Jak zmienia nas śmierć rodziców?
Naturalny porządek jest taki, że dzieci zazwyczaj żyją dłużej od rodziców i w pewnym momencie stają się świadkami ich śmierci. Lecz choć to bardzo powszechne zjawisko i większość z nas będzie musiała tego doświadczyć, nie sposób się przygotować na ostateczne odejście mamy i taty. To niemal zawsze jest taka bomba, po której ciężko się pozbierać.
Również wtedy, gdy z rodzicami łączyły nas bardzo chłodne stosunki czy wręcz otwarta nienawiść. Śmierć rodziców jest bowiem zakończeniem pewnego etapu naszego życia i mało komu udaje się po tym żyć dalej, jak gdyby nigdy nic. A zmiany są czasami dość zaskakujące.
Nie do wiary, że już ich nie ma
Dla małego dziecka śmierć rodzica to ogromna, niewyobrażalna tragedia i praktycznie w każdym przypadku odciska to jakieś piętno na psychice dorastającego człowieka. Okazuje się jednak, że dla dorosłych to wcale nie jest dużo lżejsze doświadczenie, mimo że są oni świadomi nieuchronności tej chwili i zdążyli się uniezależnić od swoich opiekunów.
Uczucia dopiero co osieroconych dzieci są bardzo gwałtowne. Jest szok, jest niedowierzanie, jest straszliwy smutek. Oczywiście to, w jakich stosunkach było się z rodzicem, wpływa na intensywność przeżywanego nieszczęścia, dlatego nie można powiedzieć, że żałoba zawsze wygląda tak i tak. Rzadko jednak spływa to po kimś jak po kaczce, bo co by nie mówić, rodzic kształtuje naszą osobowość i wyznawany system wartości, zarówno gdy jest opiekunem jak z podręcznika, jak i wtedy, gdy niespecjalnie przejmuje się swoim potomkiem.
Nie ma też większego znaczenia, czy śmierć była nagła, czy od pewnego czasu było jasne, że do pożegnania wkrótce nadejdzie – spodziewany czy nie, koniec życia bliskiej osoby to nieprzyjemne zaskoczenie, że to już, nieodwołalnie i nic nie można z tym zrobić. Dla wielu dorosłych dzieci żałoba po rodzicu jest strasznie trudna do przejścia, a czasami kończy się to nawet depresją i traumą, z której nigdy nie udaje się wyjść.
Najgorzej zwykle jest wtedy, gdy nie było się obecnym w tych ostatnich godzinach, nie zdążyło się pożegnać – tu często dochodzą gorzkie wyrzuty sumienia, że może to po części także nasza wina, a samo umieranie byłoby dla rodzica mniejszym cierpieniem, gdyby miał przy sobie najbliższe osoby.
Kim byli moi rodzice?
Żałobę przeżywamy bardzo różnie, generalnie jednak, większość lepiej to znosi, gdy nie jest w swym smutku zupełnie sama. Nierzadko to moment, gdy mocno zmieniają się relacje z resztą rodziny – po odejściu rodziców brat lub siostra staje się jeszcze bliższą osobą, można bardziej docenić obecność ciotek i wujków, którzy stają się niejako łącznikiem z przeszłością, wspominają zmarłych, przedstawiając ich w zupełnie innym świetle, przytaczając nieznane do tej pory fakty z dzieciństwa i młodości, opowiadając historie, o które byśmy swoich opiekunów nigdy nie podejrzewali. To często ten moment, gdy zaczyna docierać, jak wiele rodzice zmienili i poświęcili, by nas wychować, przez co pewne ich cechy charakteru stają się bardziej zrozumiałe.
Choć bywa, że po śmierci rodziców wszystkie więzy zupełnie się rozrywają, z rodziną nie łączy nic poza nazwiskiem, i dotyczy to czasem także samego rodzeństwa, które do tej pory spotykało się ze sobą właśnie ze względu na mamę czy tatę, a teraz już nie musi, więc każde idzie w swoją stronę i co najwyżej zamieni kilka słów nad grobem 1 listopada. Śmierć rodziców może aktywować dawne nieporozumienia, skłócić z powodu spadku, sprowokować do awantury, kto ile się zajmował staruszkami i co z tego wynikło – po takich sporach niekiedy nie ma co ratować, zwłaszcza że teraz brakuje rozjemców zdolnych załagodzić ten konflikt.
Śmierć jest takim szokiem, że skłania do refleksji nad sobą. Może jednak warto pomyśleć o własnych dzieciach? Wziąć ślub? A może wreszcie rozstać się z toksycznym partnerem, bo szkoda czasu na kiepskie związki? Może ta praca wcale nie jest wymarzona i nie warto się poświęcać czemuś, co nie daje szczęścia ani perspektyw na przyszłość? Tak, to czasem tylko chwilowe przemyślenia pod wpływem emocji, ale bywa, że ten krótki przebłysk zostaje w głowie i każe przewartościować dotychczasowe życie.
Naprawdę jestem sama
Cokolwiek się stanie potem, jedno jest pewne – zostajemy sierotami. Nikt nas nie odda do domu dziecka, ale pustka jest odczuwalna. Owszem, dorośli na ogół mają przyjaciół, męża/żonę, własne dzieci, to jednak inne więzi, które wprawdzie łagodzą ból, ale nieobecności rodziców tak do końca nie są w stanie zastąpić.
Nie jesteśmy już nieporadnymi istotkami, lecz mimo wszystko przyjemniej się żyło ze świadomością, że istniała ta najwyższa instancja, do której człowiek zwracał się w różnych momentach swojego życia, a to skarżąc się na wrednego szefa, a to płacząc po miłosnym zawodzie, a to z pytaniem o radę albo z prośbą o pomoc – bo nawet mając idealnego partnera i oddanych przyjaciół, opieka ze strony rodziców jest szczególna, często bezwarunkowa, i choćby działy się najgorsze rzeczy, mama z tatą trwali na posterunku, gotowi udzielić wsparcia.
Po ich śmierci zostajemy w pewnym sensie zdani tylko na siebie, musimy dojrzeć tak na sto procent. Oczywiście, większość pewnie powie, że przecież od dawna jest samodzielna i wcale nie jest taka samotna, ale ten brak daje o sobie znać w wielu kluczowych chwilach, jak ciąża, ślub, przeprowadzka, ważne zmiany w karierze zawodowej, finansowe tarapaty, ciężka choroba.
