Kryzys w związku po narodzinach dziecka
Nie tak dawno temu przytulałaś się do męża, szukałaś w cieple jego ramion spokoju i poczucia bezpieczeństwa. A teraz kryzys w związku po narodzinach dziecka.
Kiedyś a Teraz. Kryzys w związku po narodzinach dziecka
Wieczory mijały Wam na niekończących się rozmowach, seansach niczym nieskrępowanej i nieprzerywanej radości bycia we dwoje. Teraz każda minuta dnia przypomina Ci o konieczności zaspokajania potrzeb maluszka. Przytulasz do piersi niemowlaka, karmisz, przewijasz, wstajesz w nocy do kilkulatka, któremu śnią się koszmary, opiekujesz się chorym i markotnym przedszkolakiem, ze zmęczenia zasypiasz w łóżku córki, nie zauważasz, kiedy dzieci w nocy wskakują do Waszego łóżka. Coraz mniej masz siły i ochoty, by wieczorem oddać swoje zmęczone pragnące tylko snu ciało drugiej osobie. Brak Ci gotowości do dawania siebie, bo masz wrażenie, że znikasz i stapiasz się z niemowlakiem, którego urodziłaś, pozostaje Ci tylko wrażenie, że pod koniec długiego dnia nic już z Ciebie nie pozostało, że jedyne na co Cię stać to sen. Czas kiedy znikasz w pełni i masz nareszcie święty spokój.
Myślisz, że tak trzeba, że taka kolej rzeczy.
On niczego nie rozumie.
Tęskni za tym, co było dawniej.
Dla Ciebie ukochane i znane ramiona mężczyzny stają się zbyt zachłanne, niczym potrzask, który działa mechanicznie, schematycznie i nie rozumie, że wszystko się zmieniło. Dawne porozumiewanie się bez słów i ochota poznawania drugiej osoby nie wiadomo kiedy zamienia się w krótkie rozmowy na temat nowo mianowanego szefa – czy zjadł, jak długo spał, ile marudził, czy spokojnie chociaż chwilę poleżał, czy mniej kaszle, itd.
Pomału krok po kroku z seksownej partnerki zamieniasz się w pragmatyczną mamuśkę.
Czy to źle?
Mówią, że nie. Że posiadanie dziecka to największe szczęście. Przecież to wiesz. Inni przekonują, że zyskujesz jako osoba, dojrzewasz, na nowo ustawiasz życiowe priorytety, a związek przy odrobinie chęci pogłębia się. Tyle w teorii.
W praktyce większość par po narodzinach dziecka przeżywa jeden z największych kryzysów w związku. Taki, jakiego teraz Ty doświadczasz.
Po narodzinach dziecka kobieta i mężczyzna są nieszczęśliwi na różne sposoby
Wszystkie badania potwierdziły to samo – po narodzinach pierwszego dziecka pary przeżywają poważny kryzys. Przyczyn jest masa:
- poczucie osaczenia przez potrzeby dziecka,
- trudność z otrząśnięcia się z rutyny opieki nad niemowlakiem,
- bezsenne noce,
- zmęczenie,
- brak energii na bycie we dwoje,
- brak czasu dla siebie,
- poczucie wchłonięcia przez nową rolę i utrata siebie.
Zgodnie z analizą przeprowadzoną przez Relationship Research Institute w Seattle ponad 2/3 par w przeciągu trzech lat po narodzinach pierwszego dziecka przeżywa kryzys. Typowy w tym okresie jest wzrost konfliktów, większa częstotliwość kłótni, nieporozumienia i wzajemne oskarżanie się.
Kobiety i mężczyźni przeżywają rozczarowanie trochę inaczej. Młode matki niemal natychmiast doświadczają poczucia pogorszenia jakości życia. Mimo że doceniają fakt posiadania potomstwa, to bardzo często czują się przytłoczone dodatkowymi obowiązkami i ograniczone przez konieczność pozostania w domu z dzieckiem. Panowie zazwyczaj kulminacji niezadowolenia doświadczają później, gdy nakładają się problemy i nieporozumienia dotyczące:
- podziału obowiązków w opiece nad dzieckiem,
- kłopotów z finansami i mądrym zarządzaniem budżetem domowym,
- sposobów wychowywania dziecka,
- metod opieki nad niemowlakiem i starszym dzieckiem.
