Jak spędzić walentynki?
Walentynki? Eee, nie… żenada, tandeta, komercja. A jednak, mimo tak często deklarowanej niechęci, jest pokusa, by tego dnia zrobić coś wyjątkowego. To w końcu święto zakochanych, czyż to niewystarczający pretekst, by podtrzymać albo rozpalić płomień pomiędzy dwójką mających się ku sobie osób?
Jak jednak zaplanować walentynkową randkę, by była ona naprawdę wyjątkowa i zapadła w pamięć na długo?
To dokąd lecimy?
Paryż? Sztokholm? Barcelona? A może coś mniej typowego, jak Tallin albo Maribor? Wybór miasta na krótką, walentynkową eskapadę bywa ogromnym wyzwaniem, może więc warto zdać się na ślepy los i pojechać tam, gdzie wskaże wyszukiwarka lotów?
Po Europie można podróżować za naprawdę nieduże pieniądze, jeśli trafi się na promocję. To dużo łatwiejsze, gdy nie ma jasno sprecyzowanego kierunku, a po prostu wybiera się najtańszą, aktualnie dostępną ofertę. Tak więc walentynkowa wyprawa nie wydrenuje portfela (zaoszczędzone pieniądze można wydać na inne przyjemności), a do tego wylosowana miejscówka będzie totalnym zaskoczeniem, co dodatkowo podkręci emocje.
Jak świętują inni?
Walentynki to święto o zasięgu globalnym. Nie wszędzie dokładnie tak się to nazywa, a i data niekoniecznie przypada na 14 lutego, ale zasada jest generalnie ta sama – okazujemy sobie miłość zgodnie z określonymi rytuałami. I właśnie to, jak owe rytuały wyglądają, może być inspiracją dla naszej randki. Jak świętują zakochani w Tajlandii albo południowej Afryce? Co jedzą, gdzie się spotykają, czy dają sobie prezenty, mają jakieś szczególne ceremoniały?
Jak by to wyglądało, gdyby przenieść ich zwyczaje na rodzimy grunt? A może pójść jeszcze krok dalej i poświętować „barbarzyńsko”, jak to robiono dawno, dawno temu, gdy Walentynki nie były jeszcze Walentynkami? Tu i rodzima tradycja ma wiele do zaoferowania.
Pierwszy raz po raz drugi
Powrót do miejsca, w którym się to wszystko zaczęło. Czyli na pierwszej randce, gdy zapadła decyzja, że warto dać sobie szansę na więcej. A jak dokładnie to wyglądało? Otóż to, idziemy do tej samej knajpki, na spacer tą samą trasą, nawet ubieramy się podobnie, by otworzyć wszystko tak wiernie, jak to tylko możliwe.
A może oboje pamiętamy to wydarzenie zupełnie inaczej? Byle się nie pokłócić o nieistotne szczegóły.
Cudze chwalicie…
Najbliższe otoczenie przeważnie wydaje się najzwyklejszym miejscem na świecie. Wręcz nudnym, bo przecież wiadomo o nim wszystko, i wszystko się widziało… Tymczasem miejsce zamieszkania jest często miejscem do odkrycia. Wyjątkowo zaskakującym, bo nagle się okazuje, że stoi za nim całkiem ciekawa historia, ukryte krajobrazowe perełki, nietypowe atrakcje.
Niewiele to kosztuje, bo nocleg odpada, i drogi transport też. Jest za to szansa na randkę w lokalnej karczmie z pysznym jedzeniem, wyjście na mecz miejscowej drużyny, której nigdy nie widziało się na żywo, przejażdżkę turystycznym busikiem, wizytę w oryginalnym muzeum czy manufakturze, gdzie można samemu zrobić czekoladę lub biżuterię. Albo posłuchać, że po pobliskich ruinach błąka się biała dama, ofiara nieszczęśliwej miłości…
Noc w lesie
W podobnym klimacie jest randka spędzona w lesie. Survivalowa dla tych, co kochają wyzwania, albo w leśniczówce bądź pensjonacie dla osób, które jednak wolą wygodne łóżko zamiast śpiwora w namiocie.
