wydaje mi sie, ze ten moj idealny brzuch dalby mi kariere w Victoria Secret bez problemu no ale zeby nie popadla w zbyt wielki samozachwyt to sily wyzsze daly mi uda, z ktorych wiecznie jestem niezadowolona. Za treningi wzielam sie ostro miedzy innymi dlatego, ze jednego dnia uderzyla mnie mysl, ze ja pewnie umre zanim bede zadowolona z tych ud, co szczerze mnie przerazilo z psychologicznego punktu widzenia! Konczac moj dlugi wywod…niestety te nasze kompleksy same w naszych glowach nie powstaly. Do dzis pamietam, jak wiele lat temu kolega skomnetowal moje nogi w negatywny sposob. Mielismy wtedy po 14 i 15 lat. Smarkacze. Kolegi nawet nie lubilam ale tak bardzo zabolal mnie jego komentarz. Od tamtej pory nie udalo mi sie uwolnic od mojej obsesji na punkcie moich ud niestety. Wielka szkoda tylu lat spedzonych na niezadowoleniu z tych moich udek no ale takie komentarze zostaja w czlolwieku jak zadra, czasem na cale zycie.

  • dffgfd

    Ja uważam że każdy powinien szukać takiej kobiety jakiej chce. Wiadomo że większość mężczyzn woli tzw. „okrągłe”. Ale są tacy co lubią chude. Tak samo ją jeszcze inni co lubią grube. Tak więc niech każdy sobie znajdzie taką kobietę jaka mu się będzie podobać i niech nikt inny mu nie dyktuje co ma mu się podobać a co nie.

  • Słonik

    SZEŚĆ,
    dziwne, że temat jest bez końca, to przecież takie banalne a jednak tak ważne dla kobiet, WAGA…!!!
    czy Twoje oczy widzą to co lubią w lustrze?
    czy poznając faceta najpierw widzisz go a potem poznajesz jego osobowość?
    jeśli jego waga , wzrost czy kolor ocz nie są dla ciebie atrakcyjne czy chcesz go poznać….?
    nie oszukujmy się, facet, który się tobie nie podoba nie ma szans u ciebie, nawet nie wiesz jaki wspaniały charakter on może mieć, jest już w szufladzie (no way) .
    faceci dzielą się na : lubię przy kości i na lubię szczupłe i pogódźcie się z tym.
    dlaczego facecie lubią szczupłe kobiety…?
    to proste, są przeważnie młodsze i dlatego szczuplejsze, jeśli są starsze i szczupłe to asocjacja z kobietą młodszą i szczupłą i dlatego je wybieramy. Młoda to często mniej zgorzkniała i bez tragicznych przejść z rozwodem lub facetami, mężami itd.
    Znam życie i wiem, że nie jest łatwo kobietą po 30-40-50m, wszystkie są piękne i każda zasługuje na porządnego faceta.
    Ja wszystkim tak życzę.
    Słonik…

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>