Dla tych, którzy byli mocno związani z rodzicami, to wyjątkowo bolesne doświadczenie, ale ukłucie w sercu pojawia się i u tych, którzy z mamą i tatą nie byli zżyci, bo wielka szkoda, że brakowało serdeczności w rodzinnych kontaktach, a teraz nie da się już niczego naprawić.
Niestety, nie miałam czasu
Ból często potęgują wyrzuty sumienia. Na liście rzeczy, których jako dorośli żałujemy najmocniej, zazwyczaj wysoko znajduje się żal, że nie spędzaliśmy wystarczająco dużo czasu z bliskimi. W tym właśnie z rodzicami. Trochę winny jest współczesny styl życia – sporo pracujemy, mieszkamy daleko od domu rodzinnego, jesteśmy wiecznie zmęczeni, sfrustrowani, przytłoczeni obowiązkami, a towarzyskie zaległości przecież zdążymy nadrobić.
Nie ma więc kiedy zadzwonić do mamy, wpaść choć na kwadrans do samotnego taty, zwłaszcza że starsi rodzice bywają męczący, mają staroświeckie poglądy, zadręczają kłopotliwymi pytaniami, czepiają się, narzekają, nie pozwalają żyć po swojemu. Lecz gdy ich zabraknie, tęskni się za ich troską, niedzielnym kotlecikiem z ziemniaczkami, nawet za wtrącaniem się w nasze sprawy. A najgorsze jest to, że większość tych niesnasek dałoby się sensownie rozwiązać, gdyby zamiast słownych przepychanek choć raz pogadało się szczerze, od serca. Część zaś po prostu odpuściło, bo wcale nie było o co toczyć wojny, dziś widać, że to w sumie jakieś głupoty, a tak niepotrzebnie zatruwały atmosferę.
Rodziców często bierze się za pewnik, bo zawsze byli i pewnie długo jeszcze będą. Dlatego po ich śmierci żałuje się niewypowiedzianych podziękowań, przemilczanych ciepłych słów, pominiętych czułych gestów, unikania spotkań. Pocieszamy się, że oni pewnie o naszych uczuciach i tak wiedzieli, ale też mamy świadomość, że to jednak nie to samo, co potęguje rozpacz po ich odejściu.
Tym bardziej, że po śmierci łatwiej nam kogoś usprawiedliwić czy wybielić, przypomnieć sobie i docenić te drobne gesty świadczące o miłości. Tego, że zrzędliwy ojciec mógł co sobotę jeździć z kolegami na ryby, a jednak zostawał w domu, dmuchał basenik i smażył dzieciakom kiełbaski. Że mama krytykowała zdzirowate ubrania i mieszkanie bez ślubu, ale w czarnej godzinie ratowała swoimi oszczędnościami i zawsze miała w szafce ulubione ciastka, na wszelki wypadek, gdyby córcia wpadła z wizytą.
Nierozwiązane sprawy
Pozostawienie rodzinnych sporów nierozwiązanymi potrafi się ciągnąć długimi latami, a śmierć niestety zamyka wszelkie furtki prowadzące do pojednania. Dotyka to prawie wszystkich dorosłych dzieci, które miały jakiś zatarg z rodzicami – tych, które mimo kłótni pozostawały blisko i szczerze przeżywały żałobę, jak i tych, które doświadczyły wielkiego zła i nie chciały mieć z mamą bądź tatą nic wspólnego.
Zerwanie kontaktu nie oznacza bowiem wymazania rodzicielskich więzów – rodzice mogą być nieobecni, ale ich duch wciąż unosi się w powietrzu, wpływa na stosunki damsko-męskie, na własne rodzicielstwo, na kontakty w pracy i ze znajomymi. Śmierć przecina toksyczne relacje, nie zawsze jednak idzie za tym poczucie ulgi, ponieważ często dręczy świadomość, że nie zdążyło się wszystkiego wyjaśnić, nie usłyszało się przeprosin, nie doszło do pojednania, zrozumienia, akceptacji.
Można wprawdzie samemu się z tego uleczyć, ale gdy brakuje drugiego głównego aktora, cały proces trwa dłużej i wymaga większego wysiłku. Niezależnie od tego, jak człowiek sobie wmawia, że w pojedynkę da radę, posiadanie kochającego rodzica jest pragnieniem większości z nas i gdy tego nie doświadczamy, czujemy smutek i gniew – a po śmierci nie można się już dłużej łudzić, że nastąpi szczęśliwe zakończenie.
Słodko-gorzka wolność
Z drugiej strony, ostateczne rozstanie potrafi dodać wiatru w żagle. Śmierć toksycznych rodziców nie tyle cieszy, ile umożliwia wyrzucenie balastu. Przeszkadza brak wyjaśnienia trudnych spraw, ale też znika „stresogenny czynnik”, jakkolwiek dramatycznie i kontrowersyjnie to brzmi.
Kiedy dziecko ciągle domagało się miłości i uwagi, szukało akceptacji, dawało z siebie tyle, ile mogło, ale czuło, że dla rodzica jest ciężarem i życiowym rozczarowaniem, przerwanie tego może przyspieszyć odbudowę samooceny. Można wreszcie skupić się naprawdę na sobie. Przemocowy rodzic już na pewno nie skrzywdzi, słowem ani czynem, nie ma tego lęku, że źródło cierpienia wróci.
Również w tych mniej dramatycznych okolicznościach, po śmierci rodziców część dorosłych dzieci może wreszcie podążyć własną ścieżką, bez ciągłego ukrywania na przykład nieakceptowanego homoseksualizmu albo odejścia od kościoła. Można pójść do pracy, o której się marzyło, ale rodzice inaczej wymyślili sobie karierę swojego dziedzica i pogardzali jego artystycznymi ciągotkami. Robić rzeczy, o których za życia rodziców strach było nawet pomyśleć.
