Główne menu

Horoskopy pisane są dla kobiet? Też je czytasz?

XXI wiek to era wiedzy i nowoczesności. Nikt już nie wierzy w gusła i czary, no może ci z ciemnogrodu, wiadomo. Ale… Choć śmiejemy się z horoskopów, chętnie je czytamy. Wróżki traktujemy z przymrużeniem oka, lecz nie brak osób, które ich przepowiednie biorą całkiem serio. I nie, nie są to wyłącznie nieoświecone babinki z wioski na końcu świata. To także mieszkańcy wielkich miast, oczytani, rozsądni, wykształceni. Po prostu wierzą, że ktoś w kartach tarota wyczyta ich dalszy los.

Do tego dochodzi cała masa różnorakich przesądów. Nosimy słoniki „na szczęście”, oczywiście tylko te z trąbą do góry. Lejemy wosk w Andrzejki. Do ślubu zawsze musimy mieć coś nowego, starego, pożyczonego i niebieskiego. I konia z rzędem temu, kto nie wzdrygnie się na widok czarnego kota, rozbitego lustra albo rozsypanej soli. Pielęgnujemy swoje przesądy, odganiamy złe duchy i próbujemy przyciągnąć te dobre. Niby wiemy, że to niepoważne, ale po co kusić los? Upodobanie do magii i tajemnych obrzędów wydaje się dość zaskakujące we współczesnym, zracjonalizowanym świecie, ale może właśnie dlatego tak ciągnie do tego nieznanego wymiaru, bo męczy nas już to tłumaczenie wszystkiego suchymi, naukowymi faktami?

Siła przepowiedni

Astrologia to sprawa wybitnie babska, choć tak naprawdę, dawno, dawno temu wymyślili ją faceci i przez całe stulecia traktowali z wielką powagą. Oczywiście, ta starożytna astrologia niewiele miała wspólnego z dzisiejszymi wróżbami. Była domeną uczonych, w wielu kulturach wiązała się ściśle z religią, używano jej głównie do przepowiadania ważnych rzeczy, decydujących o losach państwa, wojnach, życiu władców. Wróżby najczęściej pochodziły z gwiazd, sądzono bowiem, że ich układ decyduje o przeznaczeniu człowieka, ale stosowano też inne metody, na przykład etruscy haruspikowie odczytywali przyszłość z wnętrzności zwierząt, delficka Pytia wieszczyła pod wpływem odurzającego dymu, u wikingów były runy i tak dalej. I już wtedy maluczcy pragnęli uszczknąć nieco tej tajemnej wiedzy na swoje przyziemne cele.

Te pragnienia pozostały żywe do dzisiaj. Bo kto nie chciałby się dowiedzieć, co wydarzy się za rok, pięć, dziesięć lat? Ok, są tacy, którzy nie chcą, większość jednak nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ktoś choć lekko uchylił tę zasłonę przyszłości. Ludzie uwielbiają przepowiednie, a im mroczniejsze i bardziej zagadkowe, tym lepiej, to podsyca emocje.

Wiarę we wróżby deklaruje co drugi dorosły człowiek, osobisty kontakt z wróżką miało ponad 15 procent dorosłych Polaków. To głównie kobiety, bo według CBOS, wśród klientów wróżek jest ich trzy razy więcej niż mężczyzn. Okazuje się jednak, że do wróżek nie chodzimy włącznie z prostym pytaniem „co mnie czeka?”. Więc po co?

Wróżka prawdę ci powie?

Mało kto odwiedza wróżkę, gdy wszystko idzie jak z płatka. Na taki krok decydujemy się zazwyczaj wtedy, gdy jesteśmy na życiowym zakręcie, pod ścianą, w rozpaczy, dopadła nas nieszczęśliwa miłość, kłopoty w pracy, choroba, coś nie tak idzie z dziećmi. Teoretycznie chcemy poznać przyszłość, ale w głębi serca liczymy na to, że wróżka uspokoi i zapewni o szczęśliwym obrocie sprawy. Ta „prawdziwa prawda” nie jest do niczego potrzebna, my idziemy po nadzieję. Po poradę, a w zasadzie gotowe rozwiązanie. I stąd mogą brać się dalsze problemy.

