Główne menu

Dlaczego nie lubimy siebie na zdjęciach?

Fotografia to fantastyczny wynalazek. Pozwala uwiecznić i te ważne, i te błahe chwile, do których z sentymentem wracamy po latach. Można tylko żałować, że istnieje od niedawna, bo niewiele jest lepszych metod dokumentujących przeszłość. A dzisiaj, w dobie aparatów cyfrowych, to wręcz trudno wszystkie te cyknięte fotki ogarnąć.

Co jednak ciekawe, jest pewna kategoria zdjęć szczególnie problematycznych. To zdjęcia własnej osoby, których masa ludzi po prostu nie cierpi. Nie znosi ich oglądać, wstydzi się, krępuje, choć przecież każdy wie, jak wyglądamy naprawdę. Nierzadko reagują autentyczną wściekłością, gdy ktoś im robi zdjęcia bez pytania albo wyciąga stare fotografie i pokazuje innym. Dlaczego? Skąd ta złość? Co stoi za awersją do własnego wizerunku?

Dlaczego nie lubimy siebie na zdjęciach?

Weź usuń, źle na tym zdjęciu wyglądam

Naprawdę nie jest łatwo znaleźć osobę, która nie ma żadnego problemu ze swoimi zdjęciami. Zasłanianie twarzy na widok obiektywu, chowanie się, gdy ktoś chce zrobić zdjęcie z naszym udziałem, krzyczenie „nie rób mi żadnych zdjęć!” czy „usuń te foty, są koszmarne” – to powszechne zjawisko, i w wielu przypadkach nie chodzi o żadne krygowanie. Dla wielu własne zdjęcia na serio są czymś strasznym, również gdy są to zwyczajne, niewinne fotki, a nie kompromitujące dowody.

Powód tej awersji jest prosty – utrwalony obrazek sprawia, że źle siebie postrzegamy. Na fotkach można bowiem szybko wychwycić przeróżne niedoskonałości, bo albo cera ma dziwny odcień, albo włosy wyglądają idiotycznie, udziska wielkie jak u zawodowych sztangistów, wystający bebzon, durna mina, no co to w ogóle jest. Wszystko nie tak, a już szczególnie, kiedy odnośnie jakiejś części ciała mamy kompleksy.

Jasne, to brzmi jak typowy problem pierwszego świata, nie da się jednak ukryć, że to fascynujące zjawisko. Tym bardziej, że niechęć do własnych zdjęć przejawia naprawdę mnóstwo ludzi, choć jednocześnie fotografię bardzo lubimy – praktycznie na każdej ważnej uroczystości musi być przynajmniej kilka zdjęć, aparaty zabieramy na imprezy i wakacyjne wyjazdy, namiętnie fotografujemy swoje dzieci, a foto-książka ze zdjęciami bliskich jest
fantastycznym prezentem. I tylko gdyby nie własna gęba…

Żeby tylko wyjść dobrze

Ale jest też tak, że zazwyczaj do zdjęć w istotnych momentach życia choć trochę się przygotowujemy. Ślub najczęściej fotografuje profesjonalista, do zdjęć grupowych odpowiednio pozujemy, a wcześniej staramy się fajnie ubrać, uczesać, umalować. Zdjęcia do dowodu czy paszportu też nie robimy ot tak, z marszu. Słowem, bardzo często przed
zrobieniem fotki zastanawiamy się, jak na niej wyjdziemy. I stosunkowo rzadko stwierdzamy, że wyszło ok.

Jasne, z obcych na zdjęciach też zdarzy się pośmiać, jednak to w stosunku do siebie jesteśmy przeważnie najbardziej krytyczni. Dlaczego? Bo chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, a zdjęcia nie są tak ulotne jak wspomnienia, i za dziesięć czy dwadzieścia lat duży brzuch nadal będzie duży, a ludziom oglądającym zdjęcie nie da się wmówić, że to talia osy. Wspomnienia zwykle łagodzi upływ czasu, lecz ze zdjęciami bywa już różnie – z jednej strony sentyment i tęsknota za młodością, z drugiej czuć żenadę, bo festyniarski strój albo paskudny wystrój pokoju. Proszę, oto twardy na podwójny podbródek, to żadne urojenia.

Do zdjęć często przywiązujemy zbyt dużą wagę, biorąc je za wierne odwzorowanie rzeczywistości, mimo że fotki wcale nie pokazują pełnej, jedynej słusznej prawdy – są ważnym dokumentem, ale też część faktów ukrywają i przeinaczają. Ale przerażające jest właśnie to, ile szczegółów potrafią przekazać, więc w sumie przestaje dziwić, czemu tak wiele osób obawia się kompromitacji i odczuwa dyskomfort, widząc siebie na fotografii.

Sporo też robi – jak się łatwo domyśleć – samoocena. Ciężko przekonać samego siebie, że świetnie uchwycona na zdjęciu króciutka chwila niczego nie przesądza, kłopot w tym, że w owo zdjęcie można się gapić godzinami, analizując detale, przez co normalna rzecz wyda się paskudna. Masę tych rzeczy zresztą widzi tylko dana osoba, reszta ich wcale nie dostrzega bądź też ocenia znacznie łagodniej. Ale i tak ciężko będzie przekonać, że „okropne” zdjęcie wcale nie powinno trafiać do kosza, jest fajne, a ty wcale nie wyglądasz jak małpa.

