Kobiety są piękne, tylko ktoś im musi to pokazać….
Joanna Pawlikowska na swojej stronie pisze: „Ja to ja – fotografka, kobieta, mama, żona – ja z milionem pomysłów na siebie, na życie i na zorganizowanie czasu sobie i innym.
Fotografuję kobiety, dzieci, rodziny, narzeczonych, świeżo poślubionych, fotografuję moje miasteczko, udzielam się wszędzie, gdzie mogę się udzielać fotograficznie.
Bo fotografia to mój sposób na życie, to patrzenie przez pryzmat obiektywu na świat.”
Rok temu porzuciła bezpieczną pracę w korporacji i zaczęła pracę na swoim. To była odważna decyzja. Jednak bardzo potrzebna. Zaczęła realizować swoje marzenia i nie żałuje.
Gdy patrzę na Jej zdjęcia…wszystko staje się jasne: widać, że jest profesjonalistką, pod każdym względem. Do tego jest ciepłą i otwartą osobą, co w pracy fotografiki ma znaczenie. Świetnie mi się z nią rozmawia…Myślę, że ma w sobie to coś, co sprawia, że kobiety jej ufają i czują się bezpiecznie nawet podczas odważnych sesji zdjęciowych. Są gotowe współpracować, by potem razem obejrzeć zdjęcia… pozachwycać się i powiedzieć: „to naprawdę ja”.
kobietapo30.pl: Zdjęcia potrafią poprawić humor?
Joanna Pawlikowska: Ależ oczywiście tak. Pierwsza poprawa humoru następuje już podczas sesji, kiedy dla dodania animuszu i odwagi pokazuję pierwsze efekty na małym ekraniku aparatu. Kolejna tego samego wieczoru co sesja, kiedy kobieta otrzymuje ode mnie pierwsze 2-3 gotowe ujęcia, wybrane spośród całego materiału fotograficznego.
kobietapo30.pl: Dodają też pewności siebie?
Joanna Pawlikowska: Tak, pewność siebie poprawia nam jakość życia. Kiedy nagle ktoś pokazuje nam, że nasze nogi nie są takie grube, jak nam się wydawało a brzuch… jakby mu się tak przyjrzeć, to wcale nie jest aż taki duży. I nagle podnosimy głowę i dociera do nas, że te wady nasze, to jakieś takie mało istotne są.
Uwierz, każda sesja , każde spotkanie, każda rozmowa telefoniczna zaczyna się mniej więcej tak: „chciałabym umówić się na sesję fotograficzna, ale ja okropnie wychodzę na zdjęciach, jestem nie fotogeniczna…”
I co jest potem?
J.P.: Jest zdziwienie – to ja? O matko, nie wiedziałam że jestem taka piękna!
Zawsze muszę przekonywać, że to nie ja robię piękne zdjęcia, Ja wydobywam z kobiety to piękno, które jest w niej. Bez jej piękna, nie udałoby mi się zrobić takich zdjęć. Nie unikam programów do obróbki zdjęć, ale używam ich tylko do podstawowego retuszowania rzeczy, których trudno czasem uniknąć. Kiedy nagle w dniu sesji wyskoczy pryszcz, kiedy światło źle ułoży się na twarzy a w momencie robienia zdjęcia tego nie zauważę, kiedy ręka zbyt mocno przyciśnięta do ciała jest grubsza niż w rzeczywistości. Nie jestem chirurgiem plastykiem, nie poprawiam rzeczywistości, ale czasami muszę poprawić coś, czego nie udało mi się zatuszować w momencie naciskania spustu migawki. Kobiety są piękne, tylko ktoś im musi to pokazać.
I jak im się to pokaże, są szczęśliwsze?
J.P.: Myślę, że to nie tak. Nie da się sprawić, by ktoś był szczęśliwy, dlatego że przez chwilę poczuł się pięknie. To czy jesteśmy szczęśliwe czy nie to bardziej złożony proces. Jednak pokazanie kobiecie, że jest piękna to jak podanie ręki, to jak pokazanie drogowskazu. Podbudowuje się wiara w siebie, nagle wydaje się, że możemy więcej, lepiej, że nic nie jest w stanie nas powstrzymać a krytyka nie obchodzi tak bardzo. I któregoś dnia dostrzegamy, że to pokazanie, że jesteśmy piękne sprawiło, że zmieniłyśmy siebie, że to był impuls do działania. A wtedy to już tylko kilka kroków, by poczuć się szczęśliwą.
Jak reagują na zdjęcia partnerzy, mężowie? Dzieci – rozpoznają swoje mamy?
J.P: Dzieci… dla dzieci mama zawsze jest najpiękniejsza, wyjątkowa, jedyna. Żadna z moich modelek, kobiet które fotografowałam, nie mówiła mi, ze dziecko nie poznało jej na zdjęciach. Natomiast reakcje partnerów są zawsze bardzo pozytywne. Mam wiele sesji kupowanych przez mężczyzn dla swoich kobiet a także sesji kupowanych przez kobiety, które robią sobie zdjęcia, by podarować je ukochanemu mężczyźnie. Reakcje są zawsze zbliżone – ogromne pozytywne zaskoczenie. Jakby nagle dostrzegli coś, czego od dawna już nie widzieli. Nagle żona/partnerka jest znów dawną Kasią/Basią/Anią, znów zachwyca i sprawia, że brakuje słów.
Recepta na dobre zdjęcia to…
J.P: Dobre zdjęcie to przede wszystkim relacja, która uda bądź nie uda się nawiązać. Jeśli się uda, jest gwarancja udanych zdjęć. Dobre zdjęcie to dobra atmosfera podczas sesji, to kawa pita podczas makijażu, to czasami lampka wina dla dodania animuszu, to rozmowy o życiu, to świetna muzyka w tle. To rozmowy, śmiech… a przy okazji powstają zdjęcia. I nie jestem już Panią Fotograf, jestem po prostu Asią, kumpelą, którą poznało się godzinę wcześniej a czuje się jakby się ją znało od lat.
Zdarza Ci się zaprzyjaźnić z kobietą, którą fotografowałaś?
J.P: Z każdą kobietą, którą fotografowałam, pozostaję w kontakcie, bliższym lub dalszym. Kontaktujemy się, składamy sobie życzenia na święta, od czasu do czasu zagadamy na jakimś komunikatorze, co słychać. Z kilkoma utrzymuję bardzo bliski kontakt. A z jedną mam wyjątkowo bliską relację, która mam nadzieję pozostanie na dłużej a ja będę mogła często gościć ją i jej rodzinę przed moim obiektywem, ponieważ jest klientką, która oprócz sesji kobiecej, zrobiła u mnie również niejedną już sesję rodzinną i dziecięcą.
4 komentarze
Joasia jest świetna! Wprowadza niesamowitą atmosferę w trakcie sesji kobiecych. A podczas sesji rodzinnych jest niejako „niewidoczna”, dzięki czemu dzieci czują się swobodne i nieskrępowane. Asia w ten sposób może utrwalić rzeczywistość, a nie zatrzymywać pozy 🙂
Piękne zdjęcia, gratuluję dobrego wyboru
Niesamowite zdjęcia i piękna teza artykułu
Kobietki czas najwyższy uwierzyć w swoje piękno
To działa jak samospełniająca się przepowiednia
Zgadzam się w 100% 🙂