Do wróżek regularnie trafiają kobiety w wielkiej desperacji, którym świat wali się na głowę, przez co szukają one dosłownie każdej deski ratunku. I wróżka może im taką pomoc ofiarować, przywracając wiarę w szczęśliwe zakończenie, dając impuls do działania, podpowiadając możliwe drogi. Dzięki wróżce człowiek się uspokaja, słyszy zbawienne „będzie dobrze”, a jeśli nawet nie, to przynajmniej wie, co go dalej czeka, a to tysiąc razy lepsze od dręczącej niepewności. Znając przyszłość, ma się wreszcie uczucie, że wraca kontrola nad życiem.

Ale klientkami nader często są też panie po prostu niepewne siebie, z kompleksami, lękliwe, przerażone samą myślą o tym, że miałyby podjąć jakieś poważniejsze decyzje samodzielnie. Dla nich wróżba to lek na całe zło. Wzięcie odpowiedzialności za własne losy, bo skoro gwiazdy tak chciały, to co ja biedna mogę zrobić?

Wróżka przejmuje stery i tym samym usprawiedliwia czyjąś bezczynność. Jaki sens brać się za bary z kłopotami, jeśli wróżka zobaczyła dobrą kartę? To w pewnym sensie zrozumiałe, bo ludzie mają skłonność do ułatwiania sobie życia na wszelkie sposoby, rzecz w tym, że magia to bardzo ryzykowne skróty, utrzymujące człowieka w jego marazmie. Wróżka powiedziała, że będzie lepiej, no to będzie lepiej samo z siebie, a jeżeli przepowiedziała coś złego, to nie ma sensu z tym walczyć, z siłami nadprzyrodzonymi się nie wygra. Słowem, żadnej pracy nad sobą, żadnego wysiłku, nic. Czekanie na cud. Idealne rozwiązanie dla kogoś, kto nie lubi się przemęczać i ryzykować.

Wróżba leczy duszę

Na szczęście nie wszyscy są takimi biernymi odbiorcami przepowiedni. Czasami chodzi tylko o to, by ktoś wyartykułował problem na głos. Otworzył oczy na prawdę, przed którą tak bardzo chciało się uciec.

I wróżka spełnia się w tej roli znakomicie. Jest bardziej przewodniczką, kimś na kształt duchowej mentorki. Wiele kobiet pytanych o to, dlaczego chodzą do wróżek, odpowiada, że dzięki nim są w stanie wrócić na właściwe tory. Zdają sobie sprawę, że karty nie dadzą gotowej recepty na wszystkie bolączki, ale potrafią wskazać dobry kierunek. Wróżka widzi więcej, jest trochę z innej rzeczywistości, poza tym patrzy na czyjeś życie z boku, dzięki czemu stać ją na obiektywną ocenę. To jej słowa nierzadko przemawiają najmocniej do wyobraźni i wreszcie do głowy dociera, że związek jest toksyczny, a praca wyniszcza. Wróżba działa jak terapia, dodaje energii i to zachęca do częstszego korzystania z podobnych usług.

Gorzej, że pewne osoby na takim wsparciu polegają aż za bardzo. Masa kobiet nie ma z kim szczerze pogadać o swoich rozterkach, czują się opuszczone, niezrozumiane, a tu proszę, miła pani czyta w myślach! I tyle o mnie wie! Pewnie więc pomoże w każdej sprawie. Takie podejście skwapliwie wykorzystują wszelkiej maści szarlatani, bazujący na cudzym nieszczęściu i naiwności. Wystarczy zajrzeć na pierwszy z brzegu kanał ezoteryczny, a tam nie tyle jasnowidz, co świetny psycholog. Dzwoni emerytka? Na bank ma już jakieś dolegliwości, pada zatem hasło o gorszym zdrowiu i już słychać odpowiedź: oj tak, kolana, droga pani, kolana strasznie dokuczają, jak też pani na to wpadła? I już jest zaufanie. Tak to działa. Minuta 4,92 zł plus VAT. A problemy jak były, tak są dalej, chyba że ktoś mocno uwierzy w moc sprawczą słów i czynów wróżki, wtedy pojawi się efekt placebo.

