Główne menu

Kobieta nie w każdej sytuacji potrzebuje rycerza. Coraz częściej sama nim jest

Kobiety to mniej więcej połowa ludzkości. Od kilku dekad mogą robić teoretycznie wszystko, na co mają ochotę, tak się jednak składa, że gdy z tego prawa rzeczywiście korzystają, wielu ludzi to dziwi, a nawet mocno złości. Jeszcze gorzej, gdy te wyzwolone kobiety pokazuje się publicznie, jak gdyby nie mogły one swoich fantazji spełniać gdzieś w ukryciu, dyskretnie, nie epatując tą sztucznie narzuconą równością.

Sztucznie, ponieważ tych kobiet jest dzisiaj stanowczo za dużo i na dodatek przedstawia się je w sposób niezgodny z prawdą. Są promowane na siłę, wciskane gdzie tylko się da, no po prostu triumf politycznej poprawności w pełnej krasie. Nie, nikt nie mówi, że baby wyłącznie do garów, ale gdy przychodzi co do czego, to tak naprawdę dokładnie o to chodzi.

No to już lekka przesada!

Pokazuje to praktycznie każde forum filmowe. Kobiece bohaterki często wywołują sporo kontrowersji, i to nie ze względu na kiepsko przedstawioną postać, ale właśnie przez sam fakt, że to ona, a nie on. Oczywiście, to nie tak, że każda kobitka na ekranie drażni – krytyka dotyczy przede wszystkim produkcji „nietypowych”, a więc takich, w których kobieta niejako wchodzi w rolę mężczyzny.

Weźmy na ten przykład chwalony ostatnimi czasy serial „Bodyguard”. No wszystko fajnie, ale szefowa policji? Szefowa jednostki antyterrorystycznej? Snajperka? Czy komuś tam przypadkiem coś na głowę nie spadło? I tak jest z prawie każdym filmem bądź serialem, który przedstawia kobiety jako osoby silne, charakterne, wykonujące męskie profesje – od razu słychać głosy, że feministyczna i lewacka propaganda, przecież w normalnym świecie takie rzeczy nie mają miejsca! Superbohaterki o niezwykłych umiejętnościach? Podobnie, choć tu bohaterki wielokrotnie ratuje ich wizerunek – aktorki są bardzo ładne, zgrabne i skąpo odziane, wiją się i prężą, aż miło popatrzeć. Zdarzają się wyjątki jak „Obcy” z Ellen Ripley czy wojownicza Xena, na ogół jednak tzw. „silna bohaterka’”nie jest po prostu filmową postacią, lecz odzwierciedla feministyczną ideologię. Nawet wtedy, gdy fabuła nie dotyczy żadnej walki o emancypację.

Jeszcze goręcej się robi, gdy kobieta dosłownie zastępuje mężczyznę, jak w nowej ekranizacji „Ghostbusters” czy w „Ocean’s 8” – spora część krytyki nie dotyczy tego, że film jest zwyczajnie słaby i nieudolnie zrobiony, ale że pojawiły się w nim baby. Serio, kobiety nie mogą zrobić czegoś swojego, muszą być wciskane do starego, dobrego, męskiego kina, psując tak świetne marki? I nawet można by było się z tym argumentem zgodzić, gdyby nie to, że sporo znanych szerzej filmów to przeróbki, ale czy ktoś krytykuje „Siedmiu wspaniałych” za wciskanie na siłę białych rewolwerowców w miejsce samurajów? A to w sumie dokładnie ten sam zabieg – odświeżenie formatu, dopasowanie go do innego widza, artystyczny eksperyment.

Oburzenie na feminizację świata wybucha także w środowisku graczy. Wystarczy, że pojawi się nowa wersja popularnej gry, w której do grona zasłużonych herosów dołącza jakaś laska, i to w roli generała, by znów popłynęły pełne zniesmaczenia słowa, jak to ludzkość doświadczyła kolejny raz dyktatu politycznej poprawności. No kto to widział! Kobieta wódz? Przecież to niemożliwe! Oczywiście to, że męski bohater walczy z niebieskimi smokami i jedną ręką zatrzymuje spadający głaz jest możliwe i zgodne z realiami historycznymi, a mechy to standardowe wyposażenie każdej armii.

