Dlaczego kobiety się umniejszają?
Kobiety chętnie się przedstawia jako istoty próżne, łase na komplementy, którym feminizm przewrócił w głowie i one teraz myślą, że są nie wiadomo kim. A są tylko słabszą płcią, która nie bardzo ma się czym pochwalić, a jednak „samochwała” jest rodzaju żeńskiego, i to raczej nie przez przypadek.
Tymczasem w realnym życiu wygląda to zwykle inaczej – kobietom brakuje pewności siebie, często czują się gorsze i nie dość kompetentne, pomniejszają swoje zasługi. Jasne, jest wiele przebojowych babeczek osiągających wielkie sukcesy, ale nawet im zdarza się lekceważyć własne dokonania. Skąd bierze się ta dziwna „skromność”?
Kobietki są cudowne, ale…
Uprzedzenia wobec kobiet mają się dobrze, również w krajach wysoko rozwiniętych. Role płciowe są na nowo definiowane, jednak władza wciąż spoczywa głównie w męskich rękach, co nie pozostaje bez wpływu na postrzeganie kobiet oraz mężczyzn. To panowie są w większości członkami rządów, stoją na czele wielkich korporacji, nadają ton w publicznej debacie, i naprawdę nie da się powiedzieć, że to wyłącznie zasługa ich „lepszości”.
Oczywiście są kobiety sukcesu darzone prawdziwym szacunkiem, ale zwykle traktuje się je jak wyjątki, które przełamały stereotyp – wysokie kompetencje nie są czymś naturalnym u kobiet, podczas gdy w przypadku mężczyzny zwykle z góry się zakłada, że jako facet on się pewnie na czymś dobrze zna. A już na bank wie więcej niż przeciętna niewiasta.
To nierówne postrzeganie płci potwierdza wiele badań – im wyższe i bardziej odpowiedzialne stanowisko, tym mniej chętnie widzi się na nim kobietę. I to mimo licznych danych pokazujących, że kobiety w polityce czy biznesie wcale nie prowadzą do ogromnej katastrofy, tylko często pomagają osiągnąć dużo lepsze wyniki, ale ludzie „widzą swoje” i dalej kierują się uprzedzeniami.
Kobieta musi więcej zrobić, żeby udowodnić swoją wartość, szczególnie gdy działa w branży mocno zmaskulinizowanej. I kiedy z jednej strony pada, że dziś feminizm nie jest do niczego potrzebny, bo kobiety mogą przecież robić wszystko, to zaraz z drugiej strony słychać, że jednak nie, baby do tych ważnych rzeczy zwyczajnie się nie nadają. Czy to dziwne, że w takim klimacie masa dziewczyn wyrasta w przekonaniu, że znaczą mniej?
Kobiecość to uległość
Kobiety statystycznie zarabiają mniej na takich samych stanowiskach i rzadziej awansują. Składa się na to wiele czynników, a jednym z powodów jest właśnie ten brak pewności siebie, wynikający z przekonania o niższości swojej płci. Kobiety rzadziej niż mężczyźni starają się o podwyżkę, podczas rozmowy o pracę mają niższe oczekiwania finansowe, mniej odważnie walczą o awans, bo nie czują, że w pełni na to zasłużyły, podczas gdy statystyczny mężczyzna częściej uważa, że coś mu się należy i czemu choć nie spróbować.
A pewność siebie zabijana jest zwykle przez wychowanie. W wielu domach to głównie dziewczynki słyszą, że czegoś im nie wolno, i kiedy chłopców motywuje się do odważnych czynów, samodzielności i ambitnych planów, małe panny mają być przede wszystkim grzeczne, miłe i uśmiechnięte. Nie zachęca się dziewczyn do wyszumienia, a gdy się na czymś sparzą, to częściej słyszą, że to nauczka i niech w przyszłości pamiętają, do czego zostały stworzone.
Niewiele jest budujących przykładów z przeszłości, bo wprawdzie kobiety bywały dzielne, no ale bez przesady, gdzie im do męskiego bohaterstwa. Zasługi bojowniczek na wojnach czy w powstaniach są konsekwentnie pomijane, i tak utrwala się obraz, jakoby w trudnych czasach wojowali wyłącznie mężczyźni, a panie w tym czasie popijały herbatkę.
Więc i same kobiety zaczęły pomniejszać swoją rolę, nie czuły się godne uwagi, stawały skromnie za mężczyznami, bo ojej, bez przesady, nie zrobiłyśmy niczego znaczącego.
Nierówne szanse
Bagatelizowanie udziału kobiet w przeróżnych wydarzeniach sprawiło, że i dziś widzi się w nich co najwyżej skuteczne pomocnice. Kobiety nie są od rzeczy wielkich i odpowiedzialnych, mogą próbować, ale to strata czasu, to nie jest ich naturalne środowisko. I nawet jeśli wygrają, to i tak będą przegrane, bo stracą swoją kobiecość i pewnie nie będą miały własnej rodziny.
