Kto powinien dbać o antykoncepcję w związku?
Seks ma służyć poczęciu, ale w praktyce często chce się go uprawiać tak, by właśnie do poczęcia nie doszło. W naszych czasach wybór środków antykoncepcyjnych jest całkiem szeroki, są to metody skuteczne, nie zawsze bardzo tanie, ale jednak ogólnie dostępne.
Wprawdzie do ciąży trzeba dwojga, ale zabezpieczanie przed nią ciągle jeszcze uchodzi za kwestię kobiecą. Młodsze pokolenia pochodzą do tego bardziej równościowo, traktując antykoncepcję jako wspólną sprawę, jednak nie dla wszystkich jest to oczywiste. Czy kobiety, jako te zachodzące w ciążę, rzeczywiście bardziej powinny się antykoncepcją przejmować?
Jak nie chcesz, to nie zajdziesz
Wydawać by się mogło, że przy dzisiejszym stanie wiedzy i dostępie do niej, dorosły człowiek podejmujący współżycie doskonale wie, z czym to się wiąże. Fakt, dorośli wiedzą, skąd się biorą dzieci, ale zaskakująco często sądzą, że nad tym da się bez większego trudu zapanować. Niestety, głównie tak myślą mężczyźni, którzy chcą regularnego seksu, choć niekoniecznie planują mieć dzieci, i czasem sądzą, że niechęć do posiadania potomstwa wystarczy, aby partnerka w magiczny sposób stawała się bezpłodna.
Teoretycznie więc antykoncepcja jest problemem dwójki ludzi. Oboje uprawiamy seks, oboje się przejmujemy ewentualnymi konsekwencjami. Ale gdy przychodzi co do czego, to często zostaje na głowie kobiety, bo jej, z oczywistych względów, bardziej zależy na tym, aby nie doszło do wpadki. Szczęśliwie przybywa mężczyzn poważnie traktujących ten temat, świadomych fizjologii kobiety i tego, że stuprocentowej pewności nigdy nie ma, a i same kobiety więcej się tym interesują, szukają najlepszych rozwiązań i nie chcą polegać wyłącznie na szczęściu albo przestarzałych, nieraz niebezpiecznych metodach.
Zdarzają się nawet tak skrajne przypadki, gdy partner nie rozumie, że ona ma dni płodne i to żadna złośliwość z jej strony. Po prostu dziś nie albo trzeba w końcu ogarnąć jakąś pewną metodę. Tymczasem jego te metody nie interesują, ale odpuścić nie zamierza, ma przecież swoje potrzeby. I nie dość, że złości się na partnerkę, to jeszcze może zagrozić, że sobie miodku poszuka w innym ulu.
Czy w stałym związku jest lepiej?
Tu tak naprawdę nie ma reguły. Przekonanie, że o brak ciąży ma się postarać kobieta, było typowe właśnie dla małżeństw, jeszcze wcale nie tak dawno temu. Wieczni kawalerowie też niespecjalnie przejmowali się konsekwencjami, stąd „twój brzuch, twoja sprawa”. Obecnie nie wygląda to aż tak tragicznie, wielu mężczyzn czuje się odpowiedzialnych za antykoncepcję albo przynajmniej się boi, że po przelotnym seksie zostanie jednak trwała pamiątka, więc rozsądniej się przed tym zabezpieczyć.
Ale jedno się tu nie zmienia – facet ciągle może się obrócić na pięcie i powiedzieć, że nie dojrzał, że to nie jego, że on potrzebuje czasu. Kobieta tak powiedzieć nie może, jak jest w ciąży, to jest. Musi być gotowa. Musi podejmować decyzje. I dlatego temat antykoncepcji zwykle zajmuje ją w większym stopniu. Co powoli się zmienia – zwiększa się liczba par, dla których to jest wspólna odpowiedzialność, ale to bynajmniej nie oznacza końca problemów.
Kto płaci?
