Dlaczego w sprawach miłosnych ignorujemy „czerwone lampki”?
W relacjach damsko-męskich ogromnym problemem jest to, jak powszechne są kłamstwa i oszustwa. Mężczyźni udają, że nie chodzi im wyłącznie o seks, kobiety symulują orgazmy. Nie, nie jesteś gruba. To tylko kolega. Nie ma znaczenia, ile zarabiasz. Musiałem zostać dłużej w pracy. Największe miłosne rozczarowania bardzo często wynikają właśnie z tego, że ktoś ukrył prawdziwe zamiary i odgrywał całkiem inną osobę.
Ale czasem problematyczna bywa szczerość, bez żadnego cukrowania. Przekaz jest bardzo czytelny: „nic z tego nie będzie”, „nie jestem materiałem na męża”, „spotykam się z innymi”, „jesteś dla mnie jak kolega”. I co? I zamiast obrócić się na pięcie, jest skok na główkę, prosto w związek, który nie ma prawa się udać.
Bez ogródek, taka jest prawda
Są ludzie, którzy nie ukrywają, że żaden z nich cud. Szczerze wymieniają swoje wady i nie ściemniają, że chodzi im o więcej niż niezobowiązujący seks na jedną noc. Otwarcie mówią, że nie interesuje ich stały związek. Że nie zadzwonią następnego dnia. Że jutro idą na randkę z kimś innym i w ogóle, mają coś ciekawszego na oku.
Jednocześnie na swój sposób okazują zainteresowanie, a w swoich oświadczeniach nie są jacyś chamscy, nie próbują drugiej osoby obrazić. Po prostu mówią, jak jest, nie mydlą oczu, nie mieszają w głowie okrągłymi słówkami. Nie zawsze jest to taka zdrowa, prawdziwa szczerość, ale faktycznie, karty zostały wyłożone. Więc kiedy potem pada to nieszczęsne „niczego ci nie obiecywałem”… No cóż, faktycznie nie obiecywał. Wręcz przestrzegał, jaki jest beznadziejny i czym może się ta znajomość zakończyć.
Trudno jednak wtedy zdobyć się na stoickie „no cóż, zostałam ostrzeżona”, bo owych ostrzeżeń zazwyczaj nie traktuje się serio. Odbiorcy je słyszą, ale nie przyjmują do wiadomości, to dla nich przekomarzanki, żarciki, specyficzna forma flirtu. Nic dziwnego, że gdy zderzają się z rzeczywistością czują żal, wściekłość i rozczarowanie, chociaż dostali dokładnie to, co było zapowiedziane.
Kto robi z siebie potwora?
W wielu sprawach ludzie mają skłonność do ignorowania czerwonych lampek, a związki to szczególnie niebezpieczny pod tym względem obszar. Są tu bowiem silne emocje i wielkie pragnienie, by kogoś fajnego poznać, dlatego łatwo przymykać oczy na różnego rodzaju niedociągnięcia. Zaś szczerość drugiej osoby wydaje się rozbrajająca, zresztą czy można ją traktować na serio?
Naturalne jest, że swoje wady to się raczej ukrywa zamiast nimi chwalić. Na randkach każdy się puszy, pokazuje z najlepszej strony, próbuje zaimponować, a jeśli udaje, to głównie po to, by okazać się kimś lepszym, doskonale wiedząc, że prawdziwa wersja mogłaby się okazać nie dość atrakcyjna dla płci przeciwnej. Jasne, nikt nie chce paść ofiarą brudnej gry, ale to ona wydaje się normalniejsza, a nie ostrzeganie, że nie będzie łatwo, wiedz w co się pakujesz i jestem fatalnym kompanem, na którego nie możesz liczyć.
Tego typu otwartość budzi nieufność. Nie mieści się głowie, że ktoś mógłby dobrowolnie się tak obnażyć, zazwyczaj wszyscy kombinują, jak tu ukryć swoje niecne zamiary. Facet prędzej będzie kadził, że to poważne, tak mu zależy, jesteś niezwykła i pewnie spadłaś z nieba, uda miłego, żeby zaciągnąć do łóżka i dopiero po fakcie wyjdzie, jaki z niego drań. Ale jak mówi, że jest bydlęciem… eeee, nie, to taka gra, podkręcanie zainteresowania.
