Dlaczego nie umiemy wypoczywać po pracy?
Praca może być pasją i dawać dużo przyjemności, ale tak czy inaczej męczy. A już w ogóle jest wyczerpująca, gdy chodzi się do niej z musu, nie lubi się współpracowników, ma dosyć szefa, obowiązków jest za dużo. Nie ma chwili wytchnienia, jest ciągle zasuwanie na 300 procent. Marzy się tylko o chwili, w której drzwi firmy zamykają się za plecami, ale gdy ów moment rzeczywiście nadchodzi, uczucie ulgi wcale się nie pojawia.
Nie można się zrelaksować, odpocząć, wyrzucić z głowy spraw powiązanych z pracą. Nieprzyjemna nerwówka psuje czas wolny, stres tylko się potęguje, aż przychodzi krytyczny moment, kiedy nie ma się już siły na nic. Wypoczynek okazuje się czymś, czego trzeba się po prostu nauczyć.
Kiedy praca zbyt mocno stresuje
Statystycznie, praca zajmuje niemal jedną trzecią naszego dorosłego życia. To sporo. Więc nic dziwnego, że ma ona tak ogromny wpływ na nasze zachowanie, relacje z ludźmi, podejście do życia. Praca zawodowa nie musi być koszmarem, ale niestety, całkiem często tym właśnie jest. Większość pracowników skarży się na przemęczenie, nadmiar obowiązków, niekomfortowe warunki. Przeszkadza im to, że muszą notorycznie zostawać po godzinach. Nie są doceniani przez szefów. Doświadczają mobbingu, boją się swoich przełożonych, nie mogą się dogadać z resztą zespołu.
Atmosfera w pracy jest często, delikatnie mówiąc, mało przyjazna. Wiadomo, że nawet w najlepszej firmie zdarzają się kryzysy, padają nieprzyjemne słowa i dochodzi do niepotrzebnych napięć, gdy jednak staje się to normą, stres nie jest już tym dobrym motywatorem. I wtedy chodzenie do roboty jest przykrym obowiązkiem, a każdy poranek zaczyna się ciężkim, pełnym rozpaczy westchnieniem „znowu”.
Przewlekły stres wyniesiony z pracy może mieć różne przyczyny i zwykle składa się na to kilka rzeczy, które nawarstwione prowadzą do przeciążenia organizmu. Męczy presja na super wydajność – masz mieć wybitne wyniki, oczekiwania bez przerwy rosną, a nierzadko sami dokładamy sobie obowiązków z nadzieją, że to pomoże w awansie. Szalone tempo postępu technologicznego bardzo ułatwia życie, ale też zmusza pracowników do nieustannego bycia na czasie, a nie wszyscy potrafią przebrnąć przez ten zalew informacji i przyswoić każdą nowinkę w błyskawicznym tempie.
Jeśli zaś tego nie zrobią, będą odstawać. Odstawać, czyli dać się wygryźć konkurentom. I tego właśnie wielu się boi – że stracą pracę, nie podołają zadaniom, skompromitują się brakiem umiejętności. Porównywanie się z innymi tylko nakręca paranoję, bo oni jakoś dają radę, stać ich na więcej, są wydajniejsi, silniejsi, mądrzejsi. A jak jeszcze szef nie szczędzi złośliwości, mobbinguje, stawia pod ścianą, nie da się o pracy myśleć inaczej niż z głęboką niechęcią.
Dlaczego nie można się przełączyć?
Więc całe szczęście, że z pracy można wyjść i wrócić do własnego, znacznie milszego świata. Odpocząć, nacieszyć się wolnym czasem. Ale się nie da. Stres wcale nie schodzi. Niektórzy tłumaczą to przyjściem do drugiej pracy – trzeba zająć się rodziną, co też męczy, nie pozwala odetchnąć i obfituje w stresujące sytuacje. Ten sam stan jednak dotyka również singli, którzy w domowym zaciszu teoretycznie mogą po prostu odpocząć i zająć się wyłącznie sobą, lecz z jakichś powodów nie są w stanie.
Nie udaje się zrzucić brzemienia, które narosło w pracy. Ono przygniata, absorbuje myśli. Podtrzymuje stres, i z takim podejściem zestresowany człowiek kładzie się spać. Znaczy, próbuje, bo przez stres i gonitwę niewesołych myśli, mimo wielkiego zmęczenia, nie daje się zasnąć. Jak już do tego dojdzie, budzi się w nocy i znowu rozmyśla, wbrew sobie. Rano wstaje jeszcze bardziej znużony, zirytowany, rozczarowany, choć jeszcze nic złego nie zdążyło się wydarzyć. Ale się pewnie wydarzy, bo w tej beznadziei trudno wypatrywać światełka nadziei. I tak się zresztą często dzieje, jak w samospełniającej się przepowiedni – masz zły nastrój, złe nastawienie, spodziewasz się klęski i to akurat się sprawdza. Jak co dzień.
Wejście w tryb wypoczynku utrudnia coraz mniej jednoznaczna granica między życiem osobistym a pracą. Te dwie sfery mocno się mieszają, a dziś bardziej niż kiedykolwiek pracę można zabrać do domu. Ba, ta praca dopada nas w domu nawet gdy tego nie chcemy, podświadomie, po prostu przez samą świadomość, że nie jesteśmy całkowicie odcięci od świata. Telefon może zadzwonić, maile trafiają na skrzynkę i głupio, żeby ktoś czekał kilka godzin na odpowiedź.
