Kiedyś babcia czekała w oknie…a dzisiaj nie ma czasu
Nic nie zastąpi mądrej, dojrzałej miłości babci i dziadka. Z relacji z dziadkami każdy wnuk może czerpać pełnymi garściami. Pod warunkiem, że ma taką możliwość a babcia czy dziadek chęci i siły. Niestety dzisiaj bywa to wyjątkowo trudne. Z różnych powodów.
Dziadkowie pracują, a po pracy miewają mnóstwo innych obowiązków, są zmęczeni, w końcu chcą „korzystać z życia” (cokolwiek to oznacza). Coraz więcej jest babć i dziadków o napiętym harmonogramie, którzy w teorii chcą widzieć się z wnukami, ale w praktyce nie mają na to czasu. Są też tacy, którzy są na emeryturze, ale wybierają „święty spokój” niż „dogadzanie” wnukom. Nie brakuje też takich, którym pomyliły się role i zamiast mądrego wspierania rodziców wybierają krytykowanie i narzekanie na każdym kroku. Są też tacy, którzy mają swoich wnuków ulubieńców i nie na wszystkie dzieci „starcza im czasu”. Nic dziwnego, że wielu rodziców jest dzisiaj zdania, że instytucja dziadków umarła. A na jej reaktywację nikt nie ma siły…i ochoty. Bo i po co, skoro najbardziej zainteresowane osoby sprawiają wrażenie, że im na tym nie zależy?
Kiedyś babcia czekała w oknie…
Dzisiaj „prawdziwe” babcie spotyka się tylko w bajkach?
„Gdy miałam kilka lat, do babci jechało się w każdy weekend. Wiadomo było, że będzie w domu czekać z ciepłą drożdżówką, a dziadek będzie siedział w oknie z zadowoleniem, machając do nas ręką na powitanie. Niestety moje dzieci tego nie znają. Babcia zamiast niedzielnych spotkań, woli wyjście z koleżankami, a dziadek biegi po parku. Teoretycznie zapraszają oboje, ale co z tego, gdy za każdym razem wspominają z ilu wyjść i atrakcji musieli dla nas zrezygnować. Odechciewa się wszystkiego…” Patrycja
Choć obserwacje Patrycji trudno przełożyć na całe społeczeństwo, to socjologowie podkreślają, że babć z dawnych lat jest coraz mniej. Dzisiaj kobiety, mające wnuki, często zamiast zadań, którym poświęcały czas ich mamy, wybierają wizyty u kosmetyczki, fryzjera i zwiedzanie świata z dobrze znanym lub nowym partnerem (współczynnik rozwodów po 50-60 mocno rośnie). Te, które mogą cieszyć się wcześniejszą emeryturą korzystają z życia, „póki jeszcze mają siły” i nie chcą rezygnować z przyjemności na rzecz wymagających wnuków. Te, które pracują, nie zawsze pragną kontaktu z dziećmi po wymagającym tygodniu pracy. Jedyne o czym marzą to…święty spokój. I choć teoretycznie zapraszają, to gdy się do nich przyjeżdża, widać, że najchętniej spędziłyby czas w inny sposób…
A wnuki? Póki małe nie widzą problemu, z czasem rosną i zauważają, że ich babcia czy dziadek jest mniej zaangażowany niż dziadkowie koleżanki z przedszkola. Im są starsze, tym więcej widzą i rozumieją. Dostrzegają większe zaangażowanie babć w podróżowanie, zwiedzanie, hobby, czy opiekę nad innymi wnukami…i naturalnie odpuszczają, bo uczą się czytać między wierszami. Coraz głośniej mówią, że zamiast do babci wolą wyjazd z rodzicami, czy…po prostu zostać w domu. Teoretycznie „problem” rozwiązuje się sam…tylko jakoś szkoda.
Dzisiaj babcia pracuje…albo już nie ma siły
Dzisiaj pracujemy znacznie dłużej i ciężej. Zasada ta dotyczy także seniorów. O ile oni sami mogli korzystać ze wsparcia własnych rodziców, bo ci byli w domu, na emeryturze, nie wszystkie kobiety pracowały, o tyle dzisiaj dziadkowie są mniej dostępni. Ze względu na pracę.
Dzielą nas również spore odległości. Babcia nie mieszka już niedaleko, dom w dom, jeszcze rzadziej w pokoju obok. Kontakty się zatem częściej rozluźniają i coraz trudniej je podtrzymywać.
