Dlaczego kobiety obwiniają inne kobiety?
Jest takie przekonanie, że kobiety nie lubią innych kobiet. To w nich widzą źródło swoich nieszczęść i porażek. To z ich strony spotyka je najwięcej przykrości. To one, droga pani, te wstrętne baby, są mi jak wrzód na… wiadomo gdzie. Chętnie się na kobiety zrzuca całą winę i tak dla zasady przypisuje im najgorsze przywary. Co prowadzi pośrednio do tego, że grzech jednej obciąża automatycznie całą płeć, bo przecież one wszystkie takie same.
Jeśli bowiem mówi się o kobietach zbiorczo, to zazwyczaj w negatywnym świetle. Mężczyźni bywają podli, ale generalnie są silni, dzielni, zdecydowani i dzięki temu rządzą światem. Kobiety bywają ciepłe i wrażliwe, zasadniczo jednak w swojej masie są wredne, zawistne i głupie. I tak, podobne opinie padają również z naszych ust, tak właśnie o sobie mówimy. Ale czy naprawdę takie jesteśmy? A może ktoś nam to próbuje wmówić?
Ukradła mi męża
Kiedy kobieta zdradzi swojego mężczyznę, staje się w jego oczach, jak zresztą w oczach prawie całego towarzystwa, wredną, niewdzięczną… tu można wstawić dowolny epitet. Gdy zdradzi mąż, gdy odejdzie do innej, winna znowu jest kobieta. Zdradzona żona wścieknie się wprawdzie na małżonka, ale najsilniejsze ciosy spadną na głowę ‘tej drugiej’. Tej wywłoki, co nie uszanowała świętości domowego ogniska. Wystarczy przypomnieć sobie słynną telenowelę pt. Angelina Jolie ukradła męża Jennifer Aniston. Ukradła, jak gdyby ten cały Brad był srebrną cukiernicą, którą można sobie ot tak wynieść z salonu, wykorzystując chwilową nieuwagę właścicielki.
Tak jednak w powszechnym mniemaniu postrzega się zdradę. Ona ukradła, sprowokowała, zmanipulowała. On, biedny miś, był ofiarą. Złamał przysięgę i skrzywdził, ale gdyby ona nie wcinała się między wódkę a zakąskę, do katastrofy pewnie by nie doszło. Dość karkołomna teoria, bo ileż się trzeba statystycznego męża naprosić, by głupią klapę w toalecie opuszczał, a tu nagle jakaś obca baba każe mu rzucić dom i on to bezwolnie czyni?
Zdrada to jednak dość specyficzny przypadek, bo w grę wchodzą bardzo głębokie uczucia i poważne zobowiązania, więc można zrozumieć, że zraniona kobieta jakoś tam próbuje usprawiedliwić męża, którego przecież kocha, i szuka sobie kozła ofiarnego. Pada na kochankę, ‘obcego’ bohatera dramatu, co pomaga przełknąć gorzką pigułę zawodu, że oddało się serce niewłaściwemu facetowi. Ale obwinianie innych kobiet nie ogranicza się wyłącznie do małżeńskich kryzysów.
Baba szef? Och…
Drugie poletko to sprawy służbowe. Kobiety notorycznie zarzucają swojej płci niezdolność do normalnej pracy. Babskie biuro to siedlisko żmij, zdolnych utopić konkurentkę w łyżce wody. Żadnej współpracy, tylko plotki, koterie, spiski, intrygi. Dżungla normalnie. A jak trafi się szefowa, nie ma przebacz, to zawsze jest wredne, zawistne babsko, bez kompetencji, czepiające się innych pracownic, utrudniające im awans i w ogóle robiące cały czas pod górkę. Nawet dostać tę pracę to jakaś masakra, bo w HR to głównie kobiety, które z zazdrości odrzucają cv ładnych kandydatek, bo to ich główny cel, upokorzyć tą urodziwszą.
