Jak urządzić święta i nie zwariować?
Pierwsze skojarzenia na hasło „święta”? Zapach pierników i pieczonego mięsa, nastrojowe świece, uroczysta atmosfera, rodzina wreszcie w komplecie, ładnie ubrana i w podniosłym nastroju… oraz ogrom pracy, który bardzo często spada na kobiece barki. Pani domu czuje się bowiem w obowiązku przygotować takie święta, by domownikom uśmiech z twarzy nie schodził choćby na minutę.
Nic w tym złego, bliskich w końcu ma się również po to, by się o nich troszczyć i od czasu do czasu rozpieszczać, a czy może być lepsza okazja ku temu niż tych kilka świątecznych dni? Mimo to na myśl o świętach wiele kobiet aż się wzdryga, bo czują, że tej pracy jest chyba troszkę za dużo, a świąteczna gorączka przemienia się niekiedy w prawdziwy obłęd. Tylko dlaczego tak się dzieje?
Świąteczny dryl
Nim wszyscy zasiądą do świątecznego stołu, ktoś musi ten stół przygotować. Zazwyczaj jest to kobieta, a droga, jaką musi ona przebyć, by osiągnąć swój cel, jest długa i wymagająca. To niekończące się zakupy i targanie tych siat do domu, sprzątanie, sprzątanie, i jeszcze raz sprzątanie, gotowanie, pieczenie, marynowanie, pakowanie prezentów, dekorowanie całego mieszkania, podawanie do stołu… Tak, to nie karczowanie syberyjskiej tajgi, ale naprawdę, po kilku tygodniach takiego wariactwa po prostu pada się na twarz, tym bardziej, że najczęściej chodzi się jeszcze do normalnej pracy.
Na przedświątecznych przygotowaniach zresztą wcale się nie kończy, bo po wieczerzy ktoś przecież musi pozmywać naczynia i posprzątać, następnego dnia znowu przygotować coś do jedzenia i znowu chaos po biesiadzie ogarnąć, zająć się gośćmi i zatroszczyć o domowników, co by im na pewno na niczym nie zbywało. No niewiele tu miejsca dla siebie, żeby też beztrosko poleniuchować.
Tak, można odnaleźć w tym radość, w końcu robi się to dla ludzi, których szczerze się kocha. Jest dla kogo tak się starać, a nie każdy może to o sobie powiedzieć – ci samotni pewnie często zazdroszczą i oddaliby błogi spokój za możliwość urabiania się po łokcie dla kilku szczególnych osób. Ale czasami, mimo całej tej radości, ma się trochę dosyć i fajnie by było, dla odmiany, zostać obsłużoną przez innych.
Kto mówi, że tak trzeba?
Kobieta zwykle czuje, że święta to jej działka, to ona jest odpowiedzialna za tworzenie atmosfery i organizowanie tej praktycznej otoczki. Znowu, to nic złego, nie jest to przecież jakaś wstydliwa rola i patriarchalny ucisk, warto jednak wcześniej odpowiedzieć sobie na pytanie: po co naprawdę są święta? Dla wierzących to czas radości z narodzin Jezusa, dla tych mniej religijnych to możliwość spędzenia wspólnie kilku dni w sposób zupełnie inny niż przez resztę roku. Ma być wyjątkowo. Tylko czy zawsze dobrze pojmujemy ową wyjątkowość?
Jakkolwiek podchodzimy do świąt, to raczej niewiele mają one wspólnego z tym, czy we wszystkich, absolutnie we wszystkich szafkach zrobiło się porządek. Oczywiście, że święta wymagają szczególnej oprawy i o wiele przyjemniej jest wtedy, gdy do kolacji zasiada się w elegantszych ubraniach i spożywa się wystawne dania na talerzach wyjmowanych raptem kilka razy do roku. Ale w dalszym ciągu to ludzie są ważniejsi od podłogi wypastowanej na błysk i idealnie ułożonych sweterków w komodzie.
