Główne menu

Kobiety fascynuje…zło?

Chcemy świata pięknego i dobrego, a jednak dużo więcej uwagi poświęcamy tym, dla których podłości i ciężkie grzechy to chleb powszedni. Owszem, jest potępienie, jest odraza, ale i jakaś chora ciekawość. Dlaczego ten ktoś to zrobił? Do czego się jeszcze posunie? Jak będzie to wyglądało? Co za paskudna historia… I fascynująca zarazem.

Brutalność świata przeraża, ale i pociąga. Nie zawsze nikczemnych ludzi ocenia się jednoznacznie, jednak nie chodzi tu o niuanse i szerszy kontekst sytuacji, lecz o to, że zło samo z siebie wydaje się po prostu atrakcyjne. Tylko dlaczego?

Uwaga! Uwaga!

Filmy o nazistach, krwawe masakry w horrorach, przerażające potwory pustoszące całe miasta, seryjni zabójcy, brutalne porachunki mafijne, strzelaniny, zamachy, wojna… Wydawać by się mogło, że człowiek woli trzymać się od takich historii z daleka, bo niby czemu dobrowolnie miałby sobie serwować przerażające seanse przepełnione ludzką krzywdą, drastycznymi obrazami i bezsensowną przemocą. A jednak.

Jednak chce się to oglądać. Czytać o tym, słuchać, wirtualnie przeżywać w grach komputerowych. Zło przykuwa uwagę, niekiedy dużo bardziej niż ofiary czy osoby próbujące z owym złem walczyć. Sprawców tragedii nie spycha się w mroki zapomnienia, raczej wyciąga się ich na światło dzienne i robi z nich bohaterów. Negatywnych, to prawda, ale jednak otoczonych sławą. I to nawet nie dla wyciągnięcia jakieś nauki, czegokolwiek pozytywnego – nie, to głównie po to, by podelektować się upiorną historią.

Oczywiście, zła nie chce się doświadczyć na własnej skórze, ale jako postronny obserwator to zupełnie co innego. Cnota jest piękna, tyle że szybko się nudzi, w nadmiarze robi się zwyczajnie niestrawna, przelukrowana, nierealna. A zło tak nie męczy, ciągle serwuje coś nowego, zaskakującego – dobro to po prostu dobro, zło natomiast zawsze ma jakieś granice do przekroczenia.

Czytanie pozytywnych newsów cieszy, lecz ileż można? Po chwili zainteresowanie maleje. Za to: uwaga! Pilne! Plus czerwony pasek i słowa klucze jak „krew”, „zamach”, „wypadek”, „tragedia” od razu przyciągają wzrok. Ludzie częściej klikają w nagłówki niosące negatywną treść, żywiej o tym dyskutują. Im bardziej dramatycznie, tym lepiej, można powiedzieć.

Stan wyższej gotowości

Te nieco perwersyjne upodobania można wytłumaczyć ewolucją. Człowiek lepiej zapamiętuje wydarzenia złe, ponieważ są mu one bardziej potrzebne do przetrwania. Mając złe doświadczenie w głowie jest większa szansa, że uniknie się kolejnego zagrożenia, podczas gdy te pozytywne przeżycia aż tak wielkiej mocy sprawczej nie mają.

Mózg jest więc przystosowany bardziej do wychwytywania negatywnych komunikatów. Dba o to, by nie przeoczyć żadnego niebezpieczeństwa. Dobrych rzeczy wokół nas dzieje się całkiem sporo, ale one nie motywują do natychmiastowego działania – porządnym człowiekiem zawsze zdążę być, nie pali się, a komunikat „Alarm! Alarm!” każe od razu przystąpić do akcji.

Zło intryguje i działa pobudzająco. Chcemy kulturalnej i merytorycznej debaty, ale oglądalność wysoka jest wtedy, gdy goście obrzucają się błotem, demonstracyjnie wychodzą ze studia, mówią rzeczy szokujące i mocno obraźliwe. Co za ściek! Widz z niesmakiem krzywi się do ekranu, ale nie zawsze zmienia kanał. Babranie się w błocie najwyraźniej sprawia mu jakąś przyjemność.

zło

Co jest naprawdę interesujące?

Czy to poważne tematy, czy rozrywka, zło często hipnotyzuje, nie można od niego oderwać wzroku. Negatywnym bohaterom w serialach i filmach nie szczędzi się ostrych słów. Oni drażnią, wkurzają, budzą najgorsze emocje, ale bez nich cała opowieść straciłaby sens, a słupki oglądalności dramatycznie by się skurczyły. Oni muszą być, koniec, kropka.

