Dlaczego życie wydaje się bez sensu?
Achilles miał do wyboru: spokojne, długie życie bez historii albo burzliwy, krótki żywot i chwałę po wsze czasy. Wybrał to drugie i mało kogo ten wybór dziwi, bo w hipotetycznych rozważaniach większość obstawiłaby dokładnie tak samo – nie chcę być kolejnym anonimowym ludzikiem, wolę trafić do podręczników. Dlaczego to takie ważne? Bo to strasznie dołujące czuć w środku, że własne życie niewiele znaczy.
A takie przekonanie jest dzisiaj bardzo powszechne. Żyje się bez sensu, nie wiadomo po co, kolejne lata przeciekają przez palce, ani się człowiek obejrzy, a już go kładą do grobu, po którym ktoś, za jakiś czas, przejedzie walcem i wyrówna. Nic się nie ostanie. To po co w ogóle się starać?
W sumie to nie wiem, czego chcę od życia
Poczucie bezsensu to bolączka współczesnych czasów. Może to kwestia wykształcenia, a może globalizacji, bo coraz trudniej jest dostrzec własną wyjątkowość, mając za tło praktycznie cały świat, dostępny dzisiaj na wyciągnięcie ręki. Jest się drobnym, marnym pyłkiem, trybikiem w gigantycznej machinie, bez wpływu na cokolwiek. Więc na co to wszystko?! Paradoksalnie, poczucie bezsensu napędza wolność wyboru – można robić cokolwiek, dlatego łatwo się w tym pogubić i zejść na niewłaściwą ścieżkę. Nie ma już takiego dyktatu tradycji, powinności wynikające ‘z natury’ też można sobie darować, ciężko nawet określić, czy chce się płynąć z prądem za grupą, czy raczej dołączyć do buntowników.
Brak jasnej definicji sensu życia sprawia, że prędzej czy później pojawiają się niewesołe refleksje. Czy tylko moje życie jest takie jałowe? Czy ktokolwiek odczułby stratę po moim odejściu? Jakie znaczenie ma to, co robię? Do czego to ostatecznie prowadzi? Same rozważania to całkiem zdrowy objaw, gorzej, że wnioski często nie skłaniają do żadnego działania, określenia sobie jakiegoś celu. Nie, znacznie przyjemniej jest tkwić w tym pseudo-nihilizmie, użalać się nad sobą i mieć wygodną wymówkę dla nicnierobienia, bo przecież i tak nie ma to sensu, Mojry tkają, tyle naszego, że sobie o tym pogadamy.
A odkrycie tego sensu wcale nie jest zadaniem wymagającym jakichś niewiarygodnych umiejętności. Celem w życiu może być przecież wszystko, rodzina, zarabianie pieniędzy, religia, ratowanie zagrożonych gatunków, uprawa hiacyntów. Może się to innym wydawać głupie i błahe, ale to bez znaczenia, liczy się wyłącznie opinia samego zainteresowanego, to w końcu jego cel. I już samo dążenie do niego pozytywnie napędza, ma się powód, dla którego warto rano wstawać i angażować wszystkie swoje siły. Bez niego zostaje wyłącznie irytująca, męcząca rutyna.
No chyba że ktoś na wytyczonym celu skoncentruje się zbyt mocno, tak że inne ważne rzeczy umykają po drodze. Jest nie tyle konsekwencja, ambicja i waleczność, co zwykły fanatyzm, zaślepienie. Po trupach do celu. Aż w końcu dociera, że dla pojedynczego sukcesu poświęciło się tak wiele, że to, co wydawało się sensem życia, nagle okazuje się być niewarte włożonego weń trudu. I poczucie bezsensu wraca.
