Kim jest silna i niezależna kobieta?
Wyzwolona i niezależna kobieta to wdzięczny temat do żartów. Na rozlicznych memach przedstawiana jest jako głęboko nieszczęśliwa samotniczka, która co noc beczy w poduszkę i topi smutki w winie, a za całe towarzystwo ma stado kotów, równie zdziwaczałych jak ona sama. Taka to właśnie jej „siła”.
Skąd ta niechęć? Cóż, niezależność to wciąż cecha, która jakoś tam kłóci się z prawdziwą kobiecością. O ile niezależny mężczyzna to postać na wskroś pozytywna, tak niezależną kobietę często utożsamia się z zimną, pełną agresji feministką nienawidzącą facetów. A jak jest naprawdę?
Zosia Samosia
Czym jest kobieca niezależność? No właśnie, wcale nie tak łatwo to zdefiniować. Albo inaczej – wiadomo, co się za tym kryje, ale w kobiecym wydaniu to niekoniecznie są zalety. Niezależna kobieta ma swoje pieniądze, własne poglądy, potrafi o siebie zadbać, umie cieszyć się życiem, panuje nad emocjami, stawia jasne granice i nie pozwala ich przekraczać. Nic strasznego, prawda?
A jednak budzi to w wielu ludziach ogromną złość. Przeważnie w mężczyznach, którzy czują się w tej wyliczance pominięci i jednocześnie są przekonani, że lepiej rozumieją motywy i uczucia takiej dziewczyny. Niezależność wydaje się im strasznie niekobieca, odpychająca i przede wszystkim nieszczera – nie wierzą, że kobieta może cieszyć się z czegoś, co nie jest związane z ukochanym mężczyzną. Znaczy, może i się cieszy, ale to taki śmiech przez łzy.
Niektórzy nie znoszą niezależnych kobiet do tego stopnia, że nie akceptują u nich jakichkolwiek przejawów człowieczeństwa – w tym sensie, że skoro są one takie silne i mądre, to nigdy nie mogą okazywać słabości. Bo jak okażą, to sami państwo widzicie, płacze bidulka z bezsilności, a taka była samodzielna! Nie mają też prawa do popełniania błędów i pod tym względem są oceniane niezwykle surowo – każda wpadka to argument za tym, że kobietki są jakie są, marzą o dorównaniu facetom, a to niemożliwe, bardzo proszę, oto dowody.
Jest wręcz pewien rodzaj złośliwej satysfakcji, gdy samodzielnej kobiecie noga się omsknie. Chciała coś udowodnić? No to ma za swoje. Niech teraz nie płacze, tak wygląda równość, było zostać w domu – co jest o tyle niesprawiedliwe, że męskich porażek nie tłumaczy się płcią, podczas gdy kobiece błędy tłumaczy się zazwyczaj niedoskonałością babskiej natury, a nie po prostu brakiem określonych umiejętności.
To sprzeczne z tradycją
Czasami prowadzi to do takich absurdów, że „manifestacją niezależności” nazywa się zwyczajne, dorosłe życie. To, że kobieta utrzymuje się ze swojej pracy, mieszka sama, sama chodzi do restauracji czy do kina, płaci za swoje wakacje, ma jasno sprecyzowane poglądy – no nie, co za demonstracja, och jak bardzo chce ona udowodnić światu, że nikogo nie potrzebuje. Żeby było zabawniej, tego typu pretensje mają często ci sami faceci, którzy narzekają na roszczeniowe materialistki, ograniczone nudziary bez ambicji i zainteresowań, niezaradne idiotki co to same głupiego gwoździa w ścianę wbić nie potrafią.
Narzekają, ale gdy przychodzi co do czego, wielu z nich pewniej czuje się właśnie przy takiej niezaradnej. I trudno się temu dziwić, bo przez długi czas męskość budowana była także na poczuciu o płciowej wyższości, dlatego partnerka, która nie chce uznać męskiej przewagi i nie oczekuje tego tradycyjnego wsparcia, jest co najmniej podejrzana. Nie musi zresztą wcale stać za tym seksizm czy inna forma pogardy dla płci przeciwnej, takie po prostu jest powszechne przekonanie, że mężczyzna powinien opiekować się swoją drugą połową, kiedy więc jego silne ramię staje się zbyteczne, nie tak łatwo przejść nad tym do porządku dziennego.
Dlatego niechętni samodzielnym kobietom panowie notorycznie obśmiewają feministycznie brzmiące deklaracje, próbując przekonać otoczenie, że prawdziwa, godna pożądania niewiasta pragnie męskiego zwierzchnictwa i żyje głównie po to, by każdego dnia zadowalać wybranka swojego serca, czekać na niego i akceptować go bez najmniejszych zastrzeżeń. Zatem gdy ona mówi, że nie musi mieć faceta, to kłamie. Jeśli oprócz związku ma jeszcze inne marzenia, oszukuje samą siebie.
A co pani taka sama?