Nie brak w kulturze bohaterów na wskroś pozytywnych, zawsze szlachetnych. Tyle że ich historia nierozerwalnie łączy się z historią łajdaków i potworów – gdy nie ma zła, pozytywny bohater nie może się wykazać, bo niby czym? To żadne wyzwanie być miłym w krainie wiecznej szczęśliwości, ale zachować godność w czasach wojny i terroru… tak, po drugiej stronie musi być reprezentacja ciemności.

Bohater bez wad jest zbyt cukierkowy, bez wyrazu, przewidywalny. Ale gdy doda się mu choć jedną skazę, automatycznie staje się ciekawszy, bo już są jakieś dylematy, małe grzeszki, wstydliwe sekreciki, wyrzuty sumienia. Coś się dzieje, kolejny etap historii nie jest aż tak oczywisty. A gdy bohater jest diabłem wcielonym? O, jeszcze lepiej. To ktoś z zupełnie innej bajki – ciężko utożsamiać się z seryjnym mordercą czy bezwzględnym gangsterem, ale właśnie przez tą odmienność staje się on kimś bardzo interesującym.

Bezpłciowe dobro

Jest takie przekonanie, że dobry znaczy nudny, jak gdyby nie dało się pogodzić pozytywnych cech z przygodą, świetną zabawą, ekscytacją. Poniekąd rzeczywiście się nie da, ponieważ szlachetna, moralnie nienaganna postawa oznacza zazwyczaj robienie rzeczy wymagających, które są słuszne, lecz niekoniecznie przyjemne. Mówi się w końcu „moralny obowiązek”, a nie „moralna zabawa”, co sugeruje powagę sytuacji.

To, że moralne nakazy istnieją, w końcowym rozrachunku nam służy, w przeciwnym razie na świecie panowałoby takie prawo dżungli, że większość z nas szybko pożegnałaby się z życiem lub byłoby ono pełne znoju i upokorzeń ze strony silniejszych osobników. Ale można na to spojrzeć też z innej strony – moralne normy to nic innego jak wyrzeczenie się ludzkich instynktów i zachowań. Nie wolno czegoś robić, podczas gdy w głębi ducha dokładnie tak chciałoby się postąpić.

Zło wiąże się z krzywdą, ale i wolnością. Dobro to żadna zagadka – jest jasne, jak należy się zachować. A po złych ludziach nie wiadomo czego się spodziewać, jaka jest skala ich niegodziwości, plus zawsze jest nadzieja, że może się opamiętają. Złoczyńca przeraża, lecz wydaje się bardziej ludzki niż ci wszyscy strażnicy moralności, chętni do karania za najmniejszy przejaw słabości. Czasem po prostu fajnie zobaczyć, jak ktoś uciera im nosa. Nawet gdy przy okazji cierpią niewinne ofiary.

W złoczyńcach można dostrzec niewielki fragmencik siebie, a jeśli jeszcze pokazuje się przyczyny tego zła, łatwiej potwora usprawiedliwić, współczuć mu, kibicować. Nie popieramy tych działań, ale rozumiemy, bo koszmarne dzieciństwo, matka go porzuciła, ojciec bił, ludzie szykanowali na każdym kroku, szefowie mieszali z błotem. Nie rozgrzeszamy, ale czasami dokładnie tak chcielibyśmy postąpić w odpowiedzi na własne problemy. Przyłożyć wkurzającej urzędniczce, zamknąć w piwnicy tego wydzierającego się pod oknami bachora, zrzucić wrednemu szefowi na głowę betonowy klocek, napaść na bank, pojeździć walcem – wiadomo, że na fantazjowaniu się skończy, ale fajnie na ekranie zobaczyć, jak ktoś wreszcie bierze sprawy w swoje ręce.

Zło jest sexy

Kultura masowa ma duży udział w takim postrzeganiu zła. W prawdziwym życiu zło najczęściej wcale nie wygląda tak zajmująco, jest banalne do bólu, brzydkie, odpychające, wręcz rozczarowuje zwyczajnością. Co innego w książkach, filmach czy serialach. Zły bohater jest wyrafinowany, wygląda atrakcyjnie, nie oddaje się plebejskim rozrywkom, góruje nad resztą intelektem, dowcipem, charyzmą. Szarmancki, uwodzicielski, z klasą.

Ale i wtedy, gdy zło próbuje się pokazać w sposób uczciwy i demaskujący, jest w nim coś intrygującego. Bo normalny człowiek nie rozumie, jak można komuś wykroić kawałek mózgu i usmażyć, wysadzić się na lotnisku pełnym ludzi albo polować na kobiety i organizować im przerażające „randki”.

Fascynuje to, że antybohater zdobywa rzeczy, których wszyscy pragną: władzę, pieniądze i seks. Cieszy się życiem, o jakim reszta zwykle może tylko sobie pomarzyć. Jest górą, dlatego się go nienawidzi, ale i troszkę zazdrości, że śpi na pieniądzach, ma na pstryknięcie palcami najpiękniejsze dziewczyny, nikt mu nie podskoczy. Ostatecznie kończy marnie? Owszem, ale czego posmakował, to jego. I w sumie to fajnie byłoby pożyć jak on chociaż przez jeden dzień.

