Główne menu

Jak to jest być z kimś spoza „swojej ligi”?

Lubimy sięgać wyżej. Robią to mężczyźni marzący o kobiecie wyglądającej jak Adriana Lima, robią to kobiety szukające księcia z bajki. Można się przekonywać, że każdy zasługuje na szczęście i wymarzonego partnera, ale fakty są takie, że często nasze pragnienia rozmijają się z rzeczywistością. Ktoś, kogo chętnie widziałoby się u swojego boku, niekoniecznie te uczucia odwzajemnia. Jest z wyższej ligi, jak to się powszechnie mówi. Poza zasięgiem.

spoza ligi

Jasne, nie ma jednego, uniwersalnego wzorca oceny – dla jednych ktoś będzie znakomitą partią, ale inni się zdziwią, jak można się zachwycać taką przeciętnością. Niemniej spotyka się czasami pary, na widok których coś zgrzyta. Co ona w nim widzi? Jak on może się z nią prowadzać? Nie wasza sprawa! – chciałoby się odpowiedzieć. A jednak, ‘nietypowe’ pary żyją wśród ciekawskich ludzi, których krzywdzące opinie potrafią taki związek popsuć.

To musi być układ

Mówiąc o ligach najczęściej ma się na myśli wygląd, bo to rzuca się w oczy od razu. Widzi się jakąś dziewczynę i stwierdza, że mogłaby mieć każdego, a ona wyszła za kolesia o aparycji nerda z amerykańskich komedii. Facet, który zawstydziłby swoją muskulaturą niejednego filmowego amanta, oświadczył się szarej myszce z lekką nadwagą.

Największa krytyka spada zwykle na kobiety, ponieważ facet zawsze może czymś nadrobić brak urody, czy to pozycją, czy osobowością. W przypadku dziewczyn wydaje się to strasznie dziwne, że ich średnio atrakcyjny wygląd nie odstrasza mężczyzny o świetnej prezencji. Idealnie to pokazuje współczesne kino – nieciekawy facet, który nie ma nawet pieniędzy czy władzy, zazwyczaj jest w stanie zdobyć dziewczynę, która śmiało mogłaby pracować jako modelka, ale w drugą stronę to praktycznie się nie zdarza, mało urodziwa kobieta plus size z jakimś przystojniakiem może się co najwyżej przyjaźnić.

W prawdziwym życiu takie związki są jednak możliwe. I choć nie są wcale tak rzadkie, to dla wielu obserwatorów z boku te różnice w skali są nie do przełknięcia. No i co z tego, że kogoś to boli? Cóż, nie wszyscy zachowują własne opinie dla siebie. Partner może zachowywać się bez zarzutu, ale widzi się te zdumione spojrzenia przypadkowych przechodniów na ulicy, uniesione brwi kasjerki w sklepie, znaczącą minę taksówkarza, ktoś coś niewybrednego powie na imprezie, a życzliwi znajomi będą co i rusz przypominać ‘ależ ci się trafiło, jak ślepej kurze ziarno!’.

Uroda decydująca?

To złości, bo ktoś może i nie jest piękny, ale ma charakter, który dla ukochanej osoby okazał się kluczowy, dlatego przymyka oczy na wystający brzuszek. A zewsząd słychać spekulacje, że pewnie chodzi o pieniądze, jakiś podejrzany układ, a może ona godzi się na jakieś chore zachcianki seksualne? Cokolwiek, tylko nie szczere uczucie, to między tym dwojgiem jest niemożliwe.

Wychodzi na to, że tak wiele gada się o tym, by nie oceniać ludzi powierzchownie, bo to strasznie płytkie, a koniec końców wygląd okazuje się jedynym istotnym kryterium – niedostatki urody przekreślają wszystko. Oceniającym nie chce się zagłębiać w detale, a to one są najważniejsze. To, że ktoś jest ciepłą, fajną osobą, zawsze można na niego liczyć, potrafi rozbawić, podnieść na duchu, jest po prostu niezastąpionym towarzyszem życia. Ale nie, niektórzy nie chcą w to uwierzyć, wiecznie będą tropić spiski.

Widzieliście żonę Hugh Jackmana? Nie dość, że starsza, to jeszcze gruba, ona musi mieć na niego jakieś kwity. Tak, to prawda, piękna kobieta może być skończoną wiedźmą i nudziarą, super-przystojny mężczyzna może być prawdziwym draniem. Tak, atrakcyjność to nie tylko buzia i ciało, to też pasje, osiągnięcia, poczucie humoru. Ale mimo wszystko… spójrz na niego, teraz spójrz na nią… W ogóle sugestia, że ci dwoje mogliby coś teges razem, jest już jakieś niesmaczne.

