Jesteś sama = jesteś gorsza, czyli stereotypowe postrzeganie singielek
Brak obrączki, brak pierścionka zaręczynowego, brak partnera to brak przyszłości. Mamy XXI w, świat wyrwał do przodu, ale wymagania co do kobiet zostały w średniowieczu, ich rola w społeczeństwie to szczęśliwa żona, matka. Jesteś sama jesteś gorsza. Czy singielka może być szczęśliwa? NIE !
Spostrzeżenie nr 1.
Singielka po 30 to stara panna. Była wybredna, przebierała w kawalerach i została sama. Pewnie ma jakiś defekt, nie potrafi gotować lub sprzątać. Czekała na księcia z bajki i się nie doczekała. Wszyscy dokoła poukładali sobie życie, mąż, dzieci, kredyt hipoteczny, a co z nią ?
Jest piątym kołem u wozu.
O czym mają z nią rozmawiać szczęśliwe mężatki, siedzące w piaskownicy lub czekające na kolejny poród. Była całe życie dobrą koleżanką, a teraz kobiety widzą w niej konkurencje.
Samotna, zadbana, pewnie czyha na ich męża, no bo po co przychodzi sama tak często? Trzeba wyeliminować zagrożenie singielkę odstawiamy na boczny tor, aby nie kusiła mężów.
Spostrzeżenie nr 2.
Mężowie nienawidzą koleżanek swoich żon a singielek najbardziej. Widzą w nich kobietę rozwiązłą szukającą samca na siłę. Takie towarzystwo jest nieodpowiednie dla żony i matki, która ma siedzieć w domu i dbać o ognisko rodzinne.
Singielka psuje mężatkę opowieściami lub zaproszeniami na różne wyjścia, imprezy, zakupy. Odpowiednie towarzystwo to inne pary, zostają z nimi w przyjaźni, dzielą swój spokojny świat.
Sigielka zostaje sama z boku, musi szukać swojego stada innych wolnych, niezależnych.
Spostrzeżenie nr 3.
Stado singielek po 30 to już epidemia. Stare baby zamiast posiedzieć w domu, chodzą po dyskotekach, clubach, zachowują się jak nastolatki, podrywają facetów. Szukają sponsora albo kochanka. Są łatwe i zdesperowane, nie chcą być same, potrzebują potwierdzenia, że nadal są atrakcyjne, że mogą się podobać. Są chętne, wiedzą że czas ucieka, wiec nie ma co marudzić i biorą wszystko, co los łaskawie ześle. Jeśli nic samo nie przychodzi, zdecydowanie sięgają po to siłą.
30 komentarzy
to ludzie tkwiący w bezsensownych związkach wmawiają singlom że są gorsi bo żal im d#pę ściska że ktoś ma siłę być samemu i czekać na odpowiednią osobę, amen
Z chęcią dałabym ci lajka:)
Buahahhaha zauważ co mówią i jak soe zachowują mężatki, singielka sama jestem i nie czuje sie ani gorsza ani lepsza, ale nie zazdroszczę mezatkom , wraz z obraczka dochodzi obowiazek, odpowiedzialność .ludzie zawsze beda gadać bez względu na status , kogo to obchodzi , niebwiem jak inne panie ale ja lubie swoją niezależność , niepotrzebuje deklaracji bo sa gowno warte . Związek to nie tylko szczęśliwe chwile rowniez cierpienie . Ale życie to jedna wielka ironia nad która sie nie warto zastanawiać , te w związkach chciałyby pobyć singlami, single marzą o związku , natura ludzka zawsze chce tego czego nie ma. Singiel ma większy wybór hehe. Wiec cieszmy sie pełna wolnością i nie obniżamy standardów jeżeli nie chcemy mieć w przyszłości problemów jak inne , które tak chciały wyjsc za maz i bały sie byc ” stara panna” hahah :))
Bardzo ucieszył mnie Twój komentarz Gabrielo. Trafiłaś w moje myśli i postawiłaś kropkę nad ,,i,,, Zawsze chcemy tego czego nie mamy, i zawsze będzie nam lepiej tam gdzie Nas nie ma. Szczęście jest w naszej głowie. Sami je kreujemy i jeśli mamy być szczęśliwi to będziemy. Znam wile szczęśliwych mężatek i tyle samo które narzekają. Z singlami jest tak samo, jedni są bardzo szczęśliwi a drudzy mają traumę, że są sami. Bardzo dziękuje za komentarz.