Coś tu nie gra

Upraszczając, nielubienie siebie na zdjęciach jest w dużym stopniu winą naszego mózgu. Bo zdjęcia rzeczywiście są na swój sposób dziwne – człowiek nie jest przedmiotem płaskim, istniejemy w 3D, więc przeniesienie postaci na płaski obrazek siłą rzeczy prowadzi do zniekształcenia. Inaczej mówiąc, na zdjęciu to ja, ale jednak nie do końca ja, ponieważ wielu szczegółów brakuje. Zdjęcie zniekształca też perspektywę, można ulec złudzeniom optycznym, nie mówiąc już o retuszu czy celowym manipulowaniu obrazem. Do tego
człowiek nie jest statyczny – nawet leżąc leniwie na kanapie, się rusza, zmienia wraz z kątem patrzenia na niego, a tego już fotka nie uwzględnia.

Druga rzecz, to nieobycie ze zdjęciami. Znacznie częściej widzimy swoje odbicie w lustrze, witrynach sklepów i innych szklanych elementach mijanych w ciągu dnia. To jest domyślny obraz naszej osoby, i co ważne, obraz ruchomy, bo stojąc przed lustrem mamy różne miny, różne pozycje, zmienia się światło, i tak dalej. I grymas w lustrze, który szybko mija, wygląda w naszej głowie całkiem inaczej niż ten złapany na zdjęciu, trwały i nieruchomy, przez co czujemy się troszkę nieswojo.

Dlaczego nie lubimy siebie na zdjęciach?

Do tego odbicie lustrzane jest odwrócone, a nasze twarze nie są idealnie symetryczne. I dlatego też selfie okazują się często tymi najbardziej akceptowanymi fotkami, ponieważ dają efekt prawie taki sam jak właśnie odbicie w lustrze – patrząc na selfie faktycznie czujemy, że patrzymy na siebie, więc nawet kiedy zdjęcie nie wyszło perfekcyjnie, ocena będzie przychylniejsza od tej w stosunku do zdjęć robionych przez kogoś innego. Jeszcze zabawniejsze jest to, że wielokrotnie nasz wizerunek na selfie wyda się atrakcyjniejszy tylko nam – dla reszty często ładniej wyglądamy na zdjęciach pozowanych, co potwierdza, że chodzi głównie o przyzwyczajenie i sposób patrzenia na fotografowane osoby.

Zdjęcia kłamią. Ale i tak oceniamy na ich podstawie

No dobrze, ale skoro dzisiaj robimy tyle zdjęć, w przeróżnych sceneriach, ustawieniach, konfiguracjach, strojach, kolorach, to chyba już powinniśmy się do zdjęciowego wizerunku przyzwyczaić? I owszem, tak się dzieje, za to dochodzi kolejne wyzwanie – media społecznościowe. Spora część życia toczy się online, więc trochę nie da się uciec od własnych zdjęć, zresztą na fotkach możemy się znaleźć również bez naszej zgody.

A zdjęcia zdjęciom nierówne. Uroda to jedno, nie raz jednak widziało się dowód, jak ktoś przeciętny na fotografiach wyglądał fantastycznie lub na odwrót, bardzo atrakcyjna osoba została uchwycona w pozie i stylizacji dalekiej od ideału. Z każdej strony bombardowani jesteśmy zdjęciami osób nierealnie pięknych, perfekcyjnie wyretuszowanych, podkręconych tak, że na ich tle nawet te nasze najlepsze foty wypadają dość miernie. A od tych porównań naprawdę ciężko uciec.

Stąd tylko krok do przekonania, jak bardzo jesteśmy nieatrakcyjni. I to mimo świadomości, że praktycznie każde doskonałe zdjęcie wprawiające widzów w kompleksy zostało poprawione. Pragnienie, by nie odstawać od reszty, skłania raczej do retuszowania własnych zdjęć niż pogodzenia się z faktami, co miewa kuriozalne skutki, bo większość amatorów nie umie w photoshopa.

Za bardzo też wiele osób chce swoimi zdjęciami osiągnąć określony efekt, na przykład wyglądać jak znana aktorka albo modelka, co na ogół kończy się gorzkim rozczarowaniem – obcięcie włosów jak ulubiona gwiazda nie sprawi bowiem, że nasze zdjęcie wzbudzi w oglądających równie wielki zachwyt co oryginał. Tym samym zapomina się, po co w ogóle robimy zdjęcia – miała być pamiątka, a wyszedł pościg za nieosiągalnym pięknem. Może dlatego najmniejszy problem z własnymi zdjęciami mają przeważnie te osoby, które mniej patrzą na to, jak wyszły, a bardziej skupiają się na sfotografowanym wspomnieniu – co z tego, że sukienka pogrubiła, grunt, że na tej imprezie bawiłam się jak nigdy wcześniej.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>