Różnice dotyczą także priorytetów. Dzieli nas także sposób postrzegania świata i sposobu wychowywania dzieci. Rodzicom zarzuca się, że są roszczeniowi, a dziadkom, że zapomnieli jak to jest być młodym. O rodzicach mówi się, że nie potrafią wyluzować, a o dziadkach, że podważają autorytet własnych dzieci. W konsekwencji wnuki patrzą na dorosłych, którzy nie potrafią się dogadać…Tam gdzie brak obopólnego szacunku rodzi się mur niezrozumienia.
Babcia i dziadek ma prawo do własnego życia
Coraz częściej mówi się dzisiaj o nowoczesnych babciach i dziadkach, którzy stawiają na siebie. Teoretycznie nic w tym złego, że babcia czy dziadek pragnie zadbać o siebie, że realizuje swoje pasje, że dba o siebie…Problem w tym, że często rodzice narzekają, że brakuje w nowym życiu dziadków miejsca dla nich i ich dzieci. Brakuje empatii i momentu, by rozejrzeć się wokół. W praktyce, jak to zwykle w takich sytuacjach, wszystko rozbija się o proporcje, o złoty środek.
Obok obecnych, uważnych i mądrych babć i dziadków (których na szczęście nie brakuje), niestety są też tacy, którzy wszem i wobec ogłaszają, że wnuki są dla nich najważniejsi, mówią o wielkiej miłości, chwalą się zdjęciami, jednak w praktyce często wsparcia z ich strony brakuje. Nowoczesna babcia i dziadek ma tyle innych zobowiązań, że gdy rodzice szukają wsparcia i poszukują kogoś do doraźnej opieki nad wnukiem, na babcię nie można liczyć. Z pomocą przychodzi przyjaciółka czy wynajęta opiekunka.
Co ciekawe „szalone” babcie i dziadkowie często jako młode osoby mogły liczyć na wsparcie własnych rodziców i teściów. I uważali taką pomoc za coś, co „im się należało”…Jednak sami nie oferują jej własnym dzieciom – z różnych powodów.
Trudno tę sytuację oceniać…Lepiej zrozumieć.
Tylko zarówno rodzice małych dzieci, jak i dorastające po latach dzieci często, choć bardzo chcą, nie bardzo znajdują usprawiedliwienie. Czują się oszukani i pozbawieni czegoś cennego.
Rodzice rzecz jasna sobie jakoś poradzą, są opiekunki, które pomogą doraźnie, na co dzień są przedszkola, żłobki. Co jednak z wnukami, którym odbiera się radość wakacji raz w roku u dziadków, bo babcia wypoczywa w tropikach, a w pozostałe dni po pracy ma inne plany? Trochę ich szkoda…i dziadków też. Szkoda tych różnych okazji, kiedy z różnych powodów traci się możliwość zbudowania naprawdę bliskiego kontaktu z wnukami. Strata nie do odrobienia…na żadnej kawie z koleżanką czy wyścigach w parku.
22 komentarze
Takie babcie jak na obrazkach w bajkach lub podręcznikach to raczej dzisiejsze prababcie. Jeśli zdrowie i finanse pozwalają to i prababcie bywają aktywne, widuje takie panie w kawiarniach na spotkaniach z koleżankami.
Niestety tak bliski jest mi ten tekst. Nie rozumiem czemu dziś Dzieci są taką przeszkodą dla tych Dziadków, którzy kiedyś tak bardzo przerzucali tyle obowiązków na Swoich Rodziców. Może właśnie dlatego…U Nas były Babcie, ale chciały być bardzo wyzwolone i krytyczne wobec swoich bliskich.Nie czas był dla Nich na Wnuki bo m.in. za młode choć już na emeryturze…No cóż drugą młodość się skończyła i już ich nie ma.Jest jedna Babcia, która zawsze ma trudy i problemy. Wnuków nie zaprasza, bo niby ma bałagan i nikogo nie wpuszczą tylko obcych tak. Przyjeżdża by się ugościć sama, czasem chwilę Wnukom poświęci, a czasem swą krytykę i strofowanie rozpocznie.Młodszy Syn strasznie przeżywa, że nie ma normalnie Babci, budzi się i śni o tym koszmary.Wini się o to(4latek).Nie pomagają tłumaczenia, Babcia lubi Go też okłamywać.Czasem nie wiem czy nie lepiej urwać by było ten toksyczny kontakt, a czasem mam sama wyrzuty sumienia. SERCE mi jednak pęka, gdy widzę cierpiące Moje Dzieci i nie wiem co zrobić. Są tak fantastycznymi ludźmi i żadne Dziecko nie zasługuje na to, a na Dobrych ludzi wokół siebie. Fakt rodzinnie jesteśmy ewenementem, bo Ciocie i Wujkowie w większości bardzo