Dlaczego współczesne kobiety nie chcą mieć dzieci?
Rodzina, dzieci, ciągłość rodu – jeszcze nie tak dawno troska o spłodzenie dziedzica otwierała listę życiowych priorytetów. Posiadanie potomstwa było koniecznością i nawet gdy ktoś nie pragnął dla siebie domowego ciepełka, wywiązywał się z tego obowiązku wobec społeczeństwa.
Bywało, że brak dzieci był dla kobiety prawdziwą hańbą, aż w końcu XX wiek przyniósł wyzwolenie od tego prokreacyjnego jarzma. A przynajmniej tak by się mogło wydawać.
Przekaz feministek jest jasny: kobieta to nie inkubator, to nie dostarczycielka nowych podatników i wnuków. Jej ciało, jej sprawa i dajcie wreszcie spokój! Ale jest i drugi, równie silny głos: natury nie oszukasz. Wolność wolnością, ale jak tak solidarnie będziemy gardzić rodzicielstwem, to wymrzemy. Już wymieramy. A cały ten dramat wywołały kobiety, które zamiast rodzić, zajmują się bzdurami i rywalizacją z mężczyznami, zaniedbując naturalne obowiązki, za co później wszyscy zapłacimy. Skąd w ogóle się ta nieracjonalna niechęć do dzieci bierze?
Dziecko to luksus
Demografowie biją na alarm: nasze społeczeństwo się starzeje, a liczba mieszkańców dramatycznie spada. Jeśli więc, drogie panie, nie zaczniecie zachodzić w ciążę, czeka nas prawdziwa katastrofa i bynajmniej nie chodzi tylko o ową mityczną szklankę wody. Będzie znacznie, znacznie gorzej – nie będzie komu tej szklanki wyprodukować, nie będzie lekarzy, nie będzie emerytur, nic nie będzie. Kobiety oczywiście nie są samobójczyniami, do zagłady doprowadzić nie chcą, lecz te niby rozsądne argumenty jakoś do nich nie trafiają. Na dziecko decyduje się coraz mniej osób, a jak zapytać o powód tej decyzji, to zazwyczaj pada argument: „bo mnie na to nie stać”.
Brak pieniędzy jest główną przeszkodą dla potencjalnych rodziców. Swego czasu lawinę komentarzy wywołała kampania „nie zdążyłam zostać mamą”. Od razu pojawiła się odpowiedź: „zdążyłam zostać mamą, teraz ledwo wiążę koniec z końcem”. Często słychać: ja nawet bym chciała, ale… Zarabiam za mało. Mam niepewną pracę. Boję się bezrobocia. Nie stać mnie na mieszkanie. Mam mieszkanie, ale przez kredyt hipoteczny nie śpię po nocach, jak jeszcze do tego dołożyć kosmiczne wydatki na dziecko? Nikt rozsądny nie zajdzie przecież w ciążę, pracując na śmieciówce, żyjąc w wynajętej kawalerce, gdy perspektywy na poprawę bytu są bardzo mgliste.
Do tego dochodzi beznadziejna opieka instytucjonalna, mocno ograniczony dostęp do tanich żłobków i przedszkoli. Oraz niechęć pracodawców do młodych matek. Dla niektórych pracujących kobiet zajście w ciążę to prawdziwa tragedia.
Łączenie macierzyństwa z pracą wydaje się zadaniem ponad siły i nie chodzi nawet o jakieś niewyobrażalne ambicje, a zwykłe, codzienne sprawy, na przykład możliwość odebrania dziecka z przedszkola o 17-tej, gdy szef każe siedzieć po godzinach. Kobiety boją się utraty pracy, tego, że nie będą miały do czego wracać, gdy skończy się urlop macierzyński.
Raz zdobytej niezależności finansowej oddać nie chcą, a często im to grozi. Innymi słowy, kobiety są złe, że z jednej strony nakazuje się im rodzenie dzieci, a z drugiej kompletnie się ich w tym nie wspiera. Więc skoro tak, to dzieci nie będzie wcale. Że są matki, które dają radę ogarnąć dom i pracę? Są, są, tylko popatrzcie, jaką cenę za to płacą. Ciągle mają pod górkę, a ich problemy nikogo nie obchodzą.
Era egoistek
Pieniądze, pieniądze… Pokolenie naszych rodziców to dopiero miało problemy mieszkaniowe, wieloosobowe rodziny gnieździły się w maciupeńkich klitkach lub na pięterku u rodziców. W zbytki też nie opływali – pamiętacie kartki na mięso, rajstopy spod lady i kilometrowe kolejki? I jakoś dzieci nie brakowało.
Zresztą, spójrzmy na dzisiejszą Europę, bo cały Stary Kontynent boryka się z kryzysem demograficznym. Niemki czy Dunki na niską stopę życiową narzekać nie mogą, a do macierzyństwa wcale się nie wyrywają. W Polsce również znajdziemy kobiety z własnym apartamentem, samochodem, wysokim stanowiskiem i domową siłownią w miejsce pokoju dziecięcego. Więc czy to aby na pewno tylko brak pieniędzy powstrzymuje kobiety od rodzenia dzieci? Czy nie stoi za tym zwykły egoizm?
Lenistwo i myślenie wyłącznie o sobie, płytkość i powierzchowność – to w powszechnym mniemaniu cechuje kobiety nie-matki. Żadne tam świadome wybory, zwykłe wygodnictwo. Co jest dość niesprawiedliwym potraktowaniem tematu, bo świadoma rezygnacja z dzieci niekoniecznie wiąże się z zamiłowaniem do próżniaczego życia i niechęcią do podejmowania kolejnych obowiązków.
Kobieta, dla której numerem jeden jest kariera, wie, że w pracowniczym reżimie miejsca na dzidzię nie ma. Ona czuje, że dla tego hipotecznego dziecka nie miałaby czasu, zapominałaby o szkolnych przedstawieniach, a brak uwagi rekompensowałaby drogimi prezentami, więc decyduje, że dla dobra wszystkich pozostanie samotna. Inna odsuwa myśl o dziecku, bo nie chce niszczyć swojego związku. Jeszcze inna boi się, że przekaże potomstwu swoje genetycznie uwarunkowane choroby.
Są i takie kobiety, które przerażone rzeczywistością zaobserwowaną dookoła nie chcą wprowadzać własnego dziecka w ten koszmarny świat lub sądzą, że dzieci i tak jest za dużo, wystarczy spojrzeć na przytułki i ulice. Bądź najzwyczajniej w świecie sądzą, że się do tego nie nadają – nie lubią dzieci i już.
Może i nie patrzą na niemowlaki z obrzydzeniem, ale nie nachodzi ich przy tym myśl: „ach, jak ja bym takiego słodziutkiego szkraba chciała mieć!”.
Wprawdzie zewsząd słyszy – jak już zaciążysz, zobaczysz kruszynkę w swoich ramionach, odmieni ci się. A co jeśli nie? Pomatkuje na próbę i odda do sklepu?
Wiele kobiet twierdzi, że nie czuje w sobie żadnego instynktu macierzyńskiego, cokolwiek świat by im próbował wmówić. Nie chcą posmakować tego doświadczenia, bo ich zdaniem, to właśnie powołanie nowego życia na zasadzie „jakoś to będzie” jest przejawem skrajnej lekkomyślności. Dołóżmy do tego wspomniany czynnik finansowy i wyjdzie, że nie da się wszystkiego wytłumaczyć samolubstwem.
Dzieci, relikt patriarchatu
Ale trzeba uczciwie przyznać, że wśród bezdzietnych kobiet są i takie, które kierują się wyłącznie egoizmem. Dla nich liczy się pełna wolność, wygodne życie i minimum obowiązków.
Macierzyństwo ogranicza. W czym utwierdza je część tzw. środowisk liberalnych, przedstawiając dzieci jako kulę u nogi. Może i dla Rzymianki Kornelii dzieci były jej jedynymi klejnotami, ale współczesnej kobiecie tak myśleć nie wypada. Dzieci to niemal synonim życiowej porażki – zostałaś matką, bo nic innego robić nie potrafisz. Co, dzięki temu czujesz się spełniona? To żałosne, doprawdy. Oczywiście, współczesne feministki nie wykluczają jednoznacznie macierzyństwa, jednak w pewnych kręgach da się wyczuć, że bycie matką, zwłaszcza TYLKO matką, to trochę powielanie staroświeckich, potępianych dzisiaj wzorców. W domyśle – chcesz mieć dzieci i co gorsza się nimi zajmować kosztem pracy i własnych pasji, jesteś ciemnogrodem. A kto by chciał mieć taką łatkę?
„Równościowa” narracja skupia się wyłącznie na cieniach, a to naprawdę może zniechęcić do macierzyństwa. Trudno się nie przerazić, słysząc, że dzieci to zniewolenie, próba zamknięcia kobiet w domach. Okupacja macic, które mają służyć opresyjnemu, patriarchalnemu państwu, a nie ich właścicielkom. Pasmo wyrzeczeń, ból, stracony czas plus obwisłe piersi, z powodu których facet zostawi cię dla młodszej. Katorga. Teraz liczy się samorealizacja, poświęcić się komuś to takie nienowoczesne!
Decydując się na ciążę, musisz zatem mieć jakieś ubytki w inteligencji, bo myśląca kobieta nie wpędza się w pieluchy, ona zrywa z niechlubną tradycją. Myśli o sobie, a nie jakichś bachorach. Zupełnie jak gdyby w życiu człowieka jakikolwiek obowiązek był ujmą na honorze, a zajęcie się kimś innym niż tylko sobą uwłaczało ludzkiej godności.
