Jak widzi swoją mamę kobieta po 30?
Przeciętna pięciolatka patrzy na mamę jak w obraz. Buntuje się, nie zawsze słucha co się do niej mówi, ale zapytana, kto jest najpiękniejszy, od razu wskaże najbliższą sercu kobietę. Gdy kończy siedem lat, widzi nie tylko urodę swojej rodzicielki, ale również coraz częściej dostrzega jej cechy charakteru i umie je docenić. Podkreśla dobroć, zaradność, dobry gust. Odpowiada bez wahania i cienia wątpliwości, że w przyszłości chce być jak mama. Przychodzi jednak okres dojrzewania i wszystko się zmienia. Mama już nie jest aniołem. Zstępuje z nieba, staje się człowiekiem z krwi i kości. Często zostaje obwiniona za wszystkie krzywdy świata. To na nią młoda kobieta wyrzuca całą złość. W opinii dojrzewającej dziewczyny mama ogranicza i zatruwa życie, nie pozwalając na wszystko. Nie rozumie, jest staroświecka, i w ogóle do bani. Co dzieje się dalej? Gdy córka staje się dorosła, dopiero zaczyna się robić interesująco…
„Na początku dzieci kochają swoich rodziców, gdy są już starsze, osądzają ich. Zdarza się, że im wybaczają.”
Oscar Wilde
Gdy kobieta dojrzewa
Według prawa, dojrzałość zyskujemy, gdy kończymy 18 lat. Prawda jest jednak taka, że w praktyce moment ten następuje trochę później. Wiele kobiet wskazuje na czas, kiedy zbliżają się do trzydziestych urodzin. Można kpić i nie dowierzać, jednak osoby, które przeżyły 30 urodziny, zauważają, jak zmienia się ich sposób myślenia. Patrząc wstecz, dostrzegają swoje naiwne podejście do życie, dopiero z perspektywy czasu staje się ono wyraźnie… dziecinne.
Jedna ze zmian dotyczy postrzegania własnych rodziców, w tym przede wszystkim mamy, od której młoda kobieta oczekuje wyjątkowo sporo i w której przypadku bywa najsurowszym sędzią.
Wraz ze zdobywaniem życiowych doświadczeń, nagle okazuje się, że rodzice nabierają dużo bardziej ludzkiego oblicza.
Przestajemy widzieć mamę i tatę jak kilkuletnie dziecko, które w rodzicach dostrzega nieomylne jednostki i chodzące ideały. Dojrzała kobieta nie buntuje się jak nastolatka i nie obarcza rodziców odpowiedzialnością za wszystkie swoje problemy. Oczywiście nie zapomina doznanych krzywd (im są one większe, tym trudniej wymazać ich destrukcyjny wpływ), jednak potrafi na nie spojrzeć inaczej niż w przeszłości. Wyrzuca rozbite lustro, które zniekształca obraz, sięga po nowe, które daje ukojenie. Oprócz złości i rozczarowania, do głosu dochodzi empatia. Pojawia się przekonanie, że rodzice robili, co w ich mocy, a że wiele się im nie udało, wynika z niedoskonałej natury każdego człowieka, a nie z chęci szkodzenia własnemu dziecku.
Po trzydziestce większość z nas widzi w rodzicach „normalnego” człowieka. Nie przecenia negatywnego wpływu, nie wyolbrzymia wydarzeń z przeszłości. Pamięta o tym, co złe, ale ma już siłę, by jako dorosła osoba uporać się z demonami przeszłości. W pojedynkę lub przy pomocy psychologa.
Czasami właśnie w okolic trzydziestych urodzin dochodzi do szczerej i bolesnej rozmowy z rodzicami, od której przebiegu zależą dalsze relacje rodzinne. Dorosłe dziecko może próbować porozmawiać o tych wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w przeszłości. Naturalną potrzebą staje się otrzymanie wyrazów zrozumienia. Nawet dorosła kobieta potrzebuje, by jej mama wysłuchała, co ma do powiedzenia, bez przerywania, oceniania i zaprzeczania. Chce potwierdzenia, że prawda dorosłego dziecka nie musi być taka sama jak prawda rodzica. Jeśli prawdy te są różne, nie oznacza to, że należy zaprzeczać którejś z nich. Przyjmuje się ją do wiadomości i przeprasza za to, co było niedoskonałe. W ten sposób umożliwia się stworzenie nowych, dojrzałych relacji.
W okolicy trzydziestych urodzin, kiedy sporo kobiet ostatecznie odcina pępowinę, przychodzi właśnie czas na nieco inne spojrzenie dorosłych dzieci na rodziców i odwrotnie. Relacje powinny stać się bardziej partnerskie. Niekoniecznie jednak w 100% przyjacielskie. Psychologowie podkreślają bowiem, że dorosła córka nie powinna odczuwać presji, by dzielić się całym życiem z mamą. A mama nie powinna naciskać, by córka jej o wszystkim mówiła. Jeśli rodzicielka staje się najważniejszym powiernikiem i najbliższą przyjaciółką, to wyjątkowo blisko takiej kobiecie do maminsynka, którego postawa jest jednoznacznie źle odbierana wśród kobiet. Warto być uczciwą i szczerą wobec siebie. Czy rzeczywiście wielogodzinne rozmowy każdego dnia z mamusią i pytanie jej o zdanie w każdym temacie, gdy ma się już dom i swoją rodzinę, jest w porządku w stosunku do partnera? Czy jest fair w stosunku do samej siebie…a nawet mamy, która jako seniorka powinna mieć możliwość, by żyć swoim życiem?