Brak rozmów „na sucho”. Kryzys w związku po narodzinach dziecka
Psychologowie zwracają uwagę, że więcej czasu młode, pary planujące w przyszłości dzieci, poświęcają wyborowi koloru farby do przedpokoju niż zagadnieniom dotyczącym wychowaniu dzieci.
Para, która zamierza spędzić ze sobą całe życie nie wie, jak podzielą się obowiązkami dotyczącymi dzieci – kto zostanie w domu po narodzinach potomka, kto będzie stawał w nocy do niemowlaka, kto będzie odprowadzał do przedszkola, z kim maluch będzie uczył się pisać, odrabiać lekcje, kto będzie brał zwolnienia chorobowe na dziecko. Pary rzadko dyskutują również nad tym, jak wyobrażają sobie opiekę nad dziećmi, jaki styl w wychowywaniu będzie im towarzyszył, itd.
Brak rozmów przeprowadzonych, gdy jest na to czas i odpowiednie warunki, skutkuje konfliktami, gdy wolnego czasu właściwie nie ma, brakuje energii i siły do debatowania nad czymś, co się dzieje.
Sytuacja się zaostrza po narodzinach potomka, gdy problem pogłębiają rozczarowania jednej ze strony i zdumienie „ale o co jej chodzi” po drugiej stronie. Pary przestają się rozumieć i dziwią się własnym frustracjom.
Idealistyczne wizje
Najsilniejszy kryzys przeżywają pary karmione idealistycznymi wizjami rodzicielstwa, oglądające tylko słodkie, uśmiechające się bobaski z reklam telewizyjnych, wierzące, że urodzenie dziecka rozpocznie w ich życiu nowy, lepszy rozdział wypełniony nieograniczoną radością.
Niestety większość par nie wyobraża sobie nawet skali małżeńskich turbulencji, które na nie czekają po narodzinach dziecka. Wśród nich są te szczególnie „nieuświadomione”, które dotąd nie miały do czynienia z noworodkiem dłużej niż przez kilkanaście minut, przy okazji rodzinnych wizyt.
Zazwyczaj pary żyjące w świecie bajkowych wizji rodzicielskiej szczęśliwości nie znają wyników badań zaprezentowanych przez EE LeMasters.
W 1957 roku opublikował on badania pokazujące, że 83% debiutujących rodziców doświadczyło umiarkowanego do ciężkiego kryzysu w małżeństwie. Rodzice byli wrogo nastawieni do siebie w pierwszym roku życia niemowlęcia i większość określała ten czas jako „ciężki”.
Zanim opublikowano te wyniki istniał pogląd, że urodzenie pierwszego dziecka to początek „szczęśliwości”, wydarzenie, które mocno wiąże i ułatwia wspólne życie. Wierzono nawet, że narodziny pierworodnego mogą uratować związek (!). Nadal wiele kobiet podejmuje taki desperacki krok i zachodzi w ciążę, by zatrzymać przy sobie mężczyznę. Niestety skutek jest zazwyczaj odwrotny do zamierzonego. Prędzej czy później relacja się rozpada.
20 minut dziennie na rozmowy
Jak radzić sobie z naturalnym kryzysem po narodzinach dziecka?
Eksperci wskazują na coś oczywistego – prawdziwe rozmowy na „dorosłe tematy”, dyskusje, w których nie będzie brakowało pytań otwartych – jak się czujesz, co mógłbym zrobić, byś czuła się lepiej, czego Ci brakuje, czego się najbardziej boisz.
To ważne, by rozmawiać codziennie, szczerze, bez uprzedzeń i z dobrymi intencjami.
