Czy kobiety naprawdę nie wiedzą czego chcą?
Najprostsza definicja kobiety? Istota urocza, szkoda tylko, że kompletnie nie wiadomo o co jej chodzi. Czegoś bardzo mocno chce, ale jeszcze nie odkryła, co to takiego. Dąsa się jednak, że tego nie dostaje. A jak dostanie, to za późno, nie w tej formie i w ogóle to już się jej odwidziało, dziękuję bardzo, teraz ma inne pragnienia. No taka już ona jest.
Ile w tym prawdy? Czy rzeczywiście zdecydowanie i konkretne oczekiwania to coś sprzecznego z kobiecą naturą? A może po prostu to, na co faktycznie mamy ochotę, jest sprzeczne z tym, co według otoczenia powinno być naszym największym marzeniem?
Szukam, czego nie ma
Ludzie generalnie nie wiedzą czego chcą. Znacznie łatwiej jest powiedzieć, czego się nie lubi i absolutnie nigdy nie zrobi, ale gdy zapytasz kogoś, na co naprawdę ma ochotę… Wcale nie tak od razu pada jasna, konkretna odpowiedź. To raczej dość mętne wywody, typu: żeby było dobrze, żeby się spełnić, żeby poczuć prawdziwe szczęście. I nie jest to wcale takie złe, bo czasami to właśnie nadmiar konkretów komplikuje i psuje życie. Zwłaszcza gdy chodzi o sprawy uczuciowe.
I kobiety są tu świetnym przykładem. Problemem wielu dziewczyn wcale nie jest to, że nie wiedzą, czego chcą, ale że wiedzą aż za bardzo. O ile w pracy to może jeszcze zdać egzamin, tak w życiu prywatnym niekoniecznie. Bo jak drobiazgowy plan wciela się w życie? Lista oczekiwań względem wybranka jest tak długa i bogata w szczegóły, że niemożliwością jest znalezienie kogoś, kto spełni wszystkie te wytyczne. Faceci, którzy wydają się porządni, ale nie idealni, nie dostają szansy na więcej, bo nie wypełniają punktów od 79. do 102. Zniechęceni odchodzą, a ona dalej szuka rycerza bez skazy, aż zrozumie, że tacy rycerze są tylko w książkach, i przerażona własną samotnością chwyta się czegokolwiek. A to ‘czegokolwiek’ oznacza zazwyczaj mocno obniżone standardy no i nic dziwnego, że ludzie widząc coś takiego są zdezorientowani – jak to, taka była wybredna, dawała kosza fajnym gościom, a teraz prowadza się ze zwykłym draniem? Widać tego jej właśnie było trzeba, baby lubią być poniewierane.
Ja wiem, że jesteś taka
Przekonanie o znajomości prawdziwych kobiecych potrzeb nie dotyczy zresztą jedynie takich mylnie postrzeganych sytuacji. Mężczyźni wciąż sądzą, że lepiej wiedzą, co dziewczynom dać należy i poniekąd dlatego seryjnie zaliczają uczuciowe klapy, zwalając to oczywiście na kobiecy brak logiki, niezdecydowanie i fochy. Bo one są takie niewdzięczne! A zwykle jest zupełnie inaczej.
Faceci mają cały katalog prawd objawionych o kobietach i nie dopuszczają po prostu do myśli, że ich metody mogą być nieskuteczne, przestarzałe albo zwyczajnie głupie. No i przede wszystkim nie chcą zrozumieć, że kobiety nie są takie same – mają jakiś tam wspólny mianownik, ale diabeł jest przecież zawsze w szczegółach. Nie, oni się uparcie trzymają tego, co kiedyś tam usłyszeli od guru uwodzenia, a że raz czy dwa zobaczyli to na własne oczy, wzięli to za obowiązujący standard. I teraz zachowują się stosownie do swojego wyobrażenia o kobietach, zaś odchylenia od stereotypowego wzorca są dla nich patologią.
Niektórzy sądzą na przykład, że każdą dziewczynę kręcą wyłącznie pieniądze, więc zapraszają na drogie randki i kupują kosztowne prezenty, a gdy ona okazuje niezadowolenie, reakcja jest prosta – rany, o co jej chodzi, przewraca się w głowie, byłem za dobry. I zero refleksji, że ona wcale nie prosiła o te wydatki, tylko on sam wyskoczył z podobną teorią i potem oburzył się, że dziewczyna jest inna i nie wie czego chce. Albo zakłada, że kobieta, jak to kobieta, jest grzeczna, miła i ułożona, więc ciąga ją na koncerty poezji śpiewanej, pokazuje zdjęcia słodkich kotków i opowiada o zielarstwie, żeby zapunktować jako wrażliwiec i domator. Po prostu z góry stwierdza, że wie, jaka ona jest i jak w związku z tym spełnić jej najskrytsze oczekiwania.
