Dlaczego tak trudno jest się wyrwać z toksycznego związku?
Nie brak związków, które nieustannie wywołują wielkie zdumienie u postronnych świadków. Dlaczego ona z nim jest? Ja na jej miejscu… Przecież ona się w ogóle się nie szanuje, jak można sobie pozwolić na takie traktowanie? Czemu po prostu od bydlaka nie odejdzie? I wreszcie – najwyraźniej ma to, na co zasłużyła, nie ma co nad nią płakać, widocznie jej to pasuje.
Niby każdy wie, jak trudna potrafi być miłość, a jednak bierne ofiary toksycznych partnerów drażnią. Jak można kochać takiego drania? No dobra, Amor strzela na ślepo, ale poza sercem jest jeszcze coś takiego jak mózg. Czerwone flagi wyskakują jedna po drugiej, a ona nic, tkwi przy swoim kacie i jeszcze go usprawiedliwia. Skąd bierze się to przyzwolenie na wyrządzanie krzywdy?
Nie musisz z nim być
Niekiedy miłość bywa niszcząca. To nie jest taki zwykły ból, to ciągnąca się tygodniami, miesiącami, latami udręka. Nieprzespane z nerwów noce. Regularne seanse płaczu. Coraz głębsze rany. Emocjonalna karuzela, przez którą jest się niemal na granicy obłędu. Co, czy też raczej kto, jest tego powodem? Ukochana osoba. Człowiek, któremu chciałoby się złożyć u stóp cały świat, byle tylko zasłużyć na wzajemność. Tymczasem wymarzona połówka zdaje się mieć głęboko w poważaniu te głębokie uczucia. Po co więc ciągnie się ten chory układ? Nie lepiej pogonić niewdzięcznika, kopnąć go w cztery litery tak mocno, by zrozumiał jakim jest kmiotem?
Odejść – to tak łatwo powiedzieć. Na chłodno, teoretyzując sobie albo obserwując innych ludzi, ma się same racjonalne i proste rozwiązania. W czym problem? Czy ktoś do uczuciowej uległości zmusza? Jakiś religijny nakaz? Ukamienują za porzucenie podłego męża? Nie. Tyle że emocje nie mają nic wspólnego z logiką, stąd te rozbieżności – ofiara toksycznego związku przede wszystkim czuje, w przeciwieństwie do świadka, który na trzeźwo sobie analizuje daną sytuację. Nie da się tu znaleźć wspólnej płaszczyzny.
Dlatego nieszczęśliwie zakochane osoby tak często drażnią, nie każdy umie im współczuć, a wręcz zrzuca na nich odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy. W końcu problemy w związku to zawsze wina dwóch stron, czyż nie? Poniekąd tak, jednak gdy mowa o prawdziwie toksycznych związkach, to naprawdę ciężko znaleźć tu jakiś symetryzm. Zdarza się, że obie strony wzajemnie się wyniszczają, ale częściej to klasyczny układ sprawca-ofiara. I jeśli uległość oraz strach zasługują na potępienie, to tak, ofiara jest równie winna co sprawca, który po prostu bierze co mu dają. Ale to chyba mało sprawiedliwe uproszczenie.
Najlepsze, co mogło mnie spotkać
Toksyczne związki to domena ludzi o szczególnych predyspozycjach. To przeważnie osoby wychowane w patologicznych rodzinach, po ciężkich przejściach, zakompleksione, z bardzo niską samooceną, słabe psychicznie, podatne na wpływy z zewnątrz. Osoby, które nie wierzą, że zasługują na coś lepszego. Dodać do tego zakochanie i już, mamy ofiarę, której bez trudu da się wmówić, że sama jest sobie winna. Dla rasowego manipulanta to żadna sztuka, on dobrze wie, że może owinąć sobie kogoś wokół palca. Tak właśnie tworzy się związek, z którego korzyści odnosi wyłącznie jedna strona. Osoba słabsza szybko zostanie przekonana, że w pojedynkę nie da sobie rady i z nikim innym nie będzie szczęśliwa. Płacze? Może gdyby postarała się jeszcze bardziej…
Wiara we własną marność jest tak wielka, że nie ma mowy o nielojalności wobec partnera. Jest też strach, że za nieposłuszeństwo będzie surowa kara. Albo naprawdę się wierzy, że ukochanemu wszystko należy wybaczyć, bo taka jest miłość, czasami boli. Dużo łatwiej znaleźć powód, dla którego warto nieść swój krzyż niż przyznać, że taki patologiczny związek zwyczajnie łamie życie. No przecież nikt nie jest idealny, a jeśli kogoś kochasz, akceptujesz też jego wady. Górki i dołki, normalna sprawa. A że dołków jest więcej? Najwidoczniej coś robię nie tak, za mało z siebie daję.