Jeszcze tylko tutaj was nie było…

Krytykuje się nie tylko „nierealne” bohaterki, ale też ich zagęszczenie na ekranie, choć twarde dane pokazują jasno, że kobiet w kinie czy grach jest wyraźnie mniej niż mężczyzn, zwłaszcza gdy chodzi o wiodące role, i na jedną silną protagonistkę przypada co najmniej kilkunastu twardzieli. Wielu użytkowników boli jednak nawet ta niewielka liczba i olaboga, niedługo pewnie będą wsadzać facetów do więzienia za samo posiadanie penisa. Dokąd zmierzasz, biedna Europo?

Jak gdyby współczesny świat nie potrafił pogodzić się z tym, że kobieta nie w każdej sytuacji potrzebuje rycerza, a nawet sama może się w niego na chwilę przemienić. Tak zresztą wielu przeciwników „feminizacji” argumentuje swój sprzeciw – jasne, dziesięciu facetów nie wiedziało jak rozbroić bombę/uruchomić zepsutą aparaturę, i właśnie laska dała sobie z tym radę, ratując kolegów i resztę świata. Nie, nie, nikt nas nie przekona, że takie zjawiska występują naturalnie w przyrodzie.

To może tłumaczyć, dlaczego filmy z kobiecymi bohaterkami są tak często określane jako manifesty, kino z tezą, które za wszelką cenę chce wmówić ludzkości, że męskość to nienormalność, a kobieta może być taka niezależna, zaradna i twarda; podobny mechanizm można zaobserwować na przykład w stosunku do bohaterów czarnoskórych – jest ich garstka, a i tak słyszy się o zalewie ról z czarnymi aktorami, politpoprawności i wbijaniu w poczucie winy za biały kolor skóry. Ciężko po prostu przekonać się do kobiecej postaci, która wymyka się stereotypom.

Ta niechęć do protagonistek bywa tak silna, że odrzuca się z góry jakiś produkt jedynie na podstawie własnych uprzedzeń – nie ma znaczenia, czy to dobra rzecz, czy kiepska, najważniejsze, że na czele filmowej armii stoi bojowniczka albo świat od zagłady ratuje zdolna pani profesor. Ocena bohaterki też znacznie częściej jest nacechowana „płciowo” – jej dylematy, przemyślenia czy zachowania są czysto kobiece, a nie ludzkie, podczas gdy prawdy przekazywane przez bohatera męskiego zazwyczaj odbierane są jako uniwersalne, dla wszystkich.

Ciekawe, jak dostały tę pracę

A jak to wygląda w codziennym życiu? Cóż, nasz przekaz wciąż zdominowany jest przez męski punkt widzenia, dlatego to mężczyzna wydaje się kimś normalnym, na swoim miejscu. Kobieta to trochę taka anomalia, szczególnie w branżach typu wojsko, biznes czy nauki ścisłe, na stanowiskach powiązanych z władzą i prestiżem, w grupach pasjonatów, których hobby postrzegane jest jako wybitnie męskie. W takim wydaniu troszkę razi w oczy. Tym mocniej, gdy próbuje się z niej robić autorytet.

Bo można zrozumieć, że kobieta ogląda piłkę nożną, ale nikt o zdrowych zmysłach nie przyzna, że baba na tej piłce się zna i że powinno się jej dać mikrofon, by mecz polskiej kadry komentowała w telewizji. Poważny program publicystyczny może mieć jedną rozmówczynię, ale nie więcej, gdyż zrobi się babiniec. Kobieta może być inżynierem, lecz nie powinna publicznie wypowiadać się jako ekspertka od silników lotniczych, bo co to, chłopów już żadnych nie ma, uciekli w rurkach na paradę równości? Co kobieta może wiedzieć o giełdzie albo sytuacji na Bliskim Wschodzie? Znaczy się, są takie, które pewnie sporo wiedzą, niemniej zbyt często o takich sprawach wypowiadać się nie powinny, no i ich wypowiedź przedstawia kobiecą perspektywę.

Kobieta nie jest bowiem mile widziana jako liderka. Owszem, gdy to typowo kobiece postulaty, niech sobie będzie. Ale tak dla ogółu? Nie bardzo to pasuje. I znowu te sugestie, że jeśli stoi na czele, to pewnie ją wepchnięto, żeby było bardziej nowocześnie i postępowo, że to paprotka, maskotka, aniołek dla poprawy wizerunku, co by się feministki nie darły. Nie na poważnie. I to utrwala przekonanie, że jedynym naprawdę liczącym się walorem kobiety jest jej atrakcyjność fizyczna – nawet kobiety bardzo wpływowe są znacznie częściej niż mężczyźni oceniane pod kątem wagi, zmarszczek, ubioru, seksapilu.

