Jesteś za dobra? Przestań! Świat tego nie doceni
Jeden z największych paradoksów związków międzyludzkich? Zerwanie z drugą osobą, bo jest ZA DOBRA. Odejście do innej, która potrafi mniej i robi połowę tego, co jej poprzedniczka. I dzięki temu jest od niej zdecydowanie lepsza, bo…normalniejsza. Zwykła, nieidealna, ludzka. Łatwiej ją zrozumieć i szybciej można obok niej się wykazać. Nie przytłacza swoją obecnością i daje sobie prawo do błędu. Paradoksalnie nikt nie lubi chodzących ideałów, bo obok nich czujemy się…blado. I w końcu zaczynamy pytać, co z Tobą nie tak, że zauważasz innych, ale nie widzisz siebie?
Zagłaskać kota na śmierć
Jak można zerwać z kimś, bo jest dla nas za dobry?
Na pierwszy rzut oka wygląda to idiotycznie. Kto bowiem zrezygnuje z codziennych obiadków stawianych pod nos, szafy pełnej zawsze czystej i wyprasowanej odzieży, wachlarza propozycji na wieczór, przytulania podczas wspólnych wieczórów przed telewizorem i podawania z uśmiechem chłodnego piwa? Kto odrzuci pomocną dłoń, która zawsze pocieszy, zrozumie, wesprze?
Wydaje się to niedorzeczne.
Niestety tak funkcjonuje ludzki mózg.I paradoksalnie nikt z nas na dłuższą metę nie będzie w stanie wytrzymać „zbyt dużej dawki dobra”.
Znana jest zasada mówiąca o tym, że jeśli otrzymujemy od jednej osoby głównie dobro, to nawet niewielka „wpadka” z jej strony zyskuje na znaczeniu, urasta do rangi tragedii. To ta sytuacja, kiedy z jakiegoś powodu „oddanej” żonie nie udaje się na czas wyprasować mężowi ulubionej koszuli. Robiła to zawsze, a teraz zawiodła. Teoretycznie banał, nic się nie stało, zdarza się. A co myśli mężczyzna? On się wścieka, jest wyraźnie zirytowany, często sam nie rozumie dlaczego. Przecież to tylko koszula – może nawet pomyśleć! Ale zdenerwuje się, bo zawsze była gotowa, a teraz nie jest! Reaguje gwałtownie nie do końca dlatego, że jest ostatnim chamem, ale dlatego, że tak działa jego mózg, co wcale nie należy odbierać jako usprawiedliwienie. Jeden mężczyzna zagryzie wargi i przemilczy fakt inny się zdenerwuje. Efekt będzie podobny, reakcja może być inna, uzależniona od temperamentu i zdolności społecznych.
Opisana zasada działa też w drugą stronę. Osoba, o której nie mamy dobrego zdania, gdy zrobi coś dobrego dla nas, zyska w naszych oczach więcej. W tym sensie, że jej czyn będzie odebrany z większą uwagą i wdzięcznością. Natomiast bliska sercu osoba, która na co dzień jest dobra, będzie miała zdecydowanie większy problem, żeby nas zaskoczyć. Innymi słowy jej dobroć traktowana jest jako „oczywistość”, coś normalnego. A każde odstępstwo od normy jako większe przewinienie niż jest w rzeczywistości, dlatego irytuje do kwadratu.
To właśnie z tego powodu…mężczyźni kochają zołzy, a propos znanego tytułu książki.
To może tłumaczyć również, dlaczego w tak wielu „dobrych” związkach pojawia się agresja w sytuacjach, które z zewnątrz wyglądają banalnie. Osoba zbyt dobra może szybko spotkać się z niewdzięcznością partnera, który często w ramach nieuświadomionego instynktu samozachowawczego zaczyna walczyć o przetrwanie. Reaguje agresywnie jak kot, który wystawia pazurki, bo ma dość czułości i zaczyna bronić się przed przysłowiowym zagłaskaniem na śmierć.