Są pary, które mają w nosie złośliwe komentarze, cieszą się sobą i starają się ignorować hejterów. Nie czują ani trochę, że do siebie nie pasują, wręcz przeciwnie – takie związki często wyrastają z przyjaźni i nie tak łatwo rozbić je głupim gadaniem. Jednak nie każdemu ta sztuka się udaje. Krytyka bywa koszmarna, co odbija się na psychice i w konsekwencji także na związku. Nieprzychylne oceny mogą wzbudzić niepokój i kto wie, może faktycznie coś jest na rzeczy. Pojawia się strach, że dojdzie do zdrady albo ukochany wreszcie uzna, że stać go na lepszą dziewczynę, polecaną przez znajomych.

Kobieta, zmęczona pogardliwymi uśmieszkami, przechodzi więc metamorfozę. Chudnie, zaczyna ćwiczyć, uczy się robić makijaż, nosi lepsze ubrania, wszystko żeby dłużej nie kompromitować swojego faceta. Można powiedzieć: w sumie to na dobre jej to wyszło, lepszy wygląd jeszcze nikomu nie zaszkodził. Ale czy to rzeczywiście takie dobre zmieniać się pod wpływem obcych ludzi, przeobrażać się pod ich dyktando? Do tej pory czuła się fajnie sama ze sobą, znalazła akceptację u partnera, a teraz staje się kimś, kogo życzy sobie otoczenie, przekonane, że dopiero po tej zmianie ona będzie zasługiwać na miłość swojego wybranka, którego najwyraźniej usidliła jakimiś czarami.

nie ta liga

Zapłacę każdą cenę

Bywa jednak i tak, że dwójka ludzi poniekąd zgadza się z opinią publiczną. Partnerzy mają świadomość, że jest między nimi różnica klas i nie jest to dla nich zbyt komfortowe. Nie ma tu wielkiej, szczerej miłości, to raczej związek z rozsądku, na pewnych obszarach całkiem satysfakcjonujący, ale obie strony mają spore poczucie niedosytu. Więc po co to ciągną?

Jest obecnie taki przekaz, że można osiągnąć wszystko, wystarczy bardzo mocno chcieć, i dotyczy to również spraw damsko-męskich. I co by nie mówić, to przekaz bardzo krzepiący. Ale i niebezpieczny, bo rozbudza nadzieje, co dla pewnego grona ludzi oznacza po prostu pasmo miłosnych niepowodzeń. Problemem nie musi być zresztą bardzo niska atrakcyjność, ile raczej przekonanie ‘kim ja dla niego/niej jestem?’ – ten sztuczny podział na ligi tworzy się w swojej głowie bardzo często z powodu własnych kompleksów. A niska samoocena zwykle sprawia, że w związku przyjmuje się postawę usłużną, to zaś może popsuć znajomość nawet bardziej niż przeciętny wygląd czy brak sukcesu zawodowego.

W udanym ‘nierównym’ związku obie strony są przekonane o swojej wysokiej wartości, nie udają kogoś innego, tylko wydobywają z siebie to, co najlepsze, i tym kupują swoją połówkę. Jeśli tej pewności siebie brakuje, obiekt westchnień stawia się na piedestale, idealizuje, i próbuje zdobyć jego miłość pieniędzmi, bezwzględnym oddaniem, byciem przesadnie miłym. To w sumie takie żebranie o wzajemność, czasami wręcz wystarcza, że można kogoś wielbić z bliska i być na każde jego skinienie.

Fajnie mieć lokaja

W byciu podnóżkiem najgorsze jest to, że wybiera się nieodpowiedni sposób na dorównanie swojemu ideałowi. Czy u każdego ma się szanse? Nie, ale skrajna uległość rzadko kiedy przynosi pożądane efekty, lepiej pomyśleć, nad czym mogłoby się popracować, aby zyskać kilka dodatkowych punktów. To zrozumiałe, że osoba ambitna, wykształcona i wysportowana chce kogoś, kto równie dużo inwestuje w siebie. Nie muszą to być dokładnie te same zalety, liczy się jedynie, czy ktoś robi coś ciekawego ze swoim życiem, nie spoczywa na laurach, rozwija się.

Słowem, jest osobą, którą aż chce się bliżej poznać. To właśnie często tłumaczy, jakim cudem Bestia poderwała Piękną – nie ma wyglądu, ale wnosi do związku niesamowite poczucie humoru, ma tysiąc pomysłów na wakacje, z prawdziwą pasją opowiada o historii średniowiecza i robi najsmaczniejsze naleśniki na świecie.

