Jak działa przekupstwo w związku?
Jak najskuteczniej przeforsować swoją wolę? Zastraszyć albo przekupić. Ale zastraszanie jest ryzykowne, śmierdzi łamaniem prawa i może ściągnąć na głowę masę kłopotów. Za to przekupstwo… nie mówimy przecież o łapówce dla urzędnika. Cóż złego jest w daniu fajnej rzeczy małżonkowi? To jakaś zbrodnia, odwdzięczyć się partnerowi albo zachęcić go miłym prezentem?
Oczywiście nie, choć robienie z tego stałej zasady jest niebezpieczne, bo może zmienić związek w układ czysto handlowy. Jednak wiele par podejmuje to ryzyko, jako że przekupstwo jest metodą wygodną i szybką. Tylko czy na pewno skuteczną?
Żeby tylko nie było rozmowy
Czego brakuje w wielu związkach z długim stażem? Rozmowy. Takiej szczerej, o czymś innym niż lista zakupów albo wymiana płytek nad zlewem. Łączymy się w pary, żeby łatwiej było pokonywać życiowe przeszkody, ale czasem się okazuje, że największe wyzwania czają się pod własnym dachem, bo po prostu nie lubimy poważnych rozmów z partnerem. Udajemy, że nic się nie dzieje, mówimy dużo, tyle że niekoniecznie wprost, albo celowo milczymy z nadzieją, że druga osoba sama się domyśli.
Ciężki temat to zawsze ryzyko, że się kogoś urazi. W błahszych sprawach nie chce się wyjść na zrzędę. I jak powiedzieć coś, by nie zabrzmiało zbyt roszczeniowo? Jak rozmawiać, nie zmieniając się w tyrana, ale też bez przesadnej uniżoności? A może lepiej tego nie ruszać, nie drażnić, nie wyciągać na światło dzienne nowych brudów, bo i te stare, niedoprane, mogą wyjść przy okazji. O własnych błędach to już w ogóle niewygodnie rozprawiać.
Lecz w związku musi istnieć jakaś forma komunikacji, więc kiedy argumenty zawodzą (albo wcale się z nich nie chce korzystać), bardzo często alternatywą dla dialogu są różne formy przekupstwa. Podobnie jak z dzieckiem – dasz lizaka, a będzie grzeczne i zrobi co każesz. To droga na skróty, ale weź tłumacz cierpliwie setny raz, kiedy łapówka od razu załatwia sprawę. A z dorosłymi, jak się okazuje, jest bardzo podobnie.
Czy nie o to chodziło?
Przekupstwo w związku ma szerokie zastosowanie. Można w ten sposób przeprosić, skłonić do określonego zachowania, odwrócić uwagę od wspólnych problemów. Nierzadko darczyńca naprawdę myśli, że to wystarczy i nie ma już o czym gadać, kłopot rozwiązany, bo przecież w ramach łapówki daje się to, czego druga połówka pragnie najbardziej, czyż nie? On chce seksu, to go dostanie, na długo tę noc zapamięta. Ona z lubością przegląda kolorowe magazyny, więc proszę, niech ma złote kolczyki albo designerską torebkę.
Niektórzy tak robią, bo ich zdaniem prezent mówi sam za siebie, jest szczerym dowodem uczucia, a oni nie są za dobrzy w słownych przekazach – nie stoi za tym wyrachowanie, jest jak najbardziej chęć załagodzenia konfliktu, łapówka to po prostu jedyne rozwiązanie, jakie przychodzi do głowy. Są jednak i tacy, którzy z premedytacją obierają tę drogę, wychodząc z założenia, że nie ma co strzępić języka, a partnerowi pewnie i tak chodzi tylko o seks albo drogie podarunki.
Pokazuje to, jak w głębi ducha traktuje się drugą osobę, jak płciowe stereotypy są mocno zakorzenione – kobiecie wystarczy zamachać przed oczami błyskotką, mężczyzna potrzebuje tylko, by ściągnąć przed nim majtki. Żadnych innych potrzeb, żadnych głębszych uczuć. Jakoś trudno to powiązać ze wzajemnym szacunkiem, skoro ma się tak płaski obraz ukochanej osoby. Wygląda to raczej jak tresura domowego szczeniaczka – dostaniesz przysmaczek za dobre zachowanie.
