Czy idealny facet to idealny partner? I kto tak naprawdę do Ciebie pasuje?
Chyba nie ma kobiety, która nigdy nie układała sobie w głowie wizerunku idealnego mężczyzny. Jak on powinien wyglądać. Jakim ma być człowiekiem. Co musi robić, by zasłużyć na miłość. I nic w tym złego, marzenie jak każde inne. Gorzej, że w pogoni za wymyślonym ideałem robi się rzeczy kompletnie nierozsądne i zamiast upragnionego szczęścia zyskuje się wyłącznie dodatkowy ból głowy.
Ponieważ ‘mój mąż świadczy o mnie’, bardzo wiele kobiet szuka nie tyle dobrego partnera, ile doskonałej partii. Idealny facet to często ktoś taki, kto po prostu wzbudza zazdrość. Trochę jak przed laty, mąż nie musi ci się podobać, może być nawet dla ciebie nieuprzejmy, ale jeśli dzięki niemu wejdziesz choćby szczebel wyżej w drabinie społecznej – warto było. Dziś niby myślimy inaczej, a jednak wciąż zdarza się nam postępować według starego schematu – nieważne, czy facet mi odpowiada, ważne że w powszechnym mniemaniu uchodzi za idealnego.
Cały świat go kocha
Problem z idealnym partnerem jest często taki, że w sumie nie szuka się ideału dla siebie, tylko dla otoczenia. Mężczyzna grzechu warty to przeważnie mężczyzna dobrze wykształcony, z konkretnym fachem w ręku ewentualnie ekstrawagancki artysta, dobrze zarabiający, ułożony, z manierami. Powinien mieć jeszcze jakieś oryginalne hobby, udzielać się społecznie, uprawiać modny sport – listę można wydłużać w nieskończoność, a im więcej cennych walorów wybranek ma na koncie, tym bardziej zyskuje również jego życiowa partnerka. Tylko co jeśli ona ma zupełnie inne upodobania? Mało ją interesują galerie sztuki i kolacje w luksusowych lokalach, zamiast tego woli gościa, który podzieli jej pasję do łażenia po górach i ziemniaczków prosto z ogniska. Tyle że ten włóczykij jakiś taki mało idealny jest… Znaczy, teoretycznie świetnie by się dla niej nadawał, ale chyba stać ją na kogoś lepszego niż romantyk, który zamiast robić karierę woli ganiać po Sudetach?
Bo prywatny ideał nie zawsze pokrywa się z ideałem globalnym. I jeśli otoczenie nie podziela entuzjazmu, dwie wizje partnerów doskonałych zaczynają się ścierać. Co lepsze, być z kimś ‘normalnym’ czy iść własną drogą? Niestety, nie zawsze jest to oczywisty wybór, bo nie każdy umie całkowicie odciąć się od wpływu otoczenia.
A ocena tych ‘publicznych’ ideałów zwykle jest dość powierzchowna. W większości przypadków sprowadza się do wyglądu i pozycji społecznej – jeśli w tych kategoriach ktoś zyskuje wysokie noty, jest wart zachodu. Reszta out, ewentualnie na listę awaryjną. I jak się nie postawi na swoim, można trafić na gościa, przy którym będzie ‘idealnie’, tyle że bez tych osławionych motyli.
Światy równoległe
Oczywiście nie zawsze szuka się faceta pod kątem opinii publicznej. Ktoś wydaje się idealny, niemal nierzeczywisty w tej swojej perfekcyjności, ale jest nowy problem – czy jego idealność naprawdę jest odpowiedzią na moje pragnienia, te prawdziwe, a nie wymyślone na potrzeby pięknej bajki?
Tworząc w głowie obraz partnera doskonałego, kreuje się wizję wspaniałego życia, ale rzadko kiedy odpowiada się sobie na proste pytanie: czy z wymyślonym księciem naprawdę będę szczęśliwa? Faktycznie szukam przygód u boku współczesnego Tarzana? Chciałabym zaszyć się w pięknym domku na wsi z ekstrawaganckim drwalem? Odnajdę się w wielkim mieście, żyjąc szybko i na bogato? To może i brzmi idealnie, lecz czy pasuje do mnie?
