Dlaczego ludzie zadają niedyskretne pytania?
Choć ludzi żyjących samotnie jest całkiem sporo, singielstwo wciąż wydaje się czymś nienormalnym, powodem do dużego wstydu. Po prostu tak się jakoś zakłada, że jeśli nie masz stałego partnera i nie doczekałaś się dzieci, to pewnie tego żałujesz. I twoja samotność spędza sen z powiek bardzo wielu osobom, które wręcz czują się w obowiązku zapytać o sens twojej drogi życiowej.
Zresztą nie tylko single muszą się mierzyć ze wścibskimi pytaniami. Młode pary często słyszą „kiedy ślub?” i „kiedy dzieci?”, niemniej w przypadku singli ta nagonka wydaje się jednak ostrzejsza, a do tego dochodzi dodatkowo ów wyższościowy ton, że jeszcze ci się odwidzi, kiedyś pożałujesz i w ogóle to jak można być takim egoistą. I co gorsza, nie bardzo wiadomo, jak się skutecznie przed wścibskością obronić.
Co jest z tobą nie tak?
Single nie są jakąś niszową grupą, ale nawet gdyby byli, dlaczego bezceremonialne komentowanie ich życia miałoby być usprawiedliwione? Tymczasem bardzo wiele osób nie widzi niczego zdrożnego w pytaniach „dlaczego ciągle jesteś sama”, „kiedy w końcu znajdziesz sobie jakąś dziewczynę”, „nie boisz się, że na starość nikt ci szklanki wody nie poda”, „a nie żałujesz, że przepada ci szansa na dziecko”, i tym podobne.
Są one okraszone charakterystyczną pseudo-troską, że ojej, współczuje ci tej pustki w życiu i obyś kiedyś wreszcie szczęścia zaznała, bo oczywiście ta sugestia, że życie singla jest jałowe i na sto procent będzie on tego żałował, musi się pojawić. Zjadliwe pytania padają z różnych stron i często nie wynikają nawet z kontekstu bieżącej rozmowy, a próby obrony podejmowane przez atakowanych tylko nakręcają złośliwości, no bo hehehe, widać czuły punkcik, zabolało, trafiony zatopiony, przed prawdą nie uciekniesz.
Ignorowanie zaś nie zawsze się tu sprawdza, bo druga strona lubi sobie podrążyć, podejść z innej strony, byle tylko wywołać reakcję i mieć powody do snucia fantastycznych teorii na temat cudzego życia. Dodać jednak warto, że pary też się często pyta, głównie o ślub i dzieci. To zaś może prowadzić do wniosku, że najwyraźniej wolno się wtrącać w rzeczy przeczące normalności, a póki co ogólnie zakładamy, że normą jest ożenek i w krótkim czasie po nim spłodzenie potomstwa. Jak zbyt długo jesteś sam, jest w tym coś lekko podejrzanego, więc zapytamy, dlaczego? I się pośmiejemy, bo czemu nie. Troszkę dystansu, a może z doświadczonego wstydu weźmiesz się w końcu za siebie.
Nie, to już przesada
Ktoś powie: no ale co złego w samym zadawaniu pytań, czy z góry musimy zakładać nie najczystsze intencje? Rzecz w tym, że każdy ma prawo do wyznaczenia granic i ustalenia, co jest dla niego sprawą osobistą, a kiedy podobne pytanie pada po raz setny i raczej nie słychać w nim sympatycznych tonów, naprawdę można stracić cierpliwość.
Zwłaszcza że w drugą stronę to już tak nie działa. Wolno zagadać, kiedy planujesz dzidziusia i rzucić żarcik o tykającym zegarze, ale już zapytanie małżonków, jak często ze sobą sypiają albo czy żałują że mają aż trójkę dzieci budzi wielkie oburzenie. „Nie boisz się, że za parę lat już nikt cię zechce” jest równie nietaktowne i wredne jak „nie boisz się, że za parę lat mąż cię zostawi dla szczuplutkiej sekretarki”, a jednak to pierwsze pytanie oburza mniej niż to drugie, choć porzucenie żony dla młodszej nie jest przecież wcale rzadkim zjawiskiem.
Dociekanie, jak wygląda pożycie małżonków, czy ich dziecko było planowane, a może narodziło się z wpadki, jest naruszeniem intymności. Chyba że zachowują się oni „nienormalnie”, czyli na przykład mieszkają osobno albo po kilku latach ich rodzina nadal się nie powiększa. Zresztą kwestia tych rzekomych odchyleń od normy dotyczyć może przeróżnych spraw – na forum matek karmiących piersią użytkowniczka dająca maluchowi butelkę pewnie spotka się z niemiłym przyjęciem. Czyli może rzeczywiście jest tak, że ciekawscy dają sobie prawo do wtrącania się czyjeś życie, jeśli odbiega ono od zatwierdzonego przez krytyków schematu.
Ale co się tak ciskasz
Dla niektórych pewne etapy w życiu są tak oczywiste, że nie wyobrażają sobie oni innego scenariusza i z dużą podejrzliwością podchodzą do tych, którzy realizują się inaczej. Takie jest właśnie ich podejście – dopóki żyjesz zgodnie z normą, nikt nie ma prawa cię nagabywać, ale odmieńców powinno się jakoś doprowadzić do pionu. Są przy tym bardzo zaskoczeni, kiedy adresat wścibskich pytań odbije piłeczkę zamiast potulnie się wytłumaczyć – przecież my tylko grzecznie pytamy, po co ta złość?