Niezależność kobiety odbierana jest przez wielu właśnie jako zamach na męskość. Przez tę śmieszną emancypację facet nie może już być sobą, jego naturalne potrzeby są piętnowane, a i same kobietki coraz mniej przypominają te cudowne, kruche i wrażliwe istoty, o których poeci pisali wiersze. Mężczyźni mówią, że chcą się kobietami opiekować, lecz nader często owe szlachetne uczucia ulegają wypaczeniu i stają się powodem do dyskryminacji – muszę się tobą zajmować, ponieważ beze mnie nie dasz sobie sama rady.
Męska rycerskość bywa naprawdę miła, ale nieraz stoi za nią przede wszystkim pragnienie dominacji – facet wyręcza kobietę, gdyż wierzy, że zrobi to o wiele lepiej i szybciej, przekonuje ją, że coś jest dla niej za ciężkie albo nieodpowiednie, choć tak na dobrą sprawę nie ma ku temu żadnych przesłanek. I część kobiet też w to uwierzy, staną się bezradne i uległe, za to w nagrodę usłyszą, że są takie prawdziwe i naturalne, a mężczyzna może dzięki nim się wykazać.
Co nie byłoby takie złe, gdyby nie fakt, że kobiety również lubią czuć się doceniane za coś więcej niż uroda. Mają swoje ambicje, chcą imponować wiedzą, zaradnością, umiejętnościami, uchodzić za bohaterki. A tu słyszą, że lepiej się tak nie obnosić ze swoją niezależnością, bo to odstrasza potencjalnych partnerów – co w sumie w niezbyt dobrym świetle przedstawia tradycyjną męskość, bo najwyraźniej bez tłamszenia kobiecych osiągnięć nie da się potwierdzić tej rzekomo naturalnej przewagi.
Liga rządzi, Liga radzi
Czy jednak wszystkie kpinki są autorstwa niespełnionych, zakompleksionych samców? No nie, to bardzo niesprawiedliwa generalizacja – nie brak mężczyzn, którym silna, niezależna partnerka podoba się o wiele bardziej niż sierotka, która bez przerwy wyciąga ręce po pieniądze i pomoc. Jednak nazwanie siebie „samodzielną kobietą” to coś zupełnie innego niż bycie nią w rzeczywistości.
Niezależność bowiem jest czasem tylko pustym hasłem na sztandarach. W prawdziwym życiu wojowniczą postawą maskuje się bolesne problemy, traumy, kiepskie doświadczenia z płcią przeciwną. W niezależności nie chodzi przecież o to, by mieć facetów za śmiertelnych wrogów i zupełnie ich wyeliminować ze swojego świata, to jedynie taki styl życia, który pozwala myśleć i działać po swojemu. Tymczasem są kobiety pragnące za wszelką cenę wykazać, że w niczym nie są gorsze, a samiec sprowadza na Ziemię wyłącznie wojny, klęski, cierpienia oraz przemoc.
I nie jest to normalna, zdrowa rywalizacja, a co gorsza, demonstrowana super-kobiecość często sprowadza się do nie-kobiecości, czyli odcinamy się od wszystkiego, co mogłoby się ze słabą płcią kojarzyć – „babskie” profesje, „babskie” zainteresowania, „babskie” zachcianki. To zaś równie odstręczająca poza jak w przypadku samozwańczych samców alfa z mocno wykrzywioną wizją „prawdziwej męskości”. Toteż nic dziwnego, że budzi to niechęć i złośliwe reakcje.
Bo to nie tak, że mężczyźni z definicji boją się silnej i niezależnej kobiety. Część pewnie tak, ale wielu potencjalnych partnerów zniechęca nie samodzielność, a agresja, ciągła walka o to, kto w damsko-męskim układzie dzierży palmę pierwszeństwa, triumfalne przechwałki, jak to chłop absolutnie jest zbędny i wielką czyni się mu łaskę, zapraszając do wspólnego życia – bo w gruncie rzeczy on wciąż jest znienawidzonym przeciwnikiem, przed którym lepiej mieć się na baczności i na wszelki wypadek warto sprowadzić go do parteru, co by sobie nie myślał, że ktoś będzie za nim płakał.
Niezaleczone rany
Nastawione tak bardzo na „nie” do facetów kobiety są nie tyle niezależne, ile mocno zranione, z kompleksami, wystraszone, że kolejny kandydat tak samo okaże się szują niegodną zaufania. Niechęć do związku to niekoniecznie wyraz autentycznych pragnień, co tarcza ochronna – im bardziej gardzi się drugą płcią i chce się udowodnić jej nieprzydatność, tym większe prawdopodobieństwo, że jest dokładnie na odwrót. To jak z inteligencją czy pieniędzmi – kto naprawdę je ma, nie musi na każdym kroku opowiadać o swoich przymiotach, ludzie to widzą.
Niezależność bywa niekiedy takim ideologicznym odcinaniem się od męskiego świata, pogardą dla niego, przekonaniem, że każdy osobnik z penisem to obrzydliwy, obleśny knur. Niektóre z tych zarzutów są słuszne, ale przedstawia się je z taką nadbudową i z tak daleko idącymi wnioskami, że naprawdę trudno traktować je z powagą. I co z tego, że niezależna kobieta faktycznie sama kupiła sobie mieszkanie, potrafi wymienić uszczelkę i świetnie zarządza firmą, jeśli do facetów, którzy stanęli jej na drodze, bez powodu odnosi się z lekceważeniem – niczym nie różni się ona od tak głośno krytykowanych męskich szowinistów.