Skąd taka opinia? Cóż, gdyby rzeczywiście tak było, ładne kobiety siedziałyby na bezrobociu do czasu, aż zbrzydną i utyją, chyba że jakiś dobry mężczyzna wcześniej, by się nad nimi ulitował. Trudno też sobie wyobrazić, by właściciel firmy, która miast pracować, wiecznie się gryzie i robi piekło na ziemi, nie zainterweniował, przepędzając rozbestwione żmijki, gdzie pieprz rośnie. Trudno wreszcie uwierzyć, by wszyscy pracownicy-mężczyźni byli tacy sumienni, bezkonfliktowi i pomocni, jak się to próbuje wmówić. Dość powiedzieć, że za niewolniczą pracą dzieci i kobiet w biednych krajach bardzo często stoją wpływowi biznesmeni mężczyźni, a wyścig szczurów i bezwzględna rywalizacja o wyższą pozycję zaczęły się na długo przed tym, nim kobiety pojawiły się na rynku pracy. Więc dlaczego ‘z mężczyznami pracuje się lepiej’?
Może właśnie dlatego, że męska bezwzględność jest czymś normalnym, do czego zdążyliśmy już przywyknąć. Kobieca drapieżność wciąż budzi niesmak, wszak niewiasty powinny być jak gołębice, spokojne, dobre i uległe. A że nie wszystkie mają taką naturę, ich zachowanie bardziej kłuje w oczy. Gdy bowiem porówna się postępowanie szefa mężczyzny i szefowej harpii, to nierzadko działają oni bardzo podobnie, tyle że autorytaryzm i brak skrupułów u faceta to cechy pożądane, niezbędne dla lidera, zaś w przypadku kobiety to wady, które czynią z niej wredną sucz. Kobiety na wysokich szczeblach władzy faktycznie zapominają o babskiej solidarności, ale nie zawsze wynika to z chęci upodlenia reszty pań. To też, ale czasami ta surowość bierze się ze zwykłego strachu, że posądzi się je o ‘płciowy nepotyzm’ albo przylgnie do nich łatka feministki, co w zmaskulinizowanym świecie jest straszliwą obelgą.
Jedna baba drugiej babie…
Ta konieczność bycia miłą przekłada się na pozostałe sfery życia. Wychodzimy z założenia, że jako kobiety musimy być dla siebie zawsze dobre, po prostu trzy miliardy najlepszych przyjaciółek, które nigdy nie skalają się żadną podłością. Idea piękna, ale czy da się ją wcielić w życie? Raczej nie, bo nie da się pomagać wszystkim, przyjaźnić z wszystkimi i zawsze postępować szlachetnie. Siłą rzeczy prędzej czy później trafimy na takie kobiety, którym nie chce się nawet podać ręki. Problem w tym, że scysje z niektórymi kobietami stają się podstawą do tego, by stwierdzić, że wszystkie baby są próżne, zakłamane, zazdrosne, złośliwe, głupie, zawistne, marudne. Wszystkie. Bo baby takie są.
Znaczy się, mężczyźni nigdy się nie obgadują, nie walczą między sobą, nie mszczą się za dawne urazy, zazdrość jest im absolutnie obca? Żaden przysłowiowy Mietek nie napisał nigdy z czystej zawiści donosu do skarbówki, że sąsiad ma drogie auto? Żadna męska przyjaźń nie rozpadła się z powodu dziewczyny, pieniędzy, politycznych waśni? Mężczyźni nigdy wobec siebie nie stosują takich ‘represji’, jak to czynią kobiety w swoim gronie? Poczytajcie, jak wyglądało życie w męskich akademikach, wojskowych koszarach i w jaki sposób silniejsi koledzy pokazywali tym słabszym, gdzie jest ich miejsce w hierarchii. Nie mówiąc o policyjnych statystykach, z których jasno wynika, że to głównie mężczyźni robią krzywdę innym mężczyznom. Faktycznie, faceci są zawsze wobec siebie tak bardzo w porządku. Nie to co my, te straszne bździągwy.
I choć przykładów męskiej podłości nie brakuje, to słychać, że przecież nie wszyscy są tacy. Oczywiście, że nie wszyscy. Ale wredny charakter części kobiet już taką generalizację usprawiedliwia. Ludzie są z natury ułomni, ale kobiety jakby bardziej, tak nienawistnie i bez potrzeby. Trochę jakby kobiety nie miały prawa do żadnej słabości i za wszystko musiały ponosić odpowiedzialność zbiorową.