Jest to pewnego rodzaju wyzwolenie, aczkolwiek nierzadko podlane goryczą, że rodzice nigdy nie byli w stanie pogodzić się z odmiennymi poglądami i nietypowym stylem życia swoich pociech. Trudno tu mówić o radości z czyjejś śmierci, bo to przecież w większości przypadków nie taka wolność, jakiej by się chciało – dlatego czasem i ze zmarłymi pozostaje się w niezgodzie.
Tradycja toczy się dalej
Kłopoty ze znalezieniem wspólnego języka z rodzicami na szczęście nie zawsze wynikają z dramatycznej przeszłości, często to nic innego jak zwykły konflikt pokoleń. Ludzie wychowani w różnych czasach inaczej rozumieją rzeczywistość, mają swój pogląd na to, co wypada, a co jest nie do przyjęcia. I kiedy rodzice odchodzą, z sentymentem przypominamy sobie ich zwyczaje, które wcześniej wydawały się śmieszne i głupie, a dzisiaj stają się częścią naszego dziedzictwa.
Dzięki nim można zachować pamięć o mamie i tacie, podtrzymać tożsamość, zachować te unikalne fragmenty przeszłości. Wiele osób właśnie po śmierci rodziców wraca do kultywowanych przez nich tradycji, choć dawniej jawiły się one jako staroświeckie i bez sensu. W codziennych rozmowach chętnie się przywołuje, co tata powiedział i co mama zrobiła. Brzydka komódka z ich sypialni, której nie znosiło się w dzieciństwie, nagle staje się ulubionym meblem – patrzymy na nią i czujemy, że rodzice tu byli.
95 komentarzy
Jestem dorosłą kobietą, ale moi rodzice są jeszcze stosunkowo młodzi, bo szybko nas mieli. Przychodzi taki wiek, że zaczynasz zdawać sobie sprawę, że nic nie trwa wiecznie. I to właśnie dzieje się po 30-tce. Mimo, że czasem rodzice mnie denerwują, bo się trochę wtrącają, mają swoje dziwne przyzwyczajenia itp. Ale wiem, że w ciężkich czasach mogę na nich liczyć. Jak przyjeżdżam do Polski, to zawsze mnie rozpieszczają dobrym jedzeniem, dużo dają czasu i pomagają. Nie zawsze było idealnie, ale mimo wszystko nie mogę narzekać. Na szczęście też się nie wtrącają do mojego życia, mimo, że wybrałam życie kompletnie różne od tego, jakie ma moja siostra i rodzeństwo mojego męża- bez hucznego wesela, bez dzieci itp. Ale nigdy mi tego nie wypominają, chociaż wiem, że pewnie woleliby inaczej. Jednak póki co, tolerują moje wybory, które zawsze były inne. Życie.
Odpycham od siebie myśli o ich odejściu. Po prostu łamie mi to serce i nie wyobrażam sobie tej chwili. Wiem, że będzie bardzo, bardzo ciężko.
Moj Tata zmarl 19 lat temu na raka, a Mama 14 października, minal rok, nagle zemdlala jak okazalo sie miala wylew. Jestem jedynaczka, mam meza 3dzieciPomimo ze mam 42 lata bardzo tesknie za rodzicami, często wracam wspomnieniami do swojego wspanialego beztroskiego dziecinstwa. Pomimo upływu czasu jest ciężko. Zwłaszcza Swieta, rocznice wtedy jest bardzo ciezko,
Mojej mamie pękł tętniak 14.10, zmarła 4 grudnia.. cały czas myśle, to były trudne święta.. dużo myśle o mamie.. a wcześniej potrafiłam się przez tydzień – dwa nie odzywać. Teraz brakuje tej możliwości aby zadzwonić i zapytać co słychać. Wiele brakuje, także Rych sytuacji, które wydawało się ze denerwują..
Mojej mamie też pękł tętniak 20 września 2019,nagle ,nikt nie miał pojęcia że go ma.Zmarla po kilku godzinach.Byla wulkanem energii,odeszła tak nagle,to był dla Nas szok,okropny ból, serce ściska cały czas….
Pięknie napisany artykuł. Ja mam jeszcze rodziców, ale strasznie boję się tego memtu, gdy odejdą i staram się im poświęcić dużo uwagi. Tak jak oni poświęcali mnie, kiedy byłam dzieckiem. Wspominam wspólne wakacje, które wtedy bywały dla mnie męczące i ich nie doceniałam, a z czasem stały się cudownymi wspomnieniami. Żałuję, że już nie mają siły na takie ekstremalne wojaże jak kiedyś.
Mam 48 lat syna męża ,mama zmarła 6 lat temu na raka,tata 2 miesiące temu ,5 lat temu amputowali tacie dwie nogi ,opiekowałam się nim. Były momenty że narzekałam na swoje życie , bardzo byłam blisko z rodzicami z tatą bardzo zbliżyliśmy się po amputacji nóg.Bardzo mi go brakuje i tęsknię ogromnie jest mi coraz gorzej bez niego był moją pocieszka i jedyną osobą na którą mogłam liczyć i zawsze był …..poprostu.Nie wiem jak będę żyć na dzień dzisiejszy pustka ból okropny i myślę że nigdy już nie minie….
Mnie matka okradla razem z ojcem kwota duza bo 30 tys zl. Nie bylam na pogrzebie matki. Jak isc na pogrzeb zlodzieja. Nie oceniajcie .
Rozumiem Cie I czasem chcialabym byc w twjej sytuacji. Bo nie cierpialabym po odejsciu rodzicow tak jak cierpie.
Mojej mamie też pękł tętniak. Odeszła szybko i niespodziewanie. Nie mogę się z tym pogodzić.
Moja mama również wczoraj na pęknięcie tętniaka zmarła. Ech, jest po prostu ciężko.
Przykro mi…
U mnie było tak: Kwiecień 2018 Zmarł Dziadek, Sierpień 2018 Zmarła Babcia, 4 Grudnia 2019 zmarła moja Mama. Ojca nigdy nie miałem ani rodzeństwa. Mam 34 lata. Zostałem sam. W Boga nie wierze bo jakim musi być skur…synem by mi zabierać całą rodzinę w ciągu 2 lat?! No draństwo! Pozdrawiam wszystkich osieroconych – M.
Dość dobrze Cię rozumiem. Ja straciłam obu rodziców w przeciągu siedmiu miesięcy, nagle, w dodatku będąc w ciąży. Do dzisiaj nie wierzę… I w Boga chyba też, bo on TAK nie postępuje!
