Kobiece oświadczyny – dlaczego to kobiety oświadczają się coraz częściej?
Kobiety coraz częściej biorą sprawy w swoje ręce. Bo mogą. I nie chcą czekać. Jednym to się podoba i przyklaskują pomysłowi, inni uważają, że to po prostu przesada. Tylko czy w ogóle warto się tym przejmować? Można słuchać opinii przypadkowych osób, ale można też żyć po swojemu. I przyjąć, że kobiece oświadczyny są równie naturalne jak męskie oświadczyny. Bo są…, prawda?
Czy kobieta powinna się sama oświadczyć?
Mamy równouprawnienie. Jednak w wielu kwestiach pozostajemy tradycjonalistami. Przykładowo w kwestii oświadczyn. Nadal przyjmuje się, że to mężczyzna powinien poprosić o rękę kobietę. O ile nie dziwi specjalnie zaproszenie na randkę przez kobietę, czy wykonanie pierwszego kroku w celu poznania kogoś, to już oświadczyny dla wielu to domena mężczyzn.
No bo jak ona ma mu się oświadczyć? Ma klęknąć przed nim? Może kupić sobie jeszcze pierścionek? A
może podarować coś jemu?
Z jednej strony praktyczna sprawa, kobieta oświadczająca się wybrałaby idealny pod względem wyglądu
i rozmiaru pierścionek. Z drugiej strony trochę to jednak nowatorskie. Odbiera element zaskoczenia, nie
mówiąc już o możliwości podejmowania decyzji przez mężczyznę.
Powiecie, że można oświadczyć się przecież bez pierścionka, czekając potem na to, aż mężczyzna kupi
pierścionek kobiecie. Lub w ogóle zrezygnować z pierścionka zaręczynowego, bo w sumie w oświadczynach nie o biżuterię chodzi. Tylko o coś więcej…
Dlaczego kobiety się oświadczają?
Kobiece oświadczyny to przede wszystkim wynik współczesnego trybu życia. Niegdyś oświadczyny i ślub były konieczne, żeby żyć razem. Dawały przepustkę do tego, żeby związek miał „wyższy wymiar” i był akceptowany przez społeczeństwo. Życie bez ślubu określało się pogardliwie jako „na kocią łapę”.
Dzisiaj oczywiście oświadczyny nie gwarantują ślubu. Często narzeczeństwo trwa znacznie dłużej niż „klasyczny” rok. Pary rozstają się nawet po wielu latach wspólnego życia w narzeczeństwie. Mimo to oświadczyny nadal mają formę deklaracji, która wysyła sygnał przede wszystkim do bliskiej osoby – traktuję Cię poważnie, ale również do otoczenia – to związek, który ma trwać.
Z tych powodów: z potrzeby deklaracji, stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa kobiety częściej niż kiedykolwiek wcześniej decydują się na oświadczyny. Chcą mieć narzeczonego, a nie chłopaka.
Nie chcą czekać
Biorą sprawy w swoje ręce, bo nie chcą już dłużej czekać. Najczęściej pragną założyć rodzinę, mieć dom
i planują razem przyszłość.
Pragną deklaracji. To często desperacki krok pod tytułem – oświadczę się. Niech on też się zdeklaruje. Jeśli powie „nie”, to przeżyję to mocno, ale przynajmniej będę wiedzieć. Nie mam czasu na wieczne czekanie. Lepiej żeby teraz odmówił niż żebym miała inwestować kolejne lata życia w coś, co nie da mi szczęścia.
Chcą wiedzieć
Kobiece oświadczyny rzadko są spontaniczne. Choć i takie się zdarzają. Najczęściej są wynikiem
długiego rozmyślania i czekania.
Kobieta, która jest zniecierpliwiona, zaczyna działać. Czuje, że nie może więcej czekać, więc podejmuje
decyzję.
Bywa też tak, że kobiece oświadczyny mają zachęcić nieśmiałego mężczyznę. Mają przyspieszyć bieg zdarzeń. Tyle motywów, ile historii i ile ludzi.
Co na to mężczyźni?
Panowie różnie reagują na kobiece oświadczyny. Tym, którzy ich doświadczyli, zazwyczaj jest miło. Bywają zaskoczeni, czasami nawet w skrycie zawstydzeni. Reakcje bywają naprawdę różne. Często skrajne.
Tradycjonaliści nie wyobrażają sobie damskich oświadczyn. Zazwyczaj ich partnerki na nie się nie decydują. Bo i panowie o takich poglądach szybciej się oświadczają.
Poza tym kobiety zazwyczaj dobrze odczytują męskie intencje. I wiedzą, czy oświadczyny to dobry pomysł. Najczęściej przyjmowane są z uśmiechem i wzruszeniem. Całkowicie tak samo, jak wtedy, kiedy
oświadcza się mężczyzna kobiecie.
Dlatego chyba warto. Jak sądzicie? Zdecydowałybyście się na taki krok?
Komentarz ( 1 )
Dla mnie z jednej strony jest to piękne, ponieważ praktycznie wszyscy (nawet, za przeproszeniem, durni) wręcz doskonale wiedzą, że miłość to jedno z najprzyjemniejszych i najprzepiekniejszych uczuć, jakie (można, ale nie musi się doświadczać), do tego na różne wszelakie sposoby. Ale – patrząc na to już z innych stron…jest to (też) pewien przejaw dyskryminacji wobec, oczywiście, jak zwykle…PŁCI ŻEŃSKIEJ!…przynajmniej w moim mniemaniu. Akurat ja jestem wręcz wściekła i do tego oburzona. No, bo, tak naprawdę, z jakiej racji, tylko mężczyźni, mieliby możliwość, takiego, tak naprawdę, ‚dosłownej’ i trochę ‚desperackiej’ propozycji małżeństwa swojej (przyszłej) partnerce życiowej. Jak dla mnie – brak logiki i absurd!…