Główne menu

„Mam 30 lat a rodzice traktują mnie jak dziecko”

Dojrzewanie to proces. Nie stajemy się odpowiedzialne, rozsądne, godne zaufania z dnia na dzień. Gotowość do życia na własną rękę uzyskujemy małymi krokami, dzień po dniu, często błądząc, upadając i wstając.

Nasze próby obserwują rodzice, najbliższe nam osoby, znające nas od podszewki, mający wiedzę, co jest naszą dobrą a co złą stroną. Służą radą, wsparciem, wysłuchują i starają się korygować błędy. Przychodzi jednak taki moment, kiedy „dobre rady” stają się uciążliwe, a potrzeba życia „na własną rękę” zyskuje na sile.

To naturalny etap, przez który każdy musi przejść, by dojrzeć. Niestety jest on również szalenie trudny – dla rodzica i dorosłego już dziecka. Gdy nie zostaje przepracowany, tkwimy w tych samych dobrze znanych miejscach – postępujemy jak małe dzieci, trzymając się maminej spódnicy i kuląc ramiona pod groźnym spojrzeniem ojca, a rodzice nie pozwalają nam rozłożyć skrzydeł.

Czy jest wyjście z tej patowej sytuacji?

 

Czuję się jak dziecko…i jestem wściekła

„Nie wiem, co się dzieje ze mną, gdy przekraczam próg mojego rodzinnego domu. Sztywnieje, staje się niespokojna. Widzę, w jaki sposób się zachowuje…Wiem, że jestem już dorosła, ale przy mamie czuję się tak, jakbym miała 7 lat i z wielką nadzieją liczyła na jej pochwałę. Jestem na siebie wściekła, że pokazuję swoją wrażliwość. Ze złości często płaczę, gdy widzę, jak mnie traktuję, zamiast spokojnie porozmawiać…” – pisze Kasia na jednym z forum.

„Widzę, gdy przykrywa naszego Synka, kiedy nie ma mnie w pokoju, bo ja za lekko go ubieram, tak twierdzi i powtarza to na każdym kroku. Opowiada córce o Bogu, mimo że zna nasze zdanie na ten temat. Skręca gaz, gdy gotuję, żebym nic nie przypaliła…” – wylicza Karolina.

Rodzic niezauważający, że jego dziecko jest już dorosłe to dość częsty problem. Niezliczone rodziny z powodu nadmiernych emocji żyją uwięzieni w przeszłości.

Mimo że od wieku nastoletniego minęło dwadzieścia lat, starzejący się rodzice nadal czują się zobligowani, by prowadzić swoje dzieci za rękę i doradzać na każdym kroku. To może być odbierane z rozczuleniem lub żalem i pretensjami. Dużo zależy od tego, w jakim stylu rodzice „starają się pomagać”.

Gdy masz dzieci, czas przyspiesza

Dlaczego tak wielu rodziców patrzy na swoje trzydziestoletnie dzieci tak, jakby nadal były małe? Dlaczego zachowują się tak, jakby pozjadali wszystkie rozumy, w taki sposób, który sugeruje, że znają wszystkie odpowiedzi na pytania i tylko „ich racja” jest ważna i prawdziwa?

Być może dzieje się tak dlatego, że codzienność mknie nieubłaganie. Gdy sami zostajemy rodzicami, nagle uświadamiamy sobie, że czas przyspiesza. Z zaskoczeniem zauważamy, jak błyskawicznie zmieniają się nasze dzieci. Mimo że już chodzą do szkoły, my ciągle widzimy je w wysokim krzesełku do karmienia, czy raczkujące pod stołem. Na ich obraz nakładają się wspomnienia, wszystko to, co pozwoliło im stać się osobami, którymi są obecnie.

Bo oni się martwią

Częstym powodem, za którym ukrywają się rodzice dorosłych już dzieci, jest martwienie się. To słowo wytrych, usprawiedliwienie, które ma tłumaczyć wszystko. Lęk i obawy o dorosłe dzieci są tak ogromne, że paraliżują, a ich właściciele nie są w stanie sobie z nim poradzić.