Tak właśnie widzi się rozwiązanie swojego problemu – konieczne jest kolejne poświęcenie. Nie rozstanie. Ono nie wchodzi w grę, przywiązanie do partnera jest zbyt duże. Emocje w toksycznych związkach są zazwyczaj tak intensywne, że rozstanie przeżywa się dużo mocniej niż w normalnych okolicznościach. Toksyczny partner najczęściej jest po prostu całym sensem życia i dlatego lęk przed samotnością jest obezwładniający, zwłaszcza gdy ma się już za sobą próbę odejścia i doświadczyło się tej pustki, przeraźliwej tęsknoty. Rozłąka jest tak wyczerpująca emocjonalnie, że szuka się bardzo drastycznych sposobów na zagłuszenie cierpienia, ucieka w alkohol, pracuje ponad normę. Nic dziwnego, że tak wiele osób ulega i wraca, bo choć związek jest wyniszczający, to przynajmniej od czasu do czasu dostaje się jakąś nagrodę.
Gdzie się podział ten rycerz?
Zgoda, nie da się odkochać na zawołanie, ale po co w ogóle się w coś takiego pakować? Co, nie było widać od początku kto zacz? No właśnie nie.
Toksyczne związki bardzo często zaczynają się od sielanki. Facet jest uroczy, szarmancki i czuły, stać go na romantyczne gesty, jego intencje wydają się szczere. Dopiero gdy dziewczyna wtopi, miłość zaczyna się ulatniać. Coraz częściej pojawiają się brzydkie zachowania, jeszcze słabo dostrzegalne, bo miłość wciąż zaślepia, poza tym są te bajeczne momenty, którymi można sobie osłodzić chwile niemiłego zdziwienia. Aż wreszcie proporcje odwracają się tak, że przeważa przemoc.
Zakochaną kobietą łatwiej się manipuluje, wtedy wiele nie trzeba, by postawić na swoim, zmusić do posłuszeństwa. Kiedy zaś związek dochodzi do punktu krytycznego i kobieta chce odejść, do głosu dochodzi dawny, czarujący kochanek, który wie, jak zagrać na emocjach i tym samym zmusić do przemyślenia podjętej decyzji. Znowu jest jak na początku, pięknie i zmysłowo, a gdy nakładają się na to jeszcze dodatkowe czynniki jak dzieci czy zależność finansowa, łatwo się ugiąć. I tak do następnego razu.
I właśnie przez to, że początek miłości był pełen fajerwerków, pojawia się coś na kształt uzależnienia. Toksyczny partner umiejętnie dawkuje przyjemności, wie doskonale co powiedzieć, jak się zachować i gdzie uderzyć. Na co dzień zatruwa życie, ale to nie ma znaczenia, jeśli od czasu do czasu da zakochanej ofierze to, czego ona najbardziej pragnie. A te chwile szczęścia są tak upajające, że zamyka się oczy na całe zło, ono pewnie było tylko wypadkiem przy pracy. O podłościach się zapomina, grzechy się wybacza. Te wspomnienia pomagają przetrwać złe dni, które oczywiście następują zaraz potem. Ma się już dosyć? Spokojnie, oprawca wie, jak to zwątpienie wybić z głowy i na powrót przywiązać do siebie.