Niekiedy urzeka tak mocno, że wini się nie złoczyńcę, a jego ofiary. Tak, kara jest nieadekwatna, ale pokrzywdzeni mogli uważać, mogli być milsi, teraz mają za swoje. Rzecz jasna, własna krzywda oceniona zostałaby zupełnie inaczej, ale gdy patrzy się z boku, zwłaszcza na bardzo efektownie opowiedzianą historię, wiele osób utożsami się właśnie ze sprawcą, choćby dlatego, że siła i potęga bardziej imponuje niż uległość i słabość.

Źli chłopcy i niegrzeczne dziewczynki

Film filmem, to celowe zabiegi, by złoczyńca wydawał się znacznie ciekawszy. Ale w prawdziwym życiu? Dlaczego tak często więcej magnetyzmu mają w sobie ludzie o paskudnych charakterach? Cóż, w realu element zaskoczenia też ceni się bardziej niż przewidywalną stabilność – rozsądek sugeruje wybrać to drugie, lecz gdy emocje wygrywają z rozumem, wdrażana jest opcja pierwsza.

Zło uwodzi śmiałością, tą kompletną olewką, co inni pomyślą. Drań nie liczy się z otoczeniem, z uczuciami osób postronnych, bierze to, co jak sądzi, zwyczajnie się mu na leży. My tak nie umiemy, co niby dobrze o nas świadczy, ale znowu – przez uczciwość traci się tyle możliwości, czego zresztą i tak nikt nie docenia. Złoczyńcy nikt nie zbywa machnięciem ręki, bo on się nie patyczkuje. Ma w poważaniu normy, nie boi się kontrowersji, chętnie kwestionuje zastany porządek. Jest wolny i niezależny, ma kontrolę nad swoim życiem. Może stawiać warunki. Wydaje się poza zasięgiem, a co niedostępne, jest bardziej pożądane.

Dlatego deklaracje swoje, a realne wybory swoje. Zło na początku często prezentuje się od tej przyjemnej strony. Mężczyzna jest pewny siebie, obsypuje komplementami, chętny na więcej, ale nie uległy, umie zaskoczyć, rozbawić, oczarować. Bez trudu da się takim zachowaniem zamaskować podłe motywacje. Zła dziewczynka z kolei uosabia wiele męskich pragnień – jest otwarta na seks, lubi ryzyko i przygody, ma w nosie ludzkie gadanie, stale trzeba o nią walczyć, związek z nią to wszystko, tylko nie szara, nudna rzeczywistość pełna ograniczeń i wyrzeczeń.

Związek z taką osobą nie jest łatwy, jednak dostarcza mnóstwa wrażeń. Jest cierpienie, łzy, ból i strach, lecz przeplatane wybuchami euforii, co na długie lata potrafi przywiązać do dręczyciela. I jeszcze ta nadzieja, że właśnie mi uda się zło ujarzmić, oswoić, zapanować nad nim – ukochana osoba była niedostępna dla wszystkich, przede mną jednak się otworzyła, udało mi się przebić ten pancerz, wyzwolić emocje, skłonić do zaangażowania. Cóż za zwycięstwo! Można poczuć się kimś wyjątkowym, silnym, to przecież nie lada sztuka wygrać z tak wymagającym przeciwnikiem i pokonać tylu konkurentów.

Dzielą nas kraty

O ile można zrozumieć, że ktoś dał się omotać cwanemu łobuzowi bądź seksownej modliszce, którzy na początku sprytnie skrywają swoje niecne zamiary, tak zupełnie niepojęte wydaje się inne zjawisko – hybristofilia. To pociąg do przestępców. Zjawisko powszechniejsze, niż można by było sądzić, i typowo kobiece, ponieważ to przede wszystkim kobiety zakochują się w złoczyńcach.

Złoczyńcach naprawdę „pierwszego sortu”. Seryjni mordercy, gwałciciele, pedofile, terroryści, słowem ludzie, którzy na ogół budzą odrazę, bardzo często stają się obiektem zainteresowania ze strony pewnego typu kobiet. Mimo, że nie ma żadnych wątpliwości, jak straszny jest to człowiek, jego wina została udowodniona, a i on sam się ze swoją przestępczą karierą nie kryje. Dlaczego mimo tej wiedzy, kobiety wchodzą w związki ze skazańcami? To chęć dania komuś drugiej szansy i wiara, że każdy zasługuje na miłość? A może brak instynktu samozachowawczego?