Rozmówcom powinna towarzyszyć potrzeba poznania się i zrozumienia własnych odrębnych sytuacji.
Wtedy Ona ma szansę się dowiedzieć, że On również jest zestresowany, czuje się przytłoczony perspektywą utrzymywania finansowego całej rodziny, której potrzeby wzrosły. Młoda mama może usłyszeć, że On czuje się niepewnie, gdy jest upominany nie tylko przez nią, ale również przez teściową.
Ona może zwierzyć się, że teraz potrzebuje szczególnie wsparcia i zrozumienia, przyjacielskiego przytulenia na dobranoc i poczucia, że może mu powiedzieć o wszystkim. Nawet to, że często czuje się złą mamą i wtedy on ją przytuli, a ona nie zostanie skrytykowana, czy wyśmiana z powodu wątpliwości.
Rozmowy – niby podstawowa sprawa a znaczą wiele. Niestety młodzi rodzice zbyt często rozmawiają tylko po to, by wymieniać się suchymi informacjami na temat dziecka, czy po to, by zsynchronizować swoje grafiki.
Szukaj wsparcia
Poczucie samowystarczalności i niezależności jest tak cenne i tak miłe, że trudno z niego zrezygnować. Niestety gdy przychodzi na świat absorbujący niemowlak, dla dobra siebie i związku, warto trochę odpuścić i zrezygnować z bycia „idealną mamą”, przyjmując pomóc od najbliższych – rodziny, przyjaciół.
Nie bez przyczyny mówi się, że aby wychować jedno dziecko potrzeba całej wioski..
Praktyczne wskazówki?
Idealnie, gdyby udało się chociaż raz w miesiącu zorganizować opiekę nad dzieckiem po to, by w pełni poświęcić czas ukochanej osobie. Tylko tyle i aż tyle, a każdego dnia należy celebrować wagę rozmów o tym, co dla Was ważne bez koncentrowaniu się na sprawach związanych z dzieckiem.
Pracujcie nad tym, byście umieli ze sobą rozmawiać na tematy, które zajmowały Was zanim zostaliście rodzicami. Marzcie, śmiejcie się, kokietujcie, zaskakujcie, róbcie sobie drobne niespodzianki…
57 komentarzy
temat dla mnie 🙂 to wszystko prawda 🙂
A ja myślę, że od czasu do czasu każde małżeństwa przeżywają kryzys w końcu jesteśmy tylko ludźmi o różnych charakterach. A jeśli urodzenie dziecka jest jakmś poważnym problemem to może to tylko pretekst?
10 lat bylismy razem jak zdycdowalismy sie na dziecko po urodzeniu myslalam ze jest wszystko ok do puki moj maz nie poznal znajomego z ktory zaczol cwiczyc okazalo sie ze jego siostra cwiczy rowniesz i spotykal sie z nia o niczym mi nie mowiac a ja glupia czakalam na niego potem zaczol wychodzic wieczorem cwiczyc zamiast z rodzinna spedzac
No chyba coś w tym jest, jesteśmy 9 lat małżeństwem, nie mamy dzieci i cały czas jest tak pięknie jak na samym początku. Uważam, że dzieci w pewien sposób niszczą związek, bo młodzi rodzice muszą całkowicie przewartościować swoje życie i brakuje już miejsca na miłość w takiej postaci, jak przed dzieckiem. Kobieta zostaje najpierw matką a dopiero potem żoną czy partnerką. Mąż jest spychany na dalszy plan, a to źle, bo powinien być najważniejszy Emotikon smile Może ktoś mi zarzuci, że wypowiadam się na temat dzieci nie mając ich (bo tak często jest), ale ja wiem jak życie wygląda bez nich i mogę tylko napisać że jest fantastycznie 🙂
Jaką pustką wieje w Twojej wypowiedzi – aż smutne
Jak ktoś potrzebuje trzeciej osoby, żeby jego związek był pełny to współczuję….
No tak, bo TYLKO dzieci nadają życiu sens. To dopiero smutne!
