Jak wygląda współczesna rodzina?
Dane statystyczne nie zostawiają wątpliwości – dla blisko 80 procent Polaków rodzina jest jeśli nie największą wartością, to bardzo wysoko na liście życiowych priorytetów. Potrzebujemy rodziny, chcemy ją mieć, te więzi są wyjątkowo ważne. Posiadanie bliskich osób okazuje się niezbędne do osiągnięcia pełni szczęścia, dla wielu to nawet istotniejsze niż zachowanie dobrego zdrowia.
Ale gdy wejdziemy w szczegóły, to widać, że pod pojęciem „rodzina” niekoniecznie mamy na myśli to, co wcześniejsze pokolenia. Na inne rzeczy kładzie się nacisk, nie ma takiego przywiązania do tradycyjnej hierarchii, jest mniej przyzwolenia na toksyczne zachowania – to tak w skrócie. Wciąż za to rodzina pozostaje wrażliwą, delikatną materią, gdzie średnio sprawdzają się proste rady i zero-jedynkowe rozwiązania.
Więcej luzu
To bodaj największa zmiana, choć nie do końca zgodna z prawdą – mówiąc o „tradycyjnej rodzinie” mnóstwo osób ma przed oczami nieco wyidealizowany model z kultury zachodniej lat 50-tych, podczas gdy 100, 200 czy 500 lat temu rodziny często wcale nie wyglądały tak, jak w naszych wyobrażeniach. Prawdą jest natomiast, że obecnie stosunkowo rzadko do zakładania rodziny podchodzi się równie pragmatycznie co kilka pokoleń wstecz. Owszem, mąż powinien być poukładany i odpowiedzialny, a wobec żon jest oczekiwanie, iż zajmie się ona dziećmi i tworzeniem domu, niemniej to nie jest powszechne, że wychodzisz za mąż, bo bez niego nie będziesz mieć za co żyć, a dzieci nie są po to, żeby utrzymywać starych rodziców, gdyż od tego jest emerytura.
Związki o wiele częściej są po prostu z miłości i współmałżonka wybiera się samodzielnie, a nie z polecenia rodziców. Zwraca się uwagę na dodatkowe kryteria – w pewnym sensie jest to samo co kiedyś, ale bardziej rozbudowane, czyli fajnie, że żona ładna i młoda, ale jeszcze fajniej, że tak samo jak mąż lubi jeździć z góry i jest z nią o czym pogadać wieczorami.
W rodzinnym życiu jest mniej norm, zakazów i rozkazów. Ludzie bardziej się na coś umawiają niż tylko poddają społecznym normom – przykładowo, źle że małżonek zdradza, to nie jest mile widziane, można jednak stworzyć sobie związek otwarty i nikomu nic do tego, a mieszkająca bez ślubu para nie musi się obawiać, że ją zgorszeni sąsiedzi wypędzą za karę z wioski. Współczesny model rodziny jest bardziej partnerski, a sama rodzina z reguły mniej liczna. Podział ról wciąż istnieje, ale się coraz mocniej rozmywa; wiele małżeństw wspólnie podejmuje decyzje, kobiety zarabiają pieniądze, a mężczyźni odkrywają, że zaangażowane ojcostwo daje mnóstwo satysfakcji.
Bardzo odmienne jest też podejście do dzieci. Mają one więcej swobody w porównaniu do rówieśników jeszcze sprzed kilkudziesięciu lat. W większym stopniu szanowane są ich prawa oraz autonomia, mogą one także podejmować samodzielne decyzje, na przykład w zakresie rozwoju zainteresowań i generalnie nie uważa się ich za własność rodziców, którzy mogą z nimi zrobić, co chcą.
Nie ma jednego wzorca
Patrząc w przeszłość, można zauważyć, że o wiele więcej rodzin powstawało według odgórnego schematu, a niezależność w tym względzie niekoniecznie była odbierana pozytywnie, zwłaszcza gdy dotyczyła kobiet. Obecnie panuje większa różnorodność, ale jak wynika z badań CBOS-u, rodziny odbiegające od stereotypowego wzorca mama + tata + co najmniej jedno dziecko nie są przez wszystkich uznawane za takowe – dla jedynie 30 procent Polaków nieformalny związek wychowujący wspólnie dziecko jest rodziną, podobny odsetek nie nazwie rodziną bezdzietnego małżeństwa, za to aż 91 procent powie, że samotna matka lub ojciec z dziećmi jest niepełną, ale jednak rodziną.
Za rodziny rzadko uważa się pary homoseksualne, nawet gdy wychowują one dzieci, jest też problem z postrzeganiem rodzin patchworkowych, związków kohabitacyjnych, par, które nie są zaangażowane romantycznie, ale zdecydowały się na wspólne dziecko. Nie jest wprawdzie tak, że ci ludzie są na każdym kroku szykanowani i wyrzucani poza nawias społeczeństwa, niemniej w wielu przypadkach odmawia się im prawa do nazywania się rodziną, na zasadzie: niech sobie żyją jak chcą, ale bez afiszowania i bez przywilejów jak dla „prawdziwych rodzin”.
Tak czy owak, swobody ludzie mają bez porównania więcej, a w rodzinie liczą się nie tylko obowiązki, ale też uczucia. Również w rodzinach, które określają się jako tradycyjne, częściej niż w przeszłości bierze się pod uwagę potrzeby emocjonalne współmałżonka i dzieci, a zamiast surowej dyscypliny i karania za wszystko próbuje się dialogu oraz systemu nagród.