dokładnie o czym ma rozmawiać z babami które same by zginęły ,ciągłe niepowodzenia zasłania dziećmi w towarzystwie nie ma o czym gadać bo w dupie była gówno wie, to prawda singiel musi mieć twardy charakter bo radzi sobie sam a durne texty stara panna ,kawaler to zafajdałe mity zazdrosnych bab, to czy ktoś jest wredną baba zależy od charakteru a nie od stanu cywilnego ale tylko tępa strzała tego nie rozumie.Pojebane stereotypy które ludzie bezmózgowi nie myślący wolą z wygodnictwa mówić .ŻAL PL.Ciekawe czemu to mężatki zazdroszczą panną a nie odwrotnie.Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma ale niestety nie każdy to rozumie.A czemu singielki są na boku BO RADZĄ SOBIE SAME I NIE MUSZĄ TRZYMAĆ SIĘ NICZYJEJ DUPY proste.I do panów że panna nie ruchana ,panowie ta panna może mieć zdecydowanie lepsze i zapewne ma życie intymne niż niejeden z was i wasze żony więc z zazdrości nie otwierajcie dziubków. Nie wiem ale ta zaściankowość dominuje chyba w mniejszych miasteczkach gdzie daleko im do 21 w.Nie wiem czy to przez tą religie czy jak mają zablokowane mózgi.
Ostra wypowiedź…
Gabrielo, ustaw na podłodze w swoim fajnym mieszkaniu trzy garnki odwrócone do góry dnem. Ważne aby były różnej wysokości i aby stanęły przed lustrem. Stań na najwyższym i przyznaj sobie palmę pierwszeństwa wśród niewolników. W celu udokumentowania osiągnięcia najwyższego stopnia niewolnictwa, skorzystaj z kompa i zrób Sobie dyplom.
Cóż, mam wrażenie że autorka broniąc się przed stereotypem „singielki” trochę niesprawiedliwie traktuje osoby w związkach. Nie ma reguły na szczęście. Jednym jest dobrze w pojedynkę innym w parze. Jeśli ktoś jest naprawdę szczęśliwy, myślę że nie ma potrzeby się tłumaczyć… Żyje po swojemu i nie zwraca uwagi co kto myśli.
Sama jestem singielką 30+ i nie z własnego wyboru, nie dla tego że przebierałam i nie dla tego że mi jest dobrze być samą. Ten świat jest taki dziwny, ciężko kogoś poznać. Mężczyźni wolą luźne spotkania niż trwały związek. Niestety, tak jest.
Bycie szczęśliwym nie powinno być uzleżnione od stanu cywilnego tylko od Nas samych Emotikon smile Byłam w związku i czy wówczas byłam jakoś nadzywczaj szcześliwa, czy czułam sie lepsza? Niestety, ale nie. Aktualenie jestem przede wszystkim szczęśliwą kobietą, a wiek i stan cywilny nie będą o moim szczęściu decydować Emotikon smile Artykuł napisany pobierznie Emotikon smile Niestety z przykrością zgadzam się ze, że nierzadko Nasze „przyjaciółki” rezygnują z dłiugoletniej znajomości tylko dlatego, że One mają juz mężów/ dzieci, a taka zadbana, atrakcyjna singielka to przecież zagrożenie. Tylko drogie matki, żony i kochanki Emotikon smile gdzie Wasza pewność siebie, pewność w związek w który weszłyście, zaufanie do mężczyzny z którym żyjecie. Wy też możecie być piękne i atrakcyjne bez względu na to czy macie już dzieci czy może jednak nie Emotikon smile Zamiast szukać zagrożenia jakie czycha na Wasz związek ze strony „przyjaciółki” singielki dbajcie o siebie i o ten Wasz związaek Emotikon smile bo jeszcze się okaże, że ta nowa „przyjaciółka” nie singielka przygarnie sobie Waszego męża – no bo przecież skoro jest już w związku, to nie wskoczy do łóżka z Waszym mężęm skoro ma swojego Emotikon smile z pozdrowieniami dla wszystkich 30-letnich singielek/ ów i ułożonych Pań/ Panów oraz ich rodzin Emotikon smile
Zgadzam się, że problem nie jest zarezerwowany tylko dla singielek, Bardzo słuszne spostrzeżenie , że najczęściej zdrady rozbijają dwa małżeństwa. Bo to zamężna przyjaciółka odbiera nam męża. Może recepta na to,to większe zaufanie, i dbanie o swój związek. Nie ma co odstawiać na boczny tor, wartościowych ludzi.
Dobrze powiedziane.
