Kobiety szybciej nudzą się w łóżku?
Nie dzisiaj, źle się czuję, zmęczona jestem, nie mam nastroju, już późno, nie, po prostu nie, żadnego seksu, daj mi spokój. Kto wypowiada takie słowa? Kobiety, któżby inny. Najpierw zmuszają mężczyzn do łóżkowej monogamii, obiecując im nieziemskie rozkosze, ale gdy już dopną swego, to przestają udawać, że są w jakimkolwiek stopniu zainteresowane intymnymi zbliżeniami.
A może przyczyna tej niechęci leży zupełnie gdzie indziej? To właśnie sugerują najnowsze badania. Kobiety nie zniechęcają się do seksu jako takiego, nudzi je seks z jednym i tym samym partnerem. W stałych związkach to właśnie kobiety częściej narzekają na brak różnorodności. Czyżby jeden partner na całe życie wcale nie wystarczał?
Monogamistki i rozpustnicy
W ogólnej świadomości monogamia jest tym, co mocno uwiera mężczyznom, za to bardzo pasuje kobietom. Bo kobiety są emocjonalne, zawsze łączą seks z głębokim uczuciem, nie mają tak wielkich potrzeb, a wręcz traktują seks przede wszystkim jako narzędzie do celu, czyli by dobrze wyjść za mąż i urodzić dziecko. Mężczyźni przeciwnie, im więcej i różnorodniej, tym lepiej.
Innymi słowy, faceci ciągle potrzebują nowych bodźców, lubią zmiany, monogamia gasi w nich zapał. Kobiety natomiast bardzo się przywiązują do swoich łóżkowych partnerów, i zamiast skakać z kwiatka na kwiatek chcą wyłączności, najlepiej już do końca życia. Ich miłość jest romantyczna, czasami aż za bardzo, bo owszem, wierne są, ale do szczęścia wystarczy im całus na dobranoc.
Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda, zwłaszcza gdy w grę wchodzą poważne zobowiązania. Podtrzymanie ognia w stałym związku jest ogromnym wyzwaniem i to kobiety zwykle szybciej tracą zainteresowanie, niekoniecznie samym mężczyzną, ale właśnie seksem z tym partnerem konkretnie. Nie odnajdują się w monogamii tak świetnie jak zwykło się sądzić. Pokazują to między innymi brytyjskie badania z 2017 roku – już po roku wspólnego życia wiele kobiet odczuwa spadek libido, a im dłużej trwa związek, tym częściej „boli głowa”. Za to u mężczyzn, w większości, apetyt na seks ze stałą partnerką pozostaje na mniej więcej tym samym poziomie.
Czy to wina dzieci?
Skąd te rozbieżności? Za „zabójców namiętności” uchodziły i wciąż uchodzą dzieci. To o tyle prawdziwy zarzut, że macierzyństwo naprawdę wyczerpuje, szczególnie w pierwszych latach, gdy maluchem trzeba się zajmować dosłownie bez przerwy. Kobieta wykręca się sianem, bo najnormalniej w świecie jest zmęczona, nierzadko dochodzi do tego rozczarowanie, że mąż nie angażuje się w domowe sprawy wystarczająco mocno. Oraz pojawiają się kompleksy wywołane zmianami w ciele po ciąży.
Zdaniem psychologów, właśnie stres, przemęczenie i nadmiar obowiązków negatywnie wpływają na podejście do seksu. Młode matki często w ogóle nie mają do tego głowy, ale gdy dzieci podrosną i teoretycznie można by było poświęcić nieco więcej czasu sobie i partnerowi, do głosu dochodzi znużenie monogamią. Bo kobiety do niej dążą, ale niekoniecznie dlatego, że chcą uprawiać seks wyłącznie z ukochanym mężczyzną i nie potrzebują zmian.
Potrzebują, dlatego się zdarza, że zamiast próbować rozpalić na nowo namiętność w domowych pieleszach, szukają przygód na boku. Pożądanie w stosunku do stałego partnera dość szybko się wypala, za to przy kimś nowym można poczuć się znów jak bogini, piękna i pożądana, a ekscytacja związana z zakazanym owocem potęguje doznania. Tym bardziej, że u kobiet apetyt na seks rośnie z wiekiem.
Czas zabija namiętność
Niechęć do seksu ze stałym partnerem nie zawsze wiąże się z kryzysem w związku – u mężczyzn zresztą bywa podobnie. To przede wszystkim chęć przeżycia czegoś nowego, nierzadko tylko na chwilę, żeby się podbudować, odetchnąć od szarzyzny. Tyle że do tej pory pragnienie odmiany przypisywano głównie mężczyznom, podczas gdy w rzeczywistości płeć nie ma tu znaczenia, pożądanie po prostu wiąże się z tajemnicą, niebezpieczeństwem, niepewnością, oczekiwaniem, bez względu na to, kto je odczuwa. A w stałym związku i panowie, i panie, szukają zazwyczaj stabilizacji i przewidywalności. Więc to, co daje szczęście na jednej płaszczyźnie, na innej może je odebrać.
