Główne menu

Jak dorosłe dzieci radzą sobie z drugim życiem swoich rodziców?

Kiedy dzieci dorastają i idą na swoje, dla rodziców to bardzo trudna chwila. Narzeczona syna jest zawsze nie dość dobra. Przyszły zięć zawsze mógłby bardziej się postarać. Ale do sercowych wyborów dzieci nie wolno się wtrącać, bo one chcą samodzielnie układać sobie życie i dobrych rad rodziców słuchają z lekką irytacją. To moje życie, nie jestem już dzieckiem, pozwólcie mi żyć po mojemu!

A jak to wygląda w odwrotnym kierunku? Nie wszystkie małżeństwa są do grobowej deski, a nawet jeśli, to drugi rodzic zostaje wtedy sam i często myśli o tym, by jeszcze raz ułożyć sobie z kimś życie albo w ogóle spróbować czegoś innego, szalonego. I nagle wyskakują dzieci, te dorosłe, którym strasznie trudno jest pogodzić się z nowymi planami rodziców.

Dzieci to dzieci

Rodzin patchworkowych przybywa. Święty węzeł małżeński już nie jest nierozerwalny, co nie zmienia faktu, że rozpad rodziny zawsze jest wielką traumą. Stąd rosnąca liczba poradników, jak ułożyć poprawne stosunki z ex-małżonkami, jak dogadać się z ich partnerami, i przede wszystkim – co robić, by dzieci możliwie najmniej ucierpiały i odnalazły się w nowej sytuacji. Niewiele się jednak mówi o dorosłych dzieciach. Wychodzimy z założenia, że trzydziestoletnia kobieta to nie siedmioletnia dziewczynka, więc nie jest to dla niej tak wielkim szokiem, że tata ma drugą żonę. Dorosła córka mieszka przecież sama, ma inną wrażliwość, macocha czy ojczym nie wywraca jej świata do góry nogami.

Okazuje się jednak, że dorosłe dzieci przeżywają nowe związki swoich rodziców prawie tak samo jak maluchy. Tak, nie żyje się już pod jednym dachem, inaczej się ze sobą rozmawia, ale rodzice nie przestali być rodzicami. Istota związku pozostała ta sama. Małemu dziecku cierpliwie się wyjaśnia, że we wzajemnych relacjach absolutnie nic się nie zmieniło, nowy członek rodziny nie odbierze miłości rodzica. Próbuje się jakoś zrekompensować przeżyty stres. Dba się o to, by mały człowieczek nie przeżywał tak bardzo rodzinnego dramatu. Dziecko dorosłe? No co tu tłumaczyć! Jest duże, rozumie sytuację, nie ma się co roztkliwiać. Rzadko więc padają deklaracje ‘nic się między nami nie zmieniło’, jest tylko informacja, że rodzic sobie kogoś znalazł.

W efekcie dorosłe dzieci tak samo jak przedszkolaki czują się odrzucone, zdradzone, mniej kochane. Co z tego, że znają życie? Wciąż są dziećmi swoich rodziców i tak właśnie chcą się czuć. Gdy rodzic zaczyna nowy etap, jest strach, że traci się coś ważnego, zrywa się więź. Cokolwiek w życiu się działo, rodzice zapewniali jakąś stabilizację, po prostu zawsze byli. Teraz do tego świata wdziera się ktoś obcy, zaburza znany od lat porządek. Kradnie mamę czy tatę. Co z tego, że widzi się ich tylko od czasu do czasu, i tak nie można znieść widoku obcej baby kręcącej się po kuchni, gdzie wcześniej mama robiła swoje słynne gołąbki. Nie da się patrzeć na gościa, jak się rozsiaduje w ulubionym fotelu taty i jeszcze pali w nim te obrzydliwe papierosy. Ten wrogi stosunek widać też w słowach – gdy dziecko jest małe, najczęściej o małżonkach rodziców mówi ‘ciocia’, ‘wujek’, ‘Ela’, ‘Zbyszek’, zdarza się nawet ‘mama’ i ‘tata’, natomiast dorośli zwykle używają takich sformułowań jak ‘mąż mojej matki’, ‘żona mojego ojca’, żeby jasno podkreślić odrębność.

Nie godzę się na intruza

Rozmowa jest niezbędna, jednak nie zawsze pomaga. Matka może sobie mówić, że właśnie odnalazła szczęście i bardzo by chciała, aby dzieci to uszanowały. Ojciec może sobie prosić, żeby dzieci zaakceptowały jego nową wybrankę. Potomstwo niespecjalnie się tym przejmuje i stawia sprawę jasno: akceptacji dla obcych nie będzie. To właśnie dorosłe dzieci potrafią skutecznie zaszantażować rodziców, stawiają ultimatum, są nieprzejednane. Choć same oburzają się na pytania o ślub i wnuki, to interwencja w drugą stronę w żadnym razie nie wydaje się im wtykaniem nosa w nieswoje sprawy.