Że najważniejsze są kompetencje? One rzecz jasna się liczą, ale płeć nadal ma ogromne znaczenie. Dla wielu osób przywódcza rola, wysokie stanowisko, kariera są czymś normalnym, gdy robi to mężczyzna. Jest taki odruch, że gdy myślimy o liderze, automatycznie przed oczami widzimy faceta, to on powinien stać na czele, zarządzać,
prowadzić, decydować. Jakoś tak z góry się zakłada, że pewne szczegóły budowy anatomicznej przekładają się na zawartość głowy.
Nie dziwi zatem, że przeciętny mężczyzna ma więcej pewności siebie niż przeciętna kobieta.
To on prędzej wejdzie w rolę eksperta, ona częściej nie będzie się czuła na siłach. Jest prawdą, że do programów publicystycznych czy paneli eksperckich chętniej zaprasza się panów, ale częścią tej prawdy jest także to, jak wiele kobiet odmawia swojego udziału – po pierwsze, bo wiedzą, że gdy palną głupotę, oberwą mocniej niż koledzy i do tego dostanie się całej płci, a po drugie, nie wierzą w siebie, boją się kompromitacji, nie sądzą, by się na czymś
dostatecznie znały. Słowem – umniejszają się, choć zdaniem innych mają wysokie kwalifikacje.
Masa kobiet złości się na swoją gorszą pozycję, ale zarazem nie chcą jakoś z tym zawalczyć. Widzą, że spora część otoczenia odmawia im rozumu i umiejętności, dlatego same też nie czują, że by sobie poradziły z trudniejszym zadaniem. Wolą nie ryzykować, zresztą ryzyka i zdrowej rywalizacji tak samo się ich nie uczy. Będąc kobietą, trzeba po prostu mieć dużo więcej wewnętrznej siły, żeby się przebić i pozostać na szczycie – bo na samej górze kobiety ciągle są tylko gośćmi, i kto wie, może znalazły się tam tylko dzięki politycznej poprawności.
Ciągle w strachu
Jest wiele takich przestraszonych kobiet, które pokornie zgodzą się na kiepskie warunki, bo nie ma co fikać, mogłoby być jeszcze gorzej, a jak zacznę twardo negocjować, to tamci zwrócą się do konkurencji. Dlatego to przeważnie kobiety niżej wyceniają swoje usługi, a mając do dyspozycji widełki cenowe, prędzej wybiorą stawki mniej korzystne dla siebie.
Żeby nie zrazić. Żeby się nie ośmieszyć. Nie wyjść na roszczeniową. Bo przecież jako kobiety nie jesteśmy wystarczająco dobre.
Brak pewności zmusza do działań wbrew sobie – kobiety przez wieki uważano za głupsze i słabsze, a z takim bagażem trudno iść odważnie przez życie, koncentrując się na sobie i własnych ambicjach. Jednocześnie kobiety bardzo chcą pokazać, że nie są tu przez przypadek, że zasłużyły, że się nadają, przez to jednak robią więcej niż powinny, nie odmawiają dodatkowych obowiązków by pokazać, jakie to są zaradne i niczego się nie boją. Co rzeczywiście obraca się czasami przeciwko nim – harują ponad miarę, zdejmują część odpowiedzialności z facetów, a potem i tak słyszą, że ich miejsce jest w kuchni.
Niepewność bywa czasami tak wielka, że odrzuca się wszelkie wyrazy uznania. Kobiety często, przemawiając publicznie, mają ton przepraszający, co zdanie podkreślają, że mogą się mylić, nie są ekspertkami, tylko się im tak wydaje, co wy o tym sądzicie i w ogóle przepraszam że jestem i zajmuję waszą uwagę – trudniej im zdobyć się na bardziej stanowczy ton, że coś wiedzą na pewno, że ich zdaniem jest tak i tak, że chcą zrobić to i to, że nie pytają o aprobatę, lecz przedstawiają własny, autorski plan, który po prostu jest dobry. A takie osoby rzeczywiście średnio się widzi w charakterze liderów.
Och, to nie tylko ja
Kobiety, wbrew temu, co się zwykło o nich sądzić, częściej niż mężczyźni grają zespołowo i widzą siebie jako element grupy – bo przez większość historii były od kogoś zależne i raczej nie mogły, tak jak mężczyźni, wejść sobie w rolę „samotnego wilka”. Dlatego też, mówiąc o sukcesach, notorycznie wspominają o innych, podkreślają ich zasługi, nierzadko bardziej niż własne.
Z badań przeprowadzonych w firmach innowacyjnych wynika, że kobiety częściej określają siebie tylko jako „członka zespołu” i pomniejszają swój wkład w rozwój danego projektu, i nawet będąc na kierowniczym stanowisku w większym stopniu niż mężczyźni doceniają udział pozostałych osób w zespole. Natomiast mężczyźni bardziej kładą nacisk na swoje osobiste dokonania, niezależnie od tego, czy są głównym wynalazcą, czy tylko pełnili funkcje pomocnicze – po prostu potrafią się pochwalić i zareklamować. Nie myślą, że to coś niestosownego, podczas gdy wiele kobiet ma opory by mówić o sobie i własnych dokonaniach.
