Główne menu

Dlaczego w obecności partnera zachowujemy się inaczej?

Nie jesteśmy zawsze tacy sami. Jedną maskę mamy do pracy, drugą na rodzinne spotkania, między przyjaciółmi można pozwolić sobie na więcej swobody, za to w obcym gronie nie odsłaniamy wszystkich kart. Swoje zachowanie dostosowujemy po prostu do okoliczności, charakteru spotkania i oczekiwań drugiej strony. I niekiedy są to zmiany kolosalne.

Zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawi się ktoś płci przeciwnej. W towarzystwie życiowego partnera potrafimy się czasami przeobrazić w całkiem inną osobę, jesteśmy nie do poznania. Serio, to jest ten straszny boss rozstawiający personel po kątach? Przy żonie wygląda niczym zagubiony uczniak. A ona? Taka silna i niezależna, a wystarczy, że jakiś facet zacznie z nią flirtować, żeby zmieniła się w słodką idiotkę, którymi rzekomo tak gardzi. Co stoi za tą
metamorfozą?

Na wszelki wypadek zachowam się lepiej

To żadna tajemnica, że babeczki w swoim gronie, a faceci w swoim zachowują się odmiennie, niż gdy przyjdzie się im spotkać razem. Co zresztą nie jest tak zupełnie złe – w gronie własnej płci, zwłaszcza gdy są to bliskie osoby, można być bardziej swobodną, jest mniej krępujących konwenansów i przede wszystkim nie ma obawy, że czymś się zbłaźnimy w oczach potencjalnego partnera. Bo jednak jest inaczej, gdy zaliczymy wpadkę w obecności koleżanek, a inaczej, gdy świadkami byli mężczyźni, w szczególności ten jeden, do którego ma się słabość.

Ogólnie rzecz biorąc, mężczyźni w obecności kobiet są zazwyczaj bardziej ucywilizowani – czują, że to, co przejdzie w gronie kumpli, może się spotkać z dezaprobatą koleżanek.

Kobiety w mieszanym gronie też bardziej uważają na to, co mówią, jak wyglądają i jak mogą zostać odebrane. Efekt końcowy wprawdzie bywa czasami daleki od oczekiwanego, ale raczej nikt nie zaprzeczy, że obecność drugiej płci wpływa na atmosferę, styl rozmowy, gesty.

W przypadku mężczyzn, nadejście kobiet oznacza przeważnie więcej popisywania, zgrywania męskiego, rywalizacji, albo odwrotnie, panowie nagle zapominają języka w gębie, siedzą oklapnięci, robią się niezdarni, są speszeni. Wiele tych zachowań podyktowanych jest błędnym przekonaniem co lubią kobiety, jak chociażby przesadne kozaczenie, czasami to nic innego jak nieśmiałość, brak obycia, małe doświadczenie z płcią przeciwną.

W ogóle cię nie poznaję

W stałych związkach również widać ten mechanizm. Miły, czuły chłopak przy kolegach zamienia się w chamskiego prostaka, bawią go rasistowskie żarty, staje się złośliwy i do tego nie szczędzi uszczypliwości również swojej partnerce. Traktuje ją źle, zbywa lekceważąco, flirtuje z innymi dziewczynami, ale po powrocie do domu znowu staje się do rany przyłóż i przeprasza za paskudne zachowanie.

Równie często widzi się sytuacje, kiedy mężczyzna strasznie pokornieje przy swojej żonie, pozwala się strofować i wychowywać jak dziecko, ona nim kręci jak zechce, on milczy, a przecież wszyscy wiedzą, że normalnie nie da sobie wejść na głowę. A tu proszę, jakby z faceta uszło całe powietrze i godność osobista.

Kobiety też głupieją przy swoich partnerach. Dosłownie – zachowują się jak niespełna rozumu, chichoczą niczym niedojrzałe pensjonarki, szczebioczą bez sensu. Starają się być zabawne, czułe, uwodzicielskie, naturalne, a otoczenie przeciera oczy ze zdumienia, co się stało z tą fajną dziewczyną? Bo ta infantylna kretynka z pewnością nią nie jest.