Skutek jest taki, że zamiast rozpracowywać własne emocje, zrozumieć je i zaakceptować, rodzice wpływają na młodsze pokolenie w taki sposób, by to one wzięło odpowiedzialność za lęki własnych rodziców. Dzieje się w takiej sytuacji coś niedobrego – obie strony stają się zakładnikiem emocji, które w ten sposób karmione nabierają niewyobrażalnych rozmiarów.

Bo nie chcą być sami

Poczucie sensu życia, chęć bycia potrzebnym, budowania domu tylko, uwzględniając potrzeby dziecka – wszystko to nadmuchuje lęk o dziecko do granic możliwości. Gdy w codzienności brakuje odskoczni, a miesiące mijają w skupieniu nad losem dziecka, trudno porzucić takie życie z dnia na dzień, bo zwyczajnie innego się nie zna.

Do głosu dochodzi syndrom pustego gniazda – jeśli do tej pory cała rzeczywistość była dostosowywana do dzieci, świat się kręcił tylko wokół nich, gdy ostatnie opuszcza dom, pojawia się pustka. Trudna do akceptacji. Nie ma czym jej uzupełnić, bo nie ma niczego poza dziećmi.

Bo uważają, że wiedzą lepiej

Możesz mieć męża, stałego partnera, dzieci, pracę, własny dom, a i tak być pod ostrzałem. Traktowana z wyższością, tak, jakbyś była nadal dzieckiem. Mówią Ci, jak masz żyć, co jeść, o której kłaść się spać, jak wychowywać dzieci. Podważają Twoje decyzje, krytykują wybory, czasami wprost się wyśmiewają. Wszystko po to, by pokazać, kto ma rację i kto wie lepiej. A Ciebie zawstydzić…i upokorzyć, że ośmieliłaś się żyć po swojemu.

W takiej postawie często do głosu dochodzi rywalizacja, źle pojęta walka na polu – kto wybierze lepiej, które kobiece idee będą cenniejsze. Nie trzeba dodawać, że z takiego podejścia nic dobrego nie wynika. Są tylko ofiary chorej sytuacji.

Nadmierna kontrola rodzicielska, która zabiera nam doświadczenia

Teoretycznie miłość nie ma granic. Jednak w praktyce zbyt duża może pozostawiać głębokie rany.

Wszystko rozbija się o proporcje. Całkowita obojętność, bierność i brak zwykłych ludzkich odruchów opiekuńczych nie jest dobra. Jednak przekroczenie pewnych poziomów zaangażowania rodzi opór. Nikt nie lubi być kontrolowanym, żadna osoba nie czuje się dobrze, gdy zaciska się jej pętle ograniczeń i mówi, jak ma żyć, gdy ma inny pomysł na siebie.

Podobnie wpływa na nas nadopiekuńczość, która wysyła prosty sygnał – nie dasz rady, nie próbuj, bo na pewno Ci się nie uda. Nadopiekuńczość odbiera nam doświadczenia, lekcje od życia, które powinniśmy przeżyć w odpowiednim momencie. Rodzice zbyt skupieni na dziecku, dorosłym czy choćby najmniejszym, nie są w stanie zachować dystansu. Tak opisuje to Katrin:

„Obecnie mimo, że mam 30 lat, to moi rodzice nadal chcieliby sterować wszystkim, co robię. Z ojcem musiałam zerwać kontakt, bo inaczej nie miałabym szans na normalne życie, natomiast z matką mam w miarę poprawne relacje (a kiedyś było bardzo ciężko). Najbardziej przeżywam to w tym wszystkim, że jestem 10 lat do tyłu. To co moi znajomi mają już dawno za sobą, ja realizuję dopiero teraz. Jak widać kontrola rodzicielska nie wyszła mi na dobre, ale nie poddaję się i walczę o siebie.”

Co zrobić, by rodzice przestali traktować Cię jak dziecko?

