„Kobieto, siedź cicho. Nie wychylaj się. Nie ryzykuj.” Serio?
Nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Nie ma ryzyka, nie ma postępu. Krótko mówiąc, jeśli cokolwiek ma się zmienić na lepsze, trzeba wykonać krok w nieznane. Co z niego wyniknie? Gwarancji sukcesu oczywiście nie ma, piękne marzenie zawsze może się zakończyć sromotną porażką.
A jednak ludzkość nie zamierza ze swojej ciekawości rezygnować. I bardzo dobrze, bo to prawdziwa siła napędowa rozwoju cywilizacyjnego – gdzie byśmy byli, gdybyśmy nie podejmowali ryzyka? Nawet jeśli czasami się nie udaje, to próbować warto. No, chyba że jest się kobietą, wtedy nie. Ryzyko bowiem wciąż pozostaje domeną panów, panie zaś skutecznie się do niego zniechęca. Dlaczego?
Kiedy krew buzuje…
Mówi się, że mężczyźni skłonność do ryzyka mają w genach. Lubią życie na krawędzi, adrenalinę, sporty ekstremalne, hardkorowe rozrywki, no po prostu jak coś się dzieje, coś ekscytującego. Stres ich często napędza, dzięki czemu pod ostrzałem łatwiej im podjąć szybką decyzję i postawić wszystko na jedną kartę. Tak było kiedyś, tak jest i dziś.
Patrząc na przeróżne dane, widać, że statystycznie, na mężczyzn czyha więcej rozmaitych zagrożeń. Kobieta wychodząc z domu, ryzykuje, że będą ją faceci zaczepiać, może zostać zgwałcona, pobita, okradziona. Mężczyźnie mniej zagraża przemoc seksualna (chociaż też istnieje, i to ze strony obu płci), za to jest bardziej prawdopodobne, że to właśnie on zostanie ofiarą wypadku, zwłaszcza w pracy. W konfliktach zbrojnych, jak i w ulicznych zamieszkach, także. To mężczyźni częściej trafiają do więzień, częściej są pacjentami urazówek i częściej z powodu swoich urazów umierają. Alkoholizm, hazard, bójki na pięści – znowu, wysoka nadreprezentacja panów. Nagrody Darwina? Zgadnijcie, kto w tym przoduje.
A kobiety? Rzeczywiście nie mają ryzyka we krwi? Nie potrzebują dreszczyku emocji? Przez lata pokutowało przekonanie, że niższy poziom testosteronu to większe przywiązanie do spokoju i bezpieczeństwa, poza tym biologiczna rola kobiet nie zachęca do ryzyka – facet musi się narażać, żeby zapewnić rodzinie byt, natomiast kobieta musi być ostrożna, bo opiekuje się potomstwem. Samo poczęcie dziecka też powinno być raczej konsekwencją rozsądnego wyboru, a nie pójścia na całość – wiadomo, czym się może zakończyć nierozważny romans z przystojnym nieznajomym.
Nie powinnaś tego robić
Ten podział ról przyczynił się do rozwoju bardziej empatycznej i opiekuńczej strony osobowości – kobieta nie ma zdobywać świata, ma się troszczyć o zdobywców, tych aktualnych i tych przyszłych. I dlatego instynkt nakazuje jej szukać partnera, przy którym cieszyć się będzie dobrobytem i bezpieczeństwem.
Nawet podejście do życia obu płci nie jest jednakowe. Śmierć mężczyzny wciąż nie szokuje tak bardzo jak śmierć kobiety, wystarczy poczytać nagłówki wiadomości – znacznie częściej podkreśla się fakt, że wśród ofiar były kobiety i dzieci, a nie że zginęli mężczyźni. Patrząc wyłącznie pod kątem reprodukcji, ma to logiczne uzasadnienie – jeśli kobiet zabraknie, społeczeństwo zacznie wymierać, ale grono mężczyzn może się od biedy ograniczać do raptem kilku zdrowych ‘reproduktorów’.
Rzadko się więc słyszy, że coś jest zbyt ryzykowne dla facetów, za to dziewczyny bez przerwy muszą walczyć o dostęp do bardziej niebezpiecznych zajęć, czy to w sporcie, czy w pracy, czy w służbach mundurowych. I nie zawsze chodzi o brak siły fizycznej, po prostu świat ciągle jeszcze chyba uważa, że kobieta może umrzeć tylko przy porodzie, w wyniku choroby albo ze starości, a nie spadając z rusztowania czy podczas strzelaniny z talibami.