Wątpliwości jak najbardziej uzasadnione, bo ileż to razy zdarzało się trafić na wymarzonego faceta, przy którym… no właśnie, trzeba było udawać zupełnie inną osobę, gdyż prawdziwa wersja miałaby niewielkie szanse na udany związek z ideałem. Wybranek to zaangażowany ekolog, wegetarianin i wielki fan jazzu? Nie ma rady, trzeba chodzić na nudne koncerty i mówić, że mięso fuj, a największą bolączką jest los pierwotnych lasów bukowych. Przygarniać bezdomne szczeniaczki, choć nie znosi się psów, bo śmierdzą i brudzą. To już nie jest zwykłe przedstawianie się w nieco lepszym świetle, żeby nabić punktów. To zwykłe oszukiwanie, również samej siebie. I po co? To rzeczywiście niezwykły mężczyzna, dziewczyny dookoła pękają z zazdrości, mama wychwala przyszłego zięcia pod niebiosa, niewierny eks-chłopak może tylko spuścić nos na kwintę, że następcy do pięt nie dorasta. Tylko co z tego, skoro idealny facet wywraca cały dotychczasowy porządek do góry nogami i wcale nie wygląda to różowo.
Pojawia się i inne pytanie – jeśli to taki wspaniały facet, dlaczego nie potrafi zaakceptować dziewczyny taką, jaka jest? Czyjeś wady go przerastają? No i skoro tak niewiele łączy mnie z tym ideałem, czy można w ogóle mówić o miłości? Konieczność odstawiania szopki na okrągło raczej dobrze nie wróży, to nie internet, gdzie zgrywanie idealnej laski ma jednak swoje granice, bo zawsze przychodzi pora na wylogowanie się do normalnego życia. Tutaj jest tylko teatr.
Horror, nie bajka
Idealny partner ciągnie w górę i zachęca do zmian na lepsze, ale nie ogranicza. Nie każe wyrzec się ogromnej części swojej osobowości wyłącznie po to, by być perfekcyjnie dopasowaną drugą połówką. Wydaje się to jasne jak słońce, a jednak nie brak kobiet, które brną w absurdalny związek, bo on taki boski, więc warto się troszkę poświęcić, by awansować na idealną towarzyszkę idealnego partnera. No, może nie ‘troszkę’, a naprawdę mocno, ale i tak się opłaca. Przynajmniej tak się to sobie wmawia.
Bo wejście w buty dziewczyny doskonałego faceta to ciężka harówka. Nie ma miejsca na bycie sobą, jeśli ów ideał jest z zupełnie innego świata, tu jest rola do odegrania i sama Meryl Streep by się nie powstydziła demonstrowanych każdego dnia aktorskich umiejętności. Związek z facetem z marzeń pociąga za sobą określone konsekwencje – co z tego, że lubisz piątkowe wieczory spędzać na gotowaniu wspólnej kolacji, jego praca wymaga obecności na drętwych przyjęciach z gronie sztywniaków bądź też szalona pasja wygania co weekend z domu i trzeba się oddawać nielubianym czynnościom, no przecież oficjalnie podziela się je całym sercem. Idealny mąż ma być człowiekiem sukcesu, znanym sportowcem, gwiazdą rocka? Spoko, ale to nie będzie mąż wracający codziennie o 17-tej do domu, należy się przygotować na samotne wieczory i dręczącą zazdrość. Jak widać, z ideałem wcale nie musi być tak idealnie.
Dobra mina do złej gry
Strach przed zdemaskowaniem nie tylko zatruwa życie, ale i sprawia, że związek w gruncie rzeczy nie ma większego sensu, poza wzbudzaniem powszechnej zazdrości. To, że zamiast oglądania głupawych seriali trzeba się teraz relaksować przy operze, to detale. Najboleśniejszy jest fakt, że na swojego ukochanego nie można wcale liczyć. Jesteś z kimś po to, by się wzajemnie wspierać, pomagać, udzielać rad, ale co tu radzić, gdy druga strona ma cię za kogoś zupełnie innego? Czy jest w stanie zrozumieć co naprawdę dręczy duszę, czego się pragnie? Nie za bardzo, i trudno nawet mieć do niego o to jakiekolwiek pretensje.
To może przestać udawać i pokazać swoje prawdziwe oblicze? Na pewno bardziej uczciwe i mniej uciążliwe, choć bez wątpienia ryzykowne.
Ideały są różne. Dobry, porządny chłopak pewnie zrozumie i bardziej się wkurzy na wcześniejsze kłamstwa niż niedoskonałości charakteru. Lecz co dalej? Przy zupełnie różnych systemach wartości prędzej czy później i tak dojdzie do zgrzytów, w sprawach kluczowych nie zawsze da się wypracować kompromis. Jeszcze gorzej, gdy wybranek idealny jest tylko pozornie, bez cennych przymiotów ducha – taki gość zwykle wysoko się ceni, jest świadomy swojego powodzenia i czuje, że nie musi się specjalnie starać. To znaczy nie musi dla kogoś, kto jest kilka szczebelków niżej. O dziewczynę idealną można walczyć, o tą ‘gorszą’ nie ma po co, jakie zatem jest wyjście? Odpuścić albo udawać wartą zalotów księżniczkę do pary. Ewentualnie zostać sobą i pełnić funkcję niżej postawionej służki, dostępującej zaszczytu usługiwania panu idealnemu.