Ojcowie są z reguły bardziej nieugięci, bo też rzadziej czują, że muszą swoim dzieciom poświęcić się bezgranicznie. Matki niestety ten gen męczeństwa w sobie mają i bywa, że pod naciskiem dorosłych dzieci rezygnują z nowego związku albo wchodzą w niego na zasadach podyktowanych przez potomstwo, na przykład nie zapraszając drugiego męża na urodziny wnuczki. Wszystko, żeby tylko córki/syna nie urazić.

Konflikty są tym ostrzejsze, że dorosłe dziecko na więcej może sobie pozwolić i już się tak nie boi mówić tego co myśli. No bo co, za karę dostanie szlaban na telewizję i mniejsze kieszonkowe? Łatwiej rodzicowi wygarnąć. I na nic się zdają tłumaczenia, że ojczym nie jest ich ojcem i wcale nie mają go tak traktować, chodzi jedynie o to, by nie odnosić się do niego z tak jawną niechęcią. Nawiązanie przyjaźniejszych stosunków jest jednak bardzo trudne, bo tutaj dobrą wolę wykazać muszą wszystkie strony, a dorosłe dzieci bywają nieugięte. Maluchy czy nastolatki wydają się strasznie kapryśne, humorzaste i ciężkie do okiełznania, lecz mimo wszystko da się je do siebie przekonać albo chociaż przekupić. Z dorosłymi sztuczki ‘na cukierka’ nie działają.

Miłość do dziecka ma wystarczyć

U nieletnich niechęć do nowych partnerów rodziców wynika głównie z tego, że traci się normalny dom, tata bądź mama jest tylko na weekendy, a po domu kręci się teraz ktoś obcy z prawem do ingerowania w dziecięce sprawy. U dorosłych dzieci jest trochę inaczej. Też traci się normalnych rodziców, ale po drodze widzi się jeszcze, że rodzic to zwykły człowiek, któremu sfera erotyczna w żadnym razie nie jest obca. Tego zaś dzieci często w ogóle nie są w stanie zaakceptować. Nawet seks rodzonych rodziców wydaje się dziwny, nie do pomyślenia jest, by tata mamie mógł robić jakieś świńskie rzeczy. A co dopiero gdy rodzice robią to z zupełnie obcymi ludźmi! Jakby to było sprzeczne z rodzicielską naturą.

Dzieci oczywiście wiedzą, że nie wzięły się z kapusty, jednak taką prawdziwie seksualną naturę związku rodziców w pełni pojmują zwykle dopiero wtedy, gdy mają już swoje lata. I nie zawsze dobrze im z tą wiedzą. Dla wielu dorosłych dzieci seks ich rodziców jest wręcz jakąś fanaberią. Nie są już pierwszej młodości, to chyba mogliby dać sobie spokój? Jest trochę tak, że małżeństwo ma sens, bo wychowuje się wspólnie dzieci, skoro jednak one są już duże, to rodzic nie potrzebuje poważnego związku. Bliskość? Są dzieci, wnuki, znajomi, dalsza rodzina, to mało?

Rodzice są po prostu szczególną kategorią ludzi. Nie potrzebują romansowania. A jeśli nie mogą się obejść bez łóżkowych zabaw, to na bogów, niech robią to dyskretnie! Czułe gesty, pocałunki, namiętne spojrzenia doprowadzają dzieci do szału. Jak ten oblech może tykać moją matkę! Dlaczego ona tak się łasi do ojca! Ob-rzy-dli-we.

Skąd oni się tu wzięli?

Dorośli tak samo jak dzieci mają wielki problem z akceptacją ‘nowej mamy’ i ‘nowego taty’. Wcale nie są bardziej wyrozumiali, też mają konflikt lojalności. Do kogo pojechać na święta? Czy zaprosić na urodziny mamę z jej nowym facetem i w ten sposób sprawić tacie przykrość? Pójść na zakupy z macochą, bo tata poprosił, czy odmówić, żeby zadowolić mamę? Jest masa takich dylematów i choć wszyscy są tu dorośli, to ciężko im znaleźć wspólny język i rozsądne rozwiązanie dla pojawiających się konfliktów.

Nowy partner rodzica jawi się bardzo często jako wysłannik samego diabła. Facet matki? Lepszy cwaniak, zachowuje się jak idiota, pewnie ją zdradza, omotał ją sobie wokół palca, a ona szczebiocze jak gimnazjalistka. Dziewczyna ojca? Widać od razu, że fałszywa żmija, manipulantka, leci na kasę. Cokolwiek zrobi, od początku zakłada się nieczyste intencje. Odpowiada za całe zło, łącznie z błędami rodziców – jeśli ojciec robi coś nie po myśli dzieci, to na sto procent ta wiedźma go przekabaciła, matka w życiu by na tak idiotyczny pomysł nie wpadła, gdyby nie ten pacan.

Nie chce się uwierzyć, że ci ludzie mogliby naszych rodziców szczerze pokochać. Dorosłe dzieci bardzo często widzą w takich związkach wyrachowanie, układy, brak symetrii w uczuciach. Dlatego wykazują się dokładnie taką samą nadopiekuńczością, która w wydaniu rodziców drażni. Czują się w obowiązku zainterweniować, wyrazić opinię i uważają, że mają do tego święte prawo, to przecież ich rodzice. W wielu przypadkach nie pozwalają rodzicom na samodzielne decyzje i związane z tym ryzyko pomyłki, albo w ogóle mają swoich rodziców za głupków niepotrafiących wybrać sobie odpowiedniego życiowego partnera.