Chęć odwetu za przeszłość bywa tak wielka, że brakuje refleksji, czy pretensje kierowane są do tych właściwych adresatów. A to bardzo utrudnia budowanie więzi, zarówno tych uczuciowych, jak i towarzyskich czy zawodowych – niezależność nie jest w tym przypadku cechą godną podziwu, jest próbą dowartościowania się kosztem innych.
Z kim tu być?
Źle pojmowana niezależność zniechęca do bliskości, ale łatwiej zrzucić winę na tchórzostwo innych niż przyznać przed sobą, że własne zachowanie jest dalekie od pożądanego. Ale samotność nie zawsze wynika z tego, że silnej kobiecie brakuje wrażliwości i empatii – czasem chodzi o to, że nie bardzo wiadomo, czego właściwie się szuka.
Kobieta, która lubi dowodzić i ma na swoim koncie imponujące osiągnięcia, zazwyczaj chciałaby partnera równego sobie. Sęk w tym, że silny facet niechętnie ustępuje z pozycji lidera, z kolei ten, który godzi się na bycie uległym, szybko zaczyna irytować swoją pierdołowatością. Niezależna kobieta oczekuje od partnera samodzielnych decyzji, kiedy jednak on taką podejmie, ona stawia veto. Nie potrzebuje faceta, by załatwić przegląd auta, bilety lotnicze i remont w łazience, ale jednocześnie wkurza się na niego za brak inicjatywy. Szczyci się swoimi „męskimi” umiejętnościami i zaraz potem wzdycha, że sama musi wszystko robić i „gdzie podziali się ci prawdziwi mężczyźni”.
Taka sprzeczność – kobieta nie czuje się gorsza od faceta, a nawet widzi, że w pewnych sprawach go przewyższa, ale zarazem jest smutna, że jej partner nie dotrzymuje kroku i wydaje się taki słaby. Bardzo trudno jest po prostu wypracować taką równowagę, kiedy obie strony wnoszą do związku coś wartościowego i nie dążą do dominacji. Tym trudniej, że nie zależy to wyłącznie od kobiety, ale i od jej faceta, który musi zgodzić się na nieco inny układ sił, żeby można było mówić o realnym partnerstwie.
Najgorzej, gdy silna kobieta zbyt poważnie podejdzie do swojej nowej roli, starając się wyrugować niemal wszystkie cechy tradycyjnie przypisywane „słabej płci”, jak wrażliwość, emocjonalność, czułość, delikatność, uległość – bo z jednej strony właśnie tego oczekuje od partnera, ale z drugiej, tak kojarzą się jej one ze słabością, że ten ciepły i wrażliwy facet nagle może wydać się niemęski. A to napędza stereotyp, że niby taka niezłomna i samodzielna, a jednak pragnie gościa, co za włosy zaciągnie do sypialni, twardym głosem wydaje rozkazy i nigdy nie pyta o zgodę.
Kiedy ludzie nie chcą słuchać
Niezależna kobieta chce być doceniona i rozumiana, ale nie zawsze sama postępuje według tej zasady. Męskie pragnienia wydają się czasami śmieszne i niedorzeczne, lecz dokładnie to samo można powiedzieć o niektórych oczekiwaniach kobiet. W dobrym związku robi się od czasu do czasu coś specjalnie dla tej drugiej osoby, tak by poczuła się doceniona i ważna, jakiż więc problem dać się komuś wykazać, jeśli nie uderza to w nasz system wartości?
Błędem jest uczenie kobiet, żeby pomniejszały własne zasługi i w ten sposób podkarmiały męskie ego, ale równie niemądre jest podkreślanie przy byle okazji, jak to facet niczego cennego nie wnosi do wspólnego życia – bo skoro tak, to po co w ogóle łączyć się w pary? Prawdziwie niezależna kobieta jest z mężczyzną, bo go kocha, a nie dlatego, że bez niego zginie. A co to za miłość, kiedy dzień w dzień się komuś z satysfakcją przypomina, jakim jest słabiakiem?
5 komentarzy
Taka niezależna kobieta serio musi sobie znaleźć faceta bez kompleksów. Nie wyobrażam sobie sobie takie gadania, które jest wspomniane w artykule np. o płaczesz, a taka samodzielna chciałaś być.
Okropieństwo problem tego człowieka, który takie słowa wypowiada.
Witam. dla mnie to kobieta, która zrozumie że jest najważniejsza w swoim życiu – reszta przyjdzie sama. pozdrawiam 🙂
Nie wiem czy można być bez reszty silnym i niezależnym, może komuś sie to udaje. Wielu może zazdrości, może nie rozumie, że ktoś wybrał inaczej. Dla wielu kobiet to niedościgniony wzór…
Dobry punkt widzenia na tą sprawe
Warto być niezależną, ale ważne jest też by umieć poprosić o pomoc i chętnie ją przyjmować 🙂