Po części takie myślenie można zrozumieć, bo tyle lat wpajano dziewczynkom, że ich najważniejszym i w zasadzie jedynym sensownym zajęciem jest wyjście za mąż i rozmnażanie, a tylko matka może nazwać się pełnowartościową kobietą. Ale czy nie byłoby rozsądniej pokazywać młodym kobietom, że macierzyństwo wcale nie zamyka wszystkich drzwi, zamiast je straszyć i przekonywać, że z powodu dzieci staną się bezmózgimi kuchtami? Tym bardziej, że tak radykalną postawę anty-dzieciową reprezentuje stosunkowo wąski margines kobiet i są to głównie młode dziewczyny, którym z wiekiem optyka się zmienia. Nie zawsze, to prawda, bo sporo dojrzałych kobiet podtrzymuje pierwotną wersję, dzieci mieć nie zamierza i żaden zegar im nie tyka.
Matka Roku
Demotywujące dla niedoszłych matek jest właśnie to przekonanie, że macierzyństwo wyklucza całą resztę. Czas nie jest z gumy, jak w tym natłoku zajęć znaleźć miejsce na pracę, o własnym hobby nie wspominając? Co z tego, że tysiące przykładów potwierdzają, że da się pogodzić karierę z dziećmi – jak się tak z bliska przyjrzeć, czar pryska. Kobiety w pracy myślą o dzieciach, w domu zamartwiają się pracą. Pomocny mąż jest jak los na loterii, trafia się jedynie szczęściarom, reszta musi dźwigać cały wychowawczy trud na swoich barkach. Aż wreszcie szczęśliwym mamusiom puszczają nerwy i mają dość całego świata, łącznie ze swoimi ukochanymi dzieciaczkami. To tylko wycinki rzeczywistości, ale mocno przemawiające do wyobraźni.
Kobiety boją się, że nie podołają. Słyszą, że jak już koniecznie chcą być matkami, to muszą być matkami doskonałymi. Dopóki są same, konsekwencje ich błędów spadają wyłącznie na nie. Przy dziecku złe decyzje rzutują także na przyszłość drugiej osoby, całkowicie niewinnej. Lepiej odpuścić. Zwłaszcza, że czasy takie niepewne. Wręcz depresyjne. Po co przenosić swoje lęki na dziecko? Pamięć o własnych doświadczeniach też robi swoje. Kto dorastał w domu bez miłości, nie zachował wielu przyjemnych wspomnień z dzieciństwa i nie zamierza powielać tego patologicznego schematu. Można sobie przysięgać „ja będę inna niż moja matka”, jednak doskonale widać, że wchodzenie w buty rodziców to reguła, nie wyjątek. Pamięć o toksycznych relacjach z rodzicami sprawia, że niechętnie myśli się o założeniu własnej rodziny. Zafundować komuś takie samo piekło na ziemi? Co jeśli zamiast radosnej, normalnej osoby wypuszczę w świat człowieka, który pierwsze kroki w dorosłym życiu skieruje do psychiatry? Nie ma mowy, za duże ryzyko.
Czyja to wina?
Zastanawiając się nad przyczynami niskiej dzietności, trudno nie mieć wrażenia, iż całą winą za owo zjawisko obarcza się kobiety. To one nie chcą rodzić. One. One odeszły od naturalnych ról, teraz im w głowach kariery i podróże. Rzecz jasna, one nie są całkowicie bez winy, wydaje się jednak, że większość kobiet w pewnym momencie zaczyna poważnie myśleć o macierzyństwie, problem w tym, że ich partnerzy niekoniecznie podzielają ten punkt widzenia.
Mężczyźni cenią sobie życie bez poważnych zobowiązań. Ociągają się z zakładaniem rodziny. Fakt, nie zawsze wzbraniają się przed dziećmi, ale mają przy tym nadzieję, że to matka się nimi zajmie, szczególnie w zakresie kup, wycierania nosów, robienia przecierów i prasowania śpioszków.
Próżno jednak szukać kampanii w stylu „nie zdążyłem zostać ojcem”. Społeczne apele mają za zadanie poruszyć przede wszystkim kobiece sumienia, w stronę mężczyzn nawoływań „zostań tatą” jest jakby mniej.
Media chętnie rozwodzą się nad przyczynami kobiecej niechęci do posiadania dzieci, ale tego, dlaczego mężczyźni rezygnują z potomstwa, już tak drobiazgowo się nie roztrząsa. Rzadko się mówi, że panowie są pod tym względem egoistami (a często są) oraz że stawiają karierę przed rodziną (a często stawiają). Dlatego widząc, jak niesprawiedliwie traktuje się obie płcie, nietrudno zrozumieć upór, w jakim tkwią bezdzietne kobiety.
Na szczęście przybywa mężczyzn, którzy chętnie biorą na siebie rodzicielskie obowiązki i nie wyobrażają sobie wręcz, by mieli być ojcami na podobieństwo przodków. Lecz grupa wygodnych singli jest wciąż imponująca.
Na dziecko jest zawsze za wcześnie, a zbyt silne naciski kończą się zwykle rozstaniem. Kobiety przyznają, że ciężko im znaleźć odpowiedniego faceta, który sprawdzi się jako ojciec.
Zajść w ciążę to nie sztuka, ale co potem? Samotne macierzyństwo to mało kusząca wizja, a pozostanie w trakcyjnym układzie (czyli tylko dziecko i dom) już nie wchodzi w grę, bo co jeśli tatusiowi nagle się odwidzi? Zostać z maluchem na ręku, bez pracy, bez alimentów?
Będziesz tego żałować…
Dlaczego posiadanie/nieposiadanie dzieci budzi takie kontrowersje? Bez nowych obywateli społeczeństwa przestają się rozwijać, więc to rzeczywiście nie jest tak do końca tylko nasza prywatna sprawa. Z drugiej strony jednak, czy można komuś coś odgórnie narzucić dla dobra ogółu? Bez pełnej zastępowalności pokoleń trudno się spodziewać stabilizacji i dobrobytu, ale znowu, co z wolnością jednostki i prawem do decydowania o sobie? Wreszcie nieśmiertelny argument: będziesz tego kiedyś żałować. Zostaniesz sama i pies z kulawą nogą nie spojrzy życzliwie w twoją stronę. Ale tę piłeczkę akurat łatwo odbić – zobaczcie, jak wielu staruszków pędzi samotny żywot, bo dzieci nie mają dla nich czasu, odwiedzanie starych rodziców to przykry obowiązek, o zabraniu ich do siebie nawet nie ma mowy.
Kwestia dzieci jest tak drażliwa, bo mało kto zawraca sobie głowę powodami, jakie kierują kobietą – najprościej jest powiedzieć, że to głupota, niedojrzałość i egoizm. Stanowczo za rzadko poświęca się uwagę środkom, które zachęciłyby do rodzicielstwa. No i trudno zrozumieć, dlaczego kobiety muszą się ze swojej decyzji w jakikolwiek sposób tłumaczyć.
Bo cudze dzieci będą je na starość utrzymywać? Pudło, ludzie bez dzieci też składają się na emerytury, ubezpieczenia zdrowotne, podatki. Poza tym, patrząc na liczbę ludności świata, problemem jest raczej nie tyle brak dzieci, ile – brzydko mówiąc – ich „dystrybucja”. Świadoma rezygnacja z własnego potomstwa może więc być cenniejsza niż głupie i nieodpowiedzialne macierzyństwo. Wszak trudno o większe nieszczęście niż bycie niekochanym, niepotrzebnym nikomu dzieckiem.
97 komentarzy
Świetny artykuł! Poruszasz w min chyba wszystkie najważniejsze kwestie. Ja nawet widzę siebie jako matkę odwożącą dzieciaki do szkoły, szykującą pełnowartościowe obiady, czekającą na powrót męża z pracy.. Problem w tym, że do tego potrzebna jest bardzo dobrze płatna praca owego męża, a społeczeństwo wręcz potępia taki model rodziny: mąż w pracy, żona zajmuje się domem. A widzę jak ciężko mają moje koleżanki, które pracują i mają dzieci. Po ośmiu godzinach harówki ich praca dopiero się rozpoczyna. Muszą gotować, sprzątać, pomagać dzieciom w lekcjach.. I po prostu są wykończone. Nie chciałabym tak żyć, mimo że kiedyś chciałabym mieć dzieci 😉
Głupie społeczeństwo dyktuje. Ile młodych ludzi rezygnuje ze zobowiązań wobec kobiet i dzieci. Poza tym dziecko nie może być przedmiotem do spełnienia oczekiwań według rodziny.
Nigdy nie chcialam miec dzieci i nie wyobrazam bycia matka. Mam inne powolanie w swym zyciu.
Nigdy nie mialam instynktu macierzynskiego i nie moge pojac czemu ludzi ciagnie do robienia dzieci.
Jesli trzeba moge sie zajac czyims dzieckiem NA JAKIS CZAS,ale nigdy przenigdy nie dam calej doby dla kogos,ja rowniez istnieje i mam okreslony czas rozliczony od a do z,co robie po pracy,odpoczynek itp.
Inna osoba mnie wyczerpuje,w pracy rowniez,musze odpoczac psychicznie od ludzi w samotnosci inaczej zwariuje. Kocham godziny w samotnosci z dala od innych i niewyobrazam sobie innego zycia. Chetnie bym spedzila cale swe zycie w klasztorze gdzies.
Jak dla mnie to chodzi tylko o wsparcie w czasie ciąży, połogu, w obowiązkach domowych ze strony męża/partnera, a z tym jest bardzo słabo. A po drugie poród pobyt w szpitalu personel, też słabo. Mam dwie córki 11 i 2 lata.
W czasach o których piszesz dzieci nie brakowało, bo dzięki nim szybciej np. można było dostać przydział mieszkania. Nie było także takiego dostępu do środków antykoncepcyjnych jaki mamy dzisiaj, a także problemy z płodnością były nie aż tak częste jak obecnie.
