Kryzys w związku – kiedy pojawia się i jak z nim walczyć?
Kryzys w związku może pojawić się na każdym etapie. Okazuje się jednak, że istnieją pewne momenty w życiu, kiedy dochodzi do kryzysów niemal u każdej pary.
Konsekwencją kłopotów staje się najczęściej formalne lub nieformalne zerwanie więzi: niektóre pary się definitywnie rozstają, inne decydują się trwać razem dla zasady – z powodu zobowiązań finansowych, kredytów, „dobra dzieci”i innych. To jednak nie wystarczy, by rozwiązać problemy, takie trwanie dla trwania sprawia, że systematycznie rok po roku partnerzy coraz bardziej się od siebie oddalają, a co gorsza przestają szanować siebie, narasta determinacja do podjęcia decyzji o ułożeniu sobie życia bez partnera, często z kimś innym.
Czy można temu zapobiec?
Kiedy spodziewać się kryzysu w związku?
Okazuje się, że trudne momenty następują na określonych etapach wspólnego życia. Warto się do nich przygotować i nauczyć się z nimi radzić. Kluczem tak naprawdę jest stałe inwestowanie w związek i praca nad sobą.
Pierwszy rok związku to zazwyczaj okres wielkiej fascynacji, jedzenia sobie z ust, bliskości, spontanicznego seksu. Pary spędzają razem sporo czasu. W ich związku dominuje radość, optymizm, poczucie, że można przenosić góry, a „osoba, z którą się związałam – zasługuje na moje bezgraniczne oddanie”. Wynika to z fascynacji drugą osobą i swoistego koktajlu, który przygotowuje nam natura. Patrzymy na związek przez różowe okulary. A nasz stan przypomina zamroczenie podobne do tego, którego doświadczamy na skutek alkoholu czy narkotyków. Nasze mózgi nie funkcjonują „normalnie”. Wpadamy niejako w stan uzależnienia, w którym partner jest ważną „częścią” nas samych, bez której nie wyobrażamy sobie życia.
Co jest potem?
Opadają klapki, które przysłaniają nam oczy i często przeżywamy naturalne w takiej sytuacji rozczarowanie. Zauważamy, że nasz partner ma wady. Nie jest doskonały, zaczyna nas irytować coś, co wcześniej postrzegaliśmy jako atut albo czego w ogóle nie dostrzegaliśmy. W drugim roku związku najczęściej pojawia się pierwszy poważny kryzys – pierwsza próba dla związku.
Drugi rok związku
Wiele par doświadcza kryzysu po około 1,5 roku wspólnego życia. Z przerażeniem wtedy zauważa, że już nie czuje przyjemnych motylków w brzuchu, już tak nie bije serce przed spotkaniem, częściej w miejscu tych uczuć pojawia się zniecierpliwienie i rozgoryczenie, bo on częściej wybiera spotkanie z kolegami, wrócił do hobby, nie spędza już każdej wolnej chwili z ukochaną, mniej komplementuje, częściej zasypia zmęczony, na każdy kroku sugeruje się opinią mamusi.
Pojawiają się myśli, że na pewno ma inną albo co gorsza coś mu się odwidziało. Nasze delikatne sugestie, że nie jest tak jak dawniej padają na podatny grunt. On się irytuje, bo z jednej strony nie ma nic na sumieniu, ale z drugiej czuje to samo i również natrętnie walczy z myślą: „a jeśli to nie ona”…
Gdy para przeżyje ten pierwszy poważny kryzys, związek się umacnia. Stan zakochania zmienia się w „miłość”, która ma szansę stać się dojrzałą (przeczytaj więcej, jak miłość zamienia się w dojrzałe uczucie).
4-5 rok po ślubie
Z poważnym kryzysem muszę mierzyć się również małżonkowie.
Socjologowie podkreślają, że coraz częściej rozwodzą się młode małżeństwa, które dopiero co zawarły związek. Pierwsza kulminacja następuje już po trzech lat wspólnego życia. Zakładając, że para planowała żyć razem aż do czasu, kiedy ją śmierć rozłączy, jest to niewątpliwie krótki okres, po którym „coś zaczyna się psuć”. Dlaczego tak się dzieje?
Statystyczna rozwodząca się kobieta ma w Polsce 38 lat.