Nadmierna troska, pozornie dobra, jest tak naprawdę napastliwa i w swojej dobroci nabiera formy narzucenia się. Sprawia, że czujemy się przytłoczeni. Zaczynamy się irytować. Pojawia się złość i postawa – walcz albo uciekaj. Dlatego bycie za dobrą to strzał w kolano.
Niska samoocena
Osoby zbyt dobre zazwyczaj mają problem z niską samooceną. Skupiają wszystkie siły, by działać na rzecz innych, by się przypodobać otoczeniu, bo w głębi duszy czują, że tylko w ten sposób sprawią, że inni będą je lubić. Jaki uzyskują efekt?
Najczęściej taki, że zbiera się mnóstwo osób, które z chęcią korzystają z ich dobroci, ale nie wykazują się nawet odrobiną takiego zaangażowania. Parafrazując Fiodora Dostojewskiego, osoba zbyt dobra pokonuje oceany, a inni nie są w stanie przeskoczyć dla niej nawet kałuży.
Ludzi zbyt dobrych się nie szanuje
Ludzie za dobrzy nie mają łatwego życia. Powód jest prosty.
Mało kto ich szanuje, bo one same się nie szanują i zazwyczaj brakuje im asertywności.
Całkowite oddanie się mężowi lub rodzinie, na co decyduje się mnóstwo kobiet nie tylko w Polsce, sprawia, że przestają one istnieć jako jednostka. Nie ma już Kasi, jest żona Macieja, mama Oli i Kuby. Jest ta pani mieszkająca pod szóstką lub mama, która zawsze pojedzie jako pomoc na wycieczkę czy upiecze ciasteczka na spotkanie w przedszkolu.
Nie jest też tak, że osoby wykorzystujące dobroć innych są z gruntu źli. Oni działają instynktownie, na zasadzie – dają, to biorę. Nie roztrząsają, czy na pewno osoba, która to robi, jest z tego faktu zadowolona, czy za bardzo się nie angażuje. Wychodzą z założenia, że każdy powinien dbać o siebie.
Tymczasem osoby zbyt dobre pozostają sfrustrowane, bo widzą, że nikt ich nie podziwia, nie stara się pomóc, wyręczyć. Nie ma chętnego, który powie – słuchaj odpocznij, teraz ja to zrobię. Oczywiście, zdarza się czasami taka sytuacja, ale są to jednostkowe przypadki. Większość osób myśli o sobie…
Jedyny sposób by to zmienić? Zacząć szanować samą siebie. Powiedzieć dość. Tym razem wykaż się Ty. Tylko w ten sposób można wymusić na innych zmianę sposobu myślenia o nas samych.
Można się wykazać
Jedną z najsilniejszych reguł kierujących ludzkością jest zasada wzajemności, na którą można narzekać, wymagając co do zasady bezinteresowności, ale nie sposób się z nią nie zgodzić.
Od wieków funkcjonuje to w podobny sposób – ja Tobie pomagam, to Ty pomożesz mi w przyszłości. Pożyczę, będę mogła liczyć na Ciebie później. Oczywiście ta reguła ma pewne rysy, bo nie każdy jest gotowy spłacić „dług”, są ludzie nastawieni tylko na branie i tacy, którzy swoją pomocą pragną budować wokół siebie „armię osób”, które powinny być im dozgonnie wdzięczne.
Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że bycie za dobrą dla partnera, dzieci, bliskich nie działa na naszą korzyść. W ten sposób ubezwłasnowalniamy własne otoczenie, po to, by za chwilę denerwować się, że bliscy nie są w stanie sobie bez nas poradzić.
Nie dajemy się rodzinie wykazać. Prowadzimy swoistą grę, w której to my działamy, a druga strona jest pasywna. Nie przyjmujemy pomocy. Jesteśmy zbyt zaradne, zbyt samodzielne, za bardzo przedsiębiorcze. To sprawia, że hodujemy obok siebie małe lenie, czy to w postaci dorastających dzieci (niewdzięcznych i roszczeniowych), czy męża (który twierdzi, że wszystko mu się należy od idealnej żony i korzysta z wrażeń od nieidealnej i zagubionej kochanki).