To tym łatwiejsze, że za toksyczny związek płaci się ogromną cenę, a nikt nie lubi wyrzucać pieniędzy w błoto. Kiedy tyle złego się przeżyło, tak wiele zniosło, jakoś szkoda odejść i przyznać, że cały ten trud poszedł na marne, jest raczej nadzieja, że teraz to może być już tylko lepiej. Mało to przyjemne, tak przejrzeć na oczy i zrozumieć, że kochało się kogoś, kto zupełnie na to nie zasługiwał. Dość upokarzająca świadomość, to już chyba lepiej wierzyć, że da się przemienić sępa w gołębia.
Nie jest wcale tak źle
To uzależnienie od ekstremalnych emocji plus wiara, że miłość czyni cuda, mocno zaburza ogląd sytuacji. Właśnie taka szaleńcza, toksyczna relacja najlepiej pokazuje, że od miłości do nienawiści naprawdę tylko jeden krok. Kiedy jest dołek, ofiara nienawidzi swojego partnera, ale wystarczy, że ten znów pokaże się z najlepszej strony, a oboje staną się najczulej gruchającą parką na świecie. Ciężko to zrozumieć patrząc z boku, ale tak działa ten mechanizm, nie myśli się rozsądnie, pragnie się jedynie kolejnej dawki miłosnego narkotyku.
I jak to przy uzależnieniach bywa, znajduje się dziesiątki wygodnych wymówek. Toksyczne zachowanie zawsze da się wytłumaczyć złymi rodzicami, głupimi kolegami, stresem w pracy, ciężkim dzieciństwem, wrednym klientem, korkiem na drodze do domu. Poza tym, wiecie, to facet, a faceci nie potrafią okazywać emocji, bywają brutalni, zbyt bezpośredni, zimni, wybuchowi, zamknięci w sobie. On na pewno tego nie chciał. Nie miał tego na myśli. Nikt go nie nauczył szczerze kochać, ale przy mnie wreszcie zrozumie i się zmieni.
Im więcej złych zachowań, tym bardziej stają się one normalne, coraz łatwiej je zignorować. Znaczy, one wciąż bolą, ale nie wydają się już czymś niedopuszczalnym, stają się codziennym elementem wspólnego życia, da się do nich przywyknąć, taka cena za bycie razem. Obcych to oburza, ale sama ofiara zwykle aż tak zniesmaczona nie jest. Uodporniła się, no i ciągle wierzy w szczęśliwe zakończenie. Poza tym, wiele toksycznych zachowań postrzega jako przejaw gorącej miłości – awantury, zemsty, odgrywanie się to dowód, że parę łączy szaleńcza pasja, a nie letnie przywiązanie z rozsądku.
Na swój sposób to się nawet wydaje wygodne. Partner może i jest zły, ale przynajmniej dobrze się już go zna, mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać. Diabeł oswojony. A w nowym związku to nie wiadomo jak by się ułożyło, może by było jeszcze gorzej, nie warto ryzykować.
Uciec, ale dokąd?
Z toksycznego związku ciężko się wyrwać, bo nie zawsze można liczyć na wsparcie bliskich. To jeden ze skutków ubocznych chorej miłości – nie układa się nie tylko z partnerem, ale też z ludźmi dookoła. Kiedy lojalność wobec oprawcy jest bezgraniczna, z każdego znajomego robi się wroga, nie chce się ich słuchać, dlatego grono przyjaznych dusz powoli się wykrusza. Bliscy zresztą często nie wiedzą, jak pomóc. Próbują przemówić wyłącznie do rozsądku, a to nie działa. Skupiają się głównie na krytyce i niedowierzaniu, że jak można dać się tak traktować, więc ofiara od razu przechodzi do defensywy. Dają do zrozumienia, że jest słaba, nieporadna i pozwala się wykorzystywać, co utwierdza w kompleksach i jeszcze silniej przywiązuje do partnera.