Zachowuj się kobieco

Dlaczego w obecności swojego mężczyzny kobiety nagle stają się kimś innym? Najczęściej z powodu kompleksów, niepewności oraz nieszczęsnych stereotypów. Uległość, usługiwanie, „tak, misiu” po każdym zdaniu u kobiety, która na co dzień nie jest taka, przeważnie jest rozpaczliwą próbą przywiązania faceta do siebie, bo ten najwyraźniej nie odwzajemnia uczucia z jednakową siłą. Jest też czasem chęć pokazania wszystkim dookoła, że oto proszę,
nie jestem sama, on jest mój, on jest ze mną, i żebyście nie mieli wątpliwości, jak bardzo udaną i szczęśliwą parą jesteśmy. Jest i strach, że on rozejrzy się za inną, że obce baby z towarzystwa zechcą go odbić, więc trzeba jasno dać do zrozumienia, kto jest wybranką i że tu nie ma czego szukać.

Kobiety przestają być sobą, ponieważ ciągle wierzą w stereotypy o prawdziwej kobiecości. Co z tego, że wewnętrznie tak nie czują, jeśli świat chce, by ona była czuła, zalotna, rozemocjonowana, troszkę kokietka, troszkę niezaradna, słaba, potrzebująca męskiego ramienia. Więc tak się zachowują, gdy ukochany przyjdzie – paplają słodko, trzepoczą rzęsami, wieszają się na facecie, „ojejku!”, „naprawdę?”. To razi, jeśli kobieta normalnie nie
ma w sobie nic ze słodkiej idiotki.

Zdarza się i tak, że kobieta uchodząca generalnie za fajną i sympatyczną, jakby uparła się na własnego męża i kiedy tylko może, to wbija go w glebę. Dla wszystkich jest uprzejma, pomocna, w dobrym humorze, lecz jego nie oszczędza, drażni się z nim, ośmiesza, wystawia na próby, nie daje mu dojść do słowa i zasadniczo pokazuje, jak bardzo nim gardzi. Aż chce się zapytać: po co z nim jesteś, skoro to skończony frajer? No może właśnie chce i w ten pokrętny sposób faceta testuje albo rozgoryczona nieudanym związkiem mści się przy ludziach za doznane niepowodzenia. Albo z jakiegoś powodu nie chce pokazać, że facet jest dla niej ważny, że jej zależy i że on mógłby w jakikolwiek sposób narzucić jej swoją wolę – to ona rządzi, a jak mu nie pasuje, droga wolna.

Jest jeszcze inny aspekt – dla kobiet stały związek jest niejako uzupełnieniem kobiecości. Dla
niej bardziej niż dla niego jest ważne, by mieć kogoś, bo mocniej oberwie jako samotna kociara, której nikt nie chciał. I jakość związku, rodziny również jest często widziana jako odpowiedzialność kobiety. No więc ten facet nie jest po prostu facetem, on reprezentuje życie kobiety, a ona jest oceniana przez jego pryzmat. I jeśli partner wypadnie źle w towarzystwie, kobieta poczuje, że to ona zawiodła, to jej wina – zostaje więc czuwanie, obserwowanie, kontrola, szybka interwencja czy wręcz uprzedzanie męskiego ruchu, żeby nie doszło do kompromitacji.

Randkowanie to jakiś koszmar

Nim dojdzie do stałego związku, trzeba się wcześniej jakoś poznać. Obecność płci przeciwnej cieszy, bo jest szansa na podryw, ale tak naprawdę bardzo niewiele osób czuje się w pełni komfortowo w świecie randek. Większość mocno to przeżywa, nie wie co powiedzieć, wyolbrzymia wpadki, jest onieśmielona i bardzo niepewna, czy dojdzie do szczęśliwego końca. Nic dziwnego, że w takiej atmosferze zbyt często przedstawia się najgorszą wersję siebie.

