Główne menu

Jak być asertywną względem własnej rodziny?

Z rodziną czasami naprawdę najlepiej być tylko na zdjęciu. Krewni niekoniecznie chcą źle, ale czasem po prostu nie przyjmują do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie. Więc coś trzeba zrobić dla dobra rodziny, bo tak wypada, a co ludzie powiedzą, w naszym domu od zawsze tak było, czy ty serca nie masz, wpędzisz nas do grobu. Nie? W porządku, nie. Jeszcze przyjdzie koza do woza.

W rodzinnych sporach ciężko jest postawić na swoim, bo co kiedy druga strona stanowczo czegoś odmawia? Trzasnąć drzwiami, nigdy więcej się nie odezwać i wreszcie w spokoju żyć na własnych zasadach? No jest to jakaś opcja, ale czy nie zbyt radykalna, kiedy tą drugą stroną są rodzice, dziadkowie, dzieci, najbliższe osoby? Jak się dogadać przy takich wielkich rozbieżnościach w poglądach?

Dorośli, ale wciąż dzieci

Dzieci to zawsze dzieci. Wnuki to zawsze wnuki. Rodzice będą się pewnie przejmować swoimi pociechami do końca życia, martwić o nie, próbować jakoś nakłonić do zmiany zdania, gdy postępowanie latorośli budzi poważne wątpliwości. Dziadkowie to już w ogóle, Krzysio może sobie być wielkim chłopiskiem kończącym 40 lat, i tak pozostanie Krzysiem, który lubi babeczki z dżemem i rysował kredkami kowbojów. To bywa urocze i miło się robi na sercu, że tak wiele się dla kogoś znaczy.

Jest jednak mniej uroczo, gdy troska zaczyna trącić niezdrową zaborczością. Bo dorosłe dzieci nie zawsze są traktowane po partnersku przez swoich rodziców, dziadków, ciotki czy wujków – bywają strofowani dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy mieli pięć lat. Żyją już swoim życiem, często mają własne dzieci, ale ci starsi członkowie rodziny ciągle próbują ich wychowywać. I narzucają własne decyzje jako jedyne słuszne, wszak wiedzą lepiej, są przecież mądrzejsi, bardziej doświadczeni, o czym tu w ogóle dyskutować?

Robi się naprawdę gorąco, kiedy ktoś mocno się wyłamuje z rodzinnej tradycji. Jak to „zamieszkacie razem”? Jak to nie przyjdziecie na wspólną Wigilię, tylko pojedziecie na wczasy do Afryki? Co to znaczy, że „nie planujecie dzieci”? Dlaczego ślub będzie tylko cywilny? Sprzedajecie mieszkanie, żeby założyć ekologiczne gospodarstwo?

Po prostu, samodzielność dorosłych już dzieci często przeszkadza, gdy mają one zupełnie inny pomysł na życie. Nie chcą robić czegoś „normalnie”. Nie spełniają pokładanej w nich nadziei, tylko cudują. I co wtedy? Powiesz babci, żeby spadała ze swoimi zacofanymi poglądami? Ojcu, żeby się zamknął, bo g… wie o co w tym wszystkim chodzi? Przestaniesz dzwonić, przychodzić z wizytą? No właśnie, rodziny nie da się tak bezboleśnie spławić jak obcych. I też często wcale się tego nie chce. Tylko jak ich przekonać, by przestali się wcinać ze swoimi pouczeniami?

To koniec naszej rodziny

Kwestie religijne są zwykle najbardziej problematyczne. Rezygnacja z kościelnego ślubu, chrzcin, posyłania na religię, jakieś dziwne pseudoświąteczne zwyczaje, mieszkanie na kocią łapę, nieślubne dzieci – to zwłaszcza dla seniorów rodu może być czymś wysoce niestosownym, gorszącym, nie do przyjęcia. Wstyd. Jak można tak żyć? Jak was sumienie nie gryzie?

Jest niewesoło. Ostro się postawić nie zawsze wypada, w stosunku do bliskich, wiekowych krewnych najczęściej czujemy jakiś wewnętrzny opór. Ale na wszystko się godzić? Też boli, bo nie można robić wszystkiego pod dyktando rodziny, szczególnie, gdy idzie o sprawy fundamentalne, na które nie da się ot tak machnąć ręką. Wtedy jednak na scenę może wjechać szantaż emocjonalny – nie szanujecie nas, nie liczycie się z nami, jak możecie to robić nam, starym ludziom, którzy tyle poświęcili waszemu wychowaniu? Czy my już nic dla was nie znaczymy? Dobrze, róbcie sobie te pogańskie obrzędy, ale ja na wasz ślub nie przyjdę. Moja noga więcej w waszym domu nie postanie.