Skrótowe potraktowanie tematu. Stereotypowe ocenianie ludzi jest krzywdzące, ale czasem stereotyp odpowiada prawdzie. A czasem nie. Z reguły zwykle prawda jest o wiele bardziej złożona. W każdym razie ja rzadko spotykam się z opiniami jak w tytule. Na szczęście.
Temat ciekawy, ale artykuł napisany w bardzo chaotycznym stylu. Trochę z pretensja w pierwszej osobie, troche ogolnie o wszystkim i o niczym. Troche dobrze o szcześliwych małżeństwach za chwilę gigantyczny sarkazm. Tak jakby sama autorka nie miała wyrobionego zdania na temat, który porusza. To moja subiektywna opinia.
A co sądzisz o mongolskim balecie? Twój komentarz jest tak bezsensowny jakbyś nie miała zdania na temat swojego komentarza.
sama nie znaczy gorsza ! sama znaczy szczęśliwsza i mniej zmęczona !!!
Napisane w fatalnym stylu, ale – pomijając język – dużo prawdy, niestety. Singielki postrzegane są najczęściej jako wybrakowane zołzy. Walczcie ze stereotypami, tylko uważniej segregujcie „talenty” debiutantów. Emotikon wink Emotikon tongue
Dziękuje za poświęcanie czasu i przeczytanie artykułu.
brak słów na ten artykuł więc powiem tyko – ŻENADA !!!
Co za bzdury ….
Skoro został poruszony temat singielek i szuka się w ich zachowaniu przyczyn owego stanu, należało by się przyjrzeć problemowi obecnej cywilizacji; odwołuję autorkę tekstu do książki profesora Zimbardo „Gdzie Ci mężczyźni”. Po jej przeczytaniu i zestawieniu zachowań obecnych kobiet da się zauważyć co jest głównym problemem społecznym …
Z tymi samobójstwami to już przesada. Czyli, według toku rozumowania autorski to, że ktoś ktoś ma kilkoro dzieci, pracę i sporo obowiązków to powód, żeby strzelić sobie w łeb? Opisywane jest bardzo stereotypowe spojrzenie na singielki. Sam mam 2 dzieci i nie mam nic przeciwko temu, że żona od czasu do czasu z koleżankami singielkami gdzieś wyskoczy. W inny dzień ja sobie wyskoczę. Każdy jest zadowolony. Wkładanie wszystkich do jednego worka to pomyłka.
Bardzo chętnie przeczytam, dziekuję za podrzucenie tytułu.
Tadeusz zarażaj facetów , mężów, swoim podejściem bo jest właściwe. Wszyscy mają być zadowoleni, Ty , żona, dzieci. Bez oceniania, bez uprzedzeń – zgadzam się i popieram, Jesteś przykładem, że się da ! Tylko trzeba chcieć. Może Cię zaskoczę ale nie wszyscy tak myślą.
Powiem na swoim przykładzie bo nie mi tu oceniać styl,wątek czy pobieznosc artykułu bo nie o to w tym chodzi.Kobieta po przejściach dobrze zrozumie przesłanie autorki bez wnikania w szczegóły a ta,,spełniona”będzie hejtować ale każda z nas jest inna i ma swoją historię.Moja osoba w wierny sposób odzwierciedla kobietę opisaną powyżej i nie wstydzę sie tego.Ludzie boją się prawdy wolą słyszeć i widzieć to co chcą.Wesołych Świąt!
Dziękuje za poświecony czas i napisanie tego artykułu. Jestem singielką i mam prawie 30 lat. Większosc moich kolezanek ma już co najmniej 1 dziecko, męza, dom a ja…obecnie pogoniłam faceta i znowu jestem singielką. I wcale nie dlatego, że mam jakieś wygórowane wymagania ale dlatego, że miałam dość czekania na randkę, słuchania, że inne koleżanki są lepsze. Kiedy wiedzę moje koleżanki jak co jedna się zaręca rodzi dzieci albo pokazuje zdjęcia ze ślubu to do tej pory miałam wrażenie, że coś mnie omija. Zyjemy w czasach gdzie siengiel to to samo co stara panna. Czesto słyszymy to od naszych mate, sasiadek…Nie mam już ochoty się tłumaczyć, że jestem sama bo nie chce być z byle kim po to by tylko kogoś miec. Ale widzę, tez ze coraz czesciej panowie sie boją..bo jestem kobietą, której niecda sie usadzic w domu, żeby prała gotowała sprzatała i robiła dzieci. Mam cele, marzenia wiem czego chce i to się panom nie podoba bo chcieli by zeby kobieta była uległa a jak ma cos do powiedzenia to jest pyskata stara panna a skoro jak jest uległa to jest nudna. Kiedy widze matki z dziecmi na ulicy, któe sa zaniedbane to się zastanawiam gdzie podziała sie ta kobieta. Kiedy była u fryzjera? Jest mi ich naprawdę szkoda bo to ze jest matką to jedne ale to ze jest kobieta i dba o innych a nie o siebie powoduje ze my singielki spadamy na 2 kategorie. bo ich nie rozumiemy. Ja jestem singielką i jestem z tego dumna. A czy kogoś znajde. Czas pokaze
Mam 37 lat, jestem mezatka i matka.. mam 2 dzieci… czy uwazam kobiety samotne za gorsze? Absolutnie nie… ale kiedy slysze argument singielek o zaniedbanych matkach i braku wizyty u fryzjera to rece opadaja… moja coreczka ma niecale 3 miesiace…syn 7 lat… tak, nie spie po nocach, tak, jestem zmeczona… i co z tego?