Sojusz z silniejszym
Jest takie powiedzenie, że żaden facet nie wbije ci noża w plecy tak boleśnie, jak inna kobieta. Serio? Skąd się zatem biorą te kobiety zdradzone, oszukane, porzucone, samotne matki, ofiary gwałtów i przemocy? Wymyślają sobie te historie, a może same są sobie winne? A czy nie jest trochę tak, że krytykując własną płeć, chcemy, świadomie lub podświadomie, przypodobać się mężczyznom?
Często usprawiedliwiamy mężczyzn, bo nasza wartość wciąż szacowana jest na podstawie tego, czy mamy faceta. Jeśli tak, to ok, można przymknąć oko na wiele słabostek, najwyraźniej ona nie jest taka zła, skoro ktoś ją zechciał. Jak nie zechciał, znaczy ma jakieś istotne braki, a wtedy tylko miotła i koty. I wstyd. Dlatego inne kobiety to śmiertelne rywalki, bo mogą upatrzonego kandydata usidlić jako pierwsze, a i męża lepiej pilnować, bo ‘na dobre i na złe’ bynajmniej nie jest takie nierozerwalne. Dla facetów przeciwnie, mamy głównie uśmiechy, żeby widzieli, jakie jesteśmy fajne. Podobno ma to źródła w prehistorii. Kobieta bez mężczyzny przetrwać nie mogła, od niego zależało jak nie wszystko, to bardzo wiele, więc lepiej było z nimi nie zadzierać, ale raczej wkupywać się w ich łaski. Dzisiaj kobieta bez faceta spokojnie da radę, ale przekonania najwyraźniej zostały. Bo przeżyć przeżyje, aby osiągnąć prawdziwy sukces, potrzeba silnych sojuszników, a za tych uchodzą mężczyźni.
Fajnie być tą lepszą
Kobieta, jeśli chce się wybić ponad te przysłowiowe pieluchy i gary, musi wejść na męskie terytoria. A jeśli tak, to powinna choć częściowo przejąć męskie cechy, bo to dzięki nim można robić rzeczy wielkie. Deprecjonując inne kobiety, niejako wypisujemy się z ich grona i mamy moralne prawo zaliczyć się do ‘elity’, bo męskość znaczy lepszość. Że przesada? No to dlaczego obrażenie kogoś, nawet kobiety, polega na mówieniu ‘robisz coś jak baba’? Zachowujesz się jak mała dziewczynka, to takie typowo babskie, i dla kontrastu: podejmij męską decyzję, zrób to jak facet. Niby to tylko takie potoczne zwroty, ale przekaz jest jasny – jak kobiece, to gorsze, a nawet i poniżające. Innymi słowy, kobieta, chcąc uchodzić za mądrą, silną i zdecydowaną, musi w pewnym sensie zaprzeczyć swojej (w domyśle: nędznej) naturze, dlatego często odcina się od reszty kobiet, które, jak wiadomo, są wybrakowane.
To niestety dość powszechny schemat, że własną wartość buduje się na krytyce kobiecości. Gadatliwość, manipulanctwo, ignorancja czy emocjonalność, to przywary zwyczajowo przypisywane kobietom, którymi prawdziwy facet gardzi. Kobiece grzeszki, choćby były niewinne, są z gruntu złe i należy je potępić, jeśli się chce trafić na ten prawdziwy Olimp. Stąd też bierze się skłonność do generalizacji i jednoczesnego odcinania się od niepożądanych cech. Baby dużo gadają, ale ja nie, ja jak facet, krótko i konkretnie. Baby knują, ale ja nie, ja jak facet daję po mordzie, prawdę walę prosto z mostu. Ja jeżdżę samochodem jak szatan, wolę motory od lakierów do paznokci, nie szczebioczę głupio i nie płaczę na zawołanie. I tu nie chodzi o to, że kobieta z racji zawodu albo zainteresowań więcej czasu spędza w męskim gronie i świetnie się w nim czuje. To raczej usilna chęć podkreślenia, że nie ma się z innymi kobietami nic wspólnego. Taki sygnał: nie jestem tą słabszą, jestem ‘wasza’. Zasługuję na uznanie, a babami gardzę jak wy, bo istotnie, są one pełne wad i to z wami, chłopcy, jest mi bardziej po drodze.
