Jak postrzega się dzisiaj samotne matki?
O samotnych matkach nie mówi się już dzisiaj, że to „ladacznice”, a ich dzieci to „bękarty”. Nie ma karania za rozwiązłość, wypędzania z wioski, plucia pod nogi, i generalnie odbiór takich kobiet bardzo mocno się zmienił. Co nie zmienia faktu, że samotnym matkom wciąż jest trudno, i to nie tylko przez brak wsparcia ze strony ojca, ale i z powodu krytyki otoczenia.
Bo wprawdzie „nierządnicy” nikt nie każe nosić szkarłatnej litery na piersi i może ona być pełnoprawnym członkiem swojej społeczności, to jednak za samotnym macierzyństwem ciągnie się pewna niechęć, jak gdyby wciąż były to matki drugiej kategorii, z jakimś piętnem, może i one pokrzywdzone przez los, ale… no właśnie, ciężko nie odnieść wrażenia, że wychowując dziecko w pojedynkę, wypadałoby się troszkę wstydzić swojej sytuacji.
Nowe wyzwania
W samotnym rodzicielstwie najtrudniejsze jest to, że nie ma absolutnie żadnego podziału obowiązku. Wszystko jest na głowie tego jednego rodzica, który musi we własnym zakresie ogarnąć zajmowanie się dzieckiem, prowadzenie domu oraz zarabianie na niego. Szczególnie trudno jest tym matkom, które wcześniej nie pracowały zawodowo, bo nagle spadają na nie dwie zupełnie nowe rzeczy, które trzeba szybko opanować i jeszcze tak zsynchronizować, by jeden obszar nie odbijał się negatywnie na drugim. W parach jest to niemałym wyzwaniem, a co dopiero w sytuacji, gdy nie ma się wsparcia partnera.
Kolejna trudność to właśnie ten status samotnej matki. Takich osób jest naprawdę sporo, i raczej mało kogo jeszcze szokuje, że dziecko ma tylko mamę, ale wciąż jest w tym coś „nienormalnego”. I nawet jeśli otoczenie niespecjalnie się tym przejmuje, to same kobiety, które znalazły się w trudnym położeniu, często dopowiadają sobie niepochlebne rzeczy na własny temat.
Trudność wynika też z tego, że gdy kobieta w ciąży zostaje sama, to zwykle stoi za tym jakiś dramat, który może zaważy na relacjach z dzieckiem – będzie ono na przykład chowane w przekonaniu, że faceci to świnie i każdego z nich powinno się traktować prądem, albo porzucona przez miłość swojego życia, wiecznie nieszczęśliwa matka tym nieszczęściem zatruje również malucha, aż nie będzie ono zdolne do uczuć innych niż smutek i rozczarowanie. Najgorzej, gdy samotna matka naprawdę jest samotna i nie może liczyć na pomoc rodziny, bliskich, znajomych – ciężko w takim położeniu nie poddać się frustracji.
Samotna, czyli puszczalska
To bardzo częsty ciąg myślowy, że nieplanowana ciąża = rozwiązłość. Wpadka nie mogła być ot tak, z miłości, z pierwszym i jedynym kochankiem, jak gdyby obowiązywała tutaj całkiem inna biologia, w myśl której do zapłodnienia przyszłej samotnej matki niezbędne było nasienie przynajmniej kilku różnych partnerów. Najlepiej jeszcze takich, których imion się nawet nie pamięta.
Wciąż żywe jest to krzywdzące założenie, że zostawiona w ciąży kobieta musiała się źle prowadzić, bo gdyby była porządna, tatuś by się nie zawinął. A skoro zniknął, to ona pewnie niewiele warta, no to została z brzuchem, taka to cena za babską głupotę i nadstawianie się komu popadnie. I na nic tłumaczenie, że samotną matką zostać można z przeróżnych powodów, a często to kobieta sama odchodzi, bo ojciec dziecka nieodpowiedzialny, agresywny, po prostu nieodpowiedni do tego, by z nim sobie układać przyszłość. Zwłaszcza że on sam wcale się do tego nie pali. Ale znowu, to jej wina, że takiego bydlaka wybrała.