Nie wypada się kłócić
Kiedy między partnerów wjeżdża próba przekupstwa, w zasadzie każda reakcja jest zła i może zaostrzyć konflikt. Partner nie cieszy się z prezentu? No co za niewdzięcznik! Cieszy się? Najlepszy dowód, że metoda łapówki działa. Utrwala to przekonanie, że jemu/jej zależy tylko na jednym, a tradycyjne role kobiety oraz mężczyzny widać nie są żadnym krzywdzącym stereotypem, to sama prawda.
Ciekawe jest przy tym to, jak często w ramach przekupstwa sięga się po stare, „sprawdzone” środki zamiast spróbować rzeczy, które autentycznie ucieszyłyby drugą stronę. No ale żeby tak robić, trzeba się najpierw uważnie słuchać, a problem właśnie polega na tym, że ludzie w mało udanym związku myślą po swojemu, zakładając, że to co oni sądzą w stu procentach pokrywa się z oczekiwaniami partnera.
To prawda, że łapówka cieszy, ale i bywa niezręczna. Wciąż bowiem ma się w głowie konkretne zarzuty, tylko jak mieć pretensje do żony, która zafundowała noc marzeń? Dąsać się na męża, który przyniósł wielgachny bukiet i pudełeczko od jubilera? Wyjdziesz na kogoś, kto nieustannie jątrzy, prowokuje do kłótni, nie docenia czułych gestów, odrzuca rękę wyciągniętą do zgody. Dlaczego psujesz miłą atmosferę? Jeszcze ci mało? Przecież tak się staram!
A w wielu przypadkach darczyńca liczy dokładnie na to, że łapówką zamknie drugiej osobie usta – masz tu prezencik, już dobrze, nie musimy rozmawiać. Stosuje emocjonalny szantaż, wszak nie wypada kończyć próby „porozumienia” kłótnią i wyrzutami, należy się uśmiechnąć i przemilczeć niewygodne zagadnienie, odłożyć na jutro, za miesiąc, a najlepiej całkiem zapomnieć. Dzięki prezentom nierozwiązany problem powinien w jakiś cudowny sposób zniknąć, ale najczęściej po krótkim czasie uraza wraca, jeszcze głębsza.
A gdzie moje uczucia?
Kiedy łapówka ma rozgonić ciemne chmury wiszące nad związkiem, zazwyczaj pomaga ona tylko darczyńcy, i to też tylko chwilowo. Osoba obdarowana cieszy się, ale radość byłaby znacznie większa, gdyby miły prezent nie miał drugiego dna. A kiedy ten schemat regularnie się powtarza, niespodzianki zaczynają drażnić, bo widać, że robione są one nie tyle z potrzeby serca, ile z wyrachowania.
Brak spodziewanej wdzięczności wkurza z kolei darczyńcę, który nie rozumie, w czym rzecz – postarał się, ale druga osoba z niewiadomych powodów kręci nosem i chce dalej drążyć temat, a przecież chodziło o to, żeby właśnie tego nie robić.
Im częściej tą drogą rozwiązuje się trudne sprawy, tym bardziej przekupstwo staje się naturalne. Partner wręcz oczekuje, że po kłótni dostanie swój prezent, a za każdą przysługę ma prawo oczekiwać zapłaty. Coraz mniej rzeczy robi się dla wspólnego dobra, teraz to biznesowa, podszyta egoizmem wymiana. Najdrobniejsze sprawy podlegają negocjacjom, a związek przeobraża się po prostu w firmę usługową – za cokolwiek, co wymaga jakiegoś wysiłku, partner musi się odwdzięczyć.
Płacenie w związku działa, gdy ludzie świadomie godzą się na taki układ, że służysz do czegoś konkretnego i w zamian za to dostajesz określone profity. Większość jednak pragnie związku na innych zasadach, dlatego transakcyjny charakter miłości tylko pogłębia frustrację. Boli, że dla partnera jest się najwyraźniej pustą materialistką albo napalonym prymitywem.
Bezpieczniej pomilczeć
Przekupywanie partnera, mimo pewnego wysiłku i kosztów, daje na pozór sporo korzyści. Przede wszystkim odsuwa widmo przykrej konfrontacji, której przecież nikt nie lubi. Po co prowadzić wymagające rozmowy, po co się męczyć, kiedy można uciąć dialog zanim zrobi się nieprzyjemnie, i to w sposób, do którego druga strona nie powinna mieć żadnych zastrzeżeń – w końcu dostanie ładną nagrodę.
