Iść przez życie w cudzych butach
W kawiarni siedziały dwie kobiety. Rozmawiały o sukcesie ich wspólnej znajomej. Jedna wyglądała na uradowaną z osiągnięcia koleżanki. Druga sprawiała wrażenie nieco przygaszonej.
– To fantastyczne, że dopięła swego! Podziwiam jej zaangażowanie i determinację. – powiedziała pierwsza
– No wiesz… musiała mieć jakieś dojścia i znajomości, inaczej to by się nie udało. Tacy jak ona zawsze mają w życiu łatwiej… – odparła druga
Tym, co uderzyło mnie w tej sytuacji, był fakt, że jeszcze nie tak dawno, wygłaszałam zdania podobne do wypowiedzi drugiej rozmówczyni. Odbierałam ludziom prawo do ich sukcesu, prawo do bycia decydentem we własnym życiu, a sobie prawo do tego, by moja przeszłość nie determinowała przyszłości. Porównywanie się do innych i odnoszenie do ich osiągnięć odbywa się niekiedy nie na zasadzie: „Zazdroszczę jej/jemy osiągnięć i będę dążyć do tego, by też odnieść taki sukces”, ale raczej „Udało się mu/jej, bo on/ona miał/a w życiu łatwiej / lepszy start / bogatych rodziców / znajomości / pieniądze” itd. Dzieje się tu kilka rzeczy jednocześnie.
Poczucie sprawczości i decyzyjności
Przede wszystkim osobom, które osiągnęły sukces, odbierana jest sprawczość – z litanii powodów, dla których im się powiodło, wynika bowiem, że nie mieli w tym żadnego swojego udziału. Ot, zostali namaszczeni do bycia ludźmi spełnionymi. Ponadto osoby, które w ten sposób odbierają rzeczywistość, odbierają sprawczość także sobie, bo skoro ludzie sukcesu już na starcie mieli łatwiej i lepiej, to ja – jako zwykły śmiertelnik – nie mam żadnych szans.
Betonowe buty przeszłości
Ciekawe co na taki tok rozumowania powiedziałyby osoby, które nie miały łatwego startu, jednak osiągnęły sukces. Oprah Winfrey – prezenterka telewizyjna i aktorka, pierwsza Afroamerykanka o majątku liczącym ponad miliard dolarów – wychowywana była przez nastoletnią matkę, dorastała w skrajnej biedzie i często chodziła ubrana w worek po ziemniakach. Leonardo Del Vecchio – nazywany obecnie „królem okularów”, największy producent na świecie okularów przeciwsłonecznych i właściciel m.in. marki Ray Ban – w wieku 7 lat trafił do sierocińca po tym jak zmarł jego ojciec a matki nie było stać na utrzymanie wszystkich dzieci.
Jak słusznie zauważył Michael Masterson podział urody, intelektu, talentu i pieniędzy między mieszkańców naszej planety nie jest równy. Jednak każdy z nas codziennie wchodzi w posiadanie niezwykłego kapitału w postaci 86 400 sekund do swojej dyspozycji i może podjąć decyzję, co z nimi zrobi. Początki życia Oprah Winfrey czy Leonardo Del Vecchio nie były ani łatwe, ani przyjemne. Być może byli źli na los, na opatrzność, na innych ludzi. Przypuszczam jednak, że w pewnym momencie swojego życia podjęli bardzo ważną decyzję.
Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie
Jak powiedziała Erica Jong: „Kiedy bierzemy życie we własne ręce, dzieje się rzecz straszna: nie ma na kogo zwalić winy.” I rzeczywiście wzięcie odpowiedzialności za swoje życie to prawdziwe wyzwanie. Znacznie prościej jest szukać wymówek, usprawiedliwień i zwalać winę na przeszłość a także na innych ludzi. To pozwala tkwić w miejscu, które często nie do końca człowiekowi odpowiada, jednak paradoksalnie daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Bo nawet jeśli jest mi tu niewygodnie, nawet jeśli boli, nawet jeśli podskórnie czuję, że to nie jest dla mnie dobre, to jednak mimo wszystko – to jest coś, co znam.