Znamienne, jak często dziecko samotnej matki jest czymś za karę – widzisz, nie uważałaś, to teraz masz za swoje, pewnie wolałaś badboya zamiast miłego faceta, masz za swoje. Słowem, dałaś się zbrzuchacić, to teraz cierp, i w sumie to nawet dobrze, że koleś cię puścił kantem, może następnym razem nie będziesz zgrywać księżniczki. Och, na pewno nie będziesz, bo kto cię teraz z bachorem zechce.
Matki siłaczki
Oczywiście nie wszyscy są pełni pretensji w stronę samotnych matek, że jak one śmiały wybrać niewłaściwie i nie wiedziały wcześniej, czym znajomość z owym facetem może się zakończyć. Wielu wręcz z tymi matkami sympatyzuje, staje po ich stronie, potępia tchórzliwych uciekinierów. Ale nawet gdy jest zrozumienie dla sytuacji osobistej, nie ma potępienia i mówienia o „rozkładaniu nóg przed pierwszym lepszym”, to nie zawsze życzliwość rozciąga się na kwestie bardziej wymierne, czyli pieniądze.
Generalnie pomoc finansowa dla rodziców oceniana jest dość negatywnie, bo jak decydujesz się na dziecko, to bądź w stanie samodzielnie je utrzymać. Ulgi podatkowe, zniżki, świadczenia pieniężne dla rodziców budzą w wielu ludziach ostry sprzeciw, bo dlaczego mamy utrzymywać darmozjadów. W przypadku samotnych matek jest to dodatkowo wypełnione gniewem, że laska durna, dała się omotać, i teraz my musimy płacić za jej błędy.
O wiele bardziej docenia się te matki, które nie wyciągają ręki po pieniądze, nawet te, które prawnie się jej należą. Dlatego wiele samotnych mam wpada w pułapkę rodzicielskiego heroizmu – kobieta za wszelką cenę chce udowodnić, że tak, da radę sama. I bardzo często daje, choć w wielu przypadkach płaci za to ogromną cenę, w postaci zdrowia, nerwów, całkowitej rezygnacji z życia prywatnego. Na szczęście i tu widać zmianę – przybywa grup wsparcia, wiele samotnych mam znajduje bratnie dusze w mediach społecznościowych, próbuje się odczarować świadczenia socjalne, że to nie tylko na „roszczeniowych dzieciorobów”.
Nieco oporniej idzie w kwestii alimentów, bo w Polsce wciąż zaskakująco często nie są to po prostu pieniądze na wychowanie dziecka, co haracz dla chciwej baby, która oczywiście się za coś mści albo znalazła sobie sposób na wygodne życie kosztem biednego mężczyzny. Dopominanie się o alimenty, a już tym bardziej w sądzie, bywa postrzegane jako gruby nietakt, a nawet dowód na kobiecą niezaradność – jakby ona była honorowa, to by chłopu głowy nie zawracała i udowodniła, jaką faktycznie ma w sobie girlpower. I wiele samotnych matek woli się unieść dumą niż uchodzić za taką, która musi być na czyjejś łasce.
Ojej, jak ty dajesz sobie radę?
Wiele kobiet, które wychowują dziecko w pojedynkę, zwraca uwagę na jeszcze inny problem – że czasem tej pomocy, a raczej fałszywej troski, jest za dużo. Bywa nawet, że samotne matki oskarżane są o zbyt dobry wygląd, bo jak to tak, jest sama, musi pracować, dzieciak ciągle wymaga opieki, a ona szczupła, umalowana, włosy robi u fryzjera, nosi ładne ubrania, żadnych podkrążonych oczu. No w niczym nie przypomina zabiedzonej, żyjącej od pierwszego do pierwszego nieszczęśnicy, jaką najwyraźniej w opinii niektórych powinna być.
Niejedna samotna matka pewnie by nawet nie odczuła, że aż tak strasznie odbiega od normy i jej życie pewnie jest koszmarną, niekończącą się orką, gdyby nie reakcje innych, na przykład na wakacjach czy ze strony sąsiadów. Jest dużo użalania się, i nad matką, i nad jej dzieckiem, że jak wy dajecie radę? Jak mamie udało się zapakować ten wielki samochód i skręcić szafki? Czy to nie straszne, że musi to robić sama? Naprawdę, tylko z mamą nazbieraliście drewno na ognisko? Nikogo nie wołała do pękniętej uszczelki? Och, jaka jest dzielna!