Rodzina na pierwszym miejscu, ale…
Składając taką deklarację bardzo dużo osób, zwłaszcza młodych, wcale nie musi mieć na myśli własnego związku małżeńskiego oraz posiadania dzieci. Tego bowiem mogą w ogóle nie chcieć, za to cenią sobie bliskość z dziadkami, rodzicami, siostrą, bratem, fajną ciocią czy wujkiem. Nie myślą o budowaniu domu z drugą osobą, jednak bez przymusu wpadają do mamy na niedzielny obiad albo do dziadka na działkę. Niezależnie od wieku, cenimy sobie kontakt z przeszłością, lubimy słuchać rodzinnych opowieści, i fajnie jest mieć to wielopokoleniowe porozumienie.
Jednocześnie jest mniejsza presja na robienie czegoś, na co zwyczajnie nie ma się ochoty, czego idealnym przykładem są święta – wciąż mnóstwo osób spędza na przykład Wigilię w rodzinnym gronie, mimo że jest to dla nich koszmar, bądź chrzci dziecko wbrew sobie, bo babci będzie przykro. Z drugiej strony, o wiele łatwiej jest się dzisiaj postawić rodzinie i wyrwać spod jej kurateli, nawet będąc niepełnoletnim dzieckiem.
Młodzi ludzie nie chcą być rybami, co to głosu nie mają, i rzadziej godzą się na bezwzględne posłuszeństwo tylko dlatego, że ktoś jest starszy. Mają więcej odwagi by zawalczyć o swoje, a odcięcie się od rodziny nie jest już tak bardzo piętnowane, co oczywiście nie znaczy, że we współczesnych rodzinach zupełnie nie ma przemocy, toksyczności i emocjonalnych szantaży – bo są, tyle że głośniej się o tym mówi i przybywa miejsc, w których skrzywdzeni przez rodzinę mogą uzyskać pomoc.
To z kolei prowadzi do innej znaczącej zmiany – za rodzinę można uważać krąg bliskich przyjaciół. Więzy krwi są istotne, i to zawsze jest dramat, gdy z różnych przyczyn trzeba je osłabić lub całkiem zerwać, ale jest przynajmniej możliwość zastąpienia ich właśnie przyjaźnią, choć znowu, nie wszyscy to akceptują i uważają podobne relacje za mniej wartościowe od tych wynikających z pokrewieństwa.
Żadnego ślubu, żadnych dzieci?
W związki małżeńskie wchodzimy później i częściej zdarza się nam rozwodzić. Przybywa par, które żyją wspólnie przez wiele lat, mają razem dzieci, ale nie zamierzają swojego związku w jakikolwiek sposób formalizować. Kobiety nie mają aż takiego parcia na ślub, a i mężczyznom zdaje się mało spieszyć do żeniaczki. Sporo się mówi o kryzysie w relacjach damsko-męskich, a główną ich przyczyną ma być, a jakże, emancypacja kobiet – większość kobiet oczekuje mniej lub bardziej partnerskiego układu, podczas gdy masa mężczyzn marzy raczej o tradycyjnym układzie, z sobą w roli domowego przywódcy.
Jednak wbrew pozorom, sporo kobiet pragnie założyć rodzinę oraz mieć dzieci, po prostu nie chcą, by ta rodzina stała się dla nich więzieniem i jedynym punktem odniesienia w życiu. Przed macierzyństwem mają nadzieję choć trochę sobie poszaleć, co nie podoba się ich kolegom, bo wielu z nich nie zamierza wchodzić w związek z kobietą zbyt „doświadczoną” i zbyt „feministyczną”, cokolwiek by to znaczyło.
Ale tak naprawdę podstawową przeszkodą na drodze do rodzinnego życia są po prostu pieniądze, czy też raczej ich brak. Młodsze pokolenia podchodzą do kwestii finansowych odmiennie od swoich przodków i mało kto zamierza świadomie zakładać rodzinę, nie mając własnego mieszkania czy stałej pracy. Co innego, gdy jest już jakaś stabilizacja, dlatego przybywa osób biorących ślub po przekroczeniu 30 roku życia.
Jak wyobrażasz sobie rodzinę?
Rosnąca swoboda w zakresie związków i budowania rodzin ma wiele plusów, ale są też minusy. Główny to taki, że trzeba sobie samodzielnie wymyślić związek i znaleźć kogoś, kto podziela te pomysły – dawniej działo się to według określonych zasadach i człowiek nie musiał tak kombinować. A teraz nie wiadomo, czego się spodziewać, poszukiwania drugiej połówki zajmują więcej czasu i można odnieść wrażenie, jakoby zwiększyła się roszczeniowość potencjalnych partnerów.
Tu jednak bardziej problemem jest to, że pary na ogół dość późno decydują się na poważną rozmowę o swojej przyszłości albo nie robią tego w ogóle, zakładając że druga strona myśli tak samo, bo własny pogląd na rodzinę wydaje się tym „normalnym”. I kiedy taki związek rozczarowuje, zniechęca to często do dalszych poszukiwań plus rozwija tęsknotę za starymi, dobrymi czasami, kiedy rodzina faktycznie coś znaczyła. A jak widać, znaczy dalej, choć wymaga po prostu dostosowania się do nowych realiów.
Zostaw komentarz