Ja myślę że duża wina jest w tym że w poprzednim pokoleniu a nawet i w tym traktowalo się maciezynstwo jako nie robienie nic. Teksty typu ty tylko siedzisz w domu i nic nie robisz, odpoczywasz. Mężczyźni rządzili i nie szanowali kobiet które były od nich zależne finansowo. Zostawiali kobietę w domu i szli na „piwo” Rola „Pani domu” była i jest traktowana z pogardą. Teksty w stylu że kobieta jest od sprzątania, gotowania, zajmowania się dziećmi. Która kobieta chciałaby na własne zyczenie wejść w taką rolę skoro przez społeczeństwo rola ta jest traktowana z pogardą, nic nie robieniem, czymś nieznaczacym i uwlaczajacym itp. Dopóki nie zmieni się tok myślenia społeczeństwa, kobiety nie będą rodzić.
Nikogo nie można zmusić do macierzyństwa.To że wiele kobiet nie decyduje się na dziecko nie jest spowodowane tylko jej kaprysem.W dzisiejszych czasach młode osoby spotykają trudności już na samym początku.To że rząd rzucił 500 plus nie oznacza ze kobiety od razu zechcą być matkami.Kobiety w dzisiejszych czasach znają swoją wartość nie pozwalają na sprowadzanie swojej osoby do rangi matki, kuchty, praczki od rana do wieczora. W wielu przypadkach nie maja oparcia/pomocy ze strony męża.A to że urodziła się jako kobieta to tak natura chciała i nie można od nich wymagać aby w imię narodu rodziły !!!
Mnie osobiście i nie tylko mnie przerażają warunki na porodówkach to jak kobiety są tam często traktowane. Zmuszane do porodów, nie są respektowane prawa pacjentów , bardzo często bez powodu okaleczane i zszywane na żywca.Niestety póki Państwo ne naprawi systemu kobiety będą nie chętnie podchodzić do sprawy macierzyństwa.
Dla mnie dzieci to szczęście. Gdy nie miałam jeszcze dzieci to zazdrościła tym, które mają. Chciałam mieć Dom pełen śmiechu dzieci,duza rodzinę. Mam dwójkę, nie ta dużo jak chciałam, ale i tak jest dobrze. Posiadanie psa czy kota jest tylko zastępstwem. Zwierzę to nie człowiek, nie rozwinie się umysłowo, niema przyszłosci, nic nie osiągnie, nie jest pr, edluzeniem ciebie. Ale zgadzam się, że gdy ktoś nie czuje macierzynstwa/ojcostwa lepiej aby dzieci nie miał. Po co unieszczęśliwiac
niewinną istotę.
Dodam jeszcze, że dla mnie dzieci nadają sens życiu. Też ma ambicje, plany, ale bez nich te plany nie mialy by żadnego znaczenia. Po co byłyby te osiągnięcia jak nie miałabym rodziny.
Witam,
Posiadanie dziecka naprawdę wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, co jest zresztą powszechną prawdą. W moim przypadku musiałam zrezygnować z kontynuacji studiów doktoranckich i zająć się niemowlakiem. Mam wspaniałego męża, co nie zmienia jednak faktu, że zwyczajnie za mało zarabia, abyśmy godnie żyli. Nasze życie to zapłata wszelkich rachunków po otrzymaniu wypłaty i życie pełne oszczędności do kolejnej wypłaty. Żyjemy skromnie, oboje pochodzimy z rodzin, gdzie się przysłowiowo „nie przelewało”, więc nie mamy żadnych wygórowanych wymagań. Ot, byle rachunki popłacone, lodówka była pełna, starczyło na leki, paliwo i inne, codzienne sprawy. Ale często starcza na styk, mimo że żywimy się bardzo skromnie, dziecko ubieramy w sklepach z używaną odzieżą, nie korzystamy z płatnej opieki zdrowotnej itd. Nie pracuję zawodowo….. tak, tutaj posypie się pewnie lawina potępienia. Dlaczego? Bo mieszkamy w małej miejscowości, gdzie przedszkole funkcjonuje do 16, nie mamy żadnej rodziny, córka częśto choruje i zwyczajnie nie stać nas na nianię czy kogoś, kto zdecydowałby się zająć/zawozić/przywozić małą. Bardziej kalkuluje się, gdy jestem w domu i co miesiąc sama dorabiam w różny sposób. Są to niewielkie pieniądze, ale 100-200 zł dodatku z mojej strony do pensji Meza, który codziennie dojeżdża do pracy 100km , to dla nas naprawdę dużo. Organizuje się tak, aby zawsze potrzeby córki były zaspokojone w pierwszej kolejności. Nie narzekamy. bardzo się kochamy, doceniamy to, że mimo mojej niepełnosprawności, jakoś wszystko się toczy do przodu. Nie mamy długów. Czy wart mieć dziecko? Warto. Fakt. Jakkolwiek to zabrzmi – pojawienie się córki na świecie wymagało ode mnie najwięcej poświecenia…dziś jestem zupełnie inną osobą niż te 5 lat temu. Gdy patrzę na wyróżnienia naukowe, wydaje mi się, że to chyba było w jakimś innym świecie… ALE jadę do przedszkola kilka km, czekam pod salą, aż córka zje podwieczorek i sobie tak myślę, że tego swojego życia z nią, na nic innego bym nie zamieniła. Rozpisałam się, wybaczcie. Przez ten swój monolog chciałam tylko powiedzieć, że warto mieć dziecko, przynajmniej jedno, Bo wtedy człowiekowi nie jest już ani tak zimno, ani samotnie;-)))))))) Pozdrawiam!
Asai, zgadzam się z Tobą, w 100%. Sama mam dwie córki i wiem ile energii, poświęcenia, cierpliwości potrzeba, żeby dom funkcjonował dobrze, bez trzęsień ziemi. Sama mam tak zwany „wolny zawód”, dlatego teoretycznie jest łatwiej, ale z drugiej strony ciężko oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Mimo że mam wielkie wsparcie w mężu, to są dni, kiedy o 18 już nie mam kompletnie siły na nic. Nie narzekam, staram się działać dalej. U nas dodatkowe obowiązki wynikają z nietolerancji córki i diety bezglutenowej – pieczemy chleby, wiele produktów robimy samodzielnie – np. wędliny. To też wymaga niezłej organizacji. A choroby to już odrębny temat – w listopadzie miesiąc mieliśmy ospę na pokładzie – najpierw starsza, potem młodsza 😉
Zgadzam się – mimo że mam ciężej niż wiele koleżanek bez dzieci – nie wyobrażam sobie innego życia.
Wogole czasy nie ciekawec teraz ta epidemia a zapowiada sie ze moze byc taka rezczywistosc przy galopujacym globalnym ociepleniu topniejacych lodowcach I wyzwalajacych sie wirusach, dawniej tez myslalam eh przesada a teraz planowanie czegos na przod – ciezka sprawa, teraz trzeba sie jednak zastanowic nad sensem powolywania dzieci na ten swiat na sile hmmmm
Czasem nie ma dzieci z banalnego powodu, brak partnera. Albo taki partner, który dzieci mieć nie chce.
Osobiście znam może ze dwie kobiety, niezamężne, bezdzietne, które faktycznie postawiły na karierę. Z resztą i dobrze dla nich,
skoro tego chcą, niech każdy wybierze swoją drogę. Nie każdy musi mieć dzieci i jeśli nie chce to po co go zmuszać.
Pozostale „singielki” czy tam stare panny chciałyby mieć dzieci, rodzinę, ale najzwyczajniej nie mają z kim. Nie, że brak pracy, chęci, wygodnictwo, słabe finanse czy co tam jeszcze. Nie ma z kim.
No właśnie, a dlaczego nikt sie nie czepia mężczyzn, że nie mają i nie chcą mieć dzieci?
Bardzo mądre podejście 🙂 Nie podoba mi się też tekst, że przecież nie problem zrobić sobie dziecko, ale jak tłumaczę, że dziecko powinno mieć dwoje kochających rodziców to zazwyczaj słyszę o tym, że samotne matki też dobrze mogą wychować dziecko. Nie do końca chodzi tylko o wychowanie, ale też o wsparcie w podstawowych obowiązkach. Nie zawsze jest to więc tylko kwestia wyboru własnego ale też sytuacji „rodzinnej”.
Lucja – nie czepiaja sie mezczyzn poniewaz to nie oni rodza tylko kobiety i zawsze ludzie sie 'martwia’ bo zegar tyka itp. Glupstwo totalne. Jesli kobieta nie chce – jej sprawa.