I do wielu ludzi trafia właśnie ten przekaz, że intelekt, wiedza, doświadczenie oraz umiejętności to u kobiet cechy drugorzędne, słabo rozwinięte, dlatego wiele osób wciąż nie przyjmuje do wiadomości faktu, że kobieta może robić coś więcej niż wypinanie pupy i gotowanie obiadów, i że może to robić naprawdę dobrze. A stąd już prosta droga do stwierdzenia, że kobieta w „nienaturalnej” roli jest wciśnięta na siłę, w ramach postępującego marksizmu kulturowego.

Krótko mówiąc, kobiety niby mogą robić co chcą, ale pod warunkiem, że to rzeczy, które my akceptujemy jako te prawdziwie kobiece. Jeśli zaś któraś zechce wyjść poza ten wzorzec, musi się liczyć z pytaniami o intencje. I niezależnie od odpowiedzi, i tak pewnie bardzo często usłyszy, że chce coś udowodnić i jest opętana feministyczną ideologią.

Po prostu się nie znacie

Skąd ten brak zaufania do kobiecych kompetencji? No właśnie, w wielu przypadkach wywodzi się z nieśmiertelnego „bo tak po prostu jest”. Koniec, kropka, baby są zwyczajnie głupsze, gorsze, to przecież jasne, co tu udowadniać? Zresztą, czy obecność kobiet zwiększa merytoryczność czegokolwiek? Pewnie nie zawsze, ale znamienne, że nikt nie zadaje takich pytań w stosunku do mężczyzn – czy stuprocentowo samcze grono jest gwarancją sukcesu, rzeczowych argumentów, fachowości? I czy kilku niekompetentnych gości wystarczy do tego, by całą płeć odesłać do domu?

A w przypadku kobiet tak to działa, jedna da plamę, cięgi zbierze cała reszta, i mamy dowód, że baby należy od tego trzymać z daleka. Gdy zaś znowu się pojawią, to wiadomo jakie siły za tym stoją i z czyjej kieszeni idą pieniądze na ową propagandę.

Co jednak ciekawe, dość mocno to „wpychanie na siłę” wiąże się z osobistymi poglądami i największy problem zdają się mieć z tym tradycjonaliści, dla których kobieca samorealizacja, chęć zrobienia kariery oraz pasje to przejaw egoizmu, odchodzenie od natury i prawdziwej kobiecości. Ale gdy kobieta w niestandardowej roli zadeklaruje przywiązanie do rodziny, religii i konserwatywnych wartości jej dokonania nie będą już fanaberiami, w przeciwieństwie do kobiety, która robi dokładnie to samo, tyle że wyznaje zupełnie inny światopogląd.

Mężczyzna dyskryminowany

Usilne promowanie kobiet wywołuje sprzeciw oczywiście przede wszystkim wśród mężczyzn, którzy z powodu rzekomej feminizacji przestrzeni publicznej zaczynają się czuć dyskryminowani. I po raz kolejny liczby pokazują, że cała ta feminizacja niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, a przekonanie o niej dowodzi w gruncie rzeczy tego, jak silną pozycję w dalszym ciągu mają mężczyźni. Obecność kobiet bardziej zapada w pamięć, bo są one tak rzadkie – jeśli na przykład na konferencji biznesowej jest dziesięciu prelegentów i w tym gronie są trzy kobiety, to dla wielu osób taka grupa wyda się zrównoważona pod względem płci albo wręcz zdominowana przez panie, mimo że są one wyraźnie w mniejszości. Tak samo w serialu/filmie – zwraca się uwagę na jedną żołnierkę i zupełnie pomija 30 innych komandosów, i ona jedna jest argumentem za postępującym zbabieniem wojska.

Wynika to po prostu z tego, że nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do widoku kobiet w życiu publicznym i wystarczy, że będą one stanowiły raptem kilkanaście procent jakiegoś czysto męskiego do niedawna środowiska, by uznać, że zostało ono sfeminizowane ponad miarę. Podobne wrażenie daje rozmowa o problemach dotyczących głównie kobiet – nie widzi się, jak wielka część spraw publicznych zagarnięta jest przez mężczyzn i omawiana wyłącznie przez nich, dostrzega się za to kolejny program traktujący o kobietach. Wyróżnianie czegoś przymiotnikiem „kobiecy” nie podkreśla przewagi, raczej pokazuje, że dopiero w ten sposób coś wytworzonego przez kobiety może się przebić do mainstreamu.