Masa kobiet sama narzuca sobie obowiązki, które w gruncie rzeczy wcale nie są niezbędne, by uznać święta za udane. Kobiety często wściekają się, że harują jak głupie i robią za służące, ale tak po prawdzie, wielokrotnie same się tym ciężarem obarczają, choć nikt je o to nie prosi. Wręcz przeciwnie, czasem słyszą: odpuść, to nam niepotrzebne, najważniejsze, że będziemy razem.
Pewnie, pieczony w domu makowiec, według tajemnej receptury przekazywanej z pokolenia na pokolenie jest najsmaczniejszy na świecie, tylko czy naprawdę dosłownie wszystko trzeba zrobić samodzielnie? A jeśli tak, to czy zbrodnią będzie przygotowanie pięciu super-potraw zamiast dwunastu, których i tak się nie zje? Bardzo często podejmowane są zadania ponad siły, choć wciąż ma się w pamięci, ile czasu zajmuje umycie głupiej witrynki z ozdobnymi talerzykami i kieliszkami. I czy właśnie to będzie dla rodziny najważniejsze, że do 24 grudnia udało się odsunąć wszystkie szafy i wygarnąć zza nich kurz?
Kobieto, odpocznij sobie
Wiadomo, że przed świętami pracy jest więcej niż zwykle, ale nie trzeba od razu z tego tytułu popadać w paranoję. Generalne porządki od czasu do czasu są wskazane, dlaczegóż, by więc nie wykorzystać okazji? I wszystko pięknie, ale gdy nie uda się ogarnąć całej chałupy do Wigilii, to chyba żadna wielka tragedia? Cóż, dla wielu kobiet tak właśnie jest – czują, że zawiodły, jeśli nie wypełnią w najdrobniejszych szczegółach przedświątecznego planu, i prędzej zarwą dziesięć nocy z rzędu niż cokolwiek sobie odpuszczą.
Kobiety często zupełnie zaniedbują siebie w tym przedświątecznym okresie. Nie dosypiają, jadają w przelocie, ignorują bolący kręgosłup, chwila relaksu przy ulubionym serialu albo zrobienie sobie maseczki traktują jako fanaberię, która niepotrzebnie kradnie czas. Nie myślą o tym, że jeśli będą już w trakcie świąt wymęczone do granic możliwości przysypiać na kanapie, to domownicy poczują się tym lekko rozczarowani. Albo tak się przyzwyczają do służebnej roli pani domu, że do głowy im nawet nie przyjdzie, by swoją mamę czy żonę choć nieznacznie odciążyć.
A jaką można mieć radość ze świąt, jeśli ciągle myśli się tylko o tym, że trzeba rybę wstawić do piekarnika, odsmażyć pierogi, wyszorować garnek, bo później będzie nie do wyczyszczenia, zaparzyć cztery herbaty, z czego każda o innym stopniu nasycenia i z różną zawartością cukru? Już kilkuletnie dzieci mają się czym wykazać, dlatego nie trzeba wszystkiego wszystkim podtykać pod sam nos. No chyba, że ktoś to lubi.
Jak na filmie
Przygotowania do świąt mocno utrudnia fakt, że niemal wszyscy są w jakimś tam stopniu zmanipulowani medialnym przekazem. Świątecznymi reklamami bombardowani jesteśmy z każdej strony, a w nich wszystko jest dopracowane na tip-top. W świątecznych filmach nawet bałagan prezentuje się bardzo malowniczo, stoły uginają się od jedzenia, na każdym kroku piękne dekoracje, gospodyni mimo natłoku zajęć odpicowana, no po prostu pocztówkowe sceny. Tak, to fikcja… ale często na tę fikcję nabieramy się jak dzieci, pragnąc przenieść lukrowane obrazki do swojej rzeczywistości.
