Główne menu

Ile wyrozumiałości powinien okazać partner?

Patrząc na współczesne związki, a zwłaszcza na ich problematyczną stronę, często rzuca się w oczy nierealność oczekiwań co do drugiej połówki. Co gorsza, działa to głównie w jedną stronę, czyli druga osoba ma być perfekcyjna, ale mnie to należy przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bo przecież nie będę się zmieniać dla kogoś, to śmieszne. Moje wady trzeba po prostu zaakceptować.

Samo oczekiwanie akceptacji dla wad i niedociągnięć nie jest jednak niczym złym, bo ludzie nie są idealni, a tym bardziej się nie da wypełnić czyichś oczekiwań w stu procentach. Jak to przypisuje się Marylin Monroe: jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza. Ale czy to rzeczywiście jest dobre podejście?

Partner też człowiek

Najbardziej ukochana osoba też czasem zachowuje się nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Są dni, gdy wygląda okropnie, ma dziwny nastrój, jest opryskliwa, nie wiadomo o co jej chodzi, albo po prostu ma gorszy moment i siłą rzeczy nie będzie w stanie pozostać czarującą, zabawną oraz seksowną. W poważnym związku to powinno być zrozumiałe – każdy ma prawo do słabości, a rolą partnera jest okazywanie wsparcia i zapewnianie o swojej miłości. Bo jeśli kochasz swoją dziewczynę jedynie wtedy, gdy wygląda olśniewająco i osiąga towarzyskie sukcesy, a leżąca z zasmarkanym nosem budzi tylko obrzydzenie, to chyba nie bardzo można tu mówić o szczerym, głębokim uczuciu.

I to właśnie może doprowadzić do owego słynnego powiedzonka. Mierzi cię moja słabsza wersja? Najwyraźniej nie zasługujesz na to, aby pokazać ci się od tej najlepszej strony. Coś za coś. Mamy być razem na dobre i na złe, a nie tylko w momentach chwały, gdy jest przyjemnie i ekscytujące. To zresztą przysięgają sobie młode pary – w zdrowiu i chorobie, niezależnie co los przyniesie, wytrwamy razem do końca, gdyż na tym polega miłość. Bo czy da się nawiązać z kimś naprawdę głęboką więź, jeśli nie można być po prostu ludzkim?

Jest cała masa takich historii – po latach ignorowania, ktoś nagle odwzajemnił zainteresowanie, oczywiście nie przez przypadek, a na przykład dlatego, że tej drugiej osobie udało się zrobić karierę. Ich osobowość, wrażliwość, poczucie humoru w niczym się nie zmieniły, doszedł tylko ten „drobiazg” w postaci pieniędzy albo sławy. Ktoś nagle sobie przypomniał o koleżance, bo ta zgubiła sześć kilo i zapuściła włosy. Ktoś zaproponował powrót po latach, bo porzucony partner już wygrzebał się z ciężkiej choroby. Słowem – problemy, niedogodności zniknęły. Tylko drugiej stronie niespecjalnie uśmiecha się bliskość z człowiekiem, który w momencie próby tak strasznie zawiódł.

Coś długo jesteś ta najgorsza

„Jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza” można znaleźć w przeróżnych zakątkach internetu. I niestety, nie wszyscy postujący takie słowa rozumieją, o co w nich powinno chodzić. Im nie chodzi o wsparcie i zrozumienie, tylko raczej o usprawiedliwienie swojego średnio przyjemnego charakterku. Bądź o testowanie partnera, granic jego tolerancji i wyrozumiałości. Albo jeszcze inaczej – zbyt mocno bierze się do serca przekonanie, że miłość to ciężka przeprawa, ból, cierpienie i tysiące prób, nim książę i księżniczka wreszcie staną na ślubnym kobiercu.

Jest w tym trochę niepewności i zakompleksienia – zrobię coś niefajnego by się przekonać, czy facet się zawinie już przy pierwszym mini-problemie. Można sprawdzić, na ile komuś zależy faktycznie na związku, a nie samych korzyściach. Ale można też uczynić z tej maksymy wymówkę dla kiepskiego zachowania. Zmusić kogoś, żeby zasłużył sobie na przyjemniejsze traktowanie.

Druga rzecz, to co dokładnie kryje się za „kiedy jestem najgorsza”. Czy to grypa żołądkowa, która popsuła romantyczne plany na wieczór? Histeryczny płacz z powodu zwolnienia z pracy? Takie rzeczy się zdarzają i fajnie, gdy u boku ma się kogoś, kto pomoże. Ale jeśli to agresywne odreagowanie ciężkiego dnia, co niepokojąco często się powtarza i uderza w najmniej niewinną osobę? To prawda, mamy być na dobre i na złe, ale czy to oznacza nieprzyjemne reakcje, wyzwiska, niedotrzymywanie słowa i całą resztę paskudnych, trudnych do wytłumaczenia rzeczy?