Mam dziecko. Jedno. I ciągle słyszę „kiedy następne?” – nigdy. Nie chcę mieć drugiego dziecka, bo tak mi wygodnie. O szok napisałam to, tak mi wygodnie. Guzik osoby postronne wiedzą o mnie i moim mężu. O naszej sytuacji rodzinnej i wielu innych czynnikach. Mam jedno dziecko i dwujke dzieci starszych{chorych teściów} którymi to ja się opiekuje gdy mąż idzie do pracy. Czytam artykuł że młodzi nie chcą dzieci przez wygode(że nasze matki babki miały jeden pokój i gniezdzily się z dziećmi na kupie-tak było ale nie znaczy że w dzisiejszych czasach też tak trzeba) sama miałam taki problem. 1 pokój +salon z kuchnią i łazienką a było nas łącznie 7. I nie mimo że byliśmy razem nie było fajnie. To straszna mordega. Nie rozumiem czemu teraz ja też mam tak męczyć ewentualne dzieci. Nie rozumiem też nagonki na kobiety które zwyczajnie nie chcą dzieci. To ich wybór. Ich wola. Na szczęście nie zostały inkubatorami. Zapytacie czy chciałam mieć dziecko-tak najbardziej na świecie i to Marzenie się spełniło. Czy jestem szczęśliwa jako matka? Tak, mam zdrowego mądrego syna. Czy jestem szczęśliwa jako żona? Tak, kocham męża i on mnie. Jesteśmy razem blisko 15 lat i jest super. Czy jestem szczęśliwa jako kobieta, człowiek? Nie-jestem uziemiona w domu, nie wiem na jak długo. Nie wychodzę do ludzi bo się nie da. Nie da się zostawić teściów samych na dłużej niż 1h. Nie poradzą sobie. Rodzinę mam blisko 200km stąd. Czy chciałabym mieć drugie dziecko? Nie. Bronię się przed tym, mąż mnie rozumie. Czy będę żałować? – nie wiem, na dzień dzisiejszy nie żałuję. Kobiety rodziły by dzieci gdyby miały zapewnione godne warunki, żeby miały pewność że później praca czeka, że będą w stanie do niej wrócić bo jest przedszkole, czy jakaś opieka do dziecka. Nie, nie 500+,to są pieniądze które każdy rodzic mający dziecko i wydający je na dziecko, wie że są kropla w morzu potrzeb. Np mój syn szybko rośnie co 2, 3 miesiące trzeba mu kupić nowe buty, czemu nowe? Bo koledzy i koleżanki są strasznie, jeszcze gorsi niż gdy ja chodziłam do szkoły. W 4 klasie szkoły podstawowej dziewczynki pobily dziewczynkę, bo jest mniej zamozna a przyszła w takiej samej bluzie jak ta NAJ najbogatsza, najładniejsza, najmadrzejsza cała NAJ. Dodatkowo mam straszne opory przed ciąża z powodu poprzedniej. Trafiłam na kompletnego kretyna lekarza. Ciąża jak i sam poród są dla mnie najgorszym koszmarem. Byłam traktowana jak śmieć, zresztą nie tylko nie. Wiele kobiet które leżały że mną były wyzywane od czego tylko się dało. Jak któraś zaczęła rodzic w nocy to mogła w sumie umrzeć bo lekarz spał i nie można go budzić. Z wielu się nasmiewano. Jedynie ordynator był w miarę, jednak nie zawsze mógł być obecny. To było piekło. I nie chce tego przeżywać znowu.
Zaryzykować to ja mogę kupując los za 5 zł i może nie stracę :)) macierzyństwo czy też rodzicielstwo powinno być przemyślana decyzja. Chcesz dzieci Ok, nie chcesz dzieci, też Ok… Nie wszyscy nadają się do tego by posiadać dzieci…… Ludzie i tak będą gadać … Jedno dziecko… Kurczę mało, fajnie jakby była parka. Troje dzieci… Hmmm sporo… Czworo i więcej… Na ch** tyle dzieci ? Więc może niech każdy decyduje jak uważa za słuszne
Ach i zapomniałam dodać, że lepiej rodzicielstwo przemyśleć i zostać świadomie rodzicami(pomijam wpadki), niż zostać rodzicem bo tego chce otoczenie, a potem udusić dziecko bądź wyrzucić je na śmietnik, ewentualnie urodzić i niech się samo uczy.
Nawet mimo chęci dopiero czas pokaze czy to byla dobra decyzja.. Dziecko w teorii, marzeniach czy wyobrażeniach to jest kompletnie inna sytuacja niz w praktyce – jak widzieć spadochron na zdjęciu a skoczyć ze spadochronem z helikoptera 🙂 jeden nie załuje i mu mało, drugi sie ze*ra ze strachu i żałuje 🙂 ale dopoki nie skoczysz – nie wiesz tego 🙂 chec posiadania dziecka nie jest gwarantem bycia dobrym rodzicem – niestety..
Macierzyństwo to najpiekniejsza przygoda na świecie, wiele problemów dopiero wtedy przestaje istnieć, polecam jednak zaryzykować:-)warto
Wiele problemów dopiero wtedy przestaje istnieć? Zgadza się! Ale napisz proszę całą prawdę – pojawiają się nowe, wcale nie mniejsze…
Ja ci wytłumaczę za te osobę powyzej: chodzi o to, że osoby bezdzietne często myślą, że ważne sprawy to aby dziecko zawsze jadło jedzenie bez konserwantów, nigdy słodyczy, a w domu było czysto i porządek i to robią w wolnym czasie np. sprzątają albo gotują. A gdy masz dzieci to najczęściej masz bajzel w domu (alle po jakimś czasie przestaje to przeszkadzać, bo ważniejsze jest pobawić się z dziećmi em niż latać z mopem), dziecko je zdrowo ale nie zawsze i wiesz, że świat się od tego nie zawali(to uświadamiasz sobie zazwyczaj dopiero po drugim dziecku), nie idziesz na miasto, tylko ogladasz filmów domu i też jest ok, wolisz iść wcześniej spać a z koleżankami spotkać się i pogadać na spacerze zamiast siedzieć w knajpie po nocach i czujesz, że nic nie tracisz.
Współczuję dzieciom, na które zdecydowano się ze strachu przed tym, co ludzie powiedzą albo ze strachu przed samotna starością. Chociaż oczywiście czasami po drodze odkrywa się bardziej pozytywną motywację. Poza tym większość ludzi nie podejmowała świadomie decyzji o dziecku (co jest dużo trudniejsze), ale ciąża im się po prostu przytrafiła i dalej”już jakoś poszło”.
Są też kobiety, które chciałyby mieć dzieci, ale nie mają po prostu z kim mieć. Zrobić z byle kim to żadne rozwiązanie. Czasami lepiej poczekać na kogoś wartościowego,odpowiedzialnego niż zostać samotną matką. Jeśli się nie da, trudno, można też żyć bez dzieci. Nic na siłę. Presję otoczenia należy mieć gdzieś.
Zgadzam się 🙂
Święte słowa!
Ja oddalam peace.Karriere dla dziecka bo to jedyna wartosc na swiecie. Pieniadze to tylko bezduszne papierki a usmiech dziecka i wyznanie jak bardzo Cie kocha bezcenne. Niezaluje!!!
Indywidualna decyzja kazdej kobiety (i faceta tez)- jedni chca miec 4, inni zero, inni jeszcze z jakiegos powodu nie moga miec, nie ma sie co komu w prywatne zycie w z buciorami pchac.
pardon… ale szlag mnie trafił:
„już wymieramy. A cały ten dramat wywołały kobiety, które zamiast rodzić, zajmują się bzdurami i rywalizacją z mężczyznami, zaniedbując naturalne obowiązki, za co później wszyscy zapłacimy.”
SŁUCHAM? ratuje autorkę artykułu zakończenie, bo w trakcie lektury aż mi kły rosły do podłogi. pozwolę sobie przedstawić mój punkt widzenia.
za półtora miesiąca skończę 33 lata. mam pracę na uczelni, robię też doktorat (obrona w tym roku). nic to jednak, kobiety w mojej sytuacji często mają dzieci. ja sama nie znoszę dzieci. nawet, kiedy byłam dzieckiem, nie znosiłam towarzystwa rówieśników i nie umiałam się z nimi bawić. nie cierpiałam, kiedy ktoś mówił do mnie infantylnym językiem. moi rodzice zafundowali mi rodzeństwo w wieku 13 lat. widząc z bliska i na co dzień, jak to wygląda w praktyce, tylko utwierdziłam się w moim przekonaniu, że NIGDY nie chcę mieć dzieci.
ponadto, jestem wstrętną egoistką, dobrze mi z tym i nikomu nie pozwolę w to ingerować. nie chcę poświęcać figury, czasu, pieniędzy ani wolności. i mam do tego prawo. bo to moje życie i nikt nie przeżyje go za mnie. w imię czego miałabym robić z siebie cierpiętnicę? mam być sama nieszczęśliwa w imię jakiegoś „wyższego dobra społeczeństwa”? w nosie mam to dobro. tak samo, jak frustracje i żale tych, którzy poniewczasie zorientowali się, że „kierat” rodzinny ich przerasta.
Pani Ilono, gratuluję mądrości i dojrzałości w podejmowaniu decyzji na rzutujących na całe życie. Ja jestem właśnie taką frustratką i to podwójną. Wyszłam wcześnie za mąż z miłości, ale przede wszystkim uciekając przed patologią domu rodzinnego. Po roku, jak przystało postaraliśmy się o dziecko, Urodziłam w wieku 24 lat i byłam skrajnie nieszczęśliwa, bo dopiero wtedy do mnie dotarło, co to znaczy być matką. Kiedy już „odchowaliśmy” syna i byłam po trzydziestce, zgłupiałam po raz drugi. Teraz myślę, że włączył się jakiś fałszywy instynkt, że to niby jest dla mnie ostatni dzwonek. Urodziła się córka, o której marzyłam. Przez pierwsze cztery, pięć lat prawdziwa euforia, spełniałam się jako dojrzała matka, opowiadałam wszystkim, jak to jest cudownie mieć dziecko po trzydziestce. Ale teraz mam już 44 lata i tak bardzo chciałabym żyć dla siebie, realizować wreszcie własne marzenia, a nie tylko marzenia dzieci. Niestety nic z tego. Moje życie to praca zawodowa (dzieci kosztują i to nie mało), wieczna praca w domu, problemy z bezczelnym, prawie dorosłym facetem i małą, sfochowaną, chorowitą dziewczynką, walka o wykonywanie obowiązków domowych. Kiedy kładę się do łóżka nie mam nawet ochoty na sex, zastanawiam się, jak cudowne byłoby życie tylko z mężem, który sprawiedliwie uczestniczy w tym kieracie. Kocham nasze dzieci, ale gdybym kiedyś w przeszłości miała możliwość zobaczyć moje przyszłe życie, nigdy nie decydowałabym się na zakładanie rodziny. Wiem,że okazując swoją frustrację, krzywdzę własne dzieci, nie prosiły się na świat same na świat. Ale wiem też, że przez macierzyństwo zatraciłam własne ja i nie wiem, kiedy je odnajdę.
Piszą to dla przestrogi wszystkich dziewczyn, które mają wątpliwości. Nie warto podejmować pochopnych decyzji z uwagi na presję otoczenia lub szalejące hormony. Życie jest tylko jedno, a dzieci będą jego częścią do końca naszych dni. Pozdrawiam.