Ucieczkę utrudnia dodatkowo fakt, że rozbijanie związków, zwłaszcza tych zalegalizowanych i nie daj Boże z dziećmi, to wciąż trudny temat. Owszem, rozwody są coraz powszechniejsze, ale gdy się o nich mówi, to zwykle w negatywnym kontekście, że ludzie zbyt pochopnie decydują się na ten krok, nie walczą, nie starają się. Kobiety w dalszym ciągu odczuwają pewną presję, by za wszelką cenę walczyć o jedność rodziny, a jeśli coś się nie układa, to pewnie wina leży po stronie nieudolnej strażniczki domowego ogniska, która nie dawała mężowi tego co trzeba, była zbyt egoistyczna, zbyt pochłonięta karierą.
A co się dzieje, gdy kobieta zechce się poskarżyć na swój niewesoły los? Tak, jej związek rzeczywiście jest daleki od ideału. Tak, powinna gnojkowi zatrzasnąć przed nosem drzwi. Ale dlaczego żali się publicznie, opowiada o swoich problemach, prosi o rady, liczy na współczucie i zrozumienie? Bardzo to nieładne, tak źle mówić o partnerze, powinna go przed ludźmi bronić, a nie wytykać wady. Pierz brudy we własnym domu, jest taka mądra zasada. No to pierze, a ludzie się wtedy dziwią, że ona nic ze swoim życiem nie robi.
38 komentarzy
Wyrwalam się z takiego związku, udało mi, wygrałam…ale….ciągle czuje przed nim strach, ciągle się to boję….jest zablokowany w telefonie,ale wystarczy że pokaże się ikonka ze dzwonił to cały dzień mam już stracony…czy to jest normalne? Czy to kiedyś minie?
Aniu, mam podobnie, wiadomość od niego czy nawet nowy post na facebooku powoduje u mnie obezwładniający strach. Czy na przestrzeni roku udało Ci się zwalczyć ten strach przed nim?
Ja również się uwolniłam z takiego związku. Rozerwałam na drobne strzępy te kajdany i odzyskałam dawną wewnętrzną siłę. Jego się nie boję. Ba, teraz to on czuje przede mną respekt. Mamy dosyć częsty kontak z powodu dzieci, które były w tym małżeństwie. Minęło kilka lat i naprawdę czuję się cudownie i uważam, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć w życiu. Odzyskałam swoje poczucie wartości, pokochałam siebie i otaczający mnie świat. Trochę mi to zajęło, bo musiałam popracować nad sobą. Jedynoe czego nie chcę- nie chcę sie pchać w żaden poważny związek. Odrzucam wszelkich potencjalnych partnerów na życie. Uważam, że już mogę przyciągać pewien typ facetów- psychpatow
Jak to zrobić? Jak się uwolnić gdy są dzieci? On mówi że ja mogę iść do diabła ale dziecka mi nie odda… A co najważniejsze jak ja go mam przestać kochać? Co jeszcze musi się wydarzyć?.. To jest jakiś koszmar…
Ja też jestem w takim związku.. Nie umiem odejsc bo wciąż kocham.. Moze ktos chce porozmawiać?? inchainss@o2.pl
🙁
Dobrze, że nigdy w takim nie byłam 🙂
Ja zylam w takim zwiazku kilka lat mamy wspolnie malutka w sumie dla niej bylam gotowa byc z nim do konca zycia. Chodz mnie zdradzal bil ponizal az do momentu gdy chcial mnie zabic ale mu sie nie udalo zyje jestem wolna szczesliwa. Ale u mnie dopiero poczatek drogi jeszcze duzo przed mna
Ja też mam taką samą sytuację, jest coraz gorzej ale tkwię w tym o nie potrafię się uwolnić , mamy wspólne dziecko i ja mam dwoje swoich z poprzedniego małżeństwa. Nie dogadują się z ojczymem i wiem, że powinnam odejść również dla nich, a jednak nie potrafię…
Ja na dzien dzisiejszy nie potrafie wyrwac sie z takiego zwiazku. Jestem z toxykiem 16 lat mamy dwojke dzieci. Niestety jestem od niego uzalezniona finansowo I mieszkamy w jego mieszkaniu. Jestem wrakiem czlowieka I tak naprawde do nie mam juz sily by zyc
Moim zdaniem za mało informacji o instytucjach, które mogą pomóc.