Tylko rzeczy wielkie
Nie tylko kłopoty z określeniem celu skutkują poczuciem bezsensu. To także efekt starego, powszechnego przekonania, że trawa u sąsiada jest zawsze zieleńsza. Każdy zna powiedzenie o zdrowiu i dokładnie tak samo jest z każdym innym aspektem życia – dopóki czegoś nie stracisz, nie poczujesz zagrożenia, będzie ci się to wydawać mało warte. A jak mało warte, to prawdopodobnie jest tylko przeszkodą na drodze do czynów prawdziwie wzniosłych.
Bo drobiazgi rzadko kiedy cieszą na tyle, by widzieć w nich sens życia, choć nierzadko jest w nich więcej sensu niż w rzeczach robionych z rozmachem, bardzo spektakularnie. Wielu ludzi po prostu rozumuje tak, jak chłopiec z pewnej szkolnej czytanki, który marzył o ratowaniu świata i byciu super-bohaterem, ale nie dostrzegał tego, jak bardzo potrzebują go najbliżsi, przy takich zupełnie przyziemnych sprawach. Ich problemy wydają się bowiem śmieszne, niepoważne, banalne, są zwykłym zawracaniem głowy, nie to co rozbrajanie radzieckiej głowicy nuklearnej. Poświęcać życie na błahostki? Ależ to bez sensu, prawdziwi herosi nigdy nie rozmieniali się na drobne.
Co zresztą jest tylko wycinkiem prawdy, bo za wielką chwałę zawsze płaciło się równie wielką cenę, a bywało, że uznanie ludzkości przychodziło długo po śmierci głównego bohatera – on sam nie tylko nie posmakował owoców swojej sławy, ale widząc powszechne niezrozumienie, pewnie też się zastanawiał, czy przypadkiem nie marnuje swojego życia na darmo. Nie mówiąc już o tym, że dojście do wielkości poprzedzały czynności żmudne i mało widowiskowe, więc można zrozumieć, że ktoś pragnie zdobyć Nobla w dziedzinie fizyki, dziwi tylko, że nie chce mu się czytać książek i chodzić na wykłady, bo to nudne i strata czasu.
Może być naprawdę groźnie
Nie da się jednak powiedzieć, że brak sensu w życiu to zawsze wygórowane aspiracje, lenistwo czy zwykłe malkontenctwo. To, że życie wydaje się udręką i na nic się nie ma ochoty, może być symptomem poważnej choroby – ból istnienia to typowy objaw depresji, którego absolutnie nie powinno się bagatelizować.
Dla osoby z depresją świat jest przytłaczający, jest źródłem samych cierpień. Nie ma wiary, że mogłoby się samodzielnie odmienić ten stan rzeczy, co tylko pogłębia poczucie własnej bezużyteczności. Po prostu nie chce się żyć, do tego stopnia, że w wielu przypadkach kończy się to próbą samobójczą. Osoba chora nie jest w stanie uwierzyć, że komukolwiek jest do czegokolwiek potrzebna, izoluje się od otoczenia, jest bierna. A najgorsze jest to, że bez odpowiedniego wsparcia z zewnątrz raczej nie ma szans na to, by odnaleźć sens w swoim życiu.
Depresja zaliczana jest do chorób cywilizacyjnych, szacuje się, że na całym świecie dotyka ona ponad 300 milionów ludzi, w Polsce to około 1,5 mln chorych. Skąd się bierze? Przyczyn jest wiele, lecz bez wątpienia do czynników wywołujących depresję można zaliczyć nadmiar obowiązków, stale rosnącą presję na sukces, długotrwały stres. Współcześni ludzie żyją zbyt szybko i zbyt intensywnie, a narzucają sobie to tempo właśnie w przekonaniu, że gdy zwolnią, to staną się zbędni, anonimowi, bezwartościowi. Początkowo rzeczywiście jest euforia, ale na najwyższych obrotach nie da się funkcjonować bez przerwy, dlatego to, co miało podnieść jakość życia, zaczyna powoli je rujnować.