Jest pokusa, albo wewnętrzny nakaz, by zajrzeć na pocztę, sprawdzić wiadomości, coś zrobić, zapisać pomysł. Można się w ten sposób wykazać, nadrobić zaległości, pokazać, że traktuje się obowiązki poważnie i poniekąd jest się w swojej robocie niezastąpionym. Nawet gdy zajmujesz się czymś innym, gdzieś z tyłu głowy mogą siedzieć służbowe sprawy i strach z nimi związany. Jest niepewność, co się zastanie po powrocie, dlatego na wszelki wypadek trzymamy rękę na pulsie. Tyle że takie bycie na czuwaniu męczy – możesz lenić się przed telewizorem, ale gdy myśli o pracy uporczywie krążą po głowie, żaden to wypoczynek i reset przed kolejnym dniem.
Co ja zrobię bez pracy?
Im gorsza atmosfera w pracy, tym trudniej w wolnym czasie zająć się sobą. A tu dochodzi jeszcze przymus ekonomiczny – gdy w pracy się układa, zwykle troski materialne są mniejsze, bo przynajmniej nie ma rozterek, skąd wziąć środki na życie. Kiepska praca nieustannie wywołuje podobne lęki, bo nie daje stabilizacji, poczucia sukcesu, uznania, zadowolenia. Jest tylko negatywny przekaz, że nie dajesz rady, jesteś beznadziejna, a na twoje miejsce czeka dziesięciu innych. Z nożem na gardle trudno się zrelaksować.
Poza kwestią przeżycia i spłacenia kredytów, jest też zwykła, ludzka ambicja. Praca jest czymś, co nas jakoś określa. Buduje samoocenę, nadaje sens naszym działaniom, pozwala się zrealizować, poprawić pozycję, zdobyć uznanie. Jeśli jest tylko harówką z negatywnym odzewem, nie da satysfakcji i pogorszy samopoczucie.
Jak uznać się za spełnionego pracownika, gdy znowu przegapiło się deadline? Niezbyt dobrze wypadło na spotkaniu? Nie dało rady z jakimś zadaniem? W źle zorganizowanym miejscu pracy, przy nadmiarze obowiązków i zbyt licznych nadgodzinach o pomyłki nietrudno, a choć to nie jest wina pracownika, to podkopuje wiarę w siebie. I każe coraz więcej rozmyślać o pracy, a to nie pozwala się wyciszyć, odprężyć, dobrze wyspać.
Jeśli ktoś dodatkowo siedzi nad pracą do późna, organizm odmawia współpracy – jest zbyt pobudzony, w fazie aktywności. Długotrwały stres prowadzi także do zaburzeń w gospodarce hormonalnej – jest za dużo adrenaliny, noradrenaliny, kortyzolu, przez które nie można wyciszyć emocji.
Musisz odpocząć
Tu pojawia się jeszcze jeden problem. Kiedy praca jest bardzo intensywna i wyczerpująca psychicznie, trudno tak nagle zatrzymać rozpędzony pociąg i przejść do strefy komfortu, wygodnie się w niej rozsiąść i odciąć od strefy służbowej. A to u wielu osób podkręca irytację – mają tylko x czasu, muszą się zrelaksować, no ale „musieć” to raczej nie idzie w parze z odprężającym wypoczynkiem.
Relaks staje się w pewnym sensie wyzwaniem, zwłaszcza że nicnierobienie kojarzy się źle. Czas wolny również powinien być produktywny, powinno się mieć wtedy inspirujące zajęcie, rozwijające hobby, ambitną rozrywkę, choć czasem najbardziej potrzebne jest tylko położenie się w łóżku i gapienie w sufit, a nie przeczytanie bardzo mądrej książki. Rodzaj wypoczynku zaczyna nas określać tak samo jak praca, dlatego wielu osobom nie udaje się odprężyć, ponieważ czują się zmuszeni do robienia rzeczy, które dobrze wyglądają, ale niekoniecznie przynoszą upragniony spokój ducha.
Widząc, jak niewiele jest tego wolnego czasu, wpada się w złość po każdym bezproduktywnym zajęciu. Jak i przez fakt, że oto jest moment na zrelaksowanie, a ja tego nie czuję tak z automatu. Nawet odpoczywanie mi nie wychodzi, więc może to jest właśnie powód, dlaczego w pracy jestem na szarym końcu?
Dlaczego relaks jest ważny?
Wyciszyć się jest coraz trudniej, bo wokół za dużo jest bodźców. Tyle rzeczy trzeba zobaczyć, przeczytać, usłyszeć. Jest FOMO. I tylko ciszy jakby coraz mniej. Zaś bez niej, bez tego prawdziwego, efektywnego wypoczywania ludzie funkcjonują coraz słabiej. Brak wypoczynku ogranicza kreatywność, spowalnia reakcje, pod wpływem zmęczenia robi się więcej błędów, a wydajność spada.
Nie mając czasu na odreagowanie stresu z pracy, raczej nie uda się od niego uwolnić. Nie można nabrać do pracy dystansu do pracy, spojrzeć na swoje problemy z boku, chłodnym okiem, więc tym bardziej nie da się ich sensownie rozwiązać. Na rozwijające się wypalenie zawodowe często odpowiada się jeszcze mocniejszym przykręceniem śruby, co zwiększa zmęczenie i pogłębia wrażenie własnej bezużyteczności.
Nie jest łatwo się z tego wyrwać, gdy słyszy się głosy osób, co nigdy nie były na urlopie, dają radę ciągnąć dwa etaty i jeszcze w międzyczasie robią doktorat, uczą się japońskiego, mają dwójkę dzieci, budują dom. Jak ogarniają to wszystko i są przy tym wypoczęci, szczęśliwi? Cóż, to nie zawsze tak różowo wygląda, i byłoby mniej dołująco, gdyby na otoczenie spojrzało się z innej strony – wtedy wyjdzie, że nie jest się wcale jedynym nieudacznikiem na planecie zamieszkanej przez same wybitności.
Zostaw komentarz