Lęk przed…życiem, problem połowy Polaków, którzy uwierzyli, że można mieć wszystko od razu
Dane są zatrważające. Połowa Polaków boi się utraty pracy. Z tego powodu pracujemy długo i ciężko, każdego dnia udowadniając sobie i światu, że jesteśmy wystarczająco dobre.
Nie ma co porównywać z innymi krajami Europy, bo różnice są niezaprzeczalne i zauważalne gołym okiem. Nasza pracowitość, która zazwyczaj postrzegana jest jako atut, niestety nabiera przykrego znaczenia, bo pociąga za sobą frustrację, niewyspanie, przemęczenie, poczucie beznadziei i wewnętrznego rozdarcia. Bo to nie tak miało wyglądać…Brakuje nam czasu na przyjemności, odpoczynek, celebrowanie tradycji i bycie z rodziną.
Wymagamy od siebie za dużo…Pracujemy do upadłego, zatracamy się w korporacjach, po to, by mieć nowe rzeczy, którymi nie mamy czasu ani siły się cieszyć. Szybko się wypalamy, kryzysy przeżywamy już około trzydziestki, ich finał bywa poważny.
Ponad 1/4 z nas ma niewielkie lub poważne problemy psychiczne. Do tych najczęściej występujących należy wymienić: stany lękowe i ataki paniki. Doświadczamy też stanów depresyjnych, manii, choroby dwubiegunowej. Eksperci załamują ręce i prognozują, że będzie jeszcze gorzej, bo czasy mamy trudne, żyjemy w taki sposób, że tak długo się nie da…Jedyny sposób to pozwolić, by ta bańka mydlana pękła….
Rodzina zamieniona na kolegów z korpo
Rodzina jest siłą. Nawet ta do szpiku kości niedoskonała, trudna i konfliktowa. Mimo tej niedoskonałości, to właśnie z niej czerpiemy siłę, poczucie wartości, otrzymujemy nieocenione wsparcie, możemy również spojrzeć na świat z dystansu, pozwalając, by w naszym życiu panowała harmonia: był czas na pracę i odpoczynek, poważne rozmowy i zabawę.
Jest jednak pewien haczyk. Czas – wartość deficytowa.
Należy mieć codziennie kilka godzin, w trakcie których można pobyć z ukochaną osobą, poprzebywać z dzieckiem, które w typowy dla siebie sposób nie powie o własnych problemach od razu, nie wyrzuci ich z siebie, gdy spytamy, jak w szkole. Da zdawkową odpowiedź: „dobrze”. Dokładnie taką jakiej chcemy i jakiej nie lubimy jednocześnie. By dowiedzieć się więcej…potrzeba czasu. Dziecko bowiem dawkuje wiadomości pomału, w trakcie układania puzzli, podczas wspólnego rysowania, gdy czuje, że mamy dla niego czas, wtedy otwiera się. Przecież to zrozumiałe. Mamy tak samo, ale staramy się temu przeczyć. Jesteśmy zabiegani i zestresowani, dlatego wymagamy, by wiadomości spływały do nas szybko, w pełnym wymiarze i w prostej formie…
Tak się nie da…
Skutkiem braku czasu jest zanikanie więzi, oddalanie się od siebie, uświadomienie sobie, że nie umiemy ze sobą rozmawiać, a gdy w końcu mamy więcej wolnego, że nie potrafimy być razem, kłócimy się, nie rozumiemy, wycofujemy do swoich światów.
Po czasie uświadamiamy sobie, że łatwiej odnaleźć satysfakcję w relacjach z ludźmi, na których jesteśmy skazani, w pracy…To właśnie tam szukamy tego, czego brakuje nam w domu. Tu już blisko do romansu i dalszego rozpadu więzi.
Znajomi z Facebooka zamiast realnych przyjaciół
Człowiek to istota społeczna, by prawidłowo funkcjonować, potrzebuje innych ludzi. Dobre, bezinteresowne relacje z bliskimi są niezbędne nie tylko do dobrego samopoczucia, ale przede wszystkim zachowania zdrowia. Dlatego naturalnym odruchem jest chęć „wyjścia do ludzi”, spotkania się na kawę z przyjaciółką, pośmiania się w towarzystwie dobrych znajomych. Tego nie zastąpi krótka kurtuazyjna wiadomość na Facebooku „co słychać”, ani poczucie satysfakcji z zebrania stu lajków pod dodanym zdjęciem z wakacji.
To nawet nie nasza wina, że decydujemy się na kontakty facebookowe. Gdy wychodzimy z inicjatywą spotkania, nagle słyszymy, że „wiesz praca”, „dzieci”, „obowiązki”, „może innym razem”, „zarobiona jestem”. Trudno wygospodarować godzinę czy dwie w ciągu dnia, by wypić wspólnie kawę. Z czasem to już się nawet nie chce…
Masz wolny czas? Wstydź się
Mówi się o nas, że jesteśmy życiowymi samobójcami, bo zamiast cieszyć się życiem i każdego dnia robić wszystko, by mieć jak najwięcej wolnego czasu, żeby się zregenerować, my chwalimy się tym…jak bardzo jesteśmy zapracowani.