Jest to stałym zagraniem atakujących. Traktują oni swoją perspektywę jako jedyną słuszną i przez to dyskusja z nimi przeważnie zamienia się bezsensowną pyskówkę, choć bywa, że ostra reakcja i równie niesmaczne pytanie w odwecie potrafią zetrzeć protekcjonalny uśmieszek z twarzy intruza. Wielu nagabywanych niedyskretnymi pytaniami stosuje taką właśnie taktykę, odpłacania tym samym, i nagle się okazuje, że dociekliwe indagowanie to nie jest nic przyjemnego.
We wścibskim dopytywaniu nie chodzi zresztą wyłącznie o to, że ktoś ma się tłumaczyć ze swoich nietypowych wyborów. Pytania z tezą, jak „nie boisz się samotnej starości”, nierzadko dotykają bardzo bolesnych rzeczy – bezdzietna kobieta nie jest z definicji egoistką, ona może być bezpłodna albo już trzy razy poroniła, a wyśmiewany stary kawaler strasznie by chciał się ożenić, tyle że nie ma szczęścia w miłości. Wjeżdżanie z butami w życie takich osób, z sugestią, że pewnie są lekkoduchami i samolubami, jeszcze mocniej pogrąża ich w smutku.
Ludzie naprawdę chcą sprawić przykrość
Tłumaczenie, że „ja tylko pytam”, zwykle ma niewiele wspólnego z prawdą, bo każde takie intymne pytanie ma jakiś ciężar i kryją się za nim inne motywacje niż troska. Wścibskie pytania mają w sobie dużo oceny, ukrytej bądź całkiem otwartej, często też służą po prostu do wykpienia i ośmieszenia kogoś, sprawienia bólu i jednocześnie okazania własnej wyższości.
Widać to choćby po tym, jak często wypytywana osoba jest wyraźnie w mniejszości – jeśli w towarzystwie jest pięć par i jedna samotna kobieta, prawdopodobnie oberwie się jej wtedy mocniej niż gdyby spędziła wieczór w gronie podobnych sobie singielek. Ktoś odmienny częściej trafia pod obstrzał, bo zwyczajnie łatwiej go atakować i można liczyć na wsparcie „swoich”, naturalnych sojuszników.
Niewiele ma to wspólnego z niewinnymi żartami, bardziej wygląda to na chęć zabawienia się czyimś kosztem. Można się dowartościować, poczuć lepiej, utwierdzić we własnych wyborach, i nawet nie ma cienia refleksji, czy drugiej stronie jest równie do śmiechu. A dobry nastrój szybko pryska, kiedy ofiara odpłaca pięknym za nadobne.
Starszym wolno więcej
Szczególną sytuacją jest dociekliwość w wydaniu starszych osób. Rówieśnikowi można powiedzieć, żeby się zamknął, można pozwolić sobie na wulgarność i niewybredne riposty. Ale babci już ciężko podobnie się odszczeknąć, chociaż ona nie ma żadnych oporów, by się wtrącać w osobiste sprawy. Starsi często wykorzystują swoją pozycję i autorytet wieku, przekraczając granice. I nie rozumieją też, że ich wiek nie jest żadną przepustką do cudzego życia, a jeśli chcą się podzielić doświadczeniem, mogą to zrobić bardziej taktownie.
Rzeczywiście czasami to drobiazgowe wypytywanie może być podyktowane troską, trudno jednak mówić o chęci czynienia dobra, kiedy temat jest w kółko wałkowany, a odpowiedzi tak naprawdę się ignoruje i dalej poucza o jedynej właściwej drodze. Wścibskość bywa w wielu przypadkach odreagowaniem własnych frustracji – życie wcale się nie potoczyło tak gładko, ale głupio byłoby przyznać, że wyznawane wartości nie sprawdziły się w praktyce. Przyczepienie się do kogoś żyjącego inaczej daje pewną satysfakcję, bo zawsze można do jego sytuacji dopisać szereg niekorzystnych okoliczności i w ten sposób udowodnić sobie, że ma się mimo wszystko dużo lepiej.
Dość znamienne bowiem jest, jak często nieproszonych rad udzielają osoby, którym niezbyt się poszczęściło, i gdyby mogły, to niewykluczone, że za drugim podejściem poszłyby w inną stronę. Ciągle jednak wierzą w określony model, wszak zawsze tak było, i po prostu nie bardzo chce się dopuścić do głowy myśl, że inne style życia mogłyby zapewnić tamtym ludziom autentyczne szczęście.
Jak przegonić ciekawskich?
Jeśli coś jest normą, jak posiadanie dzieci czy wejście w związek małżeński, sytuacja jest zrozumiała i nie wymaga tłumaczenia. Ale gdy cokolwiek odbiega od powszechnego wzorca, opinia publiczna nadstawia ucha i czeka, aż ten ktoś opowie, dlatego się wyłamał. I na pytaniach wcale się nie musi skończyć – publiczność szybko wydaje kategoryczne sądy, doszukuje się traum z przeszłości, zarzuca omotanie wrażą ideologią, prognozuje smutny koniec i jeszcze głębsze problemy. Wszystko, byle nie przyznać, że komuś może być z jego odmiennością dobrze. No bo nie może, skoro my uważamy inaczej.
A oczywista ścieżka przestaje być tak oczywista, kiedy odwróci się pytania, czyli z „dlaczego nie chcesz dziecka” zrobi się „dlaczego chcesz je mieć”. Czy miło byłoby słyszeć „a jak tam z mężem, jeszcze może przy tobie, czy już tylko do zdjęć ślicznych modelek”? Pewnie nie, a tak właśnie brzmi rzucane w drugą stronę „taka jesteś niezależna, a wieczorami pewnie beczysz w poduszkę”. I choć przerzucanie się uszczypliwościami wygląda mało dojrzale, to czasami tylko w ten sposób można sprawić, by ktoś wścibski poczuł, jak paskudnie zachowuje się w stosunku do innych osób.
Zostaw komentarz