Wyprawę do lasu można zorganizować na własną rękę albo skorzystać z pomocy doświadczonego przewodnika. Tak czy owak, wrażeń na pewno nie zabraknie, las wieczorem i nocą jest niesamowitym miejscem.
We dwoje na lodzie
Coś mniej wymagającego? Zima nie rozpieszcza, ale sztuczne lodowiska organizowane są także w wielu małych miejscowościach. Niedoświadczeni łyżwiarze mają nawet lepiej – muszą się ciągle trzymać za rękę, obejmować, chronić przed upadkiem, wdrapywać po sobie, gdy nogi się rozjadą. Dobry wstęp do ciągu dalszego, już po zejściu z lodowej tafli.
W dodatku tego dnia można liczyć na przeróżne atrakcje związane z walentynkami – kto w ciekawy sposób zademonstruje swoje uczucie do drugiej osoby, wchodzi za darmo albo dostaje romantyczny upominek.
Nasze ciała jak dzieło sztuki
Randka w domu nie musi oznaczać zwykłej kolacji. Zaserwować ją można na własnym ciele lub przystroić się w jadalną bieliznę.
Niezbyt przekonuje? To w takim razie farbki do ciała, którymi można się wzajemnie pomalować, a potem na gładkim, białym płótnie oddać namiętności. Pozostanie po tych zabawach intrygująca pamiątka.
Zgadnij, kim jestem
Przebieranki to ten rodzaj zabawy, który zawsze poleca się parom tęskniącym za dawnym ogniem w sypialni. Metoda dobrze znana, a jednak wiecznie brakuje na nią czasu, więc może właśnie w walentynki jest pora, by nadrobić te zaległości?
Przebieranki można połączyć z zabawą w odgadywanie postaci, w jakie próbujemy się wcielić. Albo po prostu odegrać scenkę z rannym żołnierzem, troskliwą pielęgniarką, aresztowaniem złodzieja, niegrzeczną uczennicą, chłopcem stajennym czy cokolwiek przyjdzie do głowy.
Zupełnie jak w filmie
Pozostając w kostiumowych klimatach – kino może być świetną inspiracją dla romantycznych, łóżkowych zabaw. Ta scena z „Uwierz w ducha” do dzisiaj chodzi po głowie? Można spróbować odegrać ją w realu i sprawdzić, czy rzeczywiście będzie tak zmysłowo.
Żadna konkretna scena nie przychodzi do głowy? Warto sięgnąć po film/serial z epoki (tak, to może być również TAKI film) i wczuć się w klimat obozu Spartakusa, dworu Marii Antoniny czy wioski wikingów, zorganizować podobną scenerię i odegrać po swojemu oglądaną historię. Historię, która nie wiadomo jak dokładnie się zakończy, ale na pewno będzie przyjemnie.
Prawdziwy dreszczyk emocji
Adrenalina zbliża ludzi do siebie. Wspólne przeżywanie przygody tworzy więź, a najlepiej, gdy taka podszyta adrenaliną zabawa zmusza do współpracy by zjednoczyć się przeciwko jakimś „wrogom” – dobrą opcją jest na przykład paintball, wyścigi quadami czy stare, poczciwe podchody w lesie. Jest tu szansa, by pokazać się drugiej połówce z zupełnie innej strony, zaimponować nowymi umiejętnościami, przypomnieć, co takiego doprowadziło do zakochania.