Pozorne zadowolenie
Na szczęście nie wszyscy rozczarowani swoim życiem chorują na depresję, ale i zwykłe przygnębienie potrafi dać w kość. To już prawie że epidemia, bo zasadniczo to każdy chce się w jakiś sposób wyróżnić z tłumu, a przynajmniej nie odstawać od poziomu uznawanego za ‘normalny’. Ale czasami nawet osiągnięcie normalności wymaga ogromnego trudu, a zrezygnować znaczy się poddać, no troszkę wstyd. Coraz więcej trzeba robić i mieć, bo na przeciętność współczesny świat nie daje zgody. Straszne jest jednak to, jak wiele czasu poświęca się na sprawy, które wcale aż tak bardzo nie interesują, zaniedbując jednocześnie to, co mogłoby dać prawdziwą radość i przyjemne spełnienie.
Mowa głównie o innych ludziach – pragnie się ich bliskości, ale jednocześnie związek, znajomi czy rodzina utożsamiane są z ogromnym poświęceniem, wyrzeczeniami, rezygnacją z marzeń. Tyle że to właśnie ci ludzie zazwyczaj nadają sens naszemu życiu, jakkolwiek banalnie to brzmi. Wystarczy posłuchać osób, które znalazły się w śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji, raczej nie myślały one wtedy ‘kurczę, muszę przetrwać, jeszcze tyle raportów do napisania przede mną’, przy życiu trzymała ich zwykle myśl o ukochanych osobach. Na łożu śmierci rzadko kiedy żałuje się czasu spędzonego z bliskimi, nikt nie mówi, że gdyby mógł zacząć życie od nowa, to jeszcze częściej brałby nadgodziny w korpo – jest zwykle na odwrót.
Z drugiej strony, tak strasznie chce się być szczęśliwym na okrągło, że każdy obowiązek wydaje się zbędnym obciążeniem. Nie dostrzega się w szarej rzeczywistości żadnych pozytywów, jest ona niczym kara, a nie droga do celu.
Gdzie można znaleźć szczęście?
Co kieruje ludzkimi losami i gdzie szukać wskazówek dla siebie? Od tysięcy lat filozofowie wszelkiej maści starają się odpowiedzieć na podobne pytania i jak dotąd, zagadki świata nie rozwiązał nikt. Dla jednych sensu nie ma, więc bawmy się w dekadencję, dla drugich ciężka praca to podstawa istnienia, jeszcze inni chcą spokojnie dożyć starości. Można we wszystkim doszukiwać się przyczyny, można też zbywać kolejne wydarzenia wzruszeniem ramion. Grunt, by wybrać filozofię bliską własnemu sercu, wtedy o spokój ducha zdecydowanie najłatwiej.
A gdy wewnętrzny głos mówi, że bez względu na poczynione kroki, koniec zawsze będzie ten sam, więc nie warto się starać? Cóż, jeśli daje to zadowolenie, to droga wolna, z tym że najczęściej to po prostu nieprawda. Nic nie robić a coś robić to dwa zupełnie odmienne stany. W tym pierwszym przypadku leży się bezmyślnie na kanapie, w tym drugim leżąc, czyta się pasjonującą książkę. Można na szybko zjeść śmieciowe żarcie z puszki, można się postarać i rozpieścić podniebienie domowej roboty gulaszem oraz szarlotką. Można się nie wysilać, mieć byle jaką pracę i żyć od pierwszego do pierwszego, można się do pracy przyłożyć, znaleźć w niej przyjemność i fundować sobie co miesiąc drobne prezenciki. Wolno też oczywiście powiedzieć, że takie pierdółki żadnego sensu nie nadają, bo wystarczy chwila, by zły los to zabrał i tyle po radości z życia. No ale to trochę jak mówić: jaki jest sens żebym zjadła obiad, skoro za godzinę znowu będę głodna i tak w kółko? W taki sposób rzeczywiście można obrzydzić sobie wszystko, łącznie z własnym życiem.