W związku z tym wszystko musi być perfekcyjne – pierożki o idealnych kształtach, firanki ułożone w idealne fałdki, sztućce ułożone w idealnie równych odstępach, a po nalaniu zupy na talerzu nie może się pojawić choćby najcieńsza, burząca idealną harmonię smużka. To oczywiście wygląda bardzo imponująco, ale i nakłada sporą presję – na gospodynię, która nie może pozwolić sobie na najmniejszą niedoskonałość, i na domowników, którzy boją się głośniej odetchnąć, by czegoś nie popsuć. Czy aby na pewno tak wyglądają wesołe święta?
Byłoby dużo łatwiej i mniej stresująco, gdyby zamiast parcia do nieosiągalnego ideału pozwoliło się sobie na choć szczyptę prawdziwej zabawy. Wyszło krzywo? Na zdrowie, przynajmniej nikt inny tak nie ma. Miał być piękny placek, ale się połamał? No to zrobimy z niego abstrakcyjne ciasteczka. Może nie jest perfekcyjnie, ale przynajmniej bez nadęcia. Przy takim podejściu to i resztę rodziny łatwiej namówić do współpracy, bo to naprawdę nie tak, że każdy mąż jest śmierdzącym leniem uważającym, że przygotowanie świąt to pestka i niech baba sama się tym zajmuje, to jej zakichany obowiązek. Nie, mężczyźni oraz dzieci często wymigują się od pracy, bo nie widzą w tym sensu, w dodatku niewiele mają do gadania, wykonują jedynie rozkazy pani domu, która mówi, że ma być tak i koniec. A jak nie wyjdzie, to lament i pretensje.
Kobiety niechętnie godzą się na improwizację, często traktują przedświąteczną krzątaninę śmiertelnie poważnie, pomysły dzieci jeszcze jakoś przechodzą, bo to dzieci, ale propozycje męża wielokrotnie zbywa się machnięciem ręki, on najlepiej niech zamknie dziób i robi tylko to, co się mu każe. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach panowie przez cały grudzień ‘muszą’ zostawać w pracy po godzinach, a dzieci wymyślają masę zadań do szkoły, byle tylko nie wykonywać tych idiotycznych, przedświątecznych zadań. Rodzina nie czuje po prostu, że te święta faktycznie są dla nich.
Modny minimalizm
Przyjęło się, że święta muszą być na bogato, co na szczęście powoli się zmienia – na szczęście dla tych, którzy są już zmęczeni wszechobecną komercją i tradycją nakazującą wypruwanie sobie żył. Przybywa osób, które Boże Narodzenie spędzają poza domem, gdzieś w górach albo mazurskim pensjonacie, ale i te domowe święta coraz częściej organizuje się bardziej na luzie. Wystarczy zadbać o te tradycje, bez których absolutnie nie wyobraża się sobie świąt, a resztę rzeczy robić według ich ważności – jeśli się uda ze wszystkim, to świetnie, a jeśli nie, odpadną te mało istotne detale, których braku pewnie się nawet nie zauważy. W końcu nie walczymy o odznakę przodownika pracy.
Można wprowadzić swoje własne tradycje, dzięki którym pracy jest mniej, a klimat świąt wciąż zostaje zachowany – to nowe, mniej pracochłonne wersje klasycznych potraw, proste i efektowne bożonarodzeniowe dekoracje, nowatorski system robienia porządków, oryginalny pomysł na świąteczny stół. Dzisiaj, w dobie internetu, takie inspiracje są na wyciągnięcie ręki, i nagle się okazuje, że mega wrażenie robią też rzeczy, które kosztują grosze, a ich przygotowanie zajmuje 15 minut, a nie pół dnia.
Warto też do pracy zaangażować całą rodzinę. Kobiety lubią psioczyć na niewdzięcznych i leniwych domowników, ale bywa, że mają to na własne życzenie, bo zamiast jasno coś ustalić, liczą na to, że reszta się domyśli. Przez lata niczego nie wymagają, tylko zaciskają zęby i odwalają całą czarną robotę, co później strasznie trudno im zmienić. Nie mówiąc już o tym, że wpierw narzekają na ogrom pracy, a potem chętnych do pomocy domowników wyganiają, bo uważają, że same zrobią to najlepiej i mąż na pewno pomyli migdały z pistacjami, a dziecko krzywo rozłoży serwetki. Nie, nie to, że zawsze są same sobie winne – po prostu warto się zastanowić, dlaczego przedświąteczny okres to taka katorga i co można by było z tym zrobić.