Tak się utarło, że prezerwatywy to domena mężczyzn, cała reszta jest na głowie kobiety. Czy to sprawiedliwe? Jak się okazuje – niekoniecznie. Niektóre pary trzymają się tego podziału gumki-reszta i często dochodzi na tym tle do zgrzytów, bo bywa tak, że na początku znajomości chłopak przychodził z prezerwatywami, ale jak zrobiło się poważnie, to dziewczyna przeszła na pigułki i bierze je już kilka lat. Więc wychodzi, że w antykoncepcję zainwestowała znacznie więcej.
Spora część związków decyduje się na równy podział kosztów, niezależnie od wyboru środka. Są też kobiety, które wychodzą z założenia, że skoro ponoszą wyższe ryzyko, to niech przynajmniej nie są na antykoncepcji stratne finansowo. Są i takie, którym nawet do głowy nie przyszło, by zaproponować partnerowi dorzucenie się do kosztów antykoncepcji, bo jest ona czymś tak domyślnie babskim jak kupowanie podpasek. Wciąż znajdą się pary, dla których w grę wychodzi wyłącznie natura, chociażby ze względów religijnych, ale to wbrew pozorom nie jest zupełnie bezkosztowa metoda – ktoś musi przecież liczyć te dni, badać śluz, mierzyć temperaturę. Ktoś, czyli kobieta.
Antykoncepcja może nie wydawać się ogromnym wydatkiem, ale w trudnej sytuacji finansowej nawet 30 zł miesięcznie będzie obciążeniem. Co gorsza, nie wszystkie kobiety otrzymują wtedy od swojego partnera wsparcie, wręcz spotykają się z ogromnym niezadowoleniem, że znowu kolejny wydatek, jak gdyby te tabletki to była jakaś babska fanaberia i czy ona nie mogłaby po prostu coś z tym zrobić.
Ja nic nie czuję
Kolejny dramat to sam wybór metody. Jesteśmy zgodni, że uważać trzeba, ale jak konkretnie ochronimy się przed wpadką? Ciekawe, że niemal wszystkie metody antykoncepcyjne dotyczą kobiet. Wyjątkiem są prezerwatywy i to one okazują się być bardzo często kością niezgody. Niechęć mężczyzn do gumek jest powszechnie znana – nie lubią ich, bo nic nie czują, bo im to przeszkadza, bo zakładanie i zdejmowanie tego ustrojstwa jest strasznie krępujące.
Można zrozumieć te narzekania, kłopot w tym, że póki co alternatywy niekoniecznie są dużo lepsze. Nie z perspektywy kobiet. Prezerwatywa ma wysoką skuteczność i chroni przed chorobami, a ogromnym jej plusem jest także to, że nie wywołuje efektów ubocznych i nie wpływa w żaden sposób na płodność. O pozostałych metodach nie bardzo da się to powiedzieć, więc z jednej strony mamy dyskomfort mężczyzny, a z drugiej dyskomfort oraz zdrowie kobiety.
Do gumki często łatwiej namówić faceta podczas przygodnego seksu aniżeli w stałym związku, bo w związku chciałoby się większej wygody i swobody w łóżku, czego prezerwatywa nie zapewnia. Zapewniają za to inne środki, kłopot w tym, że kobieta nie zawsze chciałaby je stosować, z obawy przed powikłaniami. Jeśli jednak partner nie chce się przekonać do gumek i naciska na tabletki, to niejedna dziewczyna decyduje się na takie rozwiązanie, zwykle ze strachu, że on odejdzie do takiej, co trudności nie robi.
Co zamiast prezerwatywy?
Antykoncepcja hormonalna wciąż budzi kontrowersje. Dała wolność kobietom i wiadomo, że jest skuteczna. Ale wiadomo też, że jej stosowanie nie jest obojętne dla organizmu. Mnóstwo kobiet czuje się na tabletkach dobrze i cenią sobie to, że nie trzeba co miesiąc z drżeniem serca wypatrywać czerwonych plamek na bieliźnie. Jest jednak duża grupa pań nastawionych do metod hormonalnych zdecydowanie na „nie”.