Jeśli więc ktoś zgodzi się obniżyć swoje standardy dotyczące partnera, to zwykle chce mieć z tego jakąś korzyść. Te powody są bardzo różne. To w wielu przypadkach chęć posiadania wiernego pieska – zahukana żonka to świetna opcja na stałe, nie pyskuje, nie stawia się, jest wpatrzona jak w obrazek, można być pewnym jej wierności, nie trzeba się specjalnie wysilać, a ona i tak zadba, by misiaczkowi niczego nie zabrakło. Są pieniądze – może brzydka, ale zamożna, ustawię się w trymiga, a przyjemności będą na boku. Możliwość wyrwania się z prowincji i wejście do dobrej rodziny.

Święty spokój najcenniejszy

Są też kiepskie doświadczenia z przeszłości. Wielu ludziom się wydaje, że osoby na świeczniku, uchodzące za świetną partię, nie mają żadnych kompleksów ani traumatycznych przeżyć. A to nieprawda, ci z topowej ligi nierzadko bardzo kiepsko myślą o sobie, bo są ciągle pod obstrzałem, bez przerwy oceniani, ludzie wokół czekają na ich potknięcia. To straszna presja i strach, że kiedyś wypadnie się z czołówki.

W takim stanie ducha często szuka się osoby, która podniesie samoocenę, będzie ostoją, stworzy przytulny dom. Fakt, to nie jest wymarzony facet, chciałoby się, żeby oprócz tego miłego charakteru miał trochę lepszą sylwetkę i nieco szersze horyzonty, ale przed nim już byli ci z najwyższej półki, a złamane przez nich serce do tej pory boli. Nie warto pchać się w to znowu, bezpieczniej nieco zrewidować swoje oczekiwania i przynajmniej cieszyć się czyjąś bezwarunkową miłością.

Nie ma już tego spięcia, że non stop trzeba być ideałem. Przy mniej atrakcyjnym partnerze można pozwolić sobie na chwile słabości, dać troszkę na wstrzymanie, a i tak dalej jest się tą najcudowniejszą istotą na świecie. Cieszy ten luz drugiej osoby, która potrafi się przyznać, że wzięła braci Karamazow za rosyjskich zawodników MMA, nie robi tragedii z oklapniętego sufletu i nie dzwoni do recepcji hotelu z pretensjami, że poduszki leżały krzywo. To też pokazuje, jak mylące są te ligowe oceny – pewne przymioty uchodzą za atrakcyjne dla wszystkich, a jednak zawsze znajdzie się grupa, dla której ważniejsze będą zupełnie inne rzeczy.

Jednak nie pasujecie do siebie

Niestety, czasami te przyjemne chwile to za mało, by dało się zapomnieć o rozbieżnościach. Kiedy się szuka wyłącznie odskoczni od dotychczasowego życia, jakiegoś kontrastu, by choć w domu dało się odetchnąć, na dłuższą metę może to być uciążliwe. Niezbyt mądra, ale bardzo ładna dziewczyna może mieć dość łatki pustej laleczki zadającej się z równie mało bystrymi mięśniakami, więc wybierze chłopaka wyglądającego tak sobie, za to robiącego doktorat z biologii. Początkowo jest sielanka, on zyskał dziewczynę, której wszyscy mu zazdroszczą, ona poznała porządnego chłopaka, jeśli jednak oboje nic a nic się nie zmienią, jak długo takie przeciwieństwa będą się przyciągać?

A otoczenie potrafi być bezlitosne. Stopień atrakcyjności zazwyczaj wiąże się z określonym stylem życia, specyficznym kręgiem znajomych, rozmaitymi zależnościami. Wprowadzenie do tego świata kogoś, kto nie spełnia tych samych kryteriów, może być przykrym doświadczeniem. Dziewczyna piękna, nie ma co gadać, ale żeby od razu się żenić? W naszym towarzystwie nie ma miejsca dla zwykłej kelnerki. Możesz przyjść na imprezę, ale bez swojego chłopaka hydraulika.

Załóżmy nawet, że otoczenie nie odrzuci. Czy jest się gotowym na rewolucyjne zmiany? Na to, że trzeba prowadzić dom na odpowiednim poziomie, że przez wymagającą pracę wspólnych chwil tylko dla siebie będzie niewiele, że zabraknie miejsca na beztroskę, dojdą za to nowe, odpowiedzialne powinności. Dla ludzi z różnych światów może to być przeszkodą nie do przejścia, podczas gdy osoby na tym samym poziomie mają przeważnie podobne obowiązki, łatwiej im się zrozumieć i dzięki temu stworzyć bardziej harmonijny związek.