Oczywiście, mężczyźni też bywają nieśmiali i przeraża ich myśl o publicznych wystąpieniach, tylko tu chodzi o coś innego – społeczeństwo zachęca mężczyzn do robienia kariery, a kiedy mówią oni o sobie, to uchodzą za pewnych siebie, silnych i kompetentnych, podczas gdy chwaląca się osiągnięciami kobieta odbierana jest raczej źle i łatwiej jej przypisać negatywne cechy, że na przykład jest zimna, wyrachowana, cyniczna.
Powinnam być sympatyczna
Umniejszanie sobie nie dotyczy wyłącznie pracy zawodowej. Ludzie chcą być lubiani, a kobiety, żeby zdobyć sympatię otoczenia, najczęściej muszą być „kobiece”, czyli skromne, ciche, pomocne. Nawet kiedy kobiety oczekują komplementów, to nie zawsze potrafią je przyjmować. Miłe słowa zbywają machnięciem ręki, ignorują pochwały.
Pyszne ciasto! Och, pięć minut roboty, mąka, cukier, trochę owoców, żadna filozofia. Świetnie wyglądasz! A przestań, kiecka sprzed dziesięciu lat, włosy straszne, byle jak spięłam. No pochwal się co tam w pracy! No jak to w pracy, nieźle poszło, ale nie ma się co podniecać, to zwykły projekt, są lepsi ode mnie.
Przyznanie, że tak, jestem świetna, wciąż zgrzyta i nie pasuje do delikatnej kobiety. Zaś skromność wydaje się doskonałym rozwiązaniem – nie będą mnie mieć za geniusza, ale za to obdarzą mnie sympatią.
Wiele kobiet źle czuje się będąc na świeczniku z powodu innego niż jej uroda, bo za tym nierzadko idą mało wybredne komentarze, że brak jej chłopa, to się wyżywa w robocie, że korpo-harpia z przerostem ambicji, że tu dyrektorka, a w nocy pewnie płacz, bo nie zdążyła zajść w ciążę – czort z tymi sukcesami, my wiemy, że to tylko przykrywka, ona nie jest naprawdę szczęśliwa, dała sobie głupio wmówić to pseudo-spełnienie. A skoro tak, to lepiej się nie wychylać i pomniejszyć zasługi, byle nie wyjść na zimną sukę albo co gorsza niedopchniętą, której nikt nie chce.
Misiu, jaki ty jesteś silny!
Cały ten proces pomniejszania własnych dokonań, czy to w pracy, czy w życiu prywatnym, ma zaskakująco wiele wspólnego z męskim samopoczuciem. Skąd bierze się kryzys męskości? Ano z tego, że babeczki się za bardzo wyemancypowały, odebrały facetom jaja, do niczego ich nie potrzebują. I to kobiet wina, że oni teraz czują się gorsi, niepotrzebni, pominięci. Kobiet, bo najwyraźniej męski sukces możliwy jest dopiero wtedy, gdy druga płeć posłusznie ustawi się w roli służebnej.
Dlatego nie ma się co wychylać ze swoją samodzielnością, to mogłoby zranić męskie ego. Jest więc masa tego typu porad – bądź niezależna, ale nie za bardzo, nie daj mu odczuć, że w czymkolwiek radzisz sobie lepiej od niego. Bo jak on wyczuje, że przegrywa rywalizację z partnerką, to odejdzie. A wy, silne i samodzielne, siedźcie same z tuzinem kotów.
Inaczej mówiąc, nikt nie broni kobietom się spełniać, byle tylko nie zagroziło to pozycji mężczyzny – możesz dziewczyno zarabiać na siebie, zmieniać sama koła w samochodzie, ale zatrzymaj się, jeśli on uzna, że mu z czymś bardzo nie po drodze i przerastasz go w dziedzinie uchodzącej za męską. I takiego zdania nie są wcale wyłącznie sfrustrowani mizogini, ale też ci, którzy sami określają siebie jako sojuszników feminizmu – ach, dziewczyny, jesteście fantastyczne, wręcz lepsze od nas, ale zrozumcie, nie podoba się nam, że już nie możemy się waszym kosztem podbudować.
Nie potrzebujecie naszych pieniędzy, naszej opieki, naszego przewodnictwa, a przez to my, cywilizacyjnie przystosowani do bycia głową domu, zostajemy pozbawieni męskości. Nie mamy już czym zaimponować! I co się teraz dziwić, że samotność staje się plagą, że tyle związków się rozpada, męskie instynkty są tłumione, bo kobiety mają „nienaturalne” wymagania… Aż ciężko uwierzyć, że mężczyźni naprawdę dobrze czują się wtedy, gdy
kobiety są domyślnie „te gorsze”.
2 komentarze
Co tu dużo mówić- nie mamy łatwo .
Bardzo mnie ten tekst zasmucił