Relacje z rodzicami zmieniają się, gdy same stajemy się mamami. Gdy rodzi się dziecko i widzimy, jak wiele czasu, emocji i siły wymaga wychowanie następnego pokolenia, albo zaczynamy rozumieć własnych rodziców, albo wręcz przeciwnie, odcinamy się od ich emocjonalnie jeszcze bardziej.
Jest też inny aspekt, często bolesny, spoglądanie, jaką świetną babcią jest mama. To wielka próba, zwłaszcza w przypadku kobiet z przykrymi doświadczeniami z przeszłości. Ta sama osoba, która nie miała czasu dla własnych dzieci, nie okazywała wystarczająco miłości, szaleje na widok wnuka. Z jednej strony nic tylko się cieszyć, z drugiej pojawia się bolesne poczucie niesprawiedliwości. Potrzeba mnóstwo dojrzałości, by cieszyć się z tego, że nasze dziecko ma wspaniałą babcię bez odczuwania goryczy z powodu braku równie dobrej mamy.
Z czasem przychodzi kolejny trudny moment, kiedy rodzice wcześniej w sile wieku, zaczynają podupadać na zdrowiu. Gdy zaczynamy dostrzegać w mamie czy tacie najstarsze osoby w pokoleniu, wraz z tym prostym pozornie spostrzeżeniem, zalewa nas kolejna fala emocji: dociera do nas, że wkrótce rodziców może zabraknąć…
10 komentarzy
Jako dorosła kobieta nie znoszę, gdy mama próbuje mnie pouczać i mówić co mam robić. Zapomina, że nie jestem już dzieckiem.
Zbyt ciasna więź z mamą czasem skutkuje rozpadem związku córki, obserwuje to w moim środowisku, trzeba dać dzieciom trochę oddechu 🙂
Tak jak poprzedniczka nie cierpię, gdy matka, a bardziej teściowa traktuje swojego prawie czterdziestoletniego syna jak dziecko……..
jednakże….sama mając dziecko, rozumiem moją mamę kiedy wbijała mi do głowy pewne rzeczy, gdy ja byłam mała 🙂 Doceniem teraz wszystko to czego mnie nauczyła!
Teraz mogę tylko czytać o tych relacjach :(((
Każda mama powinna pozwolić swemu dziecku żyć po swojemu, nawet jeśli ono popełnia błędy. Powinna mieć bardzo dobry kontakt z wnukami i mieć dla nich anielską cierpliwość. Oczywiście rozpieszczanie rozsądne obowiązkowe.
Serdecznie pozdrawiam
Ja moja mamę kocham bardzo i zawsze liczę się z jej zdaniem. Jako nastolatka było różnie miałam okres buntu ale mam w tym czasie była dla mnie bardzo cierpliwa i wyrozumiałą za to jestem jej wdzięczna 😉 dziś sama jestem mamą i zależy mi na dobrym kontakcie z dziećmi
Dokladnie… tak mało czasu nam zostało… coraz mniej… 🙁
Okolo 30. urodzin dopiero zaczelam tak naprawde dostrzegac fakt, ze rodzice…. to tylko ludzie. Wiem, jakie maja wady, zalety oraz przyzwyczajenia. Wczesniej tego nie widzialam. Duzo sie zmienilo, gdy po 25. Roku zycia calkowicie wyprowadzilam sie z domu. A teraz widuje rodzicow kilka razy w roku (mieszkam za granica). Dopiero teraz moj obraz sie zmienil. Rodzice mojego meza sa luzni, moi tez, ale jednak probuja wciaz mna troszke kierowac. Jestem juz dobrze po 30-tce, dodam. Troszke wiec to bywa meczace, ale teraz bardziej sie stawiam.
Ale tez zdaje sobie sprawe, ze czas mija szybko, zwlaszcza jak sie jest doroslym czlowiekiem i odczuwam ten zimny oddech na karku co chwile. Dlatego staram sie byc dobra corka i cierpliwa zazwyczaj.
Ona, bardzo mądrze napisane..:*
Ja zawsze bylam corka tatusia, tatusia ktory wczesnie zmarl, nie mialam nigdy bardzo bliskich relacji z mama ale nie mialam tez dalekiej. Z perspektywy czasu ogromnie doceniam jak poradzila sobie z choroba meza i malym a potem dojrzewajacym dzieckiem, jak wiele dawala mu swobody ale uczac odpowiedzialnosci za siebie zawsze wiedzialam ze to ostateczna instancja ktora pomoze, jak juz pokonam wstyd i przyznam sie do slabosci. Z duma odkrywam w sobie cechy podobienstwa do mamy i obie akceptujemy swoje roznice. Powoli tez uczymy sie okazywac nasze dobre uczucia do siebie nawzajem. 🙂 I choc nigdy nie bylo zle to niewatpliwie wlasnie w okolicach 30 i po nasz kontakt stal sie z jednej strony bardzo partnerski, ale z drugiej strony prawdziwa dobra relacja matki i doroslej corki.