Dlaczego lepiej uciekać niż gonić króliczka? O równowadze między staraniem się i byciu niedostępną
Ludowe porady i mądrości brzmią miej więcej tak: „im bardziej się starasz, tym bardziej go odpychasz”.
Zapytasz od razu – to po co budować związek, skoro masz być ciągłe zimną górą lodową, która jest obojętna, nie wykazuje inicjatywy, nie pomaga partnerowi, nie troszczy się od niego? I będziesz mieć rację, bo w zasadzie podkreślającej rolę obojętności w związku kluczem do sukcesu są proporcje. Chodzi o to, by partner był wyzwaniem, które stanowi o jego atrakcyjności. Mamy być umykającym króliczkiem, a nie myszą, która biega za pułapką.
Tylko jak znaleźć równowagę w związku? I jak nie przesadzić w żadną stronę?
Nie biegaj za pułapką
Mężczyźni są zdobywcami. Możemy zaprzeczać tej oczywistej tezie, ale to prawda. Nawet najbardziej nieśmiali, wycofani lubią mieć poczucie panowania nad sytuacją.
Dlatego tak pasjonujące są początki związku, kiedy rodzi się fascynacja i napięcie. Wraz z nią niepewność, wynikająca z tego, że nic nie jest do końca jasne. Nie masz pewności, co druga strona czuje, jak bardzo jej zależy i jakie ma plany w stosunku do Ciebie. I to zwiększa Twoje zaangażowanie i potrzebę zrealizowania celu. Niezależnie po której stronie jesteś.
I w tym momencie możesz popełnić pierwszy błąd, pokazując, że za bardzo Ci zależy. Skutkiem jest złożenie się w ramach ofiary, na tacy. A takiego daru, który otrzymujemy w gratisie, bez kiwnięcia palcem nie docenia się. W myśl zasady: „co łatwo przychodzi łatwo pójdzie” lub „nic, co jest warte, nie przychodzi łatwo”.
Poza tym według teorii psychologicznych, wraz ze wzrostem zaangażowania rośnie wartość celu w naszych oczach, czyli im bardziej się staramy, tym w naszym odbiorze cel jest cenniejszy.
To teraz pomyśl, co się dzieje, gdy oddajesz się mężczyźnie bez żadnej „gry”. Biegniesz w jego stronę z okrzykiem „jestem Twoja”. Jeden na dziesięciu mężczyzn być może to doceni, ale większość…No właśnie. Odczują niedosyt. Tak jak kot, któremu odebrano możliwość pogoni za myszką. Pewnie, możesz mieć tego świadomość i bawić się w ten sposób, jednak wtedy nie oczekuj za wiele.
Drugi problem to poczucie, że partnerka jest już zdobyta i nie trzeba się starać. Mężczyzna może mieć poczucie „posiadania”, co rodzi pokusę spoczęcia na laurach (podobnie zresztą działa to w drugą stronę).
Możemy się oburzać na ten fakt, ale prawdą jest, że w związku, w którym przestajemy się starać z czasem „wartość” ukochanej osoby w naturalny sposób spada. I znowu działają tu zasady psychologii znane od lat…
Bardzo szybko przyzwyczajamy się do dobrobytu. Uznajemy go za coś oczywistego. Stajemy się niezwykle podatni na myślenie z kategorii „to mi się należy”. Innymi słowy: przyjmuję codzienne śniadania, obiady i czystą podłogę jako pewnik. Podobnie jak każdy inny aspekt wspólnego życia. To, że ona odbiera dzieci z przedszkola, kładzie je spać, bawi się z nimi…Bardzo łatwo w tym momencie o daleko idące niezrozumienie. Bo gdy kobieta dojrzewa, by zacząć wymagać od mężczyzny zaangażowania, on w naturalny sposób nie chce zrezygnować z benefitów i nie rozumie, dlaczego jego sytuacja ma się pogorszyć. Stąd tak istotne jest, by wymagać od razu, już na etapie zakochania, zamiast wchodzić w rolę „oddanej sługi” mężczyzny.
Mądre kobiety wiedzą również to, że gonienie króliczka nie kończy się w momencie sformalizowania związku. Mają one świadomość, że od czasu do czasu mężczyźnie warto zapewnić możliwość zabiegania o kobietę na nowo. Niekoniecznie nadwyrężając przy tym jego zaufanie.
Tak dla wsparcia, nie dla wyręczania
Problem istnieje również gdzie indziej.
W tendencji wielu kobiet do zagłaskiwania mężczyzn na śmierć. Innymi słowy w źle pojętym poświęceniu, którego nikt nie docenia.