Łączę się w bólu. Na początku listopada 2020 pochowałam najukochańszą babcię, a 1.5 miesiaca później swoją mamusię. Mam 34 lata, jestem jedynaczką, mam córkę prawie 4latkę i aktualnie jestem w 24 tyg ciąży. Ojciec ma inną rodzinę, mama mnie wychowała sama, no z pomocą właśnie babci i dziadka. To był ogromny cios, mąż mnie wspiera. Teściowa natomiast z wielką łaską przyjechała popilnować córeczki tak byśmy mogli z męzem sami pojechać na potrzeb mamy
w Bogu jest zawsze nadzieja, czasem tego typu sytuacje uczą nas jak zbliżyć się do Niego. Zło rządzi tym światem, zło zna nas lepiej niż my sami siebie. Zna nasze słabości i w takich sytuacjach tym bardziej zaciera ręce gdy odrzucamy naszego Stwórcę. Ja straciłem mamę w 2021 roku, ojca kilka dni temu. Ale gdyby nie Bóg, gdyby nie moja silna więź z Nim i wiara w Niego, chodzenie za Nim, pokładanie ufności w NIM, załamałbym się i nic w życiu nie chciał zmienić. Ale dzisiaj dziękuję Mu za to , że zabrał ich do Siebie. Są w lepszym miejscu. Mama długo nie czekała za moim tatą. Są razem u Pana, bez kłopotów, bez smutku, problemów naszego świata. Kazdego dnia dziękuję Bogu za Jego miłość i za to, że nie mam żalu, nie mam smutku. Za to że jest ze mną i daje mi poczucie bezpieczeństwa. Nie odrzucajcie Boga, zaufajcie Mu, bo przyjdą lepsze dni po stracie, On się wami zatroszczy, ale tylko i aż trzeba mieć wiarę i słuchać Boga.
Mój Tato zmarł 14.03.2021 .Po ciężkiej chorobie jaką jest rak.Do tej pory nie wierze ze on zmarł cały czas myślę że on jest w swoim domu nad morzem ktore tak bardzo kochał.Tato kocham Cię .
Dowiedziałam się ze moja mama umiera na raka, zostało jej parę miesięcy życia. Nie bardzo wiem jak dalej żyć.
Ja straciłam swoich rodziców w wieku 18 lat, oboje w tym samym roku, mama zmarła na raka a tata pół roku później nagle w nocy. Pomimo, że minęło 16 lat, ja dalej bardzo mocno odczuwam brak rodziców w każdej sytuacji i zawsze wyobrażam sobie jakby to było gdyby żyli i jakby potoczyło się moje życie. Jest mi bardzo ciężko i czasami czuję się jak bezbronne zagubione dziecko
Moj Tatus zmarł nagle 07.06.
Mieszkam w NL wiec dowiedzialam sie w wiadomosci od siostry.
Nigdy sie z tym nie pogodze.
Miał 61 lat i myslalam, ze bedzie żył zawsze.
Momentami gubie sie we wszystkim co robie. Szukam zdjec, wspominam wszystkie ostatnie chwile.
Po pogrzebie prawie codziennie bylam na cmentarzu. Rozkladalam reklamowke, brałam jego zdjecie i tak mocno tuliłam i żałowałam, ze juz sie nie zobaczymy.
Dla mnie to nieodwracalna strata.
Mam 35 lat, ale żałobe bede nosić do konca swojego życia.
Kocham Cie Tatusiu!
Moja mama zmarła 25 maja 2019 , miała raka. Tęsknię za nią strasznie, czasami odczuwam tak ogromny ból , mam wrażenie ,że za chwilę rozerwie mnie od środka ,po chwili zaczynam płakać, jak małe dziecko, które nie wie co się dzieje. Każdy z nas zdaje sobie sprawe, że mama kiedyś odejdzie, ale odpycha się tą myśl jak najdalej. Moja mama umierała dwa tygodnie, codziennie razem z moimi siostrami czuwalysmy przy mamy łóżku. Na początku modlilysmy się o to zeby wyzdrowiała, żeby Bóg bam jej nie zabierał, tak bardzo go prosiłysmy. Później jak patrzyłyśmy jak mama cierpi jak znika pomału z naszych oczu, ze łzami w oczach i bólem w sercu prosiłysmy Boga, żeby zabrał już naszą kochaną mamusie do siebie . Wciąż jednak budząc się rano miałyśmy nadzieję, że jeszcze jest z nami, że za chwilę do niej pojedziemy. Przyszedł jednak ten dzień,w którym rano obudził nas telefon ze szpitala, nasza mama odeszła w nocy. To był najgorszy dzień w moim życiu, dzień przed Dniem Mamy ,a my już nie miałyśmy mamy.Nie wiedziałam co myśleć, co robić ,jak dalej żyć…. Czas nie leczy ran , on tylko pozwala nam nauczyć się żyć bez ukochanej osoby,ale czy można żyć bez mamy tak samo jak gdy była z nami? Już zawsze będę miała w sobie ten ból, który co jakiś czas będzie mnie rozrywal oo środka, bo z chwilą gdy moja mama odeszła, odeszła część mnie. Bądź szczęśliwa mamuś, my zawsze będziemy cie kochać.
Moja mama zmarla 25.05.2020.. czuje to samo co ty.. a im wiecej czasu mija tym bol pomstracie jest wiekszy
Mama zmarła 25 lat temu a tatuś 22 ciągle bez nich trudno mi żyć nie ma dnia żebym nie tęskniła i nie płakała to nieprawda że czas leczy rany nic nie leczy jest tylko gorzej. Ciągle jest mi bardzo ciężko
Mój tata zmarł jak miałam 18 lat, mama przed moimi 26 urodzinami, nie mam rodzeństwa i choć było mi nie raz ciężko, to moja kochana trójka dzieciaków i mąż pozwalają mi wierzyć, że można żyć szczęśliwie, więc po przejściu traumy zacznijcie cieszyć się życiem, ponieważ tak szybko ucieka
Te słowa trafiają do mnie bardzo mocno, mimo że jestem młodą osobą doświadczyłam stratę jednego rodzica… wiele rzeczy z tego artykułu trafiają w sedno…. trzeba doceniać to co się ma… I dziękować Bogu to co się ma…
Dzięki to też ważne.