Czasem rodzina ucieka się do szantażu – zapłacimy za wesele, dołożymy się do mieszkania, będziemy odkładać na edukację wnuków, załatwimy wam dobrą pracę albo jakąś ważną sprawę w urzędzie. Dla młodych, nieustawionych jeszcze ludzi to spora pokusa, więc może warto się zgodzić dla świętego spokoju? I tak żyć nie dadzą, a chociaż trochę grosza przybędzie.

Cokolwiek się postanowi, ktoś będzie bardzo niezadowolony. I ta sprawa pewnie jeszcze długo się będzie ciągnęła za „winowajcami”, zaś bliscy mogą dokuczać tak, że w końcu zacznie się swoich stanowczych decyzji żałować albo rodzinne więzy ulegną sporemu rozluźnieniu. Niestety ci, którzy się ugięli pod naporem rodziny, wcale nie muszą być szczęśliwsi – spełnili życzenia bliskich, ale ich własne pragnienia są dla tych bliskich śmieszne, głupie i do zapomnienia.

Słuchajcie, to naprawdę nie jest złośliwość

Relacje rodzinne są trudne, bo strasznie w nich dużo emocji i wzajemnej zależności. Z rodziny nie da wypisać – nawet odchodząc definitywnie z domu wciąż jest się czyjąś córką, wnukiem czy ojcem. To właśnie rodzina jest najczęściej naszym pierwszym nauczycielem życia, obserwowanie tych rodzinnych związków mocno wpływa na późniejsze postrzeganie świata. Nie są to więc takie zwykłe międzyludzkie kontakty.

I dlatego trudno jest postawić jasne granice, jednoznacznie odmówić. Przy problematycznych tematach wiele osób po prostu milczy, udają że się zgadzają, tłumią złość, kapitulują w obliczu stawianego ultimatum. A jeśli nie milczą, to wybuchają gniewem, krzyczą, odgrażają się, też próbują wpędzić w poczucie winy, są kategoryczni – zrobimy po swojemu i już!

Żadna z tych opcji nie jest dobra, bo uleganie wywołuje silną frustrację i zaczyna się tych bliskich szczerze nie znosić. Gniewny sprzeciw rani innych i niczego tak naprawdę nie rozwiązuje. Trzecia ścieżka? Można na spokojnie porozmawiać i spróbować przekonać do własnej wizji. Wyjaśnić, dlaczego chce się właśnie tak postąpić, co dokładnie się za tym kryje i że na pewno nie jest to chęć zranienia swojej rodziny. Że wynika to z czegoś, co jest dla mnie bardzo ważne. I że jest mi zwyczajnie przykro, gdy tak istotne sprawy są przez bliskich traktowane jak dziecinne fanaberie.

Atak jako forma obrony swoich racji rzadko kiedy działa, tylko podsyca negatywne emocje – ludzie przerzucają się, kto jest bardziej taki i owaki, „ty zawsze”, co za bzdury. Za to podkreślanie, że rodzina jest wciąż bardzo ważna i docenia się jej starania, mogą sprawić, że druga strona zacznie przynajmniej słuchać. Słuchać spokojnych argumentów i może w końcu uzna, że jednak da się to zaakceptować, a nawet są jakieś pozytywne strony.

Nie, jednak się nie dogadamy

Ale nie ma się co łudzić, że to zawsze zadziała za pierwszym razem. Czasem takich trudnych rozmów trzeba odbyć naprawdę wiele, jednak właśnie to konsekwentne, spokojne przedstawianie swoich racji, mówienie czego się pragnie i co w tym takiego ważnego najprędzej sprawi, że bliscy odejdą od agresywnej napaści i wreszcie się z czymś pogodzą – bo nie zawsze mają złe intencje i chcą siłą narzucać swoją wolę, mogą zwyczajnie czegoś nie rozumieć. Potrzebują czasu, by się oswoić. Przestają widzieć w tym zagrożenie.

A jeśli mimo dziesiątek prób to dalej nie działa? No niestety, ale inne metody nie będą lepsze. Można się już tylko kłócić albo stawiać sprawę na ostrzu noża, czyli dalej się kłócić, dodatkowo z groźbą, że zerwiemy kontakty, i kto wie, na jak długo. Można jeszcze odpuścić, co zwykle tylko odracza konflikt i zmusza do wielkich ustępstw, czego konsekwencją są coraz bardziej napięte stosunki. Lub po prostu dochodzi się do wniosku, że ta druga osoba jest na tyle ważna, że warto dla niej poświęcić swoje przekonania, by sprawić przyjemność, nie denerwować, nie psuć humoru w ostatnich latach życia.