Strach przed nieznanym
Budowa ludzkiego mózgu nie jest naszym sprzymierzeńcem, gdy chodzi o wprowadzanie zmian; ten wewnętrzny sabotażysta będzie chciał za wszelką cenę przekonać nas, że znane jest lepsze od niewiadomej, nawet jeśli ta niewiadoma byłaby zmianą na lepsze. A tkwienie w miejscu sprawia, że człowiek czuje się jak ten marny puch rzucony na wiatr. Zależny od losu, opatrzności, szczęścia, decyzji innych. Od wszystkiego i wszystkich – tylko nie od siebie.
Wycinek rzeczywistości
Warto również pamiętać, że niejednokrotnie widzimy zaledwie wycinek historii czyjegoś życia. Rzadko poznajemy całą drogę, którą ktoś przeszedł nim osiągnął sukces. „Wejście w jej/jego buty” mogłoby nastręczyć nam kłopotów – istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że okazałoby się, iż to nie nasz rozmiar, nie ten fason, tu uwiera, tam obciera. Słowem: te buty są nie dla nas. By przekonać się, co mam na myśli, zachęcam do obejrzenie tego krótkiego filmu.
Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie i decyzje jest w pierwszym „uderzeniu” przytłaczające i przerażające. Wiem to z relacji uczestników moich warsztatów, wiem to także z własnego doświadczenia. Jednak po tym przerażeniu, zwykle przychodzi ulga. Ulga i poczucie bycia osobą decyzyjną w moim własnym życiu. Zmiana przekonania, że nic w swoim życiu nie mogę zmienić, niesie za sobą zmianę w sposobie myślenia i mówienia. Człowiek stopniowo przestaje musieć. Słowa „muszę”, „trzeba”, „należy”, „wypada” zostają stopniowo wyparte przez „postanawiam”, „decyduję”, „wybieram”, „chcę”. Kropla drąży skałę. Warto zwrócić uwagę na historie, które sobie opowiadamy o świecie, o ludziach i o nas samych. Pozornie nic nie znaczące, stanowią fundament, na którym budujemy życie. Warto zadbać o to, by były to solidne podstawy, mające mocne umocowanie w rzeczywistości.
2 komentarze
Zgoda co do tego niemal na całym świecie
ale w tym małym kraju Polska niestety działa to inaczej
co potwierdzi każdy kto żył i funkcjonował normalnie (legalnie) w obu tych miejscach
wiec tłumaczenie tekstów o sukcesach w „normalnych” krajach jest bez sensu
a co do rodzimych cudownych dzieci
jeśli ktoś ma czas i wiedze (IN) to nie ma u nas ani jednego młodego bez wsparcia
nie ma u nas historii od „pucybuta to milionera”
nawet jednej
Panie Lesławie, proszę wybaczyć opóźnienie w odpowiedzi, ale dopiero dziś ponownie weszłam na stronę z artykułem. Zgadzam się, że w USA jest inna mentalność i też inne spojrzenie na kwestię sukcesu. Zachęcam jednak do zapoznania się choćby z historią Dariusza Miłka, którego majątek szacowany jest obecnie na ponad 2,5 mld zł. Był kolarzem, jednak kontuzje spowodowały, że nie mógł kontynuować kariery sportowej. W 1991 r. Miłek handlował butami na jednym z lubelskich bazarów. Jego „sklepem” było rozstawione łóżko polowe. Później zainwestował w kiosk a gdy interes zaczął iść jeszcze lepiej, założył hurtownię obuwia. Obecnie jest właścicielem takich marek jak CCC, Boti czy Quazi. Ciekawym przykładem jest także Józef Wojciechowski, założyciel J.W. Construction Holding S.A., który dorastał na wsi. W rodzinie się nie przelewało. Twierdzi, że jego dzieciństwo wypełnione było ciężką pracą fizyczną już od najmłodszych lat. Gdy wyrwał się z rodzinnych stron, chwytał się różnych zajęć: pracował m.in. w handlu, gastronomii, w końcu zainteresował się branżą budowlaną. Obecnie jego majątek szacuje się na 500 mln zł. A co do tego, że nie ma u nas młodych bez wsparcia, to myślę, że mnóstwo startup’owców uśmiechnęłoby się, czytając te słowa 🙂 Oni często nie mają bogatych rodziców ani „pleców”, ale mają za to otwartą głowę, marzenia przekute w cele i cholernie dobry biznesplan. Na tyle dobry, że znajdują inwestora i idą ze swoimi produktami nie tylko w Polskę, ale także za granicę. Przykładem niech będą takie marki jak GLOV czy Brand24. Pozdrawiam serdecznie 🙂