Główne menu

Koleżanka czy przyjaciółka? Gdzie przebiega granica?

Koleżanka to znajoma osoba, którą darzy się sympatią i miło spędza czas w jej towarzystwie, ale nie ma tutaj bardzo głębokiej, trwałej więzi. Prawdziwa bliskość zarezerwowana jest dla przyjaciółki, czyli kogoś zaufanego, sprawdzonego, jedynego w swoim rodzaju. Jest więc całkiem jasne rozgraniczenie pomiędzy koleżeństwem i przyjaźnią, a jednak bardzo często te dwie formy znajomości się nam mylą.

Co prowadzi do wielu nieporozumień, rozczarowań, gorzkich wyrzutów. Podobnie jak w miłości, nasze uczucia nie zawsze są odwzajemniane w dokładnie ten sam sposób – nie każdy chce się z nami zaprzyjaźnić bądź ma pretensje, że to my trzymamy dystans. Tylko czy da się odgórnie ustalić stopień zażyłości?

koleżanki czy przyjaciółki

Jak bardzo ona mnie lubi?

Mieć znajomych to żadna sztuka, luźny kontakt zapewniają koleżanki w pracy, media społecznościowe, sąsiadki, osoby, które często się spotyka w różnych miejscach. Bez problemu można z nimi zamienić kilka słów, porobić coś fajnego, zorganizować towarzyskie spotkanie, ale w większości nie są to znajomości, które mocno angażują, są raczej powierzchowne, nierzadko tylko chwilowe, po prostu się lubimy, ale jeśli nie spotkamy się więcej, to wielkiego żalu nie będzie. A jak będzie, to szybko minie.

Co innego przyjaźń. To zupełnie inny poziom. Przyjaźń to zaufanie, przywiązanie, wzajemna troska, porozumienie dusz. Relacja bardzo unikalna i bardzo potrzebna, dlatego wiele osób szybko angażuje się w nowe znajomości, z nadzieją, że przerodzi się to w bliską przyjaźń na dobre i na złe. Tylko że druga strona niekoniecznie podziela ten zapał i daje mniej, niż można było się spodziewać po obiecującym początku.

Zwykłą uprzejmość bierze się czasami za wstęp do bliższej znajomości. Ale nawet gdy znajomość jest dłuższa, niezbyt trafnie odczytuje się sygnały płynące z drugiej strony, bo ktoś owszem, lubi nas, lecz wcale nie zamierza wchodzić na ten wyższy poziom. Dużo tu zależy od czyjejś osobowości, stylu bycia oraz otoczenia, w którym dany człowiek się wychował, są bowiem osoby, które bardzo łatwo nawiązują kontakty, są otwarte, chętnie poruszają osobiste tematy, przez co wydają się szczerze zainteresowane nawiązaniem przyjacielskiej relacji.

Dla osób wykazujących się dużą rezerwą w życiu prywatnym takie wylewne zachowanie potrafi być bardzo mylące i kiedy później okazuje się, że wielkie słowa to tylko słowa, a bliskość jest tylko pozorna, trudno nie poczuć gorzkiego rozczarowania.

Pierwszy test

Właśnie pierwszy trudniejszy moment jest dobrą okazją by sprawdzić, jak poważna jest dana znajomość. Jest fajnie, dopóki chodzimy na zakupy, imprezy, ploteczki, lecz gdy pojawia się kryzys, to nagle ściana, koleżanki milczą lub angażują się na pół gwizdka, z wyraźną niechęcią. Reakcją na rozczarowanie jest złość, jednak czy taką znajomość trzeba od razu spisać na straty? Niekoniecznie, chyba że doszło do jawnego nadużycia zaufania bądź jakiegoś podłego czynu.

Brak silnego wsparcia ze strony koleżanek oznacza tylko, że to po prostu koleżanki, nikt więcej. Można kogoś lubić i na tym poprzestać, nie ma nic złego w znajomościach, które ograniczają się do wspólnego imprezowania, to też element naszego życia. Problem jest wtedy, gdy nie możemy się z tym pogodzić i oczekujemy czegoś więcej, nie tylko zamawiania pizzy na spółkę, ale i dzielenia sekretów, marzeń, codziennych smutków.

Traktowanie koleżanek jak przyjaciółek prowadzi zwykle do rozgoryczenia, ponieważ tak bardzo chciało się na kimś polegać, a tu wyszło, że tak zwana przyjaźń była jednostronna, i co gorsza, dowiadujesz się o tym w najmniej odpowiednim momencie. Tylko czy można mieć w ogóle pretensje o brak wzajemności?