Jest też kwestia skali tych ustępstw oraz wzajemności – dobrze, my zrobimy coś tak i tak, ale do was też mamy konkretną prośbę. Wprawdzie na takich handlowych wymianach różnie się potem wychodzi, ale przynajmniej nie jest się tą osobą, która wyłącznie wypełnia polecenia i traktowana jest jak niesforny dzieciuch. Z drugiej strony, nierzadko pozostaje tylko bardzo przykry wybór: albo zaciskamy zęby dla dobra rodzinnych więzów, albo ta rodzina całkowicie nas odrzuci. I żadna pokojowa ścieżka tego nie zmieni.

W przekonywaniu starszych członków rodziny notorycznie bowiem pada argument o „braku szacunku” – ktoś jest starszy, to z automatu musi mieć rację, swoje przeżył, a ty smarku co niby wiesz o życiu. Wiek plus autorytet z racji bycia rodzicem, dziadkiem, kimś z wyższą pozycją w rodzinnej hierarchii, i to już zamyka niejedną dyskusję. Po prostu nie ma nawet szans, by się odezwać, przedstawić swój punkt widzenia, a co dopiero liczyć na jego zrozumienie. I rzeczywiście może być tak, że dla własnego dobra lepiej odciąć się od rodziny, bo panuje w niej zbyt toksyczna atmosfera – rodzina nie zapewnia żadnego wsparcia, jedynie każe się siebie wyrzec.

Rodzicu, musisz

Gwoli sprawiedliwości, nie tylko dzieci mają takie problemy. Są też roszczeniowe dzieci i wnuki, stawiające swoich bliskich pod ścianą. Doskonale wiedzą, jak zmiękczyć tatę czy babcię, co powiedzieć, żeby poczuli się osaczeni, bez szans na ucieczkę, zmuszeni spełnić określoną „prośbę”, w przeciwnym razie dziecko się śmiertelnie obrazi.

Jest problem, by zdyscyplinować dorosłego syna, który nie zamierza wyprowadzić się z domu i najwyraźniej sądzi, że jedzenie w lodówce samo cudownie się rozmnaża. Nie wiadomo jak odmówić córce pieniędzy na czynsz dziesiąty miesiąc z rzędu, kiedy ona nawet nie próbuje sobie znaleźć pracy, ale dziwnym trafem zawsze ma za co bawić się w piątkowe wieczory. Co zrobić, gdy dzieci się upierają by wziąć w ich imieniu kredyt, wnuczka chce się wprowadzić z koleżankami do wolnego pokoju, wnuk potrzebuje gotówki na rozkręcenie kolejnego interesu.

Co innego, gdy sytuacja jest awaryjna, ktoś wpadł w tarapaty, i zrozumiałe, że potrzebuje pomocy. Ale gdy ktoś beztrosko podchodzi do swojego życia, licząc, że w trudnych chwilach rodzina sprzątnie bałagan – to nic innego jak żerowanie na czyichś emocjach. Bo dziecko umiejętnie szantażuje, że w takim razie, skoro na rodziców/dziadków nie można liczyć, to chyba nie ma co więcej przychodzić… No i gdy straszy, że skończy w dole z wapnem… Jak powiedzieć „nie”? Skazać na cierpienie? Wyrzec się? Tylko co to za bliskość, gdy stawia się takie warunki?

    2 komentarze

  • Kasia

    Kwestie religijne są zwykle najbardziej problematyczne – osobiście dla mnie nie sa,bardziej dla innych sa,ale smieszne jest to jak ludzie najwięcej nauczać chca i wchodzą w życie,a sami z wiarą żyją mając za plecami hipokryzje i sa dobrym na pokaz,poglądy tez nie powinny byc problemem,
    ważna jest umiejętność słuchania innych oraz nie kontynuowanie tematu,a najlepiej nie zaczynać bo to kogoś prywatny wybór co popiera,jak chce żyć,toksyczne odzywki najlepiej nie reagować lub krótko odpowiedzieć i odejsc na bezpieczny dystans,wtedy nie dajesz komuś dalej rzucać toksycznym jadem, to nie te czasy co kiedyś by inni mowili jak masz żyć,a jak próbują mieszać to nic dziwnego,ze więcej nieporozumień jest jak szczęśliwych chwil,nikt nie musi żyć jak inni chca,bo każdy ma swoje życie,każde pokolenie swój czas,a w życiu wiele się zmienia,normalni zdrowi ludzie potrafią to rozumieć, toksyczni i malo tolerancyjni nigdy.
    Dla mnie opcja najlepsza: ograniczać kontakty do pilnych i krótkich spotkań wystarczy.

  • Agnieszka

    Ja nie mogę mojej mamy przekonać żeby nie oglądała TVPiS jest osoba niesłyszącą i włączą ten program bo tam ma napisy i tak przesiąkła tymi glupotami, że twierdzi że to Kwaśniewski podpisał ustawę antuaborcyjną ‍♀️ ojj ciężko dlatego staram się unikać tego tematu

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>