zajęci, znużeni i Dzieci nie chcą mieć. Niestety teksty, czy jeszcze więcej chcemy mieć tych Dzieci są na porządku…I byśmy nie przyjeżdżali, bo np. się piesio stresuje, za głośno itd.No co ja mam powiedzieć, a w necie piszą, że to normalne i każdy ma prawo robić co chce. No wolnoć Tomku w swoim Domku…a mi jakoś serce pęka z niemocy. Jakoś to normalne nie jest i dalekie od złotego środka. My wszystkich Gościmy, a Dzieci tylko czekają w oknach, na Babcię, Ciocia i machają w oknie w rezultacie zapraszają Znajomych i Sąsiadów. Jednak nawet Dzieci wiedzą, że nie zastąpi to czułej, kochającej się Rodziny. Jesteśmy więc my Rodzice. Dziękuję za ten tekst, bo jednak w naszej okolicy poziom, który osiągnęliśmy jest jak ufo…
Bardzo ciekawe…jak zwykle celne przemyslenia
Za 15,20 lat dziadek z babcią się ockną jak nie będą mieli już sił i po szpitalach trzeba będzie ich wozić. I wtedy ten wnuczek z wnuczką powiedzą „sorry babcia ale jestem zajęty głaskaniem kota/bieganiem po parku etc”. Smutne, ale i takie scenariusze są możliwe wedle „jak dbasz tak masz”
Niestety taka jest smutna prawda…czesc dziadkow zyje dla siebie, na emeryturze realizuje swoje wlasne ambicje i marzenia, bardziej przejmuje sie swoimi znajomymi czy didatkowa praca, niz dziecmi wlasnych dzieci.
bo może całe serce i siły włożyli w wychowanie swoich dzieci
Dziś kończę 42 lata :), mam -letniego wnuka, córka mnie obdarzy w następnym tygodniu wnuczką. Mam swój czas dla siebie, lubię go ale moje serce jest pełne miłości dla dzieci. Córka z zięciem tak są zorganizowani, że nie potrzebują mojej pomocy ale jeśli tylko to jestem i będę. Moja mama mi przy córce nigdy pomocy nie odmówiła. Dawala mi się nawet wyszalec w swoim czasie….teraz kolej na nich. Z ogromną radością czerpiemy z wnukiem pełnymi garściami czas dany nam obojgu. Czekam z niecierpliwością na wnuczkę
Tym razem mam inne zdanie niż ty. Z tekstu wynika, nie wiem, czy taki miałaś zamiar, że babie i dziadkowie wolą własne życie i nie chcą zajmować się wnukami. Oczywiście nie wszyscy i w różnych proporcjach. Tylko ja pytam – co w tym złego? Wszyscy widzimy, że nasza codzienność się zmieniła, nie tylko młodzi dostrzegają, że w życiu cały czas jest wiele możliwości i warto z nich korzystać niezależnie od wieku czy też stosowanie do wieku i swoich oczekiwań i możliwości. Również dziadkowie, którzy obecnie są ludźmi w pełni sił, wykorzystują życie jak mogą. I oby mogli jak najdłużej. Nie dostrzegam w twoim tekście zaproszenia ze strony dzieci: mamo, tato, wpadnijcie w niedzielę na obiad czy na deser, spotkajmy się, pójdźmy razem na spacer. Przecież dzieci też mogą być stroną organizującą spotkanie. Nie tylko dziadkowie. Jestem pewna, że w sytuacji przymusowej na dziadków liczyć można zawsze lub prawie zawsze. Jednak nie odbierajmy im prawa do własnych przyjemności. I nie kierujmy się stereotypem babci siedzącej w domu z ciastem. Dziś babcia siedzi w pracy a w niedzielę chce sobie w spokoju posiedzieć, czy spędzić czas z dziadkiem, przyjaciółmi. Dla mnie to jest normalne i oczywiste.
to jest problem z kategorii – czy mama/tata muszą opiekować się dziećmi czy może oddawać na cały dzień do przedszkola a potem do szkoły i odebrać ukształtowane jednostki w wieku 18 lat, by później im pomachać i powiedzieć „pa”, jesteście dorośli. pewnie, można tak, a czemu…ale czy to rzeczywiście dobre rozwiązanie? Ja tekst odczytuję inaczej. Niech dziadkowie żyją, czerpią z zycia, ale niech nie zapominają o rodzinie. Też zauważam nowy trend i jednoczesnie problem osób, które szaleńczo łapią zycie…potem i zaczyna brakować siły i dziwią się, że obok nie ma nikogo, a jak ktoś ma być, skoro wczesniej nie zadbali o dobre relacje z bliskimi? To nie tak, że Ty mi nie pomożesz, to ja Ci nie pomogę, raczej, że pomaga się z potrzeby serca, a gdy tego brakuje, to później też relacje się sypią…na całej linii.