W artykule jest napisane, że zwykle najgorzej jest wtedy, gdy nie było nas, kiedy nasz rodzic umierał. Być może. Ja byłam przy moim Tacie gdy umierał, nagle i niespodziewnie…I nieprawdą jest, że czas leczy rany. On pozwala się tylko z tym oswoić..
Moja Mamusia odeszła w listopadzie 2020.
Nagle, za szybko, bez możliwości pożegnania. Najgorsze jest, że nie mogłam przy niej być, powiedzieć ostatnie słowa, ucałować.
Mama była tutaj i nadal jest tam na górze moja jedna z najważniejszych osób, a jedyną która kochałam taka miłością.
Będę tęsknić za nią zawsze i tylko rodzina trzyma mnie abym się nie załamała
Moja mama odeszła 26 grudnia 2020. Odeszła samotnie po cichutku w szpitalu covidowym. Nie dane mi było się z nią pożegnać. Ból rozrywa serce a pustka w sercu chyba nigdy nie minie. Myślałam że z czasem będzie łatwiej nie jest. Jest gorzej z każdym dniem.
Moja mama zmarła w lutym 2010 a tata równo 5 lat później. Jaka mama miała wylew byłam w ciąży. Jestem jedynaczką, mój syn jest jedynakiem. Czuję się bardzo samotna. Mam partnera, pracę. Ale tak to stronie od ludzi. Na co dzień żyje się szybo, ale czasem nawet po tylu latach jest mi bardzo ciężko. Tęsknie za nimi.
Dokładnie tak jest przyzwyczajamy się do pustki ale to nie znaczy że ona nie boli nawet jeśli mija lata
Moj tato zmarł wczoraj w szpitalu covidowym .boli mnie to ze poszedł do normalbmnego szpitala po pomoc z pilnym skierowaniem a zamiast pomocy dostal śmierć w postaci covida nie odpuszczę będę walczyć o sprawiedliwość. Mama zmarła nagle w 2016roku….jest ciężko
Ja się z tatą nie zdążyłam pożegnać
Ja też nie. Byłam na drugim końcu Polski, ale dzień wcześniej, zamiast numeru mamy wybrałam Jego numer telefonu żeby spytać co w domu słychać.
Dziś wiem, że to nie była pomyłka. To było nasze pożegnanie…
Serce pęka
Mój tata zmarł jak miałam niecałe 13 lat, nagle, wyszłam, pomachalam, bo był w oknie, umowilisny się ze jak wrócę pojedziemy do babci, młody zdrowy.. a za 10 minut już nie żył. Minęło 30 lat i nigdy się z tym nie pogodzilam nie oswoilam i brakowało mi Go i brakuje w życiu bardzo często.
Póki żyją rodzice, ciągle jesteśmy czyimiś dziećmi. Nawet mając te 30, 40 czy 50 lat.
Ja nigdy nie pogodze się że śmiercią taty. Byl mój jedyny, najkochanszy.
Mój tata zmarł nagle, gdy miałam 22 lata, w jednej chwili oglądaliśmy film a za moment już go nie było, mama zmarła też niespodziewanie (miałam 36 lat). Dla mnie ukojeniem było i jest to, że nie cierpieli i że mogłam być przy nich i trzymać za rękę
Rodziców pochowałam w 3 lata. Byłam wtedy dorosła, ale na śmierć nigdy nie można się przygotować. Boli i boleć będzie do końca życia.
Doskonale Was rozumiem,pochowałam mamę w kwietniu tego roku… ból i cierpienie nie do opisania i to,że nie mogłam jej przytulić w jej ostatnich dniach życia..
Nieraz człowiek myśli jak to bedzie niby wszystko wie – taka kolej rzeczy itp ale NIE wyobrażam sobie tego kompletnie
Mój tata zmarl w szpitalu covidowym 25 listopada. Wiem co czujesz. Łączę się w bólu.
Ja też pochowałam mamę w lutym. Ból
nie do opisania ,tym bardziej że mój tatuś zmarł w listopadzie.
Ja o mały włos nie dawno bym nie straciła mamy. Wyobrażałam sobie życie bez niej i nie byłam w stanie się z tym pogodzić. Po tej sytuacji zaczęłam bardziej doceniać każdą spędzoną z nią chwilę i nie narzekać na nic. Teraz już wiem, że kiedy odejdzie to nic nie będzie już takie samo.
Śmierć rodziców zmienia wszystko. Śmieć mamy kiedy miałam 13lat nauczyła mnie samodzielności,a śmierć taty doceniana, i szanowania Tych których jeszcze mam… ❤️Jest tęsknota z którą poprostu się żyje… Nie jest tak ze czas leczy rany.. Poprostu z tym sie żyje…a siła jest w tym ze kiedyś ich spotkam… ❤️
Też mam to za sobą…. Prawda jest, że jak nie ma ich już obojga to nic nie jest takie samo….
Ja z moim tatą się nie pożegnałam… Dostałam telefon z hospicjum jak był już w agoni .. przyłożyli mu słuchawkę do ucha i to co chciałam mu powiedziałam… jednak gdy cały Zycie nie jesteście razem A on nagle umiera za granicą I nie możesz jechać bo masz na to dosłownie godziny wali to tak w serducho że zapomina człowiek o tym że Cię zostawił… pojawia się smutek żel I okropne wyrzuty że mogłaś coś zmienić Ale nie zdarzyłas. Nie widziałam go ok 10 lat Ale zawsze wierzylam że przyjedzie I pozna swoją wnuczke. Los chciał inaczej.. minął rok I trzeba żyć dalej Ale ciężko że nie ma go już tam gdzieś w swiecie.. ostatnie przytulenie to dotyk urny z jego prochami I ostatnia sroga pod czas pogrzebu… spoczął w Polsce i odwiedzam to częściej niż on mnie za życia… jednak to on dał mi życie I zawsze będę pamiętać że to był mój tata ! Pablo rip
Dla mnie to jest bardzo ciężki temat. Rok temu świat się zatrzymał wraz z odejściem mojej mamy i nie da się żyć normalnie. Wydaje się że jest ok że jakoś sobie radzimy a później przychodzą te słabe smutne chwilę
To wraca i wracać będzie
Nie ma odpowiedniego momentu na śmierć bliskich
My tu z tym zostajemy i musimy się z tym zmierzać….