5lat jesteśmy para po 3 zdecydowaliśmy się na ślub i dziecko . Przed zajściem w ciąże było idealnie tak jak chciałam , wspólnie spędzaliśmy czas , usmiechalismy się do siebie , słuchaliśmy , wspieraliśmy . Itp… do póki nie urodziłam … to jakiś koszmar dziecko ma 1,5 roku ciężki okres dla nas a przede wszystkim dla mnie ponieważ całe dnie zostawiałam sama z dzieckiem które ciagle płakało , i w dzień i w nocy . Mąż tylko chodził do pracy nic się jego życiu nie zmieniło . Ja mająca duży kontakt z ludźmi zrezygnowałam z pracy , zajmuje się dzieckiem . Mąż przyjeżdża wita się z dzieckiem , mnie już nie ma . Ja jestem na ostatnim miejscu … tak się wsZyatko popsuło między nami ze nigdy w życiu bym nie pomyślała ze tak możemy skończyć . W ogóle nie rozmawiamy , mijamy się . On wiecznie ma jakieś sprawy do załatwienia , wchodzi i wychodzi z domu . I jeszcze potrafi zwrócić uwagę kiedy wybuchnę i pokrzyczę na dziecko ze co ze mną jest ? Ze mam nie drzeć się na dziecko … zero wsparcia , zrozumienia … jestem sama sobie . Nie mam ochoty na nic , nie ciesze się , chodzę jak wywłoka , w domu nie posprzątane i noe ugotowane dobrze ze mamę mam która poczęstuje obiadem . Także jak ktoś mi mówił ooo zobaczysz jak urodzisz , ze ludzie się rozstają itd . To mówiłam proszę cię , marzyliśmy o dziecku to dopełnienie naszej miłości . Niestety skończyło się jak prawie każdy mówił . Mało tego dodam ze jestem w 6 miesiącu w ciąży i w styczniu przyjdzie kolejne dzieciątko ( tak wyszło ) i teraz to dopiero wiem co mnie czeka … piekło .
Nella czy moglybysmy sie ze soba skontaktowac? Jestem w identycznej sytuacji jak Ty.
Hej, ja też jestem w takiej samej sytuacji, wypisz wymaluj jakbym czytała o sobie… Jakbyś chciała pogadać, daj znać. Zastanawiam się nad wizyta u psychologa ale sama nie wiem co robić…
7 miesięcy po porodzie, karmię piersią. Bobaska mamy wspaniałego, ale nasz 11 letni związek wali się na naszych oczach. Nie kłócimy się przy dziecku, ale gdy ono śpi. Nie codziennie, ale często. Ja jestem wredna (choć już mniej niż przez pierwsze miesiące), a mąż narzeka na brak intymności. Stosunki są bolesne. Suchość pochwy jest przemożna i lubrykanty nie pomagają. Masuję krocze by uelastycznić blizny po pęknięciach, ale to za mało. Czytałam rady, że zbliżenia seksualne powinniśmy traktować jako nasz obowiązek w kryzysie, by nas spoił. Tylko jak, gdy nie mam na nie ochoty i bolą?! Mam się zmuszać i cierpieć?! Mąż jest bardzo wyrozumiały, ale od jakiegoś czasu wywiera presję. Ja z kolei znowu robię się mimowolnie zołzowata, by go trzymać na dystans – dziś to sobie uświadomiłam. Ciągle mamy do siebie o coś pretensje. A jeśli zdarzy się, że pretensji nie ma, to ktoś coś wymyśli. I tak niby chcemy związek naprawiać, stworzyć spójną rodzinę, a jednak odpychamy się od siebie. Już nie wiem co robić. Nie umiemy ze sobą rozmawiać bez słownego sparingu. Chyba że to właśnie ,,suche rozmowy”. Mam wrażenie, że dochodzimy do muru.
Bo slaba jestes. Psychicznie i fizycznie. Slabi ludzie nie powinni miec dzieci, ot co.