To jest wybór każdego z nich jak chce kształtować relacje z wnukami. Tylko na czas niedołężności starczej niech się nie dziwią, że wnukowie się nie pojawili.
To w tym wszystkim jest najgorsze że oni już w ogóle nie chcą mieć wnuków.Bo wnuk to nie przyjemność tylko trud i praca, dlatego lepiej wogole zapomnieć że są. Dosłownie moja mama pracuje na pół etatu a opiekuje się dziećmi swojej siostry ciotecznej. Wnuki ma 3,są kiedy mama się nimi chwali przed koleżankami w rogu pokoju,na zdjeciach.Nie odwiedza nas.Okropność niech Bóg chroni przed takimi dziadkami. A na starość obudzą się sami bo jak żyli bez rodziny to dalsza rodzina się nimi nie zajmie tak jak zrobiłaby to córka czy syn……i będzie się oczka robiło a jak córka odmówi to że wyrodna itp.
Tylko ok, dziadkowie szaleją, mogą, jasne, ich prawo. Ale sami korzystali z pomocy swoich rodziców, gdy byli młodzi, bo chcieli szaleć…To mają prawo do szaleństw przez całe życie? Ok. Pewnie…A ich dzieci nie mają tego prawa? Nie mają prawa do pomocy dziadków?
Mogą tylko poprosić. Nikt nie ma takiego obowiązku ani prawa. Albo się chce pomagać,albo nie…
Nigdy bym nie powiedziała wnukom, że musiałam z czegoś zrezygnować….. Trzeba wszystko wyważyć, można i dla siebie…. i dla wnuków…. Patrycja ma rację. Pozdrawiam. 🙂 . http://www.terkibleblanie.wordpress.com
Jestem na emeryturze. Pracuje na calym etacie.Nie wychowuje swich wnukow , to nie znacxy , ze nie mam dla nich czasu.Urlop spedzam z wnukami .Mam juz dwie dorosłe wnuczki .Latem bylysmy w Florencji.Spacery kawiarnie dyskusje .bylo przecudnie.W moim sercu jest miejsce dla calej piątki najcudowniejszych wnukow na świeci. Robie sobie prawko zeby szybciej sie przemieszczac i jak najwiecej wolnego czasu z nimi spędzać. Wsxystko mozna pogodzic prace pasje i milosc do wnuków. Love
1. Aktywizacja zawodowa kobiet
Moja prababcia pracowała jako krawcowa w domu, moja babcia pracowała już na pół etatu/druga nie pracowała nigdy, moja mama na cały etat, ja zarządzam dziś dużym zespołem. Każda z nas była/będzie inną babcią. Świat się zmienił. Nie zawsze można żyć za jedną wypłatę.
2. Zmiana potrzeb i możliwości
Moja prababcia nigdy nie była na wakacjach, moja babcia zobaczyła polskie morze, moja mama zobaczyła kilka krajów Europy, ja zwiedzam cały świat. Świat się skurczył, odległość i koszty nie są już barierą nie do przejścia.
3. Zmiana stylu życia
Moja prababcia – „znam wszystkich ludzi we wsi”, moja babcia „znam wszystkich ludzi na osiedlu”, moja mama „znam ludzi z klatki w której mieszkam”, ja „Boshe, jak ma na nazwisko ten sąsiad z domu obok?! W sumie to mnie to nie obchodzi.”
Dostęp do edukacji, informacji, technologii…to nie może przejść bez echa. Czy dobrze, że mniej dziś klasycznych babć? Nam może tego być żal, bo takie życie znamy. Kolejne pokolenia mogą za coś pożądanego uznać wspólną wizytę z babcią u kosmetyczki czy jogging w weekend z dziadkiem, a nie niedzielny obiad z całą rodzina (z którą różnie bywa ;)). Wszystko może być fajne i sentymentalne. Żyjmy i dajmy żyć innym 🙂
Prawda, bo to są tylko wymówki…Babcie i dziadkowie, którzy mają wnuków gdzieś, nie mają czasu, bo nie chcą go mieć. Nikt przecież ich nie zmusza, by siedzieli w oknie…Można się spotkać w kawiarni, na ściance wspinaczkowej, zorganizować wspólną wycieczkę. Ale to trzeba chcieć. Problem, że wielu dziadków nie chce.