W długoletnich związkach stabilizacja tak często tłumi libido kobiet, ponieważ one bardziej wiążą namiętność z nowością i ekscytacją. A mężczyzna, gdy zdecyduje się na monogamiczny związek, dłużej potrafi się cieszyć bliskością jednej partnerki. Nie, że go nigdy nie kusi czy też że nigdy nie skorzysta z okazji, po prostu od poważnego związku oczekuje trochę innych rzeczy.
Ma też większe przyzwolenie na dwuznaczne zachowania, dzięki którym udaje się częściowo rozładować napięcie – podrywanie koleżanek w biurze to przecież tylko prawienie im komplementów, oglądanie striptizerek to normalna męska rozrywka, zabawa w towarzystwie hostess tak samo. Dotykanie obcych kobiet, flirtowanie z nimi to nic takiego, faceci tacy są. Kobietom, jeśli chcą być traktowane poważnie, tak zachowywać się nie wolno, przez co monogamia zdaje się czasem prawdziwym ciężarem.
Nie bez znaczenia jest i to, że kobiety w sprawach łóżkowych mają na ogół nieco wyższe wymagania. Dla mężczyzny szybki numerek z milczącą małżonką to żadne spełnienie marzeń, ale mimo wszystko, kiedy go mocno przyciśnie, prędzej znajdzie w tym satysfakcję, bo – mówiąc brzydko – przynajmniej sobie ulży. Zaś dla kobiety kiepski seks to zazwyczaj brak orgazmu, więc lepiej odmówić i zająć się sobą we własnym zakresie. Dołóżmy do tego przykre epizody z przeszłości, związane z molestowaniem, i mamy kobietę, która wymaga znacznie większej zachęty niż statystyczny mężczyzna.
Staraj się, to będzie fajnie
Mocno uogólniając, kochanek powinien dostarczać silnych wrażeń i zaskakiwać pomysłami. Ma coś ze sobą robić, nie spoczywać na laurach. I sprawiać, że kobieta czuje się tą jedyną, najbardziej pożądaną. Zwykłe, codzienne przywiązanie nie zawsze wpisuje się te pragnienia – partnera się ceni i kocha, ale gdyby tak jeszcze wieczorem obudził w sobie wikinga…
Wprawdzie mężczyźni także się nudzą i stąd zdrady, niemniej gdy są w stałym związku i im naprawdę zależy, to większą wagę przywiązują zazwyczaj do świętego spokoju. Lecz niestety, święty spokój odbierany jest często przez partnerkę jako obojętność, że facet już się nie stara. W o wiele większym stopniu kobiety wiążą swoją chęć na wieczorne zabawy z tym, co działo się w ciągu dnia, a brak romantycznych gestów skutecznie mrozi, podobnie jak niechęć do wyrzucania śmieci czy zmycia talerza po sobie.
Ponadto, statystycznie, żonaty mężczyzna oczekuje przede wszystkim tego, by nic się nie popsuło, żeby nie było gorzej, niż na początku związku. Kobiety natomiast często liczą na poprawę, szczególnie gdy motywacją było podejście, że „ja go zmienię” i „po ślubie będzie dużo lepiej”. Przez to szybciej się rozczarowują i trudniej się im pogodzić z przeciętnością.
Seks nie jest najważniejszy
Nie pomaga w tym spychanie kobiecej seksualności na dalszy plan. Dobra żona powinna mieć coś więcej niż urodę, ale nie da się ukryć, że całkiem często to czynnik decydujący. A dobry mąż? Ma być odpowiedzialny i coś sobą reprezentować. Na nic się zda jurność i umięśnione ramiona, jeśli nie będzie za co kupić węgla i dzieciom butów na zimę. Nie do tego mąż „służy”.
Podejście jest zresztą takie, że skoro małżonce seks po kilku latach zupełnie obrzydł, to po prostu się wyprztykała, jest oziębła i pewnie to jej wina, że w łóżku nie wychodzi. Bardzo mało wciąż jeszcze mówi się o tym, że kobietom również potrzeba czegoś więcej niż przytulanie, w dodatku owo „więcej” może się nie pokrywać z oczekiwaniami partnera, dlatego należy rozmawiać i szukać wspólnie dobrych rozwiązań.
Kobieca seksualność traktowana jest po macoszemu, a już najgorzej, gdy się wspomni, że posiadanie stałego partnera to trochę za mało, by nocą umierać z rozkoszy. Poruszanie TAKICH tematów jest przecież niesmaczne, po co o tym pisać, co za brak wstydu i klasy, dawniej kobiety były bardziej dyskretne i jakoś żyły, nie musiały publicznie debatować o waginach, orgazmach, metodach stymulacji. Co dziwi, bo przecież „usidleni” panowie chórem narzekają, iż seks jest zdecydowanie za rzadko, a jak już jest, to taki se, bez rewelacji. Ale jak tu w sobie rozbudzić demona seksu, jeśli dziewczyny, które seks lubią, są rozwiązłe, niewyżyte i pewnie się puszczają z byle kim?