Przede wszystkim trzeba znaleźć w sobie siłę i determinację, by nie wchodzić w rolę dziecka. To trudne, ale możliwe. Pamiętaj o tym, aby:

  • nie tłumaczyć się,
  • jeśli rodzice nie potrafią zachować dystansu, nie zwierzać się, lepiej porozmawiać z przyjaciółką niż z mamą, zwłaszcza z taką, która wszystko nadmiernie przeżywa,
  • wyznaczać granice i być konsekwentną,
  • nie obrażać się, ale nie wchodzić w rozmowy, które kończą się zawsze tak samo,
  • gdy tylko to możliwe, uniezależnić się finansowo i od pomocy rodziców, jeśli nie udaje się zorganizować wszystkiego na poziomie.

Warto zrozumieć, że nie da się zmienić drugiej osoby, gdy ta tego nie chce. Można zmienić jedynie siebie, swój sposób postępowania. Zamiast usilnie szukać akceptacji, próbować dopasować się i uciszać każdą burzę, lepiej zdecydować się na odważne i często trudne kroki. Czasami zmiana zachowania może być bolesna, ale prawdą jest, że inni przekraczają nasze granice na tyle, na ile im pozwalamy.

    37 komentarzy

  • panikara

    Chyba powinnam pokazać ten wpis mojemu chłopakowi 😉
    Chociaż, gdybym sama była rodzicem, to pewnie też byłoby mi ciężko pogodzić się z faktem, że moje dzieci są już dorosłe..

  • Iwona

    niestety mama 33 lata i problem znam aż za dobrze, chyba bedzie trzeba wprowadzic ostre ciecie

  • foudre

    Ja mam co prawda 25 lat, ale widzę, że wiele aspektów jest aktualnych już w tym wieku, z resztą, cóż się dziwić – do 30-stki zostało zaledwie 5 lat 😀

  • Monika Dudzik

    Oj, znam to doskonale z własnego doświadczenia. Czasami nie ma wyjścia i trzeba siegnąć po radyklane rozwiązania – gdy żaden z wymienionych w tekście sposobów nie działa. Po jednej takiej przemowie pouczającej zerwałam na kilka ładnych miesięcy kontakt z rodzicami. I jak się okazało, pomogło. Od tamtej pory skończyło się ględzenie. Najważniejsze jest to, że rodzice przemyśleli sprawę i wyciągnęli odpowiednie wnioski. Mam świadomość, że nie u wszytskich to poskutkuje, ale u mnie sprawdziło się.

  • Hania

    Uwielbiam Was za takie wpisy, oj dużo w tym prawdy, aż za dużo 😉

  • Moje Bistro

    Jak rozmawiam z przyjaciółmi, prawie wszyscy mają ten sam problem. Moi rodzice są naprawdę super pod tym względem, ale rodzice mojego męża traktują nas oboje jak kompletne dzieciaki i oszołomy. Mamy strategię żeby nie wdawać się w dyskusję tylko włączyć tryb: obojętność, ale wcale nie jest to ani proste, ani za każdym razem skuteczne.

  • patibloguje

    Wszystko fajnie, ale w teorii. Najgorsze jest poczucie winy. Jestem już niezależna finansowo, mieszkam z własną rodziną, nie opowiadam swojego życia rodzicom, a jednak ciągle czuję się winna, kiedy krytykują mnie, że nie postępuję tak, jak oni by sobie życzyli, bo „tyle dla mnie poświęcili a ja się tak odwdzięczam”.

    To chyba tacy rodzice powinni pójść do psychologa. 🙂

    • Paweł

      To trudne ponieważ to nie muszą być tylko rodzice, to może być krewny, szef w pracy, kolega itd.
      Takie postępowania rodziców wyrządzają krzywdę i ona pojawia się gdy do głosu dochodzi wrażliwe dziecko. Do tego dochodzi tryb rodzicielski rodzic karzący, wywołujący poczucie winy. Ważna jest praca w sobie np. terapia schematów. A w codzienności obserwacja i uważność w wyznaczaniu granic. Z drugiej strony uciekamy, chowamy się, unikamy tych sytuacji ponieważ czujemy się jak małe dziecko w środku i wówczas trudniej jest postępować jak zdrowy dorosły

  • Alina

    Czasami trzeba się odciąć, bo nic innego nie pomaga…

  • Pati

    Rodzice zawsze będą traktować nas jak małe dzieci i tak samo my traktujemy swoje dzieci. Oni chcą chronić nas a mi swoje potomstwo. Pamiętajmy jednak o tym że mamy własny rozum, mamy prawo mieć własne zdanie i popełniac własne błędy. I nasze dzieci mają to samo prawo. Mam 33 lata a czasem przeż zachowanie mojej matki czuję się jak bym była w wieku swojej najstarszej córki czyli w wieku 13 lat. Starajmy się słuchać, czasem się buntujmy bo to nasze życie i traktujmy nasze pociechy tak jak byśmy chciały być same traktowane przez naszych rodziców.