Co ciekawe jako główny powód rozstań podaje się niezgodność charakterów. Trochę to dziwi, zważając na to, że wiele par mieszka ze sobą przed ślubem, zna się kilka lat, zanim się zwiąże „na poważnie”, przed ślubem uchodzi za idealnie dobrane.
Niestety problem w tym, że zdarza się, że po sformalizowaniu związku, czyli właśnie po ślubie, przestajemy się starać. Oliwy do ognia dodaje rutyna, nuda, schematycznie powtarzane czynności, w których brakuje spontaniczności. A poza tym poznanie „drugiej osoby aż do bólu”, poczucie, że on już nie jest w stanie niczym mnie zaskoczyć, zatem nie czeka mnie nic naprawdę ciekawego i miłego. Partnerzy przytłoczeni szarą codziennością tęsknią do spontaniczności, niecodziennych atrakcji. Mają często poczucie „zgubienia” celu, sensu trwania w danym związku. Czują, że coś tracą i coś im umyka.
Kiedy?
Gorycz rozczarowania i zaniedbania pęka najczęściej 4-5 lata po ślubie. W tym momencie albo dochodzi do gwałtownej zmiany sposobu życia, znalezienia nowych sposobów na pogłębienie wspólnego trwania razem, albo drogi małżonków rozchodzą się.
Psychologowie tłumaczą kryzys w związku po około 4 latach od zawarcia małżeństwa tym, że partnerzy nie potrafią rozwiązywać problemów. Nie umieją się konstruktywnie kłócić. A muszą mieć już na koncie nieporozumienia związane z finansami, rozwojem osobistym, zbyt długą pracą, nieobecnością w domu, różnicami w podejściu do wychowywania dzieci. Mają mylny, idealistyczny pogląd na instytucję małżeństwa.
Nierzadko wychodzą z założenia, że „gdyby to była miłość, byłoby łatwiej”, a skoro jest tyle nieporozumień, znaczy, że „to nie ten” i trzeba się rozstać. Niestety to mit. Właściwie nie ma związku, w którym nie pojawiają się kryzysy, zwątpienie i trudności są naturalny etapem w każdej relacji.
Im para ma dłuższy staż, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że później się rozstanie. Oczywiście czasami to się zdarza nawet po 20 latach bycia razem. Ale w takim wypadku zazwyczaj relacja i zaangażowanie wygasa znacznie wcześniej, a związek jest podtrzymywany sztucznie dla dzieci, rodziny, czy z wygody i braku alternatywnych pomysłów na życie. Czasami też problemem jest zdrada…
Przeczytaj, jak zdradzają kobiety.
Jak przetrwać kryzys w związku?
To trudne pytanie. Nie ma złotej recepty na kryzys w związku.
Na pewno pomaga gotowość na pracę, świadomość własnych wad, ograniczeń, wiedza na temat tego, co jesteśmy w stanie zaakceptować w partnerze, a jakich cech nie zniesiemy nigdy, czyli samoświadomość.
Kluczowa jest umiejętność rozmowy, słuchania, pokazywania, gdzie istnieją nasze granice. Nie ma możliwości kontrolowania zachowania drugiej osoby ani wymuszania określonego postępowania. Można jedynie pracować nad własnymi reakcjami na określone sytuacje, których doświadczamy od partnera.
Czasami na kryzys dobrym rozwiązaniem jest…tęsknota. Samotny wyjazd, zastanowienie się nad relacją, zadbanie o siebie, zwrócenie się w kierunku samorealizacji, rozpoczęcie czegoś nowego – systematycznych ćwiczeń, nauki tańca, itd. U wielu par zdaje egzamin wspólne spędzanie czasu w taki sposób, w jaki nigdy nie było okazji. Zrobienie czegoś oryginalnego, niecodziennego, co często sprowadza się do „zwykłych” dla innych, a dla tej pary niezwykłych czynności. To wszystko może zdziałać cuda.
Sprawdzają się również szczere rozmowy, bez oskarżania, rozpoczęte w postawie pełnej empatii i próby zrozumienia.
Powodzenia!