Zycie nie polega tym, zeby sie lenic…czy z taka sama pogarda jak o glupiej matce wypowiecie sie o lekarce, ktora zarywa noce na dyzurach? Ze co w tym takiego fajnego, byc lekarzem? Tez jest ciagle zmeczona i niewyspana przeciez… Ja w swoim zyciu zarywalam noce tez z innych powodow… na studiach, przez piec lat, jak przychodzila sesja, to tez nie mialam czasu na wiele wiecej niz nauka… jak sie zakochalam, to zarywalam noce z…milosci…i szlam do pracy na w pol przytomna…na tym polega zycie… wszystko, co wartosciowe, wymaga wysilku, poswiecenia.. zarowno na plaszczyznie zawodowej jak i w zyciu prywatnym..wychowanie dzieci to rezygnacja z czasu dla siebie, ale trzeba pamietac, ze zyskujemy znacznie wiecej.. to tak jak ze studiami.. rezygnujesz z czasu wolnego, uczysz sie i dzieki temu zdobywasz wiedze, poszerzasz horyzonty…gdy rodzisz dziecko, wychowujesz, rowniez rozwijasz sie, tyle ze emocjonalnie, dojrzewasz psychicznie..w zwiazku z tym zmienia sie spojrzenie na wiele spraw, wiele rzeczy musi sie przewartosciowac… i Wy singielki tego nie rozumiecie…dlatego czesto matki, kobiety w zwizkach patrza na Was z politowaniem…to troche tak, jak rozmawiac z 15latkiem o zyciu.. wydaje mu sie, ze wie wszystko…tymczasem gowno wie…
to nowe doswiadczenia, inni ludzie, czesto bliscy nas rozwijaja, ubogacaja, poszerzaja horyzonty..a nie szalowa fryzura….
Co do zwiazkow malzenskich, to powiem tylko tyle… mozna byc samolubem i dbac tylko o swoj wlasny tylek… ja mysle jednak, ze to piekne by umiec zyc dla innych.. nie, nie mam na mysli zapominania o sobie… sibgielki zazwyczaj zarzucaja mezczyznom, ze to dupki i nie umieja zadbac o kobiete… to dziala w dwie strony.. o mezczyzn tez trzeba dbac… to samo jest z dziecmi, przyjaciolmi.. z relacji nie mozna tylko brac..
Tak, w zwiazkach jest czesto trudniej, Jest duzo klotni, problemow itd… ale jest tez duuuzo duuuzo wiecej pozytywow i w wielu rodzinach gdzies tam w srodku, na dnie schowana jest milosc… choc z pozoru jej nie widac..
moja najblizsza przyjaciolka jest singielka… z przykroscia stwierdzam, ze coraz trudniej mi sie z nia dogadac…bo nie umiem jej wytlumaczyc, co czuje, gdy moje dzieci sie do mnie usmiechaja, ze potrafie siedziec z moja coreczka przez pol nocy i plakac ze szczescia… dla niej to tylko hormony i nieprzespana noc… a dla mnie to sens zycia… i kazda inba mama wie w lot o czym mowie…
Ola, bardzo mądrze napisane
Jak wiadomo, kobieta najłatwiej dziwaczeje od staropanieństwa. Samotność wywołuje dziwactwa, te zaś dalej napędzają samotność – aż dochodzimy do kolekcjonowania starych maselniczek i oblewania kefirem samochodów parkujących pod naszym oknem.