Miłość na zawołanie

Szczególną sferą magii są sprawy miłosne, jako że w tym przypadku kobiety nie tylko oczekują informacji o swoim życiu uczuciowym, ale liczą również na konkretne działania. Wróżka ma sprawić, że ten wymarzony mężczyzna zadurzy się bez pamięci, ukochany, co to właśnie odszedł, opamięta się i wróci, a inny ktoś, z pociągiem do zdrady i alkoholu, nagle przewartościuje swoje życie. Może ta walka o miłość nie wygląda tak dramatycznie jak przed wiekami, ale da się wyczuć wielką desperację.

Sporo zakochanych szaleńczo kobiet jest skłonnych uwierzyć w każdy, najbardziej absurdalny obrzęd, jeśli daje on choć cień szansy na przemianę niewdzięcznego serca. Są więc tajemne znaki, miłosne amulety, skomplikowane rytuały, a wizyty u wróżki powtarzają się coraz częściej, bo coś się w końcu musi odmienić. To bezgraniczne zaufanie do wróżbiarstwa potrafi się zresztą obrócić przeciwko samej zainteresowanej, jeśli bowiem gwiazdy zasugerują, że obecny partner nie jest tym właściwym, jest spora szansa na to, że w dobrym dotychczas związku nagle zacznie się psuć. Tylko dlatego, że układ liczb i horoskopy nie tworzą idealnej całości.

Jako że uczucia są bliskie każdemu, wróżby dotyczące miłości cieszą się zainteresowaniem nawet tych kobiet, które są dość sceptycznie nastawione do astrologii. Zwłaszcza gdy są same albo coś się w ich związku psuje, chętnie się dowiedzą, jaką niespodziankę szykują dla nich gwiazdy. Uwierzą, nie uwierzą, dobry horoskop przynajmniej wywoła uśmiech na twarzy.

Zabobony wiecznie żywe

Wróżby wróżbami, ale przesądy są jeszcze mocniej zakorzenione w naszej świadomości. To kolejny z tych spadków po przodkach – zabobony brały się z niewiedzy, miały chronić przed urokami i jednocześnie zapewniać szczęście. Większość przesądów nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, ale to nie szkodzi, kto w nie wierzy, ten potwierdzi, że jednak się sprawdzają. A wierzy podobno aż 60 procent społeczeństwa i nie odbiegamy pod tym względem od reszty świata. Przesądnych kobiet jest więcej, ale nie ma tu aż tak wyraźnej dysproporcji jak przy wróżbiarstwie. Panowie też są bardzo podatni na wiarę w pechowe i szczęśliwe wydarzenia, by wspomnieć tylko o marynarzach czy sportowcach.

Przesądy kultywujemy często nieświadomie, bo gdzieś tam w głowie utkwiły zwyczaje i słowa babci, swoje robi też tradycja, na przykład czerwona wstążeczka przy wózku niemowlaka, tak na odwrócenie „złego oka”. I chętnie wymyślamy własne magiczne rytuały, w rodzaju: jak przejadą trzy czerwone samochody, to dostanę tę pracę. Zaklinamy rzeczywistość żeby podnieść się na duchu, ale zdarza się, tak samo jak przy astrologii, że zastępujemy realne działania mnożeniem przesądów i ceremoniałów. Stają się one usprawiedliwieniem porażek i bezradności, bo przecież to było w piątek 13-tego, no to jak mogło się udać?