Bo nie ma z kim 🙁
A już się chciałam zapytać, gdzie w tym wszystkim ojciec, bo mi go zabrakło, ale pojawił się na końcu. Ja obalę wszystkie teorie.
Wychowuje dziecko sama, bo sama świadomie odeszłam od ojca mojego dziecka. Wynajęłam mieszkanie, zmieniłam pracę, rozpoczęłam studia. Nie czuję się w żaden sposób ograniczona dzieckiem, a wręcz dzięki niemu mogę odkrywać świat na nowo. Nie demonizujmy macierzyństwa, bo przeżyły to setki kobiet przed nami i setki po przeżyją. Wszystko sobie można poukładać. Oczywiście, że na początku dziecko pewne rzeczy ogranicza, ale należy pamiętać, że to osobny byt i z każdym rokiem jest bardziej niezależne, a nam wraca ta nasza wolność.
Ja nie żałuję, choć też sobie nie wyobrażałam, jak to jest mieć dzieci. Teraz nie wyobrażam sobie, jak to jest ich nie mieć.
Królowa Karo, bardzo odważnie, super, że udało Ci się tak wszystko to pogodzić. Dajesz wielką mobilizację. 🙂
No teraz, to ty juz nie masz wyjscia, wiec musisz tak mowic.
Mam dziecko,odeszlam od ojca synka sama i musze bardzo ciezko pracowac, zeby wystarczylo od 1-go do 1-go. Matki nie maja wsparcia ani od mężów ani niemezow i muszą pracować,bo jak nie pracują to sa darmozjadami i nic nie robią. Jak ktos nie chce miec dzieci to dkaczego wszyscy na okolo czlowieka zmuszaja? Chyba juz nie żyjemy w sredniowieczu. Kobieta nie musi miec dzieci jezeli ich nie chce. A nikt nie ma prawa jej mówić ze jest egoistka czy leniwa. Ma do tego prawo. Nie dajcie sie kobietki zmanipulować. Nasze ciało i nasza decyzja!!!
Saro, mam dwie córki i nawet nie wyobrażam sobie bycia samej, bez wsparcia od męża. Podziwiam i to bardzo. Rozumiem też osoby, które nie chcą mieć dzieci.
Dokładnie!
Super artykuł. Kończę studia mieszkam z chłopakiem, wszystkie serio wszystkie koleżanki wychodzą za mąż, budują domy i rodzą dzieci, widzę to z social mediów. Jadąc w rodzinne strony patrzą mi na brzuch, kiedy pora na Ciebie… Cholera mam 25 lat pracuję studiuje wynajmuje mieszkanie… Nie czuję potrzeby posiadania dzieci, masz chłopaka kiedy ślub, dzieci… Nie wiem, jestem wygodna i lubię swoje życie. Wolę wyjść do restauracji z chłopakiem, zrobić flaszkę z koleżanką czy zwyczajnie oglądać seriale. Racja że jestem wygodna, egoistyczna i nie liczę się z życiem. Dobrze mi z tym. Mój chłopak chce mieć w przyszłości dzieci, ja nie wiem. Nie muszę myśleć co będzie. Na razie nawet nie pisze magisterki bo po prostu mi się nie chce, zawsze jest wrzesień. Ot taka ze mnie nie dojrzała, głupia i pusta egoistka, ale mi jest miło i świetnie się bawię patrząc na uśmiechy, „bombelkow” moich koleżanek. Jestem młoda i mam w życiu na wszystko czas, na rozkmine czy chce dzieci też, jak na razie życze wszystkim dobrego, spokojnego i szczęśliwego życia własnych wyborów czy takich czy innych. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
Częściowo przemyślenia wyjęte z mojej głowy:)
Kobieta z dzieckiem w domu w dzisiejszych czasach różni się bardzo od dawnych „matek-polek”, które tylko prały, sprzątały i gotowały dzieciom i mężowi. One faktycznie musiały zrezygnować z siebie i z zawodu. My nie. Nasze czasy są inne, bardziej luksusowe. My spędzamy czas z dzieckiem aktywnie, chodzimy do klubokawiarni, rozmawiamy z innymi mamami, dbamy o siebie i odpoczywamy z książką. Wiele z nas oczywiście udaje nieszczęśliwe i pozbawione możliwości pracy, ale to mit! dziś jest na dobrze, zwłaszcza jak mąż ma dobrą pracę albo my możemy sobie dorabiać zleceniami czy pracą dorywczą. Bo takie są czasy, że pracy jest dużo, na różnych polach i „chcieć, to móc”, więc zawsze się coś wykombinuje:) Wcześniej czy później.
A jak nie? to też OK! bo jesteś cała dla dziecka, dla meża i siebie. I to się ma nijak to bycia „matką-polką”. Dziś posiadanie dziecka jest cool. Poświęcenia są mniejsze i cena za macierzyństwo mniejsza. I niejeden ojciec by się zamienił. Nawet za cenę porodu! Czas więc się otrząsnąć i po prostu zrobić sobie dziecko dla dobra prokreacji. 🙂
Teoretycznie tak, ale nie wszystkie jesteśmy takie przebojowe, a szkoda. Nadal sporo mam „zamyka się z dzieckiem w domu” i czuje się z powodu malucha uwiązana. Nierzadko z powodu temperamentu dziecka, czasami kłopotów z karmieniem, czy innych. Na szczęście wiele z nich to tylko kłopoty przejściowe a po przełamaniu się okazuje się, że z dzieckiem na rękach można całkiem sporo.
Co za bzdurny komentarz. Ty chyba z PISu jestes. LOL!
Problemem tez sa pieniadze i swiadomosc tego, jak one dzisiaj wiele znacza…Dzieci pewnie tez beda bardzo szczęśliwe i Ty z nimi. W dzisiejszych czasach zeby Twoje dziecko było przygotowane do samodzielności, dorosłości i osiągało duże sukcesy w zyciu zawodowym musisz w nie inwestować finansowo od małego i to sporo. To się tyczy inwestycji w języki , pasje , jakieś dodatkowe lekcje kierunkowe np biznes dla dzieci. Zeby kiedy bedzie miało 23 lata miało juz wpojone wartości, podstawy życiowe które sa dzis do zycia potrzebne jak języki, wiedza podstawowa biznesowa i oczywiscie prawo jazdy. Nie można wychować inteligentnego szczęśliwego dziecka bez konkretnego zaplecza finansowego. Inaczej – dziecko bedzie szczęśliwe póki bedzie dzieckiem i nie bedzie rozumiało rzeczywistości – jak dorośnie zada pytanie – mamo ? Dlaczego nie stworzyłaś mi warunków do tego abym mógł byc w zyciu człowiekiem na poziomie? Dlaczego uważasz ze skoro Ty harujesz na mopie to przyniesie mi to szczęście? ..
W czasach naszych pra – pradziadkow sytuacja byla prosta – mezczyzna zarabial, kobieta wychowywala dzieci, zajmowala sie domem. Kobiety zapragnely takze pracowac, rozwijac sie zawodowo, a nie tylko prywatnie. Wiele mlodych kobiet zadaje sobie dzis pytanie dziecko czy kariera? Tylko czy trzeba wybierac?
A ja chciałabym mieć dziecko, odczuwam instynkt macierzyński i myślę, że gdybym miała, to bardzo bym je kochała. Ale mam też nerwicę lękową, skłonności depresyjne (być może wrodzone, bo w bliskiej rodzinie mam przypadek ciężkiej depresji, odpornej na wieloletnie leczenie, a jeden mój wujek wyskoczył z okna i się zabił), jestem dość mocno introwertyczna (lubię spędzać czas samotnie, obecność ludzi mnie szybko męczy i wysysa z energii) i łatwo wypadam z równowagi emocjonalnej. Dlatego myśląc odpowiedzialnie, nie chciałabym mojemu dziecku fundować dorastania z taką matką. Wiadomo, nie jestem jakaś najgorsza, np. nie jestem pijaczką, ani nie mam skłonności do agresji. Mogło być więc gorzej. Ale… do czego się mam porównywać? Do najgorszej patologii czy do normalnych ludzi? Patrząc na tych, którzy w życiu sobie dobrze radzą, są komunikatywni, uśmiechnięci, energiczni – ja wypadam bardzo blado. Największy mój strach jest taki, że dziecko mogłoby być podobne do mnie i równie w życiu cierpieć. Jak matka z silną nerwicą może wychowac zdrowe psychicznie dziecko? Przecież dzieci świetnie czują i odbierają emocje matki. Ja wciąż się boję, wciąż czuję się zestresowana, smutna, roztrzęsiona wewenętrznie… Nawet jeśli tego starałabym się nie pokazywać po sobie, na siłę bym się uśmiechała, na siłę do ludzi wychodziła, starałabym się być inna – to dziecka przecież nie nabiorę takim udawaniem. Wyczuje wszystko, a co najgorsze – może to przejść na niego. Jeśli matka żyje w stanie lęku i napięcia wewnętrznego, to czy dziecko wychowa się na spokojne, zrównoważone i pewne siebie? Śmiem wątpić… Dlatego raczej nie zostanę matką. Byłoby to nieodpowiedzialne i egoistyczne. Poszłabym za SWOIMI zachciankami, a nie za myśleniem co będzie dobre dla drugiego człowieka, tego małego. I jest mi przykro kiedy słyszę takie opinie, ze jak kobieta nie ma dziecka, to jest egoistką. A żeby było śmieszniej, nieraz mówią to osoby, które zwyczajnie zaliczyły wpadkę. Albo zrobiły sobie te dzieci bezmyślnie, nie myśląc o niczym, tylko swojej własnej chęci, że one chcą. W czym te osoby są niby lepsze? Bo chciały i swoim chęciom dogodziły? A ile z nich potrafi spojrzeć na siebie krytycznie? Czy dlugo myślały nad tym, czy będą dobrymi matkami, czy zapewnią dziecku wszystko, czego ono potrzebuje (nie tylko materialnie)? Myślę, że osoby długo i krytycznie myślące nad tą (jakże ważną) decyzją, są w mniejszości. Większość ludzi dzieci ma, bo chce, a nie z jakichś altruistycznych powodów. Altruistyczne to by było wyjechać gdzieś do Afryki i pomagać ludziom, albo jak ci lekarze w Syrii, co narażają własne życie. A nie ma nic altruistycznego w spełnianiu własnych chęci i pragnień – takich, czy innych. Nie ma w tym oczywiście także nic złego. Ale nie jest to coś, dzięki czemu ktoś powinien czuć się jakiś lepszy od innych.