Niestety w społeczeństwie funkcjonuje bardzo popularny model, w którym kobieta przyjmuje rolę matki mężczyzny. Przekracza granicę wynikającą po prostu ze źle pojętej troski i miłości i zaczyna poświęcać się tak, jak matka dla swojego dziecka: wyręcza mężczyznę, podtyka mu wszystko pod nos, zaspokaja każdą potrzebę, zanim on ją zdąży nawet wyrazić. Na początku jest dumna z tego, że tak dobrze sobie radzi w tej roli, on docenia jej paranormalne zdolności czytania w myślach. Bardzo szybko rodzą się jednak inne uczucia. Ona zaczyna się irytować, zauważając, że ma obok siebie duże dziecko, które nie potrafi nic zrobić bez niej, nie wie, jak włączyć zmywarkę, zrobić pranie. I całkiem zapomina o tym, że sama sobie na to pozwoliła…A on nie rozumie, co jej strzeliło do łba i dlaczego u licha sytuacja się zmieniła. Z jakiego powodu ma robić coś, na co do tej pory nie musiał nawet spoglądać.
Najgorszym efektem matkowania o zgrozo nie jest stworzenie mężczyzny, który z wieloma rzeczami sobie nie radzi, bezradnego i zagubionego, który z czasem słyszy tylko narzekanie. Istnieje gorsze zagrożenie. Wyręczanie mężczyzn we wszystkim i traktowanie jak dużego dziecka to wysłanie do mężczyzny prostego sygnału: „nie wierzę w Ciebie.”, „beze mnie nie dasz rady”, „jesteś słaby”.
Konsekwencja? Spadek męskiego poczucia wartości – sytuacja dla mężczyzny nie do zniesienia i nie do pozazdroszczenia. Boli bardziej niż gderanie żony i brak życiowej zaradności. Gdy mężczyzna nie widzi w jej oczach zachwytu, uznania, zaczyna szukać potwierdzenia swojej wartości poza domem. I prędzej czy później znajduje kobietę, która spojrzy na niego zafascynowana, z wdzięcznością i zachętą uśmiechnie się i pozwoli mu się wykazać. On wygłodniały takich uczuć nie będzie w stanie się oprzeć. Polegnie bardzo szybko, rzucając w cholerę „nadopiekuńczą” żonę. Przekreślając tym samym paradoksalnie dobrze rokujący związek.
Po raz kolejny, jak w każdym aspekcie życia, liczy się równowaga. Zasada harmonii, do której dąży przyroda i wszystkie istoty żywe. Także ludzie.
Kluczem do sukcesu nie jest ani ciągłe uciekanie i okazywanie braku zainteresowania, ani przesadna uczuciowość, bo przecież nawet kota można zagłaskać na śmierć. Chodzi o równowagę uczuć i zaangażowania.
Nie powinnaś dążyć do wyniosłej postawy pod tytułem „nie zależy mi na Tobie”, bo ryzykujesz, że on odbierze ten sygnał dosłownie i przestanie się starać. Najważniejsza jest złota zasada środka, obowiązująca w przyrodzie, dajesz, ile dostajesz. Świat nie lubi próżni. A nierównowaga zawsze kończy się źle.
Jak to osiągnąć?
Podstawa to właściwa komunikacja, która niestety często w życiu przegrywa z lenistwem lub brakiem odwagi lub gotowości do przeprowadzenia szczerych rozmów. Tymczasem szczere zakomunikowanie, czego potrzebujemy w związku to podstawa. Chodzi jednak o to, by pewne kwestie wypowiedzieć asertywnie, bez agresji i bez proszenia się o coś, co Twoim zdaniem się Ci należy. Szczęśliwy związek to proces, a nie rzecz dana raz na zawsze. Nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale żeby go gonić. Żeby zawsze nam się chciało to robić. Żeby się żyło, żeby się wiodło, żeby się chciało i żeby się mogło…
I na koniec słowa Ani, która podzieliła się swoimi spostrzeżeniami pod jednym z artykułów na kobietapo30.pl:
Drogie Panie, byłam zarówno w związku z tyranem, osobowością borderline, egoistą, narzucającym swoje zdanie, osobą znęcająca się psychicznie i odgrażającą…jak i miłymi mężczyznami, dbającymi o Ciebie, jak o drogocenny skarb:) I powiem Wam,że zauważyłam jedną cechę wspólną…. Mianowicie, czym mniej się przejmujesz pierdołami, tym jesteś na silniejszej pozycji, nie oczekując i nie wymagając od faceta zbyt dużo, dostajesz to, o czym marzysz. Czekasz, aż to on zadzwoni, napisze, zaproponuje, nie pytasz i nie planujesz ..kiedy się zobaczymy…po prostu czekasz…nie wyznajesz też przesadnie uczuć…Masz własne życie, chodzisz czy to na siłownię czy z koleżanką na kawę.. Nie pozwalasz sobie na nudę i uzależnienie od kogokolwiek.. Mężczyzna musi czuć zagrożenie…zewnątrz, ciekawość, co teraz robisz…unika Cię? Ty unikasz jego. Nie okazuje Ci troski, Ty nie interesujesz się nim..Zasada wzajemności…My powinnyśmy więcej myśleć o sobie..To oni powinni myśleć..jak nas zatrzymać.