Zawsze na gorszym miejscu
To nie musi być zresztą celowe działanie, bo dowartościowywanie się krytyką innych kobiet bywa zwykłym mechanizmem obronnym. Jak się w kółko słyszy te stereotypy o kobietach istotach niższego rzędu, to się je bezwiednie powtarza, bo pewnie coś w tym jest. A że kobiety często miewają masę kompleksów, nic dziwnego, że chcą się wyróżnić na plus, tego zaś łatwo można dokonać podkreślając ułomność reszty grupy. Nawet nie tyle z wrodzonej nikczemności, ile ze strachu, żeby się nie poczuć jak na najpodlejsza z podłych. Wystarczy zatem, że choć trochę wystaje się ponad ten puch marny, by podnieść sobie samoocenę kosztem innych. No brzydki sposób, ale czy uczy się dziewczynki sposobów ładniejszych?
Tak jak chłopców od małego zachęca się do współzawodnictwa, tak na rywalizację dziewczynek nie ma zgody. Nie zachęca się ich do tego, wręcz przeciwnie, one nie powinny z nikim konkurować, one mają być uległe, spokojne i biorące. Jedyne, o co mogą walczyć, to uwaga facetów, i dlatego komentowanie urody pozostałych kobiet jest szczególnie zajadłe.
Brak akceptacji dla kobiecej rywalizacji skutkuje także tym, że w zasadzie już zwykła krytyka brana jest za hejt, zawiść i co tam jeszcze. Ta krytyka może być bardzo wyważona, poparta argumentami i kulturalna, a i tak będzie: no jasne, baba babie musi dokuczyć, nie może przyznać racji, jakie to małostkowe, niskie i w ogóle. Jak gdyby kobiety musiały sobie na każdym kroku i w każdej sprawie przytakiwać. Idealnie pokazał to przypadek Magdaleny Ogórek – wystarczyło, że jakaś pani stwierdziła, iż nie podoba się jej ta kandydatura bo to, to i to, koniec końców padało, że kobiety są dla siebie wredne, bo się obgadują zamiast popierać, a stoi za tym zazdrość, nienawiść i chęć dokopania.
To nie dla was
Masowe obwinianie kobiet widać szczególnie wyraźnie, gdy ocenia się ich dokonania na płaszczyznach tradycyjnie przypisywanych facetom. Tu wprawdzie prym wiodą mężczyźni, którzy bardzo lubią zwalać winę jednej kobiety na całą płeć, ale panie wcale nie tak rzadko zgadzają się z tymi męskimi opiniami. Niech jakaś posłanka jedna czy druga chlapnie głupotę, obrywa się wszystkim polityczkom. Potknięcie dyrektorki w dużej firmie to od razu dowód, że wszystkie kobiety nie nadają się do tej roboty, bo zwyczajnie je to przerasta. Jak się trafi kiepska informatyczka, policjantka czy prawniczka – to samo. Oczywiście, kiedy skuchę zrobi facet, nikt na tej podstawie nie powie, że cała męska brać powinna zrobić wypad z jakiejś branży, tu porażki mają imię i nazwisko, a nie płeć.
Co ciekawe, gdy sprzątaczka nie wymiecie dokładnie wszystkich śmieci z sali konferencyjnej, nie pada hasło ‘baby nie nadają się do sprzątania’. Tu po prostu funduje się opieprz albo zatrudnia nową panią do utrzymywania porządku. Jak błąd zrobi kucharka, też nie postuluje się nagle odsunięcia kobiet od tego fachu. Czyli co, jak źle wymienią koło w aucie, to wszystkie, ale jak niedokładnie pomyją talerze, to indywidualnie?
A może to twoja wina?