Olu, bardzo dojrzałe podejście…Nie ma mowy o egoizmie, gdy myśli się o dobru drugiej osoby, w tym wypadku hipotetycznego dziecka. Piszesz o trudności w leczeniu w rodzinie…może warto byłoby szukać pomocy gdzie indziej?
Niestety w moim przypadku to kwestia choroby dziedzicznej. 50% szans, że przekażę ją dziecku, a to niestety nie jest byle jaka choroba – pląsawica huntingtona. Mozna nieco zmniejszyć objawy, ale prawda jest taka, że uaktywnia się w wieku ok. 30 lat i z czasem jest coraz gorzej. Mój ojciec po 30-tce był praktycznie na „łasce” mamy. Taka osoba wymaga opieki 24h na dobę. Nie wyobrażam sobie posiadania dziecka wiedząc, że za kilka lat będę niedołężna.
moja odrębna chora życiowa kwestia mam 28 lat pochodzę z rozbitego domu z zimnym wychowaniem . Mam męża który chce dziecka jego brak rozwijania się zawodowo i tego że od 9 lat wynajmuje mieszkanie . Perspektywy na własne sa nikłe cięzko uzbierac na kredyt jak mój facet zarabia raptem dwa tys . miesiecznie i buja w obłokach . Ja od dłuszego czasu chce dziecka lecz mówie sobie ze nie mam warunkow mieszkania nie chce biedy dla dziecka. Co istotne zyła bym w strachu jak facet utrzyma mnie za te marne grosze . Jestem rok po slubie i czuje że to pomyłka że miłość oby dobry to za mało . Trzeba patrzeć na to co facet ma i moze zaoferować kobiecie bo inaczej będzie tak jak u mnie …. czuje się jak bym była w petli pytań bez odpowiedzi .Wspomnę żę byłam juz w ciązy i poroniołam po miesiącu z stresu . Jesli takie zycie stawia sytułacje lepiej zapomniec o dziecku i pomyslec o rozwodzie .
Wyczerpujący artykuł aczkolwiek szkoda, że „minimum obowiązków, pełna wolność i wygodne życie” zostało jak zwykle zaszufladkowane negatywnie jako egoizm. Ja m.in. z tych powodów nie chcę mieć dziecka ale egoistka nie jestem. Mój dom jest zawsze otwarty dla rodziny, przyjaciół, pielęgnuje relacje z ludźmi, zawsze pobiegne z pomocą i nie mam problemu z poświęceniem czasu czy energii dla kogoś. Kocham zwierzęta i udzielam się także charytatywnie. Także egoizm sobie wypraszam A że wybieram życie bez obowiązków związanych z dziećmi to już zupełnie inna sprawa.
To jest wybór świadomy kobiet. Po co mamy wytykać że nie mają . Nikt nie ma prawa wywierać presji na kobietach.
Nie wmawiajcie że z nimi coś jest nie tak. NIE czują potrzeby być matką to decyzja wybór. Baby wtracaja się z troską. Nic im do tego. Śmiać mi chce się jak słyszę że społeczeństwo będzie pytać .
Nikogo nie można zmuszać do rodzenia. Świat nie opiera się wyłącznie na rodzeniu.
Żadna kobieta nie powinna czuć się gorsza od matek . Jeśli ma siostry szwagierki dzieciate nie musi być w ich oczach gorsza .
ja mam 1 dziecko – niechciane ale kochane; bardzo ciezko jest w polsce kobiecie – nawet nie chce mi sie pisac nazwy tego kraju z duzej litery. wymieramy to wymieramy – spoleczenstwo ktore nie dba o kobiety – nie dba o wlasne potomstwo tym samym – przeciez powinno w koncu wymrzec, a polacy na nadmiar solidarnosci spolecznej nigdy nie cierpieli – ciesze sie ze bedzie nas mniej a poniewaz moj syn jest juz spory mam tez czas na intensywna nauke niemieckiego 🙂
a i jeszcze jedno – nie wiem czy jest taka inna rzeczktorej tak bardzo bym nie chciala jak np 2 gie dzecko w polsce .. chyba nie … a to 1 kocham ponad zycie… a 500 + niech sobie w d.. wsadza
Po pierwsze nikt nie musi posiadać dzieci . Każdy ma inne życie .
Nieraz słyszę pytania kiedy będziesz miała dziecko jak to słyszę to mnie szlag może trafić jak można wtrącać się młodym ludziom i dyktować kiedy mają mieć dzieci.
Stare matki ciotki susza głowę tym tematem.
Co jest niby złego w zdrowym egoiźmie? Tak długo jak nie robię nikomu krzywdy, to mogę żyć jak mi się podoba. Tak samo jak nie ma niczego złego w chęci prowadzenia wygodnego życia. Po co samemu osadzać się w roli wiecznej cierpiętnicy? W imię czego..? Proszę, dojrzejcie. Bo dojrzałość to zdanie sobie sprawy z tego czego w życiu się pragnie i uszanowanie tego, a nie zmuszanie się do czegoś w imię dziwnych zasad wymyślonych przez kogoś bardzo dawno temu. Dzieci też nie chcą mieć wyprutych, nieszczęśliwych matek.
Przestań pieprzyć i adoptuj sobie dziecko z sierocińca jak masz ból d*py .
Mam pytanie. Dlaczego pomija się tutaj rolę ojców, zdarza się, że to ojciec bierze na siebie odpowiedzialność za wychowanie dziecka, a jednak zawsze to matki są faworyzowane pod tym względem. Czemu to ma być decyzja matki czy chce mieć dzieci, czy nie? Oboje rodziców są jednakowo ważni w wychowaniu dziecka, więc co z sytuacjami gdy to ojciec chce mieć dziecko, a kobieta nie jest pewna bo uważa się za zbyt mało odpowiedzialną?
o jakiej karierze kobiety tu mowa?
bo jedna na 100 zostaje kierownikiem a reszta wykonuje nudne rutynowe obowiazki
kariera to mit
te wpomniane wyzej marza o tym żeby nie pracowac a miec bo praca dla nich to utrapienie
niech mnie licho jesli jest inaczej
co to za kariera wklepywanie danych wkompa, pisanie maili i telefonowanie
toż to nuda po całości
i żeby jeszcze coś z tego bylo ale tu też zero , marne grosze przynosza koniety za te prace
ani ta praca ciekawa ani dobrze płatna
i jak to ktos wyzej napisal nie ma czego zalowac bo jak nie ma pracy to przynajmniej jest czas dla dzieci
w dzieciach jest to piekne ze kochaja ciebie bezwarunkowo
ale trzeba je miec zeby to zrozumiec
w odroznieniu od nich kobieta z reguly kocha pieniadze meza
jesli mam wybierac miedzy synkiem a kobieta to wole swojego ukochanego synka
mam gwarancje że on mnie zawsze bedzie kochal
sens zwiazku z kobieta jest gdy robimy to dla potomstwa
Wow, jak na kogoś kto nie zna podstaw gramatyki to wielkie słowa. Przepraszam co Pan osiągnął w swojej pracy? Nie chodzi mi o płace, ale jakiś rozwój naukowy? Ja np. na swoim koncie mam publikacje naukowe w zagranicznych magazynach. Raczej inżynierem, czy projektantem Pan nie jest. Natomiast praca na budowie/magazynie/żołnierz/policjant etc. (ogólnie fizyczna) nawet za dobre pieniądze jest na takim samym poziomie kariery i rozwoju intelektualnym co sprzątanie czy „wklepywanie danych w komputerze” (tutaj nawet trzeba mieć wyższe umiejętności manualne i techniczno-intelektualne). Mężczyźni boją się kobiet o wyższym statusie i dlatego z nich szydzą umniejszając ich prace wyciągając płace – typowe męskie działanie mózgu mające na celu utrzymanie własnego poczucia wartości. Umiejętnościami nie są w stanie tego zrobić, albowiem wzrost płac wśród kobiet = chętniej brane rozwody. O czym to świadczy? O tym, iż mężczyźni kompletnie nie przyczyniają się do dbania o dom i wychowanie dzieci. Inaczej kobiety tak chętnie nie brałyby się za rozwody i myślały „No, ale jak teraz sama zajmę się domem, jak dotychczas wszystkim WSPÓLNIE się zajmowaliśmy?”, „No, jak teraz sama odchowam dzieci, jak dotychczas robiliśmy to WSPÓLNIE”. Wielu nie wie co gdzie leży w kuchni, czy domu. Natomiast kobiety zarabiają źle przez głupią i patriarchalną mentalność naszych matek. Na szczęście młode kobiety zaczynają o to walczyć np. poprzez porzucanie złej pracy, gdy bardziej opłaca im się siedzieć w domu i odchowywać dzieci, strajkami (nauczycielki/ochrona zdrowia), czy kończeniem inżynieryjnych studiów (jak ja). Jakim cudem pielęgniarka na np. Oddziale Intensywnej Terapii zarabia mniej, niż jakiś szeregowy żołnierz/policjant, gorzej budowlaniec! Po prostu mężczyźni w Polsce przyzwyczaili się, że nie muszą dużo robić w związkach tylko przynosić pieniądze, bo rynek nigdy nie szanował kobiecej pracy – ani w domu, ani poza nią. Teraz, jak kobietę przestaje satysfakcjonować związek to odchodzi. Tutaj boli wasze męskie ego „przecież to kobiecie ma bardziej zależeć w związku. Ma stawać na rzęsach, aby mężczyźnie było dobrze w małżeństwie. On ma tylko pracować, od czasu do czasu jak będzie trzeba/jaśnie pan będzie chciał zrobić coś innego!”. Kompletnie nie potraficie przedłożyć pracy nieodpłatnej (zajmowania się domem) na wartość. Naprawdę duży % mężczyzn ma tak zniekształcone dostrzeganie tego co robi w związku, że jest to straszne. Kobieta często pracuje na dwa etaty (praca-dom) i jest przemęczona.