Tak, moja babcia zawsze wypatrywała mnie jak wysiadam z tramwaju, w który wsadziła mnie mama na drugim końcu miasta. Nie było telefonów, więc mama musiałą zaufać, że doatrłam na miejsce 🙂
Jest to bardzo krzywdzące dziadków artykuł pokazujący roszczeniowa postawę młodej osoby. Chciałabym zobaczyć jak sama będzie pracujaca babcia czy będziesz siedzieć w oknie i czekać na wnuki?
Myślę, że różnie bywa. Z bliskiego otoczenia znam sytuację, gdzie babcia niechcący pełniła rolę matki mimo, że matka nie była jakoś bardzo zajęta. Matce było tak wygodnie a Babcia kochała wnuczkę całym sercem, więc nie było to dla nikogo problemem. Zmęczyć się matka nie miała okazji, bo cała pracę macierzyńską wykonała jej teściowa. Teraz gdy sama jest już babcią nie dąży do kontaktu z wnukiem a na propozycję spędzenia z nim czasu często znajduje wymówki, żeby tego uniknąć. Jak już czasami się zgodzi (żeby nie było) to rzadko bywa autentycznie ucieszona. Patrząc na ten przypadek myślę, że są po prostu matki (które później zostają babciami), które najzwyczajniej w świecie nie czują macierzyństwa i nie są do tego stworzone.
A moja mama ma 57 lat jest całkowicie zdrowa i od 6 lat nie pracuje. Nie angażuje się w nic, żadne zajęcia, spotkania itd. po prostu siedzi w domu, a dokładnie w bloku naprzeciwko nas. Ja długo byłam z dzieckiem w domu, ale kiedyś do pracy trzeba wrócić to jednak dbanie o przyszłość swoją i dziecka gdyby coś się stało i musiałabym sama utrzymać dziecko.
Aktualnie oboje z mężem pracujemy, dziecko chodzi do przedszkola, ale babcia nie chce pomóc kiedy np. dziecko znowu jest chore, a nam już nie bardzo wypada znowu brać zwolnienie. Moja mama ma teorie, że skoro ja jestem matką to tylko ja nawet nie ojciec powinnam brać zwolnienia, kiedy dziecko jest chore. Uslyszalam to 1 dnia nowej pracy , czyli miałam od 1 dnia pracy na okresie próbnym iść na zwolnienie. A potrzebna była pomoc przez 5 dni tylko na 2,5 h. Bardzo bym chciała być z dzieckiem zawsze kiedy tego potrzebuje, ale to nie te czasy kiedy człowiek pracował całe życie w jednej firmie, miał stała umowę i był praktycznie nie do ruszenia. Natomiast kiedy mojej mamie się nudzi to bez porozumienia odbiera dziecko z przedszkola, albo wpada do nas bez zapowiedzi , wtedy wnuczka w postaci maskotki i remedium na nudę jest super.
Dobrze,że nie jestem sama z podobnymi przemyśleniami i widzę że temat aktualny od lat. Ja wszystko rozumiem, że mają swoje lata, że swoje dzieci wychowali,że pracują…itd ale mnie wychowywała babcia bo rodzice pracowali. TAKA PRAWDZIWA, CIEPLA, KOCHAJACA,CZEKAJACA no poprostu babcia i jest mi szkoda ze moje dzieci tkiej babci ani jednej nie maja. Pilnuje mi ich sąsiadka która przypomina mi moja babcie, starsza serdeczna Pani a moja matka mieszka 500metrow od nas…I teraz nie pracuje. Nie będę prosić o kontakt z dziećmi, kiedyś podczas rozmowy rzuciła tekstem”ze jej dzieci nikt nie wychowywal” . Nic się nie odezwałam bo nie chce awantur ale faktycznie poza babcia która była z nami 24/7 to nikogo już nie było. Szkoda ze tego nie pamieta. Śmiało mogłabym na babcie wołać mamo. Ogromna wdzięczność dla babci za wychowanie, zainteresiwanie, czekanie na mnie, rozmowy itd, za miłość i strasznie duży żal do matki za to że choć w połowie nie jest podobna do babci. Ciężko mi oboje z mężem pracujemy, dwójka malych dzieci i dobrze ze mamy ta sąsiadkę. Na matkę nie mam co liczyć mimo ze zdrowie ma ok to tylko narzeka na pierdoly a to że łokieć boli a to że noga, jestem mloda i też czasami mnie coś zaboli ale ofiary z siebie nie robie i jak boli to w odróżnieniu do niej po sklepach nie latam