Oczywiście, bywa że mają rację. I wtedy pojawia się dylemat – co robić? Czy wolno dorosłemu dziecku wkroczyć do akcji? Nakłonić do zerwania? Co wtedy powiedzieć i jak powiedzieć? Jak daleko można się posunąć w ratowaniu nieszczęśliwie zakochanego rodzica? I skąd ta pewność, że prawidłowo ocenia się sytuację?

Zabierają, co moje

Relacje z nowymi partnerami rodziców bardzo komplikują także kwestie finansowe. Smutne jest właśnie to, że interwencja dzieci nierzadko dotyczy nie uczuć, ale pieniędzy i własnych interesów. Jasne, trudno się im dziwić, tracą to, co wcześniej się im należało, a teraz do podziału majątku dochodzą nowe osoby. Osoby, które nierzadko zainteresowały się naszym rodzicem wyłącznie z chciwości i z premedytacją odciągają go od starszych dzieci.

Ale też łatwo zrozumieć punkt widzenia drugiego współmałżonka – dlaczego ma on rezygnować na przykład z mieszkania, skoro mieszkał w nim 20 lat, dbał o niego i tworzył prawdziwą rodzinę? Czy tylko dlatego, że dla pasierbów jest obcy, ma im wszystko oddać bez gadania? Zwłaszcza, że pasierbowie też nie zawsze są święci. Zdarza się, że oczekują od macochy/ojczyma wkupnego, finansowej pomocy, przeróżnych przysług, no taka opłata za to, że wszedł do rodziny. I nawet nie trzeba za to dziękować, to ich powinność.

To często bardzo niejednoznaczne sytuacje, gdzie łatwo kogoś posądzić o materializm i zostać niesłusznie pozbawionym praw. A że dotyczy to relacji z najbliższymi osobami, niemożliwością jest trzeźwa, obiektywna ocena rzeczywistości. Do tego stopnia, że mnóstwo podobnych konfliktów musi rozstrzygać sąd.

Rodzicu, co ty robisz?

Ale nie trzeba ludzi z zewnątrz, rodzice czasem ‘głupieją’ sami z siebie. Odkrywają nagle pasję do podróżowania, chcą się przeprowadzić w jakieś dziwne miejsce, wkręcają się w oryginalne hobby. I może być tak, że ich zachowanie mocno komplikuje plany dorosłych dzieci. Bo co jeśli rodzice sprzedadzą swój duży dom, kupią kawalerkę i resztę pieniędzy wydadzą na kilkuletnie wakacje w najciekawszych zakątkach świata? Teoretycznie mają do tego prawo, jednak dla wielu dorosłych dzieci to gorzka pigułka do przełknięcia. Rodzice nie mogą być tak samolubni! Lecz czy takie roszczenia nie są dowodem także na egoizm dzieci? Jak to jest, że wtrącać się do życia dorosłych dzieci nie można, ale zapewnianie im pomocy jest wysoce wskazane? W którym dokładnie miejscu odpowiedzialność rodziców się kończy?

A co jeśli pomysły rodziców faktycznie wyglądają mało rozsądnie? Ojciec po śmierci mamy nie może się odnaleźć, więc wpadł na pomysł, że spienięży cały swój dobytek i zainwestuje w jakieś ryzykowne przedsięwzięcie. Szanse zarobku są niewielkie i w ogóle wygląda to bardzo podejrzanie. Można mu zabronić? I jakie kroki są dozwolone? Obrazić się, zaszantażować, a może wystąpić o ubezwłasnowolnienie? Kiedy to troska, a kiedy przekroczenie granic?

Można zrozumieć oburzenie, gdy mąż córki ciężko chory, nie jest w stanie pracować, ona też, bo zajmuje się mężem i na dokładkę jeszcze małym dzieckiem. Są przyparci do ściany, w dramatycznej sytuacji, rzeczywiście trochę to niemoralne, gdy rodzice mają to w nosie i kupują wakacyjny domek na Mazurach. Ale gdy córka chce zamienić mieszkanie na dom, to czy ma prawo żądać, by rodzice zrezygnowali z własnych marzeń i zamiast tego dołożyli się do marzeń dziecka? Czy syn ma rację obrażając się na mamę, że ona nie pali się do codziennej opieki nad wnukiem, przez co on połowę wypłaty musi oddawać opiekunce?

Zawsze pada wtedy argument – wypinasz się na nas, ok, żyj sobie po swojemu, ale gdy na starość będziesz potrzebować pomocy, odpowiemy ci tym samym, sorry. Na pozór brzmi uczciwie, lecz co z okresem dzieciństwa? Czy tamto wieloletnie poświęcenie rodziców przestaje mieć znaczenie, nie wystarcza do tego, by dorosłe dzieci odwzajemniły się opieką? Brak oczekiwanego wsparcia z lat późniejszych anuluje wcześniejszy wysiłek? Potrzeby dzieci mają być zawsze ważniejsze od potrzeb rodziców? Strasznie to przykre, gdy miłość pomiędzy najbliższymi sprowadza się do wyliczeń z Excela.