  • Sylwia W.

    Mam wrażenie, że rodzicom bardzo trudno zaakceptować fakt, że ich dziecko jest dorosłe oraz zaufać mu i jego decyzjom. Rodzice zawsze będą się o nas martwić, tak samo jak my będziemy się martwić o swoje dzieci. Sama znam to ze swojego doświadczenia, bo też bardzo często mam wrażenie, że moi rodzice traktują mnie jak dziecko. Wyznaczenie granic jest trudne, ale często konieczne do tego, żeby móc w pełni żyć swoim życiem i nie musieć tłumaczyć się ze swoich decyzji.

    • dorota

      Sylwio, oj tak. Martwienie się jest wpisanie w gen rodzicielstwa. Wiem coś o tym, bo sama jestem mamą. Staram się jednak przystopować siebie, albo dać przemówić sobie mężowi. Dlatego pod tym względem rozumiem rodziców dorosłych dzieci. Niemniej jednak trzeba nad sobą pracować. Cale życie.

  • Cała ja

    Witam,
    Czytam to z uśmiechem na twarzy, gdyż znam to z autopsji. 😉 Teraz już mogę się z tego śmiać, lecz bywały momenty, w których wcale nie było mi do śmiechu.
    Na szczęście coraz mniej już ingerują w moje życie, bo im na to nie pozwalam! 😉
    Zanim znalazłam się tu, gdzie jestem przeszłam długą drogę pracy nad sobą – było warto!! 🙂
    Serdecznie pozdrawiam 🙂

    • dorota

      Cała ja, bo to prawda, do wielu rzeczy trzeba dojrzeć… Jakoś poprzestawiać sobie w głowie, zmienić swoje podejście do siebie. To wszystko niestety nie jest łatwe, potrzeba czasu. Potem można się uśmiechać i czytać z poczuciem, że mamy to za sobą 😉

    • E

      Mam 25 lat i każdy komentarz mojej mamy na to co chcę zrobić (nawet coś drobiazgowego) jest nastawiony negatywnie i mnie to od razu zniechęca, a mam poczucie że muszę żyć jak chce moja mama, bo inaczej będzie niezadowolona, a jak będzie niezadowolona to znaczy (wg. Mnie) że jestem zła córką i że wyrządzam jej krzywdę. A czuję się tak jakbym była zniewolona i że musi tak być – że inni mogą żyć jak chcą ale nie ja – kto się zaopiekuje rodzicami na starość jak się wyprowadzę czy znajdę partnera i założę rodzinę? Że być może muszę się poświęcić dla rodziców, kosztem własnego życia – i czuję się z tym źle ale lęk przed byciem złą córka, złym człowiekiem mnie paraliżuje. Co jest ze mną nie tak?

  • Kasia

    To usamodzielnianie się nie byłoby takie trudne, gdyby nie fakt, że zwykłego, pracującego człowieka zwyczajnie nie stać na choćby wynajęcie własnego lokum za niewielkie pieniądze. Nie mówię tutaj o kupnie własnej nieruchomości, bo w naszym kraju to graniczy z cudem, a te rzadko się zdarzają, ale o to, by móc spakować się i pójść gdzieś, gdzie będzie się płaciło czynsz i media. Bez płacenia odstępnego. W moim mieście opłaciło się zburzyć bardzo duży hotel za kwotę sześciu milionów złotych, ale nie opłaciło się go przerobić na czynszowe mieszkania. A ile młodych rodzin mieszka kątem u rodziców nie dlatego, że tak im wygodnie, ale dlatego, że zmusiła ich do tego sytuacja – nie zliczę! Nie mówiąc o tym, że singiel pracujący za najniższą krajową może pomarzyć o tym, by cokolwiek wynająć. Bo po zapłaceniu odstępnego i reszty opłat zostałoby mu tylko już zdechnąć z głodu.