Unikać konfliktów
Mimo że Zachód jest względnie bezpieczny i spokojny, a kobieta już od pewnego czasu nie jest wyłącznie od rodzenia, zamiłowanie do ryzyka w dalszym ciągu nie jest u niej cechą pożądaną. Dziewczynki rzadziej niż chłopcy uczone są walki o swoje. Częściej nagradza się je za bycie grzecznymi i posłusznymi, podczas gdy chłopców zachęca się do działań nieszablonowych, tak by wybić się z tłumu, przecierać nowe szlaki. W dziewczynkach raczej rozwija się postawy tradycyjne i kładzie nacisk na to, by swoim zachowaniem nie sprawiały one przykrości bliskim.
Kiedy są starsze, też mają być przede wszystkim miłe, troskliwe i urocze. Niemal na każdym kroku daje się im do zrozumienia, że świat przygód nie jest ich światem. Ot, choćby finanse – to głównie kobietom oferuje się bezpieczne i mniej dochodowe instrumenty finansowe, zakładając, że akcje czy fundusze agresywne na pewno nie będą dla nich interesujące. I jeśli nikt ich wcześniej nie nauczy łamania schematów, będą się trzymały wytyczonych ścieżek, potwierdzając tylko opinię o kobiecej niezaradności i strachliwości. A nawet gdy zechcą spróbować czegoś nowego, to często zablokuje je strach, że urażą czyjeś uczucia, sprowokują do plotek, wyjdą na egoistki.
To przyzwyczajanie od małego do zachowawczości i odpowiedzialności sprawia, że wiele kobiet notorycznie zadręcza się gdybaniem, odstrasza je myślenie ‘a jakoś to będzie’. Kobieta ma po prostu mniejsze pole do manewru, jej błędy są zazwyczaj kosztowniejsze, a doświadczenie pokazuje, że im rozważniej dziewczyna podchodzi do życia, tym lepiej się w nim ustawi. Z ryzykantkami natomiast bywa różnie.
To też po części tłumaczy, dlaczego kobiety gorzej radzą sobie na rynku pracy i statystycznie zarabiają mniej. Ryzyko wymaga większego zaangażowania, co dla strażniczki domowego ogniska jest często po prostu niemożliwe, nie może ona siedzieć w pracy dniami i nocami, nie może wyjeżdżać na długie miesiące, wejść w śmiały projekt na sto procent. Musi wybrać coś mniej absorbującego. Mniej dochodowego, ale stabilniejszego.
Tylko w sytuacji awaryjnej
Ryzyko w wydaniu kobiecym jest jakieś takie… niekobiece. Dziewczyny są przecież z natury płoche, po co to zmieniać? Ryzyko idzie w parze z agresją, a z tą jest kobiecie wyjątkowo nie do twarzy. Strasznie się to kłóci ze stereotypem kobietki łagodnej, wrażliwej, potrzebującej pomocy. Ryzykantka nie budzi takiej sympatii, wręcz przeciwnie. Jak ocenia się szefa i szefową? Oboje mogą iść po trupach, zachowywać się identycznie, ale on zyska podziw, a ona będzie żywym dowodem na to, że z babami nie da się pracować, bo zwyczajnie są wredne. Przez to właśnie wiele kobiet rezygnuje z sukcesu, bo relacje z otoczeniem są dla nich ważniejsze, nie chcą psuć atmosfery swoim niekonwencjonalnym postępowaniem.
Ale gdy okoliczności do tego zmuszają, kobiety stać na ryzyko, i to wielkie. Brak mężczyzn, bo są na przykład na wojnie, oznacza konieczność przejęcia męskich obowiązków. Pojawiają się ryzykowne działania, bo nie ma innego wyjścia. I nagle się okazuje, że można dojść do celu na własnych nogach, a nie tylko idąc pod ramię z dzielnym rycerzem.
To jednak sytuacje krytyczne. A w normalnym życiu? Oczywiście, liczne męskie pomysły też są wyśmiewane i krytykowane, jednak ogólnie rzecz biorąc, panowie mogą liczyć na większą przychylność, w końcu branie spraw we własne ręce to jeden z wyznaczników prawdziwej samczości.