    17 komentarzy

  • Zwykła Matka

    Moja mama jest po rozwodzie. To ja, mając 13 lat , pchałąm ją do wyprowadzki z domu! Potem pchałam ją, by zaufała i związała się z kimś. Zawsze chciałam, by ułozyła sobie życie, by w końcu była szczęśliwa 🙂

    • Karolina

      Jestem dorosla kobieta i mam swoje dzieci. Kilkanascie lat temu moi rodzice sie rozwiedli. Po kilku latach pojawil sie mezczyzna matki. Mieszkalismy z mama w mieszkaniu w bloku z malym dzieckiem. Dziecinstwo spedzilam w tym mieszkaniu z rodzicami majac 23 lata male dziecko i brak perspektywy w tyn momencie na zakup swojego mieszkania. Z dnia na dzien w domu pojawia sie Pan i zamieszkuje z nami wprowadza swoje zasady probuje ustawic dorosle dzieci partnerki. Matka sie nie odzywala az doszlo ze poszlismy z dzieckiem wynajac mieszkanie. Dostalismy kredyt na mieszkanie wyjechalismy po kilku latach urodzilo sie drugie dziecko maz stracil prace i zostalismy z kredytem. W tym cAsie matka sprzedala mieszkanie kupila domek sytuacja zmusila nas do powrotu z dziecmi na stare smieci. Wyremontowalismy bez zadnej pomocy czesc domu ale od poczatku Pan sie czepial o wszystko wszystko bylo nie tak nie po jego mysli glupie docinki glupie komentarze zagryzalam zeby ale peklam poklocilysmu sie z matka o jej Pana. Matka wyrzucila nas z domu z malymi dziecmi nie oddajac nam pieniedzy za remont bo nie ma. W wieku 60 lat zachowuje sie jak gimnazjalistka skaczaca szczebiotajaca i slepa. Dzieci wlasnych ani wnukow znac bie chce bo ma milosc zycia. To rola matki w tym zeby dzieci i nowy partner sie zaakceptowali i to ona powinna wyznaczyc pewne granice. Dlatego kazda kobieta ktora dla Pana zglupiala odsuwajac dzieci i wnuki powinna mocno sie zastanowic bo zadnego szczescia sie nie zbuduje na cudzym nieszczesciu

      • Alinka

        Jeżeli jesteś dorosła to musisz polegać sama na sobie. Mama nie jest od zapewniania mieszkanka a remont matce zrobić to chyba nie grzech ? Widzę, że żądają Państwo strasznie dużo nic nie dając w zamian. To jest dom Matki i jej partnera a wam nic do tego. Bardzo dobrze zrobiła, że was pogoniła darmozjady. Mieszkać by chcieli i jeszcze życie Matce ustawiać.

      • ala

        każdy ma prawo do szczęścia, a ty zachowujesz sie jak pasożyt, bo ci sie należy, zapracuj i sobie kup mieszkanie , a nie pchasz się na siłę do matki i jej meża, nie masz honoru

  • Noel

    Taka sytuacja mnie nie dotyczy.

    • Joanna

      Czy Ty siebie czytałaś kobieto? Nic tylko ja, ja, ja. Moje dzieci, mój mąż stracił pracę, ja. A twoja matka i jej partner? Czy urodzenie i wychowanie dzieci czyni Cie ich niewolnikiem. Czy Ty oddałabyś cześć swojego mieszkania gdyby matce się się powiodło? A co na to twój mąż? Jak on by zareagował? Dorośnij… Weź odpowiedzialność za swoją rodzinę i przestań czynić z matki kozła ofiarnego.

  • aksinia

    Żeby w naszym kraju kogoś ubezwłasnowolnić trzeba się dobrze postarać, więc ten punkt można spokojnie wykreślić z wyliczanki 'co robić’. Rodzic też człowiek, a dziecko zwykle jednak kojarzy, skąd się wzięło. Pieniądze to nie wszystko, skąd wniosek, że rodzic ma zostawiać cokolwiek w spadku? Może woli przekazać na fundację ratowania białych myszek z laboratoriów, bo śliczne są!
    …i tylko co zrobić z tą flądrą, co rządzi się w kuchni mamy 😉 ?

  • Rebecca Sharp

    Myślę, że te „dzieci” są bardziej nieprzejednane i nie rozumieją, że ich rodzice maja prawo do własnego życia. Chyba to jest główny problem. Poza tym trudno jest zaakceptować kogoś, kto będzie nam zastępował inna osobę, do której przez lata się przyzwyczailiśmy, czyli do naszej rodzonej mamy lub taty. Szybciej są w stanie to zaakceptować dzieci, gdyż one same potrzebują akceptacji drugiej osoby i są bardziej „przekupne”. I na koniec jak można zaufać komuś nowemu, kto wchodzi do naszej rodziny – jakie on/ona ma intencje!