  • Maks

    Jeśli jest to możliwe, to najlepiej jak najszybciej wyprowadzić się z domu rodzinnego i się usamodzielnić.
    Bo nawet, gdy mamy dobre charaktery (a często nie mamy), to mieszkając razem zawsze będziemy się spierać, kłócić, wzajemnie kontrolować.
    Pozdrawiam:)

  • wiki

    Ja ciągle słyszę „Zrozumiesz jak sama kiedyś będziesz miała dzieci”

    • dorota

      Też swego czasu często słyszałam…I gdy mam dzieci, nadal wielu rzeczy nie rozumiem 😉 Także wiesz 😉

      • Ona

        Fajny wpis.Moi rodzice od zawsze inwigilowali moje życie na rozmaite sposoby,te jawne i te ukryte.Albo pod rozmaitymi presjami musiałam się że wszystkiego spowiadać,albo zasięgali informacji o mnie u osób ze mną powiązanych.Musiałam zerwać z poprzednim życiem i zacząć nowe w innym otoczeniu ,żeby coś się zmieniło.Po czasie nawet tam mnie znaleźli.

  • Kasia

    A co ja mam zrobić… mam 31 lat, synka, męża i mieszkamy u moich rodzicow. Mimo że rodzice mają dom ponad 200 metrów to zajmujemy jeden pokój. Ojciec jest bardzo nerwowy, wręcz straszny. Gdy mąż jest w pracy wyżywa się na mnie, obraża mnie, uprzyksza mi życie w tym domu. Nie możemy się wyprowadzić ponieważ w tej chwili nie stać nas na kredyt. Zrobiliśmy sobie wesele i mamy jeszcze kredyt z tego powodu.:( czuje się źle, nie mam prywatności, nie mam nic…. ciągle mi wypomina wszystko. W jego oczach jestem zerem. Co zrobić?????

  • Marysia

    U mnie to już wgl jest masakra . Gdy pracowałam nie skupiałam się na tym ale teraz gdy jestem w domu od pół roku bo zachorowałam .
    To codziennie wysłuchuję krytyki od mojego ojca . W dzieciństwie miałam ciężko matka nas zostawiła przeżywałam… ale teraz czuje się dokładnie tak samo jak kiedyś . Mam męża i mieszkamy razem w 3 ale ja nie potrafie się z ojcem dogadać . On na każdym kroku mnie kontroluje i patrzy kiedy zrobię coś źle by mi dogryźć . Obiady mu nie smakują zawsze jest coś „nie dogotowane ” „nie doprawione ” „za mało czegoś ” „inaczej wyszło niż zwykle ” . Gdy tylko mu coś powiem to nie jedz to odrazu się obraża i mówi że ja krytykuje to co on mówi . Także ja zawsze wychodze na tego kozła ofiarnego i nie ma dnia żeby było inaczej . Ostatnio cały czas się kłócimy , oddalam się od niego , chciała bym się wyprowadzić ale nie zostawię męża a nie stać nas na mieszkanie a u niego też nie możemy mieszkać bo zanim się wprowadził mieszkał w pokoju z bratem . Co robić ?

  • Wiktoria

    Mam 21 lat a mama nie pozwala mi mieszkac z chłopakiem. Bardzo sie kochamy jestesmy ze soba już 4 lata. Planujemy przyszłość. Oboje pracujemy. Zawsze jak rozmawiam z mamą na twn sam temat to spoko jestes dorosła rob co chcesz. A jak nocuje juz od niedzieli od piątku pisze do mnie kiedy będę w domu bo jej sie niby nudzi i jej smutno. Ale moja mama jest sama i chce mnie kontrolować. Od mokego chlopaka mam lepszy dojazd do pracy niz od siebie 5 km od stacji do domu plus te 30 km pociągiem. Prosze napiszcie co mam zrobić zeby moc mieszkac na stałe z chłopakiem? Mam ochotę sie zabić albo uciec daleko i zmienić dane wygląd.

