Jak kobiety gubią się w związku? Oto jeden ze sztandarowych przykładów
My kobiety słyniemy z silnego instynktu macierzyńskiego. Od najmłodszych lat pielęgnuje się w nas cechy, które o nim świadczą, między innymi opiekuńczość i potrzeba kontrolowania. I niestety te silnie wpojone atrybuty czasami nas gubią. Zwłaszcza podczas budowania partnerskiej relacji. Gdy wchodzimy bowiem w stabilny związek, często zaczynamy matkować partnerowi. A to błąd!
Matkowanie mężczyźnie jest zabójcze dla związku
Matkowanie mamy we krwi. Uwielbiamy otaczać swoich partnerów opieką i stawać nad nimi w pozycji wszystkowiedzącej matrony.
Biegamy za chłopakami, partnerami, narzeczonymi, mężami z szalikiem, pilnujemy, by pamiętali o czapce zimą, a latem przypominamy o nakładaniu kremu z filtrem na plaży, poprawiamy krawaty, dbamy o to, by mąż zjadł śniadanie a z czasem, by przyjmował leki. Mówimy z pobłażaniem w głosie, że o mężczyznę trzeba dbać, bo to duże dziecko, że sam nie odnajdzie się, pogubi i na pewno zginie z kretesem.
Decydujemy, kiedy on powinien przestać pić, mówimy stop, gdy za bardzo przeholuje z żartami, a jak pobrudzi marynarkę, zrywamy się od stołu, by szybko usunąć plamę.
Sprzątamy, bo przecież on nie wie, że trzeba odkurzyć również pod stołem, zmywamy, bo on zapomina, że naczynia nie tylko się wkłada, ale i wyciąga ze zmywarki, włączamy pralkę, bo on nie rozumie idei sortowania odzieży. Bardzo szybko stajemy się osobą od wszystkiego. Ponieważ wiemy lepiej, potrafimy dokładniej, umiemy szybciej.
Dlaczego takie podejście nie jest dobre?
Ponieważ nie przypomina zdrowej relacji dwóch równoprawnych partnerów. Zaburza naturalną linię biegnącą między mężczyzną i kobietą, zamieniając ją w sytuację, w której stajemy się mamusią stojącą na podeście a poniżej mamy synusia znajdującego się o krok niżej.
Taki układ ma szalenie negatywny wpływ na związek, bo zaburza nasz odbiór partnera. W drugiej osobie zaczynamy widzieć kogoś „mniej ważnego”. A to już od o krok od utraty szacunku.
Również mężczyzna nie zyskuje w takiej sytuacji. Nie potrzebuje przecież drugiej matki. Chce mieć partnerkę.
Gdy wychodzi ze swoją kobietą, nie marzy o tym, by być poprawianym na każdym kroku. Kroczy z kobietą jak z trofeum, jest dumny, że ona wybrała właśnie jego. Pragnie tego samego, chce być podziwiany i chwalony. Czuć się ważny i potrzebny.
Nie wychodzi z domu przecież z własną matką, panikującą i widzącą problem na każdym kroku, ale z bliską osobą, która traktuje go z szacunkiem i ma do niego zaufanie. Gdy natomiast partnerka podchodzi do swojego ukochanego z lekceważeniem, nie bardzo jest czym się chwalić. No bo jak, skoro najbliższa osoba ma mnie za nieporadne dziecko, to chyba coś ze mną nie tak?
To matka czy żona?
Postawa mężczyzny nie jest tu bez znaczenia. Przeciętny facet bardzo szybko przyzwyczaja się do tego, że niczym nie musi się przejmować, że ma obok siebie myślącą za niego kobietę. Nie brak przecież bardzo niezaradnych, zagubionych mężczyzn, którzy z wdzięcznością przyjmują nadmierną troskę partnerki. Im tak jest po prostu wygodniej…
Często wprost z domu, w którym piecze sprawuje Matka Polka, przechodzą do własnego gniazdka, w którym żona zajmuje jej miejsce. Zaczyna się znany mechanizm, w którym jedna osoba zajmuje miejsce drugiej i wszystko pozostaje bez zmian. Czyli jest świetnie, bo nie trzeba się za bardzo starać i gimnastykować, by odnaleźć w nowym układzie.
Czasami dochodzi również do świadomego lub podświadomego konkurowania – kto okaże się lepszy – mamusia czy może młoda żona. Na marginesie trzeba dodać, że odpowiedź na to pytanie jest prosta, bo to żona powinna być najważniejsza dla męża, o czym niestety wielu zarówno mężczyzn, jak i teściowych zapomina.