  • Elisabeth

    może to i prawda, że w każdej relacji czy to rodzicielskiej czy przyjacielskiej w przypadku jakichś zmian zastanawiamy się jak to będzie i potrzebujemy takiego zapewnienia -„nic się między nami nie zmieniło, nadal możesz na mnie liczyć”
    niestety często osoby w trakcie zmian nie zauważają że inni tego potrzebują, a potrzebujący nie umieją tego wyartykułować…

  • ewcia

    Jestem w takiej sytuacji od ponad 10 lat. Mojego drugiego męża dorosły syn nie akceptuje mnie. Przez kilka lat były ciągłe awantury i ubliżanie. Robił wszystko aby nas rozdzielić. Teraz (po ukaraniu srogo przez ojca) toleruje mnie w moim własnym domu ale na tym koniec. Bezczelnie przychodzi do ojca, wyciąga pomoc udaje, że uśmiecha się do mnie a za plecami szpile wbija. Moja osoba w jego domu nie jest mile widziana. Jego dzieci nie mają prawa mówić do mnie babciu. Gdyby nie fakt, że ojciec jest mu potrzebny to pewnie nie utrzymywalibyśmy w ogóle kontaktów. Jego o kilka lat młodsze rodzeństwo dużo lepiej zaakceptowało mnie. Jestem członkiem ich rodzin mimo iż ich matka i brat brużdżą. Oboje z mężem byliśmy już po rozwodach kiedy poznaliśmy się więc nie ma mowy o rozbiciu przeze mnie małżeństwa… O dziwo ich matka złożyła nową rodzinę i tam jest pełna aprobata dla ojczyma.

  • Magda

    Nie zawsze jest tak jak w artykule, że dorosłe dzieci chcą ingerować w nowe życie rodziców. Czasem jest po prostu przykro, gdy rodzic przestaje kontaktować się z wnukiem, o którego usilnie się dopraszał wiercąc o to „dziurę w brzuchu”. Smutno, gdy tradycja wspólnego spędzania świąt z rodzicami odchodzi w zapomnienie, bo każde z nich ma teraz swoje życie. Dziwnie, gdy przestaje ich interesować, co tak na prawdę u nas słychać, rozmowy stają się powierzchowne. Jest taki moment, kiedy pępowina zostaje ostatecznie odcięta i nie ma już nic oprócz wspomnień.

    Uważam, że w tekście jest zbyt wiele generalizacji i przypinania łatek, dla tych złych i dobrych, a w życiu rzadko kiedy sprawy są aż tak oczywiste.

    Moim zdaniem w momencie rozwodu rodziców zaczyna się jedno wielkie poplątanie z pomieszaniem i trzeba się nieźle natrudzić, żeby życie wyglądało choć trochę normalnie. Nawet wtedy, kiedy rozwód rodziców dotyka dorosłe dzieci, które mają już swoje rodziny.