Ten uczuć, gdy czytasz o sobie. Można by dodać jakieś informacje, gdzie szukać pomocy.
Nie da się łatwo odejść nie zarabiam córke nam na przyszły rok do przedszkola.
Rodzice jak słyszą kłótnie to mają wszystko gdzieś,sami przeszli masę kłótni to wyniosłam to z domu.
Więc tkwię w tej beznadziejności jestem wyzywana,nie poświęca mi i córce w ogóle czasu.
Nie śpimy ze sobą od miesiąca .
To jest juz 3 toksyczny związek jaki tworzę nie wiem gdzie jest przyczyna bo poprzedni wzięli ślub i są szczęśliwi widocznie ja jestem toksyczna
Na szczęście uniknęłam tego miodu, ale znam kobiety które w takich związkach trwają, z różnych przyczyn. Kiedyś odejście było trudniejsze, niż dziś, mało która kobieta była samodzielna, o braku mieszkań czy instytucji pomocowych nie wspominając.
Z dzieckiem zawsze trudno, ale nie jest to niemożliwe…
Świetny tekst. Znam taką parę. Opis idealnie do nich pasuje. Z jedną, choć być może trudną do wyobrażenia sobie wielu z nas, różnicą: to on, mężczyzna jest ofiarą, kobieta – katem. A cała reszta identyko. 🙁
Dzięki wielkie że ktoś w odwrotną stronę popatrzyl, ja chyba mam taki problem
ja też mam wrażenie, że ludzie nieraz bardzo dziwnie reagują, kiedy ktoś im się zwierza ze swoich problemów…
w samo sedno
Niestety cała prawda
niestety bardzo trudno jest uciec , oderwać się ze „współuzależnienia ” bo tak to można a raczej trzeba nazwać …..
W takiej sytuacji niezbędna jest terapia z psychologiem.
Trzeba opisać problem, ze chce sie skończyć taki związek i zależnie od osoby uzależnionej od toksycznej relacji tak długo trwa terapia
Kiedy ma sie wsparcie w rodzinie trwa krócej jednak nie każdy je ma
Właśnie z boku, na chłodno łatwo jest dawać mądre rady, ja się wygramolilam z toksycznego związku, tak to dobre słowo, bo zajęło mi to dużo czasu… bez wsparcia bliskich osób jest naprawdę trudno.
Moze trudno ale z pewnoscia warto!
Trzeba uciekać chociaż są ludzie. którzy wierzą w zmiany na lepsze ale czasem im dłużej tym gorzej
Facet jest starszy robi z siebie ofiarę po przejściach. Niby się rozstaliśmy a dzwoni albo pisze raz na dwa tygodnie . Mimo ze potrafi nawet nie odczytać wiadomości. Z jednej strony mówi ze nie chce ze mną być poraz setny a nada wydzwania. Czasem pisze z wyrzutem w weekend ze pewnie dobrze się bawię a on jest stary i beznadziejny. Nigdy mnie nie wyzywał, nie zabraniał, nie poniżał. Ale to tez jest toksyczne . Chyba jeszcze go kocham ale wiem ze nie mozemy być razem nie po tej karuzeli i zabawie moimi uczuciami, chociaż nie wiem co on do końca czuje i czy wierzyć mu ze nie chce mnie skrzywdzić
Można jest trudno ale można baaaaa TRZEBA !!!!!!! Psychiczna przemoc jest podła i niszczy wszystko ! A na końcu Pan mąż udaje wariata!!!! I mówi to wszystko jej wina !!! Ona mnie zostawiła ! Jak mogła ! Brak słów od takich gnoi trzeba z daleka !