Najgorsi przestępcy mają swoje groupies dokładnie jak gwiazdy rocka. Gdy listowna znajomość (od tego się zwykle zaczyna) przerodzi się w związek, zakochana kobieta jest stanie podporządkować ukochanemu całe swoje życie, walczy o sprawiedliwość dla wybranka, odcina się od przyjaciół i rodziny, która nie akceptuje tej miłości.

Psychologowie nie mają jasnej odpowiedzi, co stoi za tym zjawiskiem. Jest teoria, że to wynik traumatycznych przeżyć, niskiej samooceny i zaburzeń psychicznych. Czasem do tego kroku zmusza samotność, czasem wiara, że uda się skazańca nawrócić, pokazać mu właściwą ścieżkę, wydobyć na światło dzienne skrzywdzonego chłopca o złotym sercu. A czasem to po prostu tęsknota za archetypem samca alfa – gość zabił, czyli ma w sobie tę pierwotną siłę, która ochroni kobietę oraz jej potomstwo. Lub pragnienie zdobycia sławy – na wieść o związku z przestępcą mało kto przejdzie obojętnie.

Niebezpieczeństwo podsyca namiętność

Jaka jest miłość z tak groźnym mężczyzną? Cóż, niezwykle romantyczna, jak opisują to same zainteresowane. Brzmi niedorzecznie, ale pod pewnymi względami tak właśnie jest. W tym związku nie ma codziennych problemów jak rzucane na podłogę skarpetki, nieumyte gary, wynoszenie choinki na śmietnik. Spotkania są zawsze wyjątkowe, wyczekiwane, wymagające przygotowania. I jeszcze ta melodramatyczna otoczka, bo nie wolno się normalnie dotykać, każdy krok śledzą kamery i strażnicy, widzenie brutalnie przerwane, gdyż czas dobiegł końca.

Niebezpieczeństwo i niepewność to przyprawy, dzięki którym namiętność wybucha pełną mocą. Miłość jest taka niespełniona i wyjątkowa, pełna przeszkód. Świat nas nie rozumie, nie widzi prawdziwej wersji wydarzeń.

Jest jeszcze coś – świadomość bycia stroną rozdającą karty. Ukochany jest niebezpieczny, ale zamknięty za kratami krzywdy zrobić nie może. Kobieta wierzy, że sama decyduje o związku, kieruje nim, ustala granice, nie żyje pod męskie dyktando, bo przecież to od niej zależy, czy będzie kolejne spotkanie, kolejna rozmowa przez telefon. Jeśli zmieni zdanie, facet nie przyjdzie do niej do domu, nie będzie nękał, nie zatrzyma siłą. Można go zignorować, zastosować emocjonalny szantaż.

Związek wydaje się idealny, ponieważ daje złudne poczucie kontroli. Złudne, bo przestępca też umie manipulować, a po drugie, gdy wybranek wyjdzie na wolność, zakochaną dziewczynę nie zawsze czeka sielanka – niejedna taka historia zakończyła się bardzo tragicznie. Co pokazuje, że wiara w „naturalne potrzeby i pragnienia” nie zawsze jest warta kultywowania.

    2 komentarze

  • Yolanthe

    Abstrahując od wszelkiej patologii, dewiacji itp. mam wrażenie , że wiek XX doprowadził do relatywizacji wartości i skrajnej banalizacji zła, dlatego ludziom coraz trudniej jest zrozumieć, jak i dlaczego zło moralne i fizyczne mogło być kiedyś skandalem intelektualnym i społecznym…stąd coraz częściej spotykamy się też z antyspołecznym zaburzeniem osobowości, a co za tym z niezdrowym zainteresowaniem złem.
    Droga do złych czynów wiedzie poprzez kumulowanie w sobie emocji lęku, wrogości, nienawiści i chęci odwetu; nieodróżnianie dobra od zła; nieuznawanie jakichkolwiek autorytetów; głębokie poczucie krzywdy, eksponowanie własnego nieszczęścia i całkowity brak poczucia winy; przypisywanie innym przyczyn swoich porażek; wybuchowość i impulsywność; zastępowanie myślenia racjonalnego urojeniową interpretacją rzeczywistości pełną pomówień, podejrzeń i absurdalnych oskarżeń; brak ludzkiej wrażliwości; dawanie sobie prawa do samodzielnego wymierzania sprawiedliwości i czerpanie satysfakcji z aktu zemsty itd, itp A więc tak jak skomplikowana jest ludzka psyche tak i temat fascynacji złem jest mocno złożony i nie sposób go rozpracować w jednym poście, czy komentarzu … 🙂

  • Premo Mallori

    Co za bzdury! Oto obraz prawdziwej „kobiety”, bez kontroli staje się uosobieniem zepsucia i wyrazem patologii. Jaki będzie kolejny krok

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>