  • iza

    muszę zastosować to, bo ja jestem kontrolowana czasami ale jestem

  • Ola

    Witam, mam ten sam problem choć podwójny bo oprócz mamy dochodzi jeszcze moja starsza siostra. i choć za niedługo będę mieć już 26 lat to czuję się traktowana jak 6 latka. We dwie próbują układać mi życie za moimi plecami i jak twierdzą martwią się o mnie i starają mi się tylko pomóc choć od nich nigdy tej pomocy nie oczekiwałam. Od dziecka starałam się być samodzielna i pomimo że mam już swoje plany na przyszłość to we dwie robią wszystko by mi je popsuć, przez to czuję się jak przygłup i choć siostra jest w ciąży [z pierwszym dzieckiem] myślałam że w końcu dadzą mi spokój a jest tylko coraz gorzej. Nie wiem może faktycznie wszystko minie do rozwiązania ciąży, przynajmniej tego oczekuję. Potrafię zrozumieć wszystko ale są pewne granice.
    Jeśli chodzi o Was to podziwiam te, którym udało się ”przejść ten trudny etap” w życiu i te które są w trakcie, mam nadzieję że każdej się to uda. Ja też nie tracę nadzieji i nie poddaję się. Pozdrawiam

  • Ola

    Witam, mam ten sam problem choć podwójny bo oprócz mamy dochodzi jeszcze moja starsza siostra. i choć za niedługo będę mieć już 26 lat to czuję się traktowana jak 6 latka. We dwie próbują układać mi życie za moimi plecami i jak twierdzą martwią się o mnie i starają mi się tylko pomóc choć od nich nigdy tej pomocy nie oczekiwałam. Od dziecka starałam się być samodzielna i pomimo że mam już swoje plany na przyszłość to we dwie robią wszystko by mi je popsuć, przez to czuję się jak przygłup i choć siostra jest w ciąży [z pierwszym dzieckiem] myślałam że w końcu dadzą mi spokój a jest tylko coraz gorzej. Nie wiem może faktycznie wszystko minie do rozwiązania ciąży, przynajmniej tego oczekuję. Potrafię zrozumieć wszystko ale są pewne granice. Jeśli chodzi o Was to podziwiam te, którym udało się ”przejść ten trudny etap” w życiu i te które są w trakcie, mam nadzieję że każdej się to uda. Ja też nie tracę nadzieji i nie poddaję się. Pozdrawiam

  • Franka

    Oj, to i ja chyba mam ten sam problem. Miałam problemy z pracą, rodzice mi pomagali, za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Teraz już mam stałą pracę, w miarę dobrze zarabiam. Jak jakiś rok temu wspomniałam, że chce się wyprowadzić i wynająć sobie jakieś mieszkanie, to był dramat, usłyszałam, że wprowadzam się, bo ich nienawidzę. Potem zmienili front, zaczęli mnie namawiać na kupno mieszkania. Tego nie chce, bo jako singielka nie chce się pakować w kredyt. I każda rozmowa na ten temat kończy się kłótnia, słyszę, że głupio myślę, że nie chcę mieć własnego mieszkania, w ogóle jak mogę chcieć się wyprowadzić z domu, skoro nie mam sprecyzowanych planów na najbliższych 10 lat.
    Ale szukałam mieszkania. Oczywiście, gdy nie chciałam, żeby mi towarzyszyli w oglądaniu potencjalnego lokum, znowu słyszałam, że to dlatego, że ich nienawidzę.
    Znalazłam mieszkanie, chce w miarę szybko się przeprowadzić, to słyszę, że po co, mogę z miesiąc poczekać.
    Dodatkowo już planują, że będą mi dawać jedzenie (mamy różne smaki, a w domu jak zrobię sobie coś innego, to słyszę pretensje, że przez moje fanaberie to ich jedzenie się marnuje), że będę do nich chodzić na obiady. Już teraz reżyserują mi dzień, a w razie sprzeciwu, obrażają się. Wszystko tłumaczą tym, że się martwią. Rozumiem, ale nie mogę wytrzymać. Nie chcę wszczynać kłótni, a wiem, że jakbym wyrzuciła co mi leży na żołądku, to byłaby wielka awantura.
    Staram się w miarę szybko ogarnąć przeprowadzkę, ale najpierw muszę zorganizować meble i ich złożenie.
    Aha, już przygotowuję się na wojnę podczas urządzania. Ja mam swoją wizję, rodzice mają inną. A chcą brać we wszystkim udział. Nie mam pojęcia jak się wyplątać nie robiąc awantury. Nadal mi pomagają w pewnych sprawach, nie finansowych.
    Brat wyjechał, mieszka daleko, wszystko co on zrobi jest dla rodziców wspaniałe, wszystko co ja zrobię jest do kitu i trzeba mi narzucić ich sposób.
    Nie mam już siły.