Nie chcą tabletek, pierścieni czy plastrów, bo są w grupie ryzyka, negatywnie odbija się to na ich samopoczuciu, przybierają na wadze, doświadczają różnych dolegliwości. Jedne mają wyrozumiałych partnerów, inne nie, i czują się przymuszone do poświęcenia własnego zdrowia, żeby jemu było przyjemnie.
Na tabletkach wybór się nie kończy, całkiem sporą popularnością cieszą się jeszcze wkładki domaciczne, które dają spokój na kilka lat, ale choć mniej ryzykowne od tabletek, to też mają swoje minusy – niektóre modele wywołują bardzo bolesne i obfite miesiączki, modele hormonalne grożą skutkami ubocznymi, jest to duży jednorazowy wydatek, a do założenia i wyjęcia wkładki niezbędny jest lekarz. Do tego wkładek nie zaleca się kobietom, które jeszcze nie rodziły (choć są modele zaprojektowane specjalnie dla młodych kobiet). Spirala zwiększa ryzyko wystąpienia ciąży pozamacicznej i może zaszkodzić kobietom chorującym na cukrzycę. Jak widać, jest tego znacznie więcej niż „bo mi niewygodnie”.
Ideałem jest wspólne obgadanie optymalnej metody, tak by obie strony były usatysfakcjonowane. Ale zdarzają się i tacy panowie, którzy ciąży nie chcą i nie chcą także żadnych sztucznych metod ich zapobiegania. Antykoncepcja hormonalna budzi w nich obawy, że kobieta zrobi się gruba, bardziej owłosiona, straci popęd, zacznie mieć jakieś psychiczne jazdy, i jeszcze pewna tego, że uniknie wpadki, będzie chodzić na boki. A wkładka domaciczna może „porysować” członka.
Z drugiej strony, rośnie zainteresowanie metodami trwałymi, jak podwiązanie jajowodów oraz wazektomia. O ile to pierwsze jest praktycznie nie do przeprowadzenia w naszym kraju, tak wazektomię można wykonać legalnie w wielu klinikach – wazektomia ma skuteczność na poziomie 99,85 procent i można ją odwrócić, dokonując rewazektomii. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby mężczyznę dało się do tego przymusić, tak jak to często dzieje się w przypadku metod hormonalnych dla kobiety.
Antykoncepcja nie powinna być przymusem
Mężczyźni mogą się oburzać, że jak to, kobiet do antykoncepcji nakłaniać nie wolno, ale już one mogą faceta zmuszać do założenia gumki? Cóż, prawie każda antykoncepcja dla kobiet jest w jakimś stopniu inwazyjna, a prezerwatywy nie, ich stosowanie niczym nie grozi, nie licząc rzadkich przypadków uczulenia na lateks (są zresztą modele bezlateksowe).
Poza tym tu nie powinno chodzić o jakiekolwiek zmuszanie, bo nie na tym polega zdrowy, dojrzały związek. Seks to jeden z jego fundamentów i poważnie traktujące się osoby będą myśleć o antykoncepcji jako o czymś, co posłuży im obojgu. Co więcej, wezmą także pod uwagę głosy specjalistów – antykoncepcja hormonalna i długoterminowa musi zostać podjęta po wizycie u lekarza i zrobieniu wymaganych badań, a nie tylko na podstawie czyjegoś widzimisię.
Bo kiedy nie ma zgody co do wyboru formy zabezpieczenia przed ciążą, to wielce prawdopodobne, że nie antykoncepcja sama w sobie jest problemem. Co można powiedzieć o osobie, która nakazuje brać tabletki bez żadnych konsultacji albo zabrania antykoncepcji i zarazem chce mieć nieograniczony dostęp do seksu? To niemal pewne, że lista rzeczy, które trzeba będzie wbrew sobie zrobić dla związku, szybko się wydłuży. A czy w taki związek warto inwestować swój czas i swoje zdrowie?
Zostaw komentarz