Słuchając tych utyskiwań, można odnieść wrażenie, że kobieta kobiecie wilczycą i nic już tego nie zmieni. Oceniamy się z pełną surowością, jednocześnie pobłażając mężczyznom, nawet gdy ich wina wydaje się oczywista. Wystarczy kilka niemiłych doświadczeń z kobietami, by skreślić całą płeć i trwać w przekonaniu, że reszta jest taka sama. Można to zrozumieć, gdy babska zdrada była wyjątkowo bolesna, ale jeśli to zwykłe potyczki, chyba warto dać sobie szansę i poszukać koleżanek, które nadają na tych samych falach.
Chyba że z góry się zakłada, iż to bez sensu, bo ma się przekonanie o własnej wyjątkowości. Jest bowiem grupa kobiet, które mają wielki problem ze swoimi współsiostrami. Cenią jedynie męskie towarzystwo, kobiety to dla nich wyłącznie histeryczki, złośnice, intrygantki. Nie przyjaźnią się z dziewczynami, wszak one wredne i fałszywe, do tego nudne i ograniczone. Znamienne, że zawsze złe są te inne. Znamienne, że za wyjątki uważa się całkiem spore grono kobiet. No to w końcu kto tworzy to stado beznadziejnych bab?
I wtedy pojawia się pytanie – a może problem jest w tobie, autorko owych teorii? Może to ty jesteś po prostu niesympatyczna, wrogo nastawiona i widzisz same wady, które z satysfakcją wytykasz, triumfując z uśmieszkiem ‘aha!, a co, a nie mówiłam? takie właśnie one są!’. A może to nie one są, ale ty?
31 komentarzy
Chyba jestem jakaś dziwna, bo nigdy się w te babskie gierki bawić nie chciałam. Dlatego zawsze, już od gimnazjum omijałam szerokim łukiem „grupy wzajemnej adoracji/nienawiści” *niepotrzebne skreślić.
Wolałam mieć jedną zaufaną przyjaciółkę niż bawić się w obgadywanie i tego typu różności.
Aczkolwiek, gdy prowadzę i ktoś jeździ ślamazarnie/nieumiejętnie to moje pierwsze skojarzenie wędruje zawsze w stronę płci pięknej. Cóż, stereotypy głęboko siedzą nam w głowach.
Pozdrawiam! 🙂
Bo to chyba właśnie o to chodzi, żeby nie szukać sojuszniczek we wszystkich napotkanych kobietach, tylko znaleźć sobie te kilka naprawdę godnych zaufania i się ich trzymać 🙂
Nasz problem polega na tym, że porównujemy się do innych kobiet 🙁 Często niepotrzebnie! To napędza machine wszelkiej niechęci!
Samo porównywanie się chyba jeszcze nie jest takie złe, złe jest raczej to, że na podstawie tych porównań wyciągamy błędne wnioski, bez sensu się dołujemy i przez to potem ta niechęć rośnie
Tak się zgodzę i nie do końca. Faktycznie w naszym społeczeństwie parasol ochronny rozpięty jest nad mężczyznami. I to my, kobiety, go rozpinamy. W końcu instynkt macierzyński i wychowanie każe nam się opiekować naszą drugą połówką. Nawet jak zdradzi, to nadal jest w zasięgu przyzwyczajeń. Kiedyś dziewczynę, która chwaliła się, że uderzyła w twarz kochankę męża zapytałam dlaczego ją? W końcu to nie kochanka przysięgała, nosiła obrączkę i zdradziła…Nie umiała odpowiedzieć mi na to pytanie, aż w końcu odpaliła „Bo on by na to nie wpadł!.” Nie do końca więc mężczyzn traktujemy jako silniejszych. Przynajmniej intelektualnie 🙂 A co do odcinania się w imię własnej wyjątkowości, to też się nie zgodzę. Ludzie nie gustujący w plotkach i innych tego typu „przyjemnościach” nie są wyjątkowi. Są odmienni od tych co się tym parają. Po prostu 🙂
Zgoda, tyle że często ci odmienni są przekonani, że są odmienni od całej reszty, bo cała reszta ciągle plotkuje 😉
Oj coś w tym jest. Jest ta kobieca rywalizacja, i ona się przeradza w niepotrzebne waśnie. Może to właśnie to ta chęć przypodobania się facetom… Niby jest kobieca solidarność, a kiedy w grę wchodzą własne interesy to już jej nie ma. Znika. Jak facet odchodzi do innej, to jego wina też jest, jak najbardziej i chyba przede wszystkim jego, ale czy kobieta, która została porzucona nie może winić tej drugiej? Myślę, że może. Bo jednak ona jej to też zrobiła. Nie tylko on. Tak moim zdaniem.