Dlaczego nie powinnaś być matką swojego partnera?
Rola matki nie jest odpowiednia dla żony. Zabiera jej aurę tajemniczości i negatywnie wpływa na jej atrakcyjność w oczach partnera. Nie po to przecież partner wyprowadzał się z domu, by znowu słuchać „a nie mówiłam”, „załóż kurtkę, bo się przeziębisz”, „weź kanapki, zawsze o czymś zapominasz”, itd.
Usprawiedliwieniem nie jest nawet fakt, że mężczyzna sam się o to prosi. Nawet najbardziej zagubiony szybciej się odnajdzie, jeśli damy mu na to szansę. Rozwiązując za partnera każdy problem, nie pozwalamy mu dorosnąć. Facet zwyczajnie musi się sparzyć, przewrócić, rozczarować i prawdziwie wkurzyć, by następnym razem podjąć dobrą decyzję. Innej drogi niestety nie ma.
Jeśli zdecydujemy się na matkowanie, by swojego ukochanego chronić, wyrządzimy jemu i sobie ogromną krzywdę. Po pierwsze nie pozwolimy mu żyć pełnią życia, po drugie siebie umęczymy, zapewniając stały dopływ niekończących się frustracji, po trzecie możemy doprowadzić do zakończenia związku. Nawet bowiem najbardziej leniwy facet w końcu się zbuntuje i będzie szukał osoby, która go…doceni i zobaczy w nim mężczyznę a nie chłopca.
Przestań mu matkować, bo żaden mężczyzna nie chce umawiać się ze swoją matką
Choć z pewnością wiesz lepiej, umiesz przewidywać różne sytuacje, jesteś świetna w planowaniu, to nie jest to wystarczający powód, by wyręczać swojego mężczyznę. Nawet jeśli uwielbiasz mu dogadzać i sprawiać przyjemności, powinnaś zdobyć już teraz ważną umiejętność: rozróżniania, gdzie kończą się miłe gesty, a w którym miejscu zaczyna matkowanie.
Zwróć uwagę na ten moment, w którym zaczynasz patrzeć na swojego mężczyznę życia jak na synka, którym należy się zaopiekować i zauważ, kiedy Twój głos zamienia się w ton nieznoszący sprzeciwu.
Jeśli Twoim problemem jest matkowanie partnerowi, jedyny i banalny sposób na tą sytuację – to przestać.
Zatrzymaj się i zmień swoje podejście.
Nie od jutra, od dzisiaj.
Daj mężczyźnie trochę przestrzeni na działanie. Nie odgaduj wszystkich potrzeb, unikaj wiecznego pomagania i poprawiania go. Pozwól mu się wykazać. Jeśli nawet kilka razy on miałby na tym ucierpieć, to lepsza opcja niż wieczne chronienie go przed błędami.
Pozwól sobie na bycie niedoskonałą żoną. Nie bądź perfekcyjna, bo to droga do ciągłej frustracji. Zresztą nikt nie lubi osobników alfa i omega. Pomyśl, co myślisz o osobach, które zawsze wiedzą lepiej i uwielbiają powtarzać – a nie mówiłam? No właśnie…
Na pewno chcesz takie emocje wzbudzać w ukochanym?
18 komentarzy
Ciekawy wpis. Myślę, że większość kobiet w jakiś tam sposób matkuje swojemu facetowi. Sama to robię, ale jak widać muszę to ograniczyć.
Sama niedawno pisałam o (nie)sprawiedliwym podziale obowiązków domowych w związkach:
http://pojedyncza.blog.pl/2017/07/30/niesprawiedliwy-podzial-obowiazkow/
Dla kobiet dbanie o to wszystko jest wyrazem miłości, ale nie zawsze partner odbiera to tak samo. A stąd już tylko krok do frustracji i matkowania…
Matkowanie to chyba najczęstszy błąd po stronie kobiet w związku.
Walczmy z tym 😉
Zgadzam się – troska troską, ale w większości faceci po to się usamodzielniają, żeby mamy nad głową nie mieć, jakkolwiek nie byłaby kochana 😉 Zresztą takie matkowanie może spowodować, że kobiety posuną się do podstawiania wszystkiego pod nos, facet się przyzwyczai, no i będzie katastrofa.
