Kontrola najwyższą formą zaufania?
Towarzysz Stalin mawiał „Kontrola najwyższą formą zaufania”. Cytat ten wypowiada się dzisiaj w kontekście relacji międzyludzkich, tłumacząc swoją ostrożność obdarzania innych zaufaniem. Ma on wyjaśniać również dystans oraz pozostawianie sobie uchylonych drzwi. Tak na wszelki wypadek… W myśl zasady – nigdy nie możesz być pewna w 100%, dlatego kochaj, ale sprawdzaj.
Są też inne głosy podkreślające, że kontrola jako najwyższa forma zaufania wyklucza możliwość budowania szczęśliwego związku. Jedną ze składowych relacji jest przecież odwaga do obdarzenia drugiej strony zaufaniem, od której należy zacząć i od której nie da się uciec. Dlatego wszelka kontrola jest jedynie sygnałem, że w związku dzieje się źle...Innymi słowy w dojrzałych związkach nikt nie sprawdza bilingów, nie obwąchuje koszuli i nie kontroluje harmonogramu dnia partnera.
A może pozostawienie pełnej swobody to po prostu naiwność i jeśli chcemy kochać to należy sprawdzać i trzymać rękę na pulsie? Bo inaczej się nie da? Bo naokoło jest za wiele pokus i zagrożeń?
Wierz, ale kontroluj
Nie da się budować związku bez zaufania. Trzeba mieć wiarę, że druga osoba ma czyste intencje, że działa fair i nie chce oszukać. Nie sposób bowiem żyć w cieniu wiecznych podejrzeń i jednocześnie pozostać w szczęśliwym związku.
Doświadczenie jednak uczy, że pełne oddanie często kończy się zranieniem. Aż prosi się o wykorzystanie i puszczenie drugiej osoby w przysłowiowych skarpetkach.
Stąd wprawione „w boju” kobiety zalecają, by kochać, ale walczyć o swoje. Nie pozwolić się zaślepić uczuciom, ale myśleć racjonalnie, dbając o swoje, unikając myślenia, że skoro teraz jest dobrze, to tak będzie zawsze. Trzeba być dobrym nadzorcą i strategiem.
Nie brak przecież przykładów kobiet, które pozostawały z niczym, bo nie dbały o odpowiednie zapisy w umowie, łożyły mnóstwo pieniędzy na remont nie swojego domu, wychowywały dzieci z poprzedniego związku, a potem zostały wymienione na młodszy model. Z boku ich historia wygląda nieprawdopodobnie. Myślimy, jak mogła być taka naiwna? Tymczasem jedna czy druga po prostu ufała, kochała, wierzyła, że mężczyzna życia nie jest zdolny do wyrafinowanych oszustw…
Są też takie kobiety, które przez lata wierzyły w bajeczki o wyjazdach służbowych, ważnych projektach, nad którymi trzeba pracować po godzinach, gdy tymczasem wszyscy naokoło dziwili się ich naiwności, widząc skaczącego z kwiatka na kwiatek męża. Klasyczny przykład – każdy wiedział, tylko nie żona…
Bo faceta trzeba pilnować
Zwolenniczki kontroli w związku są zdania, że dla szczęścia związku trzeba trzymać rękę na pulsie. Utrzymują, że mężczyzna zostawiony sam sobie stanie się prędzej czy później idealnym kąskiem dla jakiejś zdesperowanej kobiety, która nie cofnie się przed niczym, żeby go uwieść…Powtarzają z miną znawcy, że każdy mężczyzna skorzysta z okazji. Że w ten sposób odbiera się z automatu nieco rozumu przedstawicielom genów XY? No i co! Wszak wiadomo, że on, gdy cała krew odpłynie do kluczowego miejsca poniżej pasa, nie myśli racjonalnie…A krew nie woda…Prawda?
Kontrolowanie sytuacji ma tę przewagę nad pełną biernością, że pozwala szybko zauważyć zagrożenie i usunąć je na etapie, kiedy jeszcze jest to możliwe. Dla zasady lepiej nie kusić losu, na wszystko się nie godzić, trzymać na odpowiednio długiej smyczy…
Nawet dbanie o związek nie chroni przecież przed zdradą. Dzisiaj wiadomo, że zdradzają również mężczyźni w stałych i szczęśliwych związkach. To kolejny argument „za” kontrolą.
Pełna wolność nie jest dobra?
Istnieje też inny argument. Mianowicie fakt, że jako ludzie lubimy iść na skróty, uwielbiamy wygodne życie i częściej wybieramy to, co łatwe niż to, co wymagające. Dlatego dobry szef często jest oszukiwany, niewymagający przełożony nie uzyskuje takich efektów, jak uprzejmy, ale konsekwentny kolega z pracy. Okazja czyni złodzieja. Tam, gdzie możemy wynosimy z biura papier do drukarki, zabieramy środki do sprzątania, nie kojarząc tego faktu z klasyczną kradzieżą. Przecież nie robimy nic złego, korzystamy z okazji…
Podobnie jak mężczyzna, który „dobrze się bawi” na wyjeździe służbowym, bo tak robią koledzy z pracy, bo żona daleko, nikt się nie dowie. Życie krótkie i ma przecież prawo do chwili zapomnienia. Tak jak inni…
Wątpliwości jednak pozostają. Co z prawem do prywatności? Przecież nikt nie lubi ucisku, ani poczucia, że każdy jego ruch jest śledzony i kontrolowany. To prawda, dlatego kluczem do sukcesu, nie jest pytanie, czy kontrolować partnera, ale jak to robić, by on nie miał o tym pojęcia.