znam to 🙁
Instytucje , to ładnie brzmi i wygląda w różnych formach rozpowszechniania informacji (ulotki, plakaty, spoty) w rzeczywistości mają niewiele instrumentów wsparcia, a i często statystyki muszą dobrze wyglądać… Uciekam już 3 rok to nie jest proste, część spraw mam za sobą , inne są w trakcie. Odzyskuje siły , ale jeden gest, sms itp. są w stanie rozsypać mnie na kawałki. Jestem kobietą wykształconą , pracującą, a mimo wszystko jest bardzo ciężko, współczuje tym, które nie mają nawet tego. Taki toksyk, psychopata jest w stanie zmanipulować wszystkich dookoła, nawet osoby, które powinny z racji wykonywanego zawodu (np. psycholog) nie dać się. Trudno jest walczyć prawdą z mistrzem kłamstwa. Bliscy, znajomi itd. mają swoje życie, nie mogą zacząć żyć naszym, więc mogą czasem pomóc, wysłuchać, wesprzeć , ale na polu bitwy jest się samą. Kilka lat temu zanim zostało ugruntowane podłoże pod przemoc (kredyt, dziecko) i kiedy wydawało mi się, że żyje w normalnym związku sama nie rozumiałam koleżanki, która była na granicy rozpaczy bo jej ówcześnie mąż za wszelką cenę udowadniał jak bardzo mu na niej nie zależy, a ja będąc z boku zastanawiałam się nad czym i za czym ona wylewa te zły. Najbardziej w tym wszystkim dziwi mnie fakt, że kobiety, które mają to za sobą mówią, że były same, że nie miały nikogo, ale zachowują się tak samo. Będąc dziś odciętymi od przeszłości nie wspierają bo nie chcą wracać do tego co było, rozdrapywać ran, chcą zapomnieć , ale to właśnie sprawia, że kolejne znowu są same.
Najdziwniejsze jest to że sytuacje przez nas (ofiary) przeżywane są niemal identyczne. Nawet to jest takie ciężki do zrozumienia przez osoby które nigdy nie były w toksycznych związkach. lub są ale do nich to nie dociera.
Wyszłam z takiego związku z 3 dzieci. …Po prawie 8 latach. Da się, ale jest ciężko …. ciężko uwierzyć w siebie, że to co czujesz ma wartość,że Ty jesteś ważna. Gorąco trzymam kciuki za wszystkie kobiety, które zmagają się z podjęciem decyzji, aby zawalczyć w końcu o siebie. Nadal są we mnie resztki uczucia do tego mężczyzny i nadal obawiam się utraty pewności siebie.. Ale pracuje nad sobą nad odbudowaniem mnie samej, która przez lata musiała się chować gdzieś głęboko w środku….
Ja tkwiłam 22 lata w toksycznym związku. Zawsze wybaczałam a potem żałowałam bo sytuacja sie powtarzała. Teraz po tylu latach rozstan i powrotow, spotkał szkolną miłość, po rozwodzie z 2 dorosłych dzieci i z nią jak to powiedział układa życie , nie zdradza.
Kiedyś pewnie jej podziękuje, bo to mnie ostatecznie zmotywowało i zmusiło do pójścia w swoją stronę. To prawda, że nie słuchałam nikogo, kto mi radził go zostawić, nadzieja ogłupia. Dopiero solidny kopniak dodaje skrzydeł, chociaż lekko nie jest.
Po 8 latach po raz setny próbuję odzyskać siebie. Sama. Bez wsparcia z zewnątrz. Bo nikt już nie wierzy ze mogę to skończyć raz na zawsze. Tylko ja w to wierzę i chce zawalczyć. Nadzieja umiera ostatnia. Ciężko mi ale próbuję. Kolejny raz.
Witam w tym beznadziejnym klubie. Ja tak żyje 9 lat. Sama nie wiem dlaczego??!! Zazdroszczę innym i udaje że jest dobrze. Jak to zrobić? Odejść i zacząć od początku. Trzymam za Ciebie kciuki.
Tkwie w takim związku i nie wiem dlaczego… to już 9 lat. Wierzyłam że po rozwodzie spotkałam kogoś komu będę mogła ufać.. A teraz mam 35 lat bez widoków na dziecko i żyjącą w strachu.. boję się powiedzieć co czuje bo może mnie znów uderzy… i gdzie pójdę?