Dzieci nie kochają bezwarunkowo – tak kochają rodzice swoje dzieci. Widać, że nie ma Pan bladego pojęcia o psychice i rozwoju człowieka. Dzieci są do pewnego wieku nieświadome pewnych rzeczy i dlatego uważają je za normalne. Emocjonalnie i psychicznie są UZALEŻNIONE od rodziców i nie kwestionują ich wyborów/zachowania/zasad, bo się tego od Nich uczą. Nie odróżniają rzeczy na dobre lub złe. Później przychodzi czas rozwoju własnego charakteru/osobowości i następuje szukanie granic czy własnego sposobu na życie. W tym KRYTYKA postępowania rodziców „czy zapewnili mi odpowiedni start w życiu”, „czy obydwoje się szanowali” (raczej Pan nie szanuje żony), „kim ja chcę być”. Niestety w początkowym stadium miłość dzieci do rodziców jest wymuszona przez ewolucję. Niech Pan mi uwierzy, gdyby dziecko w wieku 0-6 lat zabrać od rodziców i oddać innej rodzinie to na początku by to przeżywało, ale potem szybko się dostosowało. Czy gdyby kochało to za wszelką cenę nie powinno szukać drogi do domu? No cóż kto chce usłyszeć, że miłość dzieci do rodziców to roszczeniowe (nawet podchodzące pod emocjonalny szantaż) wymuszone podejście rodziców? „No jak nie kochasz tatusia/mamusię?” Co ma odpowiedzieć dziecko, które nie wie czym jest miłość? Odpowiada to czego oczekują od niego rodzice, bo jest emocjonalnie od nich zależne ;). Gdyby było inaczej to domy starców, czy zakładanie własnych rodzin nie miałyby prawa bytu.
Mając 36 lat nadal uważam, że niektórzy nie powinni się rozmnażać. Instynkt macierzyński to mit wymyślony przez społeczeństwo, żeby wmówić kobietom, że jak urodzi to pokocha (powiedzcie to tym dzieciom które wylądowały zakiszone w beczkach, zakopane w lasach itp, itd.) Jeśli ktoś ma jakieś choroby genetyczne, to jest egoistą powołując na świat niczemu niewinne dziecko i przekazując mu ten syf. Ja nie chcę widzieć jak moje dziecko w wieku 20 lat zaczyna mieć problemy ze stawami, krążeniem a mając 36 ledwo łazi, ręce drętwieją. Ponoś dziecko w takim stanie? Już teraz mamy problem z klimatem, świetnie jest wiedzieć, że mnie już nie będzie a moje dziecko nie będzie miało co jeść bo skończą się zasoby naturalne. Na świecie jest przeludnienie, to jak to jest? Skutki uboczne po ciążach, o tym nikt nie mówi. Wypadniecie macicy, zajebiste schorzenie. Jak nie masz kasy to nie zrobisz zabiegu na NFZ, bo usłyszysz od ginekologa w państwowym szpitalu, żeby przysiady zrobić to się wchłonie, większe prawdopodobieństwo chorób układu krążenia, przeciążony kręgosłup, kolana i miednica, nietrzymanie moczu, bolesne zrosty w pochwie, to część z tych super rzeczy które czekają kobiety (przykłady z mojego otoczenia). Mama mało co nie zeszła przy porodzie mojego najmłodszego brata, siostra rodząc syna dostała krwotoku, bo zapadła na rzadką chorobę wątroby, która zdarza się tylko w ciąży. Jakoś argumenty o dzidzi nie przemawiają do mnie, to moje życie i chcę je przeżyć jak ja chcę. Sławetna szklanka wody na starość, mam znajomych przed 70, syn mieszka w Australii, chyba kurierem będzie im tą szklankę przysyłać. Dzieci to nie opiekunki na starość, trzeba być niezłą świnią żeby tak myśleć. Można pomóc w miarę możliwości, ale każdy ma swoje życie. Skwituje na koniec wszystko słowami mojej mamy, która wydała na świat 5 dzieci „Podziwiam kobiety, które decydują się świadomie na dzieci, to ciężka praca pełna wyrzeczeń”.
Droga autorko tego żenującego tekstu. Jak mozesz oskarżać kobiety które nie rodzą dzieci, ze zajmują sie bzdurami? Właśnie urodzenie dziecka to jedna z bardziej trywialnych rzeczy na świecie. Nawet myszy sie rozmnażają. Jesli nie masz własnego życia to nie oceniaj innych inteligentych i zdolnych kobiet przez pryzmat swojego ubogiego światopoglądu. Po tym wpisie stwierdzam, ze nie chcesz poszerzać swoich horyzontów myślowych, odkrywać świata bo wolisz siedzieć w pieluchach i myślec ze robisz cos ważniejszego niz inni. Prawda jest taka ze robisz dokładnie to samo co reszta bab, którego nie maja pomysłu na swoje życie i większych ambicji.
Nie mają dzieci…bo tak wyszło…bo mają za sobą parę nieudanych związków…bo może bardzo kiedyś tego pragnęły….a dziś sobie odpuściły…bo nie będą zachodzić w ciążę tylko dlatego, że znajomi i rodzina na to napierają…bo czekają na kogoś w kim naprawdę się zakochają i świadomie podejmą wspólnie z partnerem taką decyzję o rodzicielstwie… można gdybać… każdy człowiek niesie ze sobą inną historię….nie neguję, nie oceniam… decyzji…
Super artykuł
Wolny wybor,chca czy nie chca, sprawa indywidualna.Chory swiat I krytyka na kazdym kroku bo jedne maja za duzo a inne wcale. Nikomu nie dogodzisz,wiec czas stawiac na siebie.
A dlaczego muszą chcieć???
Posiadanie dziecka to indywidualna sprawa kazdej dwojki ktora sie na nie decyduje bądź i nie. Każdy ma swoja historię w zyciu i wrzucanie wszystkich do jednego worka z zapytaniem a kiedy dzieci? to dowod bardzo waskiego światopoglądu. Jeden chce, drugi nie, trzeci nie moze, czwarty nie ma z kim, a piaty leczy traumy o i tyle w temacie.
Sama prawda. W tym kraju się nie da i żadne 500+ tego nie zmieni.
Nie tyle nie chcą, co mają możliwość zdecydować.
Każda kobieta sam wie kiedy jest gotowa na dziecko Jedne chcą mieć dzieci, drugie nie. Każdy ma swój sposób na życie
Fajny artykuł A co do poruszanego tematu to uważam, że skoro człowiek jest wolny i ma prawo podejmować decyzje to tylko i wyłącznie jego sprawa czy chce czy nie (dotyczy kobiet jak i mężczyzn). Możnaby się kłócić godzinami matki i nie-matki o to czy warto czy nie ale przecież każdy z nas jest inny, każdy czuje inaczej i to, że np 3/4 społeczeństwa uważa tak nie zmieni tego, że ja uważam inaczej i odwrotnie. Złoty środek? Żyj i daj żyć innym Zajmij się swoimi sprawami, nie wchodź w czyjeś życie z butami, a każdy będzie szczęśliwy i ci z dziećmi i ci bez! Chcąc oceniać innych zacznij od siebie! ☝️ Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Bo nie muszą chcieć.
Bo możemy nie chcieć
Myślę, że największym problemem jest standardowo bezwstydne włażenie z butami do czyjegoś prywatnego życia i ohydne panoszenie się tam. Męski organ płciowy osobie trzeciej do tego, czy kobieta chce, czy nie chce mieć dzieci, a robienie z tego dyskusji w obszarze publicznym i przerzucanie się argumentacją to wyjatkowo odrażająca szopka, w której obydwie – równie bezczelne i cyniczne – strony walczą o to, która wywrze większy nacisk. Lepiej by zrobili, gdyby sami zajęli się produkcja szklanek – przynajmniej zrobiliby coś pożytecznego, bo wtedy szklanek na starość by nie zabrakło. Nawet jeżeli nikomu nie byłoby nalać do nich wody i ich podać.
Mateuszu myślę podobnie. Najbardziej ubolewam, jak porównywaniem się do innych: „Y ma lepszą pracę”, „X ma większy dom”, „C ma lepszy związek” na podstawie ich facebook’a. Później w telewizji słyszymy od sąsiadów „to była taka kochająca się rodzina, dlaczego zabił/zabiła nie wiem”. XXI w wywiera ogromną presję na sukces. Musisz dużo zarabiać i poniżać innych, aby podnosić swoje słabe ego. Jakby pieniądze świadczyły o intelekcie/poziomie/dobru danej osoby, a tak nie jest. Lepiej mieć kawalerkę 40 m2, niż piekło w 210 m2.
Pozdrawiam.
bo zostają z tym sama, rzadko kiedy tą odpowiedzialność ponoszą dwie osoby to nie chodzi o pieniądze to chodzi o poświęcony czas o nieprzespane noce o wstrzymanym karierę zawodową o to że po prostu dziecko chcąc czy nie chcąc musi być zaopiekowane przez rodzica bo jego rozwój po prostu na nic więcej nie pozwala w mojej opinii Dziecko nam wiele nie zabiera ale zdecydowanie wykorzystuje to druga strona związku która nie czuję aż takiej odpowiedzialności nie musi stać za tym dzieckiem krok w krok
Nie każda kobieta ma instynkt macierzyński, niektóre kobiety mają silne potrzeby mieć a niektóre nie. Do tego dochodzi codzienny stres i niestety,, partner życiowy,,,
Jest prawo wyboru i jest to przemyślana decyzja każdej z nas. Nikt nie ma prawo nas do niczego zmuszać-ani kościół, ani państwo.