18 komentarzy
U nas kryzys zaczął się dokładnie dwa lata po tym jak zdecydowaliśmy się być razem, byliśmy o krok od rozstania, wszystko, absolutnie wszystko nas w sobie denerwowało. nie wiem dlaczego jednak się udało…teraz czekam na kryzys po 5 latach 😀
O, o artykuł dla mnie
Myślę, że to mogłaby być dla nas dobra metoda…Zastanawuam się na tym coraz bardziej
„Relacje międzyludzkie” – taki przedmiot zamiast fizyki czy chemii w szkołach powinien być obowiązkowo
Kryzys pojawia się w tedy gdy kobiecie zaczynają szaleć hormony. I wystarczy że jakikolwiek mężczyzna (poza stałym partnerem) wyrazi chęć na seks i kobieta sama zaczyna myśleć jak do tego doprowadzić, o niczym innym nie myśli i zaniedbuje partnera i rodzinę. W takim okresie kobiety, myślami ona jest po prostu nie obecna w rodzinnym domu. Za to na różnego rodzaju imprezach po prostu szaleje. Cel jest tylko jeden. Seks !
Ciekawe ale uważam że brakuje tu podstawowego argumentu kryzysu to Dzieci – zmęczenie monotonia
To racja. …wystarczy że dzieci śpią u dziadków my z mężem się świetnie rozumiemy. ..wychowanie jest trudne i wymaga poświęcenia uwagi bywają dni że w 100%….czasu dla siebie mamy niewiele
U nas sprawdza się rozmowa, chociaż przyznaję, że ciężko wyciągnąć coś z mężczyzny. Trzeba do tego dużej cierpliwości i nigdy nie będzie tak, że przez jakiś tam czas nie rozmawiamy (bo rozmowy nie są nam potrzebne, przecież tak cudownie nam bez słów – wiele par popełnia ten błąd). Owszem, rozmowy czasem budzą kłótnie, ale to podczas kłótni uczymy się radzić sobie w kryzysach. Z dnia na dzień, jeśli po pięciu latach bycia razem (i trwania w błogostanie spowodowanym nieświadomością) pojawi się trudność, niestety – nie nauczymy się rozmawiać. To trzeba robić cały czas. Problemem jest też milczenie o tym, co nas boli, traktowanie wszelkich niedogodności jako przeszkody o niewielkim znaczeniu. Nie mówię, żeby zaraz z byle skarpetek robić awanturę, ale trzeba mówić o tym, co nam nie pasuje.
Kryzysów w związku mam za sobą więcej, niż lat stażu, tacy jesteśmy niedopasowani… 🙂 I pewnie jeszcze setki przed nami.
Pierwsze brak wspólnych tematów, brak jakichkolwiek relacji. Brak rozmowy.To sprawia że ludzie się oddalają od siebie. Drugie rutyna, monotonia to męczy. Przez co partnerzy także są sobą zmęczeni. Trzecie trwanie na siłę, wmawianie sobie ze to dla naszego dobra, dla dobra dzieci, co powiedzą ludzie, graniczy z głupotą. Nie zmuszajmy się do trwania w związku w którym nikt nie jest szczęśliwy. A jeśli uczucie nadal się chociaż troche tli to po kłóćmy się, po krzyczmy ale rozmawiajmy szanujmy zdanie drugiej osoby i szukajmy kompromisu. Rozmowa może dużo zdziałać.
Chyba faktycznie jest pewna prawidłowość w tej kwestii. Ciekawy tekst
Dokladnie brak zrozumienia,brak wspòlnych zainteresow,I tak tkwimy w pròzni,obok siebie w samotnosci dla dobra I wychowania dzieci!
Bardzo madre
A jak nie chce rozmawiać tylko się focha jak czterolatek?
No nie ma idealnych malzenstw,takie klotnie,sprzeczki dodaja pikanteri zwiazkowi,ale nalepszy jest final,pogodzenie sie.
Pierw zaczyna się monotonia,później juz leci : kłótnie,brak chęci rozmowy, samotne zasypianie,brak współżycia,aż w końcu gasną uczucia.. A tego juz nic nie naprawi.. Nie wierzę że można zazegnac kryzys. Ale to moje zdanie.
decydując się na życie z drugą połówką zawsze trzeba brać pod uwagę utratę pewnej części siebie, bo życie to nie bajka, ale jeśli to ukochana osoba, to chyba warto…. a czas tylko zweryfikuje, czy to prawdziwe uczucie, czy tylko kwestia przyzwyczajenia….
Rozmowa z małżonkiem zawsze pomaga.
Ja jestem w związku od 15 lat, zawsze było super, a teraz czuje się zaniedbana ppminieta. Nie mamy wspólnych tematów.
Bardzo go kocham. Ale czuje że tylko ja sie staram, przykre to jest. Nie zdradza mnie, tego jestem pewna.