  • Piotr

    Oto moja historia.
    Po nie udanych zwiazkach rozwód,  potem  tragiczna smierc mojej partnerki poznalem wspaniałą kobiete z ktora chce spedzic reszte mojego życia.
    Poznalismy sie przypadkiem ale od poczatku powstala między nami piekna nić zrozumienia i szacunku.
    Uczucie narastalo i narasta nadal gdyż  to co jest miedzy nami jest tak szczere że jezeli to by mnie zawiodło to z przekonaniem moge powiedziec że nie chce już żyć i nie chce probowac.
    Stala sie dla mnie wszystkim.
    Calym światem i mimo 50 lat które mamy poprosilem o jej rękę a ona sie zgodzila.
    Bylem przeszczesliwy i jestem nadal.
    Balem sie że syn 12 lat którego ma nie zaakceptuje mnie ale stala się rzecz odwrotna.
    On polubil mnie a ja zobaczylem w nim mojego  czwartego syna tym razem przybranego ale dbam o niego jak o swojego. Trzech mam już doroslych ktorzy zaakceptowali to że zwiazalem się z inną kobieta.
    Caly problem zaczol się gdy to wlasnie moja partnerka miala obchodzic 50te urodziny.
    Jej córka postanowila zorganizowac imprezę  niespodzianke dla Mamy.
    Zapytala czy mam ochote sie do nich przylaczyc czyli do Corki, siostry mojej partnerki  szgagierki i calej rodziny.
    Poczulem się bardzo fajnie gdyz wczesniej staralem się  by córka partnerki mnie polubila.
    Kolacje które  przygotowywalem tylko z myślą o niej staralem się by byly smaczne i typowo dla niej miłe.
    Wspomne że dobrze gotuje(tak mówią nie chce sie przechwalac) i kolacje byly wegetarianskie gdyz taką kuchnie córka partnerki preferuje.
    W tych wszystkich relacjach postawilem na szczerosc i naturalność by mogli mnie wszyscy poznać.
    Do organizowania tej że imprezy zostala tez zaproszona najlepsza koleżanka mojej partnerki z ktora zna się od 25 lat i jest jej jak przybrana siostra.
    Zaoferowalismy razem z tą koleżanką wszelką  możliwą  pomoc.
    Pomysly byly różne ale szczere i ciekawe.
    Niestety  tutaj zaczely sie dziac dziwne rzeczy.
    25 letnia córka tak nie dyskretnie prowadzila wymiane wiadomosci że moja partnerka zauwazyla iz moj telefon zaczął odzywac sie czesciej niz normalnie.
    Bała sie ze jestem nie uczciwy ,że prowadze jakaś podwójną grę.
    Na tej kobiecie zalezy mi jak na nikim innym i mimo checi zrobienia niespodzianki wazniejszy dla mnie byl zwiazek z nią.
    Dalem jej telefon by poznała prawde.
    Po przeczytaniu korespondencji zażądała od córki by nie organizowala żadnej imprezy niespodzianki gdyż czekala na swoje urodziny 50 lat i  chce je zrobić po swojemu.
    Jak sie okazalo córka pod pretekstem zakupów wyciagnela za tydzien mame z domu spraszajac swoja rodzine i kilka znajomych .
    Impreza jednak się odbyła.
    Jak sie domyslacie nie zostalem zaproszony ani poinformowany jak też najlepsza kolezanka partnerki.
    Wspomne ze nikt z mojej rodziny nie zostal zaproszony.
    Zaskoczenie mojej partnerki bylo wielkie a zdziwienie że  kolezanki nie ma i mnie wielkie.
    Przypomne ze bylismy już zaręczeni i wszyscy o tym wiedzieli.
    Coz .
    Radosc wielka rodzice ,siostra ,bracia sa ale tyle lat byla sama wszyscy sie bawili a ona siedziala sama i nikt nie pomyślał ze czuje sie samotna.
    Liczyla że te urodziny usiadzie kolo niej ktoś do kogo bedzie mogła sie przytulić że teraz juz nie bedzie sama.
    Uczucie radosci i żalu scisnelo jej serce.
    Brak poszanowania jej prośby o nie organizowaniu imprezy  i wykluczenie narzeczonego plus jej  najlepszej koleżanki.
    Burza mysli, emocji .
    Moje uczucia no cóż.
    Zaskoczenie wykluczenie.
    Nie bede pisal .
    Po prostu trzeba bylo przyjac to na klate  wszystko.
    Po kilku dniach partnerka postanowila zażądać wyjaśnien od córki. Dlaczego zorganizowala impreze mimo prośby by tego nie robiła i dlaczego nie zaprosila mnie i reszty jej najblizszych osób.
    Przyszla .
    Ze swoim chlopakiem i agresywnie zaatakowali mnie serią impertynencji i raniacych słów.
    Partnerka zaskoczona agresją  slowną powiedziala tylko ze jest nie zadowolona z jej postepowania i wybierania kto jest godny by byc na takiej imprezie a kto nie.
    Cala sytuacja miała miejsce dwa miesiace temu.
    Od tego czasu córka nie potrafi przeprosic za to co zrobila.Mimo prób rozmowy i tlumaczenia że nie ma prawa do decydowania za 50cio letnią Mamę kto ma być na jej urodzinach córka nie odpuszcza.
    Rażące jest juz nie to że tak postąpiła.
    Którz z nas nie popelnoa błędów.
    Lecz to ze nie potrafi przyznac się do tego ze zranila własną Mame i jej uczucia wlasnie w dzień gdy to jej Mama powinna byc najwazniejszą osobą i jej uczucia powinny byc priorytetem.
    Do czego doprowadzila po dwoch miesiacach córka.
    Do tego iz nastawila wszystkich z rodziny partnerki przeciwko nam.
    Przeklamujac fakty .
    Mówiąc jaka to Matka nie wdzieczna że nie doceniła staran córki!
    Zszargała opinię Mamie do tego stopnia że  nikt  z rodziny nie dzwoni no chyba że z pretensjami.
    Co  ona wyprawia. Kto to widział zeby tak potraktowac córkę.
    Ręce nam opadają.
    Nasz zwiazek stal się nerwowy i ciężko oderwac mysli ze jeszcze do niedawna dobre relacje z rodziną tak drastycznie sie zmienily.
    Co zrobić.
    Moze ktoś przezyl cos podobnego..
    Ps. Jezeli wkradl się jakiś blad to proszę wybaczyc.

  • Iza

    Ja mam podobny problem.Ojciec zmarł,a matka po 2 latach przyprowadziła do domu faceta.Tyle,że wygląda i zachowuje się jak żul spod śmietnika. Ja z siostrą oczywiście go nie akceptujemy,ale matka oszalała. Zachowuje się jak smarkula i zakochana małolata.Nas to przyprawia o obrzydzenie. Na dodatek za plecami on wprowadził się do mieszkania matki. Nie akceptujemy tego typa,na dodatek matka nikogo innego nie chce i twierdzi,że to jej życie i nam nic do tego.Mi jest straszny wstyd przed rodziną znajomymi nie mówiąc już o sąsiadach.Co zrobić-jak pozbyć się tego typa? Dodam,że matka,to atrakcyjna kobieta i mogła by mieć normalnego fajnego faceta.zrozpaczona