Ja mam kilka powodów z których i przez które nie mam nie chce, nie mogę i nie będę miała dzieci. Jednym z powodów jest to że, jestem świadoma, że nie nadaje się na matkę. Choruję i niedosłyszę. Nie słyszałabym płaczu dziecka. Są jeszcze inne powody.
Wolę opiekować się moimi zwierzętami i to im poświęcam swoje życie, angażuje sie w akcje charytatywne dla zwierząt, jestem szczęśliwa i kocham to, co robię. Niestety jestem pogardzana przez matki. Ale dobrze mi z tym, że jestem bezdzietną lambadziarą☺. Urodzić to w zasadzie nie jest tak trudne, co wychować dziecko na porządnego człowieka.
Ten tytuł jest źle skonstruowany, kontekst jest negatywny – takie moje odczucie, pisząc że kobieta nie chce mieć dzieci brzmi to tak jakby to był jakiś manifest. Kobiety rodzą dzieci lub ich nie rodzą bo to jest świadomy wybór poparty najczęściej różnymi czynnikami i argumentami.
Nie każda kobieta odczuwa instynkt macierzyński i nie widzę w tym czegoś dziwnego
Bo wrzeszczą. Dlatego
Jestem przeciwna tak radykalnemu ocenianiu mężczyzn – wbrew pozorom takich, którzy są porządni i są skłonni wręcz wszystko zrobić dla swojej kobiety i dziecka nie jest tak mało. Wiele zależy tez od nas, kobiet, od tego jakie wobec tych mężczyzn jesteśmy. Stawianie nieskończonych wymagań nie pomaga 😉
Może przez chory system szczepień, do których nas zmuszają , zastraszają karami i powodując tym , ze kobiety się boja..
„Era egoistek Pieniądze, pieniądze… Pokolenie naszych rodziców to dopiero miało problemy mieszkaniowe, wieloosobowe rodziny gnieździły się w maciupeńkich klitkach lub na pięterku u rodziców. W zbytki też nie opływali – pamiętacie kartki na mięso, rajstopy spod lady i kilometrowe kolejki? I jakoś dzieci nie brakowało. […] trzeba uczciwie przyznać, że wśród bezdzietnych kobiet są i takie, które kierują się wyłącznie egoizmem. Dla nich liczy się pełna wolność, wygodne życie i minimum obowiązków. Macierzyństwo ogranicza. W czym utwierdza je część tzw. środowisk liberalnych, przedstawiając dzieci jako kulę u nogi. Może i dla Rzymianki Kornelii dzieci były jej jedynymi klejnotami, ale współczesnej kobiecie tak myśleć nie wypada. Dzieci to niemal synonim życiowej porażki”.
No tak, nie mogło zabraknąć: inni mieli gorzej, ale jakoś te dzieci mieli, a dzisiaj to masa rozwydrzonych egoistek zindoktrynowanych przez liberalizm obyczajowy!
Żenada.
Bo tak. Chyba wystarczy?
Każdy ma prawo żyć jak chce
Zenada !!! ♀️ Nie mam dzieci , nigdy nie bede miala i to moj wybor. Nie chodzi o piniadze , ani o partnera, ani wygodne zycie . Kredyt prawie splacony , kochajacy maz i normalne zycie, ktore lubie. Nikt mi nie bedzie mowil jak mam zyc. 1,5 roku temu adoptowalismy piesa i od tej pory codziennie wychodzimy na siku o 2-3 nad ranem. Choruje , broi , nie odstepuje nas na krok. To tak na wypadek , jak ktos bedzie chcial mi zarzucic egoizm i zamilowanie do wygody. Mysle,ze im mniej ludzi tym lepiej! Kto dal nam prawo do bycia panami swiata?! Mordujemy zwierzeta i niszczymy przyrode. W jedzeniu jest tyle syfu ,ze malo kto dozywa emerytury. Jak swiat troche zwolni to wyjdzie to wszystkim na dobre ☝️
Bardzo lubię dzieci,pracuję z Nimi na codzień,lubie swoją pracę.Swoich nie chcę mieć po prostu,może i jestem wygodna i jest mi idealnie bo podróżuję zwiedzam na biegowo Polskę i troszkę świata Ale nie krytykuję i nie umniejszam nikomu wyboru,mam koleżanki co maja dzieci i normalnie do nich podchodzę i traktuje z szacunkiem
Jestem mama i uważam że jest to ogromne szczęście ale też wyzwanie. Myślę że prawdziwe twardzielki dają radę, szczególnie jak same wychowują i ogarniaja wszystko warto odpuścić mamy 21 wiek, każda kobieta żyje jak uważa i dla mnie to jest w porządku
Ja nie mam dzieci i jestem szczesliwa z tego powodu
ja to bym bardzo chciała ale boję się, że nie podołam tej najważniejszej w życiu roli kobiety. Matki.
Bo po prostu nie chcą. I nic nikomu do tego!
Właśnie gdzieś tu na fb przeczytałam, że młodzi rodzice proszą o pomoc w uzbierabiu około 9 milionów złotych na leczenie swojej córeczki… inni zbierają na pokonanie choroby syna.
Znam też takich, którzy nienawidzą swoich zdrowych dzieci więc lepiej żeby ich wcześniej nie chcieli co? No bo co? fajniej jest chcieć? Biorąc pod uwagę powyższe – nie, dziękuję.
Zdecydowana większość z tych co mówią nie dobrze po 30 zapragnie.
Bo nie mają odpowiednich partnerów współcześnie
Dopiero teraz kobiety zrozumiały, że mają wybór czy zostać matkami. Kiedyś to był standard, małżeństwo, dzieci, sprzątanie, pranie, wieczne poświęcenie. Ja mam dzieci i kocham je ponad życie Ale potrafię zrozumieć te kobiety, które stawiają siebie na pierwszym miejscu, bo tak chcą żyć. I nikomu nic do tego!
Głupota goni głupotę w tym artykule , po pierwsze ludzie mają bardzo dodatni przyrost naturalny jeżeli chodzi o świat to ludzi przybywa nie ubywa , każdy może decydować o sobie i mówione tu o jakimś obozowisku posiadania dzieci względem społeczeństwa jest śmieszne człowiek nie jest jakimś tam pospolitym zwierzęciem i nie rozmarza się bo tak trzeba czy ma taki instynkt tylko z przyczyn których autor tekstu najwyraźniej nie zna (miłość , chęć rozwoju i przekazania komuś swojej wiedzy oraz wychowania potomka ).
Co co zatem idzie decyzja musi być dobrowolna gdyż bez prawdziwej chęci spełnienia się w roli rodzica to się nie uda . Podejście w stylu autorki prowadzi to tego że dzieci są traktowana jako produkt jak w krajach 3 świata co obecnie sprawia ze dążymy do przeludnienia na całym świecie a gdyby autorka nie wiedziała to już w wielu miejscach na świecie do tego doszło
Na dzień 16 listopada 2019 r. liczba ludności na świecie szacowana jest na 7,744 mld[5] lub na 7,611 mld według United States Census Bureau[6] i ponad 7 miliardów przez Organizację Narodów Zjednoczonych[7][8][9]. Większość współczesnych szacunków dotyczących pojemności środowiska na Ziemi przy obecnych warunkach wynosi od 4 do 16 miliardów. W zależności od zastosowanego szacunku przeludnienie mogło już nastąpić.
Niemniej jednak gwałtowny wzrost liczby ludności w ostatnim czasie wywołał niepokój. Przewiduje się, że liczba ludności będzie wynosić od 8 do 10,5 mld między rokiem 2040[10][11] a 2050[12]. W 2017 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych podniosła średnią prognozowaną liczbę ludności do 9,8 mld w roku 2050 i 11,2 mld w roku 2100[13].
Gwałtowny wzrost liczby ludności na świecie w ciągu ostatnich trzech stuleci wzbudził obawy, że planeta może nie być w stanie utrzymać przyszłej, a nawet obecnej liczby jej mieszkańców. W oświadczeniu panelu InterAcademy Panel Statement on Population Growth, około 1994 r., stwierdzono, że wiele problemów środowiskowych, takich jak rosnący poziom dwutlenku węgla w atmosferze, globalne ocieplenie i zanieczyszczenia, są dodatkowo pogłębiane przez ekspansję ludności[14].
Bardzo ciekawe jest to, że kobiety deklarują, że nie chcą mieć dzieci i ich nie lubią. Po czym ładują do wózka psa albo kota, przykrywają kocykiem, robią słodkie fryzurki, godzinami wybierają karmę i szukają najlepszych specjalistów. Jest to oczywiście generalizacja i nie każda bezdzietna kobieta tak postępuje.
Ale polecam, zanim zapadnie ta modna ostatnio decyzja na nie bycie rodzicem, żeby zastanowić się czy na prawdę te tony czasu spędzone na samego siebie, obejrzenie kolejnej głupoty na netflixie i youtube, wypicie kolejnej kawki z koleżankami i piwka ze znajomymi finalnie wynagrodzi brak możliwości kochania i dbania o drugiego człowieka. Dziecko to nie szklanka wody na starość, tylko uśmiech i radość teraz. To możliwość obserwowania jak drugi człowiek kształtuje się każdego dnia, możliwość dzielenia się swoimi wartościami i mądrością.
Oprócz tego, że dziecko to samo zło to jest to też ogromna radość i po prostu bliskość. Piszę to jako osoba, która zdeklarowanie unikała dzieci i twierdziła, że nie ma instynktu – dopóki nie urodziła swojego.
Ludzi za mało jak jest na Ziemi tyle miliardów. Wystarczy sprowadzić z innych krajów. Tadaaaam.