Mój tata zmarł w wyniku powikłań po operacji po wypadku. Był zdrowym, silnym mężczyzną. Miał 59 lat. Cios spadł na mnie w chwili, kiedy myślałam, że wszystko już będzie dobrze.
Tata był dla mnie wszystkim, moją opoką, moim szczęściem, cudownym i kochanym człowiekiem z czarnym poczuciem humoru. Na szczęście dużo mam po nim.
W powrocie do równowagi pomaga praca. Pozwala czymś zająć myśli. Brak i tęsknota są jednak wyniszczające i nie wyobrażam sobie tak naprawdę mojego dalszego życia bez niego.
Za wcześnie, za wcześnie…
Dokładnie ale jeżeli to będzie w takiej kolejności..to cóż taka kolej ale nie ma nic gorszego niż pochowanie własnych dzieci ..To jest najgorsza rzecz jaką może nas spotkać..
Czas nie leczy ran, tyko pozwala nam sie do nich przyzwyczaić…..
Nie mam już rodcicow i nigdy nie przestanę pytać,, DLACZEGO,, bardzo za nimi tęsknię
Nigdy się z tym człowiek nie pogodzić. Nie da rady… Nic już nie jest takie samo. Człowiek zostaje sam…. Dlatego docniejamy ich póki zyja. Spedzajmy dużo czasu
Tylko wstęp przeczytałam i się wzruszyłam , boję się pomyśleć ,że kiedyś mi ich zabraknie
Miałam 18 lat jak zmarła mama.Tato zmarł pięć lat temu.To życie mnie nauczyło żeby sobie nie dawać wejść nikomu na głowę ponieważ musiałam się w biegu zrobić odpowiedzialna (dorosła po śmierci mamy)…Rodziców brakuje do dzisiaj bo za szybko odeszli.
Gdy umarła moja Mama na raka piersi miałam 17 lat moja siostra 9 lat. Codziennie o Niej myślę, po prostu mam Ją w głowie. Mimo, że minęło wiele lat, w tym roku 24 to wciąż tęsknię. Zastanawiam się jakby wyglądała, gdyby żyła. Była by cudowną Babcia dla moich dzieci, gdybym je miała……………….. Śmierć rodzica,szczególnie Mamy zmienia wszystko. Warto przeczytać książkę „Córki, które zostały bez matki. DZIEDZICTWO Straty”. Czytałam fragmenty tej książki. Miałam wrażenie, jakby ktoś spisał dokładnie to co czuję. Póki co próbuje ją nabyć, by móc przeczytać całą. Bezskutecznie.
Moja Mamunia zmarła w marcu 2020, na początku pandemii po 1,5 roku choroby. Miała 59 lat, a ja 25. Strasznie mi jej brakuje, bez niej wszystko jest inaczej. Choć wierzę, że jest Tam gdzie nie ma już bólu i cierpienia i że kiedyś znów się spotykamy.
Z moją mamą rozumiałam się bez słów. Po jej śmierci świat stał się nagle niezrozumiały…
Moja Mama umarła 16 kwietnia na nowotwór. Do samego końca była nieświadoma na co jest chora. Wszystko tak szybko się potoczyło. Poczuła się źle i siostra zawiozla ja do szpitala,po trzech tygodniach umarła. W dniu kiedy dotarła do mnie wiadomość o chorobie Mamy spakowałam walizkę i dwa dni później byłam już w Polsce przy Mamie. Odeszła w domu. Zdążyła nacieszyć się nami tak jak my nią. To było piękne pożegnanie. Nie żałuję ani jednej sekundy,ostatnich uścisków,całusów,tych ostatnich chwil razem. Teraz uczę się żyć z tą pustką której nikt już nie wypełni.
Moja mama też zmarła 16 kwietnia tyle,że w tym roku,miała raka… żal,smutek,serce pęka :(((
Moj tato zmarl tydzien temu, nie potrafię sobie z tym poradzić mimo ze od roku chorował na raka płuc i widziałam jak cierpiał. z jednej strony wiem ze juz nic go nie boli i nie cierpi z drugiej strony ten cholerny bol i swiadomosc ze jego juz nie ma, ze mimo ze byl bardzo chory, lezal w łóżku to jednak był. Bylam w dniu jego smierci w domu ale nie potrafiłam podejsc sie pozegnac tak bardzo bolało mnie jak patrzalam na jego cierpienie, jak walczyl o kazdy oddech, wyszlam z domu się przewietrzyć jak wrociłam on już nie żył, nie wiem czy kiedykolwiek sobie to wybaczę
Zawsze jest zbyt wcześnie na śmierć rodziców.
Moja mama zmarla wczoraj w nocy, miała 65 lat. Mimo , że chorowała wszyscy mieliśmy nadzieję, że da radę. Jeszcze dwa dni temu powiedziała , że wyzdrowieje dla mnie , a ja jej uwierzyłam. Niestety serce mojej kochanej, cudownej mamy nie wytrzymało chemioterapii. Mam 43 lata i totalnie nie radzę sobie z tą stratą. Na szczęście mam kochającego męża i córkę, którzy mnie wspierają. Nie wiem jak przeżyłabym bez nich te dni.
Mój tata odszedł ponad miesiąc temu. Ból po jego stracie rozrywa mi serce. Tatku, tak ciężko mi sobie wyobrazić przyszłość bez Ciebie, życie bez Twojego uśmiechu i blasku Twoich oczu, w których tak często się ostatnio przyglądałam. Już nic nie będzie takie samo.. Kto będzie mnie wspierał, kto da mi wskazówki jak żyć, kto że mną będzie rozmawiać, żartować. Tatusiu, mój jedyny!