33 komentarze
Przydatne rady, a ta animacja taka prawdziwa.
Dzięki 🙂
Każda przesada jest czasem niemoralna, ale zawsze szkodliwa.
Bo związek to ciężka sprawa.. I kobiety i mężczyźni muszą chcieć.. Bo gdy jedno nie chce… To drugie nic nie zadziała! A mem z mailem zajebisty!
Pewnie, do tanga trzeba dwojga 😉 Nie można ciągle deptać partnerowi po nogach 😉
Średnio mi się to podoba. Jako facet gonie te króliki i gonię i albo coś ze mną nie tak albo z kobietami które spotykam na swojej drodze. Nie doszedłem jeszcze w czym jest problem. Próbuje dawać z siebie wszystko a i tak dostaje po dupie. Może właśnie za dużo daje i muszę stać się zimnym chujem? Nie wiem. Albo trafiam na same takie co to widzą tylko swój koniec nosa?
Najkrótsza definicja miłości:”wzajemne umiłowanie jaźni”
super 🙂 jak ja lubię Twoje artykuły
😉
swietny artykul
:*
Bardzo fajny tekst 🙂 Od zawsze się mówiło, że do tańca trzeba dwojga – to samo tyczy się starania w związku, kompromisów i ogólnie życia 🙂
Tak, tam, gdzie dwie osoby zgodne, tam nic niestraszne 😉
Rzeczywiście fajny artykuł. A już przytoczony komentarz to najlepsza puenta… W życiu trzeba być zdrowym egoistą – jak ja będę zadowoloba to ty też. Wiec robić swoje. Dbać o siebie. Nie ma nic gorszego od zgorzkniałych frustracji, wiecznych rozczarowań, ciągłych oczekiwań.. Więc realizować swe szczęście w pojedynkę, a wtedy związek się sam ułoży.
Tak, ja też głęboko wierzę, że tylko bycie szczęśliwą w pojedynkę pozwala zbudować prawdziwy dojrzały związek z drugą osobą
Obserwując różne pary i słuchając rozmaitych historii nasuwa sie wniosek, że najważniejsze są przyjaźń i partnerstwo, bo wtedy nie ma miejsca na poniżanie, podporządkowanie, wykorzystywanie. Dbamy wzajemnie o siebie i szanujemy swoje prywatne przestrzenie.
Oczywiście można pechowo trafić na tyrana, sadystę itd. ale to już patologia…
Przyjaźń jak najbardziej. Ja w sumie nie wyobrażam sobie inaczej…No i wiadomo oprócz przyjaźni kilka innych składowych 😉
Dokładnie .ganz genau
Świetny wpis, w zupełności się zgadzam 🙂
Dzięki, pozdrowionka :*
Lubie czytać tego typu treści, by przypominać sobie, jak ważna jest równowaga w związku.
Sama mam niestety tendencję do „zagłaskiwania” partnera. Jak się to kończy? Wiadomo. I błąd ten powtarzam niestety za każdym razem… Nie wiem czemu, ale choćbym nie wiem, jak bardzo chciała byc „zimną suką” to po czasie i tak zaczynam się owijac jak bluszcz wokół faceta.
Komentarz Ani jest świetny i bardzo prawdziwy. Chyba go sobie wydrukuję i powieszę, by regularnie przypominać sobie o zdrowym egoizmie.
Ewelino, nie ma rady, trzeba nad sobą pracować…W sumie każdy ma coś do zmienienia. Trzymam kciuki, bardzo mocno
Jakie to wszystko jest prawdziwe, co napisałaś… czytając czułam że pieką mnie policzki bo pomyślałam sobie – kurcze Ona pisze o mnie!
Karolino, dziękuję Ci. 🙂 Pozdrawiam
Genialny artykuł
Fajny artykuł, pokazuje to, że warto zachować dystans i jednocześnie harmononię w związku. Polecam przeczytać
Czyli konkluzją artykułu będzie małżeństwo.
Dopóki obie strony do niego dążą (czyli próbują się upolować) wszystko grą, a po ślubie zabawa się kończy oboje upolowali się w siatkę i nieporadnie prubuja się z niej wydostac. Rozwiązaniem było by znalezienie wspólnego celu dla króliczka i myśliwego tak żeby razem mogli gonić…
Absolutnie nie chodzi o to, by o faceta się nie troszczyć i być góra lodowa! Po prostu się nie narzucać.
Balans i dystans, bo, kufa – wszyscy zginiemy
Jak zawsze ciekawy artykuł i trafne spostrzeżenia….ta kreskówka idealnie oddaje przekaz tekstu….bez słów. Odpowiedni dystans i zachowanie harmonii w relacjach partnerskich to klucz do udanego związku .
Wychodzi na to ze najlepiej wogole sie nie starac tylko zostawic to mezczyzna
Bardzo trafne. Czeste bledy …
Wydaje mi się, że równowaga w każdej dziedzinie życia, zawsze i wszędzie, jest jednym z kluczy do szczęścia 🙂