Z samotnego macierzyństwa czasem robi się ułomność, a kobieta, której przyszło wychowywać dziecko bez ojca, jest ofiarą, którą nawet podziwiając otacza się dziwacznym współczuciem. Dziwacznym, ponieważ ta troska i uznanie często ma na celu tylko wytknięcie, że jesteście gorsi, bo tatuś was nie chciał. I wszystko, co robisz jako samotna matka, jest dotkliwą karą, a ty na bank jesteś na skraju wyczerpania. Co jednak ciekawe, to przekonanie o wyczerpaniu niekoniecznie skłania do zaoferowania szczerej, realnej pomocy.
Samotna matka jawi się wielu jako osoba nieszczęśliwa, opuszczona, bezsilna, której po prostu strasznie brakuje męskiego ramienia, dlatego jak najszybciej powinna sobie kogoś znaleźć. Tyle że gdy faktycznie to robi, to znowu do głosu dochodzi tłum oburzonych – samotna matka nie bardzo ma prawo do życia uczuciowego, bo wiadomo, z dzieciakiem na karku to nie partnera szuka, a jelenia, który utrzyma ją i bombelka. Pokutuje też w pewnych kręgach przekonanie, że owszem, możesz z taką wejść w związek, ale ona z wdzięczności, że ją zechciał mimo „bagażu”, powinna spełniać wszelkie męskie zachcianki i na nic nie narzekać.
Taty nie przewidujemy
Podejście się zmienia, ale głównie dotyczy to kobiet, które same z dzieckiem zostały wskutek przykrych okoliczności. Można zrozumieć, że matka wolała odciąć dziecko od toksycznego ojca, bo lepsze to niż traumy wywołane przemocą ze strony rodzica. Ale żeby celowo zajść w ciążę z tym planem, że ojca w życiu dziecka na pewno nie będzie, bo nie, bo ona chce je wychować zupełnie sama? To budzi ogromne kontrowersje, jako że matka świadomie skazuje potomka na brak ważnej przecież więzi z tatą.
Dlaczego to robi? Powodów jest pewnie tyle, ile takich matek, ale często przewija się chociażby kwestia tego, że będąc jedynym rodzicem, wychowuje się dziecko po swojemu, można w stu procentach skupić na nim swoją uwagę, bez przejmowania się dodatkowo jeszcze potrzebami męża. A zajmowanie się domem to i tak głównie domena kobiet.
Kobiety decydujące się na ten krok mają zazwyczaj więcej niż 30 lat, dobrze zarabiają, posiadają własne mieszkanie, są wykształcone, więc spokojnie są w stanie utrzymać rodzinę i zająć się rozwojem dziecka. Tak, czasem może być ono czymś w rodzaju kolejnego gadżetu czy projektu, ale częściej to po prostu silne pragnienie doświadczenia macierzyństwa – samotnego, bo jak dotąd nie udało się spotkać właściwego partnera.
Badania nie wykazują, by tak chowane dziecko było zaburzone bądź w inny sposób poszkodowane względem dzieci dorastających w pełnych rodzinach – posiadanie obojga rodziców nie jest automatyczną ochroną przed traumami. Psychologowie podkreślają też, że świadome, samodzielne macierzyństwo podjęte przez dojrzałą kobietę to coś innego niż wpadka nastolatki czy niechciana ciąża pociągająca za sobą znaczący spadek jakości życia – dlatego że tak naprawdę termin „samotna matka” jest zbyt obszerny, by jednoznacznie określić, kim jest taka osoba i co prawdopodobnie czeka jej potomstwo. Cokolwiek by o tym nie sądzić, to jednak mówienie o egoizmie w kontekście samodzielnego macierzyństwa jest słabym zarzutem – nawet gdy świetnie zarabiasz i stać cię na opiekunkę, powołanie na świat nowego człowieka wywraca wszystko do góry nogami i bardzo wiele rzeczy trzeba teraz podporządkować dziecku. Czy egoistka nie wolałaby jednak zajmować się dalej wyłącznie sobą?
Zostaw komentarz