W pierwszym praniu w pralce straciłam kremowy żakiet, bo mąż wyprał go z czerwoną bluzką, ale co tam 😉
Najlepszym nauczycielem samodzielności naszych mężów jest sytuacja nadzwyczajna, wtedy bardzo szybko muszą się wszystkiego nauczyć i dają radę 😉
Świetny tekst! Bardzo przydatne wskazówki. Dzięki!
Przypomniała mi się książka „dlaczego mężczyźni kochają zołzy” 🙂
Trzeba wiedzieć, w którym momencie się to zaczyna i w odpowiednim czasie przerwać. Opiekuńczość to nic złego, ale matkowanie jest przesadą.
Bardzo dobry tekst!
Zastanawiam się jak to wygląda, gdy to mężczyzna „ojcuje”? Stara się wychodzić na przeciw potrzebom i podejmuje te „lepsze” decyzje.
I tak się zdarza, choć z moich obserwacji wynika, że dużo rzadziej niż bywa „matkowanie”. „Ojcowanie” wynika najczęściej z niedojrzałości partnerki, przejawiającej szeroko pojęte infantylne zachowania, np. wieczne poszukiwanie pracy i porzucanie kolejnej z błahych powodów. Może w związku nigdy nie jest po partnersku? Może prawdziwe, wymarzona partnerstwo to utopia? Tak jak zawsze ktoś w związku bardziej kocha, być może zawsze ktoś przejmuje inicjatywę w codziennym życiu? Osobiście nie znam ani jednego związku, który mogłabym nazwać w 100 proc partnerskim nie wyłączając mojego.
Bardzo prawdziwe… przede wszystkim… mężczyźni lubią być wyręczani w wielu kwestiach. A opisane sytuacje wynikają bardzo często właśnie z podejścia mężczyzny… bo wielu z nich uważa, że zajmowanie się domem (pranie, gotowanie i sprzatanie), to przecież „babskie obowiazki” i jak nam kobietom od dziecka wmawia się, że mamy to robić, bo tak trzeba i kobieta musi umieć posprzątać czy ugotować, tak samo mężczyźni od dziecka patrzą na swoich ojców i widzą, że oni nie zajmują się niczym w domu, bo wszystko robi mama, siostra itd.
A mężczyzna jest potrzebny jak trzeba coś naprawić, skręcić czy pomalować.
Ale to nie prawda… kobieta ma w naturze dbanie o domowników, o rodzinę, ale potrzebuje wsparcia kogoś silniejszego i tym wsparciem powinien być dla niej mężczyzna. Nie utrudniać, tylko ułatwiać.
Talerze same się nie brudzą, obiad sam się nie robi, a dom sam się nie posprząta. Wszyscy jedzą, brudzą tak samo… więc każdy ma taki sam obowiązek posprzątać po sobie… nieważne kto, kobieta czy mężczyzna.
Ładnie to opisałaś – teoria teorią a życie życiem, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie podział obowiązków na „damskie” i „męskie” jest nadal bardzo wyraźny. Mało tego – coraz częściej mężczyźni nie robią nic, nawet „męskich” rzeczy, w imię bardzo źle pojmowanego równouprawnienia, którego rzecz jasna w naszym społeczeństwie nie ma. Wynikają z tego patologiczne relacje damsko-męskie, gdzie kobieta jest już nie drugą matką, a robotem planującym i wykonującym dokładnie wszystko.
Raz matkowałam, najpierw było fajnie, potem stało się tak że wszystkie obowiązki moje, a na końcu zjeby że coś źle zrobiłam. Na całe szczęście już po wszystkim i nauka na całe życie. Warto czasami być też małą dziewczynką i dać swojemu facetowi szansę by pokazał na co go stać. Oni ta lubią
bardzo dobry i trafny tekst, jak najbardziej życiowy i prawdziwy
To ja od początku nie ten typ
Bardzo mądre
„Potrzeba matkowania”, powiadasz? Zatem – jak zwykle – kobieta jest tą winną? Stereotypizujesz i sama zdajesz się postępować stereotypowo.
A pomyślałaś, że to mężczyźni zachowują się jak dzieci i życzą sobie od partnerek(sic) bycia ich mamuśkami? A częste konflikty w związkach n tej płaszczyźnie powstają, gdy kobieta informuje o braku chęci bycia kurą domową?
PS „Instynkt macierzyński” to konstrukt, a nie faktycznie istniejące zjawisko.