To musi być ten jedyny
Gdy przychodzi do związków, to bardzo często chcemy po prostu widzieć w drugiej osobie dobro. Może i faceci to świnie, ale ten pewnie jest inny. W początkach znajomości, patrząc na kogoś, bardziej go sobie wyobrażamy niż dostrzegamy prawdziwe oblicze. Chcemy, by ktoś miał określone cechy i składał ofertę dopasowaną do naszych potrzeb. Jego słowa rozmijają się ze słodką wizją? Oj tam, oj tam, na pewno da się to naprawić.
Skąd ta nadzieja? Samotność jest złym doradcą, jeśli tuż za nią czai się desperacja. Ktoś wreszcie się znalazł, choć mówi dziwne rzeczy, ale tak bardzo pragnie się nowej znajomości, że lekceważy się sygnały alarmowe. Zwycięża wiara, że może on zmieni zdanie, może rano nigdzie nie pójdzie, a potem zadzwoni. Że przekonam go do siebie. Pewnie tak mówi, bo wcześniej nie znalazł odpowiedniej kobiety. Nie chce się wiązać, bo jeszcze tego nie poczuł, ale poczuje, bo każdy człowiek wpada kiedyś w sidła miłości. Ma paskudny charakter? To brak zrozumienia, brak bliskości, nikt mu nie pokazał, że da się inaczej. Ja to zmienię. Ja go nawrócę.
Nic złego się nie stanie
Chęć stworzenia związku zagłusza zdrowy rozsądek, bo wysłuchanie ostrzeżeń równa się koniec znajomości, czyli znowu samotność. A zauroczenie ma to do siebie, że uruchamia w mózgu „ośrodki przyjemności” – hormony buzują, przyjemny dreszczyk emocji, różowe okularki. W emocjonalnym zaślepieniu unika się nieprzyjemnych faktów, za to chętnie wyolbrzymia pozytywy, czyli ważne jest to, że on głęboko spojrzał w oczy i przeszedł prąd pod jego dotykiem, a nie słowa „ale to tylko na jedną noc”.
Mimo powszechności przelotnych romansów dużo ludzi szybko się przywiązuje, zwłaszcza gdy singielstwo już powoli dokucza. W tej jednej nocy mimo wszystko widzą dla siebie nadzieję na więcej, nie dają się zbyć ostrzeżeniami, do każdego negatywu są w stanie dorobić całą listę usprawiedliwień i wyjaśnień.
Lekceważenie czerwonych lampek to nic innego myślenie życzeniowe. Takie dziecinne podejście, że jak się zamknie oczy, to zło znika, i teraz można realizować swoje ambitne plany z szczęśliwym zakończeniem. Po pewnym czasie trudno też przyznać się do pomyłki – jest tak jak mówił, lecz tyle czasu i nerwów już się w ten związek zainwestowało, bez sensu się teraz wycofywać, choć właśnie tak byłoby najrozsądniej. Wciąż z naiwną nadzieją czeka się na odmianę losu, jakieś cudowne zdarzenie, które odmieni podejście drugiej osoby i sprawi, że jej słowa faktycznie staną się tylko głupim żartem.
Pociągająca, brutalna szczerość
Jeśli nie desperacja popycha w niewłaściwe ramiona, może to zrobić ciekawość. Bo to jednak coś zupełnie nowego, nietypowa postawa – kolesie do tej pory albo wciskali kit, albo byli nadmiernie służalczy, albo po prostu nie wchodzi w żadne reakcje. Ten nawiązuje znajomość, tyle że jest w jego zachowaniu jakaś sprzeczność, co oczywiście pobudza wyobraźnię. To jakiś haczyk? Bawi się ze mną? Rzuca wyzwanie? Warto się w temat zagłębić.
To dość powszechne, że pociąg odczuwa się do osoby, która nie okazuje zainteresowania. Tu jest nawet jeszcze dziwniej, bo niby on trzyma na dystans, ale nie odrzuca zupełnie, spędza się przyjemnie wspólny czas, lecz z zastrzeżeniem, że to nie na serio i lepiej uważaj. Nie zakochuj się. Nie rób sobie nadziei.