Na co jej to było?
Kobiet do ryzyka się nie zachęca, w dodatku znacznie ostrzej się je ocenia, gdy noga się powinie. Ba, dla wielu świadków to wręcz powód do świętowania. Ma za swoje! Oto niezbity dowód, że gdy baba odejdzie od garów, to niechybnie czeka ją katastrofa! A gdy jej ryzykowne działania odbijają się negatywnie na najbliższych osobach, na kobiecie nie zostawia się suchej nitki. Weźmy himalaistów – facet ginący w górach budzi skrajne emocje, ale kobieta, która przez swoją pasję osierociła małe dzieci, zbierze bez porównania więcej hejtu. Podobnie żołnierki wracające w trumnie. Po co tam lazła, czemu nie myślała o rodzinie?
Sukces wcale nie gwarantuje przychylniejszych ocen. Wielu mężczyznom wciąż nie jest w smak, gdy jakaś baba wejdzie na ich pole. Jej osiągnięcia są deprecjonowane – pewnie ktoś ją wypromował, pomógł, jest dyktatura politycznej poprawności, to musieli wsadzić dziewuchę, co by się ideologicznie zgadzało. Owszem, niektóre opowieści o dzielnych pionierkach budzą podziw, ale niekoniecznie chciałoby się mieć od razu taką bohaterkę we własnym domu. To właśnie jeden z najpowszechniejszych argumentów przeciwko śmiałkom w spódnicy – fajnie, że się wykazujesz, ale kto cię zechce? Co to za przyjemność tworzyć dom z niewiastą, która nie chce podążać za partnerem, tylko pragnie go wyprzedzić?
Zniechęcanie kobiet do ryzyka jest zatem w jakimś sensie ograniczaniem ich niezależności. Jest za to bardzo wygodne dla mężczyzn, którzy nie muszą obawiać się nowych rywali i mogą się chełpić tym, że sami urządzają świat, pchają naukę do przodu, zdobywają nowe tereny i tak dalej. Kobieta przekonana, że nie stać ją na ryzyko, prędzej poszuka sobie męskiego opiekuna i uzna jego wyższość.
Zresztą, nawet gdy ona nie boi się wchodzić na nieznane tereny, to jeśli związek jest dla niej czymś bardzo ważnym, wielokrotnie sobie odpuści, żeby nie zrażać potencjalnych kandydatów. Tak pokieruje sprawami, żeby to mężczyzna odwalił czarną robotę i został bohaterem domu. Zgasi własny potencjał, bo jakoś tak się składa, że mężczyźni mimo swojej szaleńczej odwagi mają niezwykle wrażliwe ego, które wystarczy lekko trącić, by związek zaczął się psuć.
Może lepiej być ostrożną?
Z drugiej strony jednak, czy kobiety rzeczywiście powinny tak bardzo rozwijać w sobie skłonność do ryzyka? Różnimy się nie bez powodu i kobieca powściągliwość też ma swoje zalety. Prosty przykład – wychowywanie dzieci. Ojcowie z reguły zachęcają maluchy do śmiałości, mamy bardziej się trzęsą, i jeśli pomiędzy jedną a drugą postawą zostanie zachowana równowaga, dziecko posmakuje świata, ale też nie zostanie samotnie rzucone na głęboką wodę bez żadnego koła ratunkowego.
Na polu zawodowym to samo – za najlepiej zarządzane firmy uchodzą dzisiaj te z mieszanym kierownictwem, gdzie kobieca roztropność hamuje nieco agresywne zachowania mężczyzn. Start-upy rzeczywiście dużo częściej zakładają panowie, gdy się jednak spojrzy na wyniki, to firmy prowadzone przez kobiety zarabiają więcej.
To w sumie nie jest aż tak zaskakujące, ponieważ mężczyźni – wbrew pozorom – bardzo często dają się ponosić emocjom, w przeciwieństwie do kobiet, które wiecznie kombinują, analizują, starają się przewidzieć wszelkie możliwe skutki i wcale nie są tak nielogiczne jak się to zwykło sądzić. Męskie ryzyko to nierzadko zwykły impuls, w dodatku niezbyt mądry, niewiele w tym męstwa, a raczej chęć popisania się przed publicznością.