W toksycznych związkach odpowiedzialność za własne złe postępowanie zrzuca się na drugą osobę – tak, jestem wściekła, niepotrzebnie powiedziałam to, co powiedziałam, ale nie doszłoby do tego, gdybyś zrobił X lub Y. Chcesz, bym była znowu jak z początku znajomości? Zajmij się mną, napraw, co zepsute, pokaż że warto wrócić do starych, dobrych czasów. A jeśli się nie wykażesz… no cóż, widać nie zasłużyłeś sobie na nagrodę i będziesz widział mnie jedynie w najgłębszym dołku.

Uzależnienie od emocji

To udawanie, że się poprawię, a póki co będę „najgorsza”, jest wyjątkowo perfidną formą manipulacji. Dobre zachowanie nie jest normą, jest nagrodą, i właśnie ta brzydka strona staje się wiodąca. Próbuje się po prostu tym sposobem wymusić określone zachowanie u partnera, by dać do zrozumienia, że tylko wypełnienie poleceń sprawi, iż „zasłużysz na mnie, kiedy będę najlepsza”. Jeśli widzisz mnie w kiepskim stanie, możesz za to winić wyłącznie siebie.

Podobny mechanizm widać w wielu toksycznych związkach, w których ślepo zakochani ludzie są uzależnieni od silnych emocji. Partner jest niczym tykająca bomba, nigdy nie wiadomo, kiedy wystrzeli i jaki będzie zasięg rażenia, ale gdy jest dobrze, to jest naprawdę dobrze. Bosko nawet. Dlatego przeczekuje się paskudne momenty i robi wszystko, by przywrócić dobry nastrój. A tak emocjonalny rollercoaster naprawdę mocno wciąga, bo pragnie się tych chwil niebiańskiego szczęścia i łatwo wtedy komuś wmówić, że się musi starać ponad miarę by otrzymać upragniony narkotyk.

Zmiana nastawienia? A po co! Jestem jaka jestem, taka moja natura. To bardzo często są osoby chwalące się, że mają „charakterek”, są „nietuzinkowe”, „żyją chwilą”, i zasadniczo, jeśli szukacie kogoś pokornego i ułożonego, to nie ten adres. Lecz żeby wrota niebios się otworzyły, trzeba przejść wcześniej niejedną próbę.

Tresować to można psa

Uzależnianie dobrego zachowania od tego, ile syfu partner będzie w stanie wcześniej udźwignąć, nie zapowiada zdrowej, udanej relacji. Świadczy to raczej co najmniej o marnym charakterze, a może nawet o jakichś zaburzeniach, które najlepiej byłoby obgadać z terapeutą. Czym innym jest bowiem chwila słabości, a czym innym notoryczne jazdy i pełna nieprzewidywalność, tylko ta w złym znaczeniu, zwiastująca przeważnie kłopoty.

Jeśli trafi się na słabszą, zagubioną i zakompleksioną osobę, to jej życie szybko będzie można zamienić w piekło – jak chcesz dostać księcia z bajki, to wpierw musisz poczuć jego ciężką rękę. Nie ma w tym żadnej chęci poprawy, żadnej wizji związku korzystnego dla dwojga, bo potrzeby drugiej strony nie odgrywają żadnej roli.

Czy dla ukochanej osoby nie chce się jak najlepiej?

Kiedy się kogoś prawdziwie kocha, to chce się być dla tej osoby szczęściem, światłem, nadzieją i czym tam jeszcze – cokolwiek się wymyśli, będą to rzeczy pozytywne. Sprawianie przykrości budzi wyrzuty sumienia, bo ukochanego partnera po prostu nie chce się ranić. A to prowadzi do konkluzji, że taka osoba wcale nie zasługuje na złe traktowanie i nie musi wychodzić z siebie by poczuć, jak druga strona łaskawie rzuca mu na pocieszenie jeden smakowity kąsek.

W udanym związku ludzie raczej chcą być dla siebie zawsze w tej najlepszej wersji, a jeśli coś nie wychodzi, to nie dlatego, że z premedytacją rzuca się kłody pod nogi. Zawsze, kiedy w związku pojawia się element „zasłużenia”, stoi za tym coś niezdrowego, co może się wymknąć spod kontroli i popsuć dobrze działający mechanizm.

„Kiedy jestem najgorsza” powinno trwać krótko i zdarzać się sporadycznie, w przeciwnym razie wychodzi, że ktoś jest zwyczajnie kijowy i chyba wcale nie ma sensu czekać, aż stanie się „najlepszy”. Zwłaszcza, że ten jego top niczym nie zachwyca i w żadnym razie nie rekompensuje tego, co trzeba było przejść do tej pory. Przyzwolenie na ludzkie odruchy słabości nie oznacza, że powinno się kogoś akceptować bez najmniejszych zastrzeżeń.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>