Oczywiście, że 'ta druga’ nie jest zupełnie bez winy, zwłaszcza gdy wiedziała od razu, że facet jest w związku. Chodzi raczej o to, że często w takich przypadkach cała wina idzie na nią, a faceta się usprawiedliwia.
Poza tym, gdy w grę wchodzą męskie interesy, faceci potrafią być wobec siebie totalnie bezwzględni, więc wcale nie jesteśmy pod tym względem jakoś szczególnie zajadłe 🙂
w myśl zasady, że lepiej się nie porównywać, bo zawsze znajdziemy kogoś gorszego od siebie ale też i lepszego 😉 zawsze trzymam się z dala takich „rozgrywek”, bo kobiety w swej zajadłości są równie wytrwałe jak faceci.
No niestety tak jest , że kobiety są dla siebie konkurencją samą w sobie 🙂 Ale są baby i są kobiety… a faceci to umiejętnie wykorzystują, Pracowałam prawie z samymi facetami i pracowałam też z samymi kobietami . Wolę tą pierwszą opcję .
Jaga, ale wiesz że to działa w obie strony? Znaczy, że Ciebie w pracy też nie lubią, nie chcą z Tobą pracować i wolą w Twoje miejsce faceta 😉 Tak właśnie, niestety, działają te uprzedzenia
Cóż z mojej perspektywy ciężko coś powiedzieć. 🙂 Ale z doświadczenia wiem, że zdarzają się takie sytuacje, choć osobiście znam raczej super babki, które nie bawią się w takie rzeczy.
A ja tam rożnie mam, czasem narzekam na zupełnie śmieszne dla innych rzeczy. 🙂
Pozdrawiam!
W takim razie ja chyba mam szczęście jeśli chodzi o kobiety w moim życiu 🙂 Są mądre, inteligentne, piękne, zdolne i mogłabym wymieniać i wymieniać – tak mają też wady… bywają, złośliwe, wredne, niesympatyczne – ale tylko wtedy kiedy mają ku temu powód, a nie dla zasady 🙂
Też bywałam różna, popełniałam błędy,. ale dziś kiedy mam te swoje 30 lat wiem, że nie warto bawić się w niektóre gierki i z niektórymi ludźmi 🙂
To tylko pozazdrościć szczęścia 😉
Pozwolisz, że przytoczę pewną anegdotę… Żona wraca dość szybko ze spotkania z koleżankami. Mąż zdumiony pyta dlaczego była tak krótko… – Bo przyszły wszystkie i nie było kogo obgadywać. No coś w tym jest… niestety.
My kobiety, potrafimy sobie strasznie komplikować życie.
Pozdrawiam
Powiem Ci, że jest w tym ziarno prawdy. W sensie w tych wrednych kobietach. Ja osobiście na razie trafiam na babki jak najbardziej w porządku, ale nasłuchałam się historii o kobietach, które potrafią nieźle zaleźć za skórę. Jak widać bywa różnie, od znajomej osoby słuchałam historii, że pracując w oddziale A swojej firmy, trafiła na dobrą zgraną ekipę pań, wale oddziale B tylko trzeba by kląć na zespół złożony z kobiet, który… nie chciał pracować zespołowo.