    • Kuba

      Nie wiem czy to przeczytasz i jak życie ci się ułożyło ale niestety chyba musisz zrobić awanturę.Inaczej nie da rady.Ewentualnie zerwać kontakty zrodziną i wykreślić ze swojego życia. tzn.nie odwiedzać ich,nie odbierać telefonów itd.

  • 35-latka

    Cięzki temat. Kocham swoich rodziców, ale niestety czasem mam ich dość i nie potrafię z nimi długo przebywać. Moi rodzice potrafią mi doradzać bez pytania nawet przez skype. Mieszkam za granicą od wielu lat, oni tylko mieszkali w Polsce. Ale zawsze wiedzą wszystko lepiej o danym państwie i życiu tam ;-). Nie pytam o radę, a radzą…. Przecież jeśli będę potrzebować pomocy, to zapytam. Przecież nie raz pytałam. Może oni po prostu mają taką potrzebę, bo chcą się czuć potrzebni? Ale to bardzo źle wpływa na relacje. Często tak miałam, już teraz mniej, że po przyjeździe do Polsk i przestąpieniu progu mieszkania moich rodziców nagle się mocno spinałam i robiłam nerwowa. Pobyt u nich wyglądał tak: zrób to, nie rób tego, zajmij się siostrzeńcami, nawet jeśli zupełnie nie masz na to ochoty i nie przepadasz za dziećmi. Nie jedz w mieście, nie kupuj tego. Zrób to tak, a tamto tak. Zaczęła stawiać granice, bo kurde mam w końcu dobrze ponad 30 lat! Teraz jest lepiej, ale dalej bywa nerwowo. Odnoszę wrażenie, że jak do nich przyjeżdzam automatycznie mam robić to, co oni chcą, staję się ich własnością. Mimo, że to ja płacę za urlopy, wykorzustuję je głównie po to, aby zobaczyć rodzinę, bo im się nie chce do mnie przyjechać (oczywiście mam też urlop przeznaczony na moje egzotyczne wakacje). Nawet mi nie raz sugerowali, że jedżę w złe miejsca na wakacje! A przecież Bałtyk jest taki cudny. Ale nie dla mnie!
    Inna sprawa jest taka, że też próbują radzić swoim starym już rodzicom. Po co? Po co radzić starym ludziom, którzy już się nie zmienią? Można do nich pojechac, porozmawiać, pomóc. Ale po co mówić 80 czy 90-letniej osobie, jak ma żyć? Działa więc to w róźne strony…

  • Śmiech

    Moja matka taka sama. Nie mogę nic zrobić nic ruszyc bo jej porozwalam chociaż, nigdy nie rozwalam zawsze odkładam wszydtko na swoje miejsce byle tylko głupot nie gadała i wiele rzeczy których sama na miejsce nie odłoży od razu mówi na, mnie poznirj gdy dochodzi do niej że to jednak ona gdzieś coś zostawiła nawet nie przeprosi. Z resztą ona nigdy w życiu mnie za nic nie przeprosila. Traktuje mnie jak 3 latka ale jak trzeba zrobić zakupy czy zawieść do lekarza to jakoś 3 latek nie mam. Wiecznie robi ze mnie ofermę chociaż nigdy nią nie byłam czy to w szkole czy na studiach za to brat jest och i ach a nie jest nic lepszy ode mnie.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>