Poważny błąd w tym miejscu robi też kobieta, bo gdy jej na znajomości zależy, próbuje się ona jakoś do tych męskich oczekiwań dostosować, zamiast pokazać prawdziwą twarz. No ale nie chce go do siebie zrazić, więc podejmuje grę pozorów, a że nie da się tak oszukiwać w nieskończoność, katastrofa jest nieuchronna. Na horyzoncie pojawia się ktoś bardziej odpowiedni, zupełnie inny od dotychczasowego partnera, stary związek się rozpada i winne są tego obie strony – on, że nie zadał sobie trudu, by faktycznie daną kobietę poznać, tylko wtłoczył ją w swoją wizję kobiecości, ona, że niepotrzebnie ciągnęła tę maskaradę.
Do tego mężczyźni nie chcą też dostrzec jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy – że jeśli dziewczyna czegoś pragnie, to niekoniecznie od nich konkretnie. I nie jest przejaw niezdecydowania, a zwyczajny brak mięty. A ten drugi, z którym ta niewdzięcznica sobie poszła, to nie jest od razu skończony łotr, co to bije, zdradza i zmusza do plugawych czynności.
Nie wiem, o co mi chodzi
Opowieści o niezdecydowanych kobietach nie są jednak tak zupełnie wyssane z palca. Trochę bruździ nam biologia, bo hormony i cykl miesięczny potrafią namieszać, co zostało zresztą naukowo potwierdzone – podczas owulacji bardziej podobają się nam ‘jaskiniowi’ mężczyźni do przekazywania genów, w kolejnej fazie cyklu preferujemy mężczyzn opiekuńczych. Jest to bardzo logiczne, bo mamy dziecko ze świetnym materiałem genetycznym oraz idealnego ojca, który je wychowa. Mężczyzn jednak ten mechanizm zbija z pantałyku, bo ta sama kobieta jednego dnia lubi, gdy się ją ciągnie za włosy, a drugiego chce się tylko przytulać. Co gorsza, nie zawsze wiadomo, która to właśnie faza i jak się należy zachować.
Te naturalne predyspozycje do zmiany zdania w kwestii wyboru partnera podsyca także powszechne przyzwolenie na kobiece niezdecydowanie. Kobiecie uchodzi płazem bycie zmienną, co niektóre panie chętnie wykorzystują. Stają się rozkapryszone, wydziwiają, sto razy na dzień zmieniają zdanie, wszystkiego każą się domyślać i zawsze usprawiedliwiają się krótkim ‘och, już taka jestem’. Ich brak zdecydowania jest wdzięcznym tematem do żarcików, ale koniec końców nie ponoszą one z tego tytułu żadnych poważnych konsekwencji, dlatego czują się rozgrzeszone i kontynuują swoje zachowanie. Ba, czasem usłyszą wręcz, że to takie kobiece i urocze, więc tym bardziej nie widzą powodu, by się zmieniać.
Są też kobiety skrzywdzone przez los i różnych patafianów, które teraz muszą na tysiąc sposobów przetestować faceta, by się przekonać, że mu zależy, a potem i tak uciekają do łobuza, bo w normalnych, zdrowych związkach nie potrafią się odnaleźć. Chciałyby, ale się boją. Wcale nie lubią bagienka, lecz dobrze znają ten teren i wiedzą jak się w nim poruszać, a z tym porządnym jest tak miło, że aż nierealnie.
Ale mówią, że…
Mąci nam też w głowach medialny przekaz. Zamiast zawierzyć prawdziwym uczuciom poddajemy się popkulturowej propagandzie, która podpowiada, jaki powinien być idealny związek, idealny mężczyzna, idealny dom, idealna kariera, idealny styl życia. Wolisz sadzić pelargonie, tradycyjne randki w osiedlowej kawiarence, mało wymagającą pracę w biurze, faceta o czułych dłoniach i gołębim sercu? Może być trudno, skoro zewsząd pada przekaz, że nowoczesna, prawdziwie fajna kobieta ma ogromne zawodowe ambicje, na randkach ściga się w gokartach, a mieszkanie urządzał jej kosmicznie drogi architekt wnętrz. Jest pokusa, by porzucić własne pragnienia i stać się bardziej trendy.