To może być cokolwiek, od ścianki wspinaczkowej po strzelnicę, byle tylko trochę się zmęczyć, trochę pobrudzić, poczuć emocje każdym skrawkiem ciała. Badania pokazują, że pary uchodzące za najbardziej szczęśliwe często angażują się we wspólne przedsięwzięcia wymagające wysiłku. Zmęczenie, rumieńce, podwyższone tętno, pot, głośniejszy oddech, przyjemna satysfakcja – tak, to wszystko kojarzy z innym rodzajem aktywności i nierzadko właśnie do niej prowadzi.
14 lutego – 14 powodów, dla których jesteśmy razem
Niby wiadomo, co nas trzyma przy sobie, ale… od czasu do czasu przyjemnie byłoby zobaczyć „twardy dowód”, czyli spisane na piśmie największe zalety oraz cechy, które najmocniej urzekają. To coś więcej niż „kocham cię”, plus możliwy jest tu zawsze element zaskoczenia, że druga osoba tak docenia coś, co wydaje się niedostrzegalne i na pozór błahe. To często znacznie cenniejszy podarunek niż drogie kwiaty czy efektowny gadżet.
Wyznanie miłości… na skórze
Wytatuowanie sobie imienia ukochanej osoby nie jest rzadkością, ale taka pamiątka już na zawsze brzmi troszkę przerażająco. Co innego, gdy to tatuaż tymczasowy, który potrafi być równie efektowny jak ten permanentny.
Ozdobić skórę można nie tylko swoimi imionami, ale i innymi symbolami wzajemnej miłości. Już sama wizyta w salonie jest na swój sposób ekscytująca, a później pozostaje tylko pokazywanie sobie artystycznych malunków i podziwianie, oczywiście z bardzo bliska.
Z miłości do bliźniego
Kiedy człowiek jest zakochany, często pragnie tym swoim szczęściem obdarzyć cały świat dookoła. I w sumie to ma taką możliwość – zakochana para może udać się do najbliższego punktu krwiodawstwa by oddać krew, która komuś uratuje życie.
W niektórych miastach właśnie w walentynki pojawiają się specjalne autobusy dla chętnych krwiodawców. Dostaniecie w nagrodę czekoladę i przede wszystkim świadomość, że macie naprawdę dobry uczynek na koncie.
Kicz na tysiąc procent
Walentynki to święto kiczu? No to uczcijmy je takim stężeniem kiczowatości, że aż stanie się to fajne. Są lizaki w kształcie serduszek. Własnoręcznie wypiekane walentynkowe ciasteczka. Baloniki serduszka. Serduszkowe mini-pizze. Obsypane brokatem walentynkowe kartki. Różowe świeczuszki, pluszowe maskotki, walentynkowa piniata, piżama w tęczowe jednorożce, karteczki z ckliwymi sentencjami, namiot z prześcieradeł oświetlony choinkowymi lampkami, rozsypane płatki róż…
Kiedy nie bierze się skomercjalizowanej walentynkowej otoczki na serio, nagle można się w tej estetyce całkiem nieźle odnaleźć i naprawdę dobrze pobawić. Idealne guilty pleasure z bardzo przyjemnym finałem.
Walentynki to dopiero początek
Czy walentynkowa randka musi być punktem kulminacyjnym? Oczywiście, że nie, to może być dopiero wstęp do czegoś więcej. Idziemy na randkę, ale w żadnym razie nie kończy się ona seksem ani nawet odważnymi pieszczotami – zatrzymujemy się na etapie niewinnych zalotów, żeby tylko podsycić apetyt i zbudować wrażenie, że miłosna historia rozgrywa się na nowo.
Trzymamy się za ręce, do łóżka w bieliźnie i co najwyżej pierwsza baza. Wspólna kąpiel w bąbelkach, ale nic więcej. Domowe spa z masażem pleców i na tym koniec. Wspólne czytanie erotycznych powieści dla rozbudzenia wyobraźni. Nieważne, jak kusi, trzeba wytrwać w czystości, trochę pobawić się w świętoszków. I tak oto inni dawno zakończą świętowanie, a wy dopiero zaczniecie.
Zostaw komentarz