To samo jest z wiarą w talizmany i amulety. Ona też może zawieść na manowce. Przywiązanie do rzekomo magicznych przedmiotów to nierzadko domena osób, którym zwyczajnie nie chce się zrobić niczego konkretnego. Co innego, gdy ktoś trzyma szczęśliwy medalik z koniczynką od bliskiej osoby, a co innego, kiedy się takimi akcesoriami otacza z każdej strony. Cudowne kamienie albo medaliki mają załatwić miłość, pieniądze, zdrowie, powodzenie w pracy. Nie pomogło? Widać trzeba kupić amulet większy, silniejszy. A może oczyścić aurę? Okadzić mieszkanie? Cokolwiek, byle się nie wysilać. Znowu wychodzi taka swoista niechęć do podejmowania życiowych wyzwań – po co zrobić dodatkowy kurs i zmienić pracę na lepszą, prościej jest kupić chiński wisiorek na przyciąganie pieniędzy, odczarować portfel bądź też przeprowadzić celtyckie obrządki.

Nocą wychodzą demony

Trochę inaczej jest ze snami. Bardzo często się nam wydaje, że ten dziwaczny sen z ostatniej nocy musi mieć jakieś znaczenie, i tu akurat możemy mieć rację. Zdaniem psychologów, nie warto snów tak całkowicie lekceważyć, bo są one w pewnym sensie odzwierciedleniem naszej podświadomości. Nie chodzi jednak o to, by każdego ranka sięgać po senniki i szukać wytłumaczenia dla różowych słoników, a raczej o to, by spróbować powiązać wydarzenia z jawy z tym, co pojawia się w głowie w trakcie snu.

Nocne koszmary nie muszą być zwiastunem jakiegoś nieszczęścia, ale prawdopodobnie symbolizują rzeczywiste problemy, na przykład długotrwały stres w pracy, kłótnie z mężem, problemy finansowe. A że kobiety mają silnie rozwiniętą intuicję, faktycznie mogą dzięki przeanalizowaniu swoich snów wykaraskać się z tarapatów. Jeśli tylko podejdą do tego bardziej psychologicznie, niż magicznie.

Z tym jednak bywa różnie, bo sny traktujemy jako część innego, nieznanego wymiaru, a nie zwykłą pracę mózgu. Zamiast więc szukać prostego rozwiązania, wybieramy piętrowe analizy i przekonanie, że to prorocza wizja. Jesteśmy nawet w stanie znaleźć niezbity dowód, że coś tam właśnie się nam wyśniło. Neurony, interakcje, przekaźniki – to zbyt proste, znacznie fajniej jest pomyśleć, że działamy niczym medium.

Dlaczego w to wierzymy?

Właśnie ten brak tajemniczości i powszechny dostęp do rozległej, fachowej wiedzy tłumaczy w dużym stopniu modę na wróżbiarstwo i wiarę w zjawiska nadprzyrodzone. Dawniej ludzie każdą rzecz tłumaczyli sobie wolą bogów, bo nie rozumieli otaczającej ich rzeczywistości. Dzisiaj nie boimy się piorunów, to zwykła fizyka, ale odarcie świata ze wszystkiego, co niezrozumiałe, zabrało także część jego dawnego kolorytu. Tak, te naukowe wyjaśnienia są logiczne, jasne i oczywiste, ale zarazem strasznie nudne. Wróżbiarstwo dodaje zaś nawet najprostszym sprawom niezwykłości.

Zresztą, wiara w astrologię i wróżby zwykle jest dość powierzchowna. Bardziej na zasadzie „hmm, coś w tym jest”, niezachwianą pewność ma już tylko stosunkowo mała grupka osób, najczęściej o określonym światopoglądzie, mocno związanym z jakimś ruchem ezoterycznym. Trudno też powiedzieć, by zamiłowanie do astrologii było czymś szkodliwym, bo i co w tym złego, że ktoś sobie poprawi nastrój wyczytanym w gazecie horoskopem? Widać też wybiórczość w podejściu do wróżb – najchętniej wierzymy w te, które przekazują dobre wiadomości i odpowiadają naszym oczekiwaniom. Ale gdy magia zaczyna przejmować kontrolę nad naszym życiem i w żaden sposób nie umiemy się już bez niej obejść, to znak, że faktycznie potrzebujemy pomocy. Tej profesjonalnej.