W ten sposób ostrzegający adorator ustawia się na pozycji kochanka nie do zdobycia, a dobrze wiadomo, jak ten mechanizm działa – co jest poza zasięgiem automatycznie budzi pożądanie i zachęca do większego wysiłku. Czerwona flaga informuje, żeby nie wchodzić, emocje są dokładnie przeciwnego zdania. Tym bardziej, że zwykle nie jest to szczerość odpychająca, w rodzaju „ale masz grube cielsko” czy „nigdy nie myję nóg przed pójściem spać”, lecz wyznania budujące czyjąś niedostępność, emocjonalną niezależność, tajemniczość.
Taki jestem nieszczęśliwy
Mając świadomość jak często ludzie lgną do takich zdystansowanych typów, niektórzy bardzo świadomie stosują taktykę łapania na smutne oczy. Robią to mężczyźni, robią to kobiety, celowo dobierając ofiary tak, by łatwo dało się zagrać na emocjach. Pozują na kogoś, kogo trzeba uratować, przed samym sobą, przed światem, przed uczuciowym chłodem. On taki biedny, ja mu pomogę. Ona lodowa, ja wzbudzę w niej ogień.
Jest ta potrzeba ratowania miłości, wyciągania ukochanego z szamba, pokazania mu, że jest wartościowy. Mówi, że nie jest materiałem na męża, ma trudną osobowość, a koledzy są najważniejsi? To się zmieni, wystarczy cierpliwie okazywać mu serce. Lep działa, jako że brutalne komunikaty przeplatane są miłymi rzeczami – widzisz, nie można mi ufać, ale jesteś tak dobra, że zerwałem ci na łące kosz kwiatów. I tak buduje się przywiązanie, bardzo toksyczne, więc trudne do zakończenia.
Nieszczęśliwiec wprawdzie mówi szczerze, jak wiele mu brakuje do ideału, jednak zarazem sprytnie daje do zrozumienia, że gdyby okazać mu odrobinę wsparcia to, kto wie, może jego zamurowane na amen serce dałoby się lekko skruszyć. Liczy na to, że po „jestem beznadziejny” usłyszy żarliwe „ależ wcale nie!”, a jego ofiara postąpi na przekór, a więc zakocha się, poświęci i zechce na każdym kroku wyciągać pomocną dłoń.
Posiadanie troskliwej opiekunki jest niezwykle wygodne, bo każdy wybryk i każdą przykrość można zbyć „a nie mówiłem?”. Sumienie i rączki czyste. Nie ma żadnej zmiany w zachowaniu – no jestem jaki jestem, szczerze się do tego przyznałem. Nad związkiem pracować również nie trzeba, łaskawca przezornie uprzedził, jak bardzo się do tego nie nadaje. Słowem, nie musi nic, a jego partnerka przecież się dobrowolnie zgodziła na altruistyczną pomoc. Dziwne tylko, że skoro tak bardzo nie chce się wiązać i jest tak bardzo okropnym człowiekiem, nie trzyma się po prostu od innych z daleka.
Komentarz ( 1 )
Właśnie miałam nieprzyjemność wejść w taką relację, fakt wylądowalismy w łóżku na pierwszym spotkaniu, ale on dobrze wiedział, że nie interesuje mnie seks bez zobowiązań, sam deklarował, że do łóżka szedł zawsze tylko z poważnymi partnerkami, a jak potem zobaczyłam do czego nasza znajomość zaczęła się sprowadzać to mi powiedział, że myślał że mam luźne podejście do seksu i przecież nic mi nie obiecywał -.-
Wyrzuciłam go z życia, ale wrócił po miesiącu, powiedziałam mu, żeby poszukał innej dziewczyny, która będzie chciała być w takim układzie, bo mnie to nie interesuje, no ale nie odszedł, piszemy, rozmawiamy, jest dziwnie. On pisze że się martwi, pociesza mnie, ale jednocześnie wszystko jest na dystans, ja ze swojej strony postawiłam duży mur, nie mam zamiaru cierpieć..