Tkwie w takim związku i nie wiem dlaczego… to już 9 lat. Wierzyłam że po rozwodzie spotkałam kogoś komu będę mogła ufać.. A teraz mam 35 lat bez widoków na dziecko i żyjącą w strachu.. boję się powiedzieć co czuje bo może MNIE znów uderzy… i gdzie pójdę? Czuje jak znikam….
JA jestem półtorej tygodnia od zerwania kontaktu z toksycznym byłym partnerem. Były manipulacje, poniżanie, agresja, bardzo zmienne podejście do różnych spraw, tzw.podwójne standardy, gniew i pogarda. Był miły i kochał jedynie po alkoholu. Kłamał. Dawał specjalnie powody do zazdrości np.wspominając że się z kimś umówił itp. a potem były pretensje że się czepiam kiedy mówiłam ze nie pasuje mi bycie jedną z wielu. Straszenie samobójstwem kiedy chciałam odejść i nastawianie ludzi przeciwko mnie. Nie życzę nikomu i chciałabym już zapomnieć że ta osoba byłą w mim życiu.
To ja wam powiem ze nie tylko kobiety sa ofiarami.Sam tkwilem w mega toksycznym zwiazku,z manipulantka ktora zdradzala,potrafila ponizyc przy znajomych i rodzine.Byla alkocholiczka i zawsze sie zaslaniala dda,jak w donu byly awantury i chlanie na potege to po co to powtarzasz.Miala odpowiedz na wszystko ale w domu zero zainteresowania nie mowiac ze zainteresowanie moja osoba bylo znikomie i jedynie co slyszalem ze potrzebuje faceta.Wieczne rozstania,awantury,powroty juz sam nie wytrzymywalem i nie potrzebnie dalem sie prowokowac,niestety milosc jest slepa zwlaszcza dla ludzi z niskim poczuciem wartosci.
Ja też tkwie w takim związku, artykuł powyżej dokładnie opisuje moją sytuacje…
Tak, ale niestety mam niskie poczucie własnej wartości, to najpewniej główny powód wejścia w taką relacje… Wyniesione niestety jeszcze z domu, zawsze miałam z tym problem i ciągle się z tym borykam… Nie uważam, że jestem jakaś bezwartościowa, nie głupia, jakieś wykształcenie też mam, ale niestety mało wiary w siebie i to mój główny problem…
Ale nie umiem podjąć decyzji o rozstaniu, może powinna skorzystać z pomocy psychologa lub psychoterapeuty, sama już nie wiem…Jeśli chodzi o wsparcie rodziny powiem tak- moja mama nie wie chyba, że jest jak jest, myśli, że dobrze mi się układa w miarę i jestem szczęśliwa.W ojcu nie mam wsparcia, bo on ma swój świat i dzieci zawszę są i były u niego na drugim miejscu.Co do dalszej rodziny moja babcia i brat zauważyli, że coś jest nie tak i mówili mi o tym, ale ostatecznie powiedziałam, że sama dam sobię radę i żeby dali spokój…
Ja żyję w takim małżeństwie. Mamy dwoje dzieci i staż 12-letni. Kilka razy go zostawiałam w tym czasie i wracałam do niego. W naszym domu były wszelkie formy przemocy od psychicznej ekonomicznej po fizyczna. Schemat tak samo po powrotach się powtarzał, na początku szczęście, potem chwilowe zdejmowanie maski, a potem to już brak zahamowań. A teraz nas brutalnie porzucił i od niego dowiaduje się że kogoś poznał najpierw tylko koleżanka pokazał się z nią na uroczystości w jego rodzinie potem patrzył na moje reakcję jak z nią rozmawiał przez telefon żeby mi dopiec czy też wzbudzić zazdrość potem , że chce do nas wracać, a następnie żebym sobie kogoś znalazła. A teraz się dowiaduje poczta pantoflową że się pokazuje z nią po klubach i obsciskuje. A mnie rozrywa od środka. Zaczął dbać teraz o siebie wyglad chociaż prosilam jak był że mną, ale nie sluchal teraz się puszy i to pokazuje a mnie to dobija. Całkowicie obcy czlowiek