Efekt motyla w życiu… psuje wszystko?
Nieważne, jak się starasz, jak dobrze wszystko sobie poukładałaś. I tak nie masz na wszystko wpływu. Masz przy tym dwa wyjścia – albo to zaakceptujesz, albo będziesz wiecznie poirytowana. Bo czy nam się to podoba, czy nie, gdzieś tam niedaleko lub w miejscu, które nas nic a nic nie obchodzi, przelatuje właśnie motyl. Jego trzepot skrzydeł, rzecz banalna, nic nieznacząca, odmienia wszystko. Drobnostka, szczegół, na który nie zwracamy uwagi, ale który wpływa na nas ogromną mocą. Tak to już jest, że efekt motyla w życiu psuje wszystko? A może po prostu trzeba w końcu zaakceptować teorię chaosu?
Jak Syzyf?
Efekt motyla to dość trudny w odbiorze wątek. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Zrównuje przeciętnego człowieka – w skrajnym wydaniu – do Syzyfa wtaczającego ogromny głaz na wielką górę. I gdy już jest blisko, niemal na końcu drogi coś mu przeszkadza i swoją pracę musi zaczynać od nowa. W ten sposób w pocie czoła ciągle powtarza zadanie, jednak nie może go skończyć i nie doczekuje się ukojenia. Jego praca jest pozbawiona jakiegokolwiek sensu.
I czy tak właśnie nie jest czasami z nami? Staramy się, działamy, robimy wszystko, co w naszej mocy, ale…mimo to się nie uda. Coś zawsze jest nie tak. I nawet jeśli staramy się bardziej, to są rzeczy, które pozostają poza naszym wpływem.
Tak ma działać właśnie efekt motyla, który odbiera nam sprawczość. Sprawia, że nawet dobrze zaplanowane działania mogą być nieskuteczne, bo może pojawić się szczegół, który pokrzyżuje nam plany. Drobnostka, której nie mogliśmy przewidzieć, ani mieć na nią wpływu. Bo nie wszystko zależy od nas. Czasami coś może się zepsuć przez błahostkę…
Autorem terminu efekt motyla, butterfly effect jest Edward Lorenz, amerykański matematyk i meteorolog. Doszedł on do wniosku, że trzepot skrzydeł motyla w Singapurze może spowodować burzę w USA. Właśnie od tej teorii mówiącej, że niewinne, drobne wydarzenie może wywołać ogromne skutki – wziął się termin efekt motyla używany w szerszym kontekście. Lorenz podsumował w swojej pracy to jednoznacznie – przewidywanie pogody jest możliwe tylko na kilka dni w przód, w dłuższej perspektywie jest po prostu zbyt dużo zmiennych, by cokolwiek próbować przewidywać.
Pokora
Efekt motyla otwiera nas na pokorę. Przynajmniej powinien.
Bo jak odbierać życie inaczej niż właśnie przez pryzmat jego nieobliczalności? Czasami pojawia się niespodziewana sytuacja, impuls, który wywraca wszystko do góry nogami.
Pozornie błaha historia może odmienić bieg wydarzeń. To sytuacja, której nikt się nie spodziewał, wydarzenie, które na zawsze zmienia przyszłość. Określane też w kontekście czarnego łabędzia, czyli nieprzewidywalnego, niespodziewanego wydarzenia, które rządzi naszym życiem ( Nassim Nicholas Taleb -amerykański naukowiec i jego książka “The Black Swan” 2007)
Czasami przypadek ratuje życie, a niewielki ruch, czy błaha pozornie decyzja decyduje o wielkim nieszczęściu.
Co by było, gdyby?
Evan Treborn to bohater głośnego filmu „Efektu motyla”, który na własnej skórze w bardzo znanymi filmie doświadcza tego, czym się kończy „kombinowanie” przy przeznaczeniu, czy jak kto woli historii. Opowieść pokazuje, że niewielkie zmiany pociągają za sobą ogromne skutki i wielkie życiowe rewolucje.
Niestety próby naprawy rzeczywistości poczynione w dobrej wierze, mocno zmieniają życie bohatera.
Jest też inny wątek w kinematografii – oszukać przeznaczenie? Można, da się?
Odpowiedzialność i ufność?
Co nam zatem pozostaje, jeśli okazuje się, że rzeczywistość jest tak bezlitośnie nieprzewidywalna?
Na pewno odpowiedzialnie podejmować decyzję, zmniejszać prawdopodobieństwo wystąpienia problemów, ograniczać ryzyko, działać asekurancko, ale też…mieć ufność, że mimo wszystko będzie dobrze. Bo to, że nie mamy wpływu na wszystko to fakt, ale możemy wystarczająco dużo. I to już jest naprawdę wystarczająco dużo, aby się nie poddawać.
Bo dla jednych istnieją przypadki, które wszystko zmieniają, a dla innych to nie przypadki, to głębszy sens, którego znaczenie najprawdopodobniej poznamy później.
Zostaw komentarz