Anno, oczywiście że są i te wredne, naprawdę wredne kobiety, chodzi jedynie, by tych pozostałych, które są fajne, nie obarczać zbiorowo grzechami tamtych złych 🙂
Jakoś chyba odbiegam od tych stereotypów, nie podlega im, znam tylu facetów z niekorzystnym bagażem wzajemnych relacji, co i kobiet, nawet ekspresja uczuć bywa z podobnym natężeniem. 😉 W życiu zawodowym to raczej faceci bardziej weszli mi za skórę, choć pracowałam z wieloma kobietami. 🙂 Najważniejsze, to nie dać się zaszufladkować z tytułu zbiorczych przewinień. 😉
Bardzo ciekawy post 🙂 niestety, ale poprzez takie sytuacje, przedstawione w tym artykule nienawidzę tego, że jestem dziewczyną.
Daje do myślenia, szczególnie w temacie pracy… Przyznam, że od zawsze pracuję głównie w kobiecym gronie i nigdy nie spotkałam się z takimi gierkami – zawsze miałyśmy fajny „babiniec” w tym naszym biurze. 🙂
Od czasu Adama i Ewy wszystkiemu winne są kobiety.
Bardzo celny artykuł, warto przeczytać!
Zawsze traktuję lepiej kobiety, z większym dystansem – poważnie, faceci w pracy omijają mnie łukiem, zwłaszcza, jak wiedzą, że mam im coś do zarzucenia.
Jakoś nie potrafię podnieść głosu na kobietę. Wiem, że plotkują (ale znani mi faceci – bardziej i są duuuużo bardziej wścibscy), że są chaotyczne, zwłaszcza, jak mają trudne dni, ale… Mimo to, czuję jakąś więź z własną płcią. Nie umiem inaczej, może to dlatego, że nie mam siostry (za to mam przyjaciółkę, jak siostrę), a może to kwestia wychowania…
Ale prawda jest taka, że nie chodzę na przerwy, bo nie znoszę tego jadu, jaki się leje między nimi.
niektore po prostu nie chca do siebie dopuscic mysli, ze ich facet wolal inna.. Samoocena spada i do tego zlamane serce. Lepiej moc kogos obwiniac… Dlatego wazne jest by czlowiek budowal swoja samoocene bez udzialu innych osob.
Na szczęście u nas 3 kobiety na całą firmę …hahaha i widzimy się 5-10 min hyh…praca wre
Jednej pani by się przydało przeczytać ten artykuł, co tak broni ”biednego misia” 🙂 swoją drogą niepierwszej świeżości ten miś już i nie wiem po co ta afera cała jakby ktos go jeszcze chciał 😀 hehe
Chyba jestem dziwna, ale nie jestem typem takiej „baby”, od zawsze wolałam siedzieć z chłopakami, niż z dziewczynami, które jedyne co mają do roboty to gadanie typu: ale ubrała wyzywającą sukienkę lub słyszałam, że ostatnio….typowe. Staram się omijać szerokim łukiem takie kobiety.
I wtedy żyje się zdrowiej 🙂
A ja jako wcale nie wredna baba napiszę, że przeczytałam parę Twoich tekstów Edyto i wszystkie były świetne – dobrze napisane, z celnymi obserwacjami, po prostu w punkt. I właśnie czuć że pisze je kobieta z klasą.
Chodzę w tej chwili na zajęcia hobbystyczne. Chodzą tam same kobiety. Większość to emerytki. Jest ich kilka. I może jedna emerytka i jedna młoda są w porządku. Na każdych zajęciach jestem zmuszona wysłuchiwać, jak obgadują godzinami inne kobiety z zajęć z innych dni, albo kobiety których nie ma na zajęciach. Największa plotkara chwali się (?!), że dzięki niej już 3 inne emerytki przestały chodzić na zajęcia. Największa plotkara jest oczywiście zajadłą katoliczką i ona chwali się (!!), jak poniża, drażni i żre się z innymi moherami udowadniając im, jakie to z nich marne katoliczki i jak ona zna doskonale Biblię, Boga (pewnie osobiście) a one nie… Ciągle chwali się i popisuje małymi aktami chamstwa i agresji – aż mnie czasem zatyka. Ma dwór, kilka podłych starych bab, które sączą jad o innych babach ( a jakże ). Do tego małe złośliwości i największa satysfakcja jak się komuś uda przykrość zrobić.