  • Akacja48

    to teraz może ja. jestem drugą żoną, on moim drugim mężem. Poznaliśmy się parę lat po rozstaniu z poprzednimi połówkami, Teraz mamy 60 i 70 lat. Po dwoje dorosłych dzieci. Moje są samodzielne, natomiast jego …. niby też (40 i 45 lat), ale do męża to nie dociera i, wg. mnie, wciąż je niańczy. Bierze np. pożyczki w banku aby synowi było lżej (synowa nie pracuje, jedno dziecko), jest na każde zawołanie – głównie syna. Do tego mają jeszcze wspólny dom z poprzednią żoną i już dawno wiadomo, że go nie sprzedadzą – mieszka tam pierwsza żona. Często omawiają np. zmianę dachu, jakieś remonty itp. wg.mnie to chore…. o sprzedaży nie chce słyszeć, jego była też nie…. nie chce mi się dalej pisać…. coraz częściej myślę o rozstaniu. Czuję się odsunięta nie na drugi a na trzeci czy czwarty plan. czasem jeździmy razem na wakacje, on dba o nasz dom, ale poza tym więcej czasu poświęca dorosłym dzieciom i pierwszej żonie niż mnie. Czuję, że nie ma NAS – nie mamy właściwie wspólnych planów, marzeń, celów. Liczy się co na obiad dziś/ jutro, jakie zakupy zrobić a reszta odpływa ……pogubiłam się. Smutna

    • Pomocy

      Witam .Tego mi było trzeba .Jesteście jak plaster miodu na moje serce bo wiem że nie jestem w tym sama . Bardzo ciężko znaleźć jakieś forum na temat dorosłych dzieci itp.sytuacji ….znalazłam ….ufff….
      Artykół jest rewelacyjny .Tak właśnie zachowuje się syn mojego partnera i tak jak kobieta która żąda od matki pomocy mając męża ….wydaje mi się że matka ma prawo ułożyć sobie życie a nie całe życie pomagać córuni (ciekawe czy ty będziesz tak oddaną mamusią całe życie skoro dziś masz dzieci a narzekasz a dzieci szybko rosną …możesz nie zdarzyć uzbierać dla nich pieniedzy by ich zadowolic bo wiem że wychowiesz je w swych WaRtoŚciaCh).Poznałam mojego partnera parę niesięcy po odejściu jego żony do innego .Spadło to na niego jak grom z jasnego nieba ale postanowił nie zadręczać się i poznać kogoś na dobre i na złe .Ja młoda wdowa .Cudowny człowiek nie sądziłam że ktoś taki mi sie trafi i już na nic nie liczyłam a tu proszę zakochani po uszy oboje .Po paru miesiącach spotykania na jego wyraźną prośbę wprowadziłam się do niego .Jego dorosły syn (cieszył się) Jak to mówią początki zawsze są piękne ! Pozostawilam swojego dojrzalego emocjonalnie i dorosłego troszkę powiedział goszkich słów na moje odchodne i był zły na mojego partnera że mu matkę odbiera .To zrozumiałe nigdy z nijim nie zamieszkałam po śmierci jego ojca chciał bym była szcześliwa ale nie żeby zaraz sìę wyprowadzać . Byliśmy bardzo ze sobą zżyci jest również jedynakiem poczół się samotny .No cóż kocham syna bardzo ale nikt mi szcześcia odbierać nie będzie za dużo samotności i łez. Miesiac czasu syn potrzebował żeby ochłonąć i zadzwonić z przeprosinami nas ja postanowiłam sie nie odzywać pierwsza mimo iż serce mi krwawiło i teraz jest ok .Natomiast syn partnera tak jak był w miarę grzeczny i miły to zmienił się . Partner mój wykazać się chciał przy mnie jak to on sobie znakomicie radzi ze synem więc trzymał go krótko no i siłą rzeczy przychodził do mnie jak coś chciał bo wiedział że mam wpływ na ojca i było ok miał do mnie respekt i mnie szanował . W momencie kiedy ukończył szkołę zdał prawo jazdy poczuł się okropnie dorosły a kiedy trzeba było iść do pracy to wszyscy byli źli . Jest agresywny pyskuje ojcu pyskuje mi iedy zwracam mu uwage w domu wiecznie po nim poprawiam sprzątam .Partner mało kiedy na moje bolączki reaguje twierdzi ze przesadzam .Czasem go zestrofuje ale musze duzo wycierpiec by tak sie stalo. Boli to bardzo kiedy nie ma sie wsparcia ….nie czuje się w tym domu komfortowo jestem tyranizowana przez jego ” dziecko” tlumacze mu ze to nie jest jego dziecko tylko dorosly syn i tak ma go traktowac a nie wiecznie mowi mi ze bo to jego dziecko .Syn pyskuje i jemu i mi nie moge zniesc jak syn go traktuje gotuje sie we mnie .Moj syn by chyba za drzwi poszedl gdyby tak pyskowal mi czy mojemu partnerowi . Wiecznie wszystko robi na zlosc ścuerke biala kuchenna wzial z szafki wypolerowal nia auto i przyniosł do kosza na bieliznę .Wiecznie żeruje na pieniądzach pozycza bez oddania kłamiac ze oddal mimo ze pracuje sknera to nie doklada sie i mu wiecznie brakuje .Jak to jednego razu stwierdzil ze my jestesmy staży i nie potrzebne nam pieniadze a jemu owszem na kino z dziewczyna wyjsc i na paliwo gdzie rozjazdy jego autem to pasja !!! Nam starym nic sie nie należy. Nie jestem podatna na manipulacje gdy zaczelam mu odmawiac zostalam wrogiem nr 1 robi wszystko bym sie wyniosła i zeby znow tatus mu dawal na jego zachcianki bo teraz to stanowie przeszkode a wczesniej bylam cudowna bo myslal ze znalazl sobie slużkę śmierdzacy leń . Jestem wykończona ostatnio pod moja nieobecnosc plyn micelarny wylal mi i nalał wody .Zaczelam szczoteczke chowac bo nie wiem czy nie wsadza jej do toalety . Przestalam mu gotowac i prac .Sam sobie taka atmosfere wytwarza a później spycha na ojca ze on taki pokrzywdzony a ojciec ma go w nosie . Moze ktos ma pomysl jak otworzyc oczy mojemu partnerowi na te sprawy …wiele razy placze bo wiem ze traktowana jestem jak intruz a mialam byc taka szczesliwa . Czasem mysle ze nie wytrzymiem tej presji i sie wyprowadze .