Gdyby to było takie proste…

Zrywać znajomość po takim rozczarowaniu? Sensowniejsza wydaje się jednak szczera rozmowa, podczas której wyjaśniamy wzajemny stosunek, bo bycie „tylko koleżanką” wcale nie oznacza zdrady, no chyba że wcześniej padały deklaracje o wielkiej przyjaźni, pełne szumnych zapewnień i obietnic. Ale jeśli nie, to po co się obrażać na kogoś, z kim do tej pory układało się dobrze? Wystarczy mieć świadomość granicy zażyłości.

Tyle że łatwiej powiedzieć niż zrobić, skoro w daną znajomość sporo się zainwestowało. Bez problemu utrzymuje się koleżeńskie relacje z kobietami, do których czujemy to samo, czyli sympatię bez większej głębi, na gruncie czysto towarzyskim. Ale dość często jest w nas skłonność do uzewnętrzniania się przez obcymi, plus przekonanie, że moje zwierzenia zachęcą drugą stronę do rewanżu.

A kobiety, jak to ludzie, miewają różne zamiary i niekoniecznie odpłacają szczerością za szczerość – zapoznają się z czyimiś mrocznymi sekretami i w najlepszym razie zachowają je dla siebie. Niektórym wystarczy jedna miła chwila, jeden przebłysk serdeczności z czyjejś strony, i już otwierają przed nieznaną osobą całe serce, nie mając pojęcia, czy mogą sobie pozwolić na podobną ufność.

Kiedy bardzo zależy na jakieś znajomości, aż roi się od nadinterpretacji zwykłych zachowań, mimo że przekaz jest bardzo czytelny – ta druga osoba wcale nie zamierza się tak spoufalać, a nie odzywa się nie z powodu natłoku zajęć, tylko po prostu jej się nie chce. Ta konkretnie znajomość nie jest dla niej priorytetem i możliwe, że nigdy nie będzie. Kiedy zaś ten przekaz ostatecznie dociera, są pretensje, że co za niewdzięczna małpa, jaka zimna i zapatrzona w siebie, choć ona ani razu nie dała do zrozumienia, że ma chęć się z nami zaprzyjaźnić.

Tylko się kolegujemy

Rozżalenie jest największe wtedy, gdy brakuje w naszym życiu prawdziwych przyjaciół i kolejna luźna znajomość nie jest do niczego potrzebna, ponieważ wreszcie chcemy mieć kogoś, komu można się zwierzyć, poprosić o pomoc, spędzać czas inaczej niż tylko na zabawie. Kierowane złudzeniami szukamy oparcia w koleżankach, ale one nie rzucą wszystkiego by nas ratować, nie przyjadą w środku nocy pocieszać, nie poświęcą się, bo aż tak im nie zależy, nie jesteśmy dla nich aż tak ważne.

Nie chodzi jednak o fałszywą przyjaźń, ile o zachowanie pewnego dystansu. Lubię kogoś, ale nie na tyle, by uważać za swoją przyjaciółkę. Chętnie porozmawiam, nawet na intymne tematy, jednak są obszary, na które nie wpuszczę, oraz oczekuję, że ktoś też nie będzie mnie obarczał swoimi życiowymi rozterkami. Nie mam nic przeciwko spotkaniom, tylko bez przesady, bez bombardowania telefonami, wiadomościami, zaproszeniami każdego dnia.

Dystans nie wynika z wrogości – może to być zwykła ostrożność, niechęć do wchodzenia w bliskie związki lub poczucie, że z tą właśnie osobą łączy tylko tyle, by się kolegować, bo na więcej mamy zbyt rozbieżne poglądy i temperamenty. Czy to źle? Nie, ponieważ na tym właśnie polega różnica i po to wyróżnia się przyjaciół – tak samo jak czegoś innego oczekuje się od rodziców, a czegoś innego od dalekiego wujka i ciotki. I dlatego przyjaciół ma się raptem kilku, a koleżanek może być nawet setka.

Jesteśmy z dwóch różnych światów

Z koleżankami przeważnie jest tak, że łączy nas z nimi jedna wspólna rzecz. Można mieć świetną kumpelę w biurze, z którą dobrze się pracuje, ona zawsze pomocna, umie rozładować napięcie, miło się z nią gada na przerwie, ale poza pracą już tak nie klika, to działa tylko w tym specyficznym, biurowym klimacie.