Dlatego trudno mi zapomnieć książkę Doris Lessing „Lato przed zmierzchem”, w której dowodzi ona, że kobieta – całkiem przeciwnie – dziwaczeje przez macierzyństwo i rodzinę. Czy Lessing może mieć rację? Przecież wszyscy wiemy, że dziwaczką jest ta 35-letnia kobieta, która przychodzi na imprezę w szerokiej spódnicy w kratę odpowiedniej dla 14-latki (i to tej sprzed epoki stringów). Do tego ma bluzkę z kołnierzykiem i koraliki. Coś w rodzaju głównej bohaterki „Pianistki” Elfriede Jelinek albo „Rewersu” według Andrzeja Barta. Styl ten świadczy nie tyle o złym guście, ile o pewnym błędzie w samoocenie – otóż kobieta ta przeoczyła po prostu, że nie jest już w wieku szkolnym. Przeoczenie nie jest jednak przypadkowe, nasza bohaterka chce zapewnić świat i samą siebie, że młodość – która minęła – trwa w najlepsze, a więc że jeszcze wszystko się może zdarzyć. Oczywiście, nic zdarzyć się nie może – wystarczy spojrzeć na jej buty na płaskim obcasie, by
wiedzieć to z całą pewnością.
Stara panna ma też inne dziwactwa: angażuje się w ochronę gołębi miejskich, kolekcjonuje stare gazety, prowadzi wielomiesięczną korespondencję z urzędem miasta, by zakazać parkowania pod jej ulubionym drzewem itd. – zabawy, na które normalna, zajęta miłością i domem kobieta nie poświęciłaby nawet minuty, ponieważ wszystkie minuty swojego życia przeznacza na poważne sprawy. Od kiedy w naszych mediach pojawiło się zjawisko singielki, kobieca samotność zyskała nieco godności – jednak bez przesady. Singielka wygląda wprawdzie kobieco, ma dobrą pracę i ciekawe pasje – lecz i tak, kiedy przekroczy trzydziesty któryś rok życia, staje się nieuchronnie przegraną dziwaczką. Została dyrektorem departamentu w dużej firmie? Wiadomo, musi jakoś kompensować porażki w życiu osobistym. Ubiera się seksownie i w najdroższych sklepach? Cóż, biedactwo nadal próbuje upolować faceta. Podróżuje po świecie, ostatnio na przykład była w Afryce, gdzie wspinała się na Kilimandżaro? Wiadomo, musi zapełnić czymś puste życie, którego nie zapełniają zajęcia poważne, takie jak gotowanie komuś obiadów.
Krótko mówiąc, choćby była piękna, mądra, miła i ciekawa świata, wszystko to są tylko dowody jej klęski, nędzne próby odwrócenia własnej uwagi od rzeczy, które jej się nie udały. Znacznie bardziej by ją ceniono, gdyby była brzydka, głupia, wredna i ograniczona – ale gdyby stworzyła dom. Dlatego oświadczenie Doris Lessing, że z reguły jest całkiem przeciwnie, i że to właśnie macierzyństwo i rodzina czynią z kobiety dziwaczkę, brzmi intrygująco i ożywczo – a w dodatku przekonuje. Proszę pomyśleć – oto zdrowa i szczęśliwa kobieta, która lubiła czytać książki, uczyć się języków obcych i podróżować, w jednej chwili rezygnuje ze wszystkich upodobań, by stać się na 20 lat kucharką, sprzątaczką i organizatorką
cudzych wypraw do pracy i przedszkola.
Rzec można, że to piękne tymczasowe poświęcenie, ale nic za darmo – po paru latach poświęcenie staje się uzależnieniem, a kobieta nie umie już spędzić pięciu minut bez krzątania się po domu i służenia innym. Nie jest w stanie usiąść w fotelu z książką, póki w zlewie jest choćby jeden brudny talerz. Oglądając ulubiony serial, jednym okiem patrzy, komu by coś nalać i podać. Centralnym wydarzeniem jej dnia jest zaś powrót męża z pracy. I tylko w zakamarkach pamięci jak świętość przechowuje obrazek siebie w wieku lat 17, siedzącej na ganku i patrzącej na zachód słońca – ponieważ był to ostatni moment, kiedy była sobą.
Kobieta taka po raz pierwszy zdaje sobie sprawę z własnego dziwactwa wtedy, kiedy dzieci wyprowadzą się z domu. Pozostawiona sama w pustym mieszkaniu dostrzega, że bycie potrzebną stało się jej jedyną naturą, zaś usługiwanie to nałóg. Teraz, żeby nie zwariować, musi zastąpić go nowymi nałogami. Z których najmniej groźnym byłaby ochrona gołębi, kolekcjonowanie maselniczek lub korespondencja z urzędem miasta na temat zakazu parkowania.
Piękny komentarz. Dziękuję.