  • wojciwch

    witam wszystkich czytelnikow tej stron ja jestem mlodym chlopkiem ktury dwiedzial sie ze jego ojciec na syna z inna kobieta w innym miescie mazowsza w polsce , ja sledzac ojca swojego dojechalem do innego misata mazowsza wogule , gdzie odkrylem ze ojciec ma druga kobiete i znia ma syna wogule , dowiedzialem sie w jeden sposub wogule zaczepilem tego mlodocianego gostaka na ulicy wogule poprostu na chodniku idacego mlodego chlopczka zaczepielem poprosilem o pokazanie wyjazdu z tamtej miejscowosci autem swojm , zapytalem go o tego faceta ktury donich wszedl do domu , on mi powiedzial ze to jest jego ojciec wlasnie , pokazem mu zdieciecie tego goscia z prtlela swojego i powiedzialem mu ze jest moim ojcem wlasnie i terz mam rodzenstwo jest nas troje w domu dwuch chlopkow i siostra , ten mlody Lebek sie zmieszal i nie wiedzial co ma powiedziec wogule , zaprosilem go na spacer i na lody poszlismy do cukiernij jego miescie spacerem i opowiedzilam mi duzo onim wlasnie ze jest jego ojcem i zabira go na wyjazdy po polsce sluzbowe ze soba autem , my z rodzenstwem nigdy nie bylismy zabierani przezniego na wyjazdy po polsce nigdzie wlasnie , poprosilem aby nic nikomu otym nie mowil ze go poznalem wlasnie , i sie umowilismy na telefoniczne rozmowy ze bede go odwiedzal i go zabiore do swego domu aby poznal rodzenstwo i moja mame osobiscie wlasnie . i odtamtej pory utrzymujemy kontakty z nim wspulne a z ojcem zesmy pogonili z domu razem z mama i zarzadala mama rozwodu z jego winny ze zdrady jej z inna kobieta , pojnformowalismy tamta kobiete osobiscie ze jeje syn i ona bedzie mogla sie znami spotykac i rozmawiac poprostu rzesmy z mama doniej jezdzilismy aby znia sie spotkac i rozmowic wsprawie ojca i jeje samej i jej syna jest nam szkoda , ale nadal utrzymujemy dobre stosunki z nimi bliskie jej synem i jego mama ktura terz wykorzystal finasowo i zrobil jeje dziecko i nie oplacla alimetow na czas dla niego ouszukuja druga strone rodziny pokrzywdzoej w drugej stronie mazowsza i polski …

  • Gr

    Zdradziła. Nie jestem i nie byłem ideałem. Miała gościa w internecie przez półtora roku. Filmy z wyznaniami miłości, listy, telefony, godzinami. Nocne SMS. Żona tamtego się dowiedziała i koniec. Facet miał małe dziecko, roczne jak zaczynali. Później żona znalazła sobie realnego przyjaciela na miejscu. Tylko przyjaźń w/g niej. Kolejne pół roku. Wszystko się wydało. Znalazłem filmy, zdjęcia listy, lewe konta na FB i poczcie. Messenger, Whatsupp, Signal. Zdrada emocjonalna. Potworne uczucie bólu.Od 5 miesięcy próbuję coś na nowo zbudować. Poświęcam swoją godność w imię tego. Psycholog, psychiatra. Zależy mi. Dorosłe dzieci. Czuję się za nie odpowiedzialny. Chcę, żeby miały dom, do którego zawsze będą mogły wrócić. Nie mam już siły. Prochy od psychiatry, psycholog. Huśtawka uśmierzona lekami. Myśli samobójcze. Żebrzę o czułość. O zrozumienie. Ona mówi, że potrzebuje czasu. Jest tchórzem. Zbieram się, żeby to skończyć póki jeszcze żyję i funkcjonuję. Powiedzieć dzieciom, że straciły dom. Nie wiem jak, nie zasłużyły sobie na to. Są dorosłe ale nikt na to nie zasługuje. Kocham je i kocham żonę. Piszę te głupstwa tutaj bo jestem anonimowy i jest mi lżej. Nie wiem co będzie. Nie jestem na to gotowy. Nikt nie jest gotowy na niemiłość.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>