Dzien dobry man 30 lat swoje dzieci ale kiedy mama mi umarla w styczniu tak z dnia nadzien jeszcze w dzien jej smierci bylam u niej w szpitalu zawiesc rzeczy a na wieczor umarla to moj i moich dzieci swiat sie zawalil (dodam ze mieszklam z nia i tata) teraz wiem ze bez niej bedzue bardzo ciezko poniewaz ona byla moim najwiekszym wsparciem zawsze pomimo wsxystko za mna stal co bym nierobila czasami nawet potrafila byc miedzy nami eymiana zdan jakues tak zwane ciche dnie ale zawsze wiedzialam ze w trudnych cheilach ona jest nawet przy dzieciach kiedy trzeba bylo z jednym jezdzic ponszpitalach a ona siedziala z reszta teraz wiem jyz co to stracic najlepsza mame na świecie niemoge sobie poradzic z jej smiercia ale kazdy mowi ze musze bo mam dzieci i dla nich muszę byc silna tylko to takue niejest latwe wszystkim pokazuje ze jest ok daje rade ale tak naprawde nue jest dobrzr bo bez niej jest mi bardzo ciezko ale tylko ja to euem bo to ja po nocach placze i tesknie
Witam Cię, mama tak samo , ból i pustka nie do opisania. Moja mama również zmarła w styczniu..kompletnie sobie z tym nie radze…Mam żal do siebie za wszystkie kłótnie z nią i ciche dni..
Boże jaka ja byłam głupia!
Kochajcie i doceniajcie swoje mamy póki je macie bo to największy skarb i podpora jaką można mieć w życiu. Nikt i nic nie jest w stanie ich zastąpić !!
Mamusiu kocham i dziękuję za wszystko co dobre, przepraszam za wszystko co złe ❤❤ Tak bardzo za Tobą tęsknie…
To prawda moja mama zmarła na raka mając 59 lat, mimo że niema jej prawie 7 lat to moje życie nie jest takie same, jest ból, pustka
Diametralnie zmienia nas. Jakaś cząstka radosci z zycia umiera w nas na zawsze. A pustki nie wypełnisz niczym.Niemam mamy od 11 lat.Wszystko się zmienia….
Żałoba wcale nie przychodzi w okresie pogrzebu tylko długo długo później.
Moj tatuś umarl w wieku 57lat .
Nie zdazylam sie pożegnać z nim umarł nagle.
Ciagle myślę o Nim ,ze przyjdzie posmiejemy się co dzień płacze za nim ze juz go nie zobaczę nie powiem mu jak bardzo go Kocham i tesknie
Bo Rodziców się nie zapomina
3 lata temu odeszła moja mama do dziś serce mi pęka
Rodzice na zawsze żyją w sercach swoich dzieci.
Przed świętami zmarła moja mama, długo walczyła z chorobą nowotworową, mieliśmy nadzieję że będzie dobrze, niestety nie udało się…. Ciężko jest, nie wypije z nią już kawy, nie zapytam jej już o nic, jakiś tak pusto bez niej staramy się żyć dalej, powoli jakoś to będzie…..
To już prawie 3,5 roku ale nadal boli tak samo mocno serce pęka z rozpaczy nic już nie jest takie samo
„Śmierć przychodzi cicho. Niezapowiedziana, nieproszona. Nigdy nie ma na nią odpowiedniej chwili, jest zawsze gościem nie na czas…”
Straciłam zarówno mamę jak i tatę.. rozpacz, ból niesamowity.. dobrze, że są wspomnienia
„Zmienia” i to bardzo podejście do świata… Do życia… Człowiek już nie jest taki sam.
W tym roku mija 10 lat, jak zmarła moja mama. Nie była na moim weselu, nie poznała swoich wnuków. Żałoba jest cały czas, raz mocniej się daje we znaki, a raz żyje „normalnie „. Ale to życie już zawsze jest inne…
Prawie 5 lat temu odeszła moja mama, ból i pustka w sercu
Nasi rodzice nigdy nie umierają,dopóki żyją w naszym sercu i pamięci
Mam cudownych rodziców, których bardzo mocno kocham. Mama to moja największa przyjaciolka. W dniu, w którym Ich zabraknie, moje życie też się skończy. Nawet nie chce o tym myśleć
Mój tata zmarł 15 lat temu. Miałam 16 lat i kilka dni po jego śmierci zaczynałam liceum. W tym całym nieszczęściu pomogło rodzeństwo i starszy brat, który mimo młodego wieku (27lat) wziął na siebie obowiązek bycia ojcem i pomoc mamie. W tamtym roku godnie zastąpił tatę i poprowadził mnie do ołtarza. Tata jest ciągle w pamięci i często w snach
Moja mama zachorowala ciężko w zeszłym roku, chwilę po tym jak się urodziła jej pierwsza wnuczka, moja córeczka.
Prawie rok próbowałam pogodzić opiekę nad coraz słabsza mamą, wizyty w szpitalu, wożenie na badania z zajmowaniem się moim niemowlakiem. Niestety w styczniu 2020 mama odeszła, miała tylko 59 lat. Byłyśmy bardzo blisko, rozmawiałyśmy prawie codziennie o wszystkim i o niczym. Jestem jedynaczka, taty też już nie mam, nie wiem jak mam dalej żyć 🙁 Tylko dziecko dodaje mi sił
Moja Mama też odeszła w styczniu po dwumiesięcznej chorobie..
Szok,pustka,niedowierzanie, a teraz przyszła prawdziwa żałoba, narasta ból i cierpienie które jest już trudne do zniesienia..
Czy tak już będzie zawsze?? Czy ten ból kiedyś minie lub osłabnie??
Nie daje rady… Bardzo chciałabym nawiązać kontakt z osobą w podobnej sytuacji lub jakąś grupą wsparcia.
Moja mamusia zmarla 2 miesiace temu.Nie moge sie otrzasnac,choc mam juz 49 lat,ale ona miala tylko 66 .Bole brzucha,karetki,ktore odmawialy zabrania do szpitala ze wzgledu na koronawirusa,twierdzac ze nie ma zagrozenia zycia.Trafila do szpitala 5 maja,zmarla 3 czerwca.Rozmowy telefoniczne tylko kiedy miala sile,zero odwiedzin….i tylko telefon ze zmarla po operacji…Dzien wczesniej zawiozlam jej wode z ,,dziobkiem”bo chciala miec po operacji…A potem tylko wejscie na oddzial po jej torbe z rzeczami,pizama sprzed operacji,zuzyte,zakrwawione gaziki i jej zapach.Trzymam to wszystko w woreczku,zeby zapach byl przy mnie jak najdluzej.Przezylam duzo przykrych rzeczy w zyciu,ale nic nie jest gorsze od jej smierci.Nie ma dnia zeby nie byla w moich myslach…..I jak tu dalej zyc z taka tesknota?