Często tam, gdzie mężczyźni igrają z ogniem, kobiety wykazują się daleko idącym rozsądkiem – to ‘słabsza’ płeć bardziej dba o zdrowie, unika zabaw mogących mieć tragiczne skutki, rzadziej idzie vabank. To naprawdę nie przypadek, że kobiety żyją dłużej. Warto to zmieniać?
Jak ryzykują kobiety?
Co jednak nie znaczy, że kobietom ryzyko zupełnie jest obce, to raczej kwestia tego, jak się je definiuje. Myśląc o ryzyku, ma się przed oczami raczej skok ze spadochronem albo pokera na wysokie stawki niż zajście w ciążę, mimo że podjęcie decyzji o posiadaniu dzieci to ogromne wyzwanie i wielka niewiadoma. Tymczasem w potocznym rozumieniu pojęcie ryzyka ogranicza się niemal wyłącznie do sportowych wyzwań i biznesu, pomijane zaś są zupełnie tak zwane kwestie kobiece – bo mężczyźni nie rozumieją tych zagrożeń, więc łatwo im je wyśmiać.
Kobiety przeważnie są bardziej nastawione na ludzi i pod tym względem bywają odważniejsze od mężczyzn – to one częściej podejmują decyzje na przykład o tym, by oddać bliskiej osobie kawałek wątroby czy nerkę. W późniejszym wieku to właśnie seniorki mają więcej zapału, by zacząć coś od nowa, podczas gdy ich koledzy dogorywają w fotelach.
Innymi słowy, kobiece podejście do ryzyka jest nieco inne, ale jest to wkład równie wartościowy co męska brawura i już widać, że miks obu tych wartości daje więcej korzyści niż trzymanie się tylko jednego stylu działania. Czego jednak wielu mężczyzn nie chce przyjąć do wiadomości i przeciwni są oni dopuszczaniu kobiet do męskich spraw. Dziwne, czyżby wbrew swojej naturze bali się zaryzykować?
5 komentarzy
Kto nie ryzykuje….To część rozwoju i warto ryzykować oczywiście, jeśli na takie ryzyko można sobie pozwolić
O nie! Żyje się tylko raz 🙂 Warto ryzykować, bo potem możemy żałować, że tego nie zrobiłyśmy. Często starsze kobiety żałują, że nie zaryzykowały w wielu aspektach swojego życia – podróży, wyborów, nowych doświadczeń…
No to ja chyba powinnam się urodzić facetem.
„Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy” Anny Dziewit-Meller”
„Zapomniane bohaterki, szalone pionierki, zbuntowane feministki… O większości z nich nie uczy się w szkołach, nie śpiewa piosenek, nie kręci filmów (…)
Hej, a będąc przy tym istotnym temacie – znacie tę WARTOŚCIOWĄ książkę? 🙂 Jeśli szukacie pomysłu na prezent dla młodszej nastolatki – będzie wg mnie IDEALNĄ opcją <3 Wychowanie w nowym duchu – to jest TO 🙂 W internecie dostępne są nawet darmowe fragmenty, więc można zapoznać się z treścią, stylem. No i książka faktycznie zbiera świetne recenzje. O dziwo… Bo jednak jakoś tak czasem/często jest przecież bywa tak, że najbardziej popularne jest to, co wcale mądre czy wartościowe nie jest.
Nigdy nie patrzyłam na ryzyko jako coś, co można też definiować w tych bardziej kobiecych kategoriach… chyba jestem ofiarą stereotypu. 🙂 Myślę, że świetnie, że o tym napisałaś, bo chociaż kobiety rzadziej decydują się na śmiałe posunięcia w biznesie czy ekstremalne sporty to moim zdaniem na ogół mają większą świadomość tego, jak krótkie jest życie, są w stanie bardziej cieszyć się chwilą i częściej podejmują decyzję właśnie ze świadomością, że pewne okazje nie mogą się powtórzyć. Podejmują ryzyko ale wtedy, kiedy są do niego przygotowane i mają ku temu powód – mniej jest w nich takich spontanicznych odruchów, jakie kojarzymy właśnie ze stereotypem mężczyzny-ryzykanta w szybkim samochodzie.