Kobieta w roli matki i żony jest odzierana z seksualności. Jeśli w planach jest coś na poważnie, trzeba być tą porządną, a porządnej nie w głowie rozpusta. A to, plus przekonanie, że nic nie uszczęśliwia kobiety jak wierność jednemu mężczyźnie, nierzadko prowadzi do poważnych problemów łóżkowych i wiecznego bólu głowy.
Jeden krok od zdrady
Mężatki za zdrady są strasznie potępiane, dlatego stosunkowo rzadko decydują się na skok w bok, raczej wybierają abstynencję. A że o seksie z damskiej perspektywy mówi się niewiele, masa kobiet nie wie, jak zadbać o własną przyjemność. I sądzi, że wystarczy zadbać o małżonka. Nie mówiąc już o tym, że poruszanie takich tematów jest niewygodne dla wielu facetów, dlatego rozsądniej jest milczeć. Nie pouczać, to męska sprawa wprowadzić połowicę w świat seksu. Nie drażnić, bo jeszcze się pana męża urazi, że jak to, on nie staje na wysokości zadania? Jak nic się obrazi i poszuka dziewczyny, która zaakceptuje go bez zastrzeżeń i będzie zapewniać, jakim to jest ogierem.
Problem może się pogłębić, kiedy kobieta zabierze się za niego od niewłaściwej strony. A to często się zdarza – w sypialni się ochłodziło, więc szuka się nowych pomysłów, seksownej bielizny, gadżetów, rezerwuje się weekend w hotelu. Sęk w tym, że wiele kobiet koncentruje się tutaj nie na swoich potrzebach, a na sprawieniu przyjemności mężczyźnie, co kończy się miło dla niego, lecz dla niej już niekoniecznie. Efekt? Tak właśnie, następne rozczarowanie zniechęcające do seksu.
Stąd zaś już prosta droga do zdrady-nie-zdrady, czyli „niewinnych” flirtów online, pikantnych sms-ów z kolegami z pracy, zakładania profili na stronach randkowych, choćby tylko po to, by odnotować zainteresowanie własną osobą. Niekiedy to może pomóc, bo niewykluczone, że dowartościowana przez innych kobieta łaskawszym okiem spojrzy na swojego partnera w domu, ale to wyjątkowo niebezpieczna metoda leczenia małżeńskich kłopotów łóżkowych.
Wiecznie napalony samiec i wieczna dziewica
Jest jeszcze jedna poważna przeszkoda: stereotypy dotyczące mężczyzn. Jak ten, że niewiele mu trzeba. Albo ten, że on zawsze musi wychodzić z inicjatywą, jest zawsze niezwykle pewny siebie, prawdziwy zdobywca, pomysłowy, silny, niczego się nie wstydzi, a czułe gesty wykonuje wyłącznie z uprzejmości wobec kochanki – sam, stuprocentowa seksmaszyna, wymaga jedynie ostrego bzykania. I że wystarczy sama regularność, by chłop się cieszył. To w końcu nieskomplikowana istota, non stop nastawiona na seks, z prostym przełącznikiem.
Tak traktowany mężczyzna też w końcu odwróci się plecami. Przestanie zupełnie się wysilać, co oczywiście jego partnerkę dotknie do żywego. I każde z nich zacznie rozmyślać o nowych możliwościach. Bo zamiast pogadać od serca, ludzie w związkach często wolą polegać na ogólnych „życiowych prawdach” o drugiej płci, wierząc właśnie, że faceci to napalone byczki bez uczuć, a dziewczyny to zatwardziałe monogamistki marzące wyłącznie o delikatnych pieszczotach i płatkach róż.
Nic dziwnego, że dwójce zakochanych ludzi tak ciężko podtrzymać wysoką temperaturę we wspólnym łożu, skoro oboje trzymają się fałszywych wyobrażeń o sobie. I nic dziwnego, że kobietom jest trudniej, jeśli ich popęd jest tak demonizowany – byłoby znacznie łatwiej dochować mężczyźnie wierności, gdyby o kobiecych potrzebach seksualnych mówiło się bez tej całej wstydliwej otoczki.
Komentarz ( 1 )
Ja nie tyle sie nudziłam jak traciłam nawilżenie i dalsze współżycie nawet jeszcze przed orgazmem było bolesne, zmieniłam antykoncepcję na błonę dopochwową, zakładam ją z żelem plemnikobójczym, teraz nawet najbardziej wyszukane pozycje i te bardzo penetrujące są zawsze w dużym nawilżeniu