Czujemy dumę, że firma świetnie prosperuje, że mamy mnóstwo zleceń, że dobrze się nam powodzi. Co z tego, że nie mamy czasu wyjść do kina, odwiedzić rodziny, że wakacje albo wcale, albo co najwyżej tylko tydzień i to jeszcze w miejscu, gdzie jest łącze internetowe? Co z tego?
Tak się przecież dzisiaj żyje. Każdy tak ma.
Nie możesz mieć wszystkiego, a przynajmniej nie od razu
Życie to sztuka wyboru. Nie można być wszędzie, doświadczać wszystkiego, nie można mieć ciastka i zjeść ciastka.
Współczesny świat niedosytu i zalewu informacji stara się tę oczywistą prawdę złamać, wysyłając nam sygnały, że możemy mieć wszystko i od razu. Świetną pracę, idealne małżeństwo, dużo czasu dla dzieci, ogromny dom, dwa samochody. Wszystko kwestia chęci i dobrej organizacji. Jasne. Kusząca propozycja . Jednak to się udaje jednostkom i zazwyczaj wielkim kosztem, którego od razu nie widać. Patrzysz na sukces i bardziej zieloną trawę u sąsiada, nie widzisz jednak stresu, często chorób, problemów rodzinnych, które się za tym kryją…Tym się nikt przecież nie chwali…
Nigdy „dość mądra”, „dość dobra”, „dość piękna”
Stare indiańskie przysłowie mówi, że jeśli stoisz jedną nogą w łódce, drugą w kajaku, to…wpadniesz do wody. Przecież to logiczne. A mimo wszystko staramy się tak żyć: zachłannie, bo się boimy, że coś nas ominie, że wypadniemy z obiegu, że ucieknie nam szczęście. Zaczynamy biec i zaklinać rzeczywistość, wierząc, że nam się uda, starając się nie widzieć, że tak na dłuższą metę się nie da. Mówimy sobie, jeszcze trochę, poczekam na awans, muszę uzbierać na większe mieszkanie, wycieczkę, o której tak długo marzę. Inni mogą, jak też. Nie jestem gorsza, dam radę. No i dajemy…
Aż do czasu, gdy uświadamiamy sobie, że się nie da…Nie da się przeżyć kilku żyć w jednym, funkcjonować na poziomie 200% normy przez dłuższy czas, bez przykrych konsekwencji zdrowotnych…i/lub rodzinnych.
Mądrość życiowa polega na uświadomieniu sobie, że zawsze będziemy głodni, że nie da się nasycić na zapas, że zawsze będzie coś, do czego można dążyć. Pojawią się nowe potrzeby, pragnienia, chcemy więcej. Gdziekolwiek nie będziemy, znajdzie się coś, za czym będziemy tęsknić. W pracy za domem, w domu za chwilą spokoju, na urlopie – za lepszym urlopem może gdzie indziej…
Pogodzenie się z tym, że w życiu nie można mieć wszystkiego daje ogromny spokój. Zrozumienie, że można doświadczyć wielu rzeczy, ale nie wszystkich – również. Gdy bańka mydlana pęka, mamy szansę zyskać coś niezmiernie istotnego – gotowość, by żyć w taki sposób, jak jesteśmy w stanie. Wiedza ta pozwala pozbyć się lęku i źle pojętego głodu życia. Zwyczajnie wyzwala…
24 komentarze
Masz rację w stu procentach, ludzie boją się utraty pracy – doskonale to rozumiem, sama gdy straciłam swoją wymarzoną pracę byłam w dołku. Gdyby nie najbliżsi to pewnie łatwo bym się nie pozbierała 🙁 Ale ważne że się udało 🙂
Ludzie się boją, bo w dzisiejszych czasach ciężko jest znaleźć dobrze płatną pracę, na w miarę jakiś normalnych warunkach, z fajną umową.
Niestety cierpi na tym nasza rodzina i najbliżsi… a to jest straszne, bo zawsze obrywa osoba która jest najbliżej nas..
To niestety prawda…Mam jednak nadzieję, że sytuacja się zmienia i rynek pracy też będzie lepszy, już pomału widać światełko w tunelu
Wyścig szczurów! Straszne czasy jeśli chodzi o podjęty przez Ciebie temat…
Tak, bo mowi sie nam, ze mamy byc najlepsi. A tymczasem fajnie byc tez gdzies po srodku
To prawda, że nie można mieć wszystkiego, bo nie na wszystko nas stać albo brakuje czasu. Trzeba korzystać z życia w miarę naszych możliwości, bo życie jest takie, jakie sobie tworzymy.
PS Mam pytanie z ciekawości – jesteś z wykształcenia psychologiem?
LIva, zaspokoję ciekawość. Nie jestem z wykształcenia psychologiem, ale „studiuję” psychologię…bo jestem nią żywo zainteresowana 🙂
Lubię takie wpisy. Te, które osadzają mnie w tu i teraz. Bo mam świadomość tego, że tak trzeba, ale co chwilę o tym zapominam. I wtedy taki wpis mi mówi „hold your horses girl”. Wszyscy pędzą więc pędzę i ja. Bo jak tu zostać z tyłu? Ale chyba zadyszka kiedyś staje sie naszym przekleństwem. I taj jesteśmy rozdarci pomiędzy tym czego chcemy bo inni tak mają i tym co dla nas dobre.