Kiedy jest idealnie?
Podobno przepis na udany związek to partner, który spełnia pożądane kryteria w około 70 procentach, a reszta dociera się później.
I na tym właśnie masa ludzi się wykłada – szukamy stuprocentowych ideałów zamiast pracować nad idealnym związkiem. Wkładamy mnóstwo wysiłku w to, by wyglądać, mówić i zachowywać się jak postać z filmu, jednak konkretnej współpracy z drugą osobą nie chce się nam podejmować. Są narzekania, że on taki i owaki, mógłby być inny, choć może to nie on się powinien zmienić, ile nasze wzajemne podejście do siebie. Co z tego, że on nie budzi rano świeżą kawą? Według planu miał to robić, jest więc powód do postawienia minusa. Tyle że plan nie uwzględniał masażu zmęczonych po ciężkim dniu stópek, a właśnie to w miejsce kawy oferuje pan poranna maruda. Zapomina się, że ktoś idealny a idealnie dopasowany to nie to samo – obiektywnie, facet może być zupełnie przeciętny, a mimo to doskonale sprawdzi się w roli życiowego towarzysza. Jakim cudem? Ano takim, że zamiast pakietu idealnych cech mamy pełną harmonię. Przy kimś właściwym czujemy się po prostu dobrze i czort z tym, że zwija skarpetki w kulki.
Kobiety mają niestety taką tendencję do zmieniania swoich partnerów, bo coś tam sobie wcześniej wymyśliły. I czasami trzymają się tych wymysłów uparcie jak rzep psiego ogona. Gonią za jakimś ideałem, choć mają przy sobie materiał na świetnego faceta, no ale co z tego, że robi on pewne miłe rzeczy, jeśli to nie są rzeczy z wymarzonego scenariusza. Co gorsza, często rozchodzi się o zwykłe pierdoły, o które nie warto kruszyć kopii, ale nie, będzie się kręcić nosem, bo on nie przynosi co tydzień świeżych kwiatów, dlatego cała reszta nie ma znaczenia. A już największym paradoksem jest to, że gdy facet się zmieni, by zostać tym idealnym, przestaje się podobać, bo stracił te cechy, dzięki którym na początku zaiskrzyło. No czyste wariactwo.
Jak bardzo te wytyczne nie mają sensu widać na przykładzie prawdziwych miłości. Miał być brunet, z sześciopakiem, najlepiej jakiś mundurowy, wyszedł spokojny szatyn z awersją do wojska, za to z zamiłowaniem do dziwnych filmów, rysujący komiksy. I co? I okazało się, że przy nim można oszaleć ze szczęścia. Wystarczyło nie trzymać się punkcików z tej przeklętej listy.
9 komentarzy
Ja zdecydowanie postawiłam na dobrego partnera i wygrałam 🙂
Założenia,założeniami,ale w praktyce wychodzi zazwyczaj inaczej – i często jest tak właśnie lepiej 🙂
Świetny tekst jak zwykle 🙂 Ja na szczęście wybrałam dobrze i jestem szczęśliwa, jednak twój tekst bardzo mnie zainspirował do przemyślenia tego tematu 🙂
Podobno idealny facet nie istnieje lub jest nudny 😉 często bywa( a działa w obie strony), że marzymy o księciu z bajki, a wychodzimy za niskiego bruneta bez samochodu 🙂 serce nie sługa, a chemia robi swoje….
Pracować nad związkiem to dopiero wyzwanie. To praca nad sobą razy dwa. Konfrontacja marzeń z rzeczywistością jest bolesna ale też schodzenie na wieczny kompromis prowadzi do narastającej frustracji.
Nikt nie postawiłby na to, że ja i moja druga połówka w ogóle się dogadamy, a co dopiero, żeby ze sobą wytrzymać :d a jednak…
Kiedyś uslyszałam teorię, że kobiety szukają byle jakiego faceta, a potem robią wszystko, żeby stał się ich wymarzonym. Brzmi trochę absurdalnie, ale coś w tym jest.
Kobiety patrzą na wygląd, czyli ma być przystojny, wysoki, mają wszystkie dziewczyny zazdrościć pięknego bruneta, a ideał, to potem dopracują. Nie wiedzą, że w życiu liczy się pracowitość, zaradność, umiejętności i uczciwość każdej ze stron.
Serdecznie pozdrawiam
Ta teoria to 1% kobiet. W praktyce nie istnieją.