Dzieci psują związek? Jak można osądzać małego niewinnego człowieczka o „zepsucie” związku? To my dorośli, żyjący w utopijnej rzeczywistosci, świecie Piotrusia Pana jesteśmy winni! Niemożliwość dogadania się, wieczne obwinianie się i wyrzucanie co kto źle robi. Nie wierze w to, że jeśli zwiazek był partnerski, dobrze się układało i obydwoje z parterów znajdowało czas na wysłuchanie drugiej osoby to dziecko coś tu „zepsuje”. Nasz synek ma prawie roczek, nie ukrywam..było ciężko, dalej jest..ale dzieki temu, że przed dycyzją na dziecko nasz związek był partnerski, przetrwaliśmy. Dzielimy obowiązki na pół. Raz on wstaje w nocy, raz ja. Raz on przewija, raz ja. Nie ma tu miejsca na szowinistyczne stereotypy, że kobieta do garów, do dziecka, a facet do pracy i piwka ze znajomymi. Do dziecka trzeba dojrzeć.
Nam tez bylo wspaniale tylko we dwoje. Bylismy niezalezni, do nikogo nie „uwiazani”. Bylo… Kiedy pojawil sie zaplanowany syn wszystko stanelo na glowie. Na chwile. Maz jest z tego normalnego gatunku, ktoremu nie trzeba tlumaczyc ze musi mi wiecej pomagac i ze matce karmiacej naturalnie jest trudniej. To przeciez oczywiste. Bylo trudno, ale bez piorunow. Czesto wieczorami patrzylismy na malego czlowieka ktorego stworzylismy i maz z zachwytem niejednokrotnie pytal jak my zylismy do tej pory bez tego okruszka? Bez dziecka mielismy wyjazdy, spotkania ze znajomymi itp.ale brakowalo nam tej innej milosci. Zrozumielismy w jakiej pustce trwalismy dopiero po narodzinach dziecka. Nigdy bysmy sie nie zamienili Pani Gosiu, zatem wszystko w zyciu moze jeszcze Pani przewartosciowac. Tylko nic na sile
Jest to jeden z kilkunastu powodów, dla których nigdy nie zdecydujemy się z pertnerem na dziecko. Za bardzo szanujemy siebie nawzajem, swój czas i nerwy. Współczuję tym, którzy przez to przechodzą, a najbardziej współczuję małżeństwom, którym się nie udało.
Niestety prawda jest taka ,że gdy rodzi się nam pierwsza pociecha chcą nie chcąc taki kryzys jest w małżeństwie, przerabialam to na własnej skórze. Zrozumiałam gdzie popełniam błąd i moje małżeństwo przetrwało 🙂 Nawet postanowiłam urodzić drugie dziecko które ma dziś cztery latka 🙂 Dodam jeszcze tylko ,przy drugim dziecku jest zupełnie inaczej , łatwiej 🙂
tego się właśnie miedzy innymi obawiam. pozdrawiam i dzieki za tematy, ktore nie sa czesto poruszane:)
Czytacie w moich myslach
My mamy dwójkę małych łobuzów i nie jest łatwo ale ZAWSZE myślę i pamiętam o moim mężu staram się wygospodarować chociaż trochę czasu na bycie RAZEM na drobne małe gesty w ciągu dnia (poglaskanie,uśmiech, sms)i jak tylko to możliwe umawiamy się na randki -to pomaga przetrwać, facet musi czuć ze jest potrzebny ze się nam podoba itp
jak się dba tak się ma i dziecko i mąż i my mamy musimy miec swoje 5 min a zasypianie w łóżku z dzieckiem to raptem 3 razy do roku w czasie choroby dziecka
Taka prawda, że pojawienie się małego człowieczka, wywraca świat pary do góry nogami… Przerabialam to, ważne by partner pomagał i by w tym całym „zamieszaniu” pamiętać o sobie… Są babcie, opiekunki, można dziecko zostawić iść na kolacje ect. Pzd
Nie jestem jeszcze mama, mam nadzieje ze kiedyś nią będę , ale często myśle ci sie zmieni w naszej relacji ?! Może nasi panowie powinni nam bardziej pomagać przy dziecku ?! A może to w nas tkwi problem ?