Pędzę, bo takie życie, tak robią wszyscy, to tak trzeba. Nikt nie lubi się wyłamywać.
Jeśli chodzi o pracę, to wypadłam z 'obiegu’ na pięć lat, ale od przyszłego miesiąca wracam, i owszem przez ten czas miałam mniej pieniędzy, ale za to dużo więcej czasu z moimi dziećmi 🙂 A to czas bezcenny 🙂 W tym czasie odnalazłam także swoją pasję 🙂 Dzięki temu jestem osobą szczęśliwą. Do pracy wracam chętnie i ciesze się, że żyję w mniejszym mieście, bo dzięki temu mam wrażenie, że wyścig szczurów mnie omija 😉 Cieszę się tym co mam, tym co daj mi życie 🙂 Jeśli potrzebuję biorę więcej, ale też staram się dawać od siebie 🙂
„Przerwa” na dzieci zazwyczaj bardzo dobrze wpływa na kobiety. Dzieci tak szybko rosną, ciężko nadrobić po czasie coś, czym nie było szansy się cieszyć wystarczająco mocno i długo wcześniej
Świetny tekst, interesujący temat. Te dane przerażają. Ale to widać, Polacy nie zmieniają pracy np. co 5 lat, tylko jak już zaczęli w jednej firmie, instytucji to się jej trzymają nawet gdy jej nie lubią, bo trzeba z czegoś żyć. Dużo pracujemy i chcemy wypaść dobrze, nie być gorszymi, ale to właśnie ma swoją cenę w postaci niespędzania czasu z rodziną, niewyspania, zmęczenia itd. Zgadzam się z Tobą.
L.B, zgadza się, Polacy kurczowo trzymają się pracy, na zachodzie jest całkiem inaczej, jest większa swoboda, pewność siebie, inne warunki.
Rynek pracy jest u nas trudny, więc z jednej strony nie dziwię się ludziom, że pazurami trzymają się posad. Ale z drugiej strony nie rozumiem, jak można przez lata tkwić w jednym miejscu i dporowadzać się do stanów realnie zagrażających nie tylko zdrowiu, ale nawet i życiu. Dwie moje koleżanki odebrały sobie życie, bo nie wytrzymały tej presji, nie poradziły sobie z wyścigiem szczurów. Zmiany nie są łatwe, niosą za sobą nie zawsze przyjemne konsekwencje, ale trzeba ich dokonywać – w przeciwnym razie skiśniemy.
Moniko, skrajne i przykre przypadki. Niestety prawdziwe. To takie typowe – zagryzę zęby, dam radę, muszę dać radę. I brak myślenia o tym, co tak naprawdę chcę, co mogę, czego potrzebuję…I potem jest już za późno. Nie można ciągle ignorować wewnętrznego głosu, który mówi, że coś jest nie tak.
Bardzo mądry tekst. Do mnie to dopiero powoli dociera i staram się coś z tym robić – odpuszczać sobie częściej, robić mniej, ale znajdować czas na wszystko. Nie jest to jednak proste w obliczu nacisków z zewnątrz. Wszyscy wmawiają nam, że powinniśmy poświęcić więcej czasu na pracę, ćwiczenia itp. a osiągniemy sukces. Łatwo się w tym zatracić.
Tak, masz rację. Złoty środek jest zawsze najlepszy, ale niestety najtrudniej osiągalny
Podejmowanie decyzji to zawsze świadoma rezygnacja z innej rzeczy na rzecz drugiej. A wiadomo, że tracenie czegoś to jedno z najgorszych emocjonalnych doświadczeń życiowych, więc i podejmowanie decyzji staje się tak wielką sztuką.
Oj tak, nie można tego ująć lepiej
Święta prawda. Tak się dzieje. Trudność w znalezieniu kolejnej pracy (dobrej lub lepszej) nas przeraża stąd też strach przed jej utratą. Co do „marnowania” czasu warto ustalić sobie piramidkę wartości i kierować się tym co jest ważniejsze od czego. 🙂
Tak, chociaż w teorii mamy jakąś tam hierarchię, ale w praktyce bywa z nią ciężko…
Na mnie, przekroczenie tej magicznej granicy 30 lat, podziałało w ten sposób, że już nie gonię za życiem tylko po prostu żyję. Świadomie żyję i cieszę się ulotnymi momentami.
I to jest dobra zmiana 😉
Myślę, że to ogólny problem współczesnego świata, powierzchowność relacji, fałszywe wyobrażenia, wyścig szczurów, pomieszanie rzeczywistości realnej z wirtualną… Dlatego cieszę się, że mieszkam w miejscu, gdzie można się zdystansować od tgo wszystkiego i gdzie żyje się spokojniej 🙂
Dlatego pewnie tak wiele osób ucieka właśnie poza miasto, szuka kontaktu z natura, probuje roznymi sposobami sie wyciszyc…Bo w sumie tak dlugo sie nie da zyc