Można mieć koleżankę do tenisa – razem gracie, żartujecie w szatni, czasem po treningu idziecie zjeść sałatkę w ulubionej knajpce, ale poza sportem w sumie nic więcej was nie łączy. Można kolegować się z innymi mamami, których dzieci chodzą na te same zajęcia co nasze. Można być w dobrych stosunkach z lokatorką mieszkającą obok, z którą przyjemnie się gawędzi i od czasu do czasu wpada na kawę, jednak nie wydaje się ona osobą, której warto zaufać we wszystkim. I tak dalej.

Każda taka znajomość może się przerodzić w coś więcej, ale wcale nie musi. Upraszczając, można powiedzieć, że z koleżankami więcej dzieli niż łączy, albo zwyczajnie nie ma chemii zachęcającej do bliskości. Tyle że chemia bywa zdradliwa, ponieważ nie zawsze jest obustronna, stąd te niesnaski, żale i poczucie, że zostało się oszukaną.

Jest tak, bo czasem wyobrażamy sobie za wiele. Jedna udana impreza, na której fantastycznie się bawiłyśmy. Jedna dramatyczna chwila, kiedy ona okazała tak duże wsparcie. Ten wieczór, gdy rozmowa tak pochłonęła, że przeciągnęła się do samego świtu. Magiczna chwila, piękne wspomnienie, ale jakoś nic dalej z tego nie wynikło.

To nie iskra, to praca

Nie wynika, ponieważ przyjaźń nie rodzi się od pierwszego spojrzenia. Tak, powinno zaiskrzyć, jednak o sile przyjaźni decyduje suma wszystkich wspólnych doświadczeń. Trzeba przejść ileś tam prób, żeby zrozumieć, jak bardzo ktoś jest nam oddany, że jego słowo jest święte, a każda tajemnica bezpieczna.

Koleżeństwo takiego wysiłku nie wymaga i nie daje też takich profitów. Nie znaczy to, że jest czymś gorszym, jest po prostu czymś innym, warto jednak zdać sobie sprawę z tych różnic zanim zaprosi się kogoś do swojego życia.

Kobietom jest czasem trudno stosować te rozgraniczenia, ponieważ sądzą, że jak jest dobry kontakt, to musi on przejść w pełną bliskość, żadnych półśrodków, w przeciwnym razie potwierdzi się, że baby są płytkie, niegodne zaufania, skupione wyłącznie na sobie. A to nieprawda, bo czy można się złościć na to, że ktoś nie chce się w pełni zaangażować? Wyrzuty można mieć wtedy, gdy ktoś nadużywa naszej dobroci, jest toksyczny, nigdy nie wychodzi z inicjatywą i dzwoni tylko, gdy czegoś potrzebuje. A z całym światem zaprzyjaźnić się nie da. Zresztą, jaką wtedy ta przyjaźń miałaby wartość?

    4 komentarze

  • jotka

    Jak mówią – nic na siłę. To chyba się czuje, czy koleżanka czy już przyjaciółka, nie zawsze musi to być obecność w każdej sytuacji. Wystarczy świadomość, że można na kogoś liczyć, milczy się wspólnie bez skrepowania i nikt na nikogo się nie obraza, bo można sobie powiedzieć wszystko bez ceregieli…

    • Olka

      A ja właśnie jestem w sytuacji gdzie sama nie wiem, kim jest jestem dla tej drugiej…Moja x poznała mnie w pracy pół roku temu. Od razu zlapalysmy wspólny język. Widzimy się codziennie, rozmawiamy, śmiejemy,pomagamy. Choć otwarcie mówi że chcę mnie poznać, że mnie kocha ale zraziła się do ludzi to nie wiem kim jestem… Ona starsza 10 lat daje dużo ciepła niż ktokolwiek wcześniej, potrafi przytulić, złapać za rękę, powiedzieć, że ona beze mnie jak bez ręki….teraz był u niej ciężki czas- pisałam czy czegoś nie potrzebuje, że jestem z nią całym sercem i codziennie myślałam o niej, Ale Moja X ma te swoje koleżanki 10 letnie znajomości więc raczej moja pomoc jest niepotrzebna na tyle

  • Magdalena

    Koleżanek mam sporo… Przyjaciółki.. Ani jednej. Nigdy nie miałam…. I dobrze…

  • Jan

    Granica jest bardzo jasna. Kiedy któraś z nich w końcu trafia na super gościa, a pozostałe jeszcze nie trafiły.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>