Dlatego tak często i tak głośno mówi się: kobieto, zadbaj o siebie, nie oddawaj się cała, nie poświęcaj się. Zostaw coś dla siebie.
Tylko tyle lub aż tyle.
38 komentarzy
Musi być balans we wszystkich aspektach zycia
Droga Autorki, gdybyś tylko wiedziała jak wiele ten tekst dał mi siły na zmianę swojego życia. Dziś tłumiłam w sobie łzy żalu za brak wdzięczności za wspomniane wyżej czynności jakie codziennie wykonuję odkąd jestem w domu i wychowuje Córkę. Staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię, dom lśni, obiad na stole, Dziecko ma najlepsza opiekę. Padam pod koniec dnia i słyszę :”jesteś niewdzieczna.”Cale swoje dotychczasowe życie poświęcam dla Ady, dla Niego i tego, by mieli wszystko jak najlepiej.On spełnia swoje pasje, a ja nie mam siły po całym intensywnym dniu skończyć pisać pracę licencjacką. Kiedy mówię o zmęczeniu, o tym że chce już się położyć, bo zgodziłam się dłużej posiedzieć u jego znajomych słyszę, że prowadzę” monolog”. Chyba straciłam szacunek do samej siebie, nie takiego życia chciałam…
Niestety to prawda faceci nie uganiaja się za sprawdzoną kobietą taką na której zawsze mogą polegać bo wiedzą że ona wybaczy, zrozumie że nie odwala fochow. Która jest zawsze dla niego. Wolą nowości i niepewność, zagrywki dziwne, która wysyła sprzeczne sygnały mu raz niby z nim później ma go gdzieś. Im kobieta lepsza tym dla niego gorsza…
Dokladnie a jednak sie od nas tego wymaga…starania sie i facet jest z kobieta która sie stara a potem odchodzi bo ona jest za dobra
ciężko sprostać oczekiwaniom dzisiejszych facetów ale może najprościej im nie sprostywać i pomyśleć wreszcie choć raz o sobie i swoich oczekiwaniach bo skupiamy się głwonie na tym czego oni chcą i oczekują a nie na tym czego my byśmy chciały, wygrywają paradoksalnie kobiety które dają z siebie minimum a poprzeczkę stawiają wysoko partnerowi a nie sobie samej…przykre ale prawdziwe, może kiedyś to wprowadzę do swojego życia
Tak bardz się starając być dobrą w końcu wybuchnie bo ileż można. Dostrzeże, że musi żyć przede wszystkim dla siebie potem dla innych. Trochę egoizmu od początku nie zaszkodzi
Dobry tekst
szok
Cos w tym jest… Niestety..
jesteś za dobra…ech
Stara śpiewka…
Po 16 -latach takiego właśnie poświęcenia i zatracenia siebie postanowiłam zadbać o swoje zainteresowania i o swój rozwój. Myślałam że mąż wesprze mnie w tym a zamiast tego dostałam wymówki i pretensje. I tak jest prawie dwa lata. A wsparcie dostałam od dzieci
Marto, Mąż może jest w szoku? Trzymam kciuki, żeby przejrzał na oczy…A dzieci super 🙂 Pozdrawiam serdecznie
To prawda często jesteśmy „zbyt dobre” dla innych zapominając o sobie. Nad każdym skaczemy, podajemy wszystko gotowe na tacy i nikt tego nawet nie docenia – rodzina, znajomi itp traktują naszą pracę jako coś oczywistego, nie zastanawiają się nad tym, że często robimy coś dla nich kosztem siebie, swojego czasu, nie próbują się odwzajemnić, zrobić coś dla nas, zapytać czy nam nie jest ciężko, zaproponować pomoc itp. Z różnych powodów większość z nas uważa się za „kogoś gorszego” , próbujemy zaskarbić sobie uznanie innych, ale ludzie albo tego nie widzą albo są cwani i nas wykorzystują. Najgorsze jest to, że nie widzimy sami siebie – będąc kimś dobrym, uczynnym, pomocnym nie doceniamy siebie sami ;/ A w okół nas jest pełno ludzi, których nie stać aby choć w 1% takimi jak my. Pomagamy wszystkim na około, a może przydałoby się troche zdrowego egoizmu i zainteresowania własną osobą:)
Tak…mam podobne przemyślenia. Teraz jestem też na takim etapie, że mówię o tym, co mi się nie podoba. Asertywnie, wprost, ale nie agresywnie. Nie obwiniam, nie atakuje, tylko mówię co i jak. I o dziwo, to zazwyczaj skutkuje…Spodziewałam się oporu, obrazy, a okazuje się, że bliskie i dalsze osoby mówią, „chyba coś w tym jest”, „trzeba nad tym popracować”. To było dla mnie zaskoczenie.