Współczuje. Moja mama odeszła 6 miesi. temu. Jest mi też ciężko i są chwile,że nie dowierzam po czym wracam do rzeczywistości, że mamy nie ma- umarła.Nie lubię wypowiadać tego słowa ” umarła”. Trzeba pogodzić się z tą stratą i nauczyć się żyć bez niej chociaż napewno nie będzie łatwo. Trzymaj się.
Moja Mama też odeszła w styczniu po dwumiesięcznej chorobie..
Szok,pustka,niedowierzanie, a teraz przyszła prawdziwa żałoba, narasta ból i cierpienie które jest już trudne do zniesienia..
Czy tak już będzie zawsze?? Czy ten ból kiedyś minie lub osłabnie??
Nie daje rady… Bardzo chciałabym nawiązać kontakt z osobą w podobnej sytuacji lub jakąś grupą wsparcia.
Bardzo mi przykro:( Mój Tata po 2 letniej walce z rakiem odszedł 2 tygodnie temu:( niewyobrażalny ból rozrywa mi serce. Tato odchodził w domu przy mnie, przy mojej siostrze, mamie:( mam to przed oczami każdego dnia. Czuje ciągle Jego zapach 🙁 nie da się tego opisać.
Współczuje. Moja mama odeszła 6 miesi. temu. Jest mi też ciężko i są chwile,że nie dowierzam po czym wracam do rzeczywistości, że mamy nie ma- umarła.Nie lubię wypowiadać tego słowa ” umarła”. Trzeba pogodzić się z tą stratą i nauczyć się żyć bez niej chociaż napewno nie będzie łatwo. Trzymaj się.
Mój tatuś zmarł w listopadzie 2020 a mama umarła teraz w lutym nawet nie mogłam się z nimi pożegnać jest mi tak bardzo ciężko
Śmierć rodziców jest okropna, zwłaszcza jak miało się z nimi świetny kontakt. Mojej przyjaciółce zmarł tata z którym była bardzo związana. Po jego śmierci wpadła w depresje, nie mogła znaleźć nigdzie swojego miejsca, ciągle chodziła załamana i smutna. Próbowałam jej pomóc za wszelką cenę wyjść z tych trudnych chwil. W zakładzie pogrzebowym Lete, który zajmował się pochówkiem, powiedzieli mi, że to normalna reakcja na stratę bliskiej osoby. Minęło już dużo czasu od tego wydarzenia, na szczęście ona jest już w lepszym stanie i pogodziła się ze stratą.
Moja mama zmarła nagle,po prostu dostalam telefon że nie żyje,bardzo ciężko to zniosłam,niecałe 1,5 roku później zmarł mi tato w szpitalu tego samego dnia dowiedzieliśmy się że
ma.raka.Nawet nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Do tej pory Ciężko mi się pogodzić z ichsmiercia
Dzisiaj umarła moja mama. Nie mogę w to uwierzyć, mam wrażenie że to jakiś sen. Jak dalej żyć…
Pod koniec Listopada odeszła moja mama, nagle w wieku 66 lat. Zabrała ja karetka bo zemdlała w przychodni, pojechalam za karetka widzialam ja na SOR-e przez moment, na drugi dzien dostalam telefon ze odeszła. To sa najgorsze swieta w moim zyciu, moze dlatego ze nie mam swojej rodziny. Bylismy sami z tata…Najgorsze sa te wspomnienia i wyrzuty: nie wypowiedziane podziekowania, komplementy, slowa dodajace otuchy…mam wrazenie ze z czasem jest sumtek jest coraz wiekszy i jest coraz gorzej.
Dzisiaj pochowałam Tatusia. Ostatni miesiąc spędził w szpitalu, na początku odwiedzałam go codziennie, każdego dnia obiecywał że wróci do domu, do mnie i mamy. Z dnia na dzień jego stan gwałtownie się pogorszył, ciągle mam przed oczami jak bardzo źle wyglądał, gdy pojechałam go odwiedzić, gdy mamy już praktycznie nie poznał. Ale obiecał że wróci, że wciąż będzie walczył. Następnego dnia był już w innym szpitalu, w śpiączce farmakologicznej. Wyglądał jakby spokojnie spał, wreszcie bez cierpienia i bólu. I już się z niej nie obudził. Brakuje mi go, brakuje rozmów, wspólnego oglądania śmiesznych filmików na jutubie, wspólnych zakupów, wspólnych spacerów. Zabrakło czasu by spełnić marzenia, by odwiedzić wszystkie miejsca które chcieliśmy zobaczyć. Zabrakło czasu by powiedzieć tak wiele. Zabrakło czasu by go chociaz jeszcze raz przytulić i powiedziec że go kocham. Teraz pozostał olbrzymi żal i smutek o wszystkie chwile których nie będzie dame nam razem spędzić. I lęk o mamę, która też to mocno przezywa, ale nie potrafi już nawet płakać, wszystkow sobie dusi. I nie wiem nawet jak jej z tym pomóc, skoro sama ze swoim bólem sobie nie radzę. Boję się, że wkrótce i ona mnie opuści, ze zostanę sama…
Czytam to wszystko ze wzruszeniem, bo zostałem sierotą , bardzo doroslym zresztą. Ale rozpaczajmy nad swoją rozpaczą, dla wierzących oczywiste jest że Rodzice potrzebują modlitwy i tylko modlitwy, rozpaczając nie pomożemy im. Po to tu zostaliśmy żeby im pomóc i pomóc sobie, żeby się z nimi spotkać. Śmierci jest jak żelazna kurtyna – jak mówi mądrze Paweł Krupa – nie przebijemy się przez nią. Chociaz podobnie jak u Autorki i u Was przychodzą ciężkie chwile – módlmy się wtedy za Rodziców – oni na to czekają, nie na rozpamiętywanie przeszłości. Oni też stracili kiedyś Rodziców , a ich Rodzice swoich Rodziców a jednak cieszyli się nami.