15 komentarzy
„koniec zawsze będzie ten sam”
Nie, nie taki sam. Świadomość przekazania pałeczki kolejnemu pokoleniu robi meeega różnicę.
Wszystkie te rozważania stają się zupełnie nieistotne, kiedy w oczy zajrzy nam realna opcja utraty tego życia podobno bez sensu.
I jeszcze…Wcale nie trzeba być wyjątkowym, żeby być szczęśliwym. Wystarczy olać wyjątkowość 🙂
Pozdrawiam.
Zgadzam się…tylko nie zawsze stajemy przed takimi skrajnymi wyzwaniami.
To tylko instynkt samozachowawczy. Nie jest łatwo go zwalczyć tak samo jak inne instynkty.
Czasem warto według mnie zadać sobie jakieś istotne pytanie dotyczące naszego życia, można też z kimś pogadać o swoich jakichś tam wątpliwościach, by ostatecznie wybrać dobrze.
🙂 Mam nadzieję, że skończę tę pracę domową w tym tygodniu, maksymalnie w następnym.
Jak na razie ustawa musi zostać zgłoszona do UE z powodu jednego przepisu do akceptacji. Potrwać może to pół roku, więc na razie tylko można gdybać co ostatecznie znajdzie się w jej tekście.
Pozdrawiam!
Zgadzam się, nie ma sensu uciekać od ważnych pytań.
Ale niektórzy wcale nie muszą rozmyślać Bóg wie jak, by dojrzeć do wniosków, że życie jest bez sensu, albo na odwrót, głębokiego sensu nabiera. Często na nasze nastawienie wpływają impulsy.
Moim zdaniem, jednym z głównych motorów napędowych w życiu jest pasja. Jeśli ktoś nie ma swojej pasji, czegoś, co go interesuje, porywa, nakręca, to wtedy łatwo jest zagubić sens.
Chyba coś w tym jest…
Stworzysz sobie iluzje bzdurnego celu który nadal będzie bez sensu i jest wg ciebie git ? A może niektórym to nie wystarczy ? Może niektórzy potrzebują czego więcej co nie jest tak łatwo określić ?
„ból istnienia to typowy objaw depresji”
Widocznie nie masz pojęcia ani o jednym ani o drugim skoro łączysz te rzeczy ze sobą.
Świetnie napisany tekst!
Beznadziejny artykuł, który nie wnosi niczego wartościowego w życie osoby, która się nad tym sensem życia zastanawia…
Pozwole sie nie zgodzić . Piszę oczywiście o swoich doświadczeniach. Odwiedzałem wielu psychologów i korzystałem z psychotropów. Dalej jednak uważam, że życie nie ma wielkiego sensu i jest bardzo krótkie. Możemy osiągnąć „sukces” w mniemaniu wiekszości ludzi i mimo tego czuć się jak marność. np. Robin Wiliams. Problemy świata materialnego nie są tożsame ze światem duchowym. Sugeruje Pani, że należałoby, wziąć się w garść i wyznaczyć sobie sens życia. Większej bzdury nie słyszałem. Wydaje mi się żeby zrozumieć alkoholika, trzeba mieć problem z alkoholem, żeby zrozumieć osobę z depresją trzeba przejść przez epizod depresyjny. W innym wypadku mamy wyobrażenie tego co może czuć alkoholik lub osoba z depresją. Może Pani przeczytać tysiące książek o depresji i nie mieć pojęcia czym jest depresja itp. itd. Osobiście uważam, że w niektórych przypadkach psychoterapia nie ma sensu. Poziom depresji lub problemu jest na tyle duży, że psychoterapia nie dotrze do tego człowieka, a nie mówię tu o psychozach. Można by tak polemizować bez końca, ale trzeba też spać, także dobrych snów.
Beznadziejny artykuł.O niczym.Zero wiedzy autorki.Widac że niewiele wie,wiedzą na poziomie podstawówki.Jak i sam artykuł..dziwi mnie że ktoś to publikuje.Belkot…