Takim innym „wymiarem” bycia za dobrym jest lubienie wszystkich i zawsze dobry humor. Może niesłusznie, ale osobiście raczej unikam takich osób, bo dla mnie tracą na wiarygodności – są niczym z serialu o idealnej rodzinie, gdzie nikt nie krzyczy, a wszyscy zawsze wypowiadają się o sobie nawzajem w ciepłych słowach. Brrr…
Chyba wiem, co masz na myśli…Ja w towarzystwie takich osób lekko się wycofuje i siłą rzeczy też „gram”, czego strasznie nie lubię, dlatego de facto ograniczam kontakty z takimi „superstar”
Stawiam na zdrowy egoizm i robienie tego, co jest dobre dla nas. Nie można poświęcać się innym, bo tego nie docenią i zaczną wykorzystywać twierdząc, że im się należy.
Tak, właśnie tak 🙂
Nie zawsze dbanie o siebie i swoje potrzeby w związku skutkuje tym, że facet kocha i szanuje. Przekonałam się na własnej skórze. Starałam się nie być dobrą misią, wymagałam, miałam swoje zainteresowania i plany. Facet milczał, widziałam, ze mu bardzo to nie w smak, ale robił to, co do niego należało. A gdy urodziło się dziecko okazało się, że nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc. Po dwóch latach dowiedziałam się, ze wg niego związek polega na tym, że ja mam na głowie dziecko, dom i dbanie o nasz związek, a on pracuje i robi karierę.
Hela, a rozmawialiście o tym, jak wyobrażacie sobie związek? Czy przegadaliście podział obowiązków? Próbowałaś podejmować takie tematy – jak on to widzi, jak Ty…?
Masz rację – w większości przypadków wszystko sprowadza się do samooceny…
Ja wychodzę z założenia, że da dobra innych (no i swego własnego, rzecz jasna) nie ma co ich we wszystkim wyręczać i skakać dookoła nich jak pchła:D
Tak, tylko my kobiety często mamy tak silny instynkt opiekuńczy, że mamy z tym problem…I nie umiemy odpuścić…
Najwiekszy blad jaki mozna popelnic. Bycie za dobrym zawsze odbije sie na tobie ale jak to zmienic?
Pokochać siebie i nie zagłuszać własnych potrzeb
Całkowita prawda, jednak dotyczy to obu stron
Zgadzam się
Zbytnia uległość wzbudza wręcz agresję. Ze swojego otoczenia znam kobiety, które zostawił mąż, bo były za dobre…
A ja powiem że się tak nie da bo tak się to kończy: wieczorem mówisz do chłopaka/ męża że masz plany na jutro i sam będzie musiał przygotować sobie kanapki do pracy. Rano zajmujesz się sobą a on afera i ma pretensje że masz focha bo nie robisz mu kanapek. Jako kobieta zrobisz obiad ale każdy musi sobie sam nałożyć bo Ciebie nie ma w domu. Gdy wracasz wieczorem nie możesz wejść do mieszkania nie potykając się o stojące w przejściu buty robocze i zwykłe. Nie możesz usiąść spokojnie na sofie bo leży tam kurtka, bluza i ubrudzona obiadem koszula (kosz na brudne ubrania w łazience był dla mężczyzny za daleko). Na stole 4 puste szklanki i 5 pustych puszek po piwie, w zalewie przyschnięte talerze i brudne gary po obiedzie. Myślisz nic to, ciągle ty zmywasz, jak pójdziesz pod prysznic to twój facet na pewno się skapnie że trzeba posprzątać. Wstajesz więc rano by zrobić mu kanapki do pracy i widzisz że cały ten bałagan nadal czeka na Ciebie. Facetom to nie przeszkadza. Jeżeli nie będzie już miejsca na stole by stawiać puszki lub szklanki to jest jeszcze podłoga.
Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą i swoim sumieniem, a to, czy ktoś to docenia, czy nie, to już drugorzędna sprawa. Wszystko do nas kiedyś wróci, zarówno to, co dobre zrobiliśmy, jak i to, co złe.
Jeśli jesteśmy dobree „bez powodu”, to ktoś nie widzi tego jak dobroć, tylko jako „Ona taka po prostu jest.”
Jeśli jesteśmy na co dzień wredne i obojętne, to najmniejsze dobre słowo czy uśmiech, jest odbierany jako wow i doceniony.
Straszne. No ale tak jest.
O właśnie: zadbaj o siebie, zostaw coś dla siebie. Nie oddawaj się w całości komuś innemu, bo tobie nic nie zostanie. I tak naprawdę, kiedy ktoś odejdzie, to co zrobi ta osoba, która robiła wszystko dla innych? Dla mnie trochę to brzmi, jak zagłaskać kotka, a człowiek potrzebuje przestrzeni, wolności.
Zostałyśmy wychowane na grzeczne dziewczynki, które powinny pomagać, bardzo często mając taki model rodziny, w którym to kobieta robiła wszystko w domu. Niestety zapominamy, że czasy się zmieniły. Że teraz mamy więcej obowiązków zawodowych, niż nasze mamy i babcie. Wyznaczenie granicy w tym, co robimy dla bliskich jest bardzo ważne.
Znam kogoś kto potrafi zagłaskać kota na śmierć 🙂
Nie można generalizować. Nie zawsze to jest wina męża.
Moja żona, jest właśnie taką osobą, która chce być za bardzo dobra, zwłaszcza dla dzieci. Jesteśmy razem ponad 12 lat i kłótnie jakie na przestrzeni tych lat mieliśmy w większości dotyczyły tego, że jest za dobra, że za dzieci za dużo chce robić, że bierze na siebie za dużą odpowiedzialność. Ja jestem wymagający i zawsze wymagałem od dzieci, żeby angażowały się w życie rodzinne na miarę swoich możliwości (adekwatnie do wieku). Każde z nich powinno samo ścielić sobie łóżko, szykować ubrania, sprzątać pokój dbać o zwierzęta, uczyć się itp. Żona zawsze starała się we wszystkim wyręczać dzieci i mnie… po latach sporów i przekonywań już jest lepiej, ale do tej pory nie chce jechać z koleżanką do jakiegoś SPA, czy wyjść gdziekolwiek beze mnie… mimo moich nalegań.. taki charakter i nic nie można z tym zrobić.
Ech ludzie, głupoty z tym,ze trzeba być nie zbyt dobrym, uciekającym, wciaz niedostepnym zeby kogos soba zainteresować izeby ktos nas kochal i zwrocil na nas uwage. Przerabiałam ten temat wielokrotnie i z doswiadczenia wiem, że tylko chorzy i niedojrzali ludzie tak sie zachowuja. Ciagła „pogon za króliczkiem”, jak długo mozna… Trzeba zyc ze w zgodziE z samym sobą ,a nie udawac kogos innego lub gorszego zeby ktos zwrocil na nas uwage, nas pokochał. To strasznie głupie jest…
Zgadzam się z tym w 100 %. Róbmy tak żebyśmy my odczuwali satysfakcję.
Ja powiem tak. Zgadzam się niestety z tym. Zakochałam się w kimś dla kogo zrobiłabym wiele i dużo dobrego. Nie docenił, nie poszanował na koniec po tym wszystkim zmieszał mnie z błotem wśród innych. Powiedziałam już nigdy więcej bycia za dobrym. Po co? By ktoś tego nie docenił, by to było odpychajace?