I to mąż musi się przestawić że juz nie jest najwazniejszy ale takie są etapy w zyciu
Każda kobieta ma inne sposoby. Ja zrozumiałam co robię źle ,że to jest mój mąż ,on też czasami chce mieć mnie tylko dla siebie.L( zaczęłam dużo z nim rozmawiać mówić ,że bycie matką na dodatek karmiące piersią wcale nie jest takie łatwe.Po rozmowach zaczął dużo pomagać np w obowiązkach domowych a także przy dziecku.Nie mowie ,ze codziennie miałam dla niego czas i siły ale starałam się zawsze wygospodarować wieczorem ten czas dla nas.:)
Kryzys po urodzeniu dziecka?? – nie dla pary która o potomka starała się 6 lat Nas syn jeszcze bardziej „scalił
Cała prawda i tylko prawda,tylko jak zrobić ,żeby nie zasnąć przy tych choć 20 min rozmowy:-)
Życiowy temat… ciężka sprawa ale mam nadzieję że wszystko wyjdzie w miarę dobrze… ja od roku próbuje jakoś pozbierać nowe życie do kupy ale proste to nie jest niestety
Znam to z autopsji.
Kobiety niestety zapominają, że to mąż jest najważniejszy. A dzieci też owszem ale one przychodzą do nas i odchodzą zaś mąż zostaje… Gdyby tylko kobiety o tym pamiętały…
Piszecie tutaj o tym, że mąż jest ważny, a co z nami, kobietami? To my najwięcej poświęcamy po urodzeniu dziecka. Swój czas, karierę, po prostu siebie, jakkolwiek to nie zabrzmi. A facet co? W nocy nie wstaje, nie wie co znaczy karmić piersią, większość dnia spędza w pracy, po powrocie do domu, zje obiad, chwilę poświęci dziecku i idzie spać. Kobiety często słyszą, że wychowanie dziecka nie jest aż tak absorbujace, przecież kobieta na macierzyńskim leży i pachnie no i jeszcze powinna mieć chęć na igraszki w sypialni, bo przecież po czym ona jest taka zmęczona? U większości moich znajomych, właśnie tak wyglądał pierwszy rok po urodzeniu pierwszego dziecka, kryzys, który nie każdy przetrwa, faceci po prostu nas nie rozumieją, oczywiście nie wszyscy tacy są, bo są wyjątki. U nas zanim pojawiło się dziecko było fajnie, po porodzie wszystko się zmieniło, przestalismy się rozumieć w podstawowych kwestiach i zaczęliśmy nawzajem obwiniać. Podział obowiązków był taki, że on pracował, chodził na siłownię i od święta zajął się dzieckiem a cała reszta na mojej głowie, bo przecież jesteśmy stworzone do tego by dbać o męża, dzieci i dom…
Jakie to prawdziwe coś o tym wiem
Zyciowy temat… niestety dzieje sie tak tez temu, ze z kazdej str nakazuja byc idealna matka. Pod kazdym wzgledem i to juz od pierwszych dni ciazy… jak nie roznego rodzaju gazety to zawsze sie znajdzie „ciocia dobra rada”…
Hm, rzeczywiście – kiedy urodziła nam się pierwsza pociecha, przeszliśmy kryzys – bo jednocześnie dziecko zmarło. Może dlatego, kiedy urodziło się drugie, nie było tego problemu (owszem, miałam depresję poporodową i to dość długo)?
Już pisałam – mąż mi pomagał. Ale nie da się zrobić tak, żeby mąż, wokół którego skacze się i wyręcza się go we wszystkim, nagle, z okazji urodzenia dziecka, zaczął się udzielać w domu. To trzeba zacząć już dużo wcześniej. Nigdy nie udawałam samowystarczalnej i nie twierdziłam, że prowadzenie domu to tylko moja działka, bo – według mnie to jest największy problem. Część mężczyzn mentalnie zatrzymała się w czasach, kiedy kobiety siedziały w domu i nie miały alternatywy.