Sytuacja sam na sam paraliżuje, widać to głównie u mężczyzn, bo oni tradycyjnie powinni być stroną inicjującą – dlatego notorycznie wychodzą na dziwaków, aroganckich buców i ogólnie mało sympatyczne persony, choć w rzeczywistości wcale tacy nie są. Mężczyźni bez doświadczenia albo mało przebojowi mają też skłonność do przesadnego nadskakiwania swojej wybrance, sądząc, że przytakiwaniem nabiją sobie najwięcej punktów i ona się nie obrazi.

Dziewczyny próbują się przypodobać infantylnością, tak by wyrobić w gościu przekonanie, jakiż to on jest męski, mądry i silny, do tego zabawny i rycerz nad rycerze. Czasem próbują z drugiej strony – nie chcąc uchodzić za skromne, łatwe do omotania szare myszki pozują na bardzo wyzwolone kobiety, z męskimi upodobaniami, bezpośredniością i dystansem do siebie tak wielkim, że nawet najbardziej seksistowski żart przyjmie się perlistym śmiechem.

Kiedy znajomość udaje się przenieść na wyższy poziom, nie zawsze następuje chwila prawdy i stopniowe pokazywanie swojej prawdziwej twarzy. Jeśli bardzo zależy na tej drugiej osobie, to kontynuuje się grę pozorów, nie pozwala się sobie na szczerość z obawy, że to mogłoby partnera odstraszyć. W przyjaźni jest często więcej szczerości, bo tutaj dobieramy się właśnie dzięki podobieństwom i pełnej akceptacji dla odmienności, to są inne emocje i inny rodzaj przywiązania. W miłości jest ta nieszczęsna chemia – nieszczęsna w tym sensie, że czasem ciągnie do kogoś, z kim bez tego uczucia raczej nie miałoby się nic wspólnego.

Różnice w poglądach, podejściu do życia są bardzo duże, nie ma nawet jakieś głębszej sympatii, jest fizyczny pociąg i emocjonalne uzależnienie. I żeby tego nie stracić, brnie się w maskaradę, tak żeby partnera udobruchać, przekonać, zmanipulować, nie sprowokować do odejścia. Dla świętego spokoju przyznaje się rację, odpuszcza pewne zachowania, żeby nie zaostrzać konfliktu, z czasem już nawet nie dla tej drugiej osoby, ile dla siebie, byle tylko był święty spokój.

Wychodzi na to, że się wcale nie znamy

On gra pod jej wyobrażenia, ona gra pod jego. Wchodząc do domu, wchodzą także w określoną rolę i gdy w takich kreacjach są obserwowani przez znajomych, ci są w szoku, w jakim stopniu człowiek może się przetransformować.

Lecz niezależnie od tego, czy przeobrażenie jest celowe, czy zachodzi mimowolnie, wreszcie zmęczy, bo tu nie ma
zwykłego docierania się z partnerem i dojrzewania jako osoba, jest życie w sprzeczności ze sobą. I nawet miłość nie wystarczy, by to działanie kontynuować w nieskończoność.

Im bardziej ktoś głupieje przy partnerze, tym mocniej coś w związku nie gra i tym więcej jest niepewności. Sztuczne zachowanie to zwykle reakcja obronna, próba schowania prawdziwych emocji, lęk przed odrzuceniem. Tak strasznie chce się wypaść dobrze, że wychodzi komicznie, no ale nie ma właśnie tej wiary, że prawdziwe „ja” jest wystarczająco atrakcyjne.

Dwójka ludzi udająca kogoś, kim nie są, na dłuższą metę raczej nie będzie ze sobą szczęśliwa. Gra pozorów jest wyczerpująca i nadchodzi w końcu ten moment, gdy ma się dość, znika sprzed oczu sens z początku zabawy i dociera, że skoro trzeba tak ściemniać, to najwyraźniej w związku coś nie gra. Bo najczęściej nie gra. W związku powinna być bliskość i to właśnie ukochana osoba jest tą, przy której mamy czuć się najswobodniej. Jeśli zaś boimy się szczerości, to znak, że partner chyba nas nie akceptuje – gdyby naprawdę kochał, nie trzeba byłoby udawać.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>