Co z tego, że dotychczasowe życie wyłamywało się z popularnego schematu? Dawało radość i to powinno być najważniejsze. Lecz otoczenie ma naprawdę spory wpływ na podejmowane decyzje i jeśli mówi, że w innej wersji byłoby nam lepiej, to zaczynamy w to wierzyć. I tak zmienia się zdanie raz, żeby było zgodnie z tym, co proponuje opinia publiczna, potem dochodzi się do wniosku że nie, to nie jest wcale takie fajne i znowu tęskni za czymś innym.
Popkultura daje przy tym fałszywy obraz kobiecości (męskości zresztą też) drugiej stronie. Faceci patrzą na filmy i biorą je za mniej więcej prawdę. Słyszą i czytają o ukrytych kobiecych pragnieniach, następnie próbują wcielić je w życie i są mocno zdziwieni, że ich działania nie wywołują burzy oklasków. A to znowu nie jest kwestia niezdecydowania, tylko odróżniania marzeń od rzeczywistości. No ale czyż nie chodzi o to, by marzenia spełniać? Owszem, lecz niektóre fantazje są piękne wyłącznie w głowie. Przykładowo, dość powszechnie dziewczyny wyobrażają sobie dziki seks z nieznajomym brutalem gdzieś w zadeszczonym zaułku, jednak w realnym świecie podobna przygoda nie byłaby nawet w połowie tak przyjemna jak w myślach, dlatego poprzestaje się na marzeniach – faceci też kochają się w krwawych strzelankach, jednak czy chcieliby naprawdę stanąć twarzą w twarz z bandą uzbrojonych wrogów i walczyć z nimi na śmierć i życie?
Jednomyślność wskazana
Choć kobiety wielokrotnie udowodniły, że gdy chcą, to potrafią być zdecydowane i stanowcze, takie zachowania w dalszym ciągu uchodzą za aberrację. Co się wtedy mówi? Że kobieta podjęła męską decyzję, zachowała się po męsku. I choćby miała tak zawsze, niezmiennie wywoływać to będzie zdumienie. Gorzej nawet – zniesmaczy, bo kobieta z jasno sprecyzowaną wizją swojego świata, której konsekwentnie się trzyma, często uchodzi za upartą, bezwzględną, niesympatyczną, wyrachowaną, zbyt twardą, zbyt bezpośrednią. Wcale jej z tym zdecydowaniem nie do twarzy. Już lepiej, gdyby była nierozważną trzpiotką, którą można się opiekować i prowadzić za rączkę.
A już zupełnie najgorzej jest, gdy w ramach wykładania kawy na ławę kobieta zdradza pragnienia zupełnie inne niż mężczyzna. To bardzo typowe – dziewczyna nie wie czego chce, gdyż nie chce tego, co w swojej łaskawości zaproponował jej facet, który kobiece fantazje zna przecież lepiej niż ona sama. Jej się zwyczajnie przewraca w czterech literach, ma idiotyczne zachciewajki, żąda niemożliwego.
Gwoli sprawiedliwości, podobnie rozumuje wiele kobiet, które wymagają, aby facet myślał i czuł dokładnie tak jak one, nawet gdy dobrze wiedzą, iż jego życiowe priorytety są zupełnie inne. Usilnie dążą do tego, by przerobić go na swoją modłę, a że zazwyczaj im to nie wychodzi, miłosny dramat kończy się łzawym ‘o co mu tak naprawdę chodzi?’. Bo to nie jest tak, że ktoś nie wie czego chce. Ten ktoś po prostu nie podziela cudzego chcenia.
5 komentarzy
Czasem wiedzą, czasem nie wiedzą, bo kobieta zmienną jest 🙂
Najpierw jest napisane o tym, że wszystkie kobiety mają zbyt duże wymagania i miliony punktów, które musi spełniać facet…a potem zdanie „No i przede wszystkim nie chcą zrozumieć, że kobiety nie są takie same.” No shit, Sherlock. Jak to możliwe, że miliony kobiet nie są takie same, przecież sama 'ałtorka’ napisała wyżej, że wszystkie mają miliony wymagań.
Damn! Skomplikowane
Dammned! Kobiety zachowują się jak niedojrzałe dziewczynki bo faceci od nich wymagają nic więcej prócz wyglądu! A gdy one szukają np w internetach faceta to wypisują wszystkie te cechy których same nie posiadają .Czyli ,odpowiedzialny ha ha.Jak rozkapryszona quasi smarkula (nawet 50 letnia bo i takie poznałem) moze byc odpowiedzialna za cokolwiek skoro nie odpowiada za swoje zachowanie.Co u LICHAA!?
” (…) faceci też kochają się w krwawych strzelankach (…)”
Bzdura.