A ja wcale nie twierdze ze to tylko maz/facet musi zostac wazny poza dzieckiem. Dlaczego to my mamy dbac by on dostal disc uwagi… a my? To my kobiety wlasnie na to zaslugijemy. My przechodzimy ciezki porod, karmienie ktore wyczerpuje… to my zaslugujemy na dodatkowa uwage, wiecej uwagi i milosci. Dlaczego w polskich zwiazkach to zawsze kobieta musi byc ta wytrwala i ta co musi o wszysyko dbac?
Myślę, że to działa w dwie strony…
Każdy pisze, że mąż schodzi na drugi plan u nas sytuacja jest odwrotna. Mąż już mnie nie kocha, przelał całą miłość na naszego syna, w ciąży było wszystko super, czułam się kochana, ale kiedy urodziło się dziecko to coś się zmieniło, on już mnie nie przytula, tylko naszego syna całuje, dla mnie jest taki chłodny jakby już mnie nie potrzebował. Ja czuję się samotna no, myślałam że po narodzinach dziecka będziemy kochać się bardziej, ale jest odwrotnie.
Jedną parę dziecko zbliży jeszcze bardziej, a inną oddali od siebie, niestety. U nas jest tak źle, że nie nazwałbym tego przejściowym kryzysem. Przestałam wierzyć, że to się kiedyś jeszcze zmieni.
Odkąd żyję, widzę wszędzie to tendencyjne podejście, że na pewno zmęczenie i sen zamiast seksu to wina za całe zło i każdy kryzys. A jak ochoczo kobiety biorą to do siebie i zaciśniętymi zębami niańczą najpierw dziecko, a potem stają na głowie żeby zadowolić męża…
Prawda jest taka, że dziecko po prostu wymaga reorganizacji życia, wyrzeczeń i pracy. Kiedy robi się coś poważniejszego razem, wszystko jedno, czy to budowa domu, czy prowadzenie firmy czy wychowywanie dziecka, są momenty, w których zaczynasz się wściekać, bo masz wrażenie, że robisz więcej, pracujesz ciężej, przejmujesz się bardziej i bardzej poświęcasz. Warto to sprawdzać i o tym mówić, bo płytki osąd bywa bardzo błędny, czasem zawala mężczyzna, czasem kobieta. Sama mam dwójkę dzieci, zarówno ja, jak i mąż wiemy, jak to jest być z nimi w domu i jak to jest pracować zawodowo tylko w pojedynkę. I wbrew całej pogardzie jaką społeczeństwo wylewa na rodzica niepracującego, jest to kawał roboty, jeśli dzieci wychowuje się dobrze. Za nami wiele kłótni, ale też jest satysfakcja z tego, co wspólnie zbudowaliśmy. Unikałabym więc jak ognia stwierdzenia, że dziecko rozbija związek. Ono po prostu jest wyzwaniem, które nie każdy związek chce podjąć i nie każdy związek je przetrwa.
Kryzysy są wtedy gdy dwoje dorosłych ludzi nie umie się dogadać, nie umie się wzajemnie szanować i wspierać. Nas narodziny dzieci tylko zbliżyły
Kryzys wynika z tego, że często panowie nie dorośli do roli ojca
Dokładnie
Mam 3 dzieci i żadnego kryzysu nie było, nie wiem
U nas był bardzo duży po 2 dziecku i nie powiem skutki odczuwamy do dzisiaj.
U nas był bardzo duży po 2 dziecku i nie powiem skutki odczuwamy do dzisiaj.