    9 komentarzy

  • jotka

    Bardzo trudny temat, bo z jednej strony, każda potwora znajdzie swego amatora, a z drugiej, czasami związki nie przetrwają pod wpływem presji środowiska, dużo zależy od cech indywidualnych i silnych osobowości…

  • oko

    czasami rzeczywistość rozmija się z pragnieniami.
    a ja czytając mama w uszach nieustająco piękną piosenkę – „brzydka ona, brzydki on…”
    nawet największy nieudacznik na świecie ma prawo kochać istotę z piedestału – kto wie, czy wraz z zachwytem nie wniesie do związku znaczącej wartości – lepiej żałować za popełnione grzechy, niż żałować, że się ich nie popełniło – był taki „mądrala”, który to wygłosił jawnie i bezczelnie – miał rację! (postawiłbym mu piwo, ale jakoś mi z głowy wypadły dane teleadresowe – GIODO czuwa!)

  • Elisabeth

    mądry post, szkoda że rzadko się takie czyta.
    podobno przystojny chłopak to tylko radość dla koleżanek 😉
    lepiej żeby oni się dogadywali choć ludzie się dziwią, niż być parą wzbudzającą zachwyt u innych,
    która w domu sam na sam nie ma o czym ze sobą rozmawiać…

  • aksinia

    Nie chcę siać zamętu – ale kiedyś małżeństwa były aranżowane w zamkniętym środowisku, w danej klasie. Małżonkowie się nie kochali, czasem nawet nie za dobrze znali. Ale wychowani w ten sam sposób mieli podobne priorytety, zbliżone oczekiwania – łatwiej było im się zrozumieć. Przy aktualnym pomieszaniu, większej mobilności społeczeństwa – można się zdziwić. Owszem , para może się kochać. Ale jego znajomi i przyjaciele, że o rodzinie nie wspomną, mogą nie zaakceptować wybranki – bo nazbyt obca. I tragedia gotowa, wszak kto zdoła żyć w izolacji, samą tylko miłością?

  • Elisabeth

    wszystko zależy tu od rodziny, czy są to ludzie kulturalni i dobrze wychowani.
    jeśli tak to się na pewno jakoś dogadają.

  • Marta z Mikrożycie

    Myślę, że jeśli taki związek jest zdrowy to obie strony mają sobie coś wartościowego, być może odmiennego do zaoferowania i inspirują się nawzajem do poszerzania swoich horyzontów. Super zadbany facet może zmotywować szarą myszkę do dbania o siebie poprzez pokazanie, jaką jemu to sprawia frajdę i pomaga cieszyć się życiem, a ona może zainspirować go do czegoś innego – może inwestowania w hobby lub innej rzeczy, w której to ona ma przewagę nad nim. Ogólnie nie wierzę jednak w coś takiego, jak ligi – zbyt wiele razy przekonałam się, że nie wszystko złoto, co się świeci.

  • Pojedyncza

    Osobiście częściej się spotykam z określeniem „innej ligi” w odniesieniu do innych sfer niż wygląd. Swojego czasu w mojej dzielnicy plotkowało się o pani doktor, która wyszła za mąż za kierowcę – traktowano to jako mezalians. Podobnie gdy między partnerami występuje spora różnica jeśli chodzi o zarobki czy majątek. Bo wygląd paradoksalnie można modyfikować, a poza tym z wiekiem i tak wszyscy chcąc nie chcąc tracą urodę…
    Myślę, że kąśliwe uwagi otoczenia nie są problemem, bo ludzie zawsze lubią plotkować, oceniać, wtrącać się w życie innych. Niebezpiecznie się robi, gdy poczucie wyższości/niższości mają sami partnerzy…

  • amadeusz

    ,,Idealnie to pokazuje współczesne kino – nieciekawy facet, który nie ma nawet pieniędzy czy władzy, zazwyczaj jest w stanie zdobyć dziewczynę, która śmiało mogłaby pracować jako modelka, ale w drugą stronę to praktycznie się nie zdarza, mało urodziwa kobieta plus size z jakimś przystojniakiem może się co najwyżej przyjaźnić.”

    chyba odwrotnie? Pretty Woman? ,,Dzienik Bridget Johnes”, ,,50 twarzy Greya?”, ,,kopciuszek?, ,,Książę w Nowym Jorku”? (wystarczy czy wymienić jeszcze 15?) A Może znacie jakieś filmy z odwrotnym scenariuszem? Proszę o 3-4 tytuły z taką dysproporcją jak w moich wyżej wymienionych.

    • Ania

      Sugerujesz ze Julia Roberts, Kopciuszek czy ta z Greya sa malo urodziwe? 😀 Przecież to piekne kobiety w „szarym przebraniu”.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>