Niejeden związek funkcjonuje na takich zasadach i ciągnie się to czasami przez wiele, wiele lat. Oczywiście, idealnie nie jest, ale wciąż trzymamy się razem, to chyba o czymś świadczy. Jednak do czasu, bo w pewnym momencie trzeba sobie kupować już najdrobniejszą pierdółkę, żeby on wycierał buty przed wejściem do domu, a ona wkładała latarkę do górnej szuflady. Dosłownie każdy drobiazg może stać się zapalnikiem.
Z boku wygląda to tak, że para umie pokonać wszystkie przeszkody, w dodatku niemal od ręki. Zastanawia jednak, dlaczego tak szybko wypływają nowe problemy i związek wciąż musi się mierzyć z tymi samymi wyzwaniami, jak gdyby – co za zaskoczenie! – łapówki tak naprawdę nie działały.
To już nie wolno sobie dziękować?
Robienie sobie prezentów to nie zbrodnia, jednak nie przyniosą one spodziewanego efektu, jeśli nie pójdzie za nimi rozmowa. Nieważne, czy chce się partnera przeprosić, zwrócić na coś uwagę albo przekonać do czegoś, naprawdę skuteczne będą dopiero słowa oraz czyny, które z tych słów wypływają.
To bardzo wiele mówi o związku oraz poziomie wzajemnego zaufania, bo skoro teoretycznie najbliższej osobie nie umie się wyjaśnić, co leży na wątrobie, jaka to bliskość? Jak inaczej wyjaśnić, co się lubi i czego nie lubi? Tak, przekupstwem można jakoś nakierować na właściwe zachowanie, ale wciąż nie dotyka się prawdziwych emocji, co dość jasno sugeruje, że partnera nie do końca traktuje się poważnie.
I to prawda, komunikacja jest wyzwaniem, bo nigdy nie wiadomo, czym dialog się zakończy. Rozmów często się unika właśnie ze strachu, że zaprowadzi ona do jeszcze bardziej ponurego miejsca, zatem nie warto ryzykować – tym bardziej, że jeśli para rzadko szczerze ze sobą rozmawia, hasło „musimy pogadać” niemal zawsze zwiastuje coś wysoce nieprzyjemnego. Może więc warto zmienić wspólne relacje tak, by „pogadanie” nie wywoływało negatywnych skojarzeń?
2 komentarze
Super.
„Płacenie w związku działa, gdy ludzie świadomie godzą się na taki układ, że służysz do czegoś konkretnego i w zamian za to dostajesz określone profity ”
7 mnie u nas taka metoda sprawdza się, bo robimy to szczerze i otwarcie, a nie po to by zaspokoić potrzeby własne. Czy albo cokolwiek przykryć. Rozmawiamy i czasem na każdy temat. Ale zamiast długich negocjacji albo forsowania na siłę tego czego się chce łatwiej bywa zaproponować otwarcie:zrób to albo zgódź się to ja dam Tobie to i to.
U mnie stereotypowo – seks działa (oczywiście jakiś ulubiony jako forma przekupstwa).
Jeżeli mężczyzna dostaje zawsze i wszystko to jak z dzieckiem, zaczyna uważać że wszystko mu się „należy”.
Takim przekupstwem jest również że zrobię coś, czego robić nie lubię z czynności domowych.
Jasne zasady także pomagają, on robi pewne czynności, które go nie męczą psychicznie lub fizycznie, a ja dbam o te rzeczy, które jego nużą, męczą czy nie lubi robić – to na codzień.
Nie jest dobrze rozpuszczać swojego mężczyznę i swoją żonę, bo wtedy łatwiej o postawy roszczeniowe i to z obydwu stron. Kiedyś w poprzednich związkach za bardzo się poświęcałam i to zdrowe nie jest.
Nawet gdy bardzo kochamy.
On wie, że stanę za nim zawsze murem, wie, że jestem wierna oraz lojalna, że bardzo kocham i znoszę wybuchy i nie humory, ale nie znaczy to że trzeba być czyimś podnóżkiem.
Teraz i ja mam oczekiwania i mówię o tym wprost.
Stąd układ „biznesowy” pomimo że się kochamy.
Ludzie lubią funkcjonować w ramach.
Nie lubią być wykorzystywani. A osoby która daje się wykorzystywać nie szanuje się. Jest to po prostu wygodne. A wiele osób będzie tylko zwiększać swoje oczekiwania.
W układzie męsko damskim według mnie obydwoje muszą być księciem i księżniczką – tylko wprost, jawnie i za obopólną zgodą.
A przekupstwo traktować jak jedzenie słodyczy. Nie za często, bo szkodzi. A na codzień robić co do nas należy 8 podziękować, że ktoś także robi to co do niego należy.