Naprawdę wesołych świąt
Przed świętami spinamy się czasami tak bardzo, że zupełnie umyka nam ta magia, która świętom towarzyszyć powinna. To zabawne, że tak często zachwycamy się świątecznymi filmami, które pokazują, co naprawdę jest ważne w tym momencie, a jednak zamiast pójść za tym przykładem uparcie kładziemy nacisk na sprawy drugo- i trzeciorzędne.
Nieważne, jak ckliwie to brzmi, podczas świąt liczy się przede wszystkim miłość i wdzięczność. Nawet irytujące reklamy namawiające do kupna dziesiątek zbędnych rzeczy odwołują się właśnie do tych głębszych uczuć, bo za tym większość ludzi tęskni i tego chce doświadczyć. Bo co się pamięta ze świąt uważanych za wspaniałe? Owszem, imponującą choinkę, prezenty w szeleszczącym papierze, przepyszne uszka i obłędnie pachnący sernik też, ale przede wszystkim siedzące przy wspólnym stole osoby oraz wyjątkową atmosferę, jaką to grono stworzyło, a nie to, że dwie szklanki nie były od kompletu.
8 komentarzy
Tradycja, media, rodzina- wszyscy wymagają cudów i 12 potraw. Tu potrzeba trochę egoizmu i podziału pracy , kto nie pracuje, ten nie je 😉
Zgadzam sie!
Nie da się nie zwariować 🙂 zawsze znajdzie się jakiś niezadowolony
Święta racja 🙂 Ja już dawno przestałam się napinać – ile posprzątam to posprzątam – dom jest dla ludzi, a nie ludzie dla domu. Dbam o to, by nie paść na twarz i usiąść w pogodnej atmosferze do świątecznego stołu. U mnie w domu rodzinnym niestety kończyło się często awanturą i atmosfera była zdechła.
U nas jest inaczej. Moze dlatego, ze mieszkamy za granica i nie mamy dzieci. Wigilia to totalny luz- jemy potrawe, na ktora mamy ochote i idziemy do pubu na drinka. w tym roku zapraszamy znajomych. Ale tez bez spiny. Wydaje mi sie, ze oboje z mezem tez mamy taka mentalnosc po prostu. Wiekszosc potraw dobrej jakosci kupilismy, a cos tam sie ugotuje i upiecze. Same przygotowania natomiast zajely nam troche czasu i zabraly troche pieniedzy, bo troche rzeczy nam brakowalo. Owszem, sprzatanie bedzie, ale ja lubie sprzatac ;-). Na szczescie moj maz zostal tak wychowany, ze tez sprzata i gotuje, wiec dzielimy sie obowiazkami.Tesciowa dobrze wychowala synow ;-). Zgadzam sie z powyzszymi komentarzami- nie przemeczaj sie, gotuj ile chcesz i co chcesz i nie przesadzaj ze sprzataniem.
Trzeba wrzucić luz 😉
To tylko święta i nie można dać się zwariować. Kiedyś dużo brałam do siebie a od kilku lat dałam sobie spokój. Czasami trzeba odpuścić i jak będzie tak będzie 😉
Przygotowania do świąt to u nas kooperacja. Najpierw roraty, rekolekcje. Potem każdy robi w domu to, co umie, rzecz jasna oprócz „leżenia bykiem”. Jak współpraca się układa, to i wszyscy są później zadowoleni. Łamanie się opłatkiem i życzenia wigilijne, śpiewanie kolęd i pasterka. Czym tu się zamartwiać? Będzie pięknie, jak co roku.