Kobiety bacznie obserwujące poczynania swoich mężczyzn zazwyczaj nie decydują się na skrajne rozwiązania, ale jedynie dyskretne czuwanie, które w ich ocenie jest niezbędne i tak oczywiste, że nie ma sensu z nim dyskutować.
Ufam w 99 procentach
Wystarczy chwila, by odkryć setki wątków w internecie dotyczących kontroli w związku. Dziewczyny dzielą się swoimi sposobami na temat dyskretnej kontroli, tłumaczą również swoje motywy działań.
Patrycja pisze: „Ufam, pewnie, że ufam, ale w 99% przypadków. Pozostaje 1%. Nigdy nic nie wiadomo, dlatego wolę trzymać rękę na pulsie a nie potem obudzić się z ręką w nocniku. Gdy coś zacznie się święcić, będę miała szansę zareagować…Lepiej wcześniej niż później, gdy sprawy wymkną się spod kontroli”.
W myśl tej zasady licho nie śpi, stąd warto czuwać, oceniając otoczenie partnera, czy nie czai się tam jakaś kobieta mogąca negatywnie wpłynąć na trwałość związku. Kontrola w połączeniu z miłością i inwestowaniem w związek ma być receptą na długoletnią szczęśliwą relację.
Problem w tym, że łatwo rolę cichego obserwatora zamienić na rolę upierdliwej dozorczyni, która czepia się o nic i krzyczy z byle powodu i w ten sposób zrazić do siebie partnera. Skutek? Często efekt samospełniającej się przepowiedni.
Niektórzy mówią również, że lepiej nie szukać, bo się znajdzie i czasami zwyczajnie lepiej nie wiedzieć, by nie psuć sobie na wyrost nerwów. Można przecież źle zinterpretować pewne sygnały, a życie w ciągłym poczuciu zagrożenia na dłuższą metę jest nie do wytrzymania.
Czyli jak? Kontrolować czy nie?
7 komentarzy
zgadzam się, minimum kontroli musi być….
wygląda na to, że zaufanie udało się poddać gradacji… to ciekawy dylemat – połowa zaufania, to dalej zaufanie, czy już jego brak?
Stalin może być przykładem dla Gruzinów, ale dla Polaków? To przecież drugi Hitler. Za autorytet go brać – przesada.
chyba, że dąży się do takiej personifikacji – wtedy o związku mowy nie ma – gdybym tak myślał, czułbym się okupowany w związku, a nie o to chyba chodziło.
Też jestem zdania, że w związku trzeba wierzyć i ufać, ale jednocześnie mieć rękę na pulsie. Tak, od czasu do czasu sprawdzam – nie jest to może powód do dumy, ale życie już mnie w tym przećwiczyło. A na pewno warto myśleć o sobie i swojej przyszłości, taki zdrowy rozsądek, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą długi czy inne poważne zobowiązania…
Ja też uważam, że warto być czujną. Wszak nie każdy szanuje cudzy związek i może zechcieć go rozbić (choćby z zazdrości albo po to by podbić własną wartość, zwłaszcza gdy ma się za partnera niezłego przystojniaka). Także ja też wolę trzymać rękę na pulsie, by w razie czego zdążyć zareagować (BTW, pamiętajmy, że mężczyźni mają słabszą od nas psychikę, a tym samym są bardziej podatni na manipulacje. Niestety wykorzystujących tę słabość dziewcząt bez skrupułów oraz zasad nie brakuje.)
Nie wiem czy zbyt ogólnie nie stwierdziłaś „słabszą psychikę” w niektórych płaszczyznach faceci mają mocniejsza w innych słabsza ale z pewnościa w sferze seksualnej u panów psychika jest bardzo słaba, przyznaje się szczerze do tego 🙂
Ja myślę ,że problem ten dotyczny bardziej kobiet niż mężczyzn. Tzn problem niewierności. Kobieta w długim związku wpada w rutynę (niczyja wina, po prostu tak jest) ,a nowy mężczyzna, przystojny i bogaty ,który ją „zbajeruje” to świetny kąsek na nową dawkę emocji. Panie się nie kontrolują bo nie potrafią. Tak je zaprojektowała natura. No i zdrada gotowa.
Mnie zaufanie nauczyło jednego.Nie ufać.
Kiedy w życiu kierowałam się zasadą trzymania ręki na pulsie nawet porażki tak nie bolały.Dawałam radę. Szybko stawłam na nogi.
Spróbujcie zaufać tak na serio.Naczytałam się mądrości.A teraz dowiaduję się że zaufanie to naiwność a nie siła.
Kiedy ufasz a ktoś Cię zawiedzie ( zwłaszcza bliska osoba) nie możesz się podnieść,nie chcesz,cierpisz.
Wszystko sobie przemyślałam.Każdy w życiu potrzebuje bezpieczeństwa.Kiedy ufasz bez ograniczeń pozbawiasz się ochrony.W świecie przyrody tak już jest.Nie masz mechanizmów ochronnych giniesz.
Ktoś kto teoretyzuje może sobie gloryfikować pełne zaufanie.Wszystko jest do czasu aż przyjdzie ten moment kiedy ktoś nadużyje tego zaufania do wszelkich możliwych granic i zobaczysz że zaufanie to nic innego jak opaska na oczach.Totalna ślepota i brak dbałości o własne bezpieczeństwo.Mówi się zdrowa zazdrość.To czemu nie zdrowa kontrola?