Bo jak się spojrzy na reprezentację obu płci, to jasno widać, kto naprawdę jest pomijany i lekceważony, a głosy, by zwiększać udział kobiet w mediach, nauce, polityce czy finansach często sprowadza się do absurdu, że może od razu dodajmy do kompletu kogoś z mniejszości wietnamskiej, najlepiej transwestytę uchodźcę weganina cyklistę, żeby nikogo nie pominąć.

Równie ważna połowa

Pokazywanie kobiet i docenienie ich pracy nie jest lansowaniem na siłę jednej płci, jest raczej próbą przedstawienia tych właściwych proporcji – co drugi człowiek na Ziemi to kobieta, i to właśnie wypychanie ich na margines jest fałszowaniem rzeczywistości.

Co interesujące, to kiedyś, gdy ruchy emancypacyjne dopiero raczkowały, kobieta w męskiej roli irytowała jakby mniej, nawet w pewien sposób imponowała swoją nieszablonową osobowością, a dzisiaj, gdy tyle mówi się o tym, że feminizm nie jest już do niczego potrzebny, bo kobiety osiągnęły równy status, efekty tej wypracowanej równości złoszczą jak nigdy wcześniej.

Może dlatego, że to nie jest już wyłącznie fantazja reżyserów i pisarzy, ani wypadki tak rzadkie, że piszą o nich gazety. Kilkadziesiąt lat temu taka bohaterka nie wydawała się realnym zagrożeniem dla mężczyzn, a teraz coraz częściej przychodzi im konkurować z dziewczynami i nie zawsze z tego starcia wychodzą zwycięsko. A to takie nie bardzo alfa, dać się kobiecie w czymś wyprzedzić, dlatego „sztuczna promocja kobiet” i „polityczna poprawność” to świetne usprawiedliwienie dla własnego niepowodzenia.

    8 komentarzy

  • Jaga

    Ale do pracy w takich miejscach jak wojsko czy inny typowo do tej pory męski zawód kobiety są przyjmowane bo taki jest trend. Bo tak trzeba . Bo jest to poprawne politycznie. Żeby nie być posądzonym o szowinizm czy seksizm. Ja tam daje sobie radę ale lubię mieć kawałek marynarki obok, zresztą ktoś musi otwierać słoiki

    • Edyta

      Jaga, ale co w tym złego, żeby kobieta mogła iść do wojska jeśli tego chce i się do tego nadaje? W czym tu polityczna poprawność? Równie dobrze można powiedzieć, że w ramach jakiejś głupiej politycznej poprawności pozwolono kobietom studiować – no co za bzdura, wieki całe studia były tylko dla mężczyzn, po co było to zmieniać 🙂

  • Paula

    Temat artykułu bardzo dobry natomiast sam artykuł pozostawił po sobie negatywny wydźwięk. Ledwo przebrnęłam przez tą krytykę i negatywy żeby doczytać w ostatniej lunijce że to zdanie nieudolnych mężczyzn. Moim zdaniem czytałoby się łatwiej gdyby postawiłaby Pani na wzmocnienie pozytywne kobiet

  • Katarzyna

    Mój kumpel ostatnio mi powiedział…
    – „Ty masz większe jaja od większości facetów w naszej robocie”

  • Magdalena Szymańska

    Moja szefowa zawsze powtarza, że skutecznie ją przyzwyczajono do tego by była samodzielna i niezależna 🙂

  • Jack

    Artykuł tendencyjny. Lanie wody na „urojony” młyn „feminizmu”, tylko, że z innej strony. Za dużo stereotypów. Za dużo generalizowania.

    „(…)szefowa policji? Szefowa jednostki antyterrorystycznej? Snajperka? Czy komuś tam przypadkiem coś na głowę nie spadło?”

    A co mnie to obchodzi jakie stanowisko zajmuje kobieta, jeśli dobrze pracuje? Ja nigdy nie miałem problemu z tym, że moim szefem była kobieta. Nawet wolę. Często grzeczniejsze i bardziej dyplomatyczne. Wolę szefową, która jest „samotną”, ale dobrą matką piątki dzieci, niż szefa, który jest „singlem” i dobrym właścicielem kilku sportowych aut. Gdybym był szefem też wolałbym taką pracownicę. Na pierwszym miejscu w pracy jest odpowiedzialność za pracę. Dobra matka piątki dzieci nie potrzebowałaby u mnie listów polecających. Czy to źle?

    „Jak gdyby współczesny świat nie potrafił pogodzić się z tym, że kobieta nie w każdej sytuacji potrzebuje rycerza, a nawet sama może się w niego na chwilę przemienić.”