Powiem tak…. Kryzysy zawsze są tylko że jak chłop jest słaby psychicznie to pójdzie na bok…. Niestety miłość w dzisiejszych czasach nie istnieje. Mężczyźni są puści jak bęben…. Widzą tylko czubek swojego kutasa, który jest najważniejszy we wszechswiecie, a my kobiety jesteśmy po to żeby prac sprzątać, gotowac, wychować im potomka i jeszcze znaleźć czas na opierdolenie pały ( sory za wyrażenie) przepraszam jesli kogoś uraziłam ale taka prawda…. Takie czasy
Zgadzam się z tym co napisałaś. U mnie jest podobnie z tym że to ja jeszcze muszę zarobić na utrzymanie rodziny. Dodatkowo posprzątać, wyprać, wypracować całą rodzinę, podać pod nos koryto i zajmować się dzieckiem bo książę za długo być z dzieckiem nie może bo ma swoje sprawy.. ogólnie beznadzieja każda rozmowa kończy się kłótnią. Mam dosyć.
Przykre to ale rok Po ślubie czuje ze nasza miłość po narodzinach dziecka odeszła… i tylko co zrobić kiedy żyjemy jak pies z kotem , rozmowy na nic się zdają, a mamy wspólny kredyt i dziecko ? Pospieszyliśmy się z dzieckiem czy od początku to było NIE TO ?
32-letnia szczęśliwa bezdzietna z wyboru pozdrawia z podróży wszystkie dzietne rówieśniczki w kryzysie 😉 dacie rade :*
Bardzo często tak to właśnie wygląda I jak jestem za rozmową, próbą rozwiązywania konfliktów… Ba! Może i skorzystaniem z pomocy specjalistów, bo trzeba i warto próbować wszystkiego, tak pozostawania w nieistniejącym już związku tylko dla „dobra dziecka” nie zrozumiem! Jakie to dobro?…
Mam 34 lata, jestem sama. Kilku partnerów, z którymi byłam w związku, nie nadawało się do założenia rodziny. Nie wiem czy mam pecha, czasami myśle, ze ta cała miłość to tylko wymysł matki natury, żebyśmy się rozmnażali. Spory odsetek dzieci pochodzi z tzw. wpadki na wczesnym etapie związku, kiedy jeszcze hormony buzują. Z obserwacji rodziny i bliższych i dalszych znajomych wyciągam tylko taki wniosek, ze nie ma reguły. Znam pary z 10 letnim stażem, które po urodzeniu dziecka się rozstały, takie które po 3 miesięcznej znajomosci wpadły i żyją razem już ponad dekadę. Kiedyś chciałam założyć rodzine i mieć dzieci, teraz myśle ze bez odpowiedniego partnera nie da rady i nic na sile, jeśli takiego nie znalazłam lub nie znajdę (w moim wieku już ciężko planować coś za kilka lat, a rodzic koło 40. bym już bie chciała).
Może jest tak, że w udanych związkach dziecko nie psuje relacji, a w tych od początku skazanych na niepowodzenie dziecko tylko to przyspiesza…
Tez to przeszlam..tylko ze moj byly byl zazdrosny o dzuecko ze corce poświęcam wiecej czasu niż jemu
To ja chyba trafiłam na ideał mężczyzny bo zrozumial z dziecko jest najważniejsze dla mnie a potem on
Dziecko raczej weryfikuje związki
Kocha to się zarówno dziecko jak i męża. Jeśli mąż kocha swoją kobietę to i dziecko i jak jest mądry to wie ze dzieckiem po prostu trzeba się opiekować. A kiedy jest chwila to jest pora dla rodziców. Takie rzeczy chyba powinny być naturalne.
Kiedy kobieta nie ma albo siły albo ochoty na zbliżenia? Seks jest na prawdę bolesny, w domu jest ciągle coś do zrobienia (a czas masz gdy dziecko śpi), mąż wychodzi w najgorszych momentach, frustracja bierze górę i padają trudne do strawienia słowa. To nie jest wcale naturalne. Naturalne jest to, że kobieta opiekuje się dzieckiem, bo samo ono nie przeżyje.
A co kiedy tego dziecka nie ma.
Brak również wiele psuje…