    10 komentarzy

  • Lena Blackrose

    Jesteśmy Słowianami. Niektóre rzeczy pozostały jeszcze do dziś z tradycji pogańskiej. Fakt, śmiejemy się z horoskopów, ale mało która kobieta, czytając gazetę, w której jest on zamieszczony ominie go i przejdzie na kolejną stronę. Czytanie samo w sobie nie jest złe, może być zabawnie, ale wierzenie w to, tak naprawdę, poważnie – no to stanowi problem. Tak samo wróżki różnego rodzaju – dla mnie to zwyczajne naciągaczki, ale właśnie ciągle tylko nauka, racjonalność i logika, więc potrzeba czegoś … innego, wręcz magicznego właśnie jak napisałaś. W ludziach jest takie poczucie, że chcieliby znać swoją przyszłość i co niektórzy to wykorzystują, żeby się wzbogacić.

  • Salvador Dali

    ja to za młodu czytałam horoskopy i mając te 11 lat czytałam: Twoja miłość czeka tuż za rogiem. Bądź z tym tygodniu taka i tak.. 😀
    Potem mi przeszło, a teraz nawet nie pamiętam ani o wróżbach, ani horoskopach, czy innych tego typu sprawach 🙂

  • mlodakk

    Ja tak naprawdę nie wierzę w horoskopy, nawet ich nie czytam dla mnie to same bzdury;)

  • Lifestylerka

    Jeśli chodzi o horoskopy w gazetach, to omijam je szerokim łukiem, ponieważ wiele lat temu moja znajoma pracowała w gazecie właśnie w dziale horoskopów i dobrze wiem w jaki sposób one powstają:). Myślę, że jednak jest coś w horoskopach zodiakalnych. Zazwyczaj ludzie urodzeni pod tym samym znakiem mają sporo wspólnych cech. Nie byłam też nigdy u wróżki. Raczej w to nie wierzę, a jeśli się zdarzy dobra wróżka, to moim zdaniem jest ona po prostu dobrym psychologiem i znawczynią natury ludzkiej. Jeśli ktoś z ciekawości i dla rozrywki czyta horoskop lub idzie do wróżki, to czemu nie. Jednak jeśli ktoś uzależnia podejmowanie życiowych decyzji od pomyślnej wróżby, to już coś jest nie tak.

  • Katsunetka

    Lubię czasami przeczytać horoskop dla siebie, ale… Nie wierzę w nie, ale niektóre teksty lubię, one tak podbudowują. Nie wiem tlko jak z ich sprawdzaniem się, po tygodniu zapominam, co tam mi ten horoskop powiedział.

  • Futka

    Nie wierzę w horoskopy, ale czasami do nich zaglądam 😉

  • Ewa

    Taka sytuacja: jako nastolatka przez cztery lata pisałam artykuły do lokalnej gazety. Gazetka malutka – nakład na dwie gminy w liczbie 3000 egzemplarzy. Między innymi wraz z zespołem poza artykułami układaliśmy horoskopy. Cóż za bzdur tam nie pisaliśmy. Jeśli w tamtym tygodniu Baran miał pecha, w tym pisaliśmy o przypływie pozytywnej energii, bo przecież przyczyniła się do tego kosmiczna energia Marsa. Po latach w rozmowach z innymi słyszałam, że te horoskopy były namiętnie czytane i, uwaga, uwaga, sprawdzały się. 😉 Nic trudnego. 🙂 Byłam wróżką. 😉 Między innymi mój brat bliźniak kiedy już skończył szkołę średnią i poszedł na studia (czasami pomagał mi przy tworzeniu kolejnych przepowiedni) pracował z byłymi nałogowymi czytelniczkami mojego horoskopu. Dziewczyny nie mogły uwierzyć, że naprawdę powstawały na kolanie w kilkanaście minut. 🙂 To zrujnowało ich światopogląd. 😉

  • makrela

    nie czytam horoskopów ale jeśli komuś „pomaga” „wskazówka” w nich zawarta, to właściwie czemu nie? 😉

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>