    Dlaczego tylko na chwilę?! Autorka sama pewności nie ma czy może na dłużej niż na chwilę? Widziałem kobiety wywijające bronią lepiej niż niejeden facet. To, że faceci byli je w stanie częściej „pokonać” w walce w bliskim kontakcie wynikało jedynie z różnic w budowie anatomicznej ciała, a nie z predyspozycji rozumu, ani tym bardziej siły woli (to tak a propos wojska i policji).

    Mnie dyskryminują właśnie podobne artykuły, a nie same kobiety. Ja się bardzo cieszę, że Pani to wszystko napisała i szanuję. Szkoda tylko, że artykuł jednostronny, pisany tak jakby z punktu widzenia osoby w jakiś sposób pokrzywdzonej. Taką postawę w tym artykule Pani przyjęła moim zdaniem.
    Mnie jako mężczyznę uczyniono w nim oprawcą i ciemiężycielem razem z innymi mężczyznami. Za co? Za to, że nie jestem kobietą?

    To prawda, że kobiety bywają dyskryminowane przez mężczyzn wielokrotnie częściej niż mężczyźni przez kobiety, ale nie dajmy się zwariować.

    Jeśli chodzi o zawody gdzie siła fizyczna ma duże znaczenie, to nie rozumiem „dyskryminacji”. Ciało kobiety naturalnie jest często delikatniejsze w budowie niż ciało mężczyzny. Po co sobie niszczyć zdrowie dźwiganiem ciężarów? Dla jakiejś idei? Moja mama pracowała fizycznie przez ponad 30 lat. Teraz ma ogromne problemy z kręgosłupem na emeryturze. Myśli Pani, że jej nie współczuję?

    Jeśli chodzi o zawody, gdzie liczą się predyspozycje umysłowe, to kobiety wcale nie są gorsze. Mózgi mamy podobnie zbudowane niezależnie od płci. Zdolność myślenia identyczną. To ludzie wykorzystujący dla władzy negatywne aspekty kultury i tradycji dyskryminują ludzi. Nie tylko ze względu na płeć, ale także rasę, pochodzenie, wyznanie. A ludźmi jesteśmy wszyscy. I każdy jest inny.

    Jesteśmy różni nie z powodu płci, rasy, wyznania czy narodowości, ale dlatego, że każdy z nas jest niepowtarzalną osobą. Każdy jest indywidualnością. To oderwane od całego potencjału pojedyncze cechy człowieka są wykorzystywane w wojnach ideologicznych w myśl zasady „dziel i rządź”. A Pani jeszcze dolewa oliwy do tego ognia chcąc go ugasić.

    • Edyta

      Jack, dziękuję za ten komentarz, ale on poniekąd także pokazuje to, co chciałam przekazać – wystarczy napisać coś krytycznego o mężczyznach, a od razu sprowadza się to do 'urojeń’ i jakichś manifestów, i oczywiście nadinterpretacji w rodzaju 'Mnie jako mężczyznę uczyniono w nim oprawcą i ciemiężycielem razem z innymi mężczyznami. Za co? Za to, że nie jestem kobietą?’ – przecież nigdzie nic takiego nie jest tu napisane.
      To, że Ciebie nie obchodzi jakie stanowisko zajmuje kobieta, to dobrze, ale dla wielu facetów jest to straszny problem, podobnie jak właśnie te filmowe bohaterki wykonujące męskie zawody – serio, wystarczy wejść na filmweb czy jakieś forum dla graczy, oczywiście że nie wszyscy tak piszą, ale bardzo wiele jest takich komentarzy.
      Bardzo mnie w sumie cieszy to, co napisałeś, dlatego trochę nie rozumiem tych pretensji, bo chciałam swoim tekstem przekazać dokładnie to samo 🙂
      ps. „A co w przypadku, kiedy kobiety normalnego i wykształconego kierunkowo mężczyznę pracującego jako opiekun ich dzieci w przedszkolu traktują jak potencjalnego zwyrodnialca i przestępcę?” – tekst jest o kobietach i pokazuję w nim jak to wygląda z kobiecej perspektywy, i to naprawdę nie znaczy, że mężczyzn wolno gnoić a ich problemy są śmieszne i niewarte uwagi, dlatego proszę, nie dorabiajmy do tego od razu jakiegoś wojennego kontekstu.
      pozdrawiam 🙂

  • Jack

    A co w przypadku, kiedy kobiety normalnego i wykształconego kierunkowo mężczyznę pracującego jako opiekun ich